• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Tawerna "Pod Mewą i Księżycem" > Przy barze
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-21-2025, 22:17
Przy barze
Bar z ciemnego drewna pachnie rumem, solą i dymem. Lustro za ladą nie odbija wszystkiego, czasem coś w nim znika. Barmanka – młoda dziewczyna o czujnym spojrzeniu i kołyszących się gładko biodrach – zna każdego pirata, którego noga przekroczy próg tawerny. Szafa grająca z tyłu sączy melodyjne szanty, ale cicho, żeby nie zagłuszyć szeptów pomykających ponad barową ladą, która lepi się od taniego piwa i podkoloryzowanych opowieści. Tu załatwia się sprawy: zaklęcia, kontrabandy, miłość na noc i znikanie na zawsze. Czasem ktoś zostawia na ladzie zaplutego knuta, czasem – kawałek historii swojej albo Morza Północnego, po którym pływał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
08-06-2025, 15:23
5 marca 62'

Ostatnimi czasy jakoś nie specjalnie miałem ochotę siedzieć w domu. Robiłem więc wszystko aby być zajętym. Brałem na siebie każdą robotę, która tylko się napatoczyła. Pozwalało mi to przeważnie wracać do domu tylko na noc. Każdy z nas był zajęty swoimi sprawami i chociaż czasami udawało nam się minąć na korytarzu, bo kiedy chcieliśmy się spotkać razem, nawet na wspólną kolację, to musieliśmy synchronizować swoje kalendarze. Nie żeby nam to specjalnie przeszkadzało, w końcu byliśmy wszyscy dorośli i mieliśmy swoje życia.
Jednak nie tylko pracą człowiek żyje. Między pracą, a snem udawało mi się wygospodarować czas na to by spotkać się z narzeczoną, bo przecież musiałem jej również poświęcać swoją uwagę. Nie oświadczyłem jej się dla picu i nie ukrywałem, że spędzanie z nią czasu było przyjemne, takie inne niż czas poświęcony rodzinie. Wiedziałem, że czeka mnie jeszcze moment kiedy będę musiał ją przedstawić reszcie, ale jakoś nie mogłem się na to zebrać. Miałem przed sobą również rozmowę z jej ojcem, a to mi się w ogóle nie widziało. Te wszystkie głupie zasady odnośnie pytania ojca o rękę córki, już po fakcie w naszym przypadku, były mi cierniem w oku.
Myślenie o tych obowiązkach ostatnio zaprzątało mi głowę dość często, dlatego tego wieczora postanowiłem dać sobie chwilę wytchnienia. Aby to zrobić umówiłem się z Kennethem na kielicha i partyjkę w karty. W jego towarzystwie zawsze mogłem się wyluzować, zapomnieć o otaczającym mnie świecie, a potem na psy po śmietnikach ciągały i poranki były ciężkie. Było w tym jednak mimo wszystko coś odświeżającego.
Przekroczyłem prób Tawerny „Pod Mewą i Księżycem” chwilę przed zachodem słońca. Miejsce było mi znane właśnie przez moje pijańskie przygody z Kennethem. Co prawda był to kawałek od mojego domu, ale może to nawet i było lepiej, mało kto mnie tu znał, w zasadzie nikt, więc nawet jak zrobiłem z siebie głupka po pijaku, to anonimowo na neutralnym gruncie. Nie bywałem tu często, ale klimat tego miejsca miał w sobie coś takiego, że nawet jak nie było się człowiekiem związanym z morzem to przebywanie tutaj miało swój urok. Rozejrzałem się po sali, ale nie spostrzegłem przyjaciela, więc albo jeszcze nie przyszedł i się spóźni, albo gdzieś się zaszył w kącie i po prostu ciężko było go zauważyć. Nie chciało mi się go szukać za bardzo więc najlepszym rozwiązaniem było podejść do baru i podpytać się o jego osobę. Byłem pewny, że był tutaj dobrze znany.
Skierowałem więc swoje broki w tamtym kierunku i po chwili oparłem się o ladę. Pożałowałem tego dość szybko czując jak materiał skórzanej kurtki przykleił się do drewna. Starając nie dać tego po sobie poznać, wyłapałem wzrokiem młodą dziewczynę stojącą po drugiej stronie i poczekałem aż mnie zauważy.
- Przepraszam, dzień dobry...czy widziała pani może Frensby’iego? Eee jest kapitanem na „Złotej Łani”. - nie wiedziałem czy to dopełnienie było potrzebne, podejrzewałem, że pewnie Kenny jest tutaj znany, ale poczułem dziwną potrzebę doprecyzowania swojej wypowiedzi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-09-2025, 19:31
Pustka dominowała obraz Mewy tamtego dnia. Pojedyncze męskie sylwetki rozleniwione zdawały się prędzej drzemać z głową przytkniętą do blatu, niż naprawdę cieszyć się chwilą i czerpać z doskonałego humoru towarzyszy. Czasem ktoś poszurał krzesłem, czasem to ona trzasnęła szklanym kuflem, ale oprócz tego próżno było nasłuchiwać ostentacyjnego rechotu starego pirata czy konspiracyjnych podszeptów z kąta sali. Dziwny to był obrazek dla tego lokalu, dość nawet podejrzany, ale Philippa siedziała tu już od lat i widywała podobny marazm. Nadchodził zazwyczaj, gdy zbiegały się w czasie wypływy kilku załóg. Tak jak teraz, gdy Biała Frida i Promienna Maria ledwo wczoraj opuściły port wypchane po brzegi jej stałymi klientami. Cardiff, choć wcale nie było małym miastem, zauważalnie stawało się cichsze i nieco senne, a portowe barmanki łapały się na powtórnym wycieraniu tej samej szklanki. Pół godziny temu włączyła osadzoną w rogu szafę grającą, by choć pozornie przerwać coraz cięższy spokój. Otworzyła nawet okna, za którymi krył się widok nieskończonych mórz. W tak pogodne dni jej czujność, wbrew pozorom, wzmagała się. Pani Boyle lubiła podkreślać, że cisza zwiastuje sztorm, a wtedy przychodzą straty i bolączki, których nikt nie zapraszał. Philippa trzymała się jej przestróg, ceniąc mądrość i siłę kobiety, której zawdzięczała tak wiele.
W tamtej chwili jej skupienie zakotwiczyło się wyraźnie na porządkowaniu naczyń i pielęgnowaniu smukłych butelek z rumem. Choć magia wypełniała cztery ściany przybytku, nikt tu specjalnie się nie kwapił i nie pragnął perfekcyjnej czystości. Tu ludzie żyli inaczej, ich cena daleka była od ceny tych z wielkiego Londynu czy elitarnych salonów. Prawdę o złocie sprawdzało się własnym zębem, a zwykła szmata często zastępowała zaawansowaną magię czyszczącą. Mimo to dbała o względny ład – dziś wyjątkowo mogła zajrzeć tam, gdzie oko żadnej barmanki nie zaglądało od trzech miesięcy. Zima zbliżała się do końca, wszyscy zmęczeni ciemnością wyciągali szyję po ten nowy ląd. Czy i ją miało to wkrótce czekać?
Od razu wyłapała młodzieniaszka w progu. Rozglądał się. Szukał czegoś czy kogoś? Przechyliła lekko głowę, bezgłośnie dopisując mu historię i motywacje, a nawet stolik, który mógłby wybrać. Przybywał samotny, nie wyglądał na tutejszego. Odruchowo odgarnęła włosy z ramienia i odpięła dodatkowy guzik przy kołnierzu sukienki. Otoczona setką flaszek wyglądała jak marzenie, po które każdy chciał sięgnąć. I ten też miał tego zapragnąć.
Zaczął jakoś niepewnie. Przepraszał, o proszę. Obserwowała go czujnie, choć bez jakiejś przesady. Ciekawość rozlała się na blacie, których ich od siebie odgradzał. – To zależy, kto pyta i czego szuka, mój drogi – wymruczała, odstawiając szkło gdzieś na bok. Dłoń wcisnęła się w talię, a brew lekko podjechała do góry. Litości, naprawdę myślał, że trzeba jej było przedstawiać Fersby’ego? Zdecydowanie nie wiedział, z kim ma do czynienia. Chwilę później objęła z dozą niespodziewanej czułości jego ramię i podniosła je, by przetrzeć kawałek blatu pod nim. Dziewczęce palce przemknęły po skórzanym materiale, a uśmiech obejmował mężczyznę coraz mocniej. – Rumu? – zapytała krótko, ale wcale nie czekała na odpowiedź i zwinnie sięgnęła po naczynie. Właściwa butelka w dłoni szybko podzieliła się swoim zbawiennym płynem. Szklaneczka posunęła się po blacie w stronę nieznajomego. Philippa wciąż mu się przyglądała.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
08-11-2025, 13:35
Kiedy już usadowiłem się przy barze, miałem lepszą okazję przyjrzeć się młodej barmance, która wydawało się, że i mnie bacznie obserwuje. Czy mnie to dziwiło? W sumie nie za bardzo. Z całą pewnością znała każdego stałego bywalca, więc nieznajoma twarz albo wydawała jej się podejrzana, albo interesująca. Osobiście wolałbym tą drugą opcje, lubiłem myśleć, że jednak na jakiś sposób jestem interesujący. Chociaż z drugiej strony, pojawiając się nagle w takim miejscu, pewnie bardziej wydawałem się podejrzany. Zwłaszcza kiedy rzucałem nazwiskiem kapitana statku, który z całą pewnością był tutaj dość popularny.
Nie spuszczałem z niej wzroku kiedy w taki, a nie inny sposób złapała mnie za ramię i je uniosła. Czyżbym jednak niezbyt umiejętnie zakamuflował swoje odczucie kiedy materiał kurtki przykleił się do blatu? Być może, ale na szczęście dziewczyna była na tyle roztropna, że nie odezwała się o tym ani słowem, a jedynie wytarła drewno. Była śliczna, nie można było tego nie zauważyć. Jej pełne usta, oczy w kolorze piwa i jasna cera, wszystko pasowało do siebie idealnie. Wydawało mi się, że jest trochę znudzona, a ja poczułem dziwną satysfakcje, że swoim pojawieniem się zapewniłem jej poniekąd rozrywkę na ten wieczór. A w każdym razie lubiłem tak myśleć.
- Modlitw i alkoholu nigdy nie odmawiam. - odezwałem się usadzając wygodnie na stołku, kiedy szklanka z rumem wylądowała w mojej dłoni.
Uśmiechnąłem się lekko, po czym wychyliłem spory łyk. No cóż, piłem z pewnością lepsze, ale o dziwo, ten trunek wcale nie był zły, w zasadzie po chwili przechyliłem szklankę jeszcze raz, opróżniając ją do końca. Uniosłem na nowo spojrzenie na barmankę i uśmiechnąłem się lekko, podsuwając jej pustą szklankę.
- Pyta jego dobry kumpel. Umówiliśmy się dzisiaj z Kennym na kielicha i partyjkę w karty, ale coś go tu nie widzę. - odparłem, odpowiadając na jej pytanie – Więc są trzy opcje – uniosłem jeden palec – Spóźnia się – drugi palec powędrował do góry – Skitrał się gdzieś w kącie i go po prostu nie widzę – no i trzeci palec – albo zachlał gdzieś pałę i nie pozostaje mi nic innego jak tylko męczyć panią swoim towarzystwem dopóki nie nadejdzie odpowiednia godzina powrotu do domu, albo już nie będę w stanie usiedzieć prosto na tym stołku. - uniosłem brew ku górze, z lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
Z niewyjaśnionych za bardzo przyczyn trzecia opcja w tym momencie wcale nie wydawała mi się taka zła. W sumie nawet mi się podobała, być może barmanka mogła być równie ciekawym towarzystwem, jak nie ciekawszym co Kenneth.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-14-2025, 20:55
Z lewej na prawą, do przodu i w tył – dwa kroki, może trzy, byle utrzymać pion. O tak, właśnie tego dzisiaj potrzebował; utrzymania się na nogach, szklaneczki rumu – ach najlepiej Groga - pomyślności Ägir’a i kobiecych wdzięków. Pełnych, kuszących, zabiegających o uwagę, acz niewymagających nadto zainteresowania. Być może komentarza, ledwie krótkiej, a zarazem miernej zachęty wszak zszedł dopiero co na ląd – był złakniony.
-Te panienko, ten rumik to może dla mnie?- warknął z uśmiechem, który jednoznaczny był ze stanem jego upojenia. Zamachnął się ręką, a gdy ta bezwiednie opadała to… prawie uderzyła go w głowę. - Hej ho, lej do kufla, bo gardło mi schnie. Jak nie wleję od rana, to cholera mnie tknie! Hej ho, żona w porcie wrzeszczy i klnie, ale rum mnie całuje… a ona nie!- wydarł się na całe gardło, choć śpiewać nie potrafił, by finalnie zanieść głośnym śmiechem. Pijackie echo rozniosło się po barze, co zwróciło uwagę gości. -Rum, rum, rum, piję do dna, bo jak piję, to morze mnie kocha! Rum, rum, rum, walę do dna, niestraszna mi będzie żadna kra!- nie miał już żadnych oporów. Patrzył na barmankę, szczerzył się do niej, zaczął uderzać pięściami w bar. -No lej maleńka- rzucił tonem, któremu daleko było do miłego.
-Męczyć panią swoim towarzystwem?- zaśmiał się w głos spoglądając na mężczyznę siedzącego nieopodal. -Jak ma męczyć towarzystwem pani do towarzystwa?- burknął, po czym ponownie przeniósł wzrok na panią za barem. -To jak maleńka? Rumik i pokoik, czy kolejność odwrotna?- spytał wyszczerzając żółte zęby.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-17-2025, 17:04
Drewniane nóżki barowego stołka poszurały lekko po wysłużonych deskach, gdy wprawił w ruch siedzisko. Oczy barmanki taksowały go nieprzerwanie, a towarzyszył temu wciąż jeden urokliwy uśmiech. A jakże, ryba zawsze wpada do sieci, jak mawiali tutejsi. – Modlitw, powiadasz? A do kogo tak się modlisz? – zapytała, pochylając się lekko nad blatem w jego stronę. Lok nawinięty na palec wskazywał na nieco frywolną, zainteresowaną postawę. – Nie wyglądasz mi na takiego, wiesz? Takiego z dużą wiarą – mówiła dalej, podejmując tą cwaną próbę zebrania odpowiedniej porcji informacji o kimś, kto wszedł tu jak obcy, ale takim nigdy wyjść stąd nie mógł. Dlatego pytała i dziwiła się, któż to prawi o mugolskich modlitwach w knajpie należącej do wiedźmy. A może jego bóstwo było zupełnie niezgodne z pierwszym wyobrażeniem? Może szukał bogini? Na razie pił, jak nakazywało przykazanie barmanki. Grzeczny chłopiec.
- Tu go nie ma – mruknęła luźno, poprzedzając słowo westchnięciem. Rozprostowała też złączone dłonie, które opierały się na drewnianym barze. Na chwilę tylko spuściła z niego wzrok i uczyniła krok w tył. Wcale nie spieszyła się z dalszą częścią wypowiedzi. – Ale możesz tu zostać i poczekać. Nie pogniewam się. Tacy jak on nie toną tak łatwo w morzu – podzieliła się złotą myślą i rozejrzała krótko po wciąż pustawej salce tawerny. – A czy dobre kumpel nie zna jego adresu? – zapytała zaintrygowana tym, czy naprawdę był dobrym druhem, czy jedynie tak gadał i sprawa miała jakieś drugie dno, o którym nie chciał jej opowiedzieć. Było coś jeszcze. Jego ślizgające się po niej i tak chętne spojrzenie, które znała aż za dobrze. Może już wcale nie chciał spotykać się z kumplem, może wolał pozostać z nią. Chciał jeszcze? Nie zapytała: dłoń z butelką ponownie zbliżyła się do szklaneczki, a promień wcale nie uciekał z twarzy dziewczyny. Wszystko się zgadzało. Ona była dość znudzona i mogła przyjąć tę odrobinę urozmaicenia. Ale tawerna musiała zarabiać, więc polewała szczodrze.
I wtedy obiecującą ilustrację wypełnił szczerbaty piracik. Toczył się między stolikami, aż wreszcie dotarł pod sam bar. Philippa uniosła brew, przyglądając się mu z podejrzeniem, a potem rozluźniła się, notując, że to standardowy występ znanego jegomościa. Pijacza pieśń potarła uszy wszystkich klientów – choć było ich niewielu, na pewno żaden nie mógł zignorować tego artystycznego popisu. – Och, tak, morze cię kocha. Buteleczka też cię ukocha – odpowiedziała na ten zaczepny rechot, ale usłużnie wypełniła i dla niego kawałek szkiełka tym morskim trunkiem. Niektórym nastrój dzisiaj wyjątkowo dopisywał i musieli głośno opowiedzieć o tym światu. Philippa wyciągnęła dłoń i pogłaskała nieco wytarganą łepetynę. Ona była tutejsza i on był tutejszy. Tak właśnie upływały tutaj dni. – Ale panienka cię nie ukocha, oj, nie – zacmokała z teatralnym smutkiem. Była już przyzwyczajona do podobnych fantazji, do postrzegania jej jako dziewczyny z potencjałem na jakże upojną schadzkę. – A przynajmniej nie ja, od tego masz dziewczynki za rogiem, piracie – wyjaśniła, gestem dłoni wskazując odpowiednia ścieżkę, po czym nachyliła się pomiędzy dwoma panami. – Jak się pospieszysz, to może jeszcze jakąś złapiesz. Tylko najpierw wypij szklaneczkę. Najlepszy rum, specjalnie dla ciebie – przemówiła urokliwie, wiedząc dobrze, że jeszcze chwila i ten padnie niezdolny do nawet krótkiej przechadzki ku dziwkom portowym. A co dopiero więcej.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
08-28-2025, 18:22
Zdecydowanie znalazłem się w innym świecie, w świecie, do którego nie należałem i chyba też nie do końca pasowałem. Wystarczyło rozejrzeć się po tawernie, po gościach tego przybytku, po ich strojach i tym jak się nosili. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, jeszcze chociażby dziesięć lat temu, że nie będę czuł się tu na miejscu, wyśmiałbym go prosto w twarz. Jako ktoś wychowany na Nokturnie miałem do czynienia z o wiele gorszymi typami, który nie tylko zachlawali mordy najgorszym ścierwem, ale robili rzeczy, za które można było dostać mało przyjemną wycieczkę do Tower albo do Azkabanu. W tym momencie jednak, kiedy udało mi się uwolnić od opinii Nokturnowego nastolatka i osiągnąłem coś w swoim życiu, nigdy w życiu nie wróciłbym na Nokturn. Niektórzy mogliby pewnie powiedzieć, że sodówa uderzyła mi do głowy, że zrobił się ze mnie ważny jegomość i może poniekąd mieli by racje. Ja jednak doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie po to tak ciężko w życiu pracowałem, uczyłem się i wypruwałem sobie flaki żeby skończyć na zapyziałym Nokturnie. Chciałem się czegoś w życiu dorobić, pokazać, że potrafię i udało mi się to. Więc jeśli komuś to nie odpowiadało, to nie był mój problem. Nie zmieniało to jednak faktu, że przebywając teraz w tawernie wróciły wspomnienia i to te mało przyjemne.
- Tak się mówi. - wzruszyłem lekko ramionami obracając szklankę w dłoni i przez moment patrząc na szkło – Wszystko zależy od perspektywy, każdy z nas w coś wierzy. - przeniosłem spojrzenie na barmankę i przez moment utrzymałem z nią kontakt wzrokowy – Większość twoich klientów wierzy, że szklanka rumu pozwoli im zapomnieć i może mają rację, ale na krótką chwilę, bo następnego dnia obudzą się z kacem mordercą, a to o czym chcieli zapomnieć wróci do nich jak najgorszy koszmar. - powiedziałem spokojnym tonem, po czym mimowolnie zerknąłem na podłużną białą bliznę na wnętrzu prawej dłoni, mojej osobistej przypominajce najgorszej nocy w moim życiu – Pytanie w co my wierzymy? W co wierzysz pani barmanko? - uniosłem brew ku górze.
Byłem jak ci tam przy stolikach, chciałem zapomnieć, ale alkohol wcale nie pomagał, bo wystarczyło spojrzeć na bliznę i wszystko wracało, nie ważne jak bardzie pijanym się było.
- Tak więc zrobię, posiedzę i poczekam. - skinąłem głową, a po chwili uśmiechnąłem się lekko pod nosem i pokręciłem głową z rozbawieniem – To prawda, nie łatwo go zatopić nie ważne czy na morzu czy w innym akwenie wodnym. - Kenny był jednym z tych, którzy nie dawali za wygraną czy to będąc na pokładzie swojego statku czy stąpając twardo po lądzie. Zawsze wiedział czego chce i sięgał po to wszelkimi dostępnymi środkami i to była jedna z cech, które u niego ceniłem.
- Owszem zna, jednak to miejsce ma swój osobliwy urok, któremu nie da się oprzeć. - odparłem po chwili kiedy moja szklanka na nowo zapełniła się wątpliwej jakości alkoholem.
I jakbym był prorokiem, w tym momencie ten właśnie urok objawił się w całej swojej krasie. Słysząc coś co miało być zapewne występem artystycznym wyprostowałem się i spojrzałem w kierunku gościa, który właśnie zmierzał w stronę baru. Jednocześnie też uprawiał bieg z przeszkodami wpadając na każdy możliwy mebel po drodze, co było na swój sposób zabawne. Co prawda przez jego występ o mało co nie pękły mi bębenki. Ach ten portowy folklor. Kiedy w końcu dotarł do celu i stanął obok mnie, nie ruszyłem się nawet o centymetr, chociaż zapach jegomościa zdecydowanie odgoniłby nawet portowe szczury. To było naprawdę ciekawe doświadczenie, obserwowanie tego wszystkiego. Od razu było widać, że dla barmanki to nie pierwszyzna. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak sprawnie poradziła sobie z pijakiem, miała w tym zdecydowanie wprawę. Ja osobiście miałem ochotę typowi za takie odzywki dać po prostu w mordę, ale zdusiłem w sobie tą chęć i po prostu uniosłem szklankę z alkoholem do ust i pociągnąłem małego łyka. Dopiero po słowach dziewczyny spojrzałem na gościa.
- Jestem pewny, że panie za rogiem już nie mogą się doczekać takiego jegomościa. - dodałem od siebie uśmiechając się pod nosem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-05-2025, 15:56
-Kochanieńka, niechaj ci morze sprzyja za tak hojne dary!- zarechotał chwytając szkło, które zacisnął w dłoni. Nie zastanawiał się długo; w jednej chwili opróżnił zawartość i uderzywszy denkiem w bar ponaglił ją gestem, aby uzupełniła braki. -Czego nie ukocha? On pierwszy w kolejce?- głową wskazał mężczyznę siedzącego obok. -Przyjaciel z przyjacielem podzieli się wszystkim, prawda?- niby było to pytanie, choć z pewnością retoryczne – zwłaszcza dla pijanego marynarza. -Dawaj no buziaka- krzyknął zarzucając mu ramię na barki. Przeliczył się jednak z równowagą i zachwiał wyraźnie ku tyłowi; właściwie nie runął tylko dlatego, że trzymał się Mitcha. -Wieje, kurewskie dziś fale- burknął.
-Gdzie za rogiem, tam?- wskazał dłonią wejście za bar. -To idę. Idziesz?- zwrócił się bezpośrednio do Mitcha. -Jakiego jegomościa, Dorian jestem. Dorian Żelazna Kotwica- odparł z dumą, po czym chwycił szkło trzymane przez mężczyznę i wysunął je z dłoni. Miał jeden cel – cel, który z pewnością nie miał nic wspólnego z grzecznością, ale niebywale chciało mu się pić. I wypił. Opróżnił trunek do dna.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
09-21-2025, 09:53
Wygadany był, nawet nieźle. Z taką pewnością rozprawiał o wierze i tendencjach jej klientów, jakby sam od lat siedział za tym barem i słuchał ich biadolenia. Ale nie robił tego, nie słuchał, nie znał tych ludzi tak dobrze, jak znała ich ona. Mogłaby mu nawet wyłożyć na klejącym blacie rozbieżność między prawdą i stereotypem, mogłaby dać mu tajemnicę tutejszych bywalców, o którą w swym osądzie otarł się ledwo. Tak naprawdę prawił o powierzchni, zostawiając głębie wciąż nieodkrytą. Ale ona wiedziała, bywała świadkiem sytuacji, których świadkiem być nie chciała. Bywała powierniczką historii cięższych niż cały zapas beczek osadzonych pod podłogą tawernianej sali. Tu ludzie mierzyli się z trudami, które być może jemu się nawet nie śniły. Ale byłam ostrożna w takich osądach. Wcale go nie znałam. – To ty mi powiedz, w co wierzysz – zareagowała i lekko pociągnęła go ku sobie, palce ściskając na materiale wierzchniego okrycia. Nie w geście agresji czy przymuszania – prędzej w niegroźnej, frywolnej zaczepce. – Ja żyję z dnia na dzień, jestem tu i tu żyje. Nie dopisuję temu życiu wielkich historii – odparła, lekko wzruszając ramionami. – I mylisz się, kochany. Niektóre koszmary można wyrzucić – zakończyłam, na koniec ostrożnie się uśmiechając. Coś o tym wiedziałam, coś w sobie zdążyłam pokonać i odeprzeć tak, by przestały przeszkadzać przez ostatnie lata. Bym mogła zapomnieć, kim kiedyś byłam.
Komplement ofiarowany Mewie przyjęłam z zadowoleniem, komentarz nie był potrzebny. Miał rację i podobało mi się, że potrafił przyznać temu lokalowi należne dobra. Że potrafił docenić to miejsce, nawet jeśli dopiero co przekroczył próg. Oby słowa ściśle wiązały się ze szczerą opinią i nie były tylko pustawą laurką. Chciałam prawdy, nie mydlenia oczu. Ludzie z zewnątrz często nie dotykali prawdziwych uroków przybytku.
Butelka ponownie skłoniła się szklaneczce, prędko zapełniając ją wyczekanym trunkiem, choć brew barmanki uniosła się niby wzburzona, bo niecierpliwości towarzyszyła pewna zuchwałość. – Ani on ani ty, cwaniaczku, mnie się nie całuje – odparła z dużą dozą pewności. Co to były za marne podloty. Facet ledwo się na nogach trzymał, ale do mizianek pierwszy. Właśnie tak wyglądała jej codzienność. – Bądź łaskaw odpuścić temu panu, co? – Nadeszła z odsieczą i w bojowej postawie przyjrzała się raz jeszcze pijaczkowi. Swój się swojego nie przestraszy, ale ten kolega Kennetha przybywał z nie wiadomo skąd. Merlin jeden wie, jak zareaguje na nachalne przytulanki portowego szczura. – Coś czuję, że za długo siedziałeś na morzu. Potrzebujesz kąpieli i panienki – stwierdziła, sunąć okiem od czubka przetłuszczonego łba przez cały pokiereszowany korpus i sfatygowane obuwie. – O nie, kochany, to zły kierunek – przyznała, kiedy już miał plan pchać się jej za bar. – O, tam – dłonią wskazała wyjście z lokalu. – Dorian! – zawołała, łapiąc za ścierę. – To nie twój kieliszeczek, łapserdaku! Dopij swoje i wychodzimy, pokażę ci drogę. Przestańże męczyć pana, ale już! – zagrzmiała ostrzegawczo i wcisnęła dłonie w talię. Jeszcze chwila i szmata zdzieli go cielsku i skończy się to przedstawienie. Cierpliwość Philippy zaczynała się kończyć. Wyszła zwinnie zza baru i przystanęła przy pijaczku. – No już, zbieraj tyłek. Pokażę ci drogę do panienek, raz, dwa! – ponaglała, mając szczerą nadzieję, że kapryśny piracik odpuści. – Zaraz ci poleję – odezwała się na boku do tego drugiego mężczyzny. Przecież stracił swoją porcję, a to się nie godzi!
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
09-25-2025, 17:30
W co wierzę? Chociaż pytanie banalne, odpowiedź wcale nie była prosta. W ostatnim czasie zdarzyło się tak wiele, że wszystko powoli zaczynało mi się mieszać i już sam nie byłem pewny w co wierzę. Kiedyś naiwnie myślałem, że będę w stanie uwolnić babkę z Nokturnu i zapewnić jej porządne i dostatnie życie, tym samym odwdzięczając się za to co dla mnie robiła przez te wszystkie lata. Był moment, że wierzyłem, a wręcz byłem przekonany, że wsparcie rodziny będę miał zawsze, że dzięki nim pokonam każdą przeszkodę jaka stanie mi na drodze.
- Wierzę, że jeśli umiesz liczyć to licz na siebie, bo nikt inny tak naprawdę ci nie pomoże. - odpowiedziałem na jej pytanie patrząc jej twardo w oczy kiedy mnie tak do siebie przyciągnęła – W takim razie musisz mi moja droga zdradzić ten magiczny sposób, który pozwala ci na pozbycie się koszmarów na dobre. - dodałem uśmiechając się pod nosem, po czym lekko wyswobodziłem się z jej uchwytu i na nowo zasiadłem w miarę wygodnie na stołku, by upić łyk ze szklanki.
Byłem ciekaw jaki był ten sposób, bo moje jak na razie nie pomagały. Nie chciałem za dużo pić, bojąc się, że mogę skończyć jak mój ojciec, a mając ślub na horyzoncie wcale mi się to nie uśmiechało. Prędzej bym ze sobą skończył niż pozwolił sobie zmienić się w Ezekiela. Narkotyki też wcale nie były wyjściem, uzależniały i niszczyły ciało i umysł. Mogły być co najmniej lekką odskocznią, jak to się mówi, wszystko jest dla ludzi w odpowiednich ilościach. Jednak niekontrolowany, mogłoby to się skończyć źle. Zastanawiało mnie więc jaki sposób miała ta urodziwa barmanka.
Która notabene chyba zaczynała powoli tracić cierpliwość, co wcale mnie nie dziwiło. Sam się spiąłem mocno czując jak pijaczyna obejmuje mnie ramieniem. Smród był niemiłosierny i tym razem już nie byłem miły. Odsunąłem się automatycznie, krzywiąc nos.
- Nie kolego, w żadnym razie nie. - powiedziałem kręcąc głową, a kiedy ten złapał jako taką równowagę zaraz po tym jak o mało co się nie wyrżnął jak długi, czego po cichu mu w duchu liczyłem, strzepnąłem jego rękę z mojego ramienia, po czym zmierzyłem go jeszcze raz spojrzeniem.
Jak na kogoś z ksywką Żelazna Kotwica to bardzo słabo trzymał się gruntu. Machało nim na lewo i prawo, ale mimo wszystko się nie poddawał, co oznaczało, że nie było to jego pierwsze rodeo. Nie zmieniało to jednak faktu, że zaczynał mnie irytować do tego stopnia, że podniosłem się ze stołka i spojrzałem na niego uważnie, gotów, w razie czego, zareagować.
- Słyszałeś co pani powiedziała, drzwi są tam. - odezwałem się kiwając głową w stronę wyjścia, po czym przeniosłem wzrok na barmankę.
Była drobna i chociaż pewnie nie pierwszy raz była w takiej sytuacji, jakoś nie specjalnie widziało mi się aby sama musiała użerać się z tym pijakiem. Nie byłem rycerzem na białym koniu, tak naprawdę byłem ostatni do bójki, ale jeśli chodziło o pomoc kobiecie, o tak, wtedy można było na mnie liczyć to na pewno. Stanąłem więc za mężczyzną, blokując mu w ten sposób dostęp do dalszej części tawerny, dając mu możliwość ruszenia się tylko w stronę drzwi wyjściowych.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:33 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.