• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Tawerna "Pod Mewą i Księżycem" > Sala główna
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-22-2025, 22:09

Sala główna
Otwarte pomieszczenie z krzywym parkietem. Stare lampy na łańcuchach bujają się od przeciągów. W kącie ulokowany jest kominek, zawsze bije z niego przytłaczająca ilość ciepła. Ściany są ciemne, o bliżej niedookreślonym kolorze, chociaż kiedyś podobno były bordowe. Krzesła wyglądają na pozbierane z różnych miejsc, czasami trudno im utrzymać pijackie tyłki spragnionych rozrywek piratów. Na suficie widnieje stara plama od wilgoci w kształcie psa albo Walii, zależy kto patrzy. Sala prawie nigdy nie jest pusta, prawie nigdy nie milczy. Pobrzmiewają tu leniwe rozmowy, czasem szafa grająca, czasem krótki i nerwowy śmiech, albo donośny krzyk stałych awanturników.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
08-19-2025, 18:21
| 10 marca 1962

Nudziło mi się dzisiaj strasznie. To aż dziwne, bo zazwyczaj roboty było tyle, że nie wiedziałam, w co ręce włożyć. Ale dzisiaj mi się nudziło. Albo inaczej, zdecydowanie nie miałam najmniejszej ochoty do pracy. Było mnóstwo rzeczy, które mogłabym zrobić - przetrzeć stoły, umyć resztę szkła, wynieść mop na zaplecze, ale nie mogłam się do tego zabrać. Siedziałam przy jednym ze stolików, wpatrując się w przestrzeń, zamiast przygotowywać tawernę na gości. Minie jeszcze parę godzin, zanim ktoś tu się pojawi. Może dlatego tak nonszalancko podchodziłam dzisiaj do swoich obowiązków. Po za tym miałam dziwny sen. Próbowałam coś jeść, ale wszystko rozpadało się na kawałki, w tym też moje zęby, gdy brałam pierwsze kęsy. Obudziłam się przerażona z jedną myślą, że to moje wspomnienia. Oczywiście, że już dzisiaj nie zasnęłam. I dziwne uczucie straty, towarzyszyło mi od tamtej pory. Kompletnie nie mogłam się pozbierać.
Moje myśli krążyły wokół przeszłości. Nawet nie specjalnie miałam na to wpływ, po prostu tak się działo. A ja nie miałam siły, aby z tym walczyć. Zaczęłam od najdalszych wspomnień, tych pierwszych, które kojarzyłam z domem jeszcze w Londynie. Pamiętałam wspólne spacery, jak mama uczyła mnie, w jaki sposób dobrze wytrzeć talerze kuchenną szmatką. Byłyśmy tylko we dwie, bo gdy w moich wspomnieniach pojawiał się ojciec - usilnie starałam się go stamtąd pozbyć. Bo gdy tylko go widziałam, oczami swojej wyobraźni, czułam, jak się gotuję, a policzki czerwienieją od złości.
Leniwie poruszałam szmatką po stole. Myślę, że ten, przy którym siedziałam, przetarłam już dziesięć razy. Powoli nawet przestawał być taki ciemny od papierosowego dymu i widać było fakturę drewna, który się krył pod warstwą brudu. Te drewniane stoły i krzesła pamiętałam jeszcze za czasów, kiedy trafiłam tu po raz pierwszy. Znowu popadłam w nostalgię. W mojej głowie pojawiły się kolejne obrazy z przeszłości, pierwsze wejście na salę, a potem bieganie pomiędzy klientami. Ciotka Boyle zawsze zabraniała mi wchodzić, kiedy było dużo gości. Nie wszyscy mieli dobre zamiary, a młoda dziewczyna mogła zbyt mocno kusić.
Uniosłam głowę, bo usłyszałam dźwięk. To Philippa wchodziła do tawerny. Przecież nie miałam całej sali tylko na swojej jednej głowie. Spojrzałam na nią uważnie i westchnęłam ciężko. Obserwowałam ją, gdy uwijała się ze swoją pracą i w pewnym sensie było mi głupio, że tylko ona pracuje, więc podniosłam się i podeszłam do lady. Jedyne, na co było mnie stać, to zaczęłam wycierać czyste szkło. Tak jak uczyła mnie matka. Westchnęłam znowu i oparłam się łokciami o blat, znowu spoglądając w przestrzeń.
- Ciekawe kim bym była, gdyby moje życie potoczyło się inaczej - zaczęłam rozmowę i wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu, spojrzałam na przyjaciółkę. - Zastanawiałaś się kiedyś nad tym?
Zazwyczaj nie mam takich myśli. Nie zastanawiałam się nigdy nad tym. Podoba mi się moje życie i mam wrażenie, że z roku na rok jest jeszcze bardziej ciekawsze i pełne. Ale dzisiaj, dzisiaj było zupełnie coś innego. Westchnęłam znowu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-24-2025, 13:46
Wnosiłam skrzynkę przytarganą od rzeźnika. Pudło pełne świeżego mięsa zachęciło lokalne bezdomne psiska do włóczenia się za mną – jeden z nich nawet wlazł do tawerny, ochoczo merdając ogonem i podskakując po moim boku. Nie byłam aż tak wątła, bo nie poradzić sobie z niesieniem tego we własnych rękach i nie byłam też aż tak durna, by z wygodnictwa pozwolić sobie na lewitowanie pakunku i narażenie się na widok mugolski. – Ejże, psie! – zawołałam, robiąc unik, by zwierz odpuścił i przestał się za mną ślinić. Wieść niosła, że załoga Frywolnej Lucy jutro cumuje w porcie, a jak tylko tu wejdą, to będą głodni. Głodni wszystkiego. Musiałyśmy zrobić porządne zapasy. Odstawiłam skrzynkę ciężko na drewnianym blacie baru i popatrzyłam na rozleniwioną Riven. Pies jeszcze chwilę się pokręcił, a potem polazł skuszony dziwnym pogwizdywaniem z podwórka.
– Fantazjami to ty baru nie wyszorujesz, Riven – zakomunikowałam, na koniec puszczając jej oko. Póki szefowej nie było, póki tłumy nie szturmowały tawerny każda z nas mogła sobie pozwolić na chwilę luzu. – Wolę się nad tym nie zastanawiać. Moja historia jest już dostatecznie parszywa, więcej nie chcę. Niech zostanie, jak jest. Teraz mi się podoba… - przyznałam szczerze i lekko wzruszyłam ramionami. Woń surowego mięsa wznosiła się upominająco między nami. – Poczekaj, wyniosę to stąd, bo się zaraz wszystkie burki zlecą – odparłam tylko i raz jeszcze podniosłam towar. Zniknęłam na chwilę za drzwiami na zaplecze, by wrócić zaraz i stanąć tuż obok niej, za kontuarem. – A ciebie co tak wzięło na gdybanie? Gorączka jakaś? – podpytałam i podeszłam blisko dziewczyny, by sprawdzić dłonią temperaturę jej ciała przy czole. Nie poczułam niczego nadzwyczajnego. Opuściłam rękę i uniosłam nieco wyżej brwi, bacznie się jej przyglądając. – Źle ci tu? Masz jakieś nowy plan i chcesz mi o tym opowiedzieć? – Postanowiłam ciągnąć dalej, bo takie pytania wcale mi się nie podobały. Budziły podejrzenia. Żadna z nas tutaj nie miała łatki marzycielki, żadna z nas nie miała też świetnych perspektyw na odmianę tego portowego losu. Pani Boyle dobierała nas i uczyła nas tak, byśmy były zespolone z tym światem, byśmy nie pragnęły znaleźć się gdzieś indziej. A misja, a droga, którą niedawno przed nami otworzyła, pozostawała na tyle specjalna i wyjątkowa, że naprawdę głupie wydawało się wyciąganie teraz szyi po coś więcej. Ja czułam, że przed nami rozciągały się widoki na obiecujące zdarzenia. Wystarczyło przecież tylko po to sięgnąć. – Dawno temu uznałam, że nie ma sensu myśleć o tym, co by było, gdyby mnie nie porzucili na tamtej ulicy – dodałam po chwili ciszy. Niewiele osób wiedziało, z czym mierzyła się w dzieciństwie Philippa Moss, ale Riven znała losy sieroty. – To nie ma większego sensu. Tak sobie myślę, że liczy się to, co jest tu i teraz. Liczy się droga, która jest przed nami, no nie? – kontynuowała, łapiąc w końcu za kilka pustych butelek z półek ulokowanych za ich plecami. Stały tam chyba tylko dla ozdoby, z tych resztek nie wypełni się nawet pół kieliszka, więc Philippa uznała, że pora je wymienić na nowe i wrzuciła te puste do skrzyni ukrytej w szafce na dole. – Mamy jeszcze ten wenezuelski rum? Chłopakom ostatnio mocno zasmakował… - mówiła, rozglądając się dookoła i grzebiąc po szafkach w poszukiwaniu zapasu. Jeśli tu nie było, trzeba będzie skoczyć do piwnicy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
08-27-2025, 09:36
Odprowadziłam Philippę wzrokiem, kiedy ta próbowała zatargać skrzynię z mięsem na zaplecze. Westchnęłam ciężko, gdy drzwi się za nią zamknęły. Tylko praca, praca, praca. Szorowanie szkła, blatów i tak w kółko. A gdy człowiek próbował pomyśleć o tym, co by było, gdyby… pobujać w obłokach, to brutalnie próbował być sprowadzony na ziemię. Westchnęłam znowu, gdy moja przyjaciółka wróciła na salę i obserwowałam ją uważnie, jak próbowała sprawdzić mi temperaturę.
- Nie jestem chora - burknęłam pod nosem, zdecydowanie niezadowolona. - I nie mam też żadnego nowego planu.
Nie rozumiałam, dlaczego Philippa podeszła do mojego pytania z taką dozą ostrożności i rezerwy, jakby od razu zakładała, że coś się stało albo coś złego chodziło mi po głowie. A ja po prostu chciałam pogdybać, pomyśleć, pomarzyć jakby wyglądało moje życie, gdyby mój ojciec tamtego dnia nie zamordował mojej matki. Układając usta w grymas niezadowolenia i słuchając kolejnych słów dziewczyny, wzięłam kolejną szklankę do polerowania. Wiedziałam, że mamy dużo roboty, ale nie mogłam się dzisiaj na niczym skupić. Nawet jeśli było to właśnie czyszczenie szkła, przy którym nawet niespecjalnie trzeba było myśleć.
- Wiem, że nie ma sensu o tym myśleć - pociągnęłam temat, podciągnęłam się i usiadłam na blacie, a następnie oparłam się o własne kolano, układając na nim podbródek. Co z tego, że mój brudny but właśnie wylądował na ladzie, przecież to potem posprzątam. - Ale nie mogę nic poradzić na to, że moje myśli same lecą ku przeszłości.
Westchnęłam ciężko, po raz kolejny już dzisiejszego poranka. Przymknęłam oczy, pod powiekami dostrzegłam matkę gotującą obiad. Kanapkę z twarogiem i ciepłe mleko, które dostawałam co jakiś czas na śniadanie. Gdy we wspomnieniach pojawił się mój ojciec, zacisnęłam powieki mocniej i potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić go ze swoich myśli. Ale nawet on powracał co chwilę.
- Wszystko mi dzisiaj przypomina moją przeszłość, ale tą, zanim tu przybyłam. Cokolwiek robię, myślę o matce, wszystkie zapachy przypominają mi mój dom. Pamiętam ciepło, bezpieczeństwo… przynajmniej do czasu - mruknęłam. - I wcale mi się to nie podoba. W sensie, no nie mogę się niczym zająć, na niczym skupić…
Gdy Philippa zapytała o rum wenezuelski, tylko wywróciłam oczami. Jak mogła myśleć o rumie? Mi by nawet nie przeszło dzisiaj przez myśl, aby wyciągnąć go przygotowując salę na gości. Całe szczęście, że była tu dzisiaj ze mną. Gdybym była sama, nie zrobiłabym nic. A potem by mnie tylko ciotka Boyle porządnie zdzieliła ścierą i dzień stałby się jeszcze gorszy.
- Druga półka, w tej szafce wiszącej bliżej schodów - wyrecytowałam jakby z pamięci. - Tam ostatni raz go widziałam. Ale mało go jest, trzeba zamówić.
Korzystając z okazji, że Philippa zajęła się szukaniem alkoholu, pozwoliłam sobie znowu przymknąć oczy. Nie minęła chwila, a myślami znowu już byłam przy rodzinnym domu i z matką bawiłyśmy się jedną z moich ulubionych szmacianych lalek, którą dostałam podczas grudniowych świąt. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
08-30-2025, 17:25
Odpowiedzi tej zamyślonej panienki wcale nie spotkały się z jej zaufaniem. Zbyt długo się znały, wszystko to wydało jej się nader podejrzanie, dlatego zareagowała kilkoma pytaniami, dlatego próbowała wykluczyć lub wyłapać istotne wątki pod kątem jej dziwacznego rozmarzenia. A może jeszcze coś innego stało za tym? Tym czujniej przyglądała się młodszej dziewczynie.
– Pół sali zainteresowało się twoją pozą – zauważyła, zerkając później gdzieś za siebie. Uniesione kolano Riven wiązało się z przesunięciem się w górę materiałem spódnicy, a to budziło do życia nawet zachlane w kątach zgony. Powiedziała to jednak z przymrużeniem oka, absolutnie nie w krytyce – prędzej zupełnie dla informacji, jakby fakt totalnego rozmarzenia mógł odebrać jej resztki trzeźwego umysłu. Tutaj nie od dziś dziewczyny pokazywały więcej, niż wypadało i Philippa robiła dokładnie to samo. – Ale może wreszcie zaczną bardziej interesować się barem – przyznała, puszczając jej lekko oko. Ewidentnie mało się działo, a czasem wystarczyło tylko, by podszedł jeden czy dwóch i zaraz cała sala budziła się do życia. Poza przyjaciółki zdecydowanie mogła rozpędzić krew w żyłach co po niektórych rzezimieszków. Nawet jeśli nie miała nic wspólnego ze świadomą prowokacją.
Wkrótce później Moss zdecydowała się zupełnie skupić na słowach dziewczyny. – Może powinnaś znaleźć coś, co oderwie od tego twoją uwagę? Czasem dobrze się zabrać za jakieś zajęcie i skupić na czymś innym – przyznała, na koniec lekko wzdychając. Wywód Riven prędko jednak uświadomił Philippę, że ta nostalgia mogła być znacznie poważniejsza. Podeszła bliżej i pogłaskała ją delikatnie po ramieniu. – Znam to uczucie. Czasem po prostu jest i trudno cokolwiek z tym zrobić. Cholernie upierdliwe myśli nie chcą przestać – rzekła, kiwając głową w potwierdzeniu wzajemnego zrozumienia. – Ale wiesz co? To w końcu mija i potem jest spokój. Tylko trzeba przez to przejść. Może zmienić otoczenie? Wyskoczymy gdzieś razem jutro, co? Poza miasto. Siedzenie na dupsku w Cardiff, widać, wcale nie służy – pomyślała głośno i przeszła za bar, żeby chwilę później zająć się poszukiwaniami tej pożądanej butelki.
Bez trudu odnalazła zaginiony rum we wskazanej szafce. Wydawało jej się, że wcześniej odkładały go w zupełnie inne miejsce. Istotne jednak, że się znalazł i mógł dumnie zapełnić półki na ścianie za barem. – Zamówmy koniecznie, z tuzin skrzynek. Strasznie szybko idzie ten rum – przyznała, sięgając po księgę ukrytą pod ladą. Wyłożyła ją i zanotowała potrzebne zamówienie. Z boku przyjrzała się raz jeszcze bujającej w obłokach Thorne. – Skocz do kuchni po syrop wiśniowy, marzycielko, przyda się do drinków, a ty się trochę rozbudzisz – zaczepiła ją, dyskretnie próbując zachęcić młoda barmankę do jakiegoś… aktywnego działania. Siedzenie i fantazjowanie nie służyło ani Riven ani Mewie.
Miały wciąż kupę roboty, która sama się nie zrobi. Philippa wcale nie uważała, że ten tęskny nastrój był krzywdzący, może tylko na dłuższą metę. Wiedziała, że każdy miewał cięższe dni, a tym razem musiało paść na jasnowłosą. Stawiała się w roli trochę starszej siostry, trochę pełnej zrozumienia przyjaciółki. Mimo wszystko nie mogły sobie pozwolić na zupełne porzucenie obowiązków. Nie była obojętna. Znała jej historię, sama też nosiła swoje własne sieroce dramaty. Z przeszłości Annie wiedziała jednak, że trzeba było nad tym w końcu zapanować.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
09-10-2025, 08:17
Czy naprawdę dzisiaj musiał być najważniejszy bar? Potrzebowałam przestrzeni, wysłuchania, tego, że ktoś tak jak ja zanurzy się w rozmyślaniu, w refleksji, melancholii i mnie powtóruje. Nie chciałam dobrych rad, nie chciałam rozwiązywania moich problemów, a tylko i wyłącznie chwilowej uwagi. Komentarz Philippy na temat mojej pozy jedynie skomentowałam teatralnych wywróceniem oczami, ale zerknęłam mimowolnie w stronę sali. Może się trochę spojrzeli, trochę bardziej zainteresowali, ale jakoś nikt nie podniósł dupy, aby do baru podejść. I dobrze, bo mi się nie specjalnie chciało schodzić. Poprawiłam jedynie trochę spódnicę, by nie zsunęła się bardziej i wróciłam spojrzeniem do przyjaciółki.
- Ale przecież mówię, że nie mogę się skupić - jęknęłam. - I nie wiem, czy chcę...
Czułam dłoń Philippy na ramieniu, słyszałam jej słowa, ale to nie było to, czego potrzebowałam. Nie przejmuj się, zaraz ci przejdzie i przestaniesz być aż tak nostalgiczna. Ale czułam, że to nie była zwykła nostalgia. Z nią potrafiłam sobie normalnie poradzić, a z tym już nie. Na propozycję o wyskoczenie gdzieś jedynie pokiwałam głową, ale minę nadal miałam nietęgą. Nie byłam pewna, czy byłam najlepszym towarzystwem na "wyskoczenie gdzieś". A co jeśli do jutra mi wcale nie przejdzie? A co jeśli będzie tylko gorzej? Moja mama z pewnością znalazłaby na to jakieś rozwiązanie, coś by poradziła, bo była przecież dobra w takie klocki. Potrafiła znaleźć rozwiązanie z każdej sytuacji. Gdy zbiłam kolano, gdy porwała mi się sukienka, gdy urwałam rękę lalce, którą się bawiłam. Na pewno teraz też by mi pomogła, gdyby tylko tutaj była. Zastanawiałam się nad tym, jakby wyglądało moje życie, co bym robiła i gdzie bym była, a tak naprawdę zapominałam o najważniejszej rzeczy - miałabym rodzinę. Matkę oraz ojca, a nie podrzutkiem u ciotki. Nie mogłam powiedzieć o niej złego słowa, wzięła mnie na wychowanie i byłam jej za to wdzięczna, bo przecież mogła oddać mnie do przytuliska. Ale to nie było to.
W międzyczasie obserwowałam, jak Philippa szuka odpowiedniej półki z odpowiednim alkoholem. Na stwierdzenie, że możemy zamówić od razu tuzin skrzynek, pokiwałam głową. Racją było to, że bardzo szybko nam ten rum schodził. Ucieszyłam się lekko, że był dokładnie tam, gdzie powiedziałam. Lubiłam mieć rację. Słysząc polecenie dotyczące syropu malinowego, westchnęłam ciężko.
Jednym ruchem zeskoczyłam z blatu i powoli, niespiesznie, ruszyłam w stronę kuchni. Stanęłam na jej środku, zastanawiając się gdzie może być syrop malinowy, ale moje myśli zaraz odpłynęły w stronę dzieciństwa. Gdy wracałam na salę targając ze sobą szklane butelki z syropem, przypomniała mi się pewna sytuacja.
- Jak było ciepło, w wakacje, to mama zawsze mi robiła taki napój, że brała trochę słodkiego syropu, nie mam pojęcia skąd brała, ale wrzucała mi do szklanki kawałek cytryny i zalewała, wiesz czym? - Spojrzałam na przyjaciółkę podekscytowana. - Wodą z bąbelkami. Z bąbelkami!
Postawiłam przed nią szklane słoiki i na sam smak, który pojawił się w mojej pamięci, uśmiechnęłam się szeroko. Spojrzenie utkwiłam w przyjaciółce, a z moich ust ponownie wydobyło się ciche westchnienie.
- Wiesz, miałam dzisiaj taki głupi sen. Śniło mi się, że siedziałam przy stole w kuchni w moim domu w Londynie. Gdy wzięłam do ręki chleb, to rozsypywał się jak popiół. Stał przede mną kieliszek, w którym miałam wrażenie, że powinno być wino, ale w środku był piach. Gdy próbowałam cokolwiek zjeść, to kruszyły mi się zęby, a dookoła mnie słyszałam głos, który mówił mi, że to są moje wspomnienia - powiedziałam poważnym tonem. - Nie mam pojęcia, dlaczego śniło mi się coś takiego.
Zacisnęłam usta w prostą linię, a palce u dłoni zaczęłam wyginać nerwowo, więc po sali rozniósł się dźwięk cichego strzelania stawów.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
09-21-2025, 11:55
Rozkojarzenie Riven wydawało się wręcz podejrzane. Phils chyba nigdy nie widziała jej aż tak rozmarzonej, aż tak nieswojej. Ten stan nie wskazywał jednak na nastrój rozpaczy i wszechobecnego dramatu. Trudno jej było jednoznacznie zakwalifikować to zachowanie. Bajdurzyła coś pod nosem, jęczała, motała się, wyraźnie dusząc się ciężarem własnych wyobrażeń. Jakby wcale nie siedziała w pracy. Troszczyła się o nią, czuła w obowiązku sprowadzić na ziemię, choć im dłużej rozmawiały, tym większe zaczęła mieć wątpliwości, czy cokolwiek to pomoże. Między kieliszkami i butelkami próbowała jakoś uporządkować wskazówki podsyłane przez Thorn. Czy jednak miała szansę jakkolwiek rozwikłać zagadkę jej stanu? Czy miała do tego prawo? Były jak siostry. Podskórnie czuła, że pod głębiej się zaczaiło na jasnowłosą, coś, na co niespecjalnie mogła zaradzić. A może się właśnie myliła?
- Hm, nie mamy lata, ale jeśli chcesz, zrobię ci taki napój, to nie problem – zareagowała, nie widząc wielkiej trudności w sporządzeniu podobnej mikstury. Robiła drinki od lat, całkiem nieźle sobie z tym radziła. Bąbelki, cytryny i syrop nie brzmiały jak skomplikowana receptura. Wszystko dało się załatwić, a one miały przecież pod ręką magię. Jeśli to mogło poprawić jej nastrój, Moss gotowa była tu i teraz przystąpić do działania. Widziała przecież, jak wspomnienie sprowokowało uśmiech, jak jej twarz stała się bardziej promienna i mniej zadręczona. Chciała jej ulżyć. Przystanęła obok i lekko zaczesała jej kosmyk za ucho.
Słuchała w skupieniu opowieści o śnie. Nie wydawało się to głupie, prędzej straszliwe. – I to wszystko przez ten sen? – upewniła się, czując, jak zagadka zaczyna się rozjaśniać. Podsuwała drogowskazy, być może to to te tępe, męczące obrazy z uciążliwej nocy sprowokowały całą falę roztargnienia. Jej myśli musiały błądzić po obszarach dawnych tęsknot i dziecięcych dramatów. – Sny bywają okropne i niejeden by się czymś takim przestraszył – przyznała, oglądając ją z cieniem zmartwienia. Riven padła w pułapkę własnej podświadomości i najwyraźniej trudno jej się było z tego wydostać.– Obudziłaś się, ale to cię wciąż męczy. Pora odczarować ten przeklęty sen, Riven – oznajmiła z zaangażowaniem i chwyciła za jeden z kieliszków. Wlała do niego wino. Potem przytargała kawałek chleba z kuchni. Podsunęła te symboliczne przedmioty w jej stronę. Kromkę i kielich. – Zrobimy to razem – zaproponowała spontanicznie, choć wiedziała, że żaden z niej znawca ludzkich umysłów. Ani tym bardziej jasnowidzów. To była głos intuicji. Czasem prosty metody działały na sprawy beznadziejne, o dziwo. Chwyciła jej dłoń, by dodać jej nieco otuchy. – Nic, co widziałaś, tu się nie wydarzy. Ani tu ani później, Riven – obiecała świadoma, że podpowiedzi jej świadomości mogły być prorocze. Nie chciała jednak, by się zadręczała. Chciała odgonić te podłe mary. – Jesteś gotowa? – spytała dla pewności. Dziewczyna trwała w zadręczeniu, ale mimo wszystko nie chciała jej do niczego zmuszać, po prostu czuła, że trzeba jakoś zaradzić temu, co ujrzała. Najlepszym sposobem był łyk wina i kęs chleba. Moss mogła to zrobić pierwsza. Wiedziała, że nie wydarzy się nic, co widziała w swoich snach młodsza barmanka. Choć zdawała sobie sprawę, że niektóre koszmary rosły do zbyt potężnych przeszkód, by można było ot tak je przezwyciężyć. Dlatego nie zamierzała jej opuszczać. Wspólnie będą silniejsze w mierzeniu się z tym cholerstwem.
A później mogłyby zrobić ten malinowo-cytrynowy napój z bąbelkami.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
10-07-2025, 18:53
Z pewną bezradnością pokiwałam głową na pytanie panny Moss, czy mój stan spowodowany był właśnie tym snem. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, wiedziałam, że to bujda. Że nic złego się nie wydarzy. To nie był proroczy sen, takich nie miewałam. Był trochę straszny, można było obudzić się z krzykiem, ale wiedziałam, że był tylko snem. A jednak, jakby ktoś mnie zaczarował, rzucił na mnie klątwę i od poranka specjalnie moje myśli uciekały w przeszłość. A ja nie mogłam nad tym zapanować. Naprawdę czułam się bezradna jak nigdy dotąd. Słuchałam przyjaciółki uważnie i chociaż chciałam jej wierzyć, to niespecjalnie byłam przekonana, czy jakieś odczarowywanie tutaj pomoże. Miałam po prostu ochotę zamknąć się w samotności, może nawet w tym pokoju nad schodami i pogrążyć się we własnych myślach. W ciszy, w odosobnieniu, tak aby nikomu swoim stanem nie przeszkadzać. Może ciocia Boyle pomyśli, że jestem chora? Odeśle mnie do domu, każe wrócić, jak mi przejdzie. A ja przeczekam ten okropny stan i gdy ponownie pojawię się w tawernie, znowu będę taka jak wczoraj? Westchnęłam lekko, na co ja liczyłam. Prędzej dostanę burę za to, że nie pracuję, niż jej ciepłe słowo i współczucie. Chociaż ciotka o mnie dbała, to przecież byłam jej pracownicą. A w pracy traktowała mnie jak każdego innego. Nie mając więc nic do stracenia, przytaknęłam Philippie, co prawda mało przekonana do tego, że cokolwiek się z tego uda. Jednak, czy miałam coś do stracenia? No nie.
Patrzyłam, jak nalewa mi wino. Obserwowałam, jak tupta w stronę kuchni, a potem wraca z kromką chleba. Patrzyłam na nie, gdy podsunęła mi pod nos, a ja poczułam dziwny ścisk w żołądku. Nie miałam ochoty ani na to wino, ani na ten chleb. Ale moja przyjaciółka, moja siostra, zapewniła, że przejdziemy przez to razem, a uścisk jej dłoni był kojący.
- Nie boję się tego, że wino zamieni się w piach, a zęby mi się pokruszą - zauważyłam, drżącą ręką sięgając po kawałek chleba. - Boje się, że stracę wspomnienia. To jednak była moja mama… i chcę czy nie, to był też mój tata.
Głos mi zadrżał, dolną wargę przygryzłam mocno i z całych sił starałam się, aby nie zaszkliły mi się oczy. Bo ten motyw był tylko przenośnią i kto jak kto, ale ja zdawałam sobie z tego sprawę bardzo dobrze. Piasek rozsypywał się na wietrze i znikał. Zęby skruszały i przestawały istnieć. Moje wspomnienia z dnia na dzień stawały się coraz mniej wyraźne, ja pamiętałam coraz mniej szczegółów i już niedługo miałam zapomnieć. Mogłam zapomnieć wyglądu mamy, zapachu jej perfum, tonu jej głosu. To było powodem, dla którego dzisiejszego dnia tak mocno moje myśli uciekały ku przeszłości.
Lekko kiwnęłam głową i wsadziłam kawałek chleba do buzi. Mieliłam go i mieliłam, ponieważ był suchy i za każdym razem miałam wrażenie, że moje zęby naprawdę zaraz się rozpadną. Z ogromną trudnością, ten niewielki kawałek pieczywa, przeszedł przez moje gardło. Sięgnęłam po kieliszek, zajrzałam do wnętrza, płyn nie zamienił się nagle w piach. Wzięłam spory łyk, ale i on stanął mi w gardle. Z trudem przełknęłam. Popatrzyłam na Philippę, zastanawiając się, czy jeśli to pomoże, to kiedy poczuję się lepiej? Skąd będę wiedziała, że ten zabieg się powiódł? Lekko skonsternowana zmarszczyłam brwi.
- Myślisz, że powinnam coś poczuć? - Zapytałam, zaciskając mocno usta w prostą linię.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Philippa Moss
Akolici
Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.
Wiek
25
Zawód
barmanka, matka niuchaczy
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
25
0
OPCM
Transmutacja
16
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
11
Brak karty postaci
10-18-2025, 18:27
Podglądała to mętne spojrzenie, przygasłe, wyzbyte zwyczajowego błysku, który czynił z niej iskrę gotową rozpalić całe wielkie ognisko. Widziała te miękkie kończyny, z których wyparowała energia. Te sny zatruły Riven, na ten dzień (i oby tylko na ten) odebrały jej przyjaciółkę, zabrały siostrę, pozostawiając tam istotę ogarniętą lawiną obaw i wątpliwości. Ale wiedziała też, że one, kobiety z portu, zawsze potrafiły znaleźć rozwiązanie, przeciwdziałać pokrętnym kolejom losu, wstawać z kolan, nawet gdy sytuacja wydawała się zupełnie beznadziejna. Kryzys, który dosięgnął Thorne, w końcu odpuści. Do tego czasu misją Philippy było stanie na straży. Miała co prawda kilka całkiem skutecznych sposobów na sztorm w jej umyśle – a przynajmniej tak sądziła – ale pamiętała też, jak sama czuła się w podobnych momentach. Czasami należało pozwolić temu trwać i po prostu przeczekać ponury moment. W końcu każdy z tych kawałków składał się na to, kim była i jaka była. Jej historia bez niewygodnych moment, bez tych nieszczęśliwych wątków nie byłaby pełna. Moss całkiem sporo na ten temat wiedziała. Sama podążała przez świat z dziurą w biografii, dorastała niepełna, pozbawiona historii i tożsamości. Tego wszystkiego dorobiła się dopiero tutaj, gdy wzięła wreszcie los świadomie w swoje ręce i zaczęła zapuszczać korzenie. Dzięki nim wszystkim nie czuła się już sama na świecie i Riven również nie była sama.
– Nie utracisz wspomnień. Będą twoi rodzice, będą w tobie – mówiła z przekonaniem, chociaż z pewnością nie mogła opierać się na osobistych doświadczeniach. – Cokolwiek się stanie – oni będą, Riven. Są częścią twojego życia, jakiekolwiek ono nie było i nie jest. Będą, dopóki ty tego chcesz – podkreśliła ponownie, przekazując jej jedzenie i napój, które miały stać się teraz częścią niezwykłego rytuału. Obydwie zdawały sobie sprawę, że był to symbol, złamanie ledwie złej wróżby, ale odpowiednio zaaranżowane, przy szczypie szczerych chęci mogły zaskoczyć. Pragnęła, by jej przyjaciółka poczuła się lepiej, lżejsza, spokojniejsza, niezadręczona przez przerażające widma. I nie zamierzała czekać z założonymi rękami. Wierzyła w konkretne działanie. Dalej, Riven.
Gdy ta zadręczona dziewczyna wreszcie zbliżyła do ust chleb, Philippa solidarnie podążyła jej śladem. Miały być w tym razem, złamać klątwę, udowodnić koszmarom, że są za słabe, by którejkolwiek z nich zagrozić. Również więc przegryzła kromkę, również zmoczyła usta łykiem półwytrawnego wina. To było wino, którego powstydziłby się pewnie niejeden klient i jeszcze więcej barmanów, ale tutaj nie pijało się wyszukanych trunków – przeważnie. Jakość i smak nie miały zresztą większego znaczenia, liczyło się spełnienie zadania. Alkohol wpłynął do żołądka, coś w środku zapulsowało odczuwalnie, lecz wciąż dość spokojnie przy tak skromnej porcji. Najpewniej jednak nie wydarzyło się nic, co zbudziłoby historie pisane przez złe sny Riven. Stroskana przyjrzała się jej, szukając jakichkolwiek niepokojących oznak.
– Myślę, moja słodka Riven, że jak nie czujesz, to właśnie bardzo dobry znak – oświadczyła całkowicie pewna tej teorii. – Ale możemy się dodatkowo upewnić… – zacmokała w zamyśleniu i lekko zmarszczyła czoło. – No, otwórz usta, sprawdzimy, czy wszystkie zęby są na miejscu – zaproponowała i machnęła energicznie dłonią, aby ją nieco zachęcić. – Tak w ogóle, o Merlinie! To wino nadaje się raczej tylko po to, by podlać nim rzygownik… –skomentowała jeszcze ze wzgardą i chwyciła w dłoń godną pożałowania butelkę, by odczytać napis na etykiecie. – Przydałby nam się ten twój bąbelkowy napój z malinami, by zabić ten posmak… – zasugerowała zaraz, wciąż szukając odpowiedniego sposobu, by poprawić jej humor. A tego dnia było to zdecydowanie niełatwe zadanie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
11-03-2025, 19:38
To był skarb posiadać takich przyjaciół jak Philippa. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć w absolutnie każdej sytuacji. Nawet, jeśli była to kwestia pozbycia się efektów durnego snu, który pozostawił u mnie tak okropne uczucie. Wiedziałam, że się stara i chce mi pomóc, najlepiej jak potrafiła. I naprawdę to doceniałam, chociaż może na ten moment nie było tego po mnie widać. Nie spodziewałam się, że to wszystko wywoła u mnie takie emocje. Drżąca warga, lekko mokre oczy. Czy utrata wspomnień była dla mnie aż tak istotna? Tyle lat byłam już w Cardiff, żyłam nowym życiem, które lubiłam. A z jakiegoś powodu, perspektywa utraty wspomnienia mamy czy taty była dla mnie przerażająca. Byłam kobietą z portu, silną, niezależną. Jednak wciąż bardzo młodą, więc miałam prawo do błędów, pomyłek i obaw. Każdych obaw, nawet jeśli związane były one z nocnym koszmarem.
Słuchałam jej słów, starając się uwierzyć, że ma rację. Mówiła z takim przekonaniem, jakby naprawdę wiedziała, o czym mówi. Chciałam w to wierzyć. Chciałam, by to wystarczyło.
Kiedy podała mi jedzenie i napój, poczułam, że to coś więcej niż zwykły gest. Był w tym rytuał, symboliczny sposób na odgonienie złych wróżb, na zrobienie choć jednego kroku ku spokoju. Zrozumiałam, że robi to, bo wierzy w działanie, nie w bierne czekanie. Taka była Philippa, gotowa by działać, wykonać akcję, a nie liczyć na cud.
Parsknęłam śmiechem, zanim zdążyłam się powstrzymać. Jej powaga połączona z tym absurdalnym pomysłem, by policzyć mi zęby, była tak rozbrajająca, że przez moment naprawdę zapomniałam, co przed chwilą próbowałam zostawić za sobą.
- Naprawdę? - Wymamrotałam, ale i tak rozchyliłam usta, pozwalając jej sprawdzić, jakby to miało potwierdzić cudowne ozdrowienie. Jej słowa o malinowym napoju brzmiały jak wspomnienie czegoś lepszego, cieplejszego. Może właśnie o to chodziło, żeby przypomnieć, że wciąż potrafimy się śmiać, nawet jeśli świat wokół przypominał popiół. Nie wiedziałam, czy ten rytuał cokolwiek dał. Nic nie czułam, nic się nie zmieniło, a moje zęby nadal były na swoim miejscu. Westchnęłam ciężko, mając wrażenie, że mimo wszystko i ogromnych starań mojej przyjaciółki, mój stan wcale się nie poprawił. Jej słowa o malinowym napoju brzmiały zachęcająco. To chyba jedyna rzecz, która powodowała, że chociaż na chwilę na mojej twarzy pojawiał się ponownie uśmiech. Resztę wina wylałam do zlewu, i tak przecież nikt go nie dopije.
Chciałam, żeby ten dzień wreszcie się skończył. Czułam, jakby ciągnął się w nieskończoność, oblepiony resztkami snu, którego nie potrafiłam do końca wyrzucić z głowy. Wszystko, co robiłam, wydawało się jakby na pół oddechu, bardzo zamglone, ciche. Czułam się nieobecna, nawet rytuał przed chwilą odprawiony nie pomógł. Ledwie na chwilę pozwolił mi przestać myśleć. Nie byłam do końca sobą, jakbym utknęła między jawą a tym, co zostało mi pokazane tamtej nocy. Miałam nadzieję, że jutro, kiedy otworzę oczy, to minie. Że sen straci nade mną władzę, a ja znowu poczuję się lekka, wolna. Chciałam wrócić do teraźniejszości, wrócić do siebie. Do chwili, w której powietrze pachniało życiem, a nie wspomnieniami. Pragnęłam po prostu obudzić się szczęśliwa. Tu. Teraz. Bez tego ciężaru, który nie należał już do mnie.
- Pójdę po sok malinowy, zrobisz mi taki napój? - Zapytałam.
Zniknęłam w kuchni, poświęcając całą swoją energię na skupieniu się na zadaniu. Jakże prostym, a jednocześnie tak bardzo wymagającym. Okropne uczucie nie minęło, nawet po soku z bąbelkami.

zt Riven
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:26 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.