• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Horyzontalna > Pub "Fontanna Szczęśliwego Losu" > Wciśnięty w kąt stolik
Wciśnięty w kąt stolik
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
05-29-2025, 22:27

Wciśnięty w kąt stolik
To miejsce zna każdy stały bywalec — i każdy nowy, który próbował je zająć bez zaproszenia. Wciśnięty w półmrok najdalszego kąta sali, pod zakurzonymi półkami pełnymi zużytych ksiąg zaklęć i zapomnianych butelek, ten niewielki, drewniany stolik ma aurę bardziej gabinetu konspiratora niż pubowego mebla. Dwa krzesła — jedno skrzypiące, drugie podejrzanie ciche — i ściana, która zdaje się pochłaniać dźwięki, tworzą idealne warunki do rozmów, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. To tu siadają ci, którzy mają coś do załatwienia: alchemicy z wątpliwym towarem, pośrednicy nielegalnych artefaktów, aurorzy szukający informacji... albo po prostu czarodzieje, którzy nie lubią być obserwowani.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Morty Dunham
Akolici
L'ennemi, tapi dans mon esprit, fête mes défaites
Wiek
26
Zawód
muzyk - wiolonczelista, wróżbita
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
15
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
10
Brak karty postaci
11-03-2025, 20:27
Sam też czasem chciałby kontrolować wizje, a raczej przywoływać te, które dotyczyły osób, na których mu zależało. Nie wiedział dlaczego nigdy nie miał żadnej wizji o Leoni, zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej go potrzebował. Wtedy, gdy zniknęła. Wtedy, gdy nie wiedział gdzie jest. I wtedy, gdy on i Frankie z podobną z desperacją chcieli ją odnaleźć. Każdy na swój sposób. Każdy własnymi metodami. Leoni miała ogromny żal do Goldsmith, a na dźwigała na swoich barkach ciężar winy, lecz czy nie powinni go współdzielić? Czy Figg nie powinna mieć żalu również do niego? Że nie spisał się wtedy, jako przyjaciel? Że zawiódł, a ona musiała teraz tłamsić w sobie olbrzymi ból? Dlaczego, pomimo takiego daru, nie mógł dzięki niemu otoczyć opieką osób, na których najbardziej mu zależało?
Wmawiał sobie, że wyrocznia losu była nieomylna, a ścieżki przeznaczanie nie można było zmieniać, bo jeśli jedno wydarzenie ulegnie przekształceniu, wtedy legnie w gruzach całe reszta. I chociaż twardo przy tym obstawał, czasem dopadały go wątpliwości.
- Tak, zdarzają mi się dobre wizje, a raczej takie, które prowadzą do czegoś dobrego- jak ta, która przywiodła mnie w środku nocy na pomost, dodał w myślach, lecz nie pozwolił aparatowi mowy ją zwerbalizować. Zamiast tego skupił się na kolejnych słowach Jaspera. – Po prostu wierzę, że twoje będzie trwać dłużej i tym samym udowodnisz mi jak bardzo się mylę - dodał lekko, w żartobliwym tonie, przyjmując taktykę Jaspera, chociaż Prince widział dużo więcej niż on.
Doświadczył koszmaru wojny, wiedział też, jakie to uczucie, gdy ktoś umiera na twoich rękach, a ty nie możesz zrobić nic, by zatrzymać ten proces. I chociaż tyle razy był świadkiem, jak ludzkie życie dogasa, nadal emanowało od niego ciepło, troska, uczucia, które przetrwały w tej destrukcyjnej zawierusze, która często odbierała człowieczeństwo. I chyba dlatego, widząc, jak na jego ustach pojawia się ten konkretny uśmiech, Mortiemu zrobiło się zwyczajnie lżej.
- Przypadkiem? - uniósł brew w geście symulowanego zdziwienia. – Jesteś - jasnowidzem – kim jesteś - wolał, by pewne słowa wybrzmiały tylko w ciszy ich myśli, bowiem nie były przeznaczone dla innych uszu, poza ich własnymi – i nadal wierzysz w przypadki?
To jeszcze nic pewnego z jego ust mogło znaczyć tylko - to coś poważnego. Jasper sprawiał wrażenie, jakby poruszał się po niepewnych gruncie, w którym może ugrząźć, jeśli wykona o jeden nieprzemyślany krok za dużo. Lub zostawać w tyle, jeśli nie zdecyduje się na żaden.
Pokręcił głową w zaprzeczeniu. Nigdy tak nie miał. Był wiernym sługą empiryzmu. Nie miał analitycznego umysłu. Nie kalkulował. Nie podążał z zimnym ostrzem logiki. Kierował się tym, co gorąca lawą płynęła w jego żyłach. Emocjami, które wybijały akordy serca - raz silniejsze, raz słabsze. Rzadko dopuszczał do głosu rozsądek. Rzadko kierował się tym, czym kierować się powinien, dźwigając taki, a nie inny bagaż - doświadczeniem. Wolał wzniecać pożary, niż je gasić. Wolał wzbudzać sztormy, niż je uciszać. Nigdy nie bał się żyć, chociaż może powinien zacząć.
- Jest lekko i wesoło - powtórzył za nim, a w ton jego głosu zaplątało się lekkie rozbawienie, któremu daleko było do drwiny. Cieszył się. Naprawdę się cieszył, że Prince zaczął naprawdę żyć. Może w końcu przestanie spoglądać za siebie i wracać do przeszłości? Do swojej żony, która tak naprawdę nigdy nie należała do niego? – Oczy ci błyszczą. Usta same się uśmiechają. Co ja mówię, promieniejesz, zupełnie jak wiosna za oknami. Mógłbyś konkurować z pierwszym przebiśniegiem. I głos ci się zmienia jak o niej wspominasz, wiesz o tym? Nie, pewnie nawet nie zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Ale właśnie tak smakuje zauroczenie.
A może miłość? Ta, która dojrzała w człowieku latami? Ta, której Morty jeszcze nie doświadczył, bo był stanowczo młody, by zrozumieć konstrukt tak skomplikowanych emocji, mimo iż poniekąd dzielił z Princem doświadczenia - obaj stracili kogoś, na kim im zależało.
- Wydaję mi się - uśmiechnął się lekko, jakby słowa Jaspera przywołały w jego głowie szczególnie miłe wspomnienia – że o kobiecych oczekiwaniach można napisać książkę - przyznał po chwili namysłu, obracając w głowie słowa Jaspera, które nie chciały się ułożyć w jeden kształt.[/b] - Sięgnął pamięcią do kobiet, z którymi się spotykał. I które znał na tyle dobrze, by wiedzieć, jakie aspiracje w sobie nosiły. Leoni, która obecnie borykała się z bolączkami przeszłości i której chciałby podarować gwarancje bezpieczeństwa, zwłaszcza wtedy, gdy chowała twarz w zagłębieniu jego szyi, jakby szukała tam schronienia przed całym światem. Fran, która, jak Atlas, chciała dźwigać na barkach losy całego świata, nawet jeśli ten świat ograniczał się do wymiaru sprawiedliwości. Oriany, której ambicje chciały sięgnąć gwiazd. I Manon, której potrzeba dominacja przesuwała każdą dotychczas znaną mu granice. – Chociaz nie. Nie jestem pewien, czy jedna wyczerpała by temat.
Ciężkim słowom zawsze towarzyszyła cisza. Ta była nieznośna, kotłująca tłum myśli pod sklepieniem czaszki, wiec tym większa była ulga, która poczuł, gdy w końcu została przysłonięta przez słowa, które nie wymagały już wyjaśnień, lecz akceptacji, jaką odnalazł w jego spojrzeniu i jaka była mu teraz niezbędna do poprawnego funkcjonowania.
Miał przecież racje. Puentą było rozwiązania, którego nie szukał. Samo nadeszło wraz z ostatnim wyznaniem babki na łóżku śmierci, a opróżniony kufel piwa przypomniał mu o płynącym czasie.
- I jesteśmy w stałym kontakcie, gdyby coś się zmieniło.
Ostatnie wydarzenia wykazały, że w jednej chwili może zmienić się wszystko.
- Niewykluczone też, że zajrzę na oddział, jak-
Obojętne wzruszenia ramion zastąpiło sekwencje słów. Jak ból w skroniach znowu zacznie mi dokuczać.
- Baw się dobrze w Edynburgu - puścił mu oczko. – I nie bój się być szczęśliwy. Nikogo tym nie urazisz - głos Mortiego uderzał w lekkie tony, chociaż ich rozmowa niosła w sobie każdy możliwy ciężar, który, domyślił się już tego wcześniej, zostanie z nim na dłużej, wychodząc poza ściany "Fontanny Szczęśliwego Losu", które chwile później zostawili za swoimi plecami, by rzucić się w wir czekającego na nich życia.

ztx2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:32 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.