Burke wyczuł ogon zanim jeszcze go zauważył. Nie wierzył, że ktoś może być naprawdę taki głupi, żeby obierać sobie jego za cel. Już sama jego sylwetka i ubiór dawał znaki ostrzegawcze. Było to poniekąd zabawne i humor mężczyzny od razu się poprawił, w końcu jakaś rozrywka. Szedł więc spokojnie przed siebie i czekał na odpowiedni moment.
Stając przed drzwiami jej gabinetu w pierwszym odruchu chciał zapukać, ale po chwili z tego zrezygnował i po prostu nacisnął klamkę. W dzieciństwie cała ich trójka miała tendencje do wpadania do swoich pokoi bez zapowiedzi mając z tego dziwną frajdę, czemu czasami nie przenieść tego na dorosłe życie.
Mimo wszystko pan sobie poradził. - pokiwał głową odpakowując pakunki ukryte w skrzynce – Były jakieś komplikacje? - uniósł brew ku górze przenosząc na moment wzrok na kapitana, by chwilę później zacząć dokładniej przyglądać się przyniesionym artefaktom.
Złożył jej obietnice i miał zamiar jej dotrzymać. Tego dnia specjalnie załatwił wszystkie sprawy do piętnastej aby móc mieć wolny wieczór. Rano przy śniadaniu zapowiedział żonie, że wychodzą, prosząc by również sobie na wieczór nic nie planowała.
Pocieszał się tym, że przy dobrych wiatrach uda mu się zyskać jakieś nowe, interesujące informacje, które albo będzie mógł sprzedać za odpowiednią cenę albo wykorzystać na własny użytek. Taki już był, szukał okazji wszędzie i nie interesowały go konsekwencje, które mogły ponieść jego ewentualne ofiary. Jednocześnie również był ciekaw tego całego wydarzenia.
Za moment ktoś miał pojawić się w salonie dzięki sieci Fiuu. Uniósł wzrok i zatrzymał go na wychodzącej z kominka kuzynce. Ostatnimi czasy pracowała ciężko, kiedy był na podróży poślubnej w Egipcie, opuściła swój pokój i na nowo wzięła się do pracy. Jak mało kto rozumiał jej smutek i tęsknotę za ojcem.
Oparł się o jedną z kolumn łóżka, po czym przyglądał się jej kiedy podchodziła do bukietu w wazonie. Wcześniej jego sypialnia była ponurym miejscem, Vivienne nadała jej ciepła. Odsłonięte zasłony, wcześniej zawsze zasłonięte, kwiaty na komodzie i stoliku przy fotelach, miękkie poduszki na łóżku. Nie spodziewał się, że będzie mu to wszystko odpowiadać, ale naprawdę mu się podobało.
Długo odkładałem to wszystko w czasie, więc skoro nadarzyła się okazja, to czemu miałbym ją zmarnować? Raz, że byłem ciekaw, a dwa, mimo wszystko gdzieś tam wewnętrznie brakowało mi tego zastrzyku adrenaliny, który zawsze towarzyszył odkrywaniu nowego i eksplorowaniu nieznanego, nawet jeśli na głos mówiłem, że praca nad artefaktami mi wystarczy.
Dawno nie miał takiego wieczoru i przez chwilę poczuł się trochę nie na miejscu. Zawsze miał coś do roboty, zawsze czymś się zajmował, takie siedzenie i po prostu czytanie dla przyjemności bardzo dawno mu się nie zdarzyło. Jednak kiedy zaczął czytać, w końcu udało mu się wygodnie rozsiąść w fotelu i zatopił się w lekturze.
Zaciągnął się papierosem pchając drzwi Białej Wywerny. Nie był to lokal, w którym bywał często i, za którym przepadał. Śmierdziało tu niskiej jakości alkoholem, ludzkim potem i cholera wie czym jeszcze. Przeważnie wysyłał tu swoich ludzi po zbieranie informacji, których potrzebował, jednak w przypadku tego jegomościa postanowił pofatygować się osobiście.
Wiadomość przeczytał kilkukrotnie aby upewnić się, że na pewno wszystko dobrze zrozumiał, po czym odpowiedział na nią informując kobietę, że spotka się z nią na miejscu. Wiedział, że to może to być bardzo ciekawa „ekspertyza” do wykonania, więc po zajęciu się kilkoma sprawami w sklepie, ubrał na siebie płaszcz, poinformował pracowników, że dzisiaj już do sklepu nie wróci i wyszedł na ponurą ulicę Nokturnu.
To był wyjątkowy dzień, jego żona miała urodziny i nie mógł pozwolić aby cokolwiek pokrzyżowało plany na dzisiaj. Co prawda najchętniej zrobiłby sobie wolne i spędził cały dzień u boku małżonki, ale niestety w jego przypadku było to niemożliwe. Dlatego postanowił załatwić wszystko jeszcze przed obiadem.
Słysząc, że Vivienne o niego prosiła spojrzał uważnie na siostrę. Szczerze mówiąc się tego nie spodziewał. Podejrzewał, że to Primrose będzie przy niej trwała całą noc, a on prześpi się w jednym z pokoi gościnnych, da jej czas by chociaż przez moment mogła o tym na spokojnie pomyśleć. Jej reakcja była dla niego jasna i może to właśnie dlatego przez tą chwilę dostrzegła pęknięcie w jego masce.
W końcu nogi poprowadziły go do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Miejsca, które może nigdy nie należało do niego per se, ale jako prefekt miał w nim naprawdę duża władzę. Był tu już dzisiaj wcześniej, pokazując siostrze i żonie miejsce, w którym spędzał dużo czasu. Obie należały do Ravenclaw więc nigdy wcześniej nie miały sposobności by znaleźć się w tym miejscu. Teraz jednak, kiedy przyszedł tu sam, odebrał to miejsce zgoła inaczej niż wcześniej.