• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Pokątna > Restauracja "Andromeda"
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-11-2025, 11:42

Restauracja "Andromeda"
Andromeda to ekskluzywna restauracja znajdująca się na końcu jednej z bocznych odnóg Pokątnej, dostępna tylko dla gości z uprzednią rezerwacją. Wnętrze restauracji utrzymane jest w ciemnych, granatowo-srebrnych tonacjach, z delikatnymi, lśniącymi akcentami przypominającymi gwiezdny pył. Najciekawszym elementem jest zaklęty sufit, który przedstawia ruchome nocne niebo — gwiazdozbiory, mgławice i planety przesuwają się powoli ponad głowami gości, zmieniając się w zależności od pory dnia i faz księżyca. W specjalne wieczory pojawiają się też magiczne zaćmienia lub deszcze meteorów.
Stoły są oddzielone od siebie wystarczająco, by zapewnić prywatność, a każdy z nich ma własne, dyskretne źródło światła – świecę zawieszoną w powietrzu nad stolikiem. Zamiast klasycznych numerów, stoliki oznaczone są nazwami gwiazdozbiorów, a drogę do nich wskazuje szef sali czekający na gości tuż przy wejściu. Menu pokazuje się na lewitującym pergaminie, który rozwija się sam pod wpływem wzroku gościa.
Na talerzach podaje się prawdziwe dzieła sztuki, wykwintne i wyrafinowane, często z wykorzystaniem iluzji i czarów transmutacyjnych Karta win i eliksirów obejmuje zarówno klasyczne magiczne trunki, jak i rzadkie importy z Francji, Grecji i Transylwanii. Restauracja posiada wydzielony balkon widokowy z zaklętą kopułą, pod którą można jeść „pod otwartym niebem” nawet podczas deszczu.
Andromeda często gości znanych czarodziejów i czarownice, polityków i ważnych urzędników Ministerstwa Magii, przedstawicieli rodów ze słynnej Dwudziestki Ósemki, bądź gwiazdy estrady i nazwiska pojawiające się na łamach magazynów Czarownica i Abrakadabra.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-03-2025, 19:05
11.03.1962

Podróż poślubna minęła zdecydowanie za szybko. Chociaż poniekąd powrót w rodzinne strony go cieszył, to jednak z chęcią spędziłby jeszcze trochę czasu za granicą. Był przyzwyczajony do angielskiej pogody, co nie zmieniało jednak faktu, że czerpał dużo przyjemnością ze słońca w Egipcie. Opalenizna nadal się utrzymywała, więc już nie raz od powrotu słyszał pytania gdzie to byli, a on, jak to miał w zwyczaju, odpowiadał jedynie, że wybrał się z nową żoną na wycieczkę. Nie lubił i nie miał zamiaru zdradzać informacji na swój temat, zawsze dbał o swoją prywatność, jednocześnie samemu zbierając jak najwięcej informacji na temat innych ludzi. Dzisiaj jednak nie miał zamiaru tego robić, dzisiaj wybrał się z żoną na kolację.
Po powrocie musiał poświęcić kilka dni na pracę i do domu wracał tylko na na noc. Niestety czasami jego praca wymagała od niego poświęcenia jej więcej czasu, miał nadzieję, że Vivienne to zrozumie. Ona również miała swoje zainteresowania, podobnie jak on potrafiła godzinami siedzieć w księgach, czego był świadkiem kiedy byli w Egipcie. Z uśmiechem na twarzy wspominał kiedy weszli do piramid w Gizie. Spędzili tam całe godziny, podczas których Vivi, jak lubił ją nazywać i patrzeć jak się rumieni, przyglądała się każdej ścianie w poszukiwaniu run i hieroglifów i zachwycała się nad każdym szczegółem. Było w tym wszystkim coś odświeżającego.
Nie chciał jednak aby poczuła się zaniedbana mimo wszystko. Złożył jej obietnice i miał zamiar jej dotrzymać. Tego dnia specjalnie załatwił wszystkie sprawy do piętnastej aby móc mieć wolny wieczór. Rano przy śniadaniu zapowiedział żonie, że wychodzą, prosząc by również sobie na wieczór nic nie planowała. W okolicach osiemnastej dotarli na miejsce, do restauracji Andromeda, gdzie Xavier zarezerwował dla nich wcześniej stolik, prosząc by znajdował się bardziej na uboczu. Chociaż lokal gwarantował prywatność, on lubił mieć jej najwięcej jak to możliwe.
- Zadbali dzisiaj o piękną oprawę. - odezwał się wodząc wzrokiem po lokalu, przede wszystkim suficie, który zawsze był ulubionym detalem tego miejsca.
- Pozwól mi. - dodał po chwili, pomagając jej z odzieniem wierzchnim, który po chwili, razem ze swoim płaszczem oddał do szatni.
Jako, że mieli się pokazać w miejscu publicznym postawił na elegancję. Ubrał na siebie jeden z granatowych, dopasowanych, trzyczęściowych garniturów. Dobrał do tego stroju odpowiedni krawat i spinki do mankietów. Na co dzień preferował luźniejszy ubiór, ale nie przeszkadzało mu aby od święta ubrać coś eleganckiego. Zwłaszcza, że Vivienne nadrabiała klasą i elegancją za ich dwójkę.
Szef sali przywitał ich z wyćwiczonym uśmiechem na twarzy, po czym poprowadził ich do stolika na uboczu sali, gdzie mogli na spokojnie cieszyć się swoim towarzystwem. Idąc przez salę, Xavier spostrzegł kilka znajomych twarzy, po czym skinął im głową w geście powitania. Niektórzy odpowiedzieli mu ze spokojem na twarzy, inni spięli się na jego widok, co Burke przyjął z zadowoleniem. Wywoływał dokładnie takie reakcje jakie zamierzał. Gdy dotarli do stolika odsunął krzesło dla żony, samemu zajmując swoje miejsce dopiero kiedy ona usiadła. Rozpiął marynarkę i lekko oparł ręce o kand stołu, po czym spojrzał na małżonkę.
- Jak zwykle, wyglądasz olśniewająco. - odparł z uśmiechem wyciągając dłoń w jej kierunku.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
08-03-2025, 20:23
Niedawno wróciliśmy do Londynu i powrót do kapryśnej brytyjskiej pogody był dla mnie dość ciężki. Zdecydowanie przyzwyczaiłam się do ciepła i słońca w Egipcie. Temperatura oscylowała w okolicy dwudziestu paru stopni, co bardzo mi odpowiadało. Starałam się zbytnio nie opalić, miałam wrażenie, że ciemniejsza karnacja nie pasuje do mojego wyglądu. Nie udało się to jednak w pełni i wróciłam do Burke Manor zdecydowanie ciemniejsza.
Po powrocie z wyjazdu większość czasu spędzałam sama lub w towarzystwie kobiet należących do rodziny Burke. Mój mąż musiał zająć się pracą i przez kilka dni widziałam go tylko późnymi wieczorami, gdy wracał na noc do domu. Nie mogłam narzekać, spełnił moje marzenie i zabrał mnie na wycieczkę w miejsce o którymi jeszcze niedawno tylko mogłam śnić. Rozumiałam, że musiał zająć się pracą, której nagromadziło się podczas jego nieobecności. Jednak to, że nie widziałam go praktycznie całymi dniami, lekko mi doskwierało. Zajęłam się oczywiście swoimi sprawami, dużo czasu spędzałam w swoim gabinecie. Przywiozłam trochę ksiąg, starych rycin i manuskryptów, którym poświęcałam swój wolny czas. Przyzwyczaiłam się jednak, podczas naszej podróży, że mogłam Xaviera poprosić w każdej chwili kiedy tylko miałam mu coś do powiedzenia. A teraz byłam sama i musiałam czekać jak wróci - to też powodowało u mnie uczucie niezadowolenia.
Dlatego też z dużą radością przyjęłam dzisiejszego ranka wiadomość, że wieczorem wychodzimy. Zabierał mnie do restauracji, miałam niczego na wieczór nie planować. Więc nie zaplanowałam, za to wybrałam się na zakupy i specjalnie na dzisiaj kupiłam sobie nową kreację. Wyruszając wraz z Xavierem do restauracji, miałam na siebie burgundową garsonkę (wiedziałam już, że jest to ulubiony kolor mojego męża), gdzie spódnica sięgała mi do połowy łydki. Włosy zaplotłam w fantazyjny warkocz, poniosła mnie dzisiaj moja kreatywność.
- Tak, zdecydowanie - rozejrzałam się po pomieszczeniu, wodząc wzrokiem tuż za nim.
Restauracja, do której dzisiaj przyszliśmy, była uznawana za jedną z lepszych w okolicy. Nie zdziwił mnie więc fakt, że Xavier wybrał właśnie to miejsce. Szłam tuż obok niego w stronę przeznaczonego stolika, miałam dzisiaj założone wysokie obcasy, dzięki temu sięgałam mu trochę wyżej niż ledwie do ramienia. Witałam się gośćmi, z którymi witał się także mój mąż. Obserwowałam przy okazji wyrazy ich twarzy, gdy ich mijaliśmy i z lekkim zaskoczeniem zauważyłam, że niektórzy widocznie się spinali. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi albo przynajmniej nie miałam okazji, aby móc to zauważyć.
Usiadłam przy stoliku, poczekałam, aż Xavier zasiądzie przede mną i uśmiechnęłam się lekko, a gdy wyciągnął ku mnie swoją dłoń, uścisnęłam ją.
- Usłyszałam to tyle razy, w ciągu ostatnich dwóch tygodni, że nie jestem w stanie zliczyć - zaśmiałam się, nie spuszczając w niego swojego wzroku. - Byłam dzisiaj na zakupach, stwierdziłam, że nie mam co na siebie włożyć. Po komplemencie sądzę, że moja dzisiejsza kreacja ci odpowiada - zauważyłam.
Nie istotne było, ile kosztował mnie ten strój, najważniejsze było, aby mój mąż był zadowolony. Abym ja czuła się odpowiednio. Oraz aby bardzo dobrze zaprezentować się w towarzystwie. Ślub nadal niósł się echem, moja kreacja była ciągle chwalona, więc nie mogłam pozwolić na to, aby pokazywać się publicznie w byle czym.
- Nie zdążyłam ci dzisiaj rano powiedzieć, wczoraj zajrzałam do tego manuskryptu, który otrzymałam od twojego znajomego. Pamiętasz, prawda? - przechyliłam lekko głowę i sięgnęłam po kartę dań, aby wybrać coś na dzisiejszy wieczór. - Zaczęłam go tłumaczyć, zapisany jest dość specyficznie, ale zapowiada się niezwykle ciekawie. Oh, chyba brakowało mi kuchni brytyjskiej. I chyba napiłabym się sherry.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-03-2025, 21:04
Cały czas zaskakiwało go z jaką łatwością Vivienne przełamała jego mur. A był on naprawdę gruby, stawiany przez lata nie tylko żałoby i smutku, ale też zacięcia i z czasem odnosił wrażenie, że nie jest już zdolny do żadnych pozytywnych uczuć. Nie raz słyszał z ust ludzi, że nie ma serca, że nikt się dla niego nie liczy i wszystko zrobi dla zysku. Owszem, była to poniekąd prawda, w interesach mało co mogło go powstrzymać, jednak kiedy chodziło o bliskich...nie było niczego coby nie zrobił by ich chronić, zapewnić im bezpieczeństwo. I biada temu kto kiedykolwiek choćby pomyślał aby zagrozić jego rodzinie.
Vivi skutecznie skruszyła mury, roztrzaskała je w pył, sprawiając, że znów poczuł to ciepło na sercu, o którym zdążył już zapomnieć. Kiedy spędzali razem czas na rozmowach, czy jak w przypadku podróży poślubnej zwiedzali starożytne ruiny, czy po prostu nawet milczeli w swoim towarzystwie, oboje pogrążeni w lekturze, czuł się naprawdę swobodnie i sprawiało mu to przyjemność. Ich pierwsze spotkania były delikatnie mówiąc niezręczne, jednak z czasem, im bardziej się poznawali wyglądało to lepiej. Teraz było kompletnie inaczej. Byli małżeństwem, spędzili dwa tygodnie tylko we dwoje, poznali się jeszcze lepiej i nie miał tu na myśli tylko swoje charaktery i zainteresowania.
- No cóż, nie mam zamiaru cię okłamywać, więc mówię tylko najszczerszą prawdę. - pozwolił sobie cicho zaśmiać się pod nosem - Moja żona jest piękną i elegancką kobietą, oczywiście, że zawsze wygląda olśniewająco. Nawet z pajęczynami we włosach i nosem ubrudzonym kurzem z ruin. - puścił jej oczko, po czym puścił jej dłoń by mogła swobodnie zajrzeć do menu.
Słysząc o wyprawie na zakupy uniósł lekko brew ku górze i uśmiechnął się lekko pod nosem. Naturalnie nie umknęła mu kreacje jego małżonki. Burgund był jego ulubionym kolorem, chociaż sam miał jedynie krawaty i kilka koszul w tym kolorze. Vivienne prezentowała się za to bardzo dobrze w tym odcieniu, a jej dzisiejszy ubiór prezentował się idealnie.
- Oczywiście, że tak. - pokiwał lekko głową – Nigdy nie zrozumiem jak to jest, że kobiety, mając pełna garderobę ubrań, nigdy nie mają się w co ubrać. To chyba jest zagadka, na którą nawet najstarsi mędrcy nie znają odpowiedzi. - powiedział rzucając jej rozbawione spojrzenie.
W żadnym razie nie miał jej za złe tych zakupów. Mając młodszą siostrę rozumiał, że zakupy były dla kobiet sposobem na odprężenie się,a przede wszystkim sprawiały przyjemność. Tego nie chciał jej odmawiać, a jako, że nie mieli problemów z funduszami, mogła wybierać się na zakupy kiedy tylko chciała. Między innymi właśnie dlatego pracował, aby nigdy im niczego nie brakowało.
- A tak pamiętam, był dość stary z tego co pamiętam. - pokiwał głową wodząc wzrokiem po menu nie mogąc się za bardzo na nic zdecydować, ale po chwili wrócił spojrzeniem do żony – Specyficznie? W jakim sensie? - uniósł zaciekawiony brew – Udało ci się już coś przetłumaczyć? Wiesz o czym może być? Bardzo dobry wybór, ja dzisiaj postawię na wino, wytrawne, czerwone...może francuskie, będę wytworny i elegancji. - puścił jej oczko.
Przeważnie pił whiskey, jako, że był to jego ulubiony alkohol. Raz na jakiś czas mógł jednak pochylić się nad innym rodzajem, a tak elegancka restauracja sprawiała, że właśnie miał ochotę na coś odmiennego.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
08-03-2025, 21:55
Słyszałam, tuż przed naszym wyjazdem, że Xavier się zmienił odkąd mnie poznał. Nie do końca wiedziałam o co chodziło, a osoby, które mi to mówiły nie do końca potrafiły wyjaśnić co miały na myśli. Jednak miałam wrażenie, że są mi dziwnie wdzięczni. I w pewnym sensie sprawiało mi to dziwną satysfakcję. Naprawdę dziwne uczucie, bo miałam też wrażenie, że ja znam zupełnie innego Xaviera niż inni. Mój mąż w mojej obecności był inny niż w towarzystwie innych osób. Ale nasze małżeństwo trwało ledwie kilka tygodni, nie miałam jeszcze okazji, aby w pełni tego doświadczyć, dlatego mogłam się jedynie domyślać.
- Oh! Nie przypominaj mi o tych pajęczynach - niemal podskoczyłam na krześle. - Te katakumby były niezwykle interesujące, ale ilość pająków… Gdyby nie to, że bardzo chciałam tam być, to nie wiem czy bym tam poszła.
Aż poczułam jak gęsia skórka rozchodzi się po moim ciele i lekko przeczesałam dłonią włosy i przypominając sobie odpowiednią sytuację, czułam ten kurz na czubku nosa. Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do obecności pająków w grobowcach i starych komnatach, nie raz prosiłam Xaviera o eksmisję jednego z takich stworzonek, jeśli stał on na drodze do interesującego mnie malunku na ścianie. I o ile na samym początku było to dla mnie niezwykle krępujące, tak pod koniec wyjazdu - właściwie nie musiałam nic mówić. A i ja przyzwyczaiłam się do ich obecności i póki nie znikały mi z linii wzroku, wszystko było w najlepszym porządku. Nic nie poradzę na to, że w Hogwarcie, jak próbowaliśmy zwalczać boginy, to mój zawsze wyskakiwał z szafy w postaci wielkiej akromantuli. Moje zainteresowanie starymi kryptami nie szło w parze ze strachem przed pająkami.
- Ja też tego nie rozumiem - dodałam z rozbrajającą szczerością. - Przywiozłam z domu ze sobą w kufrach tyle kreacji! I żadna nigdy nie pasuje!
Sama byłam tym niezwykle sfrustrowana, chociaż Xavier zdawał się być tym niezwykle rozbawiony. Zacisnęłam usta w prostą linię, ale zaraz westchnęłam ciężko i rozchmurzyłam się szukając w karcie odpowiedniego dania na dzisiaj. Na nic nie mogłam się zdecydować, może dlatego, że byłam trochę zdenerwowana? To nasze pierwsze pojawienie się publicznie po ślubie. Mieliśmy bardzo ustronny stolik, jednak czułam na sobie spojrzenie innych. Zdecydowanie się nam przyglądali. Jakby nie mieli nic ciekawszego do roboty?
- Ciężko mi to wytłumaczyć. Jest napisany bardzo formalnie, przez co ciągle dla mnie trudny do tłumaczenia. Udało mi się przeczytać na razie kilka stron, zajmuje to dużo czasu, ponieważ pojawiają się słowa, których nie znam. I słowami, których nie znam, tłumaczą hieroglify, których też nie znam. Ale jestem pewna, że to kwestia czasu - kiwnęłam lekko głową. - Mam wrażenie, że to może być jakiś dialekt? W każdym razie, piszą o zaklęciach ochronnych w tematyce jakiegoś przejścia? Bramy? Nie do końca jeszcze rozumiem.
Gdy Xavier stwierdził, że dzisiejszego dnia napije się wina, lekko przechyliłam głowę i spojrzałam na niego zdziwiona. Zazwyczaj pijał coś innego, dzisiaj stawiał na wino. Nie wiedziałam, że wina też lubi.
- Zawsze jesteś wytworny i elegancki - mruknęłam pod nosem, rumieniąc się lekko i chowając się za kartą, tak że wystawały mi tylko oczy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-04-2025, 18:22
Pokręcił głową z lekkim rozbawieniem widząc jej reakcję. Dopiero podczas ich wyjazdu dowiedział się, że panicznie boi się pająków. Kiedy pisnęła pierwszy raz i schowała się za nim kiedy weszli do jednej z komnaty, jego pierwszym instynktem było chwycenie za różdżkę, co też zrobił. Od razu zaczął się rozglądać za zagrożeniem, które mogło nadejść w każdej chwili. Dopiero po chwili dotarło do niego, że owym zagrożeniem jest niewielkich rozmiarów pająk zwisający na pajęczynie metr od nich, akurat na wysokości jego wzroku. Było coś uroczego w tym jak się za nim schowała, więc jak na rycerza w złotej zbroi przystało, skierował różdżkę w stronę stworzenia i zmiótł go z powierzchni ziemi jednym, prostym zaklęciem. Potem już zawsze pierwszy wchodził do każdego pomieszczenia i eliminował zagrożenia zanim Vivienne mogła je chociażby dostrzec.
- Radziłaś sobie naprawdę dobrze. - odparł spokojnie kiwając głową – A fakt, że przezwyciężałaś swój strach, mówi więcej niż tysiąc słów. - posłał jej łagodny uśmiech, po czym odchylił się lekko na krześle.
Powiódł wzrokiem po sali. Nie wszystkie stoliki były zajęte, jednak nadal ich większość. Nie było w tym nic dziwnego, restauracja była popularnym miejscem spotkań elit. Nie zdziwiło go kiedy zauważył znajomą twarz asystenta wicedyrektora Departamentu Transportu Magicznego w towarzystwie małżonki. Ciekawe czy żona wiedziała o kochance, z którą ten spotykał się potajemnie w zachodniej części Londynu pod osłoną nocy, żonie tłumacząc, że musiał robić nadgodziny w pracy. Zdobycie tych informacji kosztowało Xaviera trochę galeonów, ale opłacało się, bo dzięki temu miał tego człowieka w garści.
- W każdym razie, mam nadzieje, że sklepy na Pokątnej mają inwentarz, który cię zadowala. Jeśli nie, wystarczy tylko słowo, a sprowadzimy coś zza granicy. - powiedział wracając spojrzeniem niebieskich oczu do Vivienne.
Z zainteresowaniem przysłuchiwał się jej tłumaczeniom odnośnie tajemniczego manuskryptu. Wiedział jak to jest kiedy frustracja z powodu nieumiejętności rozszyfrowania starego tekstu sięga zenitu. Potrzeba przerwania tłumaczenia by zagłębić się w księgi, które pomogą rozwikłać zagadkę nieznanych znaków. Sam to przeżyła niejednokrotnie. Sztuką było się nie poddawać.
- Gdybyś potrzebowała pomocy czy chociażby jakiś dodatkowych materiałów, domowa bibliotek stoi przed tobą otworem. Sam również mogę poratować tomami, które mam w swojej, małej, prywatnej biblioteczce. - pokiwał lekko głową – W Egipcie było swojego czasu wiele dialektów, ale przecież o tym wiesz. W tym zakresie twoja wiedza jest zdecydowanie większa od mojej. - puścił jej oczko.
Moment później podeszła do ich stolika kelnerka. Zamówili dla siebie dania oraz wcześniej wspomniany alkohol i kiedy znów zostali sami Xavier ponownie złapał żonę za dłoń. Widząc jej rumieniec uśmiechnął się łagodnie.
- No nie wiem czy w katakumbach i ruinach byłem wytworny i elegancki. - zaśmiał się cicho kręcąc głową – Ale nie zmienia to faktu, że przy tobie, mimo wszystko, staram się prezentować jak najlepiej. - dodał po chwili.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
08-04-2025, 21:29
Zawsze słyszałam od niego tylko pochwały. Nie byłam w stanie sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek powiedział, że coś zrobiłam źle lub powiedziałam nie tak. A byłam pewna, że nie raz i nie dwa taka sytuacja miała miejsce. Gdybym zrobiła taką akcję przy swoim ojcu, z pewnością by mnie zbeształ. Xavier za to zachował się tak, że poczułam się jak dama u boku średniowiecznego szlachcica. A przecież nie musiał, być może ktoś inny by to zignorował, albo wręcz skrytykował.
Obserwowałam, jak omiata spojrzeniem salę. Widziałam, jak zatrzymał się wzrokiem na chwilę tuż za moimi plecami. Wykazałabym się ogromnym nietaktem, gdybym odwróciła się, aby spojrzeć, na kogo spogląda. Więc przyglądałam mu się tylko uważnie, a gdy jego spojrzenie powróciło do mnie - uśmiechnęłam się ponownie.
- Będę pamiętać - zapewniłam.
Na szczęście nie byłam specjalnie w tej kwestii wymagająca. Nigdy nie byłam przesadnie zainteresowana modą, nie potrzebowałam Merlin wie czego. Odpowiednie materiały, modne kroje i dobry wybór. Wystarczyło, abym podeszła do sklepu Madame Malkin czy Madame Primpernelle i wychodziłam odpowiednio zadowolona.
- Pozwoliłam już sobie zajrzeć do biblioteki i faktycznie znalazłam parę ciekawych publikacji - przytaknęłam.
Rozmowę o manuskrypcie przerwała nam kelnerka, u której złożyliśmy zamówienie. Już po chwili Xavier znowu trzymał mnie za dłoń, a ja przyglądałam mu się z uwagą, gdy mówił o swoim prezentowaniu się przy mnie jak najlepiej. Pokręciłam głową i szybko spoważniałam. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, w jaki sposób ubrać myśli, które krążyły mi po głowie. Nie było to zbyt łatwe.
- Nie musisz. To znaczy... - zawahałam się lekko. - Chodzi mi o to, że nikt nie jest w stanie cały czas prezentować się idealnie. To wymaga wysiłku, ciągłego zaangażowania. To męczące. Chcę, żebyś czuł się przy mnie swobodnie.
Dosyć szybko pojawiły się przed nami nasze zamówienia. Wyglądało niezwykle smakowicie, w międzyczasie kelnerka nalała nam wino i następnie zostawiła nas samych. Mogliśmy wrócić do rozmowy.
- Moja matka zaprosiła nas do siebie na kolację - powiedziałam, sięgając po sztućce. - Dostałam od niej sowę wczoraj po południu. Była zawiedziona, że nie odwiedziliśmy rodziców zaraz po powrocie. Odpowiedziałam jej, zgodnie z prawdą, że pochłonęła cię praca niecierpiąca zwłoki - zerknęłam na męża, krojąc kawałek mięsa. - Zaproponowała najbliższy czwartek, to za trzy dni. Nie potwierdziłam jeszcze, chciałam się najpierw zapytać, czy znajdziesz czas.
Zabrałam się za jedzenie, czekając na decyzję męża. Zostaliśmy zaproszeni oboje, więc absolutnie nie wchodziło w grę, abym pojawiła się na kolacji sama. Sama, mogę do nich pojechać w odwiedziny w porze podwieczorku. Ale nie na uroczystą kolację, pierwszą po naszym ślubie. Wiedziałam jednak, że Xavier naprawdę był ostatnio pochłonięty pracą. Nie byłam jednak pewna, czy matka przyjmie to wyjaśnienie, czy nie uzna za nic niewartą wymówkę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-05-2025, 21:13
Burke należał do szczerych ludzi, zwłaszcza jeśli chodziło o swoich bliskich. Jego rodzeństwo nie raz się o tym przekonało. Potrafił również kłamać, przychodziło mu to z łatwością, ale tych umiejętności używał przede podczas pracy. Jeśli chodziło o Vivienne nie miał potrzeb by kłamać czy owijać w bawełnę dopóki nie zadawała pytań na tematy, o których nie koniecznie chciał jej mówić. Jeśli chodziło o besztanie jej za to, że coś źle zrobiła czy powiedziała, nie widział w tym żadnego sensu, oboje byli dorosłymi ludźmi. On sam został wychowany tak, że nie rzadko mówił coś czego może by nie wypadało, ale nie lubił gryźć się w język. Na spotkaniach towarzyskich, na których pojawiał się rzadko, z racji braku chęci do takich spendów, często po prostu stał gdzieś na uboczu obserwując wszystko. Oczywiście, znał etykietę i zasady dobrego zachowania, ale po prostu było mu to jak drzazga w oku i wolał unikać potrzeby takiego sztucznego zachowania. Jeśli Vivienne wiedziała, że coś źle zrobiła czy powiedziała to dobrze, on nie musiał jej w tym uświadamiać.
Może byli małżeństwem z krótkim stażem i nadal na swój sposób się poznawali, w końcu okres ich narzeczeństwa nie był długi, to Xavier chciał zapewnić żonie wszystko co najlepsze. Chciał by czuła się wyjątkowa i zaopiekowana pod każdym względem.
- Biblioteka skrywa wiele perełek. Przeczytałem większą część jej zasobów, a rodzina cały czas ją uzupełnia. - pokiwał lekko głową z uśmiechem – Chociaż najciekawsze zawsze chowamy dla siebie, dlatego w razie czego mam też coś u siebie w gabinecie. - puścił jej oczko, a po chwili spojrzał na nią uważnie, słuchając jej słów – Masz całkowitą racje, nie da się cały czas wyglądać idealnie. Wiesz, najwygodniej mi w luźniejszych ubraniach, nie ukrywam tego. Taki strój jak na naszym wyjeździe, albo swetry, które nosze w domu, czy nawet lekko pogniecione koszule, to jest taki mój najwygodniejszy strój. Ale jeśli chodzi o wyjścia, takie jak dzisiaj właśnie, wtedy chce wyglądać przyzwoicie i elegancko, nie dla tych wszystkich ludzi w około, ich zdanie mnie nie interesuje, ale dla ciebie właśnie. - odparł uśmiechając się łagodnie – I zapewniam cię, że czuję się przy tobie naprawdę swobodnie. A przy mało kim się tak czuje.
Mówił kompletnie szczerze. Widziała go już umorusanego w kurzu i piasku, wiedziała, że nic nie robił sobie z ubrudzonej koszuli. Była świadkiem na na boso chodził po plaży z podwiniętymi nogawkami, z nieułożonymi włosami. W domu za to widziała go w wyciągniętej ze spodni koszuli, czy nawet w rozpiętej koszuli. Był to dowód tego jak swobodnie się przy niej czuje, że pokazuje jej tego siebie, który nie jest dostępny dla szerszego ogółu.
Kiedy pojawiło się przed nimi jedzenie pokiwał głową z zadowoloną miną. Podobało mu się to co widział, dania w tej restauracji nigdy nie zawodziły jeśli chodziło o ich wygląd. Miał nadzieję, że podobnie będzie ze smakiem. Życzył Vivienne smacznego i sięgnął po sztućce. Przegryzł pierwszy kęs zanim odpowiedział na kolejne słowa żony.
- Najbliższy czwartek? - uniósł lekko brew ku górze, po czym szybko w głowie przejrzał plany jakie miał na najbliższe dni – Hm...myślę, że znajdę czas. Zorganizuje sobie tak czas aby się wyrobić. - pokiwał lekko głową – Niestety od razu po powrocie się nie dało tak jak mówisz. Moja praca czasami wymaga ode mnie poświęcenia jej dużo czasu. Nie chcę jednak aby ktokolwiek poczuł się przez to zaniedbany, ty zwłaszcza. - posłał jej porozumiewawcze spojrzenie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
08-06-2025, 14:07
Zaintrygowało mnie to, z jaką chęcią zapraszał mnie do skorzystania z zasobów jego prywatnej biblioteczki. W moim gabinecie zostały ułożone książki, które przywiozłam ze sobą z rodzinnego domu, jednak nie miały one jeszcze swojego stałego miejsca. Wciąż nie zdecydowałam czy chcę, by były ułożone wielkością, alfabetycznie czy może tematyką. Nigdy nie miałam własnego gabinetu, zdawałam sobie sprawę z faktu, że przygotowanie tam wszystkiego pod moje gusta chwile zajmie. Tym bardziej że sama właściwie nie wiedziałam jakie te gusta są. Spoglądałam na męża z zaciekawieniem.
- W takim razie, jeśli pozwolisz, chętnie zerknę do twojej biblioteczki. Nie chcę jednak wchodzić do twojego gabinetu bez twojej obecności, a ostatnio się mijamy - zauważyłam.
Nie wiedziałabym, czego mogę dotknąć, po którą księgę sięgnąć bez strachu, a czego może lepiej nie ruszać. Niby miałam blisko, bo jego gabinet znajdował się na tym samym piętrze co mój, ale przez nasz wyjazd, a potem pochłonięcie pracą, nie było okazji.
Słuchałam, gdy odpowiadał na moje słowa. Na tyle uważnie, że kawałek pieczeni nabity na widelec zawisł gdzieś w drodze między talerzem a moimi ustami. A gdy Xavier skończył swoją wypowiedź, opuściłam ramiona i spojrzałam na niego pogodnym wzrokiem. Krótkie, niewinne zdanie, zainicjowało poważną rozmowę, którą jako młode małżeństwo powinniśmy przejść. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Cieszę się, że czujesz się przy mnie faktycznie swobodnie - stwierdziłam. - Słyszałam parę razy, zanim wyjechaliśmy, że się zmieniłeś. Wypogodniałeś. Ale nikt nie chciał pociągnąć ze mną dalej rozmowy na ten temat - dodałam trochę ciszej, jakby niepewna tego, czy na pewno chcę rozmawiać o tym. Ale słowa już padły, dalsza część będzie zależeć już od Xaviera.
Gdy rzuciłam informacją dotyczącą zaproszenia nas na kolację przez moich rodziców, spodziewałam się innej reakcji. Z jakiegoś powodu byłam przekonana, że mój mąż stwierdzi, że niestety ma inne plany i nie będziemy mogli pójść. Okazało się jednak inaczej, postara się tak zorganizować czas, aby się tam ze mną pojawić. Ucieszyło mnie to, ponieważ tęskniłam za domem. Jakikolwiek by nie był, jacy by nie byli moi rodzice, to jednak za nimi tęskniłam. No i moi bracia, którzy zostali w rodzinnym domostwie. Nie widziałam ich wyjątkowo długo jak na siebie. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
- W takim razie jak wrócimy albo może jutro rano, potwierdzę u matki naszą obecność. Dziękuję - dodałam, rozpromieniona. - Powiedz mi, proszę. Czy twoja praca zawsze tak wygląda, że znikasz na całe dnie? Czy to kwestia nagromadzenia pracy? Nie zrozum mnie źle, nie wiedziałam czego mam się spodziewać…
Sięgnęłam po alkohol i upiłam kilka małych łyczków. Miałam nadzieję, że nie uraziłam Xaviera swoim pytaniem. Wszystko to było dla mnie tak bardzo nowe i dziwne, szybki wyjazd i teraz próba dostosowania się do nowej sytuacji. Burke Manor było zdecydowanie inne od mojego rodzinnego domu, panowały tu inne zasady i zwyczaje. Cieszyłam się ogromnie, że miałam wsparcie, chociażby u Primrose, która pomogła mi przez to przejść. Nie ukrywam jednak, że zdecydowanie cieszyłabym się także z obecności męża, nie tylko późnym wieczorem, kiedy ja już leżałam przygotowana do snu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Xavier Burke
Śmierciożercy
Wiek
31
Zawód
Badacz artefaktów, handlarz informacjami
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
20
OPCM
Transmutacja
11
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-07-2025, 20:48
Przeglądanie samemu zasobów jego kolekcji mogło nie być dobrym pomysłem. W czasach szkolnych dostał dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych, ale z upływem lat doszedł do wniosku, że rodzinna biblioteka w Burke Manor, a nawet jego prywatna kolekcja zawierała o wiele bardziej zdradliwe i niebezpieczne książki niż cały dział w Hogwarcie. Te zbiory napawały go dumą, zwłaszcza, że cały czas się powiększały, ale niedoświadczone osoby mogły się nadziać na coś czego się niekoniecznie spodziewały.
- Powoli ilość pracy się zmniejsza, więc myślę, że w przyszłym tygodniu powinienem już wracać do domu o normalnych godzinach, nie kiedy księżyc będzie na niebie. - odparł spokojnie pozwalając sobie na delikatny uśmiech – Wtedy na spokojnie poszukamy wspólnie czegoś co może będzie w stanie wspomóc cię w twoich badaniach. - pokiwał głową krojąc kawałek steku i wsadzając sobie do ust.
Uniósł lekko brew ku górze słysząc, że ponoć się zmienił. Nie za bardzo rozumiał co miała przez to na myśli. Nigdy nie był specjalnie towarzyski, zwłaszcza po opuszczeniu murów szkoły. Czy był pochmurny? Przez ostatnie lata na pewno, ale nikt nie miał prawa wymagać od niego aby chodził szeroko uśmiechnięty po tym jak stracił żonę. Pojawienie się Vivienne w jego życiu faktycznie w pewien sposób rozwiało chmury w jego życiu. Uśmiechał się zdecydowanie częściej, było mu jakoś lżej, a teraz, po powrocie z podróży, zdecydowanie łatwiej było mu się rozluźnić. Może to właśnie to mieli wszyscy na myśli.
- No cóż… - upił łyk wina z kieliszka – powiedzmy, że przez ostatnie lata nie byłem specjalnie duszą towarzystwa, w zasadzie jestem znany ze swojej niechęci do spotkań towarzyskich. I chyba też byłem oszczędny przez ostatni czas z uśmiechem, nie można było go dość często doświadczyć go na mojej twarzy. Więc możliwe, że o to chodziło moim bliskim. - odparł spokojnie patrząc na żonę.
Był jednak lekko zaskoczony, że ktoś z jego rodziny jej o tym powiedział. Przeważnie zdobycie ich zaufania wymagało czasu, byli z reguły bardzo skryci i pilnowali swoich tajemnic. Wychodziło jednak na to, że osobowość Vivienne działała nie tylko na niego, ale również roztoczyła swój urok na innych członków rodziny Burke. Chociaż z jednej strony się cieszył, to w z drugiej wolałby żeby uzgadniali z nim najpierw co chcą powiedzieć Vivienne. Dopóki nie było potrzeby nie chciał by wiedziała o niektórych rzeczach związanych z jego osobą.
Zauważył, że sprawił jej przyjemność zgodą na kolacje u jej rodziców. Chociaż zdecydowanie wolałby mimo wszystko nie iść, to musiał pielęgnować dobre relacje z teściami i rodziną Avery. Wiedział również, że Vivienne mimo wszystko tęskni za rodzinnymi stronami, za rodzicami. Nie mógł i nie chciał jej odmawiać spotkań z nimi, a jeśli życzyła sobie jego obecności, również miał zamiar znaleźć na to czas.
- Nie, nie zawsze. - pokręcił głową krojąc kolejny kawałek mięsa – Ostatni czas jest tak intensywny właśnie przez nagromadzenie pracy podczas naszej nieobecności. Normalnie to udaje mi się wracać do domu jakoś w okolicach piątej. Czasami, oczywiście, muszę zostawać dłużej, spotkania z klientami i nieoczekiwane ekspertyzy do wykonania na już...ale nie zdarza się to często. Przeważnie planuje takie rzeczy w normalnych godzinach pracy. - odparł przenosząc na nią wzrok – Jak to wszystko nadrobię to może spędzimy dzień we dwoje? Jak w Egipcie, tylko ty i ja? Co ty na to? - zaproponował unosząc brew ku górze i uśmiechając się do niej sugestycznie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 13:56 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.