• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Ministerstwo Magii > Sala rozpraw
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
05-31-2025, 23:18

Sala rozpraw
Monumentalne, ponure pomieszczenie o cylindrycznym kształcie, którego ściany wznoszą się wysoko, przytłaczając każdego, kto stanie w jego centrum. Kamienne bloki tworzą półkoliste trybuny, na których zasiadają członkowie Wizengamotu – ich twarze pozostają nieodgadnione, a purpurowe szaty kontrastują z ciemnością pomieszczenia. Na samym środku sali znajduje się masywne, metalowe krzesło z zaklętymi łańcuchami, które ożywają, oplatając oskarżonego, gdy tylko zasiądzie na swoim miejscu. Nad krzesłem zwisa ogromny, migoczący kryształ, który odbija mdłe, zimne światło, podkreślając każdy grymas i spojrzenie.. W powietrzu unosi się zapach kurzu, chłodu i czegoś nieokreślonego – jakby echo wszystkich procesów i wyroków wciąż wisiało w tej sali, przypominając o ponurym i niepewnym losie każdego, kto tu trafia.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Olivia Starwoodsen
Czarodzieje
Wiek
33
Zawód
Urzędniczka w DKnMS
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
18
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
9
10
Brak karty postaci
10-12-2025, 16:44
~08.03.1962~

Nie przepadała za tym miejscem. Było tu ciemno, zimno, pachniało kurzem i w ogóle było nieprzyjemnie. I chociaż wydawało się, że wyroki jakie zapadały w tym miejscu były sprawiedliwe, to mimo wszystko było to miejsce ludzkich nieszczęść i złamanych żyć. Oczywiście, w dużej części skazani byli sami sobie winni, bywały jednak takie przypadki kiedy ktoś miał po prostu pecha. Starwoodsen nie brała często udziału w obradach, przeważnie było to zadanie jej szefa, ale zdarzały się takie momenty, jak tego dnia, że była zmuszona pojawić się na sali rozpraw. Nie jako winna, broń Merlinie, ale jako ktoś z przedziału świadka i specjalisty w swojej dziedzinie, który miał również pomóc ewentualną radą, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.
Sprawę znała na pamięć, przestudiowała ją od deski do deski aby nie dać się w żadnym razie zaskoczyć pytaniami. Ubrana w bordową marynarkę i ołówkową spódnicę do kompletu o odpowiedniej długości do pracy, siedziała w połowie trybuny na prawo od sędziego i obserwowała wszystko w milczeniu. Mężczyzna przykuty kajdanami do krzesła w centrum sali w jej oczach był jak najbardziej winny. Nie chodziło o to, że przyłapano na go gorącym uczynku kiedy próbował przeszmuglować na tereny Anglii niesamowicie niebezpieczne stworzenie magiczne, ale warunki w jakich to robił oraz jak było traktowane zwierze pod jego „opieką” sprawiało, że Starwoodsen zaciskała dłonie w pięści. Zdecydowanie lepiej radziła sobie ze zwierzętami niż z ludźmi, więc kiedy widziała, że dzieje im się krzywda, a winowajcą był właśnie człowiek, nie mogła przejść obok obojętnie. Przez całą tą sytuację zostało zwołane spotkanie Komisji, które zakończyło się werdyktem, że stworzenie niestety należy uśpić, ponieważ jego stan fizyczny i wszystko to czego doświadczył przez człowieka w kajdanach, nie kwalifikują go w żadnym razie nawet do powrotu do dziczy.
Gdyby posiadała zdolności bazyliszka, przemytnik już byłby martwy z całą pewnością. Przesłuchanie trwało dobre trzy godziny. Olivia została wezwana aby przedstawić jak wyglądała sytuacja stworzenia aby reszta członków Wizengamotu miała wyraźniejszy obraz całej sytuacji. Przedstawiła wszystko bardzo dokładnie, nie pomijając najmniejszego szczegółu, nawet na moment nie zaszczycając spojrzeniem mężczyzny na krześle. Gdy w końcu zapadła decyzja o godzinie przerwy w obradach sądu, zabrała teczkę z dokumentami i z przyjemnością opuściła sale. Była zmęczona, nie fizycznie, ale psychicznie. Takie obrady zawsze wymagały od niej dużo, a ona sama zawsze wymagała od siebie doskonałości w wykonywaniu swoich obowiązków, dlatego często po takich dniach jak ten padała w domu na kanapę z kieliszkiem wina i nie ruszała się do momentu, aż należało się położyć spać. Coś czuła, że właśnie taki wieczór ją dzisiaj czeka.
Nie było sensu iść do kawiarni, z resztą nie miała na to siły. Nie zmieniało to jednak faktu, że strasznie miała ochotę na kawę. Rozejrzała się po osobach, które również wychodziły z sali, aż w końcu dostrzegła twarz, której szukała. Odgłosy obcasów rozeszły się po cichym korytarzu kiedy ruszyła w jego kierunku.
- Można się tu u was napić gdzieś porządnej kawy? - zagadnęła go, równając się z nim kiedy jak zawsze dumnie, kroczył przez korytarz.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Atticus Lestrange
Akolici
Ona jak noc kryje mój wstyd, bez słów wybacza
Wiek
40
Zawód
urzędnik MM, bywalec podziemi
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
10
15
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
12
13
5
Brak karty postaci
10-18-2025, 19:34
Kolejny dzień i kolejna sprawa wymagająca rozwiązania.
Już na studiach wiedział, że magiczne prawo było jego powołaniem, choć niekoniecznie z kwestii wyboru; od pokoleń co najmniej jeden Lestrange zajmował pozycję związaną z tą dziedziną w Ministerstwie Magii. Z racji bycia najstarszym z rodzeństwa, ten obowiązek spoczął na jego barkach – jego przyszłość, ukształtowana jeszcze zanim nauczył się chodzić. Z każdym kolejnym rokiem zdawał sobie jednak sprawę, że lubił to, co robił – i był w tym cholernie dobry. Przełożeni widzieli w nim sumiennego pracownika, koledzy po fachu ambitnego gnojka, oskarżeni jako zło konieczne; dla każdego z nich nosił inną maskę, którą przyodziewał wedle potrzeby.
Dzisiejszy harmonogram rozpisał osobiście, chociaż miał od tego aż nazbyt nadgorliwych stażystów – po ostatniej wpadce jednego z nich postanowił samemu zorganizować dzień dla zajętego sądownictwa. Samemu też zaoferował, że będzie sporządzał protokół z rozprawy; głównie po to, by nieco zabić czas w oczekiwaniu na późniejsze spotkania. Czasem lubił się po prostu pokazać; udowodnić, że każdą pracę w wydziale Przestrzegania Prawa traktował naprawdę poważnie, i samemu jest w stanie zdziałać więcej niż z armią zwykle bezużytecznych przybocznych. Gdy tego ranka przeglądał akta sprawy, od razu pożałował decyzji – chodziło o złe traktowanie i szmuglowanie magicznego stworzenia. Atticus przeszukiwał pamięć, próbując przypomnieć sobie podobne zdarzenia na przestrzeni lat; magiczne bestie nie były jego ulubionym tematem, bo jeszcze w szkole nie wykazywał żadnego talentu w dziedzinie opieki nad nimi – widział je bardziej jako źródła ingrediencji, niewiele więcej. Nie było jednak mowy o wycofaniu się, dlatego po przebraniu się w typowe dla wydziału, urzędnicze szaty, udał się do sali rozpraw bez ociągania.
Dzisiejszym sędzią był stary Nott, który miał zwyczaj bardzo powolnego mówienia – przez co Lestrange walczył usilnie z potrzebą zrobienia sobie drzemki. Skupił się jednak na zeznaniach oskarżonego, a magiczne pióro śmigało po pergaminie jak opętane. Gdy do sali rozpraw wkroczyła dobrze mu znana Olivia, zachował neutralny wyraz twarzy; ostatecznie obydwoje byli w pracy. Wraz z resztą zebranych wysłuchał jej opinii, bardzo profesjonalnej i skrupulatnej – i już wtedy wiedział, że sprawa została przesądzona. Całe przesłuchanie trwało dobre trzy godziny; przemytnik trząsł się tak bardzo, że dźwięk łańcuchów czasami zagłuszał jego słowa. Z racji ciekawości profesjonalizmu chciał zapytać o dokładny proces przemytu, ale dzisiaj pełnił tu bardziej poboczną funkcję; pytanie jednak w końcu padło i Atticus obiecał sobie, że później, w spokoju własnego domu, przejrzy akta ponownie.
Gdy zapadła decyzja o przerwie, przyjął ją z nieskrywaną ulgą; skierował kroki ku wyjściu, rozglądając się za Olivią – okazało się, że czarownica wcale nie odeszła daleko.
- Zwykle nie, ale dzisiaj masz wyjątkowe szczęście, panno Starwoodsen – rzucił lekko w odpowiedzi i wspólnie ruszyli korytarzem dalej, aż do sporej wielkości pomieszczenia, które okazało się pokojem socjalnym; to tutaj sędziowie i inni odpoczywali w trakcie przerw. Zwykle miejsce było niedostępne dla osób z zewnątrz, ale dziś przecież został jej towarzyszem na jeszcze co najmniej dwie godziny – a jako taki postanowił ugościć Olivię odpowiednio. Szarmanckim gestem odsunął dla niej krzesło i gdy usiedli, jeden z nadgorliwych stażystów już pobiegł parzyć świeżą kawę; Lestrange nawet się do niego nie odezwał, wystarczyło, że spojrzał.
- Wszystko w porządku? Domyślam się, że nie jest to dla Ciebie łatwa sprawa – zagadnął cicho, by wścibskie uszy pozostałych w pomieszczeniu nie wyłapały zbyt wiele z rozmowy. – Jeszcze z dwie godziny i zapadnie wyrok, wybacz, że tyle to trwa.
Gdy filiżanki znalazły się na stoliku, Atticus sięgnął po swoją i upił ostrożny łyk gorącej kawy; właśnie tego potrzebował.
- Jakieś nowiny warte uwagi?
Ostatecznie od miesięcy, ilekroć udało im się na siebie wpaść, przekazywali sobie wszelakie wieści z Ministerstwa – od tych małych po naprawdę sporego kalibru. Miał nadzieję, i tym razem usłyszy coś, co mogło okazać się korzystną wiedzą.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Olivia Starwoodsen
Czarodzieje
Wiek
33
Zawód
Urzędniczka w DKnMS
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
18
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
9
10
Brak karty postaci
10-22-2025, 17:03
Odpowiedź, która padła z ust mężczyzny przyjęła lekkim skinieniem głową i delikatnym uśmiechem, który przyozdobił jej usta. Naturalnie, mogła zawołać wydziałowego skrzata by przygotował jej kawę tak jak to lubiła najbardziej, jednak świadomość tego co dzieje się aktualnie w Komisji sprawiła, że postanowiła jednak zaniechać tego pomysłu. Z resztą, przekroczenie progu dostępnego jedynie dla pracowników departamentu Przestrzegania Prawa było zdecydowanie zbyt kuszące. Chociaż Starwoodsen była przez większość swoich współpracowników odbierana jako przysłowiowy wrzut na tyłku, perfekcjonistka do bólu i pat nad głową, mimo wszystko była tylko człowiekiem. Miała stronę, do której dopuszczała nielicznych, a ci, który znali ja odpowiednio dobrze, wiedzieli doskonale, że nigdy nie odmówi chwili rozmowy i podzielania się plotkami bardziej lub mniej prawdziwymi. Z resztą, to nie lubił plotek, w końcu Ministerstwo poniekąd nimi żyło, ale tylko nieliczni wiedzieli jak nimi operować odpowiednio.
Przekroczywszy próg pokoju socjalnego, rozejrzała się ukradkiem. Spodziewała się czegoś więcej, chociaż sama do końca nie wiedziała czego. Myślała chyba, że to miejsce będzie bardziej eleganckie, bardziej ekskluzywne, a tymczasem trafiła do normalnego pokoju socjalnego, który nie odstawał od innych pomieszczeń tego typu w Ministerstwie.
- Dziękuję. - skinęła głową, zajmując krzesło, które jej tak kulturalnie zostało odsunięte, po czym położyła swoje teczki na blacie obok, tak by nie przeszkadzały, a po chwili skupiła już uwagę na swoim rozmówcy - No cóż, nie jestem fanką tego miejsca, to wiesz. Macie tu trochę za zimno na mój gust. - uśmiechnęła się lekko rozbawiona - Ale tak, to nie jest łatwa sprawa. Pewnie gdyby szef nie był na urlopie on by dzisiaj tu był, a tak jesteście skazani na mnie. I uwierz mi, mam ochotę rozszarpać tego… - ugryzła się w język i wzięła głęboki wdech by opanować frustrację, która ją w tym momencie ogarnęła.
Przyjęła filiżankę z kawą od młodego stażysty, jednak nie zaszczyciła go spojrzeniem. Już dawno nauczyła się, że byli oni na samym końcu łańcucha pokarmowego, sama kiedyś tam była. I chociaż w przeszłości strasznie jej wadziło, że starsi stażem pracownicy traktowali ją nie raz jak powietrze, z czasem zrozumiała, że taka jest kolej rzeczy. Musieli się nauczyć pokory, zrozumieć gdzie ich miejsce na ten moment, jednocześnie dzięki temu spiąć się w sobie i piąć się do góry. On tak właśnie zrobiła i przyniosło jej to bardzo dobre rezultaty.
- Jestem trochę zdziwiona, że to trwa tak długo. Nie przypominam sobie aby poprzednie rozprawy, w których brałam udział się tak przeciągały, chociaż… - nachyliła się do Atticusa bardziej nad stołem i ściszyła głos - może to być spowodowane sposobem mówienia Nott’a. - uśmiechnęła się pod nosem, po czym na nowo odchyliła na krześle i upiła łyka kawy.
Zanim odpowiedziała na jego pytanie zastanowiła się przez chwilę w milczeniu, szukając w głowie wieści, które były w ogóle warte wspominania.
- Wczoraj przeprowadzałam akcje ratowniczą Smoczognika i niezwykle przerażonego pracownika Departamentu Tajemnic w głównym holu. - powiedziała z lekkim rozbawieniem, bo chciał poprzedniego dnia wcale nie było jej do śmiechu, tak dzisiaj, już po upływie kilkunastu godzin, cała ta sytuacja mimo wszystko wydała jej się troszkę zabawna.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Atticus Lestrange
Akolici
Ona jak noc kryje mój wstyd, bez słów wybacza
Wiek
40
Zawód
urzędnik MM, bywalec podziemi
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
10
15
OPCM
Transmutacja
6
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
12
13
5
Brak karty postaci
11-08-2025, 17:46
Kawa przyjemnie grzała gardło i pozostawiała charakterystyczną, gorzką nutę na języku; pozwolił sobie na chwilę delektowania się kofeiną w nadziei, iż zdoła przegonić senność towarzyszącą mu podczas rozprawy. Zwykle nie pozwalał sobie na jakiekolwiek rozproszenia, ale w ostatnich dniach pracował bez ustanku; każdy dzień wyglądał niemalże identycznie, co sprzyjało monotonii. Atticus lubił, gdy wszystko było z góry zaplanowane i toczyło się po jego myśli, bo to stwarzało poczucie kontroli nad sytuacją – w dzisiejszej rozprawie nic nie było do końca oczywiste, i dlatego sama sprawa ciągnęła się potwornie długo.
Czasem chciałby zrozumieć zawiłości związane z magicznymi stworzeniami, ale temat nadal budził kontrowersję; był bardziej niż pewien, że przemytnik przyjmie linię obrony „ofiary”, targując się o swój los. Ostatecznie zwierzę było niebezpieczne i chyba niemożliwe do okiełznania; nawet teraz słyszał lękliwy ton w głosie mężczyzny, gdy ten próbował się wytłumaczyć.
Złapałem przypadkiem, nawet nie wiedziałem co to
Bałem się o swoje życie, musiałem działać
Nie miałem pojęcia ile jest wart, klnę się na Merlina
Co za dureń.
Towarzystwo Olivii odegnało niechciane wspomnienia. Lubił ją; głównie dlatego, że twardo stąpała po ziemi i wzbudzała szacunek zarówno swoich przełożonych, jak i również wszystkich pozostałych pracowników Ministerstwa. Co więcej, obydwoje byli częścią niepisanego układu, dzięki którym przepływ wartościowych informacji działał bardzo płynnie. Miała wszystkie cechy, których Atticus upatrywał u swoich sojuszników – zależało mu więc, by tak pozostało.
- Ciężko o cieplejszą atmosferę w miejscu, gdzie tak wielu spotkało swój kres – rzucił w odpowiedzi, lecz w lekkim, żartobliwym tonie. – Oczywiście absolutnie zasłużony kres.
Prawo było prawem; najświętszym i najważniejszym. Już w trakcie studiów pojął, jak wiele zawiłości i nieścisłości zawierało; uczył się, jak je interpretować (nierzadko na własną modłę) i co dalej czynić w przypadku wydaniu wyroku. Aspiracje miał ogromne, bo celował w urząd Sędziego Wizengamotu – dla kogoś o mniejszej ambicji ten cel mógł wydawać się nieosiągalny, ale nie dla Lestrange’a; wiedział, że prędzej czy później będzie mógł nosić to zaszczytne miano i samemu stać się głosem prawa, którego decyzja była słuszna i nieodwołalna.
- Spokojnie, to już będzie robota dla dementorów… Nie rozszarpią, ale robią gorsze rzeczy. Sama wiesz.
Sam chyba faktycznie wolałby każdy inny los od obecności dementorów; jeszcze nie było pewnym, czy mężczyzna zasłużył na ich pocałunek (jego zdaniem była to wątpliwa opcja), ale z pewnością przyszły więzień Azkabanu miał wkrótce samemu przekonać się, że nawet śmierć była lepsza od ich nieustannej obecności.
Zaśmiał się cicho słysząc komentarz Olivii i upił kolejny łyk kawy, by zamaskować rozbawienie; poczuł na karku spojrzenie kilku z obecnych w pokoju pracowników.
- Cholernie słuszna uwaga – dodał ciszej i mrugnął porozumiewawczo, odstawiając filiżankę na spodek. – W tym przypadku na korzyść działa jego linia obrony, plus Departament bardzo chce pokazać jak szczegółowo prowadzone są postępowania. – nie dodał dlaczego, ale umilkł na chwilę, zbierając myśli; nim odezwał się ponownie, Starwoodsen zdążyła już podzielić się interesującą plotką; Atticus uniósł brwi, zaskoczony opowieścią.
- Naprawdę? A kogo konkretnie ratowałaś?
Jeszcze nie widział w tej informacji nic pożytecznego, ale to mogło się przecież łatwo zmienić; wystarczyło nazwisko.
- I pozwól przy okazji, że zapytam… Jak nastroje przed zaprzysiężeniem?
Niby zwykłe, niewinne pytanie; sam też nie zdradził się niczym, nonszalancko rozsiadając się wygodniej na sztywnym krześle. Chciał wiedzieć co dokładnie mówiono szeptem w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, jak pracownicy postrzegali nowego Ministra, i – co najważniejsze – co ona sama sądziła na ten temat.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Olivia Starwoodsen
Czarodzieje
Wiek
33
Zawód
Urzędniczka w DKnMS
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
18
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
9
10
Brak karty postaci
11-12-2025, 19:12
Nie miała nic przeciwko improwizacji, ale w granicach rozsądku. Wolała zdecydowanie mieć wszystko dokładnie zaplanowane, prowadziła swój kalendarz bardzo szczegółowo i dokładnie, rzadko kiedy dało się coś gdzieś wcisnąć czy zamienić spotkania miejscami. Kiedy nagle pojawiała się taka potrzeba musiała się naprawdę gimnastykować aby wszystko zmieścić w swój napięty grafik. A nie daj Merlinie żeby ktoś ją wyprowadził z równowagi. Rzadko traciła rezon w pracy, jednak było kilka takich sytuacji, o których potem przez tygodnie krążyły historie po Departamencie. Mimo wszystko lepiej się czuła mając kontrole nad wszystkim co się działo w około, dlatego też był taki wrzodem na tyłku dla swoich podwładnych.
Odpłynęła na moment myślami do człowieka skutego kajdanami w sali rozpraw. Nie było opcji aby chociaż na moment uwierzyła w jakiekolwiek jego słowo. Musiała naprawdę panować nad sobą żeby kilka razy nie prychnąć na jego linię obrony, że niby nie wiedział co złapał? Że niby złapał przez przypadek? Takiego stworzenia nie dało się złapać przez przypadek, należało odpowiednio długo je tropić, zastawić odpowiednie pułapki i mieć nieprzeciętną wiedze na temat jego zwyczajów, co naturalnie odpowiednio przedstawiła sędziemu.
- Oczywiście. - skinęła głową uśmiechając się lekko pod nosem.
Nie wątpiła w ich wymiar sprawiedliwości. Prawo nigdy nie leżało w jej kręgu zainteresowań chociaż mimo wszystko musiała się go nauczyć aby dobrze wykonywać swoją pracę. Jednak jego szerszy zakres nadal pozostawał poza jej zasięgiem. Ceniła sobie więc znajomość z Atticusem, który czasami rozwiewał jej wątpliwości w niektórych zawiłych rozporządzeniach lub wyjaśniał dlaczego zapadł taki, a nie inny wyrok i jakie były jego determinanty. Znał się na dtym zdecydowanie lepiej niż ona, a przede wszystkim po prostu przepadała za jego towarzystwem. Ich niepisana umowa działała w obie strony i tak naprawdę rzadko się zdarzało aby nie uraczyli się jakimiś ciekawymi historyjkami podczas swoich spotkań na kawę.
Wzdrygnęła się lekko na wspomnienie o dementorach. W żadnym razie za nimi nie przepadała i unikała spotkań z nimi jak tylko mogła. Jedno spotkanie straumatyzowało ją wystarczająco by więcej nie wchodzić im w drogę. Chociaż była wtedy jedynie obserwatorem, wryło się to w jej pamięć tak mocno, że za każdym razem jak sobie o tym przypominała przechodziły ją dreszcze.
- Niech się nim zajmą jak mnie już nie będzie. - odezwała się w końcu na nowo chwytając filiżankę i upijając łyk zbawiennej kawy - Wiesz, zdecydowanie bardziej wolę współpracować z twoim departamentem niż z Aurorami. - przewróciła lekko oczyma - Ostatnio musiałam zrobić niezłe avanti żeby mi udostępnili akta sprawy podczas której udaremniono przemyt rozwścieczonej mantykory. - westchnęła cicho i pokręciła głową z niedowierzaniem - Ich praca jest ważna, rozumiem to doskonale, ale te ich tajemnice czasami tak utrudniają pracę, że szkoda gadać. - filiżanka na nowo wylądowała na spodku, a kobieta lekko odchyliła się na krześle - Hm…Gethen Scamander. Jakaś kobieta przyniosła Smoczognika do rejestracji, a ten postanowił sobie uciec z klatki. Narobiła sporego zamieszania w lobby lądując na głowie biednego Scamandera. Oczywiście nikt nie raczył mu pomóc dopóki się nie pojawiłam, akurat szłam na kawę do bistro.
Nie chciało jej się wierzyć z ludzką głupotę. Rozumiała, że ludzie bali się nieznanego, a Smoczogniki nie były popularnym stworzeniem na terenie Anglii, ale widząc kogoś tak przerażonego jak Gethen należało po prostu coś zrobić. Ona nie mogła przejść obojętnie obok, zwłaszcza, że chodziło również o bezpieczeństwo samego stworzenia.
Słysząc kolejne pytanie na moment utkwiła spojrzenie gdzieś nad ramieniem Lestrange’a. Stojący za nim młody mężczyzna widząc, że na niego patrzy zdecydowanie się spłoszył i odszedł szybkim krokiem.
- Szczerze? Nie specjalnie zaprzątamy sobie tym głowę, mamy ważniejsze rzeczy. Dopóki pozwoli nam pracować jak do tej pory, na działających procedurach i strukturach to jest nam to obojętne. Chociaż wiem, że kilku wyższym stanowiskiem nie specjalnie jest to w smak. - wzruszyła lekko ramionami, krzyżując ręce na piesiach - Osobiście nie wybieram się na zaprzysiężenie, szef wraca z urlopu dzień wcześniej więc on będzie tam obecny.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:07 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.