• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Derbyshire, Burke Manor > Sypialnia Xaviera i Vivienne
Sypialnia Xaviera i Vivienne
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-06-2025, 10:52

Sypialnia Xaviera i Vivienne
Pomieszczenie to, niegdyś ciemne i mało przyjemne, zostało zmienione na przestrzeni ostatniego czasu. Podłoga wyłożona jest miękkimi dywanami aby bez przeszkód poruszać się po pokoju nawet na boso. Po lewej od wejścia, pod ścianą stoi duże łóżko z kolumnami, zasłane elegancką pościelą z masą poduszek dla wygody. Po obu stronach łóżka stoją eleganckie szafki nocne w stylu gotyckim. Pod dużymi oknami z bordowymi, ciężkimi zasłonami, które za dnia są rozsunięte by wpadało do środka dzienne światło, stoi toaletka z lustrem należąca do Vivienne. Na lewo od wejścia, po ścianą stoi duża komoda, zastawiona różnymi rzeczami, w zależności od nastroju gospodarzy. Czasami są to książki, czasami wazony z kwiatami. W sypialni również znajduje się kominek, przy którym stoi wygodna kanapa, na której można wyciągnąć nogi po długim dniu i odpocząć na przykład z książką w ręku.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-14-2025, 16:18
Zaskoczył ją, jej ciche piśnięcie o tym świadczyło. Uśmiechnął się w jej wargi na to wszystko. Starał się powstrzymywać, ale z każdą sekundą było mu coraz trudniej. Chciał by ta chwila trwała wiecznie, ale jednocześnie chciał przyśpieszyć. Na razie na szczęście nad sobą panował, pozwalając jej działać. Wcześniej o tym nie myślał, ale teraz przyszło mu na myśl, że dobrze, że tak właśnie się to potoczyło. Cieszył się, że udało mu się ją czegoś nauczyć, a ona chciała uczyć się dalej. Każdej nocy w Egipcie pokazywał jej zarówno jak ona może sprawić przyjemność jemu oraz jak on jej, jednocześnie pozwalając jej odkrywać co jej się podoba, a co nie koniecznie. Nigdy nie posunął się dalej niż mu na to pozwoliła i zawsze zrobił to o co go prosiła. Teraz pokazywała już co umie, a on czuł coś na wzór dumy, bo wszystko co robiła sprawiało mu dużo przyjemności co mogła zarówno poczuć jak i usłyszeć.
Gdy jej spódnica podwinęła się do góry mógł być jeszcze bliżej niej. Guziki jej koszuli poddawały się jego palcom bez najmniejszego oporu i już po chwili powoli siedziała przed nim w rozpiętej koszuli, a on mógł podziwiać jej atuty. Po chwili jednak wyczuł jej zawahanie kiedy zatrzymała dłonie w momencie kiedy jego pasek został już rozpięty. Ich usta praktycznie się stykały kiedy zadała cichutko pytanie.
- Nikt. - odpowiedział również szeptem spod kolejnego pocałunku.
Przesunął dłońmi po jej talii, po czym zjechał na jej nogi. Sunął nimi po jej udach, wsuwając je pod materiał spódnicy i halki. Lubił dotykać jej w ten sposób, słyszeć jej cichych pomruków i westchnień przyjemności. Tak samo jak lubił kiedy ona dotykała go swoimi delikatnymi dłońmi. Nawet te nieśmiałe, niepewne ruchy nadawały sytuacji więcej pikanterii, zwłaszcza teraz kiedy znaleźli się w takim, a nie innym położeniu.
Na wspomnienie o świecach i w momencie kiedy ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi rozejrzał się lekko po sypialni. Faktycznie, wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale w pomieszczeniu było jasno. Wszystkie poprzednie razy kiedy się do siebie zbliżali panowała ciemność, a jedynym światłem był księżyc za oknem. Jemu to tak naprawdę było wszystko jedno, ale wiedział, że dla kogoś kto wcześniej nie był w takiej sytuacji zdecydowanie bardziej komfortowa była ciemność i doskonale to rozumiał. W tym momencie jednak było jasno i musiał przyznać, że zaskoczyła go tym, że chciała zachować choćby jedną święcę, zdecydowanie nabierała doświadczenia.
- Oczywiście. - odparł cicho, uśmiechając się delikatnie.
Jedynym problemem w tym momencie był fakt, że jego różdżka została na szafce nocnej przy łóżku. Naturalnie można było temu zaradzić i miał to zrobić od razu, zwłaszcza kiedy poczuł, że żona uporała się z guzikiem przy jego spodniach. Przesunął dłonie na jej uda, po czym wsunął je pod nią i uniósł ją do góry, jednocześnie w ten sposób zmuszając ją by oplotła go nogami w pasie. Kiedy upewnił się, że trzyma ją mocno i w żadnym wypadku nie spadnie powoli przeszedł przez sypialnie, po czym delikatnie ułożył ją na łóżku. Przez moment patrzył na nią z delikatnym uśmiechem, górując nad nią, by po chwili nachylić się do niej i pocałować delikatnie, jednocześnie sięgając jedną ręką po różdżkę. Machną nią gasząc większość świec w pokoju, zostawiając zaledwie dwie, które paliły się w okolicy łóżka. W sypialni zapanował półmrok, ale było wystarczająco światła z kominka i pozostawionych świec by mogli siebie widzieć.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
08-14-2025, 20:19
Zamruczałam, gdy wodził palcami po moich udach. Siedziałam na stoliku naprzeciw niego, w rozkroku, z rozpiętą koszulą, czując na skórze chłód powietrza i ciepło jego spojrzenia. Jeszcze kilka tygodni temu, gdyby ktoś opisał mi taki wieczór z moim mężem, pewnie roześmiałabym się z niedowierzaniem. Nie sądziłam, że potrafiłabym zdobyć się na taką odwagę, pozwolić mu widzieć mnie w takiej pozie, tak odsłoniętą, tak gotową… i pragnącą więcej. Wówczas powiedziałabym, że to niemożliwe. Dziś jednak podwinięta spódnica i piersi na widoku nie stanowiły problemu. Nie przy nim. Oczywiście, że nadal wstydziłam się Xaviera. Nie chciałabym, aby widział mnie biorącą kąpiel albo przebierającą się do spania. Ale teraz, gdy buzowały emocje silniejsze od czegokolwiek, mój wygląd był krępujący tylko na początku. Już nie.
Delikatnie kiwnęłam głową. Skoro mówił, że nikt nas nie usłyszy, to na pewno miał rację. Nie miałam zamiaru się więcej nad tym zastanawiać, kwestionować. Ufałam mu. Dotyk jego dłoni był przyjemny, ponownie wydobył się z moich ust pomruk. Tym razem bardziej pewny, głośniejszy. Nieświadomie przesunęłam się bliżej, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi i czekając na odpowiedź, a czas zdawał się dłużyć bez końca. Ileż można było zastanawiać się nad decyzją? Przytaknął, ale nie zrobiło się w pomieszczeniu ciemniej. Dlaczego? Nim zdążyłam zareagować, poczułam, że przesunął dłonie pode mnie i uniósł mnie bez większego problemu. Na tyle, na ile pozwalała mi podwinięta spódnica, ścisnęłam uda wokół jego bioder, a rękoma mocno uwiesiłam się na jego szyi. Bez większego problemu przenieśliśmy się na łóżko, puściłam go, gdy poczułam materiał pościeli pod sobą. Patrzyłam jak stoi nade mną. I chociaż byłam jeszcze w ubraniach, to gdy tak na mnie spoglądał, poczułam się całkowicie naga. Przymknęłam oczy, nie bardzo wiedząc gdzie podziać swój wzrok i uchyliłam je dopiero, gdy mnie pocałował. W pomieszczeniu zrobił się półmrok. Światło, które do nas docierało, pochodziło z kominka i dwóch świec, które stały najbliżej łóżka. Mogłam widzieć wszystko, nie tylko zarys jego twarzy czy ciała.
Nie czekając na nic, nie chcąc, aby wraz ze zgaszeniem świec opadła też temperatura w sypialni, zarzuciłam ręce na szyję Xaviera i przyciągnęłam go do siebie mocniej. Przez chwilę całowałam go, trochę nie chcąc się od jego ust oderwać. Moje dłonie powędrowały w dół, ku rozpiętym spodniom. Ku mojemu zdziwieniu wciąż trzymały się na miejscu, mimo poluzowanego paska i rozpiętych guzików. Może to i lepiej, bo gdyby się potknął, mogłoby skończyć się upadkiem. Wsunęłam palce pomiędzy materiał a jego skórę i wyciągnęłam ręce najmocniej jak mogłam, aby poruszyć to, co mu na ciele jeszcze zostało. Zsunąć delikatnie. Jednak nie mogłam, ledwie ruszyłam spodnie i znajdującą się pod spodniami bieliznę. Brakowało mi doświadczenia, nie miałam pojęcia jak się do tego zabrać. Zmarszczyłam brwi i w przerwie między pocałunkami zerknęłam w dół, licząc, że patrząc, będzie mi łatwiej. Rzeczywiście było nieco prościej, udało mi się przesunąć je trochę niżej, ale wciąż nie byłam w pełni zadowolona. Spojrzałam na męża z ustami wygiętymi w podkówkę — nie chciałam, by mi pomagał. Chciałam sama. Musiałam tylko wymyślić sposób.
Przesunęłam się spod niego, moja twarz znalazła się na wysokości jego klatki piersiowej, a dłonie niemal automatycznie zsunęły się niżej. Gdy spodnie znalazły się już przy biodrach, podniosłam się, a w moich oczach pojawił się błysk triumfu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#13
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-27-2025, 16:04
Jej pocałunki były zdecydowane, a on odpowiadał na każdy z nich z zaangażowaniem i namiętnością. Pochylił się na nią, opierając obie ręce o materiał pościeli po obu stronach jej głowy, a po chwili nawet oparł się na łokciach by być jeszcze bliżej niej. Mogła poczuć jego ciężar na sobie, ale nadal jednak nie przygniatał jej swoim ciałem. Czuł jak jej dłonie na nowo wędrują w kierunku jego spodni, na co uśmiechnął się między kolejnymi pocałunkami. Przyjemny dreszcz przeszedł jego ciało kiedy zahaczyła palcami o jego skórę w okolicach krawędzi spodni. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w tym momencie to nie jest specjalnie łatwe zadanie. Był od niej wyższy więc kiedy ich twarze teraz były na tym samym poziomie jego biodra były dość nisko, trochę poza zasięgiem dłoni żony. Próbował się lekko przesunąć w górę, by ułatwić jej zadanie, ale nie pomagać jej w pełni. To była jej chwila, a on widział jak bardzo zależy jej na tym by wszystko zrobić samej.
Widząc jej wygięte usta w podkówkę kiedy na moment przerwał pocałunek, uśmiechnął się łagodnie, a po chwili dał jej działać. Gdy Vivienne zsunęła się niżej, a jej włosy połaskotały go lekko w klatkę piersiową zadrżał z podniecenia i westchnął. Moment później jego spodnie zjechały zdecydowanie niżej, na wręcz idealną wysokość, uniósł lekko biodra by mogła je z niego zsunąć całkiem. Po chwili sam złapał ją lekko za ramiona i uniósł do góry by znów ich twarze były na tym samym poziomie. Widząc triumf w jej uśmiechu sam uśmiechnął się do niej patrząc jej przez chwilę w oczy, po czym na nowo się do niej nachylić. Tym razem jednak usta nie dotarły do jej warg. Zaczął składać delikatne pocałunki, niemal jedynie muśnięcia na jej szyi, w tym samym momencie zsuwając koszulę całkowicie z jej ramion by po chwili wsunąć dłonie pod jej plecy i zręcznie rozpinając jej stanik. Przesunął dłońmi po jej skórze na plecach do przodu na jej brzuch i do góry. Pocałunkami przechodząc na jej obojczyk i przestrzeń między piersiami, które po chwili uwolnił z materiału stanika.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#14
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
08-27-2025, 16:35
Czułam, jak zadrżał, jak z jego gardła wydobyło się westchnienie. Podobało mu się to, co robiłam i, musiałam przyznać, że mi również się to niezwykle podobało. Mogłam na niego patrzeć, podziwiać jego mięśnie, widzieć jego wyraz twarzy, na którym malowała się ekscytacja i ten błysk pożądania w oku. Pragnął mnie, czułam to. Ale pozwolił, abym ja, powolutku i po swojemu, doprowadziła nas do odpowiedniego stanu. Tylko że i ja zaczęłam pragnąć jego. Chciałam go poczuć w pełni, bo już wiedziałam, że finalnie przychodzi niezwykła przyjemność, którą pragnęłam dzisiaj osiągnąć. Przyjemność dla mnie, ale przede wszystkim dla mojego męża.
Gdy mnie się udało uporać z jego spodniami, a nasze twarze znowu znalazły się na jednej wysokości, myślałam, że znowu zostanę obdarzona pocałunkiem w usta. Oh, jak się zdziwiłam, gdy nagle jego wargi zsunęły się do mojej szyi. Mój mąż przez chwilę przejął inicjatywę, czułam błądzącą dłoń na moich plecach. Zapięcie biustonosza szybko puściło, uwalniając moje piersi. Jego pocałunki na skórze pomiędzy nimi sprawiły, że zadrżałam. Nie chciałam już czekać, ileż można.
To, co nas dzieliło od sedna, to była jedynie niewielka przeszkoda w postaci materiału bielizny. Mój mąż był niżej, dłońmi gładził po mojej skórze i miał większy zakres ruchu. Postanowiłam go wykorzystać. Wzięłam głębszy wdech, zbierając w sobie wszystkie swoje siły by mimo wstydu, który oczywiście mnie ogarniał, pokierować nim tak, jak sama chciałam. Jego dotyk był przyjemny, pocałunki jeszcze przyjemniejsze, ale nie mogło się to równać z przyjemnością, jaką odczuwałam, czując jego ciepło rozlewające się po moim ciele. Chwyciłam jego dłoń, najpierw jedną, a potem drugą. Zaciskając usta, przez które przebijał uśmiech, a w oczach odbijał się blask świecy, pokierowałam jego rękoma w stronę materiału mojej spódnicy. Sama wsunęłam jego palce pomiędzy materiał spódnicy, halki, a nawet bielizny i pchnęłam jego dłonie w dół, dając delikatny, a jednocześnie niezwykle czytelny sygnał. Drżałam na samą myśl o tym, co będzie dalej. Czułam napięcie, ekscytację, dziwny wstyd, a jednocześnie niezwykłe pożądanie. Jakiego, przez całą naszą podróż poślubną, nie czułam. Czy to kwestia tego, że Xavier pozwolił mi działać? Był cierpliwy, pozwalał mi odkrywać. A mi się to niezwykle spodobało. I ten jego wyraz twarzy, zadrżałam znowu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#15
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-27-2025, 17:10
Czuł jak cała drży, a to działało na niego niesamowicie. Doprowadziła go tym wszystkim do stanu, z którego nie było już odwrotu, do stanu, w którym pragnął jej jak jeszcze nigdy wcześniej. Jego oddech przyspieszył kiedy starał się opanować, ale już ledwo nad sobą panował. Chciał już być bliżej, najbliżej jak się da. Oczyma wyobraźni już widział co nastąpi za moment i nie mógł się doczekać. Zadrżał na samą myśl. To było coś innego niż w Egipcie, to było coś nowego. Nie byli jeszcze w takiej sytuacji i wiedział już teraz, że z całą pewnością będzie chciał aby takie sytuacje powtórzyły się jeszcze niejednokrotnie.
Składał pocałunki na jej ciele, a kiedy stanik wylądował gdzieś na ziemi na moment przeniósł się z ustami na jej piersi. Pieścił je przez moment, kiedy Vivi złapała jego dłonie. W pierwszej chwili oderwał twarz od jej piersi aby spojrzeć na nią, ale kiedy zobaczył błysk w jej oku, sam uśmiechnął się pod nosem. W tym momencie wystarczyło, że na siebie patrzyli, słowa nie były potrzebne, oboje doskonale wiedzieli czego chcą.
Dał jej pokierować swoimi dłońmi, ale nie wrócił do pocałunków, teraz patrzył jej cały czas w oczy. Gdy jego palce wsunęły się między materiał jej spódnicy, bielizny i skóry, naparł dłońmi na ubranie. Poczuł opór przez suwak na tyle spódnicy. Nie miał na to jednak czasu i nie chciał już czekać. Naparł na materiał z dużą siłą i po chwili oboje mogli usłyszeć dźwięk pękającego materiału. To nie zamek puścił, to spódnica rozerwała się w jednym miejscu, jednocześnie całkowicie kapitulując pod naciskiem dłoni mężczyzny. Już się nie patyczkował, praktycznie zerwał z żony resztę ubrania.
Teraz już mogli być tak blisko jak tylko chcieli. Nie chciał już czekać. Dlatego też moment później na nowo wpił się w jej usta, nadal namiętnie, ale tym razem z większym zaangażowaniem i może nawet pewną dozą natarczywości. Doprowadziła go do takiego stanu, że w tym momencie nie chciał się już powstrzymywać, dlatego po chwili już przesunął obie dłonie na jej uda i rozsunął je, by moment później byli już najbliżej jak się tylko da.

ztx2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#16
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-21-2025, 10:20
| 18 kwietnia 1962

Leżałam na łóżku wpatrzona w okna. Na zewnątrz zdążyło się już zrobić ciemno, żadne odgłosy wcześniejszej uroczystości do mnie już nie docierały. Z sypialni zostały zabrane wszystkie kwiaty, ich zapach był dla mnie duszący i nieprzyjemny. Mdliło mnie na samą myśl. W kącie stały różnej wielkości paczuszki, ładnie zapakowane i ozdobione torebeczki, ale absolutnie nie miałam ochoty się tym teraz zajmować. To miał być tak cudowny dzień, na który tyle czekałam. Zapowiadało się tak dobrze, a skończyło… dramatem. Myślałam o wszystkim, byle tylko nie o tym. Myślałam o tym, że będę musiała podejść do Pani Tytanii i przeprosić ją za tak nagłe wyjście. Z pewnością postawiłam ją w absolutnie niekomfortowej sytuacji, gdy tak nagle zniknęłam i zostawiłam ją z tymi wszystkimi gośćmi. Będę musiała napisać list do matki, nie chciałam się na razie pojawiać w domu, dopóki nie nauczę się żyć ze świadomością tego, co się ze mną dzieje. I napisać listy z podziękowaniami i przeprosinami do gości. Trochę tego będzie. Z jednej strony chciałam to zrobić od razu, ale z drugiej nie miałam sił, aby ruszyć najmniejszym palcem. Tylko leżałam wpatrzona w przestrzeń.
Przez chwilę udawałam, że śpię, kiedy Xavier był ze mną w sypialni. Kłębiło się we mnie tak okropne poczucie winy, a przed oczami miałam ciągle wyraz jego twarzy, ten żal, który pojawił się w jego oczach. Ostatnie co chciałam, to sprawić mu przykrość. A właśnie to zrobiłam. To sprawiało, że czułam jeszcze większy ciężar na swoich barkach. O ile mógł być jeszcze cięższy. W pewnym momencie otworzyłam oczy, miałam dość tej ciszy, musiałam z kimś porozmawiać. Szczerze. Z kimś, kto wiedział, co czuję. Co myślę, co mnie zna i wie.
Poprosiłam Xaviera, aby zawołał Primrose i by nas zostawił na chwile same. Nie ruszyłam się z miejsca, gdy zniknął z sypialni. Gdyby tu miała przyjść jego matka albo moja, to bym się przebrała i próbowała jakoś doprowadzić do porządku. Ale przed Primrose nie musiałam. Widziała mnie już przy niejednej sytuacji. Leżałam więc w wygniecionej sukience, w której byłam na przyjęciu, tylko obcasy leżały lekko niedbale obok łóżka. Moje misternie zaplecione warkocze były w nieładzie. A twarz miałam lekko opuchniętą od wcześniejszego płaczu.
Drzwi się nagle otworzyły. Starając się nie rozkleić, bo może Xavier wrócił powiedzieć mi, że Primrose jest zajęta, a nie chciałam, by widział, że znowu płaczę. Na szczęście to była moja przyjaciółka, siostra mojego męża. Wiedziałam, że stawiam ją w niekomfortowej sytuacji, ale nie miałam nikogo innego, kto mógłby mi teraz pomóc.
- Primrose - szepnęłam, gdy tylko drzwi się za nią zamknęły.
Zadrżała mi dolna warga, do oczu napłynęły łzy, które nagle ciurkiem zaczęły spływać po policzkach. Usta wygięły się w podkówkę, a ja zaczęłam drżeć. Było mi tak strasznie zimno.
- Przytul mnie - szepnęłam znowu, wiedziałam, że nie muszę mówić głośniej. Gdy Primrose znalazła się obok mnie, a ja wtuliłam się w jej ramiona, zaszlochałam. - Powinna była krwawić, zapomniałam, nie zauważyłam, od jakiegoś czasu mam ciągle mdłości. Xavier… Xavier mówił, że mogę… że mogę być… - lawina słów wyleciała z moich ust. - Przepraszam, myślałam, że mi przejdzie. Nie myślałam, że ja mogę… że tak szybko. Nie rozumiem. Dlaczego ja?
Skuliłam się najmocniej, jak mogłam, jakbym chciała się ukryć. Zniknąć. Uszczypnęłam się w ramię raz, drugi, trzeci. Na skórze pojawiło się zaczerwienienie, a ja się nie obudziłam.
- Nie mogę się obudzić z tego snu - mruknęłam, bardziej do siebie niż do Primrose.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#17
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-23-2025, 14:30
Wszystko działo się szybko, niespodziewanie. W jednej chwili Vivienne była uśmiechnięta i z radością przyjmowała życzenia, by zaraz wybiec i zniknąć. Nikt nie wiedział co się działo. Matka zareagowała niemal natychmiast, przejęła gości, zajęła ich umysły czymś innym, a Primrose zaraz znalazła się u jej boku niemal wpychając każdemy tort urodzinowy. Xavier również zniknął, podążając za swoją żona, a jego mina świadczyła o przejęciu jakie targało mężczyzną. Zwalczyła w sobie przemożona chęć dołączenia do nich. Vivi nie była już tylko jej przyjaciółką. Była żoną jej brata. Straciła swoje pierwszeństwo i choć wielce ją drażniło, że nie mogła być obecna przy czarownicy rozumiała, że miała inne, równie ważne, zadanie do wykonania.
Czas ciągnął się nieubłaganie, tak jak wtedy kiedy musiała czekać na decyzję ojca czy nie odmówi jej wyprawy do starych ruin albo wtedy kiedy matka czytała list o zaręczynach z Bradfordem. Na Merlina, dlaczego wtedy czas musiał stawać, choć przecież płynął ciągle tak samo? Goście już poszli, a Xaviera nie było. Starała się zająć swoje myśli czymś innym. Skupiła się na opisywaniu artefaktów piętrzących się przy biurku, a potem przez myśl przyszło jej, aby napisać do Bradforda, ale co miała mu napisać? Skończyło się na tym, że kręciła się po swoim pokoju co chwila zasiadając przed pustą kartką. Brat zjawił się z nietęgą miną mówiąc, że Vivienne poprosiła o obecność jego siostry. Zerwała się natychmiast powstrzymana w połowie drogi słowami sugerującymi, że jej przyjaciółka mogła być przy nadziei. Otworzyła szerzej oczy zaskoczona tym jak szybko do tego doszło, chcąc to okrasić komentarzem, że nie próżnowali. Mina starszego brata skutecznie ją powstrzymała i bez zbędnej zwłoki udała się do sypialni Xaviera i bratowej.
Smutek był wyczuwalny w powietrzu jak kwiaty wcześniej wypełniające swym zapachem całe pomieszczenie. Pozostały po nich pojedyncze płatki, które opadły kiedy zostały wyniesione. Vivienne w pogniecionej sukience, z włosami w nieładzie wyglądała jak chodzące nieszczęście. -Och, Vivi. - Primrose uśmiechnęła się ciepło, a jednocześnie delikatnie z nutą zrozumienia. Podchodząc już otwierała ramiona, aby w nich zamknąć przyjaciółkę. Była zaskoczona, zdawało się, że taka nowina powinna przynieść radość, a zderzyła się z rozpaczą. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że kobieta bała się ciąży, obawiała się roli matki. A to było bliskie jej samej, kiedy świat oczekiwał konkretnych zachowań, a one miały takie plany i marzenia do realizacji. Tuląc przyjaciółkę starała się oddać jej jak najwięcej ciepła oraz pozwolić jej na to, by wyrzuciła z siebie cały strach jaki ją trzymał w swoich objęciach. Miał odejść i zniknąć zostawiając miejsce tylko dla Primrose. -Zabrzmi to strasznie, ale to nie sen, Vivi. - Mało pocieszające, wiedziała, ale nie potrafiła mówić gładkich słówek. Pogładziła płaczącą po głowie i zwyczajnie czekała, aż ta znajdzie w sobie siłę, a łzy przestaną płynąć ciurkiem po policzkach. -Dlaczego ty? - Już miała powiedzieć bezpośrednio, że najwidoczniej mocno się starali, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. -Raczej dlaczego tak szybko… bo dlaczego ty, to znasz odpowiedź. - Rozejrzała się za jakimś grzebieniem i szczotką. Rozczesywanie włosów zawsze koiło nerwy i przynosiło pewien spokój - nie wiedziała dlaczego, ale tak zawsze było. A potem zaleci gorącą kąpiel z olejkami, a później będzie siedzieć z Vivi tak długo jak ta będzie potrzebować. Xavier może dzisiaj spać w gabinecie albo pokoju gościnnym. Jakoś to ścierpi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#18
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-23-2025, 17:33
To prawda, że się bałam. Miałam marzenia i plany, a oczekiwano ode mnie czegoś, na co nie byłam gotowa. Zniosłam wyjście za mąż za Xaviera, okazało się to nie tak straszne, jak wydawało mi się na początku, chociaż też nie czułam się na to gotowa. Ale bycie matką, to było zupełnie coś innego. To było poświęcenie swoich marzeń, swoich planów, swojego ciała dla potomstwa. W głowie mi huczało, moje całe ciało sprzeciwiało się przeciwko tej niesprawiedliwości. Nie raz i nie dwa słyszałam plotki o kobietach, które latami po wyjściu za mąż nie mogły dać swojemu mężowi dziedzica, a ja… a myśmy to zrobili niemal od razu. Ktoś inny by się cieszył. Wiedziałam, że też powinnam. Powinnam skakać z radości, spędzać teraz czas z Xavierem, a czułam się tak strasznie źle, że jedyne co byłam w stanie to wtulić się w ramiona przyjaciółki i oddać się delikatnemu, pieszczotliwym gładzeniu po głowie. Co jakiś czas tylko dłonią ocierałam policzki, raz po raz pociągnęłam nosem, próbując się uspokoić. Ale słowa Primrose nie pomagały, nie były kojące, ani pocieszające. Pierwsze co zrobiła, to brutalnie sprowadziła mnie na ziemię, upewniając w przekonaniu, że to faktycznie nie sen. Wcale nie śnię, to wszystko się dzieje naprawdę. Jej kolejne słowa, wywołały tylko kolejną falę płaczu. Uspokoiłam się dopiero w momencie, gdy Primrose dosięgła szczotki. Gdy leżałam głową na jej kolanach, a ona czesała skołtunione warkocze, udało mi się uspokoić na tyle, by być w stanie powiedzieć coś więcej.
- Powinnam się cieszyć, a nie potrafię - powiedziałam ze szczerością, głos nadal mi drżał, ale płacz na razie ustał. - Tak strasznie mi źle, tak bardzo mnie wszystko boli. Nie chciałam tak szybko. Dobrze wiesz… Tam w łazience…
Wróciłam wspomnieniami do tego, co się wydarzyło ledwie kilka godzin temu. Do słów, które padły, do krzyków, do tego spojrzenia pełnego żalu. Zacisnęłam pięści, spierzchnięte od płaczu usta, wygięły się w podkówkę. Pod powiekami znowu pojawiły się łzy, które szybko spłynęły i wsiąkły w materiał spódnicy Primrose.
- Xavier ma do mnie żal - szepnęłam, ale na tyle głośno, by Primrose mnie usłyszała. - Nie chciałam mu sprawić bólu, naprawdę - zerwałam się, unosząc prawie do siadu i patrząc w oczy przyjaciółce. - Ostatnie co bym chciała, to żeby przeze mnie cierpiał, ja… Ale ja się wtedy nie ucieszyłam, jak mi zasugerował. Uniosłam na niego głos, zła, że sugeruje mi… A potem w jego spojrzeniu, pojawił się taki straszny żal. I to mnie tak boli, że przeze mnie, bo, bo się nie umiem z tego teraz cieszyć. Oh, Primrose, ja nie chcę, żeby był na mnie zły. Było między nami tak dobrze, a teraz wszystko popsułam.
Po policzkach pociekły znowu łzy. Sama już teraz nie wiedziałam, dlaczego płakałam. Bo mogłam nosić pod sercem nowe życie, które wywróci mój świat do góry nogami i byłam z tego powodu przerażona? Czy dlatego, że zawiodłam swojego męża. Wystarczył mi miesiąc, żeby zepsuć to, co udało nam się wypracować w Egipcie. Delikatny rumieniec pojawił się na policzkach, kiedy wróciły mi wspomnienia naszych wspólnych chwil. Podczas wyjazdu, ale też te, kiedy wróciliśmy do Londynu. Podczas którejś z tych chwil… Moja dłoń mimowolnie powędrowała w stronę podbrzusza, zacisnęłam ją mocno na materiale sukienki, starając się oddychać głęboko i w końcu powstrzymać spływające łzy.
- Boje się - dodałam już ciszej, ponownie kładąc się na kolanach Primrose. - Boje się, że teraz wszystko się zmieni, że będę musiała zrezygnować ze wszystkiego, co kocham. Chciałam podróżować, archeolodzy zwracają się do mnie i zapraszają do swoich pracowni. Wiesz, że ostatnio dostałam taką bransoletkę do analizy? Długo czekałam na odpowiedź czy chcą, by ściągać z niej zaklęcie ochronne, Xavier miał mi pomóc… Boje się, że Xavier mnie teraz znienawidzi - szlochnęłam głośno.
Tak bardzo się bałam.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#19
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-24-2025, 10:00
Palce delikatnie rozplatały kolejne wiązania warkoczy, a potem jasne pasma przeczesywała grzebieniem. Spokojnie, systematycznie w pewnej rytmice, która była w głowie Primrose. Gdy skończyła, zabierała się za kolejne pozwalając Vivienne zebrać myśli, złapać oddech i kruchą równowagę, tak bardzo zachwianą ostatnimi wydarzeniami. -Wiem. - Szepnęła jedynie słysząc pierwsze wyznanie. Rozmawiały o tym nie raz. Strach, lęk - towarzyszył młodym dziewczynom, a przecież wiedziały co je czeka, jaka jest kolej rzeczy. Mimo to żyły w złudzeniu zamiast przygotowywać się do kolejnej roli. Choć zdawała się spokojna, to nią również targały emocje. Ślub z Bradfordem był kwestią czasu, a potem stanie się żoną, by następnie zostać matką. Mimo to, o tym ostatnim starała się nie myśleć, aż do teraz.
Srebrzyste łzy spływały po jasnym policzku Vivi, staczały się po materiale spódnicy zostawiając na niej ślad rozpaczy. Nie mówiła przyjaciółce, aby nie płakała. Zamiast tego czesała dalej jej włosy nadając im gładkości i jedwabistości w dotyku. Zamarła na wspomnienie Xaviera, a potem uniosła dłoń i dotknęła policzka czarownicy. -Zrozumie. Xavier, wszystko zrozumie. - Zapewniła przyjaciółkę bo znała swojego brata. Widziała jak patrzy na żonę, jak o niej mówi, jak znalazł w niej towarzyszkę i osobę, która daje mu radość. Odnaleźli obydwoje drogę do siebie, a teraz wyznaczali kolejną ścieżkę. Uśmiechnęła się ciepło starając się dodać otuchy płaczącej bratowej. Nie miała do tej pory oporu przed wciskaniem nosa w sprawy brata, tak teraz czuła, że należy zachować pewną delikatność i takt, który nie łączył się dobrze z bezpośredniością rodziny Burke. Podejrzewała, że Xavier ucieszył się na wieść o ciąży, ponieważ należał do bardzo rodzinnej osoby. Zależało mu na niej i dałby się pokroić za swoich krewnych. Wszystko co robił, to czynił z myślą o najbliższych. Nigdy nie spotkała się z jego strony z nieprzyjemnością, gotów działać jak tylko przychodziła do niego z problemem. Był jej opiekunem, strażnikiem i przyjacielem. -Nie zrobiłaś niczego czego nie dałoby się wyjaśnić. - Nie wiedziała jakich jeszcze słów użyć, aby uspokoić przyjaciółkę. Mogła być przy niej, czesać prawie białe włosy i obecnością dodawać siły. Rozczesała kolejne pasmo. -Na pewno nie możesz podejmować decyzji i rozmów w takim stanie. - Otarła kolejne łzy, który zdobiły twarz Vivi. -Zabrzmię jak moja matka, co jest straszne… - Westchnęła cicho. -Ale tak, wiele się zmieni. Nie znaczy, że na gorsze. Najważniejsze to rozmawiać. Nadejdzie taki moment, że pewne rzeczy będą musiały pójść w odstawkę, ale tylko na jakiś czas. Jednak nie myśl o tym co będzie za parę miesięcy. Skup się na tym co tu i teraz. - Patrzenie w przyszłość kiedy teraźniejszość była w strzępach mogło jedynie pogorszyć sprawę i stan emocjonalny dziewczyny. -A teraz, zlecimy gorącą kąpiel z olejkami, przyniosą nam herbatę z lawendą. - Odłożyła grzebień na bok, po czym zawołała skrzata, aby ten przygotował wszystko czego było im potrzeba. W tym czasie pomogła przyjaciółce zdjąć pomiętą sukienkę, upięła jej włosy tak, aby ich nie zmoczyła w trakcie kąpieli. Następnie odszukała wszystkie balsamy i olejki jakich mogły użyć w trakcie całego rytuału. Nie chciała zapewniać, że Xavier nie znienawidzi swojej żony, ani mówić, że nic się nie zmieni, że wszystko będzie dobrze. Chociaż sama nie była przy nadziei, nie była żoną, to rozumiała jak bardzo zmieniało się życie kobiety. Pragmatyzm Primrose wygrywał z romantyczną częścią jej osobowości.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#20
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-25-2025, 20:03
Patrzyłam przed siebie w jeden punkt, słuchając słów Primrose. Wiedziałam, że nie mam co liczyć na ciepłe słówka, to nie był styl mojej przyjaciółki. Czułam jednak to, jak się stara mnie wesprzeć i byłam jej za to naprawdę wdzięczna. Chociaż może w tym momencie, nie było tego po mnie widać. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, rada, aby skupić się na tym, co tu i teraz była naprawdę ciężka do zrealizowania. Bo na czym miałam się w takim razie teraz skupiać? Skoro cały mój świat zaczął teraz krążyć wokół tego, że mogłam być przy nadziei. Moją jedyną nadzieją mógł być fakt, że wezwany przez Xaviera uzdrowiciel nie potwierdzi ciąży, a my będziemy mogli to odłożyć w czasie do momentu, kiedy naprawdę będę na to gotowa. Chociaż teraz absolutnie nie wierzyłam, że taki moment kiedykolwiek może nadejść. Nie wyobrażałam sobie siebie jako matki, ja nawet niespecjalnie lubiłam małe dzieci. Zazwyczaj były bardzo głośne i bardzo atencyjne. Ciągle płakały.
Przez dłuższą chwilę nie odezwałam się ani słowem, analizując różne myśli, różne scenariusze. Pozwoliłam, aby Primrose zarządziła kąpiel, zawołała skrzata, aby przygotował dla nas herbatę. Uwolniła mnie z pogniecionej sukienki, spięła mi włosy i kiedy moja przyjaciółka przygotowywała dla mnie kąpiel, ja wsunęłam się w jedwabny szlafroczek. Gdy wszystko już było przygotowane i wystarczyło jedynie pójść do łazienki i wejść do wanny, to poczułam ogromną potrzebę niebycia samej. Chwyciłam więc Primrose za rękę i ruszyłam w stronę wanny w jej towarzystwie. Gdy moja przyjaciółka na chwilę odwróciła wzrok, zsunęłam szlafrok i weszłam do wanny, chowając się po czubek nosa w pianie. I milczałam dalej, kiedy moje myśli krążyły wokół Xaviera.
Zapach lawendy mnie uspokoił, odprężył. Przestałam płakać, a ciepło rozluźniło nawet najbardziej spięte mięśnie mojego ciała. Ukryta pod grubą warstwą piany gładziłam dłonią podbrzusze.
- Primrose…? - Zaczęłam, zerkając niepewnie w jej kierunku. - Dlaczego to mnie tak zabolało? W sensie… bo Xavier - westchnęłam ciężko, poprawiłam się i obróciłam w stronę przyjaciółki, opierając brodę o wannę. - Stało się, ja wiem, nic z tym nie zrobię. Jeśli jestem przy nadziei… Wiem, że moja reakcja, ja, nie powinnam unosić na niego głosu. Jednak ten żal, ten dziwny smutek, który przemknął po jego twarzy… On nie był z tego powodu, że na niego krzyknęłam, prawda? Dlaczego mnie to tak zabolało, co zobaczyłam w jego spojrzeniu? Nie mogę przestać widzieć jego twarzy przed oczami, za każdym razem, gdy przymknę oczy.
Gdzieś pod skórą, głęboko w sercu znałam odpowiedź na to pytanie. Jednak ciężko mi było przyznać się przed samą sobą, potrzebowałam, żeby ktoś mi to powiedział na głos. Któż mógłby być to inny, niż Primrose, która zawsze tak racjonalnie podchodziła do życia? Była też dobrym obserwatorem, stała z boku i widziała zdecydowanie więcej niż ja, ze swojej pierwszoosobowej perspektywy. Wpatrzyłam się w nią swoimi podkrążonymi oczami, oczekując wyjaśnienia.
- Myślisz, że Xavier mi wybaczy? Chcę, by było jak dawniej. Obiecał - głos mi lekko zadrżał. - Obiecał, że będzie obok mnie. Przejdziemy to razem. Tak będzie, prawda? Nie odsunie się ode mnie, prawda?
Wygięłam usta delikatnie w podkówkę, z nadzieją oczekując twierdzącej odpowiedzi. Wszystko miało być dobrze, przecież obiecał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:15 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.