• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Ogród przy Middle Temple
Ogród przy Middle Temple
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-08-2025, 14:16

Ogród przy Middle Temple
Spokojna enklawa zieleni w samym sercu Londynu. Starannie przystrzyżone trawniki, kwitnące rabaty i ciche alejki tworzą miejsce wytchnienia od zgiełku pobliskiej Fleet Street. Wiosną ogród tonie w barwach krokusów i tulipanów, latem pachnie różami i lawendą. Stare platany dają cień, a drewniane ławki zachęcają do lektury, rozmowy lub chwili samotności. W tle słychać delikatny szum Tamizy i odległe dźwięki miasta. Ogród przy Middle Temple to miejsce idealne na dyskretną rozmowę, spotkanie w tajemnicy lub cichy moment refleksji – magiczny zakątek w gwarnym świecie paragrafów i sekretów.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (14): « Wstecz 1 … 12 13 14 Dalej
 
Odpowiedz
Odpowiedz
#121
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
10-01-2025, 17:31
Nadszedł koniec. Wraz ze zniknięciem Grindelwalda zniknęła cała powaga tego wydarzenia. Ministerstwo zostało ośmieszone, służby porządkowe pokazały, że mimo całego planowania nie byli przygotowani na pojawienie się jakiegokolwiek zagrożenia. Oczywiście, byli śmiałkowie, którzy próbowali zabrać głos, jawnie sprzeciwić się wypowiadanym słowom, kilku również uniosło różdżki, ale finalnie nic to im nie dało.
Xavier miał mieszane uczucia. Z jednej strony odczuwał satysfakcje, że jednak mimo wszystko ktoś zepsuł to wydarzenie, które i tak z jednej strony w ogóle nie powinno mieć miejsca. Z drugiej strony jednak był szczerze zaskoczony z nieudolności władz, ale przede wszystkim nie mógł wyrzucić z głowy rewelacji, które Gellert przekazał na temat dyrektora Hogwartu. Wypowiedziane słowa nadal nadal odbijały mu się echem, a chęć dowiedzenia się prawdy wzrastała z każdą chwilą.
Burke rozejrzał się po otoczeniu. Wychodziło na to, że nie tylko on wyszedł z założenia, że wszystko dobiegło końca. Ludzie albo sami kierowali się ku wyjściu, ci bardziej w szoku korzystali z pomocy funkcjonariuszy, którzy pomagali w ewakuacji. Nie było sensu dla nich by tutaj dłużej siedzieć, najwyższy czas by wrócić do Derbyshire i zająć się swoimi sprawami. Może trochę popracuje w gabinecie jako, że już nie było sensu o tej godzinie udawać się do sklepu. Najlepiej tam pracowało mu się z rana, mógł się najbardziej skupić, kiedy wieczorami najlepiej działało mu się w domowym gabinecie. Każdy miał swoje przyzwyczajenia. Powiódł jeszcze wzrokiem w poszukiwaniu siostry, ale widząc ją u boku narzeczonego wiedział, że nic jej nie grozi i nie musi się o nią martwić. Z całą pewnością w domu jeszcze o tym porozmawiają jak to mieli w zwyczaju po każdym ważnym wydarzeniu, w którym oboje brali udział. W końcu przeniósł spojrzenie na żonę.
- Na nas już czas moja droga. - odparł spokojnie delikatnie łapiąc ją za dłoń, po czym skinieniem głową wskazał by spokojnie ruszyła za nim w kierunku wyjścia.
Biorąc pod uwagę napiętą atmosferę nagłe i szybkie ruchy nie były wskazane.
- Mam nadzieję, że następnym razem będzie nam dane spotkać się w bardziej sprzyjających warunkach. - zwrócił się jeszcze w kierunku państwa Crouch, posyłając obojgu delikatny uśmiech, po czym już spokojnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia z ogrodów, gdzie nieopodal bramy powinnien na nich czekać powóz.

zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#122
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-01-2025, 19:45
Z początku nie ruszyliśmy się z miejsca, mimo że inni ludzie już powoli opuszczali ogrody to inni stali w miejscu, może będąc pod wpływem pewnego rodzaju szoku? Ja byłam zdziwiona, może lekko zdezorientowana. Byliśmy świadkami dziwnego przedstawienia i, przynajmniej ja, potrzebowałam chwili, żeby to wszystko poukładać w swojej głowie. Gdy zorientowałam się, że Xavier na razie nie ma zamiaru opuszczać ogrodów, skupiłam się na obserwowaniu magicznego znaku wyczarowanego przez Grindelwalda. To była zapowiedź, nie do końca jeszcze wiedziałam czego, ale czegoś wielkiego. Jakby próbował nam coś obwieścić, coś przekazać albo zwrócić się do kogoś konkretnego. Czy był to Dumbledore? Rozmowa pomiędzy dyrektorem Hogwartu, a Grindelwaldem wydawała się niezwykle ciekawa. Zawarta w niej była treść, ukryta dla przeciętnego czarodzieja. Chociaż ja nie byłam w stanie wyciągnąć z niej więcej niż same oczywistości, to byłam przekonana, że znajdą się ludzie, którzy zrobią z tego odpowiedni użytek. Sprawdzą prawdziwość słów, poznają te drugie dno ukryte między wierszami. Byłam także przekonana, że w tym ogrodzie znajdowali się ludzie zdecydowanie przeciwni Grindelwaldowi, ale też tacy, którzy mogliby podążyć za jego słowem. Słowa te były kuszące, jak kuszące było słodkie ciastko dostępne na wyciągnięcie ręki. Jednak, czy na pewno było to odpowiednie? Mimowolnie wzruszyłam ramionami w odpowiedzi na własne myśli, moje wartości były ugruntowane, poglądy niczym niezachwiane i kuszące słówka nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Dla mnie było to jedynie przedstawienie albo inaczej… wstęp do wielkiego spektaklu, którego z pewnością niedługo będę świadkiem.
Drgnęłam, słysząc głos swojego męża. Uniosłam spojrzenie, które na chwilę zawiesiłam na jego twarzy, a następnie delikatnie kiwnęłam głową. Zdecydowanie była na nas pora. Odwzajemniłam uścisk dłoni i zgodnie z jego niemym poleceniem, ruszyłam spokojnie w stronę wyjścia. Pożegnaliśmy się jeszcze z państwem Crouch, byłam przekonana, że niedługo przyjdzie nam się ponownie ze sobą spotkać. Gdzieś przez chwilę poszukałam wzrokiem Nathaniela, ale jego już nie było. Poszukałam też wzrokiem Primrose, ta u boku Bradforda była bezpieczna, więc wiedziałam, że niedługo i ona trafi do Burke Manor cała i zdrowa. Podążyłam więc bez słowa za mężem i całą drogę milczałam, wiedząc, że i tak będziemy poruszać ten temat w naszych rozmowach do końca tego dnia.

zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#123
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
10-03-2025, 23:15
Sztuka, którą zafundował Grindelwald dobiegła końca wraz z jego zniknięciem. Nie wydarzyło się nic więcej – nic, co wywołałoby popłoch. Ale przecież jego słowa starczały za wszystko inne. Ludzie i tak byli już wyjątkowo wzburzeni. Nie musiał dokładnie lustrować ich twarzy. Echo niejasnej wizji nadal przeszywało go na wskroś. Czuł, że musi ochłonąć, połączyć elementy, a przede wszystkim odsiać wszystko to, co było jedynie błędem w sztuce. Te zdarzały się przecież, zwłaszcza jeśli do głosu dochodziły rozliczne emocje. Obecnie jego priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa Apollonie i dzieciom, które pozostały w rodzinnej rezydencji.
Pożegnał się ze zgromadzonymi znajomymi jak nakazywał zwyczaj, skłaniając lekko głowę, by nie wchodzić w indywidualne uprzejmości, po czym zaczął przesuwać się ku obrzeżom zgromadzonej rzeszy ludzi. Niektórzy, choć znakomita część już się rozeszła, stali wciąż jakby wypatrywali jakiegoś cudu. Może sądzili, że przedstawienie nie dobiegło końca? Może mieli jakieś przeczucie? Tego nie wiedział, ale czuł, że powinni już odejść.
Gdzieś jeszcze mignęła mu sylwetka Nathaniela, a on ściskając rękę małżonki szedł spokojnym krokiem. Czekało ich spotkanie już w gronie najbliższych, tego był pewien. Podobne momenty nie pozostawały bez choćby słowa komentarza. Musieli zebrać wszystko to, co udało się im zarejestrować podczas zaprzysiężenia i połączyć w całość. Miał nadzieję, że młodszy kuzyn był bardziej uważny od niego samego.
Odchodząc, nadal rozważał, czy powinien podzielić się z pozostałymi tym, co dostrzegł w swej wizji…

zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#124
Willow Weasley
Zwolennicy Dumbledore’a
Nothing you can take from me was ever worth keeping.
Wiek
25
Zawód
Służba w Policji Magicznej
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
22
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
10-06-2025, 08:15
To chyba był naprawdę koniec przedstawienia, które wymyślił sobie Grindelwald. Dopiero po tym zdała sobie sprawę, jak niewiele jego słów do niej dotarło, była tak skupiona na działaniu prewencyjnym, że cała jego wielka wypowiedź zlewała się w parę słów, na które się wzburzyła na początku. Jednocześnie dziękowała wszechświatowi w duchu, że skończyło się tylko na tym, nie doszło do żadnego ataku – choć prasa i tak to wtargnięcie nazwałaby atakiem – ani do poszkodowania cywilów lub ważnych głów na scenie. Mogło być gorzej, chyba tak należało podsumować całe to zdarzenie. Mogło też być lepiej, szczególnie, gdyby wydarzenie potoczyło się w spokoju, bez fajerwerków i zmiany dekoracji na te symbole, które choć miały swoje źródło w pięknej baśni, teraz kojarzyły się z opresyjnym terrorystą i jego poplecznikami.
Jednocześnie łypała czujnym okiem na Fintana i chłopca, którzy stali nieopodal drzewa. Doszło tam najwyraźniej do jakiejś wymiany zdań, a Farley oddał laskę… właścicielce? To musiała być właścicielka, a przynajmniej taką nadzieję Weasley miała. Nie chciała nawet myśleć o tym, gdyby to wszystko było ukartowane. Niemniej kobieta (Mellita) wyglądała na taką z dobrego domu, gdzie szaty kroi się na wymiar ciała przyszłego właściciela.
Gdy ludzie ruszyli tłumnie na wejścia, Willow zdecydowała nieco zmienić komunikat, który dotychczas wypowiadała. Najprawdopodobniej, jeśli rodzice dzieciaka mieli zacząć go szukać, to była ta chwila. Wierzyła też, że zadziała to szybciej, niż branie chłopca na spytki, poza tym w ten sposób też niejako zapobiegała panice, które mogła się wywiązać z faktem zniknięcia dziecka. Gorzej, jeśli opiekunów tu nie było, a mały szarlatan sam przyszedł na zaprzysiężenie – było to abstrakcyjne, ale nie niemożliwe.
– Uwaga, poszukujemy opiekuna chłopca, który najprawdopodobniej zgubił się podczas zamieszania. Jest cały i bezpieczny. Proszę opiekuna o podejście do mnie – trzymając cały czas różdżkę na gardle, zakomunikowała także swoje wypowiedzi, gdzie i przy którym wejściu się znajduje*, gdyby rodzice chłopca znajdowali się na drugim końcu tłumu. Przeniosła spojrzenie całkowicie na ludzi wokół, powtarzając co jakiś czas komunikat, starając się wyłapać ewentualnych opiekunów podążających w jej stronę. Miała głęboką nadzieję, że prędko stawią się przy niej, a ona będzie mogła w spokoju zamknąć tę sprawę.

* Z racji, że nie mamy mapki i konkretnych pozycji, nie opisałam dialogiem wskazówek położenie Willow, tylko założyłam je w narracji. Mam nadzieję, że to będzie okej <3
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#125
Conrad Bones
Zwolennicy Dumbledore’a
it's hard to enjoy practical jokes when your whole life feels like one
Wiek
36
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
24
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
9
10
10
Brak karty postaci
10-06-2025, 21:00
Łudził się, że poczuje chociaż cień ulgi, gdy trójkątny symbol rozpłynie się w powietrzu, lecz fala emocji wcale nie opadła, a plątanina myśli wciąż kotłowała się w jego głowie. Nie chciał czekać na samoistne zakończenie czaru, jednak przerwanie go nie zmieniło właściwie nic. Grindelwald zrealizował swoje założenia – przybył z dumnie uniesionym czołem, wygłosił swoje polityczne postulaty, a potem zniknął niekłopotany przez nikogo, jakby obecność służb nie znaczyła zupełnie nic. Usta wypełniła mu gorycz porażki wyrazistsza tym bardziej, że był boleśnie świadom własnej nieudolności. Nie powinien był ulegać emocjom, może wtedy rzuciłby to cholerne Finite i rozbiłby magiczną barierę otaczającą czarnoksiężnika. Tylko przerwanie jego obrony dałoby szanse na wystosowanie ataku. Stoczenie walki przed tłumem było ryzykownym pomysłem, jednak jako auror nie mógł stać bezczynnie i słuchać tych plugawych kłamstw i fałszywych obietnic wielkości.
Ciało było niespokojne, tkwiło w czujnej postawie, gotowe do szybkiej reakcji, kiedy prawa dłoń kurczowo ściskała różdżkę. Musiał się skupić, najłatwiej było mu to uczynić poprzez wnikliwą obserwację, dzięki wyuczonym nawykom odcinając się od wątpliwości. Wszystko stawało się prostsze, gdy działał mechanicznie, wzrokiem śledząc oddalające się od sceny sylwetki na wieść o natychmiastowym zakończeniu uroczystości. Służby wciąż działały, Conrad również zamierzał dołączyć do prowadzenia oględzin miejsca zdarzenia. Postąpił dwa kroki w stronę Neda. – Wyczułeś jakąś podejrzaną obecność? – spytał kolegę ostrożnie, choć podejrzewał, że przy rozproszonym tłumie może być ciężko dostrzec szczegóły nawet z pomocą magii. Bones wprawił własną różdżkę w ruch, wymawiając inkantację zaklęcia dość pewnym tonem. – Sensorem Malum.
Czar zawiódł, nie był w stanie dostrzec skupisk czarnej magii. Kolejny raz doświadczył własnej niemocy, prawdopodobnie wciąż zbyt rozbity wewnętrznie, ale nie potrafił od razu nabrać właściwego dystansu do całego zajścia. Powrót Grindelwalda był tylko początkiem, ta gnida nie odpuści, skoro już wypełzła z ukrycia. Ile osób spośród zgromadzonych uległo dziś jego wizji świata?
Zerknął na Lizzy, w jej chęci do działania odnajdując jedyny pozytyw w tym chaosie. Czy po raz kolejny to młodzież, osoby dopiero wkraczające w dorosłość, miały stać się celem ideologicznych starć? – Dobry czas reakcji, Evans – ocenił jej działania pozytywnie, chyba przede wszystkim samemu sobie próbując dodać otuchy.
Jeszcze zamienił kilka zdań z innymi aurorami i policjantami, próbując w myślach ułożyć kilka pierwszych zdań do raportu. Spisze go od razu po powrocie do mieszkania, póki wspomnienie wciąż jest świeże. Ruszył w stronę Tamizy, zastanawiając się jeszcze nad tym, czy w raporcie pominąć swój emocjonalny wybuch. Oby Dawlish mu tego nie wytknął, pewnie nawet szefowi trochę puściły dziś nerwy.

| Sensorem Malum - rzut nieudany, z tematu
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#126
Bradford Bulstrode
Czarodzieje
Wiek
35
Zawód
magizoolog, behawiorysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
19
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
16
12
Brak karty postaci
10-09-2025, 09:17
— Zgadza się — odparł, posyłając Primrose zaskoczone spojrzenie. Nie sądził, że będzie pamiętać takie szczegóły ich rozmów, zwłaszcza tak bezwiednie rzucone. Na pewno wspominał gdzieś o dirikrakach, ale czy skupiał się nań na tyle, by uczynić z nich sedno dyskusji? — To znaczy, jeszcze moment. Za miesiąc lub dwa zacznie się okres godowy, w zależności jak pogoda będzie nas rozpieszczać. Kiedy poczują ciepłą wiosnę, zaczną się nawoływać. — Opowiadanie o magicznych stworzeniach przywodziło na twarz uśmiech, zwłaszcza czas pojawiania się na świecie nowych okazów. Był to wszak główny cel prowadzonej przez ród Bulstrode działalności, dbanie o równowagę i pilnowanie bezpieczeństwa tych, którzy nie mogli zadbać o siebie sami. — Kiedy tylko się pojawią, zaproszę cię do rezerwatu. — Wprawdzie pamiętał ich pierwsze spotkanie w lasach przy Crummock Water, kiedy nieomal doprowadziła go do stanu przedzawałowego i szewskiej pasji swoją niezapowiedzianą wizytą, lecz przy każdym kolejnym oswajał się z nią coraz bardziej i wyraźniej łaknął jej obecności. Zwłaszcza gdy wykazywała zainteresowanie tak istotnym dlań tematem.
— Chciałbym wierzyć, że wyciągnięto z tego lekcje i nie będziemy musieli oglądać tego samego. — Czy to marzenie ściętej głowy? — Jedno jest pewne, należy zachować ostrożność. — Co zresztą i tak polecał każdemu niezależnie od okoliczności. Bycie nieprzygotowanym mogło się na nich źle odbić. Szybkie rozpędzenie buntowniczych okrzyków podnosiło na duchu, pozwalając sądzić, że mimo wszystko Ministerstwo i służby porządkowe są dobrze zorganizowane i zaopiekują się czarodziejami w sytuacji kryzysu. Póki co chodziło wyłącznie o przepędzenie krzykaczy, ale czy jeśli ci zdecydują się na podniesienie różdżek i zasianie chaosu, ludzie nadal będą bezpieczni?
— Jakie artefakty masz na myśli? — Ściągnął lekko brwi, gdy smak landrynki rozlał się po języku, mrowiąc koniuszek dodatkiem pieprzu. — Mówisz o potrzebie zabezpieczania się? — Tylko to przychodziło mu na myśl, kiedy analizował czarodziejów i potencjalny strach. Pytanie, czy będą umieli przekuć go w faktycznie działanie, czy też poprzestaną na powtarzaniu przepełnionych obaw haseł.
— Kryzys zażegnany — mruknął bardziej do siebie, niż panny Burke, kiedy przystanąwszy na moment, obejrzał się przez ramię, by sprawdzić, jak wygląda sytuacja przy scenie. Zebrani zaczęli się już rozchodzić, a czerwone kłęby dymu zniknęły w niepamięci. — Odprowadzę cię do domu. Chyba że masz ochotę na dalszy spacer. — Błękit spojrzenia rozjaśniał w uśmiechu, bo żadne zamieszanie nie było w stanie odgonić dobrego humoru, zwłaszcza kiedy na horyzoncie pojawiła się możliwość spędzenia więcej czasu w towarzystwie Primrose. Choć na jej palcu pojawił się pierścionek zaręczynowy, nadal miał poczucie, że coś mu umyka. Tak, po sakramentalnej przysiędze będą mieli czas, by się bliżej poznać, acz momentami na prowadzenie wysuwała się niecierpliwość potęgowana ekscytacją. Czy pojawienie się Grindewalda na zaprzysiężeniu mugolskiego Ministra Magii, to zamieszanie, jakie skutecznie rozproszy jej uwagę i zniechęci do dalszej rozmowy?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#127
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-09-2025, 18:21
Zawsze opowiadał z pasją o rezerwacie i jego mieszkańcach. Z nie mniejszym zapałem toczyła ona swoje opowieści odnośnie artefaktów i starych miejsc, do których mało kto zaglądał. Nawet nie wielu myślało, że tam coś mogło się kryć. Żadna jaskinia nie była ignorowana. Słuchając Bradforda sama z siebie po spotkaniu sięgała do książek, chcąc się dowiedzieć czegoś więcej. Czuła potrzebę bycia częścią jego świata, a zróżnicowany świat stworzeń fascynował.
Zapewnienie o zaproszeniu wywołał uśmiech na twarzy panny Burke, która już nauczona doświadczeniem wiedziała, że niezapowiedziane wizyty w miejscach zamkniętych nie są mile widziane. Nawet wtedy kiedy było się narzeczoną jednego z Bulstrodów. -Tym razem bez nietaktownego pojawiania się nagle na środku polany. - Dodała od siebie z cichą nutą rozbawienia w głosie na wspomnienie ich spotkania przy Crummock Water. Możliwe, że to właśnie wtedy zostało zasiane ziarno, które teraz kiełkowało. Choć dziw brał, że po tych wydarzeniach nie miał jej za szaloną.
Spojrzenie młodej kobiety zaszło mgłą zwątpienia. Nieszczęsne przysłowie, że historia lubi się powtarzać, miało tendencje być bardzo prawdziwe więc powstrzymała się od wypowiedzenia go na głos. Chciała wierzyć, że społeczeństwo magiczne wyciągnęło odpowiednie wnioski i nie dojdzie do rozlewu krwi. Nie było teraz większych zamieszek - ludzie byli bardziej w szoku i lekkim skonsternowaniu niż w nastroju do realnej bójki; oby wszystko rozeszło się po kościach. -Zgadza się. - Kiwnęła głową. -Głównie ochronne ich samych, noszone przy sobie jak i te zabezpieczające całe domostwa. Ostatnio widziałam, że bardzo popularne stały się zegary, które wskazują gdzie się znajduje dany domownik. - Chyba nawet ktoś przyszedł do sklepu z zapytaniem czy rodzina Burke może dla niego taki sprowadzić, chociaż były powszechnie dostępne na Pokątnej. Zdawała sobie sprawę, że sklep na Nokturnie wydawał się miejscem, w którym ta sama rzecz nabierała jakieś innej mocy. -Ktoś przyszedł zamówić bransolety z kryształem. Kiedy go dotykasz ten, który nosi druga osoba się nagrzewa. -Było w tym coś romantycznego co trochę chwytało Primrose za serce.
Podążyła wzrokiem za Bradfordem; kurz zamieszania opadł. Obyło się bez większych komplikacji. Uśmiech mężczyzny sprawił, że i ona się uśmiechnęła, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Nieznacznie zmieszana schowała niesforny kosmyk, który wysunął się spod kapelusza. -Chętnie skorzystam z okazji do spacerowania. - Ceniła sobie jego towarzystwo i skoro mieli okazję to chciała ją wykorzystać. Każde takie spotkanie sprawiało, że lepiej go poznawała. Zaręczyny odbyły się w przypływie emocji i zamieszaniu, a dopiero potem przyszedł rezon. Nie była mu obojętna, a to był dobry start i dość solidne fundamenty - należało je wzmocnić. Co miała zamiar właśnie uczynić wskazując kolejną alejkę, w której mogli zniknąć pogrążeni w rozmowie - dalekiej od wielkiej polityki. -Nie wspominałam ci chyba ostatnio jak przeczytałam pewien ciekawy zapis odnośnie wykorzystania smoczej kości w tworzeniu artefaktu… - Rozpoczęła swój wywód, a jej głos dla postronnego słuchacza zaginął w szumie miasta i szeleście liści ogrodu przy Middle Temple.

|zt dla Prim i Brada
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#128
Fintan Farley
Czarodzieje
do you have enough love in your heart to go and get your hands dirty?
Wiek
25
Zawód
przedsiębiorca (diler i złodziej)
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
żebracza
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
8
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
15
Brak karty postaci
10-12-2025, 22:36
Czy Fintan miał jeszcze jakiekolwiek pojęcie o tym, co dzieje się dookoła?
Otóż nie.
Dlaczego większe emocje wywoływała w nim mowa Gellerta Grindelwalda niż to, co do powiedzenia miał nowy Pierwszy Czarodziej?
Dlaczego Grindelwald bawił się jego umysłem, pogrywał i próbował sztuczek?
Na cholerę w ogóle tu przylazłem?
Niewiele odpowiedzi, za to rozliczne pytania. Bo po co Grindelwald przybył do Middle Temple, było jasne: postanowił wykorzystać cudzą ciężką pracę nad zorganizowaniem tego zbiegowiska, by przejąć je w najbardziej dogodnej chwili i wydoić z tego co się dało. Ilu ludzi udało mu się dziś przekonać? I dlaczego stróże prawa, ba, sam Albus Dumbledore nie był w stanie nic zrobić? Już wcześniej Fintan nie czuł się bezpiecznie jako "członek społeczeństwa". Do tej pory postrzegał funkcjonariuszy Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów jako zło konieczne, bo po coś jednak istnieli. Ale teraz... czy ktoś nie wpadnie na pomysł, by całkowicie zacząć podważać funkcjonowanie Ministerstwa, żeby osłabić je od wewnątrz? Na pewno znajdą się oportuniści, którzy chętnie zaczną podkładać cudze głowy do ścięcia, tylko po to, by usadzić swoje tyłki na wyższych stołkach.
Tak krótki moment, który mógł zmienić tak wiele.
Normalnie Farley byłby już pewnie daleko stąd, znikając w zamglonych londyńskich uliczkach, trawiąc usłyszane za zaprzysiężeniu Ministra słowa, które o zgrozo, nie padły z ust Nobby'ego Leacha. Ale było coś ー ktoś ー trzymającego go nadal w miejscu. Zadanie od Willow i młodociany obiekt pozostawiony pod jego opieką. Farley zerkał w jej stronę raz po raz, tylko czekając, aż wyda komunikat o zagubionym chłopcu. Była to zbyt wygodna wymówka na to, by jak najszybciej oddalić się od grupki przybyłej pod drzewo, nim okradziona czarownica (Mellita) nie zacznie jakiejś tyrady wychowawczej.
ー I dlatego już nic więcej nie zabierzesz nikomu bez pytania, prawda? ー Finn ciągnął lekcję wychowawczą, ale to, że akurat on mówił te słowa, było niesamowitą hipokryzją. Na całe szczęście, młody nie miał jak wiedzieć, że właśnie jest pouczany przez notorycznego złodzieja.
Jak tylko głos rudowłosej obwieścił wyczekiwaną przez Farleya kwestię, od razu ruszył z chłopczykiem w stronę Willow. Przed biegiem powstrzymywały go tylko krótkie nogi urwipołcia, którego trzymał za rękę. Gdy dotarli do policjantki, Fintan spojrzał na chłopaczka i zmarszczył brwi.
ー A jak ty w ogóle masz na imię młody, co? I z kim tu przyszedłeś?
Nie miał pojęcia, czemu wcześniej o to nie zapytał. Chyba umknęło mi w tym... wszystkim, pomyślał, a jego spojrzenie mimowolnie powędrowało do znajdującej się obok rudej czarownicy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#129
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-19-2025, 20:21
Willow postanowiła głośno zawołać opiekuna małego łapserdaka. Jej głos docierał do uszu rozpraszającego się tłumu. Ludzie pospiesznie opuszczali tereny ogrodów, nikt nie obrócił się w stronę chłopca i towarzyszącej mu dwójki dorosłych czarodziejów. Żadna spanikowana matka nie przepychała się między zgromadzonymi, nikt rozpaczliwie nie wołał dziecka.
Fintan stał tuż obok kilkulatka, pilnując, by temu nie było wcale śpieszno do kolejnych sztuczek. A chłopiec? Wzruszył ramionami, słuchając tych nudnych mądrości. Wydawało mu się, że ten długi knypek nie jest taki zły, ale okazywało się, że mądrował się gorzej od jego… – A bo ja wiem, tak naprawdę to lubię to robić… jak coś zabiorę, to wtedy przynajmniej mam coś swojego, wiesz? – odpowiedział, unosząc główkę, by dosięgnąć do spojrzenia dorosłego. – Ta laska była fajniejsza od kijka, zwykle bawię się kijkiem. Czasem znajdę coś na śmietniku – mruknął, mącąc lekko butem i tak już zadeptaną trawę. Stuknął wytartym dwa czubkiem o wystający korzeń drzewa i schylił się, by zebrać z ziemi jakiś kamyk. Gdy go złapał, porządnie mu się przyjrzał.
– Kevin – wydukał niedbale, najpewniej specjalnie, by Fintanowi trudniej było zrozumieć, co powiedział. – Z taką jedną. Jest nas dużo. Dużo dzieci. Może zapomniała i sobie poszła – stwierdził nieco zamyślony. Ton głosu podpowiedział, że niespecjalnie był zmartwiony. – A ty przyszedłeś z tą policjantką, no nie? – dopytał ciekawsko i pokazał na profil rudowłosej służbistki. Potem obrócił się w stronę Fintana i wspiął się na palce, aby znaleźć się bliżej wysokiego chłopaka. – Też się jej boisz? – spytał w konspiracyjnym szepcie, po czym prędko rozejrzał się na prawo i na lewo. Nie słyszała, prawda?
Kiedy chłopiec podciągnął się w górę, poły jego okrycia rozsunęły się, a oczom Fintana ukazał się naszyty na kamizelce niewielki haft z logo sierocińca Woola.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#130
Willow Weasley
Zwolennicy Dumbledore’a
Nothing you can take from me was ever worth keeping.
Wiek
25
Zawód
Służba w Policji Magicznej
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
22
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
10-20-2025, 14:39
Niebieskie oczy wędrowały po twarzach opuszczających ogród przy Middle Temple, w każdej liczyła znaleźć, choć naparstek zainteresowania dzieckiem. Może ten rosły mężczyzna był ojcem? A może ta filigranowa kobieta o długich, jasnych włosach była podopieczną malucha? Nikt, jednak nie zgłaszał się o swoją zgubę, nikt nie zwracał uwagi. Wreszcie czarownica, widząc garstkę ludzi kompletnie niezainteresowanych sytuacją z dzieckiem, stwierdziła, że najwyraźniej opiekun lub opiekunka musieli wyjść w jakiś sposób wcześniej z ogrodów, bo chyba malec sam nie wlazłby na to zgromadzenie, prawda? Różdżka powędrowała do kabury przy pasie, a dłonie podparły znów boki. Jakie były procedury? Właściwie to chyba powinna przepytać ponownie chłopca, dowiedzieć się o nim jak najwięcej, a jeśli nadal się nikt nie zgłosi, to chyba będzie musiała zabrać chłopczyka na komisariat. W głowie pojawiła się też wizja długiego raportu, który przyjdzie jej napisać po całym zdarzeniu – najgorsza część pracy, a jednocześnie najważniejsza. Sama marudziła na źle napisane raporty, chyba dlatego też tak bardzo nie przepadała za ich pisaniem.
Jej wzrok padł na przemienione flagi, nie pochłaniała ich już czerwień i symbolika terrorysty, nie była pewna, kiedy wróciły do „normalności”, ale sprawiło to, że część spięcia puściło, pozwalając ramionom opaść do wygodniejszej pozycji. Natomiast kiedy spostrzegła Fintana i dzieciaka maszerujących w jej kierunku, twarz, która dotychczas była skupiona z lekko ściągniętymi brwiami, zelżała.
– Niestety nikt się nie zgłosił – westchnęła, tłumacząc Farley’owi oczywistość, którą chyba zdążył sam wydedukować przy okazji ziejącej wokół nich pustki chętnych na odbiór dziecka. Zaraz potem kucnęła, aby zrównać się bardziej z chłopczykiem i nie wisieć nad nim, jak sęp, oczekujący na zdobycz w postaci informacji. Przypomniało jej się, jak parę dni temu czytała z Crouchem bajkę o Piotrusiu Panie, kto by pomyślał, że przyjdzie się jej teraz zmierzyć z prawdziwie zagubionym chłopcem. Którym zagubionym chłopcem byłby ten tu? Żaden z Bliźniaków, do Nieśmiałka też było mu daleko. Spryciarz? Zawsze w ruchu, szybki i wesoły – może. Zarozumiałek? W sumie był równie butny.
A Fintan? Zerknęła na niego, a przed oczami stanął jej obraz jego zachowań, które doprowadziły ich w ten dół relacji. Nie był zagubionym chłopcem, był Piotrusiem Panem, niedojrzałym zawadiaką o tym przeklętym, zuchwałym uśmiechu. Zaraz spojrzała ponownie na nieznajomego malca.
– Zagubiony Chłopcze – skoro wciąż nie znała jego imienia. – Czy pamiętasz, gdzie mieszkasz? – zaproponowała, uznając, że to chyba będziesz najszybsza droga do załatwienia tej sprawy, a ona będzie mogła wrócić do rzeczywistości z tej Nibylandii.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (14): « Wstecz 1 … 12 13 14 Dalej
 


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 18:19 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.