• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Derbyshire, Burke Manor > Gabinet Primrose
Gabinet Primrose
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-06-2025, 10:49

Gabinet Primrose
Pomieszczenie jest jasne, choć nie należy do najbardziej przestronnych w posiadłości. Biurko wykonane z ciemnego, litego drewna jest masywne, z delikatnie rzeźbionymi nogami i śladami po intensywnym użytkowaniu. Na jego powierzchni rozłożone są stare pocztówki, zapisane gęstym, starannym pismem. Wśród papierów widać także pieczęć lakową oraz kilka listów z odciśniętymi symbolami, sugerującymi nadawców z różnych części świata. W rogu biurka znajdują się otwarta księga, która zajmuje miejsce pośród notatek i zakładek z suszonymi roślinami. Ściany gabinetu wypełniają półki, na których piętrzą się zwoje pergaminów, szklane naczynia z tajemniczymi zawartościami i skrzynki zamknięte na mechaniczne zamki – każdy przedmiot zdaje się mieć swoje miejsce i znaczenie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-14-2025, 16:20
Nigdy nie był fanem spotkań towarzyskich. Chociaż nie należał do samotników i w zasadzie przebywanie w towarzystwie mu nie przeszkadzało, o ile były to osoby zaufane. W szkole wyglądało to trochę inaczej, miał swoje grono znajomych, ale nie powiedziałby o nich jak o przyjaciołach. Nie utrzymywał teraz z nimi kontaktu, ale to bardziej dlatego, że nie miał w tym momencie z tych znajomości żadnych korzyści. Zmienił się przez te wszystkie lata i w tym momencie przeważnie utrzymywał znajomości jeśli coś ze sobą niosły. Jeśli miał być szczery sam przed sobą to miał raptem jednego dobrego przyjaciela. Nie zmieniało to jednak faktu, że mimo niechęci do przeróżnych przyjęć i innych spendów elit, brał w nich udział. Wiedział, że zawsze może coś z tego wynieść, jakieś przydatne informacje, a nic tak nie rozwija ludziom języków jak dobry alkohol i złudnie zaufane towarzystwo. Ojciec zawsze mówił mu, że informacje mogą do nas przyjść w najmniej oczekiwanych momentach, wystarczyło słuchać.
- Uwierz mi, jeszcze nie raz ci się to zdarzy. Nawet ja czasami dostaje w swoje ręce informacje, które są gówno warte. Najważniejsze to najpierw je zweryfikować zanim się będzie ich używać. - odparł spokojnie kiwając głową, a po chwili zaśmiał się cicho – Hipokampy? Poważnie? Nie, no ja pass, chociaż testral brzmi ciekawie, ale nie wiem czy ogród to dobre środowisko dla nich, nie znam się na tym kompletnie. - odparł wzruszając ramionami.
Magiczne stworzenia były bardzo daleko na jego liście zainteresowań, na szarym końcu. Nigdy nie zaprzątał sobie tym głowy, nigdy nie planował się tym zajmować więc w sumie nie potrzebował rozległej wiedzy w tym temacie. Wychodził z założenia, że to czego nauczył się w szkole mu wystarczy, chociaż i tak już większości nie pamiętał.
- No cóż, to prawda. - skinął głową popijając whisky ze spokojem – Ale miałaś mnie dla siebie przez większość życia, więc teraz musisz się podzielić trochę bratem. - zaśmiał się cicho – No cóż, nie zaprzeczam. Lubię spędzać czas z Vivienne, a jako mąż powinienem spędzać z nią czas. A matka to wiesz… - przewrócił oczyma – Ja nie wiem czemu jej się tak śpieszy do bycia babciom? Przecież to nie tak, że nagle zmieni się w ukochaną babcię, która będzie rozpieszczać swoje wnuki...nie przypominam sobie aby nasi dziadkowie nas kiedykolwiek rozpieszczali. - wypił do końca zawartość swojej szklanki, by po chwili o mało co się nie zadławić na kolejne głowa siostry.
Czy Vivi naprawdę opowiadała jej ze szczegółami o ich egipskich nocach? Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że przekazała jego siostrze wszystkie szczegóły. Wydawało mu się, że mimo nabierania doświadczenia w tym wszystkim, nadal był to dla niej temat wstydliwy. Ale co on tak naprawdę mógł wiedzieć o damskich ploteczkach i rozmowach? W sumie to nic, ale jakoś chyba nie było mu dobrze z myślą, że Primrose wiedziała takie szczegóły o jego życiu seksualnym, nawet jeśli oboje byli dorosłymi ludźmi.
Odchrząknął doprowadzając się do porządku i pogładził przód koszuli aby zebrać myśli. Dolał sobie whiskey do szklanki, po czym spojrzał na siostrę.
- No potem jak już wchodziliśmy do grobowców i innych ruin to wchodziłem pierwszy i eliminowałem wszelkie zagrożenia, żeby mogła na spokojnie sobie wszystko oglądać bez obaw, że jakaś bestia na nią wyskoczy. - odparł pomijając całkowicie temat upalnych nocy – Zefir? W żadnym razie nie, to kot salonowy. Spanie i wylegiwanie się na słońcu to jego jedyne hobby. - pokręcił głową z rozbawieniem, po czym posłał siostrze łagodny uśmiech.
Jako jedyna wiedziała jaki był pełen obaw przed tym małżeństwem. Nie chciał go, nie zależało mu na nim, ale mimo wszystko nie mógł odmówić. Jedynie z Primrose rozmawiał na ten temat. W tym momencie jednak wiedział, że jego obawy były kompletnie bezpodstawne.
Po chwili w milczeniu przysłuchiwał się opowieści siostry o tym jak przebiega jej czas narzeczeństwa z jego przyjacielem. Cały czas doskonale pamiętam jak dowiedział się o tym wszystkim. Na początku był szczerze zaskoczony, jako, że między Prim, a Brad’em była naprawdę duża różnica wieku, ale wychodziło na to, że miłość nie zna różnicy wieku. Teraz cieszył się z tego wszystkiego, chociaż nadal śmiał się przyjacielowi prosto w twarz, że musi się zebrać w sobie, bo małżeństwo z jego siostrą wcale nie będzie usłane różami. Mieli jednak jego pełne wsparcie.
- No i bardzo dobrze. Zna się na tym o wiele lepiej niż którekolwiek z nas, więc w tym temacie należy się liczyć z jego ostrzeżeniami. - pokiwał głową z uśmiechem – Ruiny czy inne takie nigdzie nie pójdą, a jeśli można uniknąć jakiekolwiek zagrożenia, to nie warto ryzykować. - posłał siostrze porozumiewawcze spojrzenie – A poza tym? Jest dla ciebie dobry? Jak się przy nim czujesz? - uniósł zaciekawiony brew ku górze.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
08-21-2025, 17:00
Zamyśliła się chwilę nad słowami brata wracając do czasów dzieciństwa. Przez chwilę trwała w ciszy przywołując wspomnienia i obrazy przeszłości. -Trochę rozpieszczali. - Takie miała wrażenie. -Dziadek zawsze miał miętówki, a babcia pokazała mi gdzie pani Pott trzyma zapas ciastek. - Uśmiechnęła się do tych wydarzeń. Nie byli rozpieszczani jak to inni dziadkowie mieli w zwyczaju. Ale w ich spojrzeniu i każdym geście dostrzegała troskę. Wszystkie działania były ukierunkowane na to, aby oni mieli lepiej w życiu, aby mogli cieszyć się swoistymi przywilejami nie martwiąc się o jutro. Wymagany był wobec nich szacunek oraz poważanie. Oczekiwano do młodszego pokolenia pokory i odpowiedniego zachowania, ale nigdy nie czuła, że jest balastem czy ciężarem, którego nie chcą nieść. -Słyszałam, że w momencie jak stajesz się dziadkiem, to się zmieniasz. - Odpowiedziała po chwili przyglądając się bratu. Nie mniej, wszyscy wiedzieli jak ważne jest przedłużenie rodowego nazwiska. Xavier był najstarszym z braci, pierworodnym, który miał nieść dalej nazwisko Burke. Rozumiała, że musiało być to również obciążenie dla Vivienne, kiedy każdy oczekiwał tej, jednej, nowiny. -Będziesz świetnym ojcem. - Dodała na koniec nim temat zszedł na podróż poślubną.
Widząc reakcję Xaviera zaśmiała się do wnętrza własnej szklanki będąc rozbawioną całą sytuacją. Nie miała zamiaru niczego naprostowywać zostawiając brata w pewnym zawieszeniu ile rzeczy opowiedziała jej Vivianne. Na jej twarzy gościł cały czas łagodny uśmiech kiedy opowiadał o tym jak chronił jej przyjaciółkę. Jak starał się sprawić, aby jej pobyt był pozbawiony wszystkiego co mogłoby spowodować u niej stres i niepokój. Wyjazd ten sprawił, że się na siebie otworzyli - tak przynajmniej zakładała. Tyle mogła zrozumieć opowieści ich obydwojga. Była teraz spokojna, czując, że przełamali swoje niechęci i lęki. A te gościły u nich od początku ogłoszenia zaręczyn. Była przy nich starając się służyć radą i wsparciem. Teraz mogła odetchnąć z ulgą i cieszyć się wraz z nimi. Nie widziała wielkiej i płomiennej miłości, która by mogła spalić cały kraj, ale może to i lepiej. Takie coś sprawdzało się jedynie w powieściach, które czytywała. -Tęsknił za nią. - Zauważyła pociągając łyk ze swojej szklanki. Piła zdecydowanie wolniej od brata. -Zefir. Krążył i miauczał. W pewnym momencie mnie nie opuszczał na krok. - Było jej żal kociska, które ewidetnie starało się odnaleźć w nowej sytuacji. Poduszki i kanapy były dobrym pocieszycielem w tych dniach kociej rozpaczy. Xavier sprawie odbił piłeczkę pytając o Bradforda. Z jednej strony odpowiedź była bardzo prosta, ale z drugiej złożona. Człowiek ten wciąż był dla niej skarbnicą tajemnic, nie wiedziała o nim wszystkiego, a jednak coś sprawiło, że lgnęli ku sobie. Być może wiele miało to wspólnego z tym nieszczęsnym artefaktem, który badała, a rozpadł się w jej dłoni akurat wszedł Bradford. Wtedy sprawy potoczyły się bardzo szybko. W pewnym momencie miała obawy, że to wszystko sztuczne, ale dawno byli poza działaniem artefaktu i nadal do siebie lgnęli. -Jest bardzo dobry. - Odpowiedziała szczerze i odstawiła pustą szklankę na bok. -Ceni sobie szermierkę. Zarówno klasyczną jak i słowną.- Był śmiały, bywał bezpośredni oraz pewny siebie. Nieprzejednany gdy chodziło o magiczne stworzenia,a jednocześnie roztaczał wokół siebie spokój. -Czuję się.. bezpieczenie. - Nie wiedziała jak inaczej nazwać to co czuła w obecności Bradforda. Sama też nie potrafiła nazwać uczuć jakie w niej kiełkowały. Ciągnęło ją ku niemu, ku jego obecności.-Nie wiem jak to w pełni nazwać, ale czuję, że chcę być obok. Rozumiesz o co mi chodzi?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#13
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-27-2025, 16:36
Uniósł brew ku górze słysząc o miętówkach i ciastkach pani Pott. W życiu nie dostał miętówki od dziadka, a o ciasteczkach dowiedział się sam. Nie mógł się więc zgodzić z siostrą, że dziadkowie ich rozpieszczali. Dziadek Burke zawsze patrzył na niego czujnym wzrokiem, a on wiedział, że wymagane jest od niego dużo i nikt nie będzie tolerował porażek. Oczywiście, pomoc była mu udzielana, ale jednocześnie oczekiwano, że będzie popełniał błędy, na których będzie się uczył. Tak naprawdę z upływem lat dopiero zaczął to dostrzegać, bo w dzieciństwie to była dla niego po prostu codzienność. Wiedział jednak, że jako, że był najstarszy z rodzeństwa, zawsze będzie od niego wymagane więcej niż od reszty. W przypadku Prim jako jedynej córki i do tego najmłodszej, troszkę przymykało się oko na niektóre jej wybryki i zachowania kiedy była młodsza. Kiedy dorosła, taryfa ulgowa się skończyła, ale mimo wszystko cieszył się, że miała takie miłe wspomnienia związane z dziadkami.
- Inni może tak, ale nie Tytania. - pokręcił głową nie wierząc jakąś magiczną zmianę matki.
Kochał rodzicielkę, nie mógł powiedzieć, że nie. Jednak Tytania Burke była bardzo specyficzną osobą. Wywodząca się z rodu Black kobieta próbowała przemycić wychowanie swojej rodziny do domu Burke. Czasami jej się udawało, nawet jeśli typowy program wychowania dzieci Burke wiódł prym. Mimo wszystko Tytania była matką wymagającą i surową, chociaż kochała swoje dzieci, nie zawsze to okazywała tak jak inne matki. Xavier nie miał jej tego za złe, z całą pewnością gdyby nie otrzymał takiego wychowania, nie byłby tam gdzie był teraz.
- Oczywiście, że będę, chyba w to nie wątpisz. - pokręcił głową z lekkim uśmiechem, po czym upił łyk alkoholu.
Zawsze wiedział, że chce założyć rodzinę, mieć dzieci. Pierwsze dziecko stracił w dniu jego narodzin, jednocześnie również tracąc żonę. Długo dochodził do siebie po tym wszystkim, opłakiwał najbliższych. Wiedział, że kiedy Vivienne będzie nosić pod sercem ich potomka, zrobi wszystko by historia nigdy się nie powtórzyła.
- No jak to kot, dla niego to też nowa sytuacja, ale przywyknie, jak to zwierzę. - odparł spokojnie obracając szklankę w dłoni.
Był ciekaw relacji siostry i Bradforda. Wiedział, że jak zaprosi przyjaciela na szklaneczkę czegoś mocniejszego i odpowiednio sformułuje pytania ten otworzy się przed nim. Chociaż najchętniej poznałby wszystkie szczegóły ich znajomości, to postanowił pod tym względem odpuścić. Niech mają swoją prywatność chociaż oni, im nie będzie wchodzić w interesy ze swoim ciekawskim nosem. Mimo wszystko z chęcią słuchał tego co miała mu do powiedzenia Primrose i uśmiechał się przy tym łagodnie.
- O tak, słowna szermierka nie jest mu obca. - pokiwał głową z lekkim rozbawieniem – I to właśnie chciałem usłyszeć. Jeśli czujesz się przy nim bezpiecznie, to to jest dla mnie najważniejsze. Z resztą on wie, że jak cię zrani to mu głowę ukręcę przy samej… - odchrząknął uśmiechając się pod nosem – Wiem co masz na myśli. To dobrze wróży, gdybyś nie chciała to jaka byłaby z tego przyjemność? - uniósł brew ku górze.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#14
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
09-01-2025, 14:32
Rozmowy o tym co myślą i czują nie były jej obce, ale mimo wszystko czuła się dość dziwnie. Zerkała na starszego brata, zazdroszcząc mu tej pewności siebie i poczucia, że może władać całą rzeczywistością. Miała nadzieję, że z czasem nabierze maniery brata. Bawiła się teraz pustą szklanką po alkoholu starając się zebrać myśli, które teraz krążyły wokół osoby Bradforda, skoro rozmowa zeszła właśnie na niego. W książkach emocje były łatwe do zdefiniowania, a w tym przypadku - nie potrafiła ich w sposób ławy opis. Jednocześnie czuła się bezpiecznie, a z drugiej oblewała się rumieńcem i pociły się jej dłonie. Bywały momenty kiedy ją drażnił i wywracała oczami, ale zaraz pojawiało się przyjemne ciążenie w brzuchu kiedy spoglądał na nią tymi niebieskimi oczami. Gdyby się jej nie podobał, gdyby nie chciała być w jego towarzystwie, gdyby go nie lubiła, to nie zgodziłaby się na stanie się jego narzeczoną. Z ta myślą pojawiło się pytanie, które dręczyło ją jakiś czas. A na które brat mógł udzielić jej odpowiedzi. Uniosła na niego zielone, pełne napięcia, spojrzenie. -Między tobą, a Vivi jest osiem lat różnicy. Czy ta przerwa… jakoś przeszkadza? - Między Bradem a Prim była jeszcze większa i zastanawiało ją jak to wpływa na ich relacje. Jak to odbierał sam czarodziej mając młodszą żonę. Miała jeszcze wiele pytań, ale nie chciała nimi zalewać Xaviera od razu. Matka zaś mówiła, że na odpowiednie rozmowy przyjdzie czas kiedy będzie bliżej terminu ślubu. Daty jeszcze nie wyznaczyli i choć czuła lekkie podniecenie na samą myśl o możliwej dacie, tak też rodziło się wiele obaw. Nadal nie zdradziła swojej tajemnicy, nadal kisiła w sobie swoje lęki. Nie podzieliła się nimi z nikim.
Uśmiechnęła się na słowa brata o zagrożeniu jakie niesie krzywda jej osoby. Wątpiła, aby Xavier miał kiedyś zrealizować swoją groźbę. Bradford choć czasami nieugięty i uparty tak należał do osób, którym mogła zaufać i bardzo badała się nadwyrężyć to zaufanie. Odstawiła szklankę na blat stołu, akurat w momencie kiedy do pomieszczenia wkroczył skrzat oznajmiając, że kolacja zaraz zostanie podana i przyszła nowa skrzynia z zamówieniami. Primrose aż podskoczyła. -Nie mówiłam ci, ale udało mi się nabyć kolejne manuskrypty traktujące o podziemnych korytarzach w górach, które miały należeć do celtów. - Oczy się jej zaświeciły na samą myśl. -Musiałam je nabyć. - Oczywistość nad oczywistościami, bo takiej okazji nie mogła pozwolić przejść obok nosa. Musiała skorzystać i to uczyniła. Zeskoczyła sprawnie ze swojego biurka. -Zrobiłam się głodna. - Oznajmiła kierując się w stronę drzwi.

|zt dla Prim
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#15
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
09-15-2025, 13:46
Spodziewał się tego pytania i wcale się nie dziwił kiedy ono padło. Było to coś nad czym sam zastanawiał się przed swoim ślubem. Czy właśnie różnica wieku nie będzie największą przeszkodą w jego małżeństwie. To właśnie też między innymi dlatego poświęcił tyle czasu na to by poznać swoją małżonkę i był to naprawdę dobry pomysł. Dzięki spotkaniom i wspólnym wyjściom udało mu się dowiedzieć wiele na temat Vivienne, poznać jej zainteresowania, marzenia i troski. Te wszystkie zabiegi zdecydowanie pomogły im wejść w ten związek małżeński z mniejszymi obawami o przyszłość.
Dopił na spokojnie zawartość szklanki, po czym spojrzał na siostrę z łagodnym uśmiechem.
- Nie, to w niczym nie przeszkadza. - pokręcił głową – Postawą jest dla was aby się poznać przed ślubem, chociaż trochę abyście mimo wszystko znali się chociaż odrobinę, aby wiedzieć w co się pakujecie. - mrugnął do niej, po czym ostawił pustą szklankę na blat biurka – Oboje jesteście inteligentni, oboje macie marzenia większe i mniejsze, jesteście ambitni i czasami ciężko z wami wytrzymać. - zaśmiał się cicho – Poradzicie sobie, jestem tego pewny. - poklepał ją po wierzchu dłoni – No i nie zapominajmy, piękna i młoda żona to chluba każdego męża. - dodał z rozbawieniem.
Chociaż wiedział, że Brad nigdy nie skrzywdziłby jego siostry, to jako starszy brat miał obowiązek mimo wszystko się martwić. I pewnie chociaż postanowił zostawić im swoją prywatność, to czasami nie będzie potrafił się powstrzymać i zajrzy do nich aby dowiedzieć się co w trawie piszczy.
Na moment przeniósł spojrzenie na skrzata, a słysząc o skrzyni uniósł brew ku górze lekko zaskoczony i spojrzał na siostrę zaciekawiony. Wysłuchał jej słów, po czym pokręcił głową z rozbawieniem i zaśmiał się wesoło.
- Oczywiście, że musiałaś. Inna opcja nie wchodziłaby w grę, pytanie tylko ile na nie wydałaś? - spytał nadal z rozbawieniem widocznym na twarzy po czym oparł się dłońmi o kolana i podniósł się z krzesła – Mam nadzieję, że jednak sztukę targowania się masz opanowaną. - dodał puszczając jej oczko, po czym poprawił rękawy – Ja też, chodźmy zatem zanim kuzyn Murdoc postanowi znowu zagarnąć dla siebie całą pieczeń. Myślę o niej od rana i nie mam zamiaru z nim przegrać. - poruszał zabawnie brwiami i Primrose mogła być pewna, że jej brat był gotów na walkę na śmierć i życie o pieczeń z kaczki.


zt Xav
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:33 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.