• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Domostwa > Barka na rzece Taff > Rufa
Rufa
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-05-2025, 20:22

Rufa
Drewniana konstrukcja z biegiem czasu nabrała patyny i ciemnych odcieni. Na pokładzie widać różnorodne przedmioty związane z żeglugą – sieci, liny, skrzynie. Na pokładzie leży również kilka starych wędek. Na środku znajduje się malutka, ale funkcjonalna kabina. Na pierwszy rzut oka widać, że barka spędziła wiele lat na wodzie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (3): « Wstecz 1 2 3
Odpowiedz
Odpowiedz
#21
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-28-2025, 21:45
- To się chyba nie ukryje, nie? – zawróciła się nieco rozbawiona, nieco przejrzana do Lorretty, gdy ta postanowiła podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Zazwyczaj miała apetyt na więcej. Grzała i dawała się grzać, gdy tylko w ciało wstępowała nieskrępowana chęć. – Nie lubię, gdy robi się zbyt chłodno – wspomniała jeszcze, przesuwając spojrzeniem po całej postaci dziewczyny. Jakie niespodzianki jeszcze dla nich przyszykowała na ten wieczór?
- A kto powiedział, że chciałabym za darmo? – podrzuciła, rozpuszczając w pytaniu może drobną sugestię, może większą obietnicę. Nieco odurzeni lawirowali wciąż na tej łodzi, mniej lub bardziej naginając granice. Czuła się lekka, wolna, czuła jak wypełnia ją moc i pokusy, którym coraz trudniej było się opierać. Kto powiedział, że niczego ode mnie nie dostaniesz? Przy tych myślach nie zdejmowała spojrzenia z nowego znajomego, a wargi rozciągały się nieco niecnie. Ona lubiła się bawić, on lubił się bawić. Tego dnia moralność znalazła się za burtą i tak stopniowo, kieliszek za kieliszkiem opadała na dno.
Rozczulający wydał jej się ten młody, kiedy tak niezdarnie próbował się połapać w lepkich podtekstach, kiedy niepewność splątywała głoski na języku, kiedy skojarzenia błądziły w pijackich labiryntach. Jego niewinność w tych stronach wydawała się zupełnie unikatowa. Tutejszy, ale inny. Dobrze osadzony i nieodkryty. Ze zmarszczonym czołem przysłuchiwała się odpowiedzi i jednocześnie jej brakowi. Leniwie zakołysała się na siedzisku, czekając na konkret. Nie nadszedł. – Chętnie zobaczę… to – puściła mu więc oko, pozwalając, by ostatnie słowo przeciągnęło się w głębokiej sugestii. Rozumiała, a przynajmniej tak jej się wydawało – wcale nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie próbował.
- Nie chcę cię zabić… byłoby szkoda – przyznała Igorowi, choć nie miała wątpliwości, że on pojął przekaz. Drobna mistyfikacja, zaśmianie się w twarz śmierci, spektakularny powrót i mocny pocałunek. Tak sobie to wyobrażała. On nie? – My obydwoje. – Odpowiedź mogła być tylko jedna, podszyta oczywistym pragnieniem. Miało opory? Nie chciałby spróbować? Lekko wirujące obrazy przekrzykiwały się wzajemnie, wyobrażała sobie jego myśli, wyobrażała sobie tego, kto czaił się w samym ich centrum.
- Masz łódź, pijesz właśnie rum i rzucasz wyzwania. Całkiem blisko do pirata, wiesz? – wyliczyła, z ochotą rozglądając się po tym pływającym domostwie. – Brakuje jeszcze tylko armaty i będzie pirat. – Odpowiedź na kolejne pytanie Freddiego najpierw zupełnie swobodnie wpłynęła na język, a potem z jakiegoś powodu zalęgła w ciszy. Zupełnie jakby miała całkiem pewną myśl i nagle ją straciła. – Nie aż tak. Masz już prawie wszystko. Nad resztą moglibyśmy popracować razem – obwieściła, dotykając niedyskretnie palcami po tasiemce, która utrzymywała sukienkę. Przemknęła dalej opuszkami po pokrytej chłodną powłoką skórze. Czy dało się złowić nieco więcej spojrzenia takiego rybaka? Wiadro ryb? – Cenię mężczyzn, którzy przynoszą jedzenie do domu – odpowiedziała, choć wolałaby, aby pozwolił sobie w fantazjach zbłądzić w nieco innych rejonach. Pozostawał jednak po prostu sobą i wcale nie był tak przewidywalny. – A ty, moja przyjaciółko – zwróciła się do swojej kochanki. – Coraz bardziej doceniam, gdy rozbierasz się tak… powoli. Chętnie się dowiem, co się tam jeszcze w tobie czai – przyznała, posyłając jej dość niecny uśmieszek. Ostatecznie razem tworzyły całkiem zgraną drużynę.
Ze szczerym zaciekawieniem wodziła okiem od rybiego łba do chłopięcych ust, zastanawiając się, jak daleko się posunie i czy przypadkiem zwierzę zaraz nie wpadnie do zatoki. Nie takie numeru już widywała, nie o takie wariactwa upominała się portowa świta, a oni w otumanieniu gubili resztki rozsądki i dawali się uwodzić wirującej butelce. – Nie polecam zadzierać z portowymi dziewczynami, ale może… trochę ją pogłaszczesz, trochę jej zaśpiewasz i w końcu wybaczy – zareagowała na uwagę Igora, przenosząc spojrzenie na Freda.
Moment ckliwości wzdrygnął ciałem, kiedy brat jako siostra obwieścił wyznanie. Chłód jeszcze bardziej podrażnił jej nagie ramiona, ale przez moment przestała cokolwiek czuć. Drobna chwila, kiedy powieki opadły za ciężko i w ciemnościach dojrzały wizje tego, czego sama nigdy nie miała. Tego, co zawsze chciała mieć. Więzy krwi i rodzina, dom i powroty, na które ktoś czekał. Nie opuszczę cię. Zaległa w tej ponurej atmosferze, uciekając okiem w ciemną, morską toń. Nie miała żadnych głębokich korzeni – tylko ten port i tych ludzi. A może właśnie aż?
A potem znów padło na nią. – Proszę, proszę. Przyznaj, że specjalnie tak zakręciłaś – zareagowała wyraźnie rozbawiona. – Czy jak się ubiorę, poczujecie się zaskoczeni? – Brew wystrzeliła w górę, a ciało podniosło się z miejsca. Sięgnęła po zrzuconą gdzieś za plecami kurtkę i owinęła się w nią, czując coraz bardziej namolne zimno. Nie zamierzała się rozbierać. Nie zamierzała prowokować, nie zamierzała uwalniać kotłujących się iskier – nie teraz, nie w tym momencie i nie po to, by ich zaskoczyć. Zresztą właśnie tego mogliby się po niej spodziewać, właśnie to była ta pewność, ta gra i ta bezpardonowość, która pomagała jej przetrwać. A przecież misja polegała na odsłonięciu tego, co wcale nie było tak oczywiste. – Wiecie, gdy tu szłam, zupełnie nie wiedziałam, co się wydarzy i dokąd nas to zaprowadzi. Patrzę na was, znanych i nieznanych… takich zwykłych i jednocześnie nie – mówiła, odnajdując w ustach słowa, o które mogłaby siebie nawet nie podejrzewać. – Podoba mi się ta banda. Zupełnie jakbym miała jakichś swoich ludzi. I jestem cholernie wdzięczna za ten wieczór i to uczucie.
Zaskoczeni? A może nie? Po prostu chciała, żeby wiedzieli. Sieroty całe życie błądzą po świecie, szukając domu, zrozumienia i przynależności. Tutaj to wszystko pojawiło się tak naturalnie i całkiem znienacka.
Mdłe te demony. Pora zakręcić. – Los nas do siebie przyciąga, mój piracie – uniosła głowę, by przyjrzeć się rybakowi, na którego znów wskazała jej butelka. – Zrób to, na co masz ochotę od początku wieczoru, ale dotąd brakowało ci odwagi.

rzuty
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#22
Igor Karkaroff
Śmierciożercy
his eyes are like angels
but his heart is cold
Wiek
24
Zawód
przedsiębiorca, zaklinacz
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
25
OPCM
Transmutacja
14
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
15
4
Brak karty postaci
08-31-2025, 18:29
― Ubrań pozbawił cię brat, nie ja. I brzmi to co najmniej niepokojąco ― naprostował od razu pierwsze kłamstwo, posyłając Loretcie wymowne, dość oceniające spojrzenie, choć ewidentnie kryła się w nim krztyna rozbawienia; być może zbyt łatwo znajdował w powstałej okoliczności okazje do okraszenia jej bladą zaczepką, a być może też i zbyt niewinnie upatrywał ich jedynie w prostych półsłówkach. Najpewniej to właśnie obecność Freda, który do tej pory nie zdążył pochwalić mu się posiadaniem tak bliskiego wiekiem i pokrewieństwem rodzeństwa, naturalnie zbudowała granice prowadzonych przez nich rozmów, których bimber, rakija ani tani rum nie zdołały rozmyć. Z wygody ― albo zaskakującej jak na niego przyzwoitości ― przysiągł sobie ich nie przekraczać; wprawdzie on jedyny nie wyraził dziś chyba na głos wyraźnego uznania dla siedzącego tu wokoło towarzystwa, ale i bez niego nietrudno było pojąć, że zasiadający w pobliżu gospodarz spotkania nie był mu obojętny. Co więcej, znajomość z nim nie była podszyta żadnym znamieniem interesu, żadnym świadectwem nieszczerości; był mu tu, na wyspach, jako jeden z nielicznych ― jeśli nie jedyny ― przyjaciół zrodzonych z prawdy. Trudno było mu przyznać się do takiej myśli nawet przed samym sobą, ale tkwiła w niej jakaś przejmująca siła.
― Ja tylko cytowałem ― odparł kumplowi na zarzut, unosząc dłonie w teatralnym geście. ― Ach, to była dopiero rozgrzewka, a już wywarła na tobie wrażenie! Pomyśl, co by było... ― tu przerwał, obniżywszy głos o połowę, gdy ręce szukały czystej wody, a Freddy krzątał się po pokładzie, odkładając szczupaka na swoje miejsce ― gdybyś zajęła jej miejsce. Nie wiem czy odpuściłbym tak szybko ― skwitował sugestywnie, na powrót zajmując twardość chybotliwego krzesełka. Oczy wypatrzyły, że dno butelki już majaczyło pustką ― szybkie rozejrzenie się po znajomych, połączone z niechlubną myślą o jutrzejszym zwleczeniu się o świcie do pracy, ostudziło chętkę na napoczęcie następnej. Powieki zaczęły zgoła ciążyć sennością, a pomiędzy wyzwania wkradła się jakaś niewyraźna nuta melancholii ― a to pomiędzy rodzeństwem, a to z ust Philippy; słuchał wszystkiego z uwagą, nie pozwalając sobie chyba na burzenie zastałych intymności czymś, co miałoby lżejszy, bardziej beztroski charakter. Po części niemo cenił to, że zdolni byli do tak frywolnego otwierania części swoich dusz na ludzi ― miejscami może nawet im tego zazdrościł. W jego życiu nie zwykło rozmawiać się emocjach; Karkaroffowie nauczeni byli chować je pod przykrywą przebrzydłych pozorów, których nie musieli się wstydzić.
― Jeszcze trochę ― zaczął enigmatycznie, usłyszawszy quasi-żartobliwą uwagę o luksusowej szmacie, którą dostał w prezencie na ostatnie święta. ― Wierzę, że jeszcze trochę, a on też będzie takie nosił ― dokończył bez dzielenia się szczegółami, ale w tej konstatacji był wyjątkowo poważny; w duchu od jakiegoś czasu szykował dla Kruegera ofertę, z której szkoda byłoby zrezygnować ― zwłaszcza, że jego zawodowe aspiracje zaczynały zmierzać w innym kierunku, a on w prostolinijnej potrzebie chciał życzyć chłopakowi jak najlepiej. Miał świadomość, że lekkie popchnięcie go na dobre tory mogło po części poukładać mu to, co w jego życiu widniało jako zagmatwane; może właśnie potrzebował kogoś, kto okaże się dla niego pozytywnym impulsem.
Ostatnie z wyzwań skomentował niemym skinieniem głowy, przewróceniem oczyma, wreszcie ― stworzonym z namysłem wierszem:
― Robi się późno, gwiazdy już lśnią... Pora dziewczyny odwieźć pod dom ― cichy toast poniósł się w kręgu, on podrzucał zaraz najmłodszej wiszącą na jego oparciu sukienkę, a ręce sięgały do omawianego jeszcze przed chwilą płaszcza. ― Nie żartowałem, czas na nas ― ponaglił, gdy miny tamtych wyraziły ― jak przypuszczał w półmroku ― cień dezaprobaty; dłoń powędrowała z serdecznim uciskiem do Freddy'ego, a usta dorzuciły do niej:
― To co? Do następnego?

zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#23
Freddy Krueger
Czarodzieje
zawsze budzę się za późno, nawet jeśli nie spałem
Wiek
21
Zawód
rybak, diler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
2
0
OPCM
Transmutacja
4
4
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
11
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
09-08-2025, 16:03
-Naprawdę wolałabyś, żebym był piratem?- spojrzałem na nią nieco zaskoczony, bowiem w końcu nie należeli oni raczej do osób lubianych, a co dopiero pożądanych w towarzystwie. Rabowali, byli gwałtowni i zwykle pozbawieni skrupułów w wyniku czego raczej omijało się ich szerokim łukiem, niżeli ochoczo zapraszało do środka. Może jednak kompletnie nie rozumiałem kobiet i to co mroczne lub po prostu złe, kusiło je najbardziej? -Eeee- zająknąłem się, gdy dość sugestywnie przesunęła dłonią po tasiemce własnej sukienki. Poczułem irracjonalny dyskomfort i najpewniej policzki zapłonęły czerwoną barwą. -Razem, w sensie ty i ja?- najgorsze w tym wszystkim było to, że doskonale znałem odpowiedź. Często pytałem o rzeczy proste i logiczne, ale kryła się w tym ucieczka, sposób na odwleczenie nieuniknionego – prawdy lub czyjejś argumentacji, której musiałem stawić czoło. A często nie potrafiłem. -Jedzenie, tak- pokiwałem głową czując niebywałą ulgę, że zmieniła temat. -Gotuję, dużo gotuję. Lubię gotować i to chyba smaczne całkiem bywa. W sensie- wciąż zawstydzony nie potrafiłem złożyć poprawnego zdania. Dlaczego dzisiaj nawet rum mi nie pomagał? Choć… chyba bez niego uciekłbym pod pokład na samo brzmienie gry i związanych z nią zadań. -No dobre, zjadliwe i no. Może kiedyś spróbujesz- dodałem posyłając jej krótki uśmiech. Wzrokiem od dawna szukałem Igora – jakby w nadziei na pomoc. Naprawdę nie widział, że potrzebowałem ratunku? A może uznał, że pozostawienie mnie na głębokiej wodzie to jedyny sposób, abym nauczył się pływać?
Gra toczyła się dalej – przyglądałem się jej z uśmiechem, niekiedy nawet pozwalając sobie na głośniejszy śmiech. Miałem wrażenie, że naprawdę dobrze się bawili i niespecjalnie spieszyli do domu, co tylko umocniło we mnie przekonanie, iż była szansa na powtórkę. Na kolejne spotkanie, które mogłoby stać się okazją do zacieśnienia relacji – koleżeństwa, tak samo obcego mi w ostatnim czasie, jak poczucie własnej wartości.
-Tak, przyciąga- odparłem widząc, że butelka zatrzymała się na mnie i tym samym dziewczyna znów musiała wymyśleć mi zadanie. Te – o dziwo – nie było wcale takie straszne i chyba mniej wstydliwe, niżeli wcześniejsze. Wygiąłem wargi w lekkim uśmiechu, po czym chwyciłem w dłoń szkło i wypiłem kilka łyków trunku – zapewne dla odwagi. -Od początku- zacząłem mknąc wzrokiem do Igora, ponownie po nieme wsparcie. -Że, że- oblizałem nerwowo wargę, jakby proste komplementy nie potrafiły mi przejść przez gardło. -Chciałem powiedzieć ja, w sensie tak myślę naprawdę- pokiwałem energicznie głową, pragnąc zapewnić, iż nie było to kłamstwem. -Że bardzo ładnie dziś wyglądasz no, tak- wypuściłem wolno powietrze z ust ciesząc się w duchu – miałem to w końcu za sobą. Nie powiedziałem tego wcześniej z bardzo prostej przyczyny, o której najpewniej wiedzieli wszyscy. Zdążyli mnie już na tyle poznać.
-Już?- spytałem nieco zaskoczony, ale z drugiej strony miał rację. -Tak, oby udało się szybciej spotkać- odparłem rozumiejąc ich decyzje wszak był już środek nocy – jak nie wczesny poranek. -Też już idziesz?- zwróciłem się do Philippy. -Uważajcie na siebie, uważaj na- przeniosłem spojrzenie na Igora. -Na Lorettę- w głosie dało się wyczuć prośbę. Martwiłem się o nią, była moją młodszą siostrą.

/zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#24
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
09-14-2025, 15:24
Uśmiech rozświetlił jej twarz, gdy przyjaciółka przyznała jej rację. Oczywiście, że ją rozgryzła. - Muszę się w końcu wybrać do tej twojej tawerny, nimfo - odezwała się z nutą figlarności w głosie. - Podejrzewam, że dzieją się tam rzeczy o wiele ciekawsze, skoro dziś czujesz taki niedosyt. - dodała z lekkim przekąsem. Nie dziwiła się Philippie wcale. Jej rozebranie się do bielizny, drobny buziak podarowany Igorowi czy ten oddany jej przez Freda - to musiało być zaledwie przystawką. W tawernie żeglarze zrzucali z siebie tygodnie, a nawet miesiące napięcia, szukając ulgi w alkoholu, śmiechu i bliskości. Wyobrażała sobie, jak kończą się takie noce i tak szczerze wcale nie śpieszyła się by przeżyć to na własnej skórze.
Przeniosła spojrzenie na Igora, mrużąc lekko oczy przy jego słowach. Naprawdę? Nie wierzyła, że choć przez sekundę sam traktuje je poważnie. W końcu, gdyby nie on, wciąż opatulałby ją miękki materiał płaszcza. Wątpiła by w wyzwaniu rzuconym przez Freda była chęć pozbawienia ją ubrań. Bardziej ona sama skomplikowała sobie życie wybierając właśnie mężczyznę do tego zadania, ale to jego złośliwość doprowadziła ją do tego miejsca. Nie z pretensją, a raczej obietnicą odwdzięczenia się powiedziała: - Uraziłam cię? - była w tym teatralna przesada jakby faktycznie się tym zmartwiła. -Wygodniejsza wersja, prawda? Ale skoro się wstydzisz, to nie pozostaje mi nic innego, jak ją przyjąć. - dodała, a w jej tonie pobrzmiewała delikatna złośliwość wypełniona po brzegi pewnością siebie. Nie wierzyła w przypadek i nie przyjmowała do wiadomości, że wybór dzisiejszych zadań był zupełnie losowy. A jednak pod tym wszystkim kryło się przede wszystkim rozbawienie i jakaś ciekawość, której nie potrafiła jeszcze odpowiednio nazwać.
- Ach, tak? – kącik ust uniósł się zadziornie na kolejne słowa kobiety. Może była to forma komplementu, którego po części oczekiwała. Tak naprawdę w tej całej butelkowej rozgrywce, to właśnie Loretta zdawała się być największym przegranym. Karty zarówno te dotyczące jej fizyczności jak i okalanych tajemnicą słów wylądowały dziś na stole całkowicie odkryte. Nie była z tego faktu zadowolona, ale alkohol całkowicie maskował wszelkie bolączki, które jutro mogły odezwać się wraz z bólem głowy. – Muszę cię jednak rozczarować. Następnym razem to wy się rozbieracie, a ja się tylko przyglądam. – odparła, choć wątpiła by Philippie to przeszkadzało. Ona akurat miała wszelkie powody, by czuć się komfortowo we własnej skórze - piękna, pewna siebie, swobodna w każdym geście. Może właśnie dlatego tak bardzo się polubiły?
Przysłuchiwała się wymianie słów między Philippą a Fredem, a uśmiech, który pojawił się na jej ustach, był szczerym dowodem zadowolenia. Była to rzadkość - patrzeć, jak jej brat otwiera się choć odrobinę. Nie tylko na nią, nie tylko na zamknięty krąg przyjaciół, ale na coś więcej. Na kobiety. Na ich urok, śmiech, na to dziwne, nieuchwytne „coś”, co potrafi odmienić atmosferę w jednej chwili. Może to kwestia tej nocy. Może odrobiny odwagi, którą hojnie serwował im alkohol. A może faktycznie początek czegoś, co w nim zostanie, co obudzi się przy następnym spotkaniu i wreszcie da o sobie znać. Bo przecież był młody, miał przed sobą całe życie, a jednak Loretta nie mogła pozbyć się wrażenia, że dotychczas zbyt wiele z niego przespał. Próbowała go obudzić. Oczywiście, że próbowała, ale nie była pewna czy to cokolwiek daje. Dlatego teraz nie wtrącała się. Pozwalała, by gra toczyła się sama - słowna przepychanka tej dwójki i kręcąca się na stole butelka. To wystarczyło.
Wyznanie czarownicy sprawiło jej autentyczną radość, ale też połechtało jej ego. Może to dzięki niej się dzisiaj tutaj wszyscy spotkali, ale to nie ona sprawiła, że w jakiś pokrętny sposób się ze sobą dogadali. Nie nazwałaby pewnie ich bandą – jeszcze nie. Wszak miała w sobie wystarczająco dużo ostrożności by zwyczajowo dmuchać na zimne, a jednak był to dobry początek. Blondynka nachyliła się w stronę przyjaciółki i swoim szkłem uderzyła w jej, a w delikatności dotyku odnalazła jej dłoń, bo nie umiała zrobić nic innego. Nie była przyzwyczajona do szczerości słowa, do cudzych emocji, do ich wzruszenia. – To za bandę – powiedziała w formie toastu. Tyle i aż tyle.
Zakończenie imprezy brzmiało jak wyrok. Jak powrót do normalności, za którą wcale nie tęskniła. Wzrok posłany Igorowi odzwierciedlał cierpienie w czystej postaci, ale nie miała zamiaru się kłócić. Wcale przecież nie uśmiechał jej się samotny powrót do domu. Narzuciła na siebie sukienkę, która dziś jak się okazało była jej całkowicie zbędna i nachyliła się w stronę brata. – Wyśpij się, Freddy i następnym razem oszczędź mi wstydu i po prostu mnie zaproś. - rzuciła nim musnęła jego policzek krótkim pocałunkiem. Było w tym więcej czułości niż sama chciała przyznać. Schodząc z barki, jeszcze raz obejrzała się przez ramię. Spojrzenie powędrowało ku przyjaciółce, a na ustach pojawił się figlarny uśmiech. - Idziesz, nimfo? - zawołała tonem, który zdradzał, że podejrzewała możliwość innego zakończenia. Fredowe komplementy brzmiały jak coś, co aż prosiło się o osobiste podziękowania.

z/t
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#25
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
09-14-2025, 18:34
– Piratem, żeglarzem, czy kim tam chcesz, ale wiesz, nie każdy pirat jest zły – przyznała, mając już naprawdę całkiem spore rozeznanie w tym środowisku. Nie musiał jej wierzyć, nie musiał także poddawać się temu, bo przecież podgrzewane alkoholem dywagacje i wyzwania prowokowały mnóstwo niekoniecznie słusznych treści. Oddawali się fantazji, zabawie i wolności. Przez chwilę każde z nich, nawet Fred, mogło być kimś, kim tylko sobie zamarzyło. Płynące we krwi toksyny rozluźniały bariery i zachęcały do czynienia naprawdę śmiałych rzeczy. – Razem, właśnie tak, razem… - wygłosiła soczyście świadoma rozlewającego się po jego policzkach zawstydzenia. Czuł ciepło? Za jej sprawą? Pragnął więcej? Właśnie to potrafiła robić, właśnie do tego perfekcyjnie została wytresowana przez kilka lat intensywnych nauk pani Boyle. Jego zasupłaną niewinność można było teraz ostrożnie, kawałek po kawałku, rozluźniać. Tego wieczoru wszyscy zdejmowaliśmy swoje zwyczajowe maski, czyż nie? – Moglibyśmy któregoś dnia razem coś ugotować. Też jestem w tym… całkiem niezła, wiesz? – podchwyciła, czekając aż te oczy w końcu zatrzymają się i poświęcą jej nieco więcej uwagi.
Kilka chwil później znów znaleźli się naprzeciw siebie, a młodemu chłopakowi słowa mieszały się w jakiś urokliwym roztargnieniu. Przyjął jej wyzwanie, lecz nie sądziła, że to ona stanie się adresatką, że to ku niej zwrócą się te niewinne oczy. Może w innych okolicznościach mogłaby wyśmiać tak wydukany komplement, ale teraz wcale nie chciała tego robić. Teraz doceniła szczerość, która przyszła mu z wielkim trudem i to nie przez to, że targały nim nieczyste intencje. Chłopięce onieśmielenie odbierało mu płynność wymowy, zupełnie jakby pierwszy raz mówił coś takiego dziewczynie. Postanowiła przysunąć się bliżej. Jak to możliwe, że nawet alkohol nie czynił tych kwestii łatwiejszymi do wymówienia? Co w sobie trzymał ten tajemniczy chłopak? – Przysuń się do mnie… dziękuję, twoje słowa są dla mnie ważne – zamruczała, sunąć już dłonią po jego rozpalonym policzku. Tam też na skórze jej wargi zostawiły delikatny ślad. Wiedziała, że mówił prawdę i czuła, jak wiele go to kosztowało.
Wkrótce towarzystwo się zaczęło zbierać. Wyrzucony sygnał prędko poderwał Lorettę i Igora, czuła na sobie ich wyczekujące spojrzenia. To nie był jej dom, powinnam opuścić łódź razem z nimi i iść grzać wyro w swojej zapyziałej kamienicy. Tylko że wcale nie chciała. Po słowach Loretty potrzasnęła głową, a kilka loków opadło bardziej na twarz. – Jeszcze trochę zostanę, pomogę posprzątać, daleko nie mam… - wyrzuciła w ich stronę pierwszą lepszą wymówkę, a potem przesunęła oko na gospodarza. – Chyba że wolałbyś, abym poszła z nimi? – Postanowiła się upewnić, bo ten chłopak już kilka razy udowodnił, że pozostawał naprawdę pełen niespodzianek. Nie chciała go stresować, nie chciała być natrętna. Podskórnie czuła też, że byłoby dobrze pozwolić tamtej parze na wspólną przechadzkę, bez zbędnej obecności trzeciej pary oczu. – Odprowadź ją bezpiecznie! – zawołała za nimi, gdy opuszczali wznoszące się na wodzie domostwo. Syrena w porcie nocną porą to zbyt łakomy kąsek dla większości tutejszych piratów. Coś o tym wiedziała.
A gdy już zostali sami, wspięła się na barierki, które oddzielały człowieka od morza i usiadła na nich, dłońmi mocno łapiąc się za metalowe części. Odchyliła się nieco w dół, włosy spłynęły ku sennym falom. Opuściła powoli powieki, jedną z nóg wyprostowała w stronę Freddiego. – Chodź do mnie – poprosiła, czując dziwaczny dreszcz. Chłód? Morski dom zakołysał, się, a wraz z nim całe moje ciało. – Pozwoliłeś mi się poznać dzisiaj od całkiem innej strony – przyznała ze swobodą. – Nie znałam cię takiego.
Tyle nowego wydarzyło się na barce. Tyle ożywczych relacji, przyjemnego uczucia zapomnienia i niezobowiązującej czułości. Jak się z tym czuł? Jak czuła się z tym ona?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#26
Freddy Krueger
Czarodzieje
zawsze budzę się za późno, nawet jeśli nie spałem
Wiek
21
Zawód
rybak, diler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
2
0
OPCM
Transmutacja
4
4
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
11
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
10-14-2025, 20:00
Późna noc

-Jak to nie każdy pirat jest zły?- spytałem niepewnym tonem, bowiem nigdy dotąd nie zdarzyło mi się trafić – ani w opowieściach, ani w literaturze – na tych dobrych. Zawsze kojarzeni byli z agresją, wrogością, zuchwałością i skrajną arogancją, zresztą nie bez powodu. Jak więc można było uznać ich za ułożonych? Pozbawionych tego parszywego pierwiastka? Czy naprawdę można było znaleźć wśród nich wyjątki? Skoro tak – to po co wciąż trwali w tak skrajnym środowisku? Do szpiku przesiąkniętym pragnieniem wzbogacenia się kosztem czyjegoś nieszczęścia, zdrowia, a nawet życia?
Polowali, lecz nie na zwierzęta, a na ludzi. Nie łowili ryb – kradli je.
-Nigdy nie chciałbym być jednym z nich- odparłem z zadziwiającym, jak na siebie, przekonaniem w głosie. Ja również kradłem, ale nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, aby pozbawić kogoś całości jego majątku używając argumentu siły, a tym bardziej wyrządzić jakiejkolwiek krzywdy. Czyniłem to po cichu, zwykle sięgając po jedzenie tudzież rupiecie, które najpewniej i tak wylądowałyby w śmieciach lub rzece.
Potwierdziła – tak jak zakładałem. Przesunąłem nerwowo ręką wzdłuż kąta twarzy, po czym wbiłem spojrzenie w drewniany pokład. Był brudny i lepił się jak cholera; abstrakcyjna myśl, bo choć słuszna, to stanowiła wyłącznie zasłonę dymną – odsunięcie konieczności odpowiedzi w czasie. Gdy dodała, że musimy razem coś ugotować pokiwałem jedynie głową; kłamstwem byłoby stwierdzenie, że tego nie chciałem, tylko po prostu nigdy jeszcze nie pichciłem w czyimś towarzystwie. Zwłaszcza kobiety. -Jaaa- zaciąłem się na moment, ale w końcu zmusiłem się unieść na nią wzrok. -sne. Jasne- wygiąłem wargi w lekkim uśmiechu dosłownie na moment, by zaraz po tym sięgnąć po szklaneczkę i upić znajdujący się w niej trunek.
Ale później było już tylko gorzej.
Stałem wyprostowany jak struna, gdy zmniejszyła dzielącą nas odległość i z taką łatwością oparła dłoń o mój policzek. Nie patrzyłem na nią, nie patrzyłem na nikogo – tylko gdzieś w przestrzeń, jakby szukając drogi ucieczki. Skok do wody? Najprostszy, ale w końcu musiałem wrócić. Sprint do kajuty? Jeszcze bardziej niegrzeczne było zamknięcie komuś drzwi przed nosem. Cholera, cholera. Myśl Fred. Zadrżałem pod wpływem ciepła jej warg; tego zupełnie się nie spodziewałem. Drwiła ze mnie? Nie miałem pojęcia, naprawdę byłem kompletnie zagubiony. A może… może naprawdę była w tym szczera? Po co miałaby… Nie łudź się Fred, nie łudź się skończony idioto.
Do czasu, gdy Igor oraz Loretta zdecydowali się na powrót do domu, szalejące i nieco skrajne emocje zdążyły opaść. O dziwo przyjąłem propozycję Phillipy z entuzjazmem, choć zapewne pomogła temu spora dawka alkoholu, która okazała się niezbędna do rozładowania zbędnego napięcia.
-Hej, uważaj. To niebezpieczne- zwróciłem jej uwagę – grzecznie i z charakterystyczną dla siebie niepewnością. Siadanie na poręczach nie było rozsądne nawet pozostając o kompletnie trzeźwych zmysłach, bowiem chwila nieuwagi mogła doprowadzić do poważnego upadku. -Jakiej strony?- spytałem wykonując krok w jej stronę, choć wciąż dzielił nas bezpieczny dystans. -Zejdź proszę, to naprawdę niebezpieczne- mruknąłem widząc jak – na domiar złego – odchyliła się w stronę wody. Ta kobieta naprawdę była szalona.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#27
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
10-27-2025, 20:20
Jego obawy. Jego niepewność. Jego niewinność. Eksponował emocje, trwał tak obnażony i pozbawiony tych wszystkich parszywych intencji, które ona tak dobrze znała i których doświadczyła aż nadto przez ostatnie lata. Gdy na niego spoglądała, zdawało jej się, że tu, na tej łodzi, niczego od niej nie chciał, o nic nie prosił, na nic nie liczył. Był skromny, jakimś cudem kompletnie nieskażony podłością tego miejsca – nie w kontekstach, które teraz rozkładała na czynniki pierwsze w skrytości swych myśli. Patrzyła mu prosto w oczy, ale on nie utrzymywał zbyt długo tego wzajemnego spojrzenia. Dotykała, gdy on przed tym dotykiem zdawał się umykać. Więc nie chciał? Przez tę chwilę zdawało jej się, że nigdy nie spotkała kogoś takiego. Wieczór obfitujący w alkohol i stopniowe przekraczanie granic mógłby go nieco ośmielić, dodać pewności, podkreślić wartość. Lecz Fred wciąż pozostawał dla Moss tak bardzo zagadkowy.
Może właśnie dlatego w godzinie osamotnienia, gdy łódź kołysała pod gwiazdami już tylko ich dwoje, postanowiła raz jeszcze zaczerpnąć osobistej swobody i otoczyć go odrobiną nienachalnej (miała nadzieję) czułości. Ilość spożytych trunków niwelowała opory, choć nie usypiała do reszty natury kobiety, która wbrew pozorom nie chciała robić czegoś, na co on nie miałby ochoty. Tysiące myśli wirowało jej w głowie, gdy odchylała głowę ponad wznoszącą się lekko falą. Trzymała się mocno, lecz gdyby tylko puściłaby barierkę, gdyby tylko pozwoliła ciału teraz swobodnie opaść, już za chwilę otuliłoby ją morze. Wolała zaś, by otulił ją kto inny. Przestała więc lawirować na granicy i odchylać się tak mocno do tyłu. Zaraz znów szukała odpowiedzi w oczach portowego rybaka. – Czułej, nieco śmielszej, troskliwej… niewiele jest takich mężczyzn, Freddy Krueger. Wiesz o tym? Bystry z ciebie chłopak. Niewielu pokazałoby takie oblicze, niewielu teraz próbowałoby mnie powstrzymać – wyliczała, a w końcu jakże posłusznie zsunęła tyłek z metalowych zabezpieczeń i podeszła bliżej. – Bałeś się o mnie? – zapytała z głową lekko przechyloną w bok. W cieniu jej spojrzenia przyczaiła się porcja zauważalnego zaintrygowania. Pragnęła odpowiedzi, jego myśli, jego uczuć. Co mógł jej podarować tej nocy? Co pragnął jej podarować?
– Chodź do mnie –
powtórzyła wkrótce, dokładnie tak jak przed kilkoma minutami. – Ty nie byłbyś tym, który bez skrupułów oddałby mnie morzu, prawda? – podpytała, nagle obejmując go w pasie dłońmi. Ułożyła głowę na jego ramieniu, ułożyła pierś przy piersi. Pod przymkniętymi powiekami zaczęły kołysać się wszystkie myśli. Zacisnęła lekko palce na materiale pokrywającym jego plecy. – Lubię cię takiego, podoba mi się to – kontynuowała swój szept, pozwalając, by ciepły oddech lekko połaskotał skórę na jego szyi. I gdyby tylko chciał, mógłby ją teraz odepchnąć. Rozmiękczona wypitymi alkoholem zaczynała coraz mocniej odczuwać potrzebę bliskości. – Nie musisz się mnie obawiać, Freddy… jesteśmy z tego samego świata, dzielimy ten los, ten port – mruczała nieco sennie. Coraz mniej światła można było doszukać się w oknach kamienic, coraz cichsza stawała się ta nadmorska okolica.
Philippa nie pamiętała, kiedy ostatni raz ktokolwiek trzymał ją w ramionach i po prostu przytulał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#28
Freddy Krueger
Czarodzieje
zawsze budzę się za późno, nawet jeśli nie spałem
Wiek
21
Zawód
rybak, diler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
2
0
OPCM
Transmutacja
4
4
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
11
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
11-06-2025, 19:46
Przyglądałem jej się z uwagą; koncentracją i gotowością do ruszenia na ratunek, gdy tylko zajdzie taka potrzeba, bowiem gdzieś w głębi mnie coraz mocniej kotłowały się obawy. Nawet pokaźna ilość spożytego trunku nie potrafiła ich zagłuszyć, zatuszować i dostatecznie wyciszyć; wciąż wołały i zmuszały do zmniejszania dystansu – wykonania tych kilku kroków, które dzieliły mnie od chłodnej, metalowej barierki. Naprawdę nie chciałem, aby stała się jej krzywda, a wiedziałem, iż od nieszczęścia dzielił nas ledwie jeden zły ruch; chwilowe roztargnienie, mocniejsza fala tudzież nawet próba powrotu na drewniany pokład. Wziąłem głęboki wdech widząc jak ponownie podciąga się ku górze i najpewniej pozwoliłem sobie na oddech dopiero wtedy, gdy wyprostowana skupiła na mnie swój wzrok.
-Eeee- mruknąłem, jak miałem w zwyczaju słysząc coś na wzór… komplementów? -To chyba- przerwałem zastanawiając się jak odpowiednio dobrać słowa. Nie chciałem być względem siebie nader krytyczny, jednakże najczęściej to właśnie tego typu skojarzenia przychodziły mi do głowy. -Dobrze?- spytałem unosząc lekko brew. Chciałoby się rzec pytasz mnie czy siebie. -W sensie dobrze, że jest ich tak mało- dodałem właściwie od razu pozwalając sobie na lekkie wzruszenie ramion. Brakowało mi pewności siebie i zapewne nawet gdybym próbował, to przy nikim – a zwłaszcza kobiecie – nie udałoby mi się tego ukryć. -Ale akurat powstrzymać powinien cię każdy- rzuciłem unosząc na nią spojrzenie. Alkohol zradzał różne pomysły; przodował abstrakcyjnym myślom, winszował pozornej odwadze, poszerzał granice i… skracał dystans. To ostatnie, na pozór niewinne, ponownie nabrało na sile, ale tym razem nie towarzyszyło temu zagubienie, lecz ulga – w końcu była bezpieczna. -Nie chce mi się wierzyć, że ktokolwiek mający styczność z łodziami pozwoliłby na to. W najlepszym wypadku mogłaś wpaść do wody, a w gorszym?- pokręciłem głową; rzecz jasna pozostając daleki od moralizowania wszak daleko mi było do osoby, która potrafiła zwrócić na coś uwagę drugiemu człowiekowi. -Uderzyć się, skaleczyć- w delikatnym tego słowa znaczeniu. -Musisz na siebie uważać- rzuciłem sięgając po szkło i upiłem jego zawartości. Straciłem rachubę co do liczby kolejek, aczkolwiek nieszczególnie mi to przeszkadzało – jutro nie planowałem płynąć na połów, a więc czas, wyjątkowo, był moim sprzymierzeńcem. -Znaczy nie, to tak, no ten- wyrzuciłem z siebie słysząc pytanie. -No tak- przyznałem w końcu coś, czego zapewne nigdy na trzeźwo nie byłbym w stanie głośno powiedzieć. Nie dlatego, że było to kłamstwo, ale z uwagi na charakter – parszywą osobowość, która równie mocno kochała ludzi, co nienawidziła siebie.
Nim zdążyłem zrozumieć co tak naprawdę padło, Philippa znajdowała się już blisko mnie – zbyt blisko, abym mógł w jakikolwiek sposób zareagować. Ponownie poczułem coś, coś na granicy dyskomfortu, a niewinnej przyjemności i być może dlatego nie sięgnąłem po żadną wymówkę. Pozwoliłem jej na to, tak samo jak sobie na lekkie otulenie jej dłońmi, które nieśmiało zatrzymały się na drobnych plecach. -A ktoś by oddał?- spytałem cicho starając się zrozumieć co miała na myśli. W tej samej chwili oparłem podbródek o czubek jej głowy i wbiłem spojrzenie w morską toń – naturę, która jak nic innego potrafiła mnie uspokoić. Sprawić, abym odłożył na bok lęk, podobnie jak strach i czyhającą na każdym kroku nieśmiałość – choć zapewne za tym ostatnim stała kolejna już, pusta butelka. -Dlaczego to robisz?- spytałem otwarcie. Przecież nie musiała, chyba że jakiś głupot nagadał jej Igor.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#29
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
11-11-2025, 20:38
Nie powstrzymała się przed wyciągnięciem ku niemu dłoni i pogłaskaniu czule tej niewinnej twarzy. Im dłużej się zastanawiał nad jej słowami, im więcej o tym mówił, tym bardziej rozrastało się w niej rozczulenie. Niewielu porządnych i troskliwych facetów. Naprawdę sądził, że to dobrze? Czy wiedział, co to oznaczało? Brakowało mu pewności, brakowało mu obycia w świecie zawiłych relacji damsko-męskich. Wiedziała to wcale nie od dzisiejszego wieczoru, ale z pewnością przez to spotkanie zaczynała spoglądać na niego inaczej. Dotarli tego dnia znacznie dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Wspólnie zatańczyli na nieco pijackiej krawędzi, dając się ponieść uwolnionej przez spożyte trunki ochocie. Lecz czy tylko te trunki były temu winne? Temu, że spoglądała na niego z coraz większą ciekawością, że pociągała lekko za skrawki okrywających go materiałów, wciąż odnajdując okazje do mniejszych i większych zaczepek. Czarowanie mężczyzn przychodziło jej już zupełnie naturalnie, ale czarowanie Freddy’ego przypominało rejs po nieznanych morzach. Tutaj wcale nie sprawdzały się dobrze wytrenowane schematy.
– Widzisz, Freddy, jesteś więc absolutnie wyjątkowy –
zamruczała w odpowiedzi, pragnąć nieco połaskotać i ożywić jego ściśniętą w jakiejś ostatniej szufladzie świadomości pewność siebie. Brakowało mu tej wiary, brakowało mu odwagi. Może mogła uwolnić to, co krył przed światem?
- Wiesz… nikt się o mnie nie troszczy. Jestem sama, całe życie sama, całe życie sama na siebie uważam i walczę o przetrwanie w tym syfie – wyznała w odpowiedzi, nieco porusza jego zmartwianymi słowami. – Ty byś się przejął i chyba tylko ty. Choć lubię myśleć, że jestem tutaj ważna, że jestem królową tego portu, tak naprawdę wiem, że… nic nie znaczę. Gdybym nagle zniknęła, zaraz znalazłaby się jakaś inna dziewczyna w tawernie… i pewnie dałaby im to samo, co daję ja, nie poczuliby straty - dywagowała zachęcona przez alkohol śmiało rozchodzący się po całym jej ciele. To były ponure, ale szczere słowa, na które być może w innych okolicznościach by się nie odważyła. Czy wiedział, czy się domyślał, że właśnie tak widziała świat? Nie znali się chyba aż tak dobrze. To spotkanie wprowadzało ich w jakąś zupełnie niesamowitą sferę relacji. Co znajdowało się dalej?
Te wszystkie myśli tuliły się do niego wraz z nią. Powoli głaskała go dłońmi po plecach, nieco sennie, nieco wciąż smutnawo i jednocześnie z czułością, która czasami przychodziła jej zbyt łatwo. Doceniała jego obecność, jakiś dla niej nowy rodzaj bliskości, który przynosił nie tylko przyjemność, ale i narastające ukojenie w obliczu zbyt grząskich rozważań. – Czasem sobie myślę, że oni wszyscy by oddali – odpowiedziała cicho, mimowolnie mocniej go obejmując. Przez chwilę poczuła, że wbrew wygłoszonym wcześniej spostrzeżeniom, stojąc na tej barce, już nie jest tak osamotniona w świecie. Kolejny raz deklarował, że jej los nie jest mu wcale aż tak obojętny. Choć z pozoru niczym wielkim nie byłby te twierdzenia, ona wcale nie doświadczała ich często. Pod zamkniętymi powiekami ponure wizje zaczęły jednak ustępować znacznie cieplejszym krajobrazom. Zupełnie jakby rozkołysał ją w miłym uczuciu, błogim uczuciu, choć przecież trwali niemal nieruchomo.
A potem zapytał. – Dlaczego co robię? – Odsunęła przytkniętą do jego ciała głowę i popatrzyła mu w oczy. – Dlaczego tu z tobą jestem i cię przytulam? – zapytała bezpośrednio, nie bojąc się wcale nazywać tej sytuacji głośno i konkretnie. – Bo mam na to ochotę i chyba ty też, prawda? Inaczej byś mnie dawno przegonił – stwierdziła, próbując się na koniec uśmiechnąć. Zaczęła się zastanawiać, czego potrzebował, co takiego będzie próbował wyłowić z jej odpowiedzi. Wiedziała o jego skrajnej niepewności, wiedziała, że nie wierzył w siebie, że był taki onieśmielony. Czy wątpił w jej motywacje?
– Możesz zrobić wszystko, co tylko zechcesz, Fred. –
A słowa jej zdawały się brzmieć jak pewna obietnica, kiedy szept załaskotał jego ucho. Pragnęła, aby poczuł, że wcale nie musiał się obawiać, że tajemnice wygłoszone na tej łodzi pozostaną już tylko miedzy nimi. Mogli rozejść się do swoich dwóch światów, albo pozostać tu jeszcze trochę razem. W czterech ścianach mieszkania nikt na nią nie czekał, a tutaj przez chwilę mogła czuć się… potrzebna i bezpieczna. Zdołała już zapomnieć, jak unikatowy był to stan.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (3): « Wstecz 1 2 3


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 12:13 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.