• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Północny Londyn > Inverness Street
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 14:56

Inverness Street
Dość szeroka, brukowana uliczka na północnym krańcu Camden Town. Po obu stronach ciągną się rzędy prostych, ceglastych kamienic z wysokimi oknami i ozdobnymi framugami. Żeliwne latarnie rzucają wieczorem ciepłe światło, a charakterystycznie zdobione okrągłe studzienki kanalizacyjne nieoczekiwanie przyciągają zbyt wiele spojrzeń. Na niewielkim targu lokalni sprzedawcy oferują świeże owoce, warzywa, kwiaty i drobne artykuły codziennego użytku. Gwar rozmów i nawoływania zachęcające do zakupów wypełniają powietrze. Z okien kamienic często wyłaniają się ciekawskie oczy mieszkańców, które niemal namolnie obserwują każdy ruch pałających się w okolicy ludzi. O świcie często czuć tutaj aromat pieczonego chleba z pobliskich piekarni - dość licznie usytuowanych przy tej ulicy.

    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
10-09-2025, 15:24
25.03.1962

Prośby o ekspertyzy przychodziły codziennie w spory ilościach. Już lata temu przestał się dziwić, że kiedy wchodzi do sklepu, na biurku na zapleczu czekał stoik listów, w których potencjalni klienci prosili o pomoc w zidentyfikowaniu jakiś tajemniczych i według nich mrocznych artefaktów. Jako, że przeważnie pojawiał się pierwszy miał przywilej przeglądania wszystkich tych próśb, jednocześnie segregując je względem pilności i oryginalności. Te, które uważał za proste, a nawet czasami bezsensowne składał na kupce przeznaczonej dla mniej doświadczonych pracowników. Dla Primrose i Cybil również coś zostawiał, czasami nawet coś bardziej skomplikowanego aby mogły zdobywać doświadczenie. Z pewnością nie raz miały się jeszcze sparzyć, bo choć pracowite i ambitne, czasami wydawało im się, że pozjadały wszystkie rozumy i są w stanie podołać największym wyzwaniom. Tak niestety nie było. Prośby, które przyciągnęły jego uwagę i te, które były adresowane stricte do niego, zawsze lądowały na jego biurku, gdzie przy filiżance kawy przeglądał je dokładnie.
Ten dzień nie odchodził od normy. Przejrzał kilka listów, układając je na stosiku do zrobienia na dzisiaj lub na drugą, którymi miał zająć się w najbliższej przyszłości. Jedna wiadomość jednak szczególnie przyciągnęła jego uwagę, szczególnie jej nadawczyni. Z panią Sanderson miał okazje współpracować już kilkukrotnie, nawet magimedycy potrzebowali czasami runisty, który zajrzy w ich badania i powie czy takie połączenie runiczne będzie działać. Specjalizacja tej konkretnej magimedyczki była niezwykle ciekawa i choć wytężał umysł wielokrotnie nie był w stanie odnaleźć w zakamarkach swojej pamięci czy kiedykolwiek miał do czynienia z osobą, która zajmowałaby się takim tematem. I chociaż nigdy się nie interesował medycyną, musiał przyznać sam ze sobą, że po pierwszym spotkaniu z ta kobietą zaciągnął języka gdzie trzeba. Okazywało się, że grono naukowców było bardzo informacjogennym środowiskiem, a tam gdzie informacje, tam i zysk…dla niego oczywiście. Dlatego kiedy przydarzały się kolejne okazje na współpracę, Burke czasami przyjmował zapłatę właśnie w formie informacji i ciekawostek.
Wiadomość przeczytał kilkukrotnie aby upewnić się, że na pewno wszystko dobrze zrozumiał, po czym odpowiedział na nią informując kobietę, że spotka się z nią na miejscu. Wiedział, że to może to być bardzo ciekawa „ekspertyza” do wykonania, więc po zajęciu się kilkoma sprawami w sklepie, ubrał na siebie płaszcz, poinformował pracowników, że dzisiaj już do sklepu nie wróci i wyszedł na ponurą ulicę Nokturnu. Przeszedł się kawałek, a potem już teleportował się na odpowiednią ulicę jako, że spacer w miejsce docelowe zająłby mu zdecydowanie za dużo czasu.
Pogoda nie dopisywała, ale przynajmniej nie padało. Miał nadzieję, że za jakiś czas wiosna zawita do nich na stałe i w końcu będzie mógł na spokojnie wybrać się w któryś weekend na swoje ulubione skałki. Nie pamiętał kiedy ostatnio trenował i powoli zaczynały to odczuwać mięśnie, domagając się wręcz odrobiny wysiłku, innego niż umysłowy.
- Pani Sanderson, jak zawsze przyjemność. - pozwolił sobie na lekki uśmiech widząc kobietę zmierzającą w jego kierunku, po czym wyszedł jej naprzeciw - Nie ukrywam, zaintrygowała mnie pani wiadomość. - dodał po chwili, po tym jak ujął delikatnie jej dłoń i musnął ustami powietrze nad jej dłonią.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-12-2025, 20:38
Przygarnięty do zespołu zaklinacz nie spędził z nimi wielu tygodni. Był dość nowym nabytkiem, który pośród zgromadzonego gremium naukowców odnaleźć miał się z pozoru idealnie. Clemens Wimmer, bo właśnie tak nazywał się omawiany w liście mężczyzna, miał wręcz wzorowe rekomendacje. Ucząc się, ale i ucząc innych na licznych magicznych uniwersytetach – zarówno na terenie podzielonych Niemiec, Szwajcarii jak i w Austrii – nabył doświadczenie, o które Moirze warto było walczyć. Posiadał opinię człowieka przykładnego, pracowitego i niezwykle inteligentnego. Był samotny, to prawda, ale wielu takich jak on bywało. Poświęcił swoje życie pracy, a pracę znajdował w wielu europejskich placówkach, przy których zmienie powoływać się miał na wygodę nieposiadania żony i dzieci.
Może dlatego tak późno zauważono zmiany w jego codziennym zachowaniu. Sanderson nie zauważyła tego od razu, nawet jeżeli znała Wimmera od wielu lat, stykając się z nim jeszcze za czasów pracy pod swoim mężem… Zespół jednak, już po dwóch tygodniach, ulec musiał wrażeniu, że spojrzenie starego Niemca… Pozostawało zmącone. Tryb dnia i nocy, dawna łatwość w nakładaniu prostych zaklęć i prosta, codzienna higiena osobista – wszystko to przestawało mieć dla niego znaczenie. Zasiadający nad stanowiskiem pracy mężczyzna gubił słowa, wątki i rzucane z dawną pewnością pomysły, na rzecz ciszy i kwestionowania własnych możliwości.
Moira Sanderson była kobietą nieznoszącą marnotrawstwa środków, a będąc przewodniczką ich zespołu – za marnotrawstwo to uznawała niezmiennie utrzymywanie w swojej grupie kogoś nie wnoszącego nic do ich wspólnej pracy.
Dopiero potem połączyła kropki. I dopiero potem przypomniała sobie w jakich warunkach poznała właściwie doktora Clemensa Wimmera.
Dopiero co pojawiła się na miejscu, dopiero co schowała różdżkę do kieszeni – tam, gdzie jej miejsce - a już zauważyła żarzącą się w polu widzenia znajomą sylwetę. Xavier Burke nie był łatwy do pominięcia – był wysoki, dobrze zbudowany, a swoim odzieniem i gracją zdradzał szlachetne pochodzenie. I chociaż sama Sanderson chciała uchodzić za kobietę na poziomie – właśnie przy takich ludziach jak on, wciąż czuła największą siłę działania; wciąż najsilniejszą chęć do udowodnienia światu jeszcze więcej, nawet jeżeli to więcej nigdy nie przybierało konkretnej formy.
Przyjmuje jego grzecznościowy, chociaż - dla niej - urągający gest. Jest dobrze wychowaną (już w dorosłości) kobietą i wie jak obchodzić się z arystokratami, jednak stary, dobrze znany uścisk dłoni… Nie kreowałby pomiędzy nimi tej niefeministycznej przepaści. Zapisuje to w pamięci, tak samo jak niegdyś to, że w towarzystwie ludzi takich jak Burke nie jest w pozycji do narzekania.
– Panie Burke, nie wie pan nawet jak wielką ulgą jest dla mnie tak szybka odpowiedź i tak szybka pomoc z waszej strony. – Uśmiecha się do niego, ale krótko i bez przesadnej wylewności. Znają się – Xavier musi wiedzieć, że Sanderson pozostawała w takich gestach niezwykle oszczędna. Nie oczekiwano od niej zresztą radosnego świergotu – była specjalistką od magimedycyny, a nie promienną młódką. – Cieszę się, że chociaż jedno z nas zaczerpnie z tego nieco inspiracji – mówi, w głowie kalkulując ile pieniędzy kosztowałoby ją wcielenie Burke na stałe do swojego zespołu. Jest to myśl rozwijana chyba tylko dla frajdy, bowiem ani nie zakłada, że było ją stać na kogoś o jego nazwisku, ani że ktoś taki jak on zgodziłby się na taki układ i umiał wykonywać prawidłowo pracę naukową od razu, bez odpowiedniego przyuczenia.
Razem wkraczają więc na klatkę kamienicy. Nie muszą się wysilać – drzwi są otwarte, w końcu takie to czasy… A znalezienie mieszkania zamieszkiwanego przez Wimmera też nie przysparza im problemów, w końcu wszystko czego potrzeba, często znaleźć można w dokumentach pracowników. Mieszkanie na drugim piętrze znajduje się za ciężkimi, pokrytymi błękitną, niekiedy odchodzącą farbą drzwiami. Dzwonek chyba nie działa, a nikt nie odpowiada też na pukanie. Moira podnosi spojrzenie na młodszego czarodzieja. Kładzie dłoń na klamce, ale nie naciska jej. Jeszcze nie.
– Chciałam powiedzieć to w cztery oczy, bo ufam panu bardziej niż atramentowi i pergaminowi. Wydaje mi się, że wiem z czym mamy do czynienia i to niepokoi mnie najbardziej – wzrokiem upewnia się, że Xavier słucha ją uważnie. Gdy kobieta naciska klamkę i ciągnie drzwi w swoją stronę, wie już, że mieszkanie pozostaje niezamknięte. A więc ktoś się w nim znajduje albo nie w głowie ma tak prozaiczne czynności jak dbanie o bezpieczeństwo swojego dobytku. I wyników swoich badań, trzymanych we własnym mieszkaniu. To drugie pasuje do działania poszukiwanego artefaktu… Niemal jak ulał. Gdy stoją w korytarzu przeraźliwie cichego mieszkania i gdy nikt nie odpowiada na wezwanie “doktora Wimmera”, zamyka drzwi za arystokratą. I kontynuuje. – Boję się, że to przedmiot będący powodem mojej znajomości z doktorem Wimmerem. I że niegdyś ratowaliśmy człowieka wspólnie od jego przewrotnych skutków. Jeżeli się nie mylę, a jako osoba lecząca liczne urazy czarnomagiczne mam w tym pewną ekspertyzę, mamy tu do czynienia z nieczystą magią… – i chociaż Sanderson już w listach informowała, że więcej szczegółów przekaże osobiście, poczuła się w obowiązku do przeprosin. – Przepraszam, że mówię to dopiero teraz, ale cenię pana za dyskrecję i wierzę, że w związku z tym zrozumiecie i moją ostrożność. Nie chcę, żeby wieść o tym co znajduje się w posiadaniu członka mojego zespołu stała się przebojem. Unikam takiej sławy.
To chyba jasne.

Wykonuję rzut w ciemno:
1 - doktor Wimmer znajduje się w mieszkaniu; leży w łóżku, możemy zbadać jego stan,
2 - jesteśmy tu zupełnie sami.
1x k2 (obecność doktora Wimmera w mieszkaniu):
1
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
10-14-2025, 17:15
Burke był z tego rodzaju ludzi, którzy rzadko decydowali się na jakieś przedsięwzięcie jeśli nie miało im przynieść zysku. Jeśli nie wiedział jakiegoś interesu, który będzie mógł ubić, nawet nie tracił czasu na odpisywanie na list. Bardzo rzadko bywał bezinteresowny, a w pracy w zasadzie nigdy. Na szczęście pani Sanderson napisała list w sposób, który go zainteresował i w jego głowie od razu zapaliła mu się lampka. Kobieta nie prosiłaby go o pomoc gdyby nie było to coś tajemniczego, z czym nawet ona nie jest w stanie sobie poradzić w pojedynkę. Dodatkowo raz na jakiś czas lubił wyzwania, traktował to jako rozrywkę, dodatek do i tak względnie ciekawego życia.
- Zawsze nam się dobrze współpracowało, nie widziałem więc powodu aby odmówić i tym razem. - odparł spokojnie, po czym przez moment przyglądał się kobiecie w milczeniu.
Może nie znali się jakoś wybitnie dobrze, ale te kilka spotkań wystarczyło by Xavier zdążył dowiedzieć się o niej kilku rzeczy. Przede wszystkim doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo oszczędna była w okazywaniu emocji. Zdawkowe uśmiechy musiały wystarczyć jej rozmówcom, na szczęście Burke był do takich zachowań przyzwyczajony. W świecie jakim żył, tym nielegalnym, mrocznym i dla większości szarych obywateli nie dostępnym, ludzie w większości nie byli znani z publicznego okazywania emocji. Z resztą on sam, wychowany w takim, a nie innym domu, od najmłodszych lat był przestrzegany przed tym, że zbyt duża ekspresja może nie raz przeszkodzić w dopięciu interesów. Nie okazywanie emocji i uczuć było w pisanie w bycie jednym z członków rodziny Burke. Po latach miał to już opanowane do perfekcji i tylko najbliżsi byli w stanie przejrzeć jego maski, jeśli postanowił im na to pozwolić.
Puściła kobietę przodem kiedy ruszyli w kierunku kamienicy. Obserwował otoczenie uważnie, pozostając czujnym. Nie podejrzewał co prawda aby ktokolwiek miał ich zaatakować, ale to również miał już po prostu wyuczone. Wszedł spokojnie schodami na drugie piętro, po czym zatrzymał się i spojrzał na panią Sanderson, jednocześnie wyciągając z kieszeni płaszcza parę skórzanych, czarnych rękawiczek. Pierwsza zasada pracowania w nieznanym otoczeniu, niczego nie dotykać gołymi rękami. Wsuwając je na dłonie słuchał uważnie kobiety. Uniósł lekko jedną brew ku górze, a więc domyślała się co mogą znaleźć w mieszkaniu. Nie często udawało się komuś rozbudzić jego zainteresowanie, w tym momencie jednak był jeszcze bardziej ciekawy co czeka ich po drugiej stronie niebieskich drzwi.
- Papier bywa czasami zdradliwy, więc rozumiem. - skinął lekko głową, by chwilę później wejść do mieszkania.
Panująca w nim cisza była wręcz ogłuszająca. Zatrzymał się już w korytarzu i zaczął rozglądać się po wnętrzu. Wyglądało na zapuszczone, jakby właściciel od dłuższego czasu nie zawracał sobie głowy sprzątaniem, panował w nim również okropny zaduch, co oznaczało, że okna również nie były od jakiegoś czasu otwierane.
- Czym dokładnie zajmował się doktor kiedy się państwo poznali? - spytał spokojnie ruszając wąskim korytarzem w głąb mieszkania, tylko na chwilę oglądając się przez ramię na uzdrowicielkę - Nie ma o czym mówić. Może być pani pewna, że ode mnie nie wyjdzie żadna informacja. Może pani liczyć na moją dyskrecję. - odparł, po czym wszedł do niewielkiego salonu.
Panował tu bałagan, na stole przy kanapie stała popielniczka po brzegi wypełniona niedopałkami. Narzuta z kanapy leżała na ziemi, kurz na reszcie mebli zbierał się na nich od dłuższego czasu. Nie znalazł tu jednak nic ciekawego, więc zajrzał do sąsiadującego pomieszczenia, które okazało się być sypialnią. Zatrzymał się jednak już w progu.
- Tak…zdecydowanie mamy do czynienia z nieczysta magią jak to pani nazwała. - odezwał się, już od wejścia czując mroczną aurę w pokoju.
Jako ktoś władający czarną magią potrafił ją wyczuć o wiele dokładniej niż ktoś, kto jedynie miał z nią kiedyś do czynienia. Pomieszczenie było przesycone czarną magią, a jej źródło znajdowało się na łóżku.
- Domyślam się, że to nasz doktor? - wskazał na mężczyznę leżącego na łóżku.
Wyglądał jakby spał spokojnie, ale świszczący oddech i stan w jakim znajdował się mężczyzna temu przeczył. Burke wyciągnął różdżkę i powoli wszedł do pokoju. Na razie nie zbliżał się do doktora, zaczął jednak dokładnie przyglądać się całej sypialni. Coś tutaj zdecydowanie wpływało źle na mężczyznę na łóżku.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-17-2025, 11:19
Mieszkanie doktora Wimmera to wynajęty lokal o kilku niewielkich izbach. Niemiecki naukowiec nigdy nie był osobą żyjącą ponad stan, a brak rodziny był czynnikiem, który pozwolił mu nigdy nie myśleć o metrażu. Swego czasu chwalił się on faktem, iż przy przeprowadzce nie musiał brać ze sobą niemalże niczego, że praktycznie wszystko co było mu potrzebne znajdowało się w czterech ścianach przyswojonego mieszkania przy Iverness Street. Moira Sanderson domyślała się jednak co mogło być elementem podróżującym z nim do Londynu – to coś było powodem ich dzisiejszego spotkania.
Sanderson przygląda się reakcji Xaviera na otoczenie, przemieszczając się ostrożnie kilka kroków w głąb salonu. Wyjmuje z kieszeni płaszcza różdżkę, myśląc głównie o potencjalnym przesuwaniu przedmiotów w mieszkaniu bez ich dotykania. W przeciwieństwie do Burke – nie dysponowała rękawiczkami. Tak jak wspomniała, spodziewała się tego, co mogą tu odnaleźć i nawet samo pojawienie się w murach mieszkania… Mogło oddziaływać i na nich. Nie od razu, nie tak boleśnie jak na wystawionego na długie oddziaływanie naukowca, ale Sanderson nie miała zamiaru podejmować ryzyka – chciała załatwić sprawę tak szybko, jak to możliwe. I właśnie dlatego pojawiła się tu w towarzystwie osoby o dobrej renomie i konkretnym podejściu do wykonywanej pracy.
– Osoba trafiająca do doktora Wimmera wydawała się znajdować pod wpływem klątwy albo medycznego ewenementu – tłumaczy pokrótce, starając się wyłuskać ze swojej historii to co najważniejsze dla sprawy. Chociaż o większości faktów związanych z medycznym przypadkiem można było doszukać się w branżowych opracowaniach i artykułach z tamtego okresu – nie byli tu dla przyjemności. Xavier był handlarzem informacji. Nie zapłaci jej za mich dobroduszny nadmiar. – Po tygodniach obserwacji i stopniowej degradacji odruchów i stanu zdrowia osoby dotkniętej przekleństwem, zaklinacz doszedł do wniosku, że nie da rady złamać nieznanej klątwy. Współpracowałam z zespołem nad odwróceniem skutków medycznych zaklęcia, któregoj nie umieliśmy nazwać – bezskutecznie, proces degradacji przyspieszał leczony – wbrew rozsądkowi i teorii magii – nie ulegało więc wątpliwości, że mieli wtedy do czynienia z czarną magią. – Człowiek ten był człowiekiem wpływowym, a by nie rzucać nazwiskami – powiem tylko, że stać było go na służbę. Gdy służba zaczęła przejawiać podobne objawy – na zdecydowanie wcześniejszym stadium, doszliśmy z doktorem do wniosku, że to nie osoba dotknięta została zaklęciem. Był to znajdujący się w jego posiadaniu przedmiot – opowiada tak, jakby stała przed studentami College’u czy swoim zespołem naukowym – rzeczowo, ale zachowując ciąg przyczynowo-skutkowy oraz uwzględniając w historii upływający czas i kolejne – nieuniknione w pracy takiej jak jej – błędy i niepoprawne założenia. W medycynie każdy błąd bolał podwójnie, bowiem przyczyniał się do wydłużenia ludzkiego cierpienia, ale miała już zbyt wiele doświadczenia, by przejmować się tym tak, jak niegdyś. Gdy idą przed siebie, gdy Xavier Burke zagląda wreszcie do sypialni… Usłyszeć może jedynie dynamiczne kroki pani Sanderson – ocierające się o siebie nogawki spodni, kiedy szybko skraca odległość dzielącą ją od łóżka. Kuca przy mężczyźnie, by sprawdzić jego puls. Zawiesza dłoń w powietrzu nim go dotknie – ten oddycha, jednak z wyraźną trudnością. Badania niemieckiego arystokraty, te prowadzone w przeszłości, nie sugerowały tak szybkiego postępu choroby – być może Wimmer przyspieszył pojawienie się objawów oddechowych przez próbę leczenia na własną rękę?
– Lumos – rzuca pospiesznie, a odciągając powieki nieprzytomnego doktora – próbuje zbadać jego reakcję na światło. Źrenice nie zwężają się. Jego układ nerwowy doznał już pewnej degradacji. – Panie Burke – proszę być ostrożnym – powiedziała, szybko podnosząc się na proste nogi. – Doktor Wimmer wiedział z czym ma do czynienia, a i tak… – zamyka się wreszcie, rozglądając po pomieszczeniu. – Półtorej roku temu… Był to zegarek.
To czas na Xaviera - na jego spostrzegawczość, doświadczenie, wiedzę. I tak, zgodnie z przypuszczeniami - ten sam zegarek ofiarowany niegdyś niemieckiemu arystokracie. Znajduje się... W kieszeni spodni medyka. Czemu pomimo tak szerokeij wiedzy na temat szkodliwośći artefaktu... Wciąż nosił go przy sobie?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
10-18-2025, 21:38
To jak ktoś mieszkał nie było jego sprawą. Wychowany w bogatej posiadłości był przyzwyczajony do zdecydowanie innych standardów, ale nie oznaczało to, że nie potrafił się przystosować. Kiedy pracował na wykopaliskach nie raz zmuszony był do spania w namiotach i życia w warunkach polowych. Dla niego była to ciekawa odskocznia od rzeczywistości w jakiej przyszło mu żyć. Wracał czasami do tamtych chwil, zastanawiając się czy może nie wybrać się znów na jakieś wykopaliska, a przecież nadal, mimo upływu tylu lat, przychodziły do niego listy z propozycjami. Miał teraz jednak za dużo na głowie, wziął na siebie za dużo obowiązków żeby choćby marzyć o jakimś wyjeździe. Praca w sklepie, zarządzanie siatką szpiegów oraz świeżo upieczona żona w domu skutecznie wybijały mu z głowy ciche marzenia o zatraceniu się w zakurzonych, mrocznych ruinach czy jaskiniach.
Jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Słuchał słów kobiety, chłonąc wszystkie razem i każde z osobna. Przystanął na chwilę rozglądając się po pomieszczeniu, w którym aktualnie się znaleźli i rozglądał się uważnie w poszukiwaniu jakiejkolwiek anomalii. Jednocześnie szukał w głowie czegoś co mogłoby pasować do opisywanego przez panią Sanderson przedmiotu. Miał w życiu do czynienia z wieloma różnymi artefaktami, wiele z nich nigdy nie zostało zdefiniowanych czy zapisanych w książkach tematycznych. Ludzie codziennie tworzyli nowe przedmioty, którym przypisywali różne właściwości za pomocą nałożonych na nie czarów czy klątw. Jedne miały pomagać inne szkodzić, wszystko zależało od motywacji osoby tworzącej lub zamawiającej. Stworzenie czegoś o takiej mocy, o takich właściwościach wymagało dużego doświadczenia w tej dziedzinie, bardzo uzdolnionego zaklinacza o nieprzeciętnej wiedzy z zakresu czarnej magii. Na samą myśl Burke poczuł przyjemne mrowienie ekscytacji. Właśnie takie artefakty fascynowały co najbardziej. Zwłaszcza, że przecież dokładnie czuł czarną magię, która wypełniała sypialnie.
Zrobił krok w tył dając kobiecie zająć się pacjentem. Nie znał się na medycynie, nie zamierzał więc nawet zgadywać jak bardzo druzgocące w skutkach było nieodpowiedzialne zachowanie doktora. Skoro doskonale wiedział z czym ma do czynienia, nawet jeśli nie potrafił go nazwać, jak mógł wykazać sie taką głupotą i nadal mieć to przy sobie? Czasami ludzka głupota naprawdę go zaskakiwała, przeważnie w momentach kiedy myślał, że nic go już nie zaskoczy. Tak jak dzisiaj.
Zegarek, Xavier powiódł wzrokiem po sypialni, jednak żadnego nie spostrzegł. W końcu jednak zbliżył się do mężczyzny leżącego na łóżku by lepiej mu się przyjrzeć i wtedy zauważył coś wystającego z kieszeni. Nachylił się i palcami chwycił przedmiot.
- Domyślam się, że to ten zegarek. - odezwał się, po czym podszedł do okna.
Odsłonił ciężką zasłonę, wpuszczając do środka światło dnia, po czym uniósł zegarek do okna. Oglądał przedmiot przez dłuższą chwilę szukając jakichkolwiek oznak, że coś było przy nim robione. I kiedy w końcu to dostrzegł wszystkie puzzle w jego głowie wskoczyły na swoje miejsce.
- Odwrócony Hagal. - mruknął pod nosem, po czym lekko uśmiechnął się sam do siebie - Nasz doktor miał do czynienia z Wysysaczem. - zawyrokował w końcu odwracając się do kobiety - Niezwykle rzadko spotykany, bardzo niebezpieczny, czarnomagiczny przedmiot. Nigdy nie ma tej samej formy, klątwa jednak jest niezwykle silna, a jej skutki rzadko kiedy możliwe do odwrócenia. - odparł obracając zegarek w dłoni - Klątwa przeważnie zaczyna działać po jakiś dwóch tygodniach od pierwszego kontaktu jeśli jest on nieprzerwany, więc jak na razie my jesteśmy bezpieczni. - nie starał się kobiety uspokoić, a jedynie przekazać fakty, o których wiedział.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-26-2025, 18:37
A Sanderson robiła po prostu to, co robiła zwykle przy spotkaniu z nietypowym przypadkiem medycznym, którym z pewnością był świadom przykrych skutków przedmiotu zaklinacz – Moira analizowała, stawiała hipotezę zerową i próbowała rozważyć jej prawdopodobieństwo. Doktor wciąż trzymał zegarek w kieszeni – oczywiście do momentu, kiedy nie wydobył go z niej Xavier Burke – prawdopodobnie przez długie tygodnie narażał się na coraz to dłuższe i coraz to bardziej szkodliwe oddziaływanie przedmiotu otoczonego klątwą. Sam badał i sam obserwował mężczyznę, który w kilka tygodni zamienił się w skorupę dawnej świetności – sprowadzoną do pierwotnego instynktu przetrwania, który skutecznie sabotowany był przez degradację kolejnych i kolejnych organów niezbędnych do życia nie tyle komfortowego, co ogólnie pojętego. Człowiek nie przeżyje bez wątroby. Człowiek nie przeżyje bez płuc. Nie przeżyje bez chociaż jednej zdolnej do filtrowania nerki.
Regeneracja organizmu po długotrwałym kontakcie z przeklętym przedmiotem, o którym rozmawiają, nie jest procesem prostym; według analiz i badań na papierze, niektórym pacjentom nie dało się już pomóc, bo czas wymagany do wspomaganej niekonwencjonalnymi metodami odnowy mógł okazać się zbyt długi.
Sanderson wlepiła spojrzenie w kołyszący się na łańcuszku przedmiot – ewidentnie znajomy. Przemieszcza się w kierunku okna, nie chcąc wyciągać z kieszeni pokrowca na okulary – w świetle dnia obserwują przedmiot dokładniej. Dochodzi do jasnej konkluzji, jakoby to znaleźli się w posiadaniu pokrytego klątwą przedmiotu najgorszej maści – zupełnie niepozornego, bo pięknego i przyciągającego naturalną urodą i niewątpliwą wartością kruszca i techniki.
– Rozumiem, co pan mówi jest dla mnie jasne – mówi, ale nerwowo opiera dłoń na czole. Teraz, gdy stoją w pomieszczeniu z ciężko oddychającym, niegdyś niezwykle błyskotliwym umysłem, a przed nimi błyszczy jasno metal obudowy kieszonkowego zegarka – Sanderson wreszcie zdobywa się na postawienie odpowiedniej hipotezy. – Nie wiem co mogło wpłynąć na to, że doktor zostawił go przy sobie w stu procentach i potrzebuję pana fachowej ekspertyzy, panie Burke. Zgodnie z obserwacjami, niemiecki pacjent zatracił w przebiegu klątwy część naturalnych odruchów ciała. Miał problemy z przełykaniem, nie był w stanie wymiotować, nawet jeżeli stan jego wątroby sugerowałby konieczność ciągłych torsji… Czy możliwe by przedmiot ten wpłynął w pierwszej kolejności na część mózgu odpowiedzialną za, jakby to powiedzieć – instynkt samozachowawczy, przetrwanie, ostrożność – zastanawia się, opierając dłonią o parapet i pochylając się subtelnie w kierunku Xaviera, chcąc zachować pomiędzy nimi atmosferę sekretu – nawet jeżeli leżący tuż obok Wimmer nie wydawał się responsywny. – W tamtym czasie i przy tamtym zaawansowaniu przypadku, nie byłabym w stanie określić pierwszego zaatakowanego organu. To więc tylko hipoteza. Druga z nich, to że chciwość w dotarciu do prawdy sprowadziła mojego pracownika w te miejsce.
Wzdycha. Woli nie rozważać ostatniej opcji – woli trzymać się myśli, że wciąż może okazać mu litość i nie złościć się na to, że sama jego obecność w tym kraju narobiła jej problemów. Że nawet jeżeli był tylko ofiarą – wciąż zostanie bez pomocy zaklinacza. Bez jego cennej ekspertyzy. I że prawdopodobnie strata jego wiedzy, degradacja jego mózgu… To strata dla całej czarodziejskiej społeczności, nie tylko dla niej.
Ale swoje pieniądze umie przeliczyć. Ma w nie wgląd.
Doktor Clemens Wimmer to czerwona komórka w tabeli zysków i strat.
– Wie pan jak unieszkodliwić ten przedmiot? Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdybym dowiedziała się, że i pan wskutek jego obecności podupadł na zdrowiu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
11-06-2025, 18:06
Nie pierwszy raz miał do czynienia z takim artefaktem. Wiedział, że w domowym skarbcu znajdował się przynajmniej jeden Wysysacz, ale nawet członkowie jego rodziny nie śmieli go używać. Trzymany był w tajemnicy, głęboko z nałożonymi na niego odpowiednimi zaklęciami ochronnymi aby nie miał wpływu na domowników. Nie miał jednak zamiaru dzielić się tą informacją z panią Sanderson. To były rodzinne sekrety, a nikt tak jak Burke’owie potrafili pilnować swoich tajemnic. Nie zmieniało to jednak faktu, że z przyjemnością położy na nim rękę i pochyli się nad jego badaniem. Ktoś kto nałożył klątwę musiał być naprawdę utalentowany, gdyby tylko mógł dotrzeć do tej osoby miałby dla niego z całą pewnością nie jedną propozycję. Nie wiedział jeszcze czy jeśli Wysysacz przypadnie jemu postanowi go sprzedać czy może jednak zamknie go w skarbcu obok drugiego egzemplarza. Tą decyzję jednak zostawił sobie na później.
Przez chwilę jeszcze przyglądał się zegarkowi, aż w końcu po chwili skierował swoje spojrzenie na kobietę.
- Czy podczas pierwszych badań i procesu leczenia ofiary wiedzieliście, że macie do czynienia z Wysysaczem? - uniósł lekko brew ku górze - Z tego co pani powiedziała wiedzieliście, że przyczyną pogarszającego się zdrowia pacjenta był zegarek, jestem więc ciekaw czy wiedzieliście w ogóle czym jest. - spojrzał na nią uważnie - Czy wtedy ktokolwiek z pani zespołu odczuwał wtedy jakieś skutki? Czy może szybko odizolowaliście w jakiś sposób zegarek? - wszystkie te pytania były dla niego istotne, ale jednocześnie również był ciekaw czy mieli wtedy do dyspozycji odpowiednie osoby, które specjalizowały się w tym fachu.
- Z tego co mi wiadomo jest to jak najbardziej prawdopodobniej. Pierwsze oznaki działania klątwy to rozkojarzenie, brak możliwości skupienia się, problemy z pamięcią. - pokiwał lekko głową - Przy odpowiednio szybkiej izolacji od artefaktu te skutki są do cofnięcia, ale jeśli będzie się dalej narażonym na jego działanie, klątwa zaczyna atakować pozostałe organy. Nie znam się na medycynie, ale domyślam się, że stadium pierwszego pacjenta z tego co pani mówi był bardzo zaawansowany, musiał być narażony na działanie Wysysacza przynajmniej dwa-trzy miesiące. - odparł spokojnie zamykając zegarek w dłoni - Chciwość i ciekawość leżą bardzo blisko od siebie, zwłaszcza w przypadku profesjonalistów w swoich dziedzinach. - skwitował, coś o tym wiedząc.
W przeszłości jego chęć posiadania większej wiedzy sprawiła, że nie raz się sparzył. Zarówno ojciec jak i wuj nie zrugali go za to, ale kazali samemu uporać się ze skutkami klątwy, którą na siebie ściągnął. Nauczył się na tym błędzie wiele i od teraz potrafił już powstrzymać swoje zapędy i działał z rozwagą. Rzucił spojrzenie w stronę nieprzytomnego mężczyzny. Jemu się udało, ale ten tutaj nie miał tyle szczęścia. Był długo wystawiony na Wysysacz, Burke podejrzewał, że w tym momencie będzie tylko gorzej, nawet jeśli zabiorą teraz zegarek.
- Nałożone zaklęcia i klątwy są bardzo skomplikowane i bez osoby, która je nałożyła unieszkodliwienie go całkowicie jest niemożliwe. Można go jednak odizolować, nałożyć odpowiednie zaklęcia zabezpieczające, upewnić się, że nie wpadnie już więcej w żadne ręce i nie zaszkodzi nikomu. - odparł zgodnie z prawdą.
Nawet jeśli by chciał nie mógłby całkowicie zniwelować działania artefaktu. Wiedział, że jeśli będzie chciał badać artefakt, będzie musiał poprosić o pomoc kogoś bardziej doświadczonego, z całą pewnością w pierwszej kolejności zwróci się z tym do wuja Silvanusa, jeśli tylko będzie miał czas.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
2 godzin(y) temu
Sanderson kręci głową na pierwsze pytanie młodszego mężczyzny. Sama nie miała zielonego pojęcia, że artefakt ten był dziełem powtarzalnym. Nie znała dokładnego sposobu działania konkretnych run, nawet jeżeli w swoim życiu współpracowała z zaklinaczami niezwykle często. Klątwołamactwo było dziedziną interesującą dla naukowczyni – dziedziną zwyczajnie dobrą, pożyteczną i społecznie korzystną. Coraz bardziej godziła się jednak z myślą, że by poznać dobrze procesy zachodzące w ciałach ludzi leczonych od skutków czarnej magii… Musiała poznać również teorię właśnie tej dziedziny magicznej. Jako uzdrowicielka z zasadami czuła pewne opory – jako akolitka z ambicjami, czuła zaś moralne przyzwolenie na eksplorowanie czegoś, co pozostawało w pozornie zupełnej niezgodzie z wartościami jej życia.
– Doktor Wimmer chciał poznać istotę działania przedmiotu, runiczną przyczynę degradacji tkanek, ja nie uczestniczyłam w badaniu tym bezpośrednio – w swojej pracy poświęcając się innym wątkom danego przypadku. Pracowałam tam jako magimedyk, a szybko okazało się to jedynie leczeniem paliatywnym. Z pewnością znajdę notatki wykonane przez mojego pracownika, z nich dowiem się więcej – nie może powiedzieć wiele więcej. Chyba nie chce też robić tego nim nie dorwie się do opracowań na własną rękę. Zapiski i sposób ich prowadzenia… Też mogą powiedzieć wiele o stopniowym pogłębieniu umysłowej niedołężności. – Jak już powiedziałam, ale powiem to i trzydziesty raz, byle poczuć się lepiej. Nigdy nie wybaczyłabym sobie gdyby i panu coś się stało, panie Burke. Wierzę w pana doświadczenie i wiedzę, wiem, że zabezpieczy to pan należycie. Poprosze jednak o to by uważał pan na siebie. Naprawdę – mówi, nie odnajdując w mimice Xaviera śladów przesadnego zdenerwowania. Spodziewa się, że ten ma to wszystko pod kontrolą, ale obecnie trafia do niej dobitnie… Że po raz kolejny znajduje się w pomieszczeniu z osobą, której ciało poddało się wpływowi klątwy wręcz całkowicie. Drugi raz znajduje się w pomieszczeniu z osobą… Której nie umie pomóc. Gdyby w jakiś sposób uczestniczyła w przekazaniu tego fatum na kolejną, trzecią osobę, znosić musiałaby kolejny ciężar wyrzutów sumienia.
– Jeżeli jest pan pewien skuteczności odpowiednich zabezpieczeń, chciałabym kontynuować badania nad medycznymi skutkami artefaktu i możliwymi metodami ich odwrócenia. Jestem święcie przekonana, że doktor posiada w swoich zapiskach coś, co może pomóc tak i mi, jak i panu – przechodzi do interesów niemal od razu. Temat nieprzytomnego mężczyzny to tylko i wyłącznie… Jej problem. Będzie musiała go ewakuować. Najlepiej szybko, byle nie ściągnąć na siebie zbyt dużej, negatywnej uwagi. – Myślę, że dalsza kooperacja opłaci się nam obojgu, o ile oczywiście jest pan gotowy na nią przystać. W takich wypadkach preferuję umowy słowne, ale jeżeli wszystko ma znaleźć odniesienie w księgach, następnym razem mogę spotkać się z panem wraz z prawnikiem. Współpraca z częścią rodziny Burke to byłby zaszczyt dla całego mojego zespołu. O ile chciałby pan, by byli tego świadomi – nawet jeżeli mieliby to robić zza kulis, nawet jeżeli miałoby to oznaczać jedynie wyższe morale i nowe zadania dla zespołu... Wiele członków ceniło obrotną i przebiegłą rodzinę. A ci którzy nie przepadają za nazwiskiem – z pewnością docenią profesjonalizm.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:12 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.