• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Tawerna "Pod Mewą i Księżycem" > Toalety
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-22-2025, 13:48

Toalety
Dwie kabiny, jeden pisuar od niechcenia i kran, z którego bez przerwy cieknie. Światło miga, lustro w męskiej jest już od dawna pęknięte. W powietrzu zawsze wilgoć, zapach nie do zidentyfikowania — mieszanka potu, taniego rumu, świeżej krwi i moczu. Kafelki zimne, matowe, miejscami brakuje fugi. Ściany pokryte bazgrołami: nazwiska, przekleństwa, symbole, daty i pretensje. Papier to rzadkość. Mydło? Czasem. Najczęściej panuje tu cisza, przerwana tylko dźwiękiem spuszczanej wody, kaszlu albo wulgarnej przyśpiewki podpitej moczymordy. Nikt raczej nie sprawdza, co dzieje się w środku — a gdyby próbował, wiedziałaby o tym już cała tawerna, bo zawiasy w drzwiach okropnie piszczą. Ludzie tu nie gadają. Załatwiają, co trzeba, i bez zbędnych spojrzeń wracają do baru.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Fintan Farley
Czarodzieje
do you have enough love in your heart to go and get your hands dirty?
Wiek
25
Zawód
przedsiębiorca (diler i złodziej)
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
żebracza
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
8
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
15
Brak karty postaci
08-21-2025, 20:54
6 marca 1962
Spędzenie nocy na dołku tym razem było naprawdę mile widziane. Dostał jeść, miał gdzie się obmyć, a co najważniejsze: stanowiło to dobry pretekst po temu, by zniknąć na trochę z miasta. Wpierw musiał oczywiście wyjaśnić wszystko swojemu dostawcy towaru, i to jeszcze tak, by nie rozzłościła go za bardzo strata utargu z poprzedniego wieczora. I tak poleciał Fintanowi po procencie, dopóki nie odrobi co przepadło, ale nie wyciągnął od Farleya dalszych konsekwencji. Na koniec Finn dostał kolejną porcję towaru do opchnięcia, po czym obaj zgodzili się, że będzie lepiej upłynnić go gdzieś poza Londynem.
Standardowo, wybór padł na Cardiff.
Port powitał go wonią ryb różnej świeżości, a im bardziej zagłębiał się w bebechy stolicy Walii, tym mocniejsza stawała się też nuta ludzkiej fizjologii. Nuty zapachowe Mewy i Księżyca byłby w stanie rozpoznać albo z zamkniętymi oczami, albo z zatkanym nosem oceniając, jak bardzo łzawią mu oczy. Wszedł tradycyjnie na własną rękę od strony Rzygownika, unikając ciekawskich spojrzeń i niewygodnych pytań — zwłaszcza dziś było mu to na rękę. Chociaż magomedyk na komisariacie wykonał dobrą robotę, to wciąż na twarzy Farleya kwitły pozostałości wczorajszych sińców, a strup na pękniętej wardze nieprzyjemnie naciągał skórę ust. Wyglądał i czuł się szemranie, więc tym bardziej nie był to dzień na frontowe drzwi.
Wiele osób zdziwiłoby się, gdyby powiedział im, że tawerna jest jednym z jego ulubionych miejsc do odwiedzania. Wielu ją omijało, ale będąc szczerym, dla kogoś pokroju Farleya i jemu podobnym było to naturalne środowisko bytowania. Budynek, wewnątrz i na zewnątrz, stanowił idealny balans między "wątpliwej reputacji" a "nieźle prosperujący". Z przodu można było dobrze zjeść i się napić, z tyłu wyrzygać i załatwić szemrane interesy, a gdzieś pomiędzy znaleźć solidnych kompanów. Tego dnia każdy z tych powodów był dla Fintana dobry, by zawitać w krzywe progi pod Mewą i Księżycem, lecz bez dwóch zdań to ten ostatni był najlepszy.
Zwinnie i cicho przemknął się zapleczem bardziej na front, ręce trzymając przy sobie. Poranna brejowata owsianka serwowana przez londyńską policję była już co prawda jedynie wspomnieniem w jego żołądku, ale tutaj nie kradł — no chyba, że od nieprzytomnych gości. Na widok znajomej postaci za barem uśmiechnął się szeroko. Szczęście mu dziś ewidentnie sprzyjało.
— Pssst, Phils — spróbował zwrócić na siebie uwagę barmanki, na wszelki tylko wypadek będąc w gotowości do nagłego odskoku, gdyby jednak ją przestraszył i zamachnęła się na niego ścierą.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-24-2025, 12:51
- Zostawcie mi to pianino w spokoju! Dopiero wczoraj je zreperowali – zawołała ostro w stronę dwóch młodych bandytów dobierających się łakomie do instrumentu. Wszystko przez niesprawną szafę grającą, której nikt nie potrafił naprawić i w której też ktoś musiał maczać swoje brudne paluchy, bo przecież sama z siebie nie wyzionęłaby ducha. Teraz jednak to stare grające pudło wyglądało i zachowywało się tak, jakby co najmniej ktoś zatrzasnął między guzikami klątwę – już dwóch się nabrało na obietnicę piorunującego połaskotania. Problem istniał od co najmniej kilku dni, dlatego łatwiej było wziąć się za ogarnięcie tego rozklekotanego instrumentu spod schodów, bo chociaż klawisze były lepkie i półsprawne, to jednak jakieś tam dźwięki to ustrojstwo wydawało – wystarczające, by rozweselić i zachęcić do śpiewów wieczorowe towarzystwo. Philippa jednak widziała, jak ci gamonie łaszą się, by sprawdzić, co się stanie, jak rumem drewniane pudło nakarmią. Cholera jasna. – Jak je upijecie, to wam nie zagra. Ale możecie być pewni, że kopnę was w dupsko i wywalę na zbity pysk! – dopowiedziała, stojąc kilka metrów od nich. Postawę przyjęła bojową, dłonie wcisnęła w talię i tylko z prawej zwisała wilgotna ściera. Swoje zajęcie musiała niestety przerwać, bo tych dwóch łapserdaków postanowiło zagrać jej na nerwach. Zachciało się melodii.
Takie pogróżki miała już całkiem nieźle wytrenowane przez niemal codzienną konieczność. Chłopcy w końcu z mizernymi minami odpuścili i oddalili się od pianina, burcząc tylko pod nosem kilka kąśliwych uwag, które ona bardzo łatwo mogła sobie wyobrazić. Olała jednak sprawę i wróciła za bar, gdzie czekała kupa roboty. Była trochę wkurzona i stała klientela potrafiła wyczuć, że to moment, w którym lepiej nie podchodzić. A jak już podchodzić to tak, by powiedzieć to, co chciała teraz usłyszeć. Za kontuarem napięcie wciąż utrzymywało się na poziomie wysokim. Raz nawet kufel wypadł jej z ręki i się roztrzaskał, ale magia szybko przywróciła mu pierwotną formę. Oczywistą kwestią wydawał się fakt, że tamta banda nie miała pojęcia, jak trudno było załatwić w tych stronach eksperta od pianina – takiego prawdziwego, bo wiadomo, że jak tylko rzuciła hasło po mieście, to zgłosiły się dwa tuziny fantastycznych znawców. Przez to wszystko w przyszłym tygodniu rum podrożeje, a barmanki zaczną jeszcze chętniej macać po tylnych kieszeniach rozkojarzonych tanimi, damskimi perfumami piratów. – Co jest? – zareagowała na jakiś kolejny podszept cwaniaka i sprawnie obróciła się na pięcie. Uniosła wyżej brew, gdy tylko zarejestrowała, kto się tam czaił. – Wpadłeś na dwurożca czy zacząłeś dorabiać po nocy w klubie bokserskim? – zapytała, podchodząc bliżej i łapiąc w dwa palce jego brodę. Ostrożnie, ale wciąż. Wnikliwie zapoznała się ze stanem poplamionej facjaty, a na koniec pogłaskała lekko ten biedny policzek i opuściła dłoń. – Do wesela się zagoi – oceniła, nijak się na tym nie znając. Wiedziała tylko tyle, że każda pokiereszowana twarz kiedyś tam wracała do swoich starych uroków, a jeśli facetowi zostawały blizny, to tylko na tym zyskiwał. – Ostrzegam, nie próbuj mnie dziś wkurwiać, bo jestem na granicy – zagrzmiała, robiąc ten rodzicielski gest z palcem wskazującym. Jego mierny stan wskazywał, że przychodził, bo miał interes. Znała się na tym, tutaj każdy miał jakiś interes, tutaj mało kto przychodził czysto dla towarzystwa. Szczególnie taki agencik jak on.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Fintan Farley
Czarodzieje
do you have enough love in your heart to go and get your hands dirty?
Wiek
25
Zawód
przedsiębiorca (diler i złodziej)
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
żebracza
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
8
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
15
Brak karty postaci
08-25-2025, 19:48
Z zasady nie należało się naprzykrzać Philippie, lecz w niektóre dni było to zwłaszcza niewskazane. Najwyraźniej właśnie dziś Fintan wpadł na taki przypadek.
Z bezpiecznej odległości obserwował groźby rzucane pod adresem niezwykle skorych do umuzykalnienia dzisiejszego zgromadzenia klientów, na sposoby niezbyt podobające się ich dzisiejszej gospodyni. Musiał bardzo się pilnować, żeby nie parsknąć śmiechem na radosne próby podzielenia się napitkiem ze starym i zmęczonym życiem instrumentem, prędko ukrócone przez pannę Moss. W końcu to nie było jego pierwsze rodeo i doskonale wiedział, że pozostając tak blisko pola rażenia ściery należało mieć się na baczności.
Dlatego zdobył się na najbardziej czarujący uśmiech, jaki był w stanie przywołać na swoją obitą facjatę.
— Wierz lub nie, ale dałem się pobić całkiem bezinteresownie — odparł, pozwalając Philippie obejrzeć dzieło tamtego ohydnego typa, z którym pobił się w Eustachym. Uśmiechnął się trochę inaczej, zupełnie prawdziwie i nieco smutno, gdy pogładziła go po policzku. — Nie wiem czyjego wesela, ale na pewno masz rację — odpowiedział, opierając się o ścianę. Zaraz uniósł ręce w obronnym geście, gdy zaczęła machać na niego palcem.
— Ja? Gdzie bym śmiał, nigdy — skreślił szybki krzyżyk nad sercem. Przysięgam! Co złego, to nie ja! — Właściwie to bardzo chętnie ci pomogę, jeżeli tracisz cierpliwość do tej dzikiej hołoty bez manier. Cokolwiek zechcesz, jestem na twoje usługi — skłonił się lekko, zaraz jednak sycząc z bólu, bo odezwały się jego jeszcze całkiem obite żebra. Wiedział jednak, że nie należy dziś za bardzo pajacować, wiec prędko odchrząknął i zaczął mówić już trochę bardziej rzeczowym tonem. Wciąż nie biznesowym, ale o wiele bardziej poważnym.
— Dałem się pobić w czyjejś obronie i przez to wylądowałem na komisariacie, sprawa okazała się bardziej skomplikowana — zwłaszcza taka jedna nie za wysoka i bardzo uparta ruda komplikacja go martwiła — i potrzebuję zniknąć na parę dni, no, maks tydzień, żeby sprawy trochę przycichły — wyznał, patrząc na Moss jak na ostatnią deskę ratunku. — Najpóźniej jak będą zaprzysiegać Leacha zawinę manatki, a do tego czasu za jakiś kącik do przekimania jestem do twojej dyspozycji. Idę o zakład, że mogę ci się tu przydać do niejednego.
Jeżeli brzmiało to trochę dwuznacznie, to całkowitym przypadkiem.
Najprawdopodobniej właśnie wkopywał się w jakiś nowy dołek, o którego istnieniu jeszcze nie miał pojęcia, ale naprawdę potrzebował przez parę dni nie martwić się tym, gdzie będzie spał i co będzie jadł. No, na to drugie wyskrobałby jeszcze jakieś parę groszy z dna kieszeni, po tym jak został pozbawiony połowy swojej marży za poprzedni wieczór, ale jeżeli i on, i Philippa mogli zyskać na tym układzie... cóż, dobrem należało się dzielić, prawda?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-30-2025, 17:13
Jego odpowiedź wcale jej nie usatysfakcjonowała. Przynajmniej na początku. Wierzyła, że nie ma czegoś takiego jak bezinteresownie podłożenie swojej twarzy pod czyjąś pięść. Toteż naturalnie tuzin mniej lub bardziej abstrakcyjnych możliwości przetoczyło się przez jej myśli. Cierpliwie jednak czekała, aż Fintan grzecznie przedłoży jej sedno sprawy. I nawet zacmokała z zadowoleniem, kiedy obiecał nie testować dzisiaj granic jej cierpliwości. Choć sam fakt, że przyłaził już w takim stanie, wnosił pewne ryzyko w tym względzie.
– No mówże, chłopie – pogoniła go ciekawa plotek i historii tak pokiereszowanej facjaty. Mozolne wstępy jej nie interesowały, chciała faktów, tajemnic i nazwisk, aby wiedzieć, komu potem do kufla dolać skwaśniałego mleka lub kogo zdzielić potem ostro szmatą po zadatku. Rozumiała okazjonalną potrzebę przyjaznej bójki i trzasku na policzku w imię opamiętania, ale lepiej im się wszystkim żyło, gdy kończyło się tylko na tym, a ostatecznie wszyscy wracali do zgody i lokalnej miłości. – Mhmm, zapamiętam sobie te twoje usługi. Ale na razie to ty mi się do niczego nie przydasz, skarbie – podsumowała, łowiąc z tej sylwetki krzywiące się boleśnie miny. Pogruchotane członki upominały go, choć zapewne wciąż nie aż tak skutecznie, jak potrafiłaby to zrobić ona. Faceci lubili zgrywać bohaterów, ale wiedziała też, że w byle chorobie i niedyspozycji jęczeli znacznie gorzej niż baby przy porodzie. Ten tutaj, o dziwo, pchał się do roboty, choć stan miał raczej niedostateczny.
- W obronie? – podchwyciła i zawiesiła podejrzane oko na jego marnej twarzy. – A co to za panienka była, że tak wytrwale broniłeś? Ładna? – zapytała natychmiast, wcale się nie kryjąc z ciekawością. Bo tu przecież musiało rozchodzić się o dziewczęcą buzię. – Musiało być grubo, skoro cię wsadzili do paki – dywagowała sobie głośno. Pomyślała jednak, że skoro stał tu przed nią, to winy jego wielkiej w tym być nie mogło i naprawdę bronił. Czuła, że mówi względnie szczerze, choć wiedziała, że z cwaniaczkami nigdy nic nie było do końca pewne. Wolała przyglądać się temu wszystkiemu z rezerwą. Nie pasowało jej jednak to, że teraz szczerzył się do niej, zamiast pławić w ramionach cudem uratowanej z opresji pannicy.
Później rzeczywisty powód odwiedzin stał się zupełnie jasny. Ani trochę nie czuła się zaskoczona. Był jak bezpański pies, wiecznie bez swojego miejsca, codziennie na innym kawałku brytyjskiej mapy. Częściowo pokrewny stan. Ona też tak naprawdę była niczyja, choć uparcie nazywała te strony swoim domem. – Możesz zostać u mnie na kilka dni – zgodziła się bez większego wahania. Lepiej u niej na kanapie niż w rynsztoku z dodatkowo obijaną co noc mordą. – Tylko pod warunkiem – dodała prędko i uniosła palec wskazujący w wyrazistym geście. Bo przecież nic za darmo. – Chcę znać całą historię, bez kręcenia. Jak mam ci pomagać, to nie możesz mi tu bujać, jasne? Jestem pewna, że… do jakiejś tam roboty się nadasz. – Ostatnie zdanie pozwoliła sobie celowo stosownie przerwać w połowie. Na usta wstąpił dość niecny uśmiech. Jak już wcześniej zauważyła, nie prezentował się jak ktoś, kto wiarygodnie może wziąć się za wymagające zadanie siłowe. Prawie słyszała, jak łamały mu się kości przy oddechu. – Przysługę odbiorę sobie w stosownym momencie i stosownej formie… - zakomunikowała, oglądając go sobie tak od czoła po buciory. Nie było sensu szukać mu teraz jakiegoś zadania. – Głodny? – spytała krótko i mocno, ale wcale nie zamierzała respektować negatywnej odpowiedzi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Fintan Farley
Czarodzieje
do you have enough love in your heart to go and get your hands dirty?
Wiek
25
Zawód
przedsiębiorca (diler i złodziej)
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
żebracza
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
8
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
15
Brak karty postaci
10-10-2025, 23:18
Brak waluty był brakiem dość dotkliwym. Za pieniądze dało się bowiem kupić wiele, tym samym ściągając z głowy, barków, a czasem i sumienia, choć część ciężaru codziennego życia. Kieszenie Fintana świeciły pustką, był to fakt niezaprzeczalny. Na jego szczęście, w innym wymiarze mógł być uznawany za kogoś całkiem dobrze usytuowanego.
Tak, chodziło o walutę informacji.
Szwendał się to tu to tam, w miejscach mniej i bardziej szemranych. Słyszał to i owo, a gdy jeszcze przemykał w cieniach w swojej drugiej postaci, o której istnieniu nikt nie mógł wiedzieć, był w stanie złowić naprawdę smakowite ciekawostki i brudne sekreciki. Jak na razie na plotkowaniu i barterowych układach zajechał całkiem daleko. A z Philippą... cóż. Wiedział, że zawsze docenia naprawdę soczyste nowin, a przynajmniej dobre historie. Cóż, on jej dostarcza rozrywki, a ona rewanżuje mu się przysługą taką lub inną. Poza tym, lubił ją. Przypominała mu o dawnych, lepszych czasach i wnosiła trochę tego przyjemnego uczucia nostalgii do wszystkich jego dziewięciu żywotów naraz.
Nawet, gdy mówiła mu tak przykre rzeczy.
— Wypraszam sobie, jestem całkiem przydatny i użyteczny — obruszył się lekko, przemieszczając się na drugą stronę baru i usadawiając na swoim ulubionym miejscu.
Bardzo dobrze zresztą się złożyło, że usiadł, bo jego jedyne wspomnienie tej dziewczyny, którą obronił, wciąż przyprawiało go o miękkość w kolanach — i to nie tego dobrego rodzaju.
— W innych okolicznościach bym powiedział, że ładna. Tamten zdążył ją już trochę pokiereszować — mruknął, markotniejąc. Wiedział doskonale, że teraz Moss już na pewno nie da mu spokoju i będzie musiał zaspokoić jej ciekawość, ale... tak! Oto była propozycja, na którą czekał. Złożył razem dłonie i schylił się nad kontuarem, wielbiąc swoją wybawicielkę.
— Dobrodziejko ty moja, wszystko ci jak na spowiedzi wyśpiewam — zarzekł się jak wtedy, gdy w bidulu brali go na spytki przed niedzielną mszą. Wtedy zawsze był najgrzeczniejszy. No, albo zaraz przed posiłkiem. A jak o tym mowa...
— Pytasz mewę czy sra w porcie, Phils. Ja zawsze jestem głodny — zaśmiał się, poprawiając na stołku. — Od czego by zacząć... chyba od początku — stwierdził, opierając się łokciami o bar i wodząc spojrzeniem za Moss. Starał się nie mówić zbyt głośno, by przypadkiem jakaś szumowina nie usłyszała o słowo za dużo. — Byłem wczoraj wieczorem u Eustachego robić biznes — zaczął, a choć próbował wysilić się na gawędziarski ton, to z następnym zdaniem już w ogóle nie był w stanie go z siebie wykrzesać. Sprawa była zbyt poważna i odbijało się to zarówno w głosie, jak i w aparycji Farleya. — Zza ściany dochodziły najpierw takie dość, hm, ciekawe odgłosy. Wiesz, typowo, parka co się dobrze bawi w swoim wynajętym na godziny pokoiku — skwitował z gorzkim uśmiechem. — Ale jakoś nie do końca to brzmiało jednak, to się im tam wbiłem. A tam... on... jeszcze chwila dłużej i by ją skatował. A ona popatrzyła się na mnie z takim... z takim zrozumieniem w oczach jak ktoś wie, że to być może jego ostanie chwile, i nagle pojawia się szansa, że to jeszcze nie czas, że jeszcze pożyje — wzrok wbił w sękaty blat przed sobą i zaczął wodzić paznokciem po ciemnych liniach widocznych pod lakierem. — To się na typa rzuciłem. A paskudny był, że aż mi się niedobrze robi — skrzywił się, ale nie teatralnie. Prawdziwa odraza malowała jego twarz i opowieść szpetnymi barwami. — Ktoś wezwał mundurowych, ci oczywiście jak mnie zatrzymywali to dołożyli parę siniaków od siebie. Na szczęście nie znaleźli na mnie żadnego towaru. Na nieszczęście zawinął się z nim mój ostatni klient, wiec będę pewnie w najbliższych tygodniach jeszcze bardziej pod kreską niż zwykle. Potem wzięli mnie na spytki... — zawiesił się, bo nagle przed oczami stanęła mu twarz Willow, w tymi zaciśniętymi w wąską linię ustami i oczami, które czasem mówiły mu więcej, niż Weasley chciałaby przyznać na głos. — Zatrzymali do rana, bo czekali aż się tamta panna obudzi w Mungu i potwierdzi moją wersję zdarzeń. Także może i spałem dziś tylko jakieś cztery godziny, ale załapałem się na rozgotowaną, dołkową owsiankę, opatrzenie przez medyka i dostęp do bieżącej wody i kibla, do tego za darmo, więc nie będę narzekał — wzruszył ramionami i uśmiechnął się blado do Philippy. — Potem poszedłem ogarnąć to i owo i o, wylądowałem znów u twego progu.
Chciałby móc jej zaoferować trochę bardziej miłą historię, ale ta chyba była dostatecznie dramatyczna, by Moss była usatysfakcjonowana.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
10-27-2025, 13:31
A ona założyła dłonie na ramionach gotowa zaraz wszystkiego wysłuchać i ocenić, jak naprawdę miały się te sprawy. Bo duzi i mali chłopcy lubili koloryzować swoje parszywe historyjki, by z większą łatwością zmiękczyć kobiecą naturę. Ten tutaj szalonych zamiarów wobec niej to nie miał, ale – jak każdy – z jakimś interesem przecież przychodził. Nie urodziła się wczoraj, by wierzyć w niewinność i niezobowiązujące pogawędki. Dni i noce opierały się na nieustannej wymianie usług. Tak funkcjonował port w Cardiff i tak funkcjonowały wszystkie regiony tego świata. Skłamałaby, zakładając maskę zobojętniałej i niezachęconej. Pewne sprawy, jak tylko na niego spojrzała, przecież wydawały się wręcz nazbyt oczywiste, ale wolała przysiąść i posłuchać dobrze pełnej opowieści. Potem będą mogli zastanowić się wspólnie, jak rozwałkowaną rzeczywistość poskładać do kupy, jak pozbyć się całego gówna, które się właśnie napatoczyło i zakradło do jego życiorysu – nie pierwszy i wcale nie ostatni raz. Tak to już z nimi tutaj bywało.
— Ładna, ładna, kochany. Buzia się prędko zagoi i znów będzie cię dziewczę czarowało. Dzięki tobie to możliwe, skoro tak ochoczo zadziałałeś w sprawie — postanowiła go nieco podbudować, prędko analizując to, co widziała i zdołała już usłyszeć. Chciała ciągu dalszego, chciała samodzielnie ocenić historię, los, który tak mu dał popalić. — No ja myślę, cwaniaczku! — zawołała, mrużąc lekko oczy. Założyła też dłonie na ramionach, prężąc się w jakże oczekującej postawie. Miał teraz wszystkie jej spojrzenia. Trwał zalepiony w sieci i nie mógł się wywinąć przed szczegółową gadką. Znała już z tysiąc możliwych scenariuszy i sposobów na mniej lub bardziej spektakularne obicie pyska, ale tutejsi panowie zawsze czymś potrafili ją zaskoczyć. Jak miało być tym razem? — Zaraz zjesz coś porządnego — zakomunikowała stanowczo, bo przecież nie mogła pozwolić, by łaził nie dość, że posiniaczony, to jeszcze ze skręconym z głodu żołądkiem. Nie ma mowy! Za kuchennymi drzwiami Beatrice mieszała w cudownie pachnącym kotle, solidna porcja gulaszu dobrze mu zrobi. Jak miał wyzdrowieć, to musiał jeść. Dlatego też zniknęła mu zaraz z oczu, by powrócić ze smaczną porcja gęstej brei. Parująca miska z wysokim poziomem skuteczności łaskotała nosy. — Ma być wylizane do czysta — dodała, unosząc ostrzegawczo palec wskazujący. Powiedziała to, choć nie miała najmniejszej wątpliwości, że Fintan szybko pozbędzie się zawartości talerza. Lubiła, gdy jej chłopcy jedli ze smakiem. Najedzony chłop to szczęśliwy chłop.
Opowieść o bohaterskich czynach bliska była jej przypuszczeniom. Ujrzała obrazy i sytuacje, które już dobrze znała. Tutejsze sprawy nie miały się wcale tak kolorowo jak wstęgi na żaglach w dniu marynarskiego święta. Przemoc, gwałt i brutalne egzekwowanie posłuszeństwa przez rozwydrzone, zapijaczone chłopiska nie mogły jej już zaskoczyć, choć niezmiennie budziły odrazę. On stanął w obronie słabszej, naraził się dla kogoś, choć wcale nie musiał. Jeśli wcześniej klepał biedę, to w tamtym momencie jego bieda stała się jeszcze większa. Nieszczęście symbolicznie wybito mu pięścią na mordzie. Przyjął na siebie cios, który mógł zniszczyć dziewczęce istnienie. Philippa westchnęła głęboko przyjmując te nowiny ze zrozumieniem, lecz bez jakiegoś entuzjazmu. — Dobrze zrobiłeś. Każdy tu głośno wyśpiewuje pieśń na swoją cześć, ale jak przyjdzie co do czego, to chowa się pod stołem przy byle burdzie. Dwa ciosy więcej i pewnie byłoby po dziewczynie, nie? Kolejna ofiara samczych zapędów — skomentowała ponuro, gniotąc w sobie potrzebę zbluzgania typa. A Fintan? Philippa wiedziała, że w jego sytuacji ryzykowanie z glinami było jak zawiązywanie sobie samodzielnie pętli na szyi. Gdy oswajała się z historią jego niedoli, myślała o tym, ile razy ona, gdy mieszkała na ulicy, miała ochotę zrobić coś głupiego, byleby tylko wsadzili ją do celi i nakarmili. Byle czym. Znała niedolę tej złodziejskiej egzystencji, znała uroki sierocego włóczenia się po mieście bez celu i bez nadziei. Nikomu tego nie życzyła.
— Zatrzymasz się u mnie, ile trzeba. Nie będziesz spał pod mostem — zdecydowania ponownie i raz jeszcze przyjrzała się poprzestawianej brutalnie facjacie. — Oczyścili cię z zarzutów? Co to był w ogóle za typ? Niektórzy bywają mściwi, puści za tobą plotę i za dwa dni dojadą cię w zaułku, Fintan. Musisz być czujny. Może przeczekasz te parę dni, co? Przyłazisz tutaj, a sam wiesz, że ściany mają uszy. Nie mam złudzeń, zechcą zrobić z tobą porządek. — Nie miała wątpliwości, że sprawa mogła wcale się jeszcze nie zakończyć i mógł go czekać zaraz los znacznie gorszy od nocy w celi i paru fioletowych plam na twarzy. Nie chciała za dwa dni płakać na jego pogrzebie. Wieści o incydencie prędko rozniosą się po ulicach i złapią go. Złapią i dokończą. — Naleję ci kompotu — zdecydowała nagle, łapiąc mocno dzban z bladoczerwonym napojem. Idealnie do obiadku. Idealnie, by zmyć porcję drażniącej goryczy. Choć w tych okolicznościach mało co mogło poprawić mu nastrój. Jej schowana pod spodniczką różdżka już zaczynała grzać się do boju na myśl o tym, że mogłaby wbić w czyjś zad porządny urok, gdyby tylko ktoś się do niego przywalił. O tak, ta historia się jeszcze nie skończyła. Miała nadzieję, że on był tego świadomy, zanim mu to wyłożyła.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:27 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.