• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Śmiertelny Nokturn > Borgin & Burkes
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
05-31-2025, 22:34

Borgin & Burkes
Jeden z najbardziej złowrogich sklepów w całym Londynie, ukryty głęboko przy mrocznej ulicy Nokturnu. Mimo że jego wygląd nie wyróżnia się niczym specjalnym spośród innych sklepowych witryn w tej okolicy, to samo wejście do sklepu sprawia, że przechodzących tamtędy czarodziejów ogarnia dziwne uczucie niepokoju - być może przez wzgląd na wyjątkowo przerażającą renomę lokalu. Wysokie, wąskie drzwi pokryte są ciemnym, drewnianym lakierem, który wydaje się lekko popękany. Na szklanej witrynie znajdują się dziwaczne przedmioty – kości w słoikach, dziwne maski, a obok nich wysuszone ręce glorii.
Wnętrze sklepu jest ponure i duszne, wypełnione zapachem starego drewna i wilgoci, a jego surowe, brudne ściany są obciążone ogromnymi regałami, na których piętrzą się przedmioty związane z czarną magią. W kątach można dostrzec zakurzone skrzynie pełne przeklętych artefaktów – od szubienicznych lin po zniszczone, krwawiące karty do gry. Każdy, kto odwiedza to miejsce, wie, że nie wychodzi stąd bez choćby drobnej wątpliwości, czy to, co zabrał ze sobą, jest naprawdę tym, czym się wydaje.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
08-04-2025, 12:57
|11 marca 1962

Pękło olinowanie. Trzeci raz w przeciągu ostatniego kwartału. Najlepsze liny mieli na Karaibach i jak na złość nie pływali ostatnio w tamtych rejonach. Kiedy zobaczył strzępki przy fokmaszcie przetarł jedynie dłonią twarz - na Neptuna, do tego poszycie zaczęło przeciekać. Zima dała się mocno we znaki i dowaliła z każdej strony. Zimą zawsze było mniej zleceń, a i nie każde wody można było wpłynąć w tym okresie. Na szczęście byli tacy, którzy zawsze potrzebowali drobnego przemytu i dostępu do towarów, które nie kupowano zwykle z okazji urodzin, a częściej jako prezent na rocznicę ślubu, aby stała się tą ostatnią. Trzymając niepozorną skrzyneczkę pod pachą szedł spokojnym krokiem przed siebie. Szybkie zerknięcie na zegarek upewniło go, że ma jeszcze chwilę, aby zajrzeć do jego miejsca nim spotka się z panem Burke. Dlatego też zboczył w małą alejkę gdzie czekał niepozorny chłopak. Prawie zlewał się z cieniem ściany. Wychylił się nieznacznie słysząc kroki Kennetha. Przestąpił z nogi na nogę, a gdy kapitan zaświecił monetą oczy mu się od razu otworzyły szerzej. Podrzucając zapłatę dla dzieciaka zadawał pytania - te, które sprawiały, że wiedział co się dzieje w Londynie i mógł planować swoje ruchy. Najwięcej biznesów zawierał właśnie tutaj, w sercu Anglii, gdzie większość elity miała swoje biznesy i chciała realizować pragnienia. Posiadanie czegoś cennego, unikatowego było zbyt kuszące, aby odmówić. A Kenneth nigdy rezygnował z dobrej zapłaty. Kiedy dowiedział się tego czego chciał rzucił monetę chłopakowi, ten pochwycił ją sprawnie niczym małpa i zaraz zniknął, jakby się bał, że marynarz się rozmyśli. Kolejne zerknięcie na zegarek sprawiło, że sprawnie opuścił alejkę kierując się już bezpośrednio do sklepu na Nokturnie.
Ulica przywitała go ponurą atmosferą tak charakterystyczną dla tego miejsca. Nic nowego dla niego, który często bywał w tej części Londynu. Rodzina Burke korzystała z usług “Złotej Łani” sprowadzając do swojego sklepu artefakty, które należały do takich, których nie spotkasz na pchlim targu w Londynie. On już się nauczył, aby nie dotykać zamówień dla tej rodziny gołą ręką. Dlatego skrzynka pod pachą była tylko tą do przenoszenia rzeczy, te zaś znajdowały się w woreczkach lnianych wewnątrz i jeszcze dodatkowo opakowane papierem. Widział już sporo przeklętych przedmiotów w swoim życiu. Niósł właśnie parę z nich. Wybiła godzina trzynasta kiedy wkroczył do sklepu. Był na czas.
Dzwonek zawieszony nad wejściem poinformował o jego przyjściu swoim metalicznym dźwiękiem. -Dzień dobry, panie Burke. - Odezwał się niskim barytonem, który poniósł się po pomieszczeniu. Od razu dostrzegł atletyczną posturę Xaviera Burke. Mógł skrywać się pod eleganckim ubraniem, ale potrafił ocenić kiedy ma do czynienia z człowiekiem, który całego życia nie spędził wyłącznie za biurkiem, a przecież on sam też do ułomków nie należał. -Zgodnie z umową. Syrena Wiatrów, Kompas, zwany w legendach Strzałą Rozpaczy oraz Ząb kaszalota. To ostatnie ciężko było zdobyć. - Postawił skrzynkę przed czarodziejem. Kapitan Złotej łani przypominał swoim wyglądem bohatera wyjętego ze współczesnych baśni. Kolczyk z czarnej perły w uchu, ciemna koszula, a na to narzucony skórzany płaszcz z wykładanymi rękawami, naszyjnik z kotwicą na szyi oraz rozwichrzone czarne włosy pasujące do zarostu na jego twarzy. Brakowało zawadiackiego kapelusza z piórkiem i bolasa u pasa. Zamiast tego były wygodne buty oraz proste wełniane spodnie w granatowym kolorze. Skrzyżował ręce na piersi czekając na reakcję pana Burke.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-04-2025, 17:35
Pracy nagromadziło się tyle, że wiedział, że nie będzie w stanie ogarnąć tego wszystkiego w jeden czy dwa dni. Podejrzewał, że będzie go to kosztowało minimum tydzień intensywnej pracy. Miał nadzieję, że żona wybaczy mu jego nieobecność, chcąc nie chcąc musiała zrozumieć, że czasami jego praca wymagała od niego całodniowych nieobecności. Chociaż nie był jedynym specjalistą od artefaktów w sklepie, to dziwnym trafem podczas kiedy on był za granicą, na podróży poślubnej, niektórzy postanowili zostawić na jego biurku artefakty do ekspertyzy. Widział, że Prim wzięła od niego kilka tych mniej tajemniczych, dobrze jej szło. Mimo młodego wieku, chociaż z drugiej różnica między nimi to tylko sześć lat różnicy, ale Xav często traktował siostrę protekcjonalnie, szło jej naprawdę dobrze. Była ambitna i inteligentna, nie dawała się stłamsić. Burke wiedział, że z takim podejściem Primrose zajdzie daleko. Nie zmieniało to jednak faktu, że jeszcze nie dawali jej do ekspertyzy tych najbardziej emanujących czarną magią eksponatów i te właśnie przypadły jemu.
Ślęczał nad nimi już dobre kilka dni, a przecież miał również i inne obowiązki. Łapał się na momentach kiedy w przerwach wracał myślami do niedawnej podróży do Egiptu. Opalenizna nadal była widoczna na jego skórze, nie przeszkadzało mu to, podczas poprzednich swoich wyjazdów cały czas jego skóra miała odcień delikatnego brązu. To właśnie podczas jednej z takich przerw postanowił, że musi wynagrodzić Vivienne te ostatnie dni swojej nieobecności. Złapał jednego z pracowników sklepu, tego, który prezentował się bardziej przyzwoicie i kazał mu pójść i zarezerwować dla niego stolik na dwie osoby w restauracji na kolejny wieczór. Vivi powinna być zadowolona, a i on będzie miał sposobność nie tylko odpocząć od pracy, ale przede wszystkim spędzić z nią czas, do czego przyzwyczaiły go dwa tygodnie w Egipcie.
Słysząc jak dzwonek zawieszony nad drzwiami rozbrzmiewa swoim dźwiękiem, podniósł się z krzesła, przeciągnął, po czym ubrał zawieszoną na oparciu krzesła marynarkę i wyszedł z gabinetu na tyłach.
- Pan Fernsby, zastanawiałem się kiedy zawita pan w nasze progi. - pokiwał głową z zadowoloną miną na widok kapitana, który nie raz i nie dwa przewoził dla jego rodziny wiele różnych rzeczy.
Był zadowolony ze współpracy z tym człowiekiem. Doceniał również, że jeśli chodziło o interesy pojawiał się osobiście, a nie wysyłał swoich ludzi, którzy delikatnie rzec mówić nie specjalnie grzeszyli inteligencjom.
Burke sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z nich parę skórzanych rękawiczek, które wsunął na dłonie. Przyjrzał się krytycznie pudełku, które kapitan postawił na ladzie, po czym powoli uniósł wieko.
- Mimo wszystko pan sobie poradził. - pokiwał głową odpakowując pakunki ukryte w skrzynce – Były jakieś komplikacje? - uniósł brew ku górze przenosząc na moment wzrok na kapitana, by chwilę później zacząć dokładniej przyglądać się przyniesionym artefaktom.
Robota została wykonana, dotrzymał umowy. Przedmioty wyglądały na prawdziwe, ale to miał jeszcze sam potwierdzić. Miał potencjalnych kupców na te rzeczy, ale nie było opcji żeby je sprzedał zanim potwierdzi ich autentyczność i dokładnie je przebada.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
08-04-2025, 19:52
Odczekał, aż czarodziej nałoży rękawiczki i wyciągnie jeden z pierwszych artefaktów. Syrena Wiatrów była małą figurką wyrzeźbioną z czarnego koralu, przedstawiającą zakapturzoną postać z rozwianymi włosami. Drobne zdobienia na szacie były idealnie wyrytymi runami układającymi się w schemat, którego Kenneth nie znał znaczenia, ale wiedział, że może namieszać w głowie. Załoga mówiła o dziwnych szeptach, a kiedy jeden z majtków nieopatrznie jej dotknął mówił, że miał koszmarne sny, które były wręcz namacalne, widział siebie jak tonie, a gdy się zbudził opróżnił żołądek przez burtę. Pełen morskiej wody, nadęty był jak balon. Kapitan mógł się jedynie domyślać co właśnie przewozi, dlatego rzeczona, niepozorna skrzynka sama była zabezpieczona runami, nie pozwalając tym samym, aby załoga oszalała kiedy przewoziła artefakty. Szybko “Złota Łania” zostałaby okrzyknięta przeklętym statkiem. I choć, być może, kiedyś chciałby się dorobić sławy Czarnobrodego, tak nie chciał wymieniać co rejs załogi.
Dlatego na pytanie o komplikacje uśmiechnął się krzywo, bo to jak pytanie o to czy na morzu był sztorm. -Nie licząc uszkodzonego olinowania, obitego poszycia, paru wybitych zębów oraz jednej rozbitej głowy, to wynik o wiele lepszy niż ostatnio. - Wtedy rzuciło ich na mieliznę, a potem były cztery bezwietrzne dni, dobrze, że mogli się wspomagać magią, ale wydrenowało ich siły rzucanie wciąż zaklęć o takiej mocy, aby napędzać żaglowiec. Przylądek Horn nie był przyjaznym miejscem, wręcz przeciwnie - statki regularnie się tam rozbijały. Jednak dzięki znajomości trytońskiego i paru zawartym układom wiedział jak płynąć by nie skończyć jako rozbitek. Wskazał jeden z artefaktów. -Ten ząb… ciekawa sprawa. - Burke był raczej już przyzwyczajony, że kapitan “Złotej Łani” zawsze przynosił ze sobą jakąś opowieść z każdej wyprawy. -Przez trzy dni staliśmy w miejscu. Mgła nie ustępowała. Ludzie zaczęli śnić o oceanie, który oddycha, o oczach w głębinach. Trzeciej nocy kucharz znalazł na pokładzie świeży ślad harpuna – mokry, lśniący od wodorostów, wbity w maszt od środka. I wtedy zobaczyliśmy to. Kaszalot o wielkości trzech fregat, biały jak śmierć, z ciałem pokrytym harpunami, kadłubami zaginionych statków i martwymi marynarzami przyrośniętymi do jego skóry niczym muszle. - Utkwił niebieskie spojrzenie w czarodzieju. -Ruszyliśmy wprost na bestię, wydawała się nierealna. A jednak zderzenie z nią było prawdziwe. Wtedy okazało się, że mój majtek trzymał ząb i wpatrywał się w Kaszalota mówiąc, że ten śpiewa jego imię. - Teraz jego spojrzenie spoczęło na rzeczonym artefakcie. -Zdaje się, że przywołuje, w namacalny sposób to czego najbardziej się obawiamy, a potem… gniemy. Skończyło się na obitym łbie, bo majtek został zdzielony i kiedy padł nieprzytomny bestia zniknęła.
Nie był przerażony, choć wtedy bał się o załogę, sam walczył o przetrwanie statku i wyjścia żywo ze starcia, które mogło kosztować ich wszystkich zdrowy rozsądek i stali by się szaleńcami pływającymi po otwartych wodach.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-04-2025, 21:01
Przyjrzał się pierwszemu artefaktowi z zaciekawieniem. Kiedy jeden z kupców wyraził zainteresowanie posiadaniem owego przedmiotu, a on sam o nim poczytał, stwierdził, że może to być naprawdę dobra inwestycja. Co prawda najpierw postanowił go zbadać zanim go sprzeda, ale to wchodziło nie tylko w jego zakres usług, ale przede wszystkim rutynę i chęć posiadania wiedzy na temat wszystkich artefaktów, które przechodziły przez jego ręce.
Obejrzawszy Syrenę Wiatrów, odłożył ją ostrożnie do woreczka i na nowo umieścił w skrzynce, po czym spojrzał na marynarza. Nie obchodziło go to czy jego statek i jego ludzie ucierpieli, był w stanie to przeżyć. Dla niego najbardziej liczyło się to, że robota została wykonana, a gdyby ktoś przy tym zginął trudno, takie było ryzyko zawodowe i wszyscy powinni się z tym pogodzić. Mimo wszystko przyjął z zadowoleniem, że nie pojawiły się inne komplikacje związane z poprzednimi właścicielami owych przedmiotów, że nikt nie zadawał niewygodnych pytań. Znał Fernsby’iego na tyle, że wiedział, że gdyby doszło do takiej sytuacji ten by mu to powiedział.
Z zainteresowaniem jednak uniósł brew ku górze słysząc opowieść o kle. Informacje na jego temat były skromne, dlatego usłyszenie relacji z pierwszej ręki było bardzo przydatne. Wyciągnął kieł z woreczka i przyjrzał mu się dokładnie, po czym kiwając zadowolony głową miną i odłożył je na miejsce.
- Ciekawe...można powiedzieć, że działa na podobnych zasadach co bogin, ale jest materialny i nie da się go pokonać zwykłym Riddiculosem. - uśmiechnął się pod nosem.
Z przyjemnością zbada ten artefakt. Nie miał na niego jeszcze pewnego kupca, co może i było lepszym wyjściem, bo jeśli miał on dokładnie takie właściwości jak wyglądało, z chęcią schowa go w rodzinnym skarbcu, razem z innymi, specjalnymi i wyjątkowymi okazami.
- Dobra robota panie Fernsby. - pokiwał głową zamykając skrzynkę i ściągając rękawiczki – Umówione wynagrodzenie będzie uiszczone jak zawsze, na tych samych warunkach. - odparł spokojnie, po czym odniósł skrzyknę do gabinetu by po chwili wrócić do głównej sali sklepowej – To przejdźmy w takim razie do kolejnych interesów. Czy dysponuje pan wolnym czasie w najbliższym tygodniu? - spojrzał na mężczyznę uważnie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
08-05-2025, 10:09
Rynek artefaktów był złakniony nowych rzeczy, tyle wiedział. Nie znał się na ich wycenie, ale znał się na wycenie swojej pracy i tego ile kosztuje ona jego samego i jego ludzi. Wszystko zależało gdzie dany artefakt się znajdował, czy było po drodze i jak dużo musiał się namęczyć, aby go zdobyć. Spotkanie z widmowym kaszalotem traktował jako coś ekstra i miał zamiar za to policzyć. Niesprawny statek nie popłynie po kolejne przedmioty dla pana Burke, a ten musiał być tego świadomym, bo nie pierwszy raz robili ze sobą interesy. Informował go zawsze gdy musiał wyrabiać lewe papiery, aby coś pozyskać lub dać w łapę. Gra nadal była tego warta więc obydwaj utrzymywali dobre stosunki.
Odczekał, aż mężczyzna zapozna się z zawartością skrzynki i skończy swoje oględziny. Zdawał się być zadowolony z tego co otrzymał, a to oznaczało, że kolejny biznes został zakończony sukcesem. Słysząc, że wynagrodzenie zostanie wypłacone kiwnął głową. Czeka go wyprawa do Gringotta, a i tak miał kolejne sprawy do załatwienia w okolicy. Zawsze tak było, że jak schodził na ląd, to przez pierwsze trzy dni biegał za sprawunkami jak dziecko wypuszczone do krainy zabawek. Tylko te jego nie należały do niewinnych. Pobyt samemu w sklepie sprawił, że rozejrzał się leniwie po gablotach. Krwawiące karty - a to coś nowego, tego ostatnio nie widział. Za to lustro, które przepowiadało śmierć każdego kto je minął nadal wisiało. Cóż, ciężko się przeglądać w czymś co ci mówi, że umrzesz poprzez zadławienie się kiełbasą w trakcie obiadu rodzinnego. Zaraz jednak jego uwaga na powrót skupiła się na osobie Xaviera. -Stoję w najbliższym czasie w marinie. Kolejny rejs handlowy mam przewidziany pod koniec marca. W stronę Santa Cruz das Flores. - Skarby Corteza nadal były pożądane, ale nie tylko te. Mówiono, że w okolicach tych wysp znajduje się sporo jaskiń, które skrywają wiele tajemnic, a poza samymi zleceniami Kenneth lubił podążać czasami za legendami i sprawdzać ile jest w nich prawdy. -Czego tym razem potrzeba, panie Burke? - Prowadzili interesy na tyle długo, że nie musiał się patyczkować i pytał bezpośrednio.
Każdy rejs należało dokładnie zaplanować. Niektóre wypady były krótkie i szybkie. Wracali po tygodniu, inne trwały miesiącami. Za każdym razem starał się przedstawić zleceniodawcy realia. Wliczał wszelkie postoje, nieprzewidziane awarie czy niesprzyjające warunki na morzu. Oraz to jak bardzo legendarny był artefakt i czy zleceniodawca dawał konkretne namiary na jego znalezienie czy punkt zaznaczony krzyżykiem na starej mapie, albo liczne zapiski, które przypominały zagadki spisane po to, aby ktoś miał co robić w długie zimowe wieczory. Dlatego teraz czekał, aż dowie się więcej szczegółów na temat kolejnego zlecenia. A te zbierał, bo chciał kiedyś wykupić Łanię od Traversów i być sobie sam panem i władcą. To by mu zapewniło wolność, której tak bardzo łaknął.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-06-2025, 13:21
Burke orientował się w rynku artefaktów bardzo dobrze. Było to częścią jego pracy, tak samo jak znajomość konkurencji, którą z przyjemnością eliminował jeśli tylko nadarzała się taka okazja. Znał wartości artefaktów, które mieli w sklepie, jak również tych, które mieli w prywatnym skarbcu. Zawsze dodatkowo liczył za ekspertyzę na przedmiotach, które pierwszy raz trafiały w jego ręce, więc miał z tego dodatkowy dochód. Nie zmieniało to faktu, że jeśli jemu na czymś zależało to on również był w stanie rzucić dodatkowo knutem aby ten cel osiągnąć. Jeśli chodziło o współprace z kapitanem było dokładnie tak samo, dorzucał mu coś ekstra kiedy praca dla niego była bardziej skomplikowana, tak właśnie planował zrobić i w przypadku tego, właśnie domkniętego interesu.
Oparł się rękami o blat stołu, po czym spojrzał uważnie na mężczyznę. Fernsby potwierdził informacje, które już zdążył zasłyszeć od swoich informatorów. Miesiąc go nie urabiał, potrzebował aby ten wypłynął szybciej, najlepiej pod koniec tygodnia i nie chodziło wcale o jego wymagania, a o wymagania klienta. Ten chciał aby towar został dostarczony jak najszybciej i był w stanie zapłacić naprawdę spore pieniądze.
- Czy za dodatkową premię będzie pan w stanie naprawić szkody wyrządzone przez kaszalota w przeciągu tygodnia? - uniósł brew ku górze, oczywiście nie miał zamiaru mówić ile on za to dostanie, ale kwota, którą miał zamiar zaproponować kapitanowi powinna być dla niego jak najbardziej satysfakcjonująca.
Zdawał sobie sprawę z tego, że przygotowanie tak dużego statku jak Złota Łania wymagało czasu i zasobów. Co prawda zadanie, które zamierzał mu powierzyć nie było niebezpieczne, nie zakładał aby miał napotkać jakiekolwiek problemy po drodze, ale mimo wszystko zależało mu na czasie.
- Tym razem nie jest to wypad po artefakty, tym razem potrzebuje abyś przetransportował kogoś do małego portu w okolicach Oslo. Żadnych pytań, tylko transport, najlepiej nieuczęszczanymi trasami z dala od jakichkolwiek kontroli. - powiedział spokojnie obserwując reakcję kapitana.
Wcześniej prosił go tylko o zdobycie lub przewiezienie artefaktów, był to pierwszy raz kiedy towarem miał być człowiek. Sam nie zadawał klientowi pytań, oprócz tych najbardziej potrzebnych. Reszty zamierzał dowiedzieć się samemu, a nie wątpił, że mu się to uda.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
08-06-2025, 16:02
Istnieją tacy ludzie, z którymi chce się robić interesy. Nie przeciągasz wtedy struny, ale też nie dajesz wszystkiego za bezcen. Nie chciał być wycyckany tylko dlatego, że zbyt łatwo się zgodził. Pierwsze zlecenia brał zaliczkę z góry, wolał mieć pewność, że nie zostanie bez niczego jeżeli targu nie uda się dobić. Burke to wiedział, sam prowadził biznes. Z czasem zaufanie zaczęło rosnąć i teraz mogli rozmawiać otwarcie. Czekał więc na propozycję i co tym razem miał przewieźć. Nie urodził się wczoraj, jeżeli miał wypłynąć zaraz to oznaczało, że mówili o czymś bardzo cennym albo szemranym. Albo jednym i drugim, a to zawsze kosztuje więcej. Uniósł więc jedynie brew słysząc informacje o premii. -Naprawa poszycia oraz olinowania zajmie pięć dni jak zatrudnię dodatkowego człowieka. Jego dniówka to dziesięć. Wtedy wypłynę za sześć dni. - Odpowiedział bez ogródek, a czarna perła w jego uchu odbiła światło gdy przekrzywił nieznacznie głowę.
Szmuglowanie ludzi zawsze wiązało się z ryzykiem i kontrolą. Najczęściej załatwiał takiemu lewe papiery na wypadek kontroli i stawał się wtedy członkiem załogi, a tych nikt nie kwestionował. Musiał jedynie zadbać, aby w dokumentacji i ewidencji ludzi wszystko się zgadzało. Znał parę szlaków gdzie kontrol zwykle nie było albo dobrze płacił za to, aby takowa się nie trafiła. Nie nadużywał tego, ponieważ ludzie byli zachłanni i zawsze chcieli więcej. Należało dobrze zaplanować trasę, ale nie sądził, że będą jakieś problemu. Potarł brodę kciukiem, po czym skinął głową. -Siedemnastego marca, o siódmej niech się stawi w porcie w Cardiff. Zostanie przyjęty na dek i wpisany w ewidencję załogi. - Decyzja zapadła, a on nie miał problemu z podejmowaniem się takich zadań. Nie było ważne dla niego miano tej osoby, ani po co płynie. Dla niego będzie jednym z wielu majtków, którzy dorabiają sobie na Łani i dla potencjalnej kontroli również. -Wysłać sowę jak już dobijemy, czy klient to zrobi? - Wolał wiedzieć jaką opcję komunikacji preferuje Burke. Załoga wyprawę przyjmie ze spokojem. Przyzwyczajeni, że praca mogła spaść z dnia na dzień czekali jedynie na znak. Teraz zaś reperowali statek, przyspieszenie prac zaś dla nich będzie znaczył dodatkowy zarobek, a temu nikt nie odmawiał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-08-2025, 13:38
Burke wiedział, że kapitan zdaje sobie sprawę z tego, że naglący czas mógł przynieść nie tylko dodatkowy zarobek, ale jednocześnie też z dodatkowymi niebezpieczeństwami. Sam gdyby mógł dałby więcej czasu na zaplanowanie takiej wyprawy, wiedząc, że szmuglowanie ludzi było zdecydowanie bardziej ryzykowne niż przewożenie artefaktów. Nie pytał swojego klienta o powody, dla których dana osoba musi zostać przetransportowana do Norwegii i szczerze powiedziawszy nie obchodziło go to. Ważne żeby ten odpowiednio zapłacił, również za ewentualne niedogodności po drodze.
- Dobrze, zatrudnij więc człowieka. Klient jest gotowy zapłacić za przyspieszenie transportu. - odparł spokojnie kiwając lekko głową słuchając kolejnych słów mężczyzny.
No i tu się pojawiały schody. Nie był marynarzem, w zasadzie to unikał statków jak tylko mógł, ale mimo wszystko wiedział to i owo o życiu na morzu, głównie z opowieści. Wiedział, że marynarze są bardzo przesądni, że mają tak zwane złe omeny, których starają się unikać. Zastanawiał się jak to się ma do Złotej Łani, czy jej załoga, a przede wszystkim kapitan też są przesądni? Sam do takich osób nie należał, dla niego liczyła się informacja i jej wartość, artefakt i jego historia, ale nie wierzył w żadne złe omeny czy jakieś przepowiednie. To właśnie dlatego nigdy nie zapisał się na zajęcia z wróżbiarstwa w szkole, bo to wszystko było dla niego po prostu śmieszne i niedorzeczne. Nie dopuszczał do siebie myśli,że jakaś siła wyższa mogłaby kierować jego życiem. Był kowalem własnego losu.
- Pasażerem będzie kobieta. - odezwał się po chwili patrząc na Fernsby’iego uważnie – Mam nadzieję, że to nie problem. - uniósł brew ku górze – Wolę żebyś ty wysłał sowę, z dokładnym raportem abym mógł przekazać klientowi wszystko. Jeśli będą jakieś problemy po drodze czy jakiekolwiek niedogodności też zawrzyj to w raporcie, zawsze to dodatkowe galeony. - uśmiechnął się pod nosem.
Czy był łasy na pieniądze? Owszem, ale kto by nie był. Jeśli była możliwość zarobku zawsze był pierwszy. Jednocześnie naprawdę lubił swoja pracę, był tym szczęściarzem, który nie szedł do przysłowiowego biura, bo musiał. Godziny spędzane nad artefaktami nie były dla niego męczące, moment zdobywania nowych, przydatnych informacji, które potem mógł sprzedać czy nawet wykorzystać dla własnych korzyści były przyjemnym zajęcie. Nie narzekał na swoje życie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
08-10-2025, 10:17
Najwidoczniej sprawa była pilna, a klient Burke cisnął mocno na termin. To dobrze, im bardziej zdesperowany tym więcej zapłaci, aby mieć sprawę załatwioną. To mogło przynieść korzyści im obydwu. Fernsby nie wstydził się tego kim jest i jak podchodzi do życia. Podchodził zaś bardzo pragmatycznie. Jemu miało się dobrze żyć, a ilość pieniędzy w Gringocie się powiększać. Nie udawał nigdy filantropa ani dobrego człowieka, bo nim nie był. Wobec powyższych słów skinął jedynie głową dając tym samym znać, że Burke może uważać tę kwestię za załatwioną. Nie spodziewał się jednak kolejnych słów.
Kobieta na pokładzie przynosi pecha. Taka wiara była powszechna wśród marynarzy, a każdy z nich wiedział, że morze jest bardzo zazdrosne. W życiu marynarza mogła być tylko jedna pani - Morze. Ponadto w tradycji morskiej, istniały liczne przesądy dotyczące nieczystych czynników, które mogły wpływać na powodzenie wyprawy. Niektóre legendy mówiły, że kobieta, będąca symbolem życia i płodności, mogła zakłócić męską energię statku, prowadząc do katastrof. On sam sobie z nich drwił i uważał za bzdurę. Sporo kobiet pływało statkami, ale wróżby mówiły swoje i nie można było ich ignorować całkowicie. Największym problemem mogła być załoga. Jawnie się nie sprzeciwią kapitanowi, ale będą burczeć pod nosem. Spojrzał na Burke już bez rozbawienia w oczach. -To będzie kosztować extra. - Nie owijał w bawełnę. -Zadekuję ją w mojej kajucie, aby miała odpowiednie warunki i nikt jej nie przeszkadzał w trakcie wyprawy. - Nie mógł z niej zrobić majtka, bo załoga będzie sarkać. Nie zrobią jej krzywdy, nie ośmieliłby się nikt. Załoga należała do karnych i posłusznych, jednak nie chciał co chwila słyszeć, że zaraz pojawi się morski wąż, bo Morze będzie zazdrosne o inną kobietę. Co ciekawe, kiedy kobieta była żeglarzem już tak nie sarkali. Musiało to wynikać z tego, że kobieta - marynarz zapłaciła odpowiednią cenę i przebłagała zazdrosne morze, które uznało ją za swoją siostrę.
Rozmowa dobiegała końca, nie było nic do dodania w tej kwestii. Stawki zostały ustalone, termin wyprawy również, a to oznaczało, że należy się zabrać do roboty. - Żegluga zajmie nam około czterech dni. Dwudziestego pierwszego powinniśmy dobić do Oslo, w przypadku słabszych wiatrów i gorszych warunków pogodowych do siedmiu dni. - Mieli tą przewagę, że pomagała im magia i mogli dokonać zanurzenia oraz magia sprawia, że byli niewidoczni dla mugolskich statków. Z tymi słowami skierował się do wyjścia wcześniej odpowiednio się żegnając. Życzył powodzenia w interesach i wyszedł na ulicę mrużąc oczy od ataku światła słonecznego. W sklepie zawsze był półcień. Skierował swoje kroki w stronę banku, aby dokonać odpowiednich wypłat, a następnie napisać do pewnego konstruktora, który mógł mu pomóc w przyspieszeniu naprawy statku

|zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:02 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.