• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Wschodni Londyn > York Hall Baths
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-10-2025, 10:56

York Hall Baths
To stare kąpielisko znajduje się na rogu ulic Roman Road i Bethnal Green. Nazywa się go miejscem gdzie "para ulatnia się z dachu". Stare, komunalne kąpielisko z epoki międzywojennej, dziś mocno sfatygowane, ale wciąż czynne. Front budynku zrobiony jest czerwonej cegły. Zdobią go regularne kolumienki z niewielkimi ornamentami. Basen wyłożony jest drobnymi płytkami; niektóre z nich odpadły, ukruszyły się naznaczone zębem czasu. W środku unosi się zapach gryzącego chloru i taniego mydła. Para od gorącej wody unosi się dookoła odbierając ostrość widoczności, matowiąc rząd kwadratowych luster. Kąpielisko podzielone jest na część damską i męską. Szafki są metalowe, podłużne, jednakże bez kluczyka. Posadzka wilgotna - niemalże przez cały czas przecierana jest przez tutejszych pracowników. To miejsce dla ludzi, którzy nie mogą pozwolić sobie na łazienkowe luksusy. Dla starych mężczyzn z doków, którzy przychodzą z ręcznikiem i gazetą. Dla matek z dziećmi, dla tych, dla których liczy się każdy grosz. Kąpielisko jest tanie, a opłata wnoszona jest za godzinę użytkowania.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-05-2025, 18:50
4 marca 1962 r.

Cardiff miało mnóstwo wody. Wielki port, dziesiątki mniejszych i większych łodzi, które codziennie mijała w drodze do pracy, długą rzekę Taff i jeszcze więcej pomniejszych zbiorników. Życie większości mieszkańców pozostawało powiązane z morską infrastrukturą. Ona napędzała dni, ona dyktowała warunki i prowokowała wszelkie inwestycje. Z Philippą wcale nie było inaczej, choć nigdy nie wypływała w rejsy. Kiedyś trochę dorabiała przy przetwórstwie ryb, dziś poiła łakome pyski marynarzy, słuchając przy tym niesamowitych historii o oceanicznych wyprawach. A było to mnóstwo, naprawdę wiele emocjonujących, brudnych i mokrych obrazków o nieposkromionej fali i brutalnym abordażu. Niektórzy później wypływali i nie widziała ich już nigdy więcej. Morze dawało, morze odbierało. Kamraci bywali, podczas gdy tawerna stała wciąż w tym samym miejscu. Nieobce były zatem doświadczenia wody Philippie Moss, ale mimo tego wciąż pozostawała na lądzie.
Aż pewnego dnia kilka powracających namolnie myśli sprowokowało ją do tej dziwacznej potrzeby zanurzenia. Zbyt wiele lat mieszkała w Cardiff, by móc uchronić się od pływania, ale mimo tego wciąż nie mogła pochwalić się przyzwoitymi umiejętnościami. Nazywała się dziewczyną z portu, zaś oni szeptali do niej syreno. Dlaczego więc w wieku prawie dwudziestu sześciu lat wciąż nie umiała pływać? Rozdrażniła ją ta myśl. Lubiła zaradność, wytrenowała ją w sobie ciężkimi latami usadzania siebie samej w sytuacjach krytycznych. I bycia tak usadzaną przez Panią Boyle. Jeśli miała być prawdziwą dziewczyną z portu, musiała umieć pływać. I tak właśnie wkroczyła na teren lichawego kąpieliska. Było to w Londynie, z dala od dziesiątek znajomych głów, które mogłyby zupełnie bezczelnie podglądać jej zmagania. Specjalnie wybrała to miejsce. Tutaj basen był duży, a koszt wstępu na tyle przyzwoity, że mogła jeszcze sobie pozwolić. Od progów było widać popękane płytki, pozieleniałe fugi i przyrdzewiałe zawiasy w ciężkich drzwiach, ale nie było jej stać na nic lepszego. Kieszeń barmanki mogła to znieść. Zresztą do tego była przyzwyczajona. I obiecała sobie, że nim nadejdzie lato, nauczy się pływać.
Przebrana w ubranie kąpielowe nie czuła żadnego skrępowania. Metalowa szafeczka trzasnęła donośnie, a kilka mokrych głów obejrzało się w jej stronę.. Zdeterminowana przeszła przez wilgotną szatnię i zmoczyła ciało pod zimnym strumieniem, zgodnie z zasadami. Basen był spory, wiele sylwetek unosiło się ponad poziomem wody, ktoś pokrzykiwał coś, stojąc na śliskim brzegu, a z drugiej strony pogwizdywał czuwający, wąsaty opiekun kąpieliska. Mężczyźni, kobiety i dzieci mierzyli się ze spokojną tonią, wykazując mniej lub bardziej imponujące zdolności pływackie. Philippie brakowało planu, ale wcale nie przeszkadzało jej to w odważnej przechadzce po zachlapanych kaflach. Szła ze swobodą, niby od niechcenia rozglądała się po towarzystwie. Zmierzyła się nawet krótko z rzędem wędrujących ku niej męskich spojrzeń i wcale nie próbowała przyjmować obronnej pozy - wręcz przeciwnie, rzucała im pewne nieme wyzwanie. W końcu podeszła do brzegu, przy tej płytkiej części basenu, i usiadła na podłodze, zanurzając ostrożnie łydki. Teraz wystarczyło się tylko wsunąć, nic prostszego. Ciało posłusznie wpadło do zbiornika, a stopy szybko odnalazły bezpieczny grunt. Ręce uniosły się wysoko na powierzchni, a końcówki niedbale związanych włosów chętnie napiły się wody. Wtedy ujrzała dziewczynę o jasnych włosach: całkiem nieźle radziła sobie z wodą, płynęła w jej stronę, a jej ruchy wydawały się w pełni kontrolowane. No nieźle. - W moich stronach nazwaliby cię syreną, panią wszystkich mórz - zagaiła, posyłając ku niej nieprzesadny uśmiech. - Dobrze pływasz - pochwaliła ją, zupełnie jakby znała się na rzecz i umiała ocenić poprawność prezentowanej techniki. Nie, nie umiała, ale to nie miało żadnego znaczenia.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
08-05-2025, 21:20
Kiedy woda stała się dla niej ukojeniem? Na próżno szukać odpowiedzi w jej dzieciństwie. Wtedy była jedynie zabawą, kolejną umiejętnością, w której mogła być najlepsza. Dopiero z czasem, gdy jej płuca zaczęły łaknąć tego palącego uczucia, zrozumiała, że to coś więcej niż zwykłe figle czy zaczepki. Woda była nieprzewidywalna. Dzika. Kojarzyła się jej z przestrzenią, z bezdenną przepaścią, po której nauczyła się chodzić. Najpierw delikatnie - na palcach - a później coraz pewniej, bez lęku, z uśmiechem pełnym ryzyka. Złapała się na tym, że przychodziła nad jezioro zawsze wtedy, gdy musiała coś przemyśleć... albo przeciwnie, gdy nie chciała myśleć wcale. Wybierała miejsca odległe od ludzi i ich spojrzeń, jakby z zakłopotania i niechęci do dzielenia się czymś tak prywatnym. Na swój sposób intymnym.
Basen nie przypominał tamtych miejsc. Nie był jej ulubionym. Nie dawał poczucia intymności. A jednak tu przychodziła. Patrzyła na popękane płytki, zanurzała skórę w przezroczystej wodzie, nawet jeśli później nieprzyjemnie ją swędziała. Maści łagodzące rozwiązywały problem. Wmawiała sobie, że chodzi o pogodę. Woda w jeziorach czy morzu była lodowata. Wejście do niej na dłużej niż kilka minut oznaczało nie tylko ryzyko choroby, ale realne wychłodzenie organizmu. To był zapewne jeden z powodów. Ale drugi - znacznie bardziej trywialny, był taki, że choć wmawiała sobie niechęć do spojrzeń, komentarzy i zachwytów... to nie była prawda. Uwielbiała atencję, a w pracy alchemiczki, w aptece ojca, o nią było raczej trudno. Cóż... urodziła się w złym miejscu i w złym czasie. Oczywiście nic z uzyskaną uwagą nie robiła. Nie zależało jej na nowych znajomościach, przelotnych kontaktach z mężczyznami, czy jakichkolwiek korzyściach. Po prostu nauczono ją, że jest ważna. A czasem -zwyczajnie - potrzebowała się tak poczuć.
Przepływała już kolejną długość basenu, a zmęczenie wciąż nie przychodziło. Ruchy były automatyczne, niemal mechaniczne, jakby ciało od dawna znało tę drogę i nie potrzebowało już poleceń umysłu. Były dni, kiedy zanurzała się w wodzie tylko po to, by zniknąć. Nie dosłownie, ale by na chwilę przestać istnieć dla świata. Wszystko, co znajdowało się poza taflą, traciło znaczenie. Ludzie, obowiązki, lęki - zostawały na brzegu jak porzucone ubrania. Pod wodą nie było słów. Nie było oczekiwań. Tylko cisza i szum jej własnego ciała. Uderzenia serca, bulgot powietrza wydychanego przez nos, przytłumione bicie w skroniach.
Wynurzyła głowę z wody akurat w momencie, gdy dobiegł ją głos kobiety. Cichy, ale wyraźny. Wrażliwa na komplementy, niemal natychmiast zorientowała się, że to do niej. - Panią wszystkich mórz? - powtórzyła z rozbawieniem, podchwytując dokładnie to, co najbardziej połechtało jej próżność. Na ustach pojawił się lekki uśmiech, może nawet coś na kształt wdzięczności. Podpłynęła bliżej, powoli. - Chyba spodobałoby mi się w twoich stronach - dodała lekko, z niemal niezauważalnym mrugnięciem. - Skąd zatem jesteś? - zapytała, zatrzymując się przy kobiecie. Nie było w tym nachalności. Raczej rodzaj miękkiej ciekawości. – Ciebie również nazywają syreną? – nie zdążyła w końcu poznać jej umiejętności.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-09-2025, 18:35
Ależ tak, Philippa Moss umiała podrzucić kilka miłych słówek. Umiała wywołać uśmiech i skutecznie pozyskać czyjąś uwagę. Kilka lat temu nauczono ją, jak zjednywać sobie ludzi. Poznała wagę kontaktów, poznała moc znajomości i dobrych relacji z odpowiednimi ludźmi. Dziewczyna z basenu była obca, relacja z nią z pozoru nie miała większego znaczenia dla walijskiej barmanki, ale nie zawsze musiało przecież chodzić o coś. Wielokrotnie też przekonywała się, że ludzie bywają pełni niespodzianek i pod niepozorną skorupą czai się skarb, o który pokusiłby się nie jeden pirat. Jak było z ta blondynką? Jaką skrywała tajemnicę?
Królową mórz, być może. Ładna, szczupła, jasnowłosa. Niedaleko jej było do syreny wydartej z łapczywych męskich fantazji. Spodobałaby się im, tamtejszym. Piratom, zbójom, robotnikom i prostym chłopom. Większość londyńskich panienek jednak nie wystawiała stopy poza granice stolicy. Ta pływała na podrzędnym kąpielisku, więc bogata raczej nie była, ale na pewno gdzieś tutaj czaił się ktoś, kto jej pilnował. Philippa szybko wyciągała wnioski. – To zależy. W moich stronach jest ciężka praca, mało pieniędzy i wielu robotników. Ale jest woda, mnóstwo wody, plaże i statki. Tam pewnie byłby ci dobrze, no nie? – odpowiedziała pogodnie, na koniec puszczając jej symboliczne oko. – Jestem z Cardiff – prawda ze swoboda wypłynęła z jej ust. Nie chciało jej się bawić w sztuczki i kłamstewka. Nie czuła w tym obecnie żadnej korzyści. Rozmowa okazać się miała przelotna i niezobowiązująca. Dziewczyna nie była jakimś opłacalnym celem, do którego Philippa dążyła. Przyjechała po to, by zrelaksować się i rzucić sobie pewne osobiste wezwanie. Intencja była czysta i chciała, by tak zostało. Choć wytresowana na czujną i chętnie lepiącą się do sprzedajnych informacji zawsze mogła porzucić tryb odpoczynku na rzecz czegoś bardziej intrygującego. Czy tym razem tak się stanie?
Brew podskoczyła w górę, a mokre usta wygięły się do szerszego uśmiechu. Odbiła się lekko od dna, ciało subtelnie zafalowało na wodzie, by znów zaraz opaść. Była w tym geście odrobina gracji, ale nie miało to nic wspólnego z pływaniem. – Każdego dnia i każdej nocy. Syreną, nimfą, wilą… i o czym tylko zamarzą – odparła z dozą tajemnicy i pozostawiła ją z tymi słowami na chwilę. Zbudzona wyobraźnia podrzuci pewnie wiele możliwości. – Ale pływam kiepsko, właściwie dopiero się uczę, więc daleko mi do tej prawdziwej syreny – przyznała nieskrępowanie. Ostatecznie przybyła tu po to, by obserwować innych i spróbować samodzielnie odtworzyć właściwie ruchy. Od pewnego czasu lubiła zmuszać się do przekraczania granic i narzucać sobie pewne ambicje. To był jeden z przykładów: wystarczyło przecież, by ledwo wspomniała o pragnieniu złapania pływackich ruchów, a już tuzin chłopów z tawerny ustawiłoby się w kolejce. Tylko ona chciała sama. Albo po prostu nie chciała ich, nie chciała tak. – Chcę się nauczyć jeszcze przed latem. Powiedzmy, że… znudziło mi się eksponowanie ciała na plaży – opowiedziała swobodnie i ucichła, by przyjrzeć się jej dokładniej. – A Ty? Co potrafisz? – podpytała ciekawa poziomem jej zdolności. Podejrzana przed chwilą próbka jawiła się dość obiecująco. – Przyszłaś tutaj sama? – Kolejne pytanie naturalnie opuściła jej usta. Lubiła wiedzieć dużo, lubiła znać szczegóły i przedzierać się przez warstwy ich nieoczywistej intymności.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
08-10-2025, 18:50
Nigdy nie marzyła o podróżach. Myśl o tym, by wyjechać gdzieś daleko, osiedlić się w innym miejscu, kojarzyła się jej wyłącznie ze zmianami a te przyjmowała źle. Lubiła mieć kontrolę. Nad swoim życiem, nad podejmowanymi decyzjami, nad tym, czy czuła się szczęśliwa, czy też pech uderzał w nią z całą mocą. Wybierała to, co dawało jej poczucie bezpieczeństwa, a przy okazji przynosiło zysk i satysfakcję. Być może, gdyby nie obsesja rodziców na punkcie jej przyszłości, dziś byłaby gdzieś zupełnie indziej. Może byłaby kimś innym. Ale nawet pomimo młodego wieku nie myślała o tym, by to zmieniać. Wiedziała, że ma taką możliwość, lecz wcale tego nie chciała, jakby ta utarta ścieżka, w której krok za krokiem powtarzała to samo, była w głębi duszy tym, czego naprawdę pragnęła. Znała jednak ludzi zupełnie innych - takich, którzy potrafili zmieniać zdanie z dnia na dzień. Wczoraj wyruszali w nieznane, a dziś już planowali spokojną posadę w Ministerstwie. Tego nie rozumiała. Zmian nie lubiła, ale zmienności, niezdecydowania, chaosu, jeszcze bardziej.
Przeniosła wzrok na kobietę stojącą naprzeciwko, wsłuchując się w jej miękki, przyjemny głos. Dopiero po kilku zdaniach, w których opowiadała o swoim miejscu zamieszkania, Loretta zaczęła przyglądać się jej dokładniej. Musiało dzielić je kilka lat, choć twarz rozmówczyni pozbawiona była śladów wysłużenia, jakie zwykle niosą lata ciężkiej pracy. Czarodzieje mieli to szczęście, że starzeli się wolniej, a zmiany wynikające z upływu czasu można było skutecznie zamaskować. Kobieta nie wyglądała na zmęczoną ani strapioną. Choć, prawdę mówiąc, Loretta nigdy nie ufała do końca własnym ocenom, zbyt często patrzyła na ludzi przez pryzmat porównań, które nie zawsze były sprawiedliwe. – Cardiff – powtórzyła za kobietą i uśmiech zszedł jej z twarzy. – Byłam tam zaledwie wczoraj. W porcie. Niestety nie było mi dane nacieszyć się bezkresem wody. Może w takim razie muszę tam wrócić i odczarować wspomnienie – szepnęła bardziej konspiracyjnie. Cóż, spotkania z bratem raczej nie mogła wspominać zbyt dobrze. Dowiedziała się o rzeczach, które będą przez długi czas mącić jej w głowie. Może właśnie dlatego dziś wybrała ukojenie w tym ponurym basenie.
Uśmiechnęła się znacząco, kiedy kolejne słowa kobiety dotarły do jej uszu. Gdzieś w środku zaczęła się zastanawiać, czym ta naprawdę się zajmuje. Bo jeśli była wszystkim, czego inni pragną i potrzebują… jeśli potrafiła być syreną, wilą, nimfą, to kim jeszcze mogła być? Jej myśli zaczęły podsuwać coraz śmielsze, coraz mniej prawdopodobne scenariusze, ale zatrzymała je dla siebie. - Aż mnie korci, żeby zapytać, kim jesteś naprawdę – rzuciła w końcu, może trochę prowokacyjnie, a może tylko z czystej ciekawości, która zaczęła w niej rosnąć od pierwszych minut rozmowy.
Podziwiała ludzi, którzy bez większego trudu potrafili dzielić się z innymi swoimi słabościami. Ją od dziecka uczono, że ma być wyjątkowa i nigdy nie schodziła z tej ścieżki. Ani o jeden stopień w dół. - Nie boisz się wchodzić do wody, więc podstawę masz już opanowaną - stwierdziła, przeczesując palcami mokre włosy, które przykleiły się jej do policzków. - Potrafię. Jestem Loretta - dodała, wyciągając do kobiety dłoń w geście powitania. - Wiesz, że Hiszpanie na przywitanie całują się w policzek? Jakie to śmiałe, nie sądzisz? - zaśmiała się lekko, jakby sama nie była pewna, czy mówi to zupełnie poważnie. Na pytanie, czy przyszła tutaj sama, odpowiedziała jedynie wzruszeniem ramion. Takich szczegółów nie zdradza się od razu, prawda? - Jeśli chcesz, mogę nauczyć cię pływać - zaproponowała tonem, w którym mieszała się szczerość z czymś, co mogło brzmieć jak subtelna prowokacja.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-10-2025, 19:37
Pozwoliła, aby zaskoczenie przez chwilę rozjaśniło jej twarz. Usta lekko się rozchyliły, a w myślach przez chwilę układały się wszelkie możliwe teorie. Ależ to był zbieg okoliczności. Ledwo wczoraj była w Cardiff? A dziś spotykały się tutaj. Dziś to Cardiff przybywało do niej. W dodatku w porcie. – No, no. Naprawdę? Co tam robiłaś? – Pytanie prędko złapało ją w niewidzialne wnyki, ale wciąż na tyle swobodnie, by mogła umknąć przed ciekawością barmanki. – Przyznam, że takiej historii się w Londynie nie spodziewałam. Wielka ta nasza Brytania, no nie? Wróć koniecznie, coś czuję, że jeszcze mało widziałaś – kontynuowała bez skrępowania, z falą, na której i tak już wspólnie dryfowały. Nie kojarzyła dziewczyny, ale walijskie miasto było zbyt duże, by mogła wyłapać pojedynczego przyjezdnego. Kolekcjonowała jednak skrzętnie rozmaite informacje, bo przecież nigdy nie było wiadomo, co jej się mogło przydać.
- Odwiedź mnie w Cardiff. Pokażę ci mój świat. Pokażę ci, kim jestem – wymruczała z dozą tajemnicy, prowadząc ją ledwie po powierzchni całej sieci piętrzących się niewiadomych. By jednak mogła komukolwiek pokazać siebie, musiała naprawdę tego chcieć. I musiała też wiedzieć, z kim ma do czynienia. Rzadko kiedy ktokolwiek mógł się pochwalić znajomością Philippy Moss i jej życia. Blondwłosa pływaczka raczej nie będzie mogła. Ale.. kto wie? Może przy następnej walijskiej wizycie los znów skrzyżuje ich szlak? Może rozmowy w brodziku były początkiem czegoś nieoczywistego? Nie lubiła zamykać sobie możliwości, gdy nawet nie zdążyła rozeznać się w terenie.
- Byłabym kiepską dziewczyną z portu, gdybym bała się wody – przyznała, na koniec lekko cmokając. Już w pierwszych dniach jej portowej kariery wylądowała w morzu – wrzucona przez marynarzy, którzy potem bohatersko przystąpili do wyławiania panienki z opresji. Okazało się jednak, że te historie to wciąż za mało, by porządnie nauczyć się pływać. Gdy tak o tym teraz myślała, coraz mocniej orientowała się, że musi ten brak czym prędzej nadrobić. Począł uwierać zbyt mocno. – Loretta, zapamiętam. Ja jestem Philippa – obwieściła, przechylając lekko głowę w prawą stronę. Nie czuła potrzeby zasłaniania się fałszywą maską w tych okolicznościach. Robiła to, owszem, czasami – mogła mieć sto imion i stoi historii. Tym razem postanowiła wykorzystać prawdziwe imię. Prawdziwe. – W policzek, mówisz? W brytyjskim klimacie to nigdy by nie przeszło. Nasi ludzie są okropnie sztywni. Ale ja nie miałabym nic przeciwko temu – stwierdziła, nie traktując jej wtrącenia jako czegoś dziwnego. Przyjmowała je, notując gdzieś pokrętnie w odmętach myśli tę informację. Na uśmiech odpowiadała uśmiechem. Tej pogody ducha niewiele było wśród sylwetek unoszących się na wodzie. Wspomniana ponura mentalność wydawała się Philippie jeszcze bardziej zauważalna w samym sercu tej ziemi. Tu, w Londynie. – Świetnie, nie odmówię kilku wskazówkom. Od czego powinnam zacząć? – spytała, łapiąc się za stałą krawędź basenu. Gdy się czegoś trzymała, o wiele łatwiej było jej unieść stopy ponad bladoniebieskimi płytkami. Czekała na wytyczne, choć nie spodziewała się, że tu i teraz magicznie odblokują się jej wszystkie pływackie możliwości i nagle zacznie czynić wielkie postępy. Wyobrażała sobie, że na coś takiego potrzeba czasu, choć w porcie ludzie mówili jej, że rybę wystarczy wrzucić do oceanu, by nauczyła się pływać. Jaka miała być jej historia?
I w tym wszystkim wcale nie umknął jej fakt zignorowania pytania o towarzystwo, ale zdecydowała się nie drążyć tematu. Jeszcze.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
08-22-2025, 08:46
Zdawała sobie sprawę, że bywa nazbyt ufna. Nigdy nie widziała powodu, by odrzucać ludzi bez przyczyny, by z góry zakładać najgorsze. Ufała z łatwością - czasem za bardzo. Miała w sobie tyle pewności, że rzadko przejmowała się tym, co inni o niej pomyślą, jak zareagują na jej słowa czy gesty. A jednak wiedziała, że właśnie w tym kryła się jej słabość. Nie wszyscy mieli dobre intencje. Zdarzało się, że informacje, którymi dzieliła się bez zastanowienia, wracały do niej w najmniej przyjemny sposób. Czasem w środku czuła, że powinna nauczyć się ostrożności, że może nie warto tak łatwo wychodzić przed szereg. Ale jak mogła inaczej, skoro wciąż uparcie wierzyła, że na świecie jest więcej dobra niż zła? Nawet jeśli była to tylko złudna mrzonka - była piękna. Dzięki niej łatwiej zamykała oczy i układała głowę na poduszce, pozwalając sobie uwierzyć, że świat wcale nie musi być tak okrutny, jak czasami się wydaje. – Odwiedzałam…brata – odpowiedziała zgodnie z prawdą choć to słowo przechodziło jej z trudem przez gardło. Brzmiało obco, jakby nie do końca należało do niej. Wciąż nie potrafiła wyobrazić sobie, jak ta relacja miałaby funkcjonować na dłuższą metę. Nie chciała dla niego źle. Nigdy. Ale jeśli jej obecność miała przynieść więcej zamętu niż spokoju, jeśli miała stać się kolejnym źródłem chaosu, to była gotowa odejść szybciej, niż się pojawiła. Zniknąć, zanim zdąży naprawdę namieszać. Czas miał pokazać, w którą stronę wszystko się potoczy. Ona sama wiedziała tylko jedno - musi to jeszcze przemyśleć, pozwolić, by emocje opadły, zanim pozwoli sobie cokolwiek zdecydować. – Świat jest mały moja droga. Tylko ludzie niepotrzebnie go poszerzają swoimi własnymi granicami. Właściwie nic nie zdążyłam zobaczyć, dlatego chętnie skorzystam. Musisz mi jednak zdradzić, gdzie powinnam cię szukać – dodała unosząc kącik ust w zuchwałym uśmiechu.
Dziwne, że słysząc z ust kobiety słowa o tajemnicy, faktycznie zapragnęła ją poznać. To uczucie było niespodziewane, niemal obce. Zdawało jej się, że pod skórą rozmówczyni kryje się coś więcej, coś wystarczająco głębokiego, by przyciągnąć do siebie znudzoną życiem czarownicę. To nie zdarzało się często. Ludzie zazwyczaj rozczarowywali. Z pozoru ciekawi, wciągający, a po chwili czar pryskał, zostawiając jedynie pustą skorupę i posmak banalności. Kobieta jednak jeszcze nie straciła tego przywileju. Jej aura wciąż działała jak zagadka. Bo prawda była taka, że dla niej nikt nie był wystarczająco interesujący. A może - nikt jeszcze.
Skinęła głową, przyznając nieznajomej rację. Faktycznie byłaby kiepską dziewczyną z portu, gdyby bała się wody. A jednak doskonale wiedziała, że brawura i brak umiejętności zbyt często kończyły się tragicznie. Prawda była taka, że do wody trzeba było mieć szacunek. Do jej kaprysów, do nastrojów zmieniających się szybciej niż myśl. Bywała czuła i miękka niczym pieszczota kochanka, by w następnej chwili przemienić się w gwałtowną, nieprzewidywalną furię. - To tym bardziej musisz nauczyć się pływać - stwierdziła, unosząc lekko brew w prowokującym geście. - Choć podejrzewam, że niejeden żeglarz chętnie rzuciłby ci się na ratunek.
Przyglądała się kobiecie uważniej. Nie wyglądała jednak na typową damę w opałach. Sprawiała wrażenie kogoś, kto sam potrafił decydować, kiedy potrzebuje pomocy - i czy w ogóle. Jeśli już miała pozwolić się ratować, to raczej tylko wtedy, gdy mogło jej to przynieść więcej korzyści niż strat. Loretta uśmiechnęła się pod nosem. Tak, obie chyba wystarczająco dobrze znały smak kalkulacji.
- Philippa - powtórzyła powoli, smakując brzmienie imienia, jakby chciała sprawdzić, czy dobrze leży na języku. - Tak, ja też bym nie miała - zaśmiała się, a w jej głosie brzmiała szczerość, choć i odrobina zaczepności. Było w tym coś śmiałego, może nawet lekko prowokującego, ale przecież takie rzeczy były częścią czyjejś kultury. Dlaczego więc w ich własnej więcej było sposobów na pielęgnowanie smutku niż radości? Więcej miejsca na cierpienie niż na drugiego człowieka? - Spróbujemy następnym razem - rzuciła z mrugnięciem, które mogło być obietnicą albo podkreśleniem żartobliwości. Często bywała nazbyt ekscentryczna. Dzika. Lubiła przekraczać granice tylko po to, by zobaczyć, jak inni na to zareagują. Ci, którzy potrafili to w niej wyczuć, zyskiwali od razu inny rodzaj więzi. Nie była szalona, le kochała igrać z odrobiną szaleństwa.
Podpłynęła bliżej Philippy i uśmiechnęła się ciepło. - Od dryfowania - powiedziała miękko. - Najpierw musisz zrozumieć, że woda wcale nie chce cię pochłonąć. Możesz położyć się na tafli i po prostu pozwolić, by cię uniosła. Nie zrobi ci krzywdy. Chodź.
Wyciągnęła dłonie, a gdy kobieta je ujęła, pociągnęła ją lekko ku środkowi, gdzie dno wciąż można było wyczuć pod stopami. - Odchyl się i połóż na moich dłoniach - poleciła spokojnie. - Będę cię trzymać delikatnie, a ty nic nie rób. Po prostu dryfuj, dobrze? - w jej głosie była zabawa, ale i nuta troski, której zwykle nie zdradzała.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-30-2025, 17:05
Odwiedzała brata. Brzmiało sensownie, brzmiało nawet szczerze i zarazem zupełnie zwyczajnie – Philippa nie zamierzała posądzać ją o wyrzuconą z rękawa historię. Ludzie mieli rodziny, ludzie mieli siostry i braci, a oddalone od siebie o mile więzi spajały się po mniejszej lub większej podróży. Ona sama nie doświadczała takich więzi, otaczała się relacjami, które chętnie nazywała przydomkami godnymi krewnych, lecz nigdy nie miały one nic wspólnego z dzieloną krwią. Była sama na wielkiej, angielskiej ziemi i nie zanosiło się na to, by kiedykolwiek miała wpaść na trop korzeni z przeszłości. Dawno temu zaakceptowała ten stan i tylko czasem przyłapywała się na mozolnym zanurzaniu myśli w bezwartościowym gdybaniu. Gdzieś tam znajdował się brat Loretty i mogła tylko pochwalić pielęgnowanie relacji. – Niezła filozofia, dziewczyno – wygłosiła z jawnym uznaniem, gdy ta postanowiła podzielić się swoją złotą myślą. Brzmiało to całkiem mądrze, Philippa nie potrafiła odmówić jej racji. – Ja nie mam granic, wszyscy jesteście mile widziani. Szukaj mnie w tawernie, znajdź szyld z mewą i księżycem – ufnie podzieliła się wskazówką co do miejsca swojego przebywania, a jej usta chętnie rozszerzyły się w dobrym uśmiechu. Jeszcze przed laty odgradzała się od świata grubymi płotami niepewności. Dzisiaj nauczyła się otwarcia, wręcz obnażenia i podchodzenia do świata z większą ufnością. Wiedziała, jak walczyć o siebie i swój los, nie blokowały jej większe społeczne obawy.
- Przecież nie muszą wiedzieć, że nauczyłam się pływać – podzieliłam się z nią planem dla tej drobnej intrygi. – Mężczyźni lubią być bohaterami. Czasem warto nagiąć parę faktów i pozwolić im się wykazać – dodała, wyobrażając sobie, że dziewczyna bardzo dobrze zrozumie ów przekaz. Ostatecznie natura kobiet lubiła być dobrze zaopiekowana. Czemu więc nie usatysfakcjonować jednego i drugiego w tym małym przedstawieniu? Choć nie umiała pływać, technikę tonącej panny, która trzeba uratować, przetestowała już parę lat temu. – Spróbuj, będziesz bardzo zaskoczona – podsunęła, odbijając się od dna, by znaleźć się bliżej niej i podrzucić jej ten dobry plan. A wszystko to wygłaszała w nastroju podniosłej, damskiej tajemnicy. Tylko dla dziewczęcych uszu.
W tej obietnicy następnego razu zaszyte mogło być coś więcej od płaskiej wymiany zdań, od dywagacji na temat obrazów, które nigdy nie zostaną namalowane, spotkań, które nigdy nie dojdą do skutku. Łowiła w tym nadzieję, może faktycznie luźno podrzucone wyzwanie. Popatrzyła na towarzyszkę z jakże triumfującym spojrzeniem. Promień rozjaśnił całą twarz. Philippa lekko zacmokała, wtórując tym ambitnym planom. – Trzymam cię za słowo, moja droga – zakomunikowała dokładnie i wyraźnie, jakby czyniąc słowa te swoistym podkreśleniem dla pieczętującej się niespodziewanie relacji.
Słuchała pilnie wskazówek ekspertki i posłusznie wykonywała polecenia, choć nie spodziewała się, że efekty nadejdą już teraz, już dzisiaj. Wiedziała, że dla niektórych nauka była długa i pełna utrapień, a ona sama przecież też podejmowała już kilka prób. Zwykle brakowało powodów do dumy. – Tylko naprawdę nie puszczaj – ostrzegła ją, a brew charakterystycznie podfrunęła do czoła. Spróbowała ostrożnie oddać swoje ciało wodzie, pochylić się, ukształtować tułów i kończyny tak, aby jakkolwiek złapały rytm, uniosły się ponad groźnym dnem. Mniej pewne to były ruchy, dość ostrożne, poprzedzone paroma głębokim wdechami, podczas których coś niewidzialne zaśmiało jej się w twarz przed oczami. Zamknęła nawet oczy, starając się o rozluźnienie i jednocześnie kontrolowanie całego ciała. Przez krótka chwilę zdawało się, że faktycznie dryfuje, że nie opada, a woda i pomocne ręce pływaczki naprawdę cudownie utrzymują ją na powierzchni. Tylko nagle wszystko się skończyło: dziwnie spanikowane ciało zapomniało o wszystkich zasadach i gwałtownie zrezygnowało z obranej wcześniej pozycji. Chlupnęło, okręciła się chaotycznie w wodzie, a sekundę później znów stała w basenie, z tymi szeroko otwartymi oczami i chyba nieco prędszym rytmem w piersi. – Nie mogę – mruknęła, przeciągając sylaby. Nuta nerwowości wkradła się pomiędzy nie. – Jestem tam, wszystko wydaje się w porządku, wiem że mnie trzymasz, a potem nagle tracę to – wyznała z westchnieniem i pokręciła głową. – Czuję, że zaraz woda wleje mi się do środka, że spadam.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Loretta Krueger
Czarodzieje
I am mine before I am ever anyone else's.
Wiek
20
Zawód
alchemiczka, pracuje w aptece ojca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
5
0
OPCM
Transmutacja
5
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
20
Siła
Wyt.
Szybkość
7
11
13
Brak karty postaci
09-05-2025, 21:41
Takich filozofii jak ta, którą właśnie rzuciła, miała całe dziesiątki. Nie dlatego, że koniecznie lubiła brzmieć mądrze, choć przychodziło jej to zaskakująco łatwo, ale dlatego, że w ten sposób najczęściej trzymała w ryzach własne życie. Każdą wątpliwość potrafiła ubrać w zdanie, które brzmiało jak złota myśl. Zdanie, które miało jej pomóc zracjonalizować kłopot, ujarzmić chaos, albo przynajmniej wytłumaczyć czyjeś zachowanie. Czy miała rację? Niekoniecznie. To były jej własne konstrukcje, pospiesznie stawiane rusztowania - skrojone na jej doświadczenia, na jej porażki i zwycięstwa. Idealnie pasowały do niej samej, lecz wcale nie musiały pasować do kogokolwiek innego. A jednak mówiła je tak, jakby były prawdą uniwersalną, tak dobierała słowa, by brzmiały jak rada, którą każdy mógłby przyjąć za swoją. Może ktoś rzeczywiście mógł coś z tego dla siebie wyciągnąć? Chciała w to wierzyć. Bo jeśli choć kilka jej własnych półprawd i usprawiedliwień miało przynieść komuś ulgę, to znaczyło, że jej niekończące się „mądrości” nie były zupełnie bezużyteczne. Nawet jeśli dla niej samej czasami były tylko plasterkiem, a nie lekarstwem.
Uśmiech rozświetlił jej twarz, gdy kobieta zdradziła, gdzie można ją znaleźć. – Mewa, księżyc i nimfa. Brzmi tak, jakbyś wymyśliła dla siebie własny herb. Idealne połączenie – zawyrokowała z udawaną powagą, by zaraz potem pozwolić, by rozbawienie zmiękczyło ton. – Na pewno cię odwiedzę. Cardiff zaczęło mnie… prześladować nawet w Londynie. – rzuciła to półżartem, choć wcale nie była pewna, czy przypadkiem nie ma w tym ziarnka prawdy. Coś podpowiadało jej, że mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogły przypuszczać. A skoro tamta odsłoniła przed nią kawałek własnego świata, ona też powinna. – W zamian zdradzę ci swoje miejsce. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować eliksirów, w Edynburgu znajdziesz Aptekę u Kruegerów. Tam też mnie znajdziesz. – dodała, jakby składała obietnicę. Nie chodziło o wyrzuty sumienia. Ona rzadko czuła potrzebę spowiadania się komukolwiek, ale dobrze wiedziała, ile w dzisiejszych czasach warte są takie informacje. A były warte przynajmniej pół grama zaufania i właśnie tym pół grama postanowiła się podzielić.
- Ah… więc taki masz plan? Być damą w opałach i czekać na wybawcę? O ile, oczywiście, ratownik okaże się dostatecznie przystojny? – uniosła brew w pytaniu rzuconym z rozbawioną nonszalancją. Ileż to razy widziała już podobne przedstawienia, rozgrywane na jej oczach niczym teatralna sztuka - schematyczne, przewidywalne, ale wciąż chętnie odgrywane. - Wiesz… ja chyba nie oddałabym własnego życia przypadkowi. Widziałam już zbyt wielu, którzy przez własną brawurę doprowadzali do tragedii. Cenię siebie zbyt mocno, by na to pozwolić. – zaśmiała się pozwalając by jej egoistyczna natura wypłynęła na powierzchnię. - Wolę te drobne zaczepki i płomienne romanse, ale już na lądzie. - dorzuciła, jakby to była najbardziej oczywista konkluzja na świecie. Nie dziwiła się jednak Philippie. Nie każdy pragnął stabilnego gruntu pod stopami. Niektórzy naprawdę daliby się pokroić za odrobinę adrenaliny. Może miała zbyt duży szacunek do wody? – Chociaż może powinnam zobaczyć to w twoim wydaniu. Może nie wiem co tracę. – mrugnęła, a figlarny uśmiech zatańczył na jej ustach.
Skinęła głową i położyła dłoń na piersi w geście niemal uroczystej obietnicy. O Lorettcie Krueger można było powiedzieć wiele, lecz na pewno nie to, że była kłamczuchą. Jej słowa miały ciężar i jeśli coś obiecywała, to tak właśnie się działo. Po prostu.
Nie zamierzała poluźnić uścisku nawet na sekundę. Wiedziała, jak istotne w nauce pływania było zaufanie – raz utracone, mogło już nigdy nie wrócić. Do tej pory szło jej znakomicie, na twarzy Loretty pojawił się cień uśmiechu, lecz nagle - nie wiadomo czemu - kobieta wpadła w panikę i wyrwała się z jej objęć. Krueger podpłynęła do niej z łagodnym, uspokajającym wyrazem twarzy. - Radziłaś sobie naprawdę dobrze – zaczęła spokojnie. - Woda cię przeraża, a przecież jest z tobą każdego dnia. Pijesz ją, kąpiesz się w niej, jesteś nią. Uwierz mi, ona wcale nie pragnie cię pożreć. Przeciwnie, sama chce cię unieść. To panika sprawia, że staje się niebezpieczna, bo wtedy nie rozumie twoich zamiarów. - zatrzymała na niej spojrzenie, a kącik ust drgnął lekko. - Może to zabrzmi banalnie, ale pomyśl o tym tak, jakbyś chciała podejść do dzikiego stworzenia. Kiedy jesteś spokojna, nie ma powodu do ataku, ale jeśli dasz się ponieść strachowi, to wówczas może się bronić. Tak samo jest z wodą, oswój ją. -zrobiła krótką pauzę, miękko podkreślając ostatnie słowa. - Spróbujmy jeszcze raz, dobrze?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
09-20-2025, 19:01
Można było to tak ująć. Że wymyśliła sobie swój herb, swój świat, swoje nowe życie i nowe personalia. Wszystko składało się na malowany od zera obraz. Zagruntowane świeżo płótno, które kiedyś nosiło ślady Annie Scott. Choć wiedziała, że linie i barwy widoczne z wierzchu zawsze będą tymi, pod którymi czai się pierwotna historia. Nigdy do końca nie będzie mogła się tego wyrzec i nigdy nie przestanie nosić ze sobą tamtych wspomnień. Mogła udawać, ale nie mogła zapomnieć. A czasem by chciała raz na zawsze zniszczyć widmo zapłakanego dziecka wyglądającego przez okna najwyższej kondygnacji w bidulu. Widmo dziewczyny śpiącej na ulicy i kradnącej, by przetrwać. Wymyśliła sobie swój własny herb. Ależ ta Loretta nie wiedziała, jak blisko prawdy się znalazła.
Zamiast wywlekania przebłysków prawd i nostalgicznych scen Philippa zrobiła to, co potrafiła najlepiej – czar uśmiechu i odpowiednia mina, z której mało co dało się wydobyć. Obietnice Cardiff i Edynburga zdawały się wiązać mocniej rodzącą się między nimi relację. – Edynburg, powiadasz. Zapamiętam to sobie. Nigdy nie byłam, ale chyba już mam powód, by tam zajrzeć. Do ciebie – stwierdziła cwaniacko. Mocno wybrzmiałe w głosie przekonanie zdradzało, że to niekoniecznie były tylko rzucane z grzeczności poczciwe słówka. Philippa naprawdę mogła któregoś dnia zapukać do drzwi wspomnianej apteki. Czy wtedy Loretta byłaby zaskoczona? Podobała jej się ta niespodziewana, całkiem szczera i świeża znajomość. Tkwienie w Cardiff, ciągle w śród tych samych twarzy, sprawiało poniekąd, że brakowało jej zupełnie nieznajomych charakterów. Czuła ciekawość, czuła potencjał i zaczynała się do tej jasnowłosej coraz bardziej przekonywać.
– Może taki plan, może inny. Ostatecznie chyba za bardzo lubię mieć kontrolę nad sytuacją. Gdy dzieje się na moich warunkach – rozważała głośno, naprawdę poważnie zastanawiając się nad tym. – A gdybym umiała pływać, mogłabym któregoś z nich przetestować, czasem trochę nagiąć rzeczywistość, czasem poszukać przygody - dywagowała dalej, dłonią pieszcząc powierzchnię tafli wodnej. – Ale masz rację, poczciwe przekomarzanki na lądzie to całkiem stabilna opcja – przyznała, lekko kiwając głową. Uśmiech zarysował się na jej twarzy, znała te stateczne i te bardziej balansujące nad przepaścią damsko-męskie gry. Zazwyczaj mieszała je ze sobą i tak unikała mdławej nudy. Zdychałaby pewnie zupełnie, gdyby całe jej życie towarzyskie kończyło się na tawernianym podrywie. – Kiedyś ci pokażę, do czego jestem zdolna – zareagowała z entuzjazmem na jej dywagacje. Wizje przyszłości znów przebudziły się we wspólnej dyskusji. Philippa coraz bardziej interesowała się tym, czy faktycznie we dwie miały przed sobą jakąś przyszłość. Oby nie skończyła się z chwilą wyjścia z basenu, bo całkiem dobrze jej się rozmawiało z tą dziewczyną.
– Nie powiedziałabym, że mnie przeraża – odrzekła, unosząc mocno brew. Trochę ją to stwierdzenie zdziwiło, choć dobrze zarejestrowała swój niedawny popis pływacki. – Sama nie wiem, co się właściwie stało. Myślisz, że to jest lęk? – spytała już mniej przekonana do swoich wcześniejszych myśli. – Unieść – powtórzyła po niej. Przysłuchiwała się jednak czujnie wszelkim radom. Przyłapywanie samej siebie lub dawanie się komuś przyłapać na strachu jawiło jej się jako coś, co nie powinno nigdy mieć miejsca. Jak etap, który miała już dawno za sobą. Obnażanie się ze swymi słabościami. Mogła powiedzieć, że nie umie pływać, ale nie mogła już przyznać, że obawia się wody. Mogła wyznać, jakie wyobrażenia towarzyszą jej podczas próby pływania, ale nie mogła przyporządkować im emocji. Tak samo jak zwykle mówiła wiele, nie mówiąc tak naprawdę nic. Tak ją nauczono grać w to życie. – Brzmi sensownie, spróbujemy – odezwała się, czując, że teraz zupełnie skupi się na wskazówkach i stłumieniu paskudnych fal paniki. Miała być spokojna. Tyle już przeszła trudności. Dlaczego to właśnie woda ją pokonywała? I tak ponownie odbiła się stopami od dna, próbując ułożyć własne nieposłuszne ciało na tafli. Starała się kontrolować oddech, starła się odtwarzać w myślach wszystko to, co powiedziała doświadczona pływaczka. Oswój wodę. I tak zapełnienie niespodziewanie zamknęła oczy. Balansowała na łagodnej fali. Serce w klatce łomotało nieznośnie, ale pozostało tam. Nie wzburzyło, nie wpędziło w nerwowe ruchy spłoszonych kończyn. Niepokój nie przedarł się na zewnątrz. Pod okiem tej niesłychanej Loretty udało jej się okiełznać wodę. Zapanować nad kumulacją paraliżujących odruchów, nad kwintesencją prawdziwej przeszkody w tym trudnym procesie. Nad samą sobą.
Chwilę później znów stała na dwóch nogach przed nowo poznaną młodą kobietą, która pokazała jej całą tajemnicę tego pływania. – Wyszło, prawda? O Merlinie, naprawdę wyszło – mówiła, nie kryjąc wcale zdziwienia. Oczy przez chwile błądziły po całym otoczeniu. – Nie sądziłam, że to możliwe, wiesz, że tak szybko. Jesteś w tym niezła, Loretto! – przyznała rozpromieniona i wdzięczna. – Nauczyłaś mnie unosić się na wodzie, no, no – zacmokała z podziwem. – Powinnam ci się jakoś odwdzięczyć! – Uznaniem promieniowała cała postać Philippy. Uznaniem dla Loretty.
Wiele jeszcze było tych prób, wspólnego wznoszenia się na wodzie, wspólnych rozmówek i uśmiechów. Gdy zegar pokazał pełną godzinę, obydwie musiały wyjść z basenu. Wychodziły jednak bogatsze. Bogatsze o nowe doświadczenia i jedną z największych niespodzianek: rodzącą się w szarej prozie przyjaźń. Los skrzyżował te dwie drogi i Moss miała nadzieje, że to był dopiero początek przygód.

zt <3
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:32 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.