• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Domostwa > Barka na rzece Taff > Rufa
Rufa
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-05-2025, 20:22

Rufa
Drewniana konstrukcja z biegiem czasu nabrała patyny i ciemnych odcieni. Na pokładzie widać różnorodne przedmioty związane z żeglugą – sieci, liny, skrzynie. Na pokładzie leży również kilka starych wędek. Na środku znajduje się malutka, ale funkcjonalna kabina. Na pierwszy rzut oka widać, że barka spędziła wiele lat na wodzie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Freddy Krueger
Czarodzieje
zawsze budzę się za późno, nawet jeśli nie spałem
Wiek
21
Zawód
rybak, diler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
2
0
OPCM
Transmutacja
4
4
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
11
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
08-24-2025, 18:14
-Dlaczego tak brzydko?- spytałem siostrę, zerkając na nią niepewnie. Przez chwilę miałem wątpliwości, czy nie przesadziłem, lecz obawa przed gwałtowną reakcją szybko minęła – dziewczyna roześmiała się, nadając wszystkiemu wydźwięk zwykłego żartu. Odetchnąłem z ulgą, po czym upiłem zawartości szklaneczki, która o dziwo bardzo szybko opustoszała. Spojrzałem porozumiewawczo na Igora, po czym przeniosłem spojrzenie na Lorettę, która to właśnie jego wybrała na swą ofiarę. Przesunąłem dłonią wzdłuż brody zastanawiając się, czy zamierzała wziąć zadanie w pełni poważnie i rzeczywiście wymienić się całą garderobą – co przecież dla niego skończyłoby się o wiele gorzej. Miała jednak litość; materiał sukienki opadł z jej ramion, które już po chwili okryły się grubym płaszczem – dokładnie tym samym, za który wyżyłbym przeszło tydzień. Nie obawiałem się, że będzie jej zimno wszak nie rozgrzewał jej wyłącznie ciepły materiał, ale przede wszystkim alkohol. -Tak?- ściągnąłem brwi na sugestię Philippy. Zapewne nie udało mi się ukryć zaskoczenia – naprawdę wystarczyło poprosić? Szczerze w to wątpiłem. -Czyli jak cię poproszę…- przerwałem, nie będąc w stanie dokończyć zdania. Najwyraźniej nawet używki nie dodawały mi takiej odwagi.
-Szybko poszło- rzuciłem obserwując kręcącą się butelkę, która… jak na złość zatrzymała się na mnie. Przekląłem w myślach – spodziewałem się rewanżu, ale nie od razu. Nie przebierała w słowach; treść zadania była prosta i trudno było szukać w nim jakiejś alternatywy. Zacisnąłem nieznacznie wargi, po czym uniosłem spojrzenie – wpierw na siostrę, a następnie Philippę. Tą, która jeszcze chwilę temu prawiła o zwykłej prośbie – ledwie krótkiej informacji prowadzącej do obnażenia kobiecych wdzięków. Jej otwartość i… widoczna aprobata jeszcze bardziej zbiły mnie z pantałyku. -Eeee- wyrwało mi się z tej głupiej paszczy nim wstałem i zbliżyłem się do kobiety. Chyba nie oddychałem, bo zrobiło mi się słabo.
-Ale w policzek prawda?- spojrzałem na siostrę, której wzrok pozbawił mnie złudzeń. -A, tak, nie. Policzek nie. Dobra, to- no i wrócił pan jąkała, a wraz z nim paraliżujący stres. Włożyłem wszystkie siły w to, aby się do niej odwrócić i jak ostatni kretyn zamknąłem oczy – od razu, jakby miało mnie to uratować przed kompletną porażką. Nachyliłem się, wyprostowałem, nachyliłem ponownie i w końcu musnąłem jej wargi swoimi – delikatnie, machinalnie, praktycznie nieruchomo. A gdy już to zrobiłem od razu uciekłem na swoje miejsce; to że Loretta dostała kolejne zadanie zupełnie umknęło mej uwadze.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
08-24-2025, 19:02
Usłyszała pytanie brata i natychmiast przewróciła oczami. Brzydko? Naprawdę? To nie były jeszcze najostrzejsze słowa, jakich mogłaby użyć i oboje doskonale o tym wiedzieli. Ale była tak rozbawiona całą grą, że nawet nie próbowała się tłumaczyć. Zrobi to później… jeśli w ogóle będzie to pamiętać. Wiedziała przecież, że Fred należy do tych, którzy godzinami rozpamiętują każde słowo i szukają w nim ukrytych znaczeń. Zemsta smakowała jednak słodko. Obserwując, jak brat niemal dosłownie wije się, zmuszony do pocałowania jej przyjaciółki, poczuła dziwną satysfakcję, która rozgrzała ją bardziej niż wypity alkohol. - A co byś wolała? – zwróciła się do Philippy, unosząc brew w prowokacyjnym geście. – No powiedz, kochana, co chciałabyś zobaczyć? – dodała z błyskiem w oku. Może Philippa rzeczywiście potrzebowała teraz męskiego towarzystwa bardziej niż ona. A może to tylko alkohol odwiązywał jej język i podsuwał coraz odważniejsze myśli. Później miała zamiar zapytać Philippę, ile w tym było odwagi, a ile upojenia. Na razie patrzyła, jak Fred - z miną skazańca - zmusza się do podejścia do pięknej czarownicy. Ich usta w końcu się zetknęły. Krótko, niezgrabnie, przez zaciśnięte gardło… ale jednak. Loretta aż zaklaskała wesoło w dłonie, triumfalnie, jakby właśnie wygrała jakąś wielką rozgrywkę. Była szczerze zadowolona, że brat się przełamał i nawet nie próbował kombinować, udając pocałunek w policzek, rękę czy inne półśrodki. Zasady to zasady, a on je uszanował. Nie rozmawiała z nim wcześniej o jego kontaktach z kobietami. A może powinna? Może powinna dowiedzieć się, czy coś w ogóle w tym temacie się działo. Choć… patrząc na jego skrzywioną minę, podejrzewała, że odpowiedź wcale nie byłaby zbyt rozbudowana.
Na ziemię sprowadził ją znajomy dźwięk obracającej się butelki. Szyjka zatrzymała się na niej - tym razem wskazana ręką Igora. Loretta uniosła brew w niemym pytaniu, wyczekując na werdykt. Gdy padło, że ma oddać płaszcz, który od niego wzięła, a tym samym pozostać w samej bieliźnie, skrzywiła się wyraźnie. Serce zabiło mocniej, choć nie z zawstydzenia. Sprytnie to sobie obliczył, drań. Bez spuszczania z niego wzroku uniosła szklankę do ust i upiła łyk, jakby pieczętując przyjęcie wyzwania. Przyjmowała wszystkie. – Pilnuj, żeby nie zrobiło ci się zbyt gorąco. Nie chciałabym, żebyś się sparzył – rzuciła ze zbyt uprzejmym uśmiechem. Wstała i bez cienia zawahania zsunęła płaszcz z ramion, by zaraz cisnąć nim w jego stronę. Oparła dłonie na biodrach i zadziornie uniosła podbródek. Zakręciła butelką ponownie. A już szczery szeroki uśmiech rozświetlił jej twarz, gdy padło na Igora. – Ah… jak ja kocham karmę – powiedziała spoglądając na mężczyznę ponownie. – Wiesz co? Mam dziś wyjątkowo całuśny nastrój. – nachyliła się lekko do przodu, przeciągając pauzę, a potem dodała z rozbawieniem. – Pocałuj kogoś.
Celowo przeniosła wzrok najpierw na Philippę, a później na Freda, bacznie obserwując reakcje obojga. Może tym razem ktoś będzie naprawdę zaspokojony. Wróciła na swoje miejsce i założyła nogę na nogę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#13
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-24-2025, 20:40
- Czyli jak mnie poprosisz, Freddie, to mogę ci pokazać coś więcej – wymruczała zachęcająco i przemknęła palcem po i tak już nagich ramionach. Na pewno nie umknęło jego uwadze, że materiał wierzchniego okrycia opadł, a sukienka mogła teraz zaprezentować się towarzystwu w swej całej okazałości. Ramiączka były cienkie, a materiał mocno dopasowany. Nie miała może tak pokaźnych autów jak Berta z ciastkarni, ale i tak uważała, że było na co popatrzeć.
Pokręciła stanowczo głową, odpowiadając tym samym na jego pytanie. Śnił o zręcznym wymiganiu się, ale nie zamierzała na to pozwolić. Policzek zdecydowanie nie pocieszał, to była gra, a on nie miał pięciu lat. Nie była też jego ciotką. Trwała tak młoda, bezsprzecznie atrakcyjna. Była kobietą, której mógł pożądać i mogła ofiarować mu emocje, których najprawdopodobniej jeszcze nie doświadczył. Choć nigdy nie odkryła w sobie talentu do jasnowidzenia, sądziła, że brakowało mu stosownej praktyki. Że nie do końca zręcznie radził sobie w kontaktach z płcią przeciwną. Mogła mu pomóc. Tu w porcie trwali wszyscy w jednej zgrai, razem walczyli o życie, jedno broniło drugiego, jedno karmiło drugie. – No, chodź – szepnęła jeszcze, ofiarowując mu ten delikatny uśmiech. Gdy później usta tknęły usta, przymknęła leniwie powieki, wyczuwając jego ostrożność, lekkość i… zupełny brak energii. Nim serce chłopca zdołało załomotać, wargi rozłączyły się. Przechyliła głowę, obserwując, jak pospiesznie szukał drogi ucieczki. – Było całkiem miło, wiesz? – Postanowiła trochę podbudować chłopaka i dotknęła ostrożnie ust, patrząc mu prosto w oczy.
- Ale ty, no proszę, Loretto, dałabym ci moją kurteczkę, ale widzę, że wcale nie jest ci potrzebna… - odrzekła, orientując się wkrótce w nowej sytuacji. Bez skrępowania przyjrzała się obnażonej dziewczynie. Wielkie rzeczy, bielizna. Ale była święcie przekonana, że panowie spojrzą na nią ze znacznie większym zainteresowaniem. Chociaż może niekoniecznie brat. Później uśmiechała się jeszcze szerzej. Jeszcze jeden pocałunek zdecydowanie nie zawadzi, choć podejrzewała, że Igor wcale nie wybierze jej. Miała swój typ. Czy się sprawdzi?
- Koniec tego dobrego, moja kolej – przerwała chwilę konsternacji i pochwyciła mocno butelkę. Zakręciła, a potem sięgnęła po kielicha. – To wszystko, co mamy? – zapytała, widząc, że znacznie stopniały nasze zapachy. Posiadała sposoby, by załatwić więcej, ale też niespecjalnie chciało jej się teraz stąd wygrzebywać. Gwint wskazał na blondyneczkę, która jeszcze przed chwilą zachęcała towarzystwo do całowania. – To teraz ty będziesz operować ustami. Pocałuj Igora. Poniżej szyi, nie w dłoń i nie przez ubranie – przedstawiła jej szczegółowe wytyczne. Przecież byłoby zbyt nudno, gdyby poprzestali wyłącznie na ustach. A Lorretta to mała cwaniara, na pewno szukałaby najpierw drogi na skróty. Philippa znała aż za dobrze takie numery.


rzut
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#14
Igor Karkaroff
Śmierciożercy
his eyes are like angels
but his heart is cold
Wiek
24
Zawód
przedsiębiorca, zaklinacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
25
OPCM
Transmutacja
14
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
15
4
Brak karty postaci
08-24-2025, 21:30
Jasna koszula kontrastowała z półmrokiem, woda ― z każdą minutą śmierdziała coraz bardziej, zostawiając drażniący zapach pleśni w nozdrzach; towarzystwo nie wydawało się tym jednak jakkolwiek zmieszane, w najlepsze mieszając rozmowy z wartkim śmiechem, rozbawienie ― z kontrolowaną złością. Ze skupieniem przyglądał się niepewnemu pocałunkowi Freddy'ego i Philippy, ze skupieniem śledził ruchy obydwojga ― intuicja podpowiadała mu, że po używkach mężczyzna stanie się żywszy, odważniejszy, pewniejszy; w rzeczywistości jednak przypominał zgoła zagubionego chłopca, całkiem niechętnie przyswajającego do świadomości wyuzdanie i doświadczenie tej, której warg kazano mu dotknąć. Cisza zapadła jednak na ten krótki moment, jakby każde z nich wstrzymywało właśnie oddech; papieros znowuż zatańczył mu między palcami, gdy płaszczyk spoczął na kolanach, a skrępowana jeszcze niedawno temu siostra gospodarza wdzięczyła się bez zawahania, cynicznie bawiąc się przy tym potokiem zręcznych, i chyba pozbawionych pretensji, słów ― kilka szybkich spojrzeń wystarczyło, by obudzona widokiem gęsiej skórki litość poniosła go na moment do kabiny, w jakże grzecznym akcie poszukiwań okrycia. Gruby koc, spiętrzony gdzieś w kącie drewnianej, wąskiej ławy, musiał jej wystarczyć; bezpośrednia myśl, że w tym wszystkim siostra Kruegera w istocie była niczego sobie, przeżarła nietrzeźwą głowę, spoczywając w niewypowiedzeniu gdzieś na skrzypiącym progu rufy i kajuty. A gdy wrócił do nich z powrotem, szyjka butelki wymownie szukała jego obecności, wskazując go na uczestnika kolejnego wyzwania. Zdążył ledwie zarzucić jej materiał na ramiona, nim zemsta nie dobiegła uszu, razem z sobiepańskim życzeniem. Górując za plecami Loretty, z ostatkiem koca pomiędzy palcami i niewypalonego jeszcze doszczętnie kiepa, położył jej dłoń na zimnym ramieniu, przemawiając z powagą w stronę jej brata:
― Freddy, odwróć wzrok, bo nie wiem, czy psychicznie to zdzierżysz... ― I wtem uczynił coś, czego wymowna zapowiedź bynajmniej nie zakładała ― schylił się wszakże nie ku siostrze, lecz przyprowadzonej przez nią, ciemnowłosej Philippie, nie szczędząc jej przy tym atrakcji nieco większych, niż te, które zafundował jej tamten drugi. Wargi pozostawały złączone pewnie trochę za długo, niż nakazywałaby niepisana etykieta tej bzdurnej gry; w międzyczasie szare, męskie oczy subtelnie śledziły też reakcje dwojga pozostałych, w końcu kwitując popis wyczekiwanym finałem, w obliczu którego rzucił proste, prześmiewcze stwierdzenie:
― Jak coś, Freddy, to wcale się nie starałem... Coby nie robić ci konkurencji ― kuksaniec łokciem w brzuch kolegi zawtórował następnym wyrazom ironii: ― Nie bocz się, Phils dalej jest twoja ― butelka poszła w ruch, po raz kolejny wybierając najmłodszą w towarzystwie.
― To pewnie zaboli bardziej od striptizu ― uznał enigmatycznie, łapiąc w ręce szklaneczkę z rakiją. ― Musisz szczerze powiedzieć coś miłego. O każdym z nas.

K10 na wyznaczenie zadania (szczegóły dookreślamy sami):
1. Pocałuj kogoś.
2. Zadaj komuś pytanie.
3. Powiedz coś miłego lub zabawnego.
4. Wykonaj małe wyzwanie fizyczne.
5. Zadanie dowolne.
6. Zadanie dowolne.
7. Opowiedz sekret lub ciekawostkę o sobie.
8. Zadanie dowolne.
9. Zrób coś, co zaskoczy innych.
10. Podziel się odważną myślą lub opinią.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#15
Freddy Krueger
Czarodzieje
zawsze budzę się za późno, nawet jeśli nie spałem
Wiek
21
Zawód
rybak, diler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
2
0
OPCM
Transmutacja
4
4
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
11
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
08-24-2025, 22:23
-Tak, miło- zgodziłem się, bo cóż innego mi pozostało. Nie spodziewałem się fajerwerków – właściwie nie oczekiwałem niczego. Nikt z obecnych nie mógł wiedzieć, że nigdy nie całowałem dziewczyny. Pamiętałem rozmowy w męskim gronie – jeśli dziewczyna mówiła, że było miło, to najczęściej oznaczało, że chciała zostać przyjaciółką albo po prostu nie chciała urazić, licząc, że szybko się wycofasz i więcej nie napiszesz.
Na całe szczęście mogłem obiema dłońmi trzymać szklaneczkę, bo skutecznie ukryłem ich drżenie. Proszek dodawał mi odwagi, ale wciąż, jeśli chodziło o bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem, zwłaszcza kobietą, wpadałem w irracjonalny, paraliżujący stan. Nie wiedziałem, co było tego przyczyną – z jakiego powodu tak uparcie unikałem dotyku; może coś było ze mną nie tak? Tylko z drugiej strony, dlaczego o tym myślałem? Dlaczego pragnąłem przełamać tę barierę? Potrzebowałem czasu, może właściwego bodźca, którym z pewnością nie była pijacka gra, w której z zadania na zadanie robiło się coraz groźniej. Potrzebowałem jeszcze trochę alkoholu; więcej niż trochę i na całe szczęście zapasy bimbru wciąż spoczywały w kabinie. Daleko mu było do rumu tudzież rakiji – jaka wbrew opinii Igora była naprawdę dobra – ale chyba lepsze to, niżeli siedzenie o suchym pysku.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że Loretta siedziała w samej bieliźnie. Zamrugałem kilkukrotnie oczyma bezczelnie mierząc ją wzrokiem – nie dlatego, że byłem ciekaw jej ciała, daleko mi było do zboczeńca, ale ze zdziwienia. -Dlaczego zdjęłaś płaszcz?- uciekło mi to wyzwanie; musiała mi to wybaczyć. -Zaraz się przeziębisz- pogoda nie rozpieszczała – w przeciwieństwie do alkoholu. Dźwignąłem się na równe nogi chcąc przynieść jej chociażby koc, ale wtem dostrzegłem Igora, który zdążył mnie wyręczyć. Ale… karma? Czyżby to właśnie on wymyślił, że ma zrzucić odzienie z ramion? Szczwany lis. -Dam radę- odparłem koledze, po czym upiłem trunku. Nie zawstydzał mnie ten widok, nie działał też gorsząco – nie wiem co było powodem takiego wniosku. Chyba nie chciał ze mnie szydzić? Chyba…
-Kamień z serca- odparłem wzruszając ramionami. Wcale nie traktowałem tego jak zawodów i nawet przez chwilę nie pomyślałem o Philippie w ten sposób – była piękna i z pewnością miała cały wianuszek mężczyzn przed sobą. Kimże byłbym w tej długiej kolejce? Mógłbym ewentualnie przytrzymać… płaszcze – jak już w temacie tego płaszcza nieustannie jesteśmy. -Ja jej chociaż nie obśliniłem- rzuciłem wyginając wargi w nieznacznym uśmiechu.
Butelka ponownie zatańczyła na parkiecie i tym razem nie trafiło na moją siostrę, która ewidentnie miała dzisiaj największego pecha. Szyjka wskazała Igora, co pokrętnie mnie uradowało. Nigdy nie byłem złośliwy, ale zamierzałem odegrać się trochę za Lorettę. -Zaraz wracam- rzuciłem, po czym dopiłem trunku do dna i ruszyłem w kierunku kabiny.
-To dla Ciebie- wręczyłem Philippie bimber, bowiem zwątpiła w nasze przygotowanie. Może i nie byłem nader towarzyski, ale gospodarz był ze mnie przyzwoity. Igorowi natomiast wsunąłem w dłonie jedną z ryb, które udało mi się dzisiaj złowić - pokaźnej wielkości szczupaka. -Żebyś swojej pannie rzęs nie przypalił tym petem- mruknąłem. -Pocałuj panią szczupakową- rzuciłem wyzwanie sprzedając mu, na jego wzór, kuksańca w brzuch. -Nie bocz się, jest twoja- dodałem spoglądając na niego niewinnym wzrokiem. Liczyłem, że się nie obrazi; przecież to była tylko zabawa.


Rzut
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#16
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
08-24-2025, 23:21
Było całkiem miło. To usłyszała z ust brunetki, gdy Freddie odsunął się od niej i wrócił na swoje miejsce. Loretta mimowolnie spojrzała na brata, jakby chciała wyczytać z jego twarzy, czy podziela to zdanie. Z lekkim uśmiechem uniosła szklankę i stuknęła nią o jego - niby zwyczajny toast, a jednak kryjący w sobie coś więcej. Naprawdę dobrze się bawiła. I sama nie była pewna czy to tylko pijackie majaki, czy zwyczajna radość z tego, że ich drogi w końcu się skrzyżowały. Może i przemawiał przez nią alkohol, ale czy to miało teraz znaczenie? Siedziała niemal naga na pokładzie rozpadającej się barki i popijała trunek, którego nazwę już dawno zapomniała. Miała jednak w głowie cichy cień obawy. Czy brat nie będzie miał jej za złe tego zadania? A może gorzej - nigdy więcej jej nie zaprosi?
Roześmiała się, gdy przyjaciółka wspomniała o kurtce. Pokręciła głową stanowczo, choć dreszcz przeszył jej ciało. Było jej piekielnie zimno, ale nigdy się do tego nie przyzna. Nie przegra. Siedziałaby tu całą noc, naga i trzęsąca się, jeśli tylko miało to coś udowodnić. Była zbyt uparta i dumna. - Dziwi mnie, że ty wciąż jesteś ubrana – rzuciła zaczepnie do przyjaciółki, puszczając jej oko w zadziornym geście. Potem przeniosła spojrzenie na resztę. – Właściwie dziwi mnie, że wy wszyscy jesteście ubrani – dodała spoglądając na brata, kiedy Igor zniknął w środku kajuty. - Bo widocznie moje ciepło wystarczy – odpowiedziała bratu i uśmiechnęła się. Było coś miłego, wręcz kochanego w jego trosce. – Dam radę – dodała niemal od razu.
Szorstkość grubego koca otuliła jej ramiona, przynosząc niespodziewanie przyjemne ciepło. Już miała podziękować, kiedy kątem oka dostrzegła, jak mężczyzna pochyla się ku Philippie i składa na jej ustach pocałunek. Zamiast słów wyrwał się z niej szeroki uśmiech. Zaklaskała w dłonie - dokładnie tak samo, jak wcześniej przy Fredzie - jakby chciała nagrodzić ich odwagę. – Rozkoszne – rzuciła żartobliwie, a jej spojrzenie powędrowało w stronę brata, żeby wyłapać jego reakcję. Philippa naprawdę była kobietą, która mogła zawrócić w głowie każdemu: twarz anioła, figura diabelska, spojrzenie pełne obietnic. – Freddie się bardziej przejmuje, że mu tak mało nalałeś – odparła sięgając po swoją szklankę. Chyba faktycznie zaraz im się skończy alkohol, a ona jak na rozpuszczone dziecko przystało nie pomyślała by wziąć coś ze sobą. Uczyła się na błędach.
Butelka znowu zakręciła się na środku pokładu i jak na złość, ponownie wskazała ją. – Naprawdę? – parsknęła, podnosząc oczy ku niebu, jakby liczyła na cud. – Czy dziś los sobie ze mnie żartuje? – westchnęła teatralnie, choć na ustach błąkał się cień uśmiechu. Chciała patrzeć, jak inni się kompromitują, a nie bez końca wystawiać siebie na pokaz. Kiedy Philippa zdradziła jej zadanie, przez ułamek sekundy uniosła brew w geście prowokacji. Powoli wstała, odkładając koc i podeszła do Igora, który zdążył już rozsiąść się wygodnie na miejscu. Zatrzymała się przed nim, kładąc dłoń pod jego brodą i zmuszając, by spojrzał prosto na nią. – Nie ruszaj się – poleciła. Palce odnalazły jego kołnierzyk, a jeden dodatkowy guzik rozsunął materiał, odsłaniając skrawek skóry tuż nad mostkiem. Pochyliła się i musnęła go wargami - lekko, ale na tyle zdecydowanie, by nie pozostawić wątpliwości. Kiedy się wyprostowała, jej uśmiech był zwycięski. Spojrzała na przyjaciółkę, unosząc lekko podbródek. – Nie powiedziałaś, jaki to ma być pocałunek – zauważyła, zadowolona ze swojej interpretacji. Talent do omijania reguł i naginania ich pod siebie miała we krwi.
Zamyśliła się przez chwilę nad kolejnym zadaniem. Pocałunek czy nawet zdjęcie sukienki wbrew pozorom wydawały się teraz łatwe - alkohol płynął w jej żyłach, dodając odwagi. Ze słowami było gorzej. Komplementy nie były jej mocną stroną, ale… czego się nie robi dla gry. – Freddie, mój ukochany braciszek – zaczęła, unosząc szklankę w jego stronę – jesteś troskliwym i dobrym człowiekiem. Po prostu. – uśmiechnęła się krzywo i upiła łyk, jakby chciała zapić ten patos. – Philippa… – spojrzała na przyjaciółkę i posłała jej figlarny uśmiech – piękna nimfa i to nie tylko z zewnątrz. A do tego coraz lepiej pływasz, kochana. – kolejny łyk, jakby każde zdanie wymagało nagrody. – Igor… – zawahała się i zmrużyła oczy – jeszcze cię nie rozgryzłam. I właśnie to sprawia, że jesteś niebezpiecznie intrygujący. Masz szczęście, że ładnie pachniesz, bo wtedy to całowanie… – urwała, gdy drzwi kajuty otworzyły się nagle. Fred powrócił z tryumfalnym uśmiechem, trzymając w rękach butelkę bimbru i… rybę. Spojrzała na to widowisko, a potem na to, jak brat wręcza zdobycz Igorowi niczym podarek. Parsknęła śmiechem tak głośno, że aż łzy napłynęły jej do oczu i rumieńce wykwitły na policzkach. – Pani Szczupakowa? – wydusiła pomiędzy kolejnymi oddechami. Odpłacił się mu z nawiązką. Spróbowała uspokoić oddech i spojrzała na mężczyznę z wyzwaniem w oczach. – No chyba się teraz nie poddasz, prawda?
Sięgnęła po butelkę i wykonała kolejny obrót. Tym razem szyjka zatrzymała się na przyjaciółce. - No w końcu - odetchnęła. Coraz mocniej kręciło jej się w głowie. Ten alkohol naprawdę był mocny. - Jest taka zabawa, fuck, marry, kill. Musisz wybrać jedną osobę z nas, którą byś poślubiła, drugą, z którą poszłabyś do łóżka i trzecią, którą byś zabiła. - powiedziała unosząc kącik ust prowokacyjnym uśmiechu. To mogło być zabawne.

rzut
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#17
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-26-2025, 19:20
Ach, tak? Reakcja Freda pozostawiała wiele do życzenia. Moss wcale nie powstrzymała wędrującej do góry brwi. Przez chwilę jeszcze przyglądała się chłopakowi, zastanawiając się, co mógł sobie myśleć i czy aby na pewno podchodził do tej całej zabawy na luźno. Darowała jednak chłopcu. Wszyscy mieli już wypite i nad pewnymi gestami trudno było zapanować.
- No proszę, ale cóż to za troska, Igorze – zademonstrowała swoje uznanie dla tego rycerskiego gestu. Zakrywać obnażoną kobietę w tak ekscytujących okolicznościach. Wyczyn godny zapamiętania. I jakaś tam troska, owszem, ale wobec kogo? To już nie wydawało jej się aż tak oczywiste.
Drugi pocałunek z drugim mężczyzną był jak prąd, który nagle wzburza spokojnym morzem. Śmiałość, pokaz, pewna demonstracja. Wszystko, czego doświadczyła już tak wiele razy i zarazem znów nic, co mogłoby z tych wód wyłowić skarby. Usta wczepiły się w to ciepło, dopasowały do ruchu, odpowiedziały odpowiednio. Zadanie zostało zrealizowane, a gdy Igor się odsunął, znów spoglądali w różne strony. – Mhm, kompletnie przewidywalnie – stwierdziła niby z rozczarowaniem, by przypieczętować kierowane do młodego słowa. Nie starał się, owszem, bo nie musiał. Ten gest żadnym nie był dla niego wyczynem. Gdy Freddie wspomniał o ślinie, Philippie niemal natychmiast cisnęło się na wargi, że mokro często znaczy milej. Palcem lekko dotknęła ust i spojrzała na młodszego z mężczyzn. – Twój był lepszy, lubię, jak mnie ktoś zaskakuje. Następnym razem poproszę cię więcej, kochanie – wygłosiła życzenie o przyszłości, a całe ciało zdawało się eksponować jej pragnienie.
- Nie próżnuj, działaj! – zachęciła burzącą się blondynkę. Zadanie mogła zrealizować na sto różnych sposobów – mniej lub bardziej podniecających. Uważnie śledziła ten obrazek, ale oczywiście musiało paść na zupełnie niesatysfakcjonujące rozwiązanie. – No wiesz co! Nuuuda – zamruczała, kręcąc lekko głową. – Powiedz, podobają ci się takie delikatne czy wolisz te odważne? – zapytała Igora wyraźnie zainteresowana jego… opinią na temat otrzymanego właśnie pocałunku. – I ty, Freddie? Zdradź mi, chciałbyś powoli czy intensywnie? – Postanowiła iść za ciosem, skoro już przyszło im mieszać usta z ustami. Sto razy powielone doświadczenie mogło być za tym sto pierwszym razem zupełnie zaskakujące i ożywcze. Przez myśl jej przeszło, że tak dawno nie czuła przy nikim… choćby drgnięcia odpowiedniej emocji.
Gdy przyjaciółka podzieliła się piękną laurka dla nich wszystkich, usta Philippy rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu. Ktoś przecież uczył ją tego dobrego pluskania w oceanie. – To twoja sprawka, cwaniaro – dopowiedziała prędko i ścisnęła lekko jej dłoń.
- Hej, dla nas wszystkich – odpowiedziała, gdy gospodarz pojawił się ze świeżym zapasem. Z wdzięcznością przyjęła dostarczony alkohol i zręcznie wypełniła wonnym płynem wszystkie szklaneczki. Niech się dzieje dalej. Gdzieś tam pokrętnie czuła, że tej nocy mogło się jeszcze wiele wydarzyć. Towarzysze wydawali się wielce zachęceni podrzucanymi zadaniami, a dobre trunki skutecznie zmazywały wszelki opór. Trudno jej było jednak zareagować na fascynujący pomysł całowania… ryby. Nie od dziś wiedziała, że ten osobnik pozostawał dość unikatowy na tle całego morza sztampowych rybaków. Nieoczywisty, zaskakujący, tak świeży. Aż się dziwiła – port nie zdołał go jeszcze splugawić, choć zakotwiczył tę swoją łódkę w samym jego zepsutym sercu.
- Lubię was wszystkich – odpowiedziała Lorrecie z nutą podejrzenia. – Ale po co tak od razu zabijać? Moglibyśmy razem porobić tyle przyjemnych rzeczy… – ponarzekała trochę i wywróciła oczami. Zabawa miała zasady. Upierdliwe! – Igorze, zabijam ciebie, ale nie martw się. Zbudzę cię potem pocałunkiem. Bardzo długim pocałunkiem. Lorretto, ty dostaniesz rolę kochanki, bo przyjaciółką i powierniczką już jesteś, więc czemu by nie zbliżyć się jeszcze bardziej? Fredzie, dla ciebie najważniejsza rola. Byłbyś idealnym mężem. Jedynym porządnym, wiernym, dobrym w całym tym morzu zdradzieckich piratów. Zgodzicie się?
Jej kolej, by zakręcić butelką. Freddy. Philippa podniosła powoli brodę, a na jej twarzy wymalowało się szczere zadowolenie. - Zaskocz nas. Ale! - zamyśliła się i zmrużyła oczy, rozglądając się po towarzystwie. - Wciel się w jednego z nas i powiedz Fredowi to, co chciałby od tej osoby usłyszeć. Albo zrób to, co chciałbyś, aby ten ktoś zrobił - wygłosiła życzenie, koncentrując całą swoja uwagę na gospodarzu wieczoru. - To może być wszystko, czego zapragniesz, wiesz? - podrzuciła ciszej, przysuwając się do niego na chwilę bliżej. Z sugestią.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#18
Igor Karkaroff
Śmierciożercy
his eyes are like angels
but his heart is cold
Wiek
24
Zawód
przedsiębiorca, zaklinacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
25
OPCM
Transmutacja
14
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
15
4
Brak karty postaci
08-26-2025, 22:31
Dynamika tej niewinnej gry przybierała na tempie, wraz z każdą kroplą alkoholu spływającą po ściance osobistego kieliszka, wraz z każdym wyzwaniem rzuconym przez kawałek kręcącego się wokół własnej osi szkła; wymownie długi pocałunek z Philippą dał wstęp dla kolejnego, zupełnie innego i nijak przezeń koordynowanego ― niemrawe nigdzie się nie ruszam cicho wypełniło chłodne powietrze, a ciepło obcego dotyku pojawiło się i zniknęło nim zdążyłby porządnie zamrugać, ale gotów był niemo docenić sprytną interpretację Loretty. Być może właśnie ona uchronić go miała od wiszącego w powietrzu potencjału zagrożenia ze strony jej brata, który ― choć bujał w obłokach, obmyślając zemsty wielkiego kalibru ― w myślach zagrzewał się już pewnie do odwetu za bezwstydne obnażenie najmłodszej w towarzystwie. Po prawdzie sam to zapoczątkował, a i główna zainteresowana nie zdawała się zalegać wrażeniem wstydu, ale tak chyba zwykło funkcjonować zgrane rodzeństwo.
― Wylosujesz mnie w zabawie, spytasz i się dowiesz. Nie ma nic za darmo, Philippa ― odparł miękko na jej pytanie, już zaraz wsłuchując się w płynące swobodnie wyznania dziewczyn; podły bimber Freddy'ego zapełnił pustkę w szklankach, gdy blondynka opowiadała pijacko ― i chyba też całkiem szczerze ― o okolicznym towarzystwie. Nie zaskoczyły go pierwsze dziewczęce zdania, wskazane z początku relacje były bowiem dużo mocniejsze od tej, która wiązała ich właśnie przez minut raptem kilkadziesiąt; o nim samym niewiele mogła powiedzieć: spośród całej grupy mówił zresztą stosunkowo najmniej, a pomimo nietrzeźwości w głowie pobrzmiewały w nim jeszcze ostatki zdrowego rozsądku, ale komplement ― bo tak, dość chyba życzeniowo, potraktował jej konstatacje ― przyjął z leciwym półuśmiechem. Decyzję ciemnowłosej pozwolił sobie jednak wyraźnie skomentować:
― Nie tak łatwo mnie zabić, skarbie ― A z trupami jestem wyjątkowo oswojony, chciałoby się dodać, ale odpuścił to na rzecz kolejnej uwagi: ― Długi pocałunek… zastanawiam się tylko, które z nas, tak naprawdę, wróci w tym momencie do życia ― a to powiedziawszy upił kolejny łyk bimbru, posyłając jej nieodgadnione spojrzenie, które poddać można było dwojakiej interpretacji. Plecy wygodniej oparły się o twardość siedziska, zimno wiejącego znad wody wiatru zaczęło przenikać przez materiał, smagając policzki i dłonie, przemykając wzdłuż odsłonionej szyi i mostka; nie odnotował chyba nawet chwilowego zniknięcia Kruegera, ani tego, że szyjka butelki czekała na jego niezadany wciąż popis ― przebudzenie nadeszło z chwilą, gdy w rękach wyrosła śliska ryba, a do uszu dobiegł popieprzony pomysł naćpanego kolegi.
― Skąd ten twój czerep w ogóle bierze takie pomysły? ― retorycznie zastygło na moment, gdy rybie, zamglone ślepia błędnie gapiły się w przestrzeń, a smród nieświeżości dotarł do nozdrzy; i może nawet gotów byłby spasować, pozbywając się zdechłej ryby i przy okazji wyrzucając gdzieś za burtę tego, który skazał go na to podłe przedstawienie, ale ona paskudnie dotknęła pytaniem nad wyraz wrażliwego, męskiego ego. Nie dało się od tego uciec, nie w takiej okoliczności; dogasający kiep wylądował więc na tafli wody, w ręce wykwitła szklanka z bimbrem ― jednym, stanowczym haustem wypił jej zawartość, już zaraz podsuwając Freddy'emu jej kanty, coby uzupełnił ją z powrotem. Korzystając z głupoty podsyconej procentami i ostrości, która wciąż zalegała na wargach, bezpardonowo zapozował z panią Szczupakową w pobliżu twarzy, by na końcu ― na sekundę jedną i ani dłużej ― jej martwy pyszczek dotknął zaciśniętych kurczowo ust. Po tym zmywał już tylko alkoholem reminiscencje smrodu i ― bardziej chyba wyobrażonego, niźli doświadczonego ― smaku mułu; brzdęk szkła odbijający się o drewniany stoliczek rozległ się głośniejszym echem, niż sugerował to mało zamaszysty ruch ― powstanie na nogi zwiastowało jednak porachunki, których bzdurna gra bynajmniej nie założyła.
― Teraz się do niej poprzytulaj... Powiedziała mi, że kawał z ciebie chuja i że z tobą zrywa, bo zrobiłeś z niej łatwą w towarzystwie ― pokaźny szczupak wpadł w ręce Freda, wprost na podołek i złączone kolana; jego ręce zajrzały zaś do wiadra z czystą wodą, zaraz ― niechlujnie, bez zastanowienia ― wytrzepywały resztki wilgoci w materiał własnych spodni. Zasiadłszy z powrotem na swoim miejscu, zakręcił butelką, ta zaś ponownie wskazała mu siedzącą naprzeciwko; chwila zastanowienia przyniosła proste polecenie:
― Powiedz coś, co od początku wieczoru cisnęło Ci się na usta, ale wolałaś trzymać to w sobie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#19
Freddy Krueger
Czarodzieje
zawsze budzę się za późno, nawet jeśli nie spałem
Wiek
21
Zawód
rybak, diler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
2
0
OPCM
Transmutacja
4
4
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
11
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
08-27-2025, 19:34
Choć jeszcze przeszło miesiąc temu była dla mnie ledwie mglistym wspomnieniem, metaforą samotności i niedoścignionych marzeń, tak dziś żałowałem, że nie dałem jej wcześniej szansy; że mijając ją na korytarzu trzymałem tajemnicę tylko dla siebie – niczym truciznę, która powoli wyniszczała mnie od środka. Trawiła wolno, z zachłannością i przyjemnością, czerpiąc z tego abstrakcyjną satysfakcję; a ja, zagubiony i zmęczony poddałem się jej, niczym ostatni laik, niczym największy przegrany. Może nie chciałem jej tym obarczać? Może pragnąłem uniknąć konfrontacji mogącej przynieść tylko więcej bólu? Cierpienia i pewności, że nie pasowałem do tej rodziny. W końcu nikt mnie tam nie chciał, nikt na mnie nie czekał.
-Wiem, że ci cieplej, bo wypiłaś, ale przykryj się- odparłem wzdychając lekko pod nosem. Doskonale wiedziałem jak zdradliwa była tu pogoda, jak za rzekomo lekkim wiatrem stało widmo długiego przeziębienia, zwłaszcza gdy popijało się przy nim bimberek. -Też tak zawsze sobie powtarzałem- ściągnąłem brwi, a mój ton stał się nieco ostrzejszy; zupełnie do mnie niepodobny. -Jestem starszy, pamiętaj o tym- dodałem nie spuszczając z niej spojrzenia, no może do momentu, gdy nasze tęczówki się spotkały. Na całe szczęście nie musiałem wodzić wzrokiem i szukać punku, na którym mógłbym się skupić w chwili kompletnego zawahania, bowiem Philippa przeszła do oceny. Wniosków, które przecież nie były elementem zabawy. Słysząc, że następnym razem chce więcej ostatkiem sił powstrzymałem rwące się na usta co, a zaraz po tym pytanie, jakie z pewnością pogrzebałoby moje wszelkie szanse. Z resztą o jakich szansach w ogóle mowa – nigdy nie spojrzałaby na mnie w tej sposób. Musiało jej wystarczyć krótkie skinienie głową, bo do takiej odpowiedzi się ograniczyłem – nie z chęci, a zawstydzenia, którego nie mogłem powstrzymać. Policzki zapiekły. A potem było tylko gorzej.
-Ale co?- spytałem grając głupka. Doskonale wiedziałem o co jej chodziło, ale nie miałem pojęcia co powiedzieć, z prostej przyczyny – brakowało mi doświadczenia. -Aaa to- dodałem, jakby w obronie. Jakby moje szare komórki jednak podpowiedziały mi, że robienie z siebie kompletnego głąba było jeszcze grosze i zmusiły mnie do wydukania czegokolwiek. -No, to- uniosłem dłoń wskazując siostrę i Igora. -Tak, to no- i tyle, a może aż tyle.
Poczułem nietypowe ciepło w okolicy serca, gdy Loretta opisała mnie tymi słowami. Lubiłem, gdy nazywała mnie bratem – brzmienie tego słowa dawało mi poczucie przynależności, którego nie czułem od czasów dzieciństwa. Od zapyziałego sierocińca, od widoku spleśniałego materaca i zniszczonych mebli. Od ledwie zapalonej lampki, której działania początkowo nie rozumiałem wszak magii poza mną nikt nie znał. Elektryczność – cudowny, mugolski wynalazek. Czasem mi go brakowało. -Dziękuję- odparłem z lekkim uśmiechem, może nawet zbyt bardzo przeciągając to słowo. Nigdy nie obawiałem się być wdzięcznym, bo zawsze mi powtarzano, iż na nią trzeba wyjątkowo zasłużyć.
-Mąż?- uniosłem wysoko brwi. -Żaden ze mnie pirat, jestem tylko rybakiem- rzuciłem nieco rozbawiony jej oceną. -Mocno trzeba na niego zapracować?- znałem odpowiedź, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Żarty się mnie nie trzymały, pojęcia ciętych ripost raczej nie znałem, więc pozostało mi mówić co silna na język przyniesie. -Wiadro świeżych ryb to dobry początek?- spytałem z lekkim uśmiechem, po czym przeniosłem spojrzenie na Igora. Ten – jak z resztą mogłem się spodziewać – nie wyglądał na zadowolonego ze swojego zadania. Cóż, wciąż pamiętałem, jak uratował małego karasia, a dziś przyszło mu całować martwego szczupaka i to przez moje durne pomysły. -Ej!- rzuciłem, gdy zaraz po intymnej chwili ten wylądował na moich kolanach. -Trochę szacunku, jutro będzie z niego pyszna zupa- zaśmiałem się pod nosem. -Hej no co ty. Dlaczego od razu chuj?- mruknąłem spoglądając na zdobycz. -Kazała przekazać, że gadasz kocopoły i ją ośliniłeś- uniosłem spojrzenie na kolegę i wzruszyłem – rzekomo – bezradnie ramionami. -Jak kocha to wybaczy- skwitowałem.
Wyzwanie, choć z pozoru łatwe, sprawiło mi sporo kłopotu. Nim jednak podjąłem się próby jego wykonania odniosłem panią szczupakową na jej miejsce i powróciwszy do kolegów ująłem szkło w dłoń, którego zawartość opróżniłem. Może po to, aby nieco nadgonić kilka kolejek Igora przekonanego o skutecznej eliminacji przykrego zapachu – cóż miałem dla niego tylko kiepskie informacje, ale nie powiedziałem o nich głośno. Zwłaszcza ręce… te będą porządnie cuchnąć przez najbliższych kilka dni, chyba że wymoczy je w cebuli lub occie. -Yyy no więc- klasnąłem lekko w dłonie zastanawiając się nad wszystkimi opcjami – a miałem ich kilka. Wybrałem jednak bezpieczną, pewnie tą dla mnie najistotniejszą. Stanąłem tuż obok Loretty i obróciłem się w stronę, gdzie jeszcze chwilę temu siedziałem. -Nie opuszczę cię, jesteś moim bratem- mruknąłem i bez słowa wróciłem na swoje miejsce. -Krótko i na temat- skwitowałem nie chcąc, aby zapadła jakaś smętna atmosfera.
Butelka ponownie poszła w ruch i tym razem… znów wskazała Igora. Miał chłop pecha. -Więc- zamyśliłem się opierając palce o brodę. -Randkę masz już za sobą, całowanie też- mruknąłem, bardziej sam do siebie niż do zgromadzonych. -Przez całą kolejną kolejkę możesz nam odpowiadać tylko rymując- oby tylko chociaż raz się odezwał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#20
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
08-27-2025, 22:35
Przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę, która ponownie zarzuciła jej nudziarstwo. Może w dosłownym tego słowa znaczeniu po raz pierwszy, ale dało się to wyczuć już wcześniej. Zmarszczyła brwi unosząc dłonie do góry. – Dziś niezadowoli się nic co ma w sobie choć szczyptę delikatności. Odnoszę wrażenie, że te dwa dzisiejsze pocałunki rozgrzały twoją i tak krzepką krew, kochana. – dodała, a kącik jej ust drgnął ku górze. Może i była otwarta, może i miała w sobie nazbyt wiele pewności siebie, ale to wszystko było częścią gry. Spojrzała na Igora, gdy ciemnowłosa zapytała go, jakie pocałunki woli. Jego odpowiedź przypadła jej do gustu. – Widzisz? Może wcale nie było tak źle – dodała wracając wzrokiem do kobiety i znów usiadła na swoim miejscu opatulając się ciepłym kocem.
Wróciła spojrzeniem do brata, który wciąż nie dawał za wygraną. - To może zamiast mnie umoralniać, poproś znajomego, żeby już więcej mnie nie rozbierał? Co ty na to, starszy bracie? - zapytała, unosząc brew w pytającym geście. Co za uparty uparciuch! Nawet nie zauważył, że skończyła w samej bieliźnie, a teraz, niczym nadopiekuńczy rodzic, prawił jej kazania. Loretta parsknęła w duchu, bo jednocześnie chciała się zezłościć i roześmiać, taki był właśnie efekt bycia z nim blisko. – Uspokój się. Gramy – dodała wybierając finalnie śmiech od złości.
Uśmiechnęła się figlarnie, gdy jej przypadła rola kochanki. – Ah tak? – uniosła brew w pytającym geście. – A nie będę w tej roli… no nie wiem… nudna? – zapytała z lekkim przekąsem tym samym wbijając kobiecie delikatną szpileczkę. Zdziwił ją trochę fakt, że to właśnie Igora postanowiła uśmiercić. Wydawać by się mogło, że chemia dzisiejszego wieczoru bardzo im sprzyja. Co do wyboru męża nie miała żadnych zastrzeżeń. Choć tak naprawdę nie potrafiła sobie wyobrazić Freddiego z kobietą – po prostu nie chciała sobie tego wyobrażać – to wiedząc jaki jest mogła jedynie zgodzić się z przyjaciółką. Wymiana ich późniejszych zaczepek sprawiła, że aż oczy się jej szerzej otworzyły. Czy Fred z nią flirtował? Naprawdę? Może jednak ta chemia była silniejsza. Może to była zasługa alkoholu płynącego w ich żyłach, może śmiałości dzisiejszej gry, a może zwyczajnie idealnego dopasowania charakterów. W tym momencie nie miało to najmniejszego znaczenia.
Nie odezwała się ani słowem. Możliwe, że nawet wstrzymała oddech, kiedy Igor nachylił się ku rybie. Pani Szczupakowa - jakie piękne, dostojne imię dla przyszłej wybranki serca. Loretta obserwowała go uważnie, jakby szykował się do najważniejszej bitwy, mierząc każdą sekundę tego dziwacznego wyzwania. A kiedy w końcu jego usta zetknęły się z oślizgłą powierzchnią ryby, wypuściła wstrzymywane powietrze z ulgą i ukrytym rozbawieniem. Jak Fredowi w ogóle przyszło to do głowy?
Prędkie popijanie alkoholu, praca nad własnym odruchem, tłumienie wstrętu – podejrzewała, że było to nie lada wyzwanie. Tak naprawdę wątpiła by przez ten pocałunek poczuł cokolwiek, ale wcale nie chciała dowiadywać się tego na własnej skórze. Może to ona trochę go podkusiła? Może nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie wyzwanie rzucone między usta tej dwójki? - Chyba nie wierzyłam, że to zrobisz - rzuciła z rozbawieniem, gdy ryba lądowała na kolanach jej brata. - Wątpię, żeby coś to zmieniło w tej… smacznej sytuacji, ale nigdy nie widziałam tak pięknego pocałunku - dodała, starając się zachować powagę. Fakt był taki, że naprawdę jej zaimponował, ale tego nie powiedziałaby głośno. Na pewno nie dziś skoro przez cały wieczór tylko szukał jej słabych punktów i sprawnie je wykorzystywał.
Kiedy Freddy zabrał się za swoje zadanie, w głowie pojawiła się jej drobna obawa czy przypadkiem nie wybierze jej? Ich przeszłość była skomplikowana, a Loretta bała się, że jedno słowo z jego ust mogłoby zepsuć lekkość zabawy. Ale to, co usłyszała, okazało się być czymś zupełnie innym – uroczym, niemal niewinnym komentarzem. Serce zabiło jej mocniej, poczuła lekkie skrępowanie, ale też ciepło w piersi, gdy uświadomiła sobie, że obawy Freddiego były równie prawdziwe jak jej własne. Uśmiechnęła się. – No cóż, dziś muszę wrócić do domu – rzuciła, chcąc rozładować atmosferę, lecz nie odrywała wzroku od jego twarzy, dopóki znów nie usiadł na swoim miejscu.
Przyszła jej kolej i znów musiała zmierzyć się ze słowami, które zwykle nie przychodziły jej łatwo. Podejrzewała, że jej kat doskonale o tym wiedział, dlatego bez skrępowania rzucał jej kolejne wyzwania. Przyjmowała je. Po prostu. Zamyśliła się na chwilę, wiercąc na ławce, aż w końcu wypowiedziała to, co kłębiło się w jej głowie. - Chodzi mi po głowie taka myśl, że jestem nachalna - zaczęła cicho, niepewnie. - Powiedziałeś mi wprost, że jesteś dziś zajęty i wiedziałam, że może ci się to nie spodobać, a i tak to zrobiłam. Nie żałuję, bo… jest zabawnie, ale wpraszanie się nie jest w moim stylu. Zdecydowanie wolę, kiedy się mnie zaprasza. - najpierw spojrzała na brata, szukając w jego oczach choć odrobiny zrozumienia, a potem przeniosła wzrok na powód jej wicia się. - Pomyślałam też, że za jego płaszcz wyżyłbyś przez miesiąc, wiesz? - dodała z sugestywnym uśmiechem.
Zakręciła ponownie butelką, a gdy ta zatrzymała się na jej przyjaciółce uśmiechnęła się. – Znów cię mam – zaczęła z błyskiem w oku. – Pozwolę ci wyzwolić swoje demony, Philippo. Zaskocz nas. Zrób coś co nas zaskoczy. – dodała wygodnie sadowiąc się na ławce niczym sędzia w oczekiwaniu na efektowny spektakl.

Rzuty
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:03 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.