• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Hogsmeade i okolice > Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie > Okrągła komnata
Okrągła komnata
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-17-2025, 08:50

Okrągła komnata
Komnata ta znajduje się na pierwszym piętrze, nieopodal WIelkiej Sali, łatwo tu trafić z głównej klatki schodowej. Odbywają się w niej niektóre egzaminy pisemne na koniec roku, głównie te, do których przystępuje mniejsza liczba uczniów. Jest ona okrągła i posiada wysoko sklepiony sufit oraz wysokie okna przez które wpada sporo światła. Zazwyczaj jest całkiem pusta, a ściany zdobią obrazy, jednakże na czas Zjazdu Absolwentów zostały one przeniesione - i wyczarowano cztery pary drzwi, za którymi czekały zadania egzaminacyjne dla uczestników wydarzenia. Poza nimi i stolikiem pracowników Ministerstwa, komnata jest pusta.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
10-31-2025, 23:39
Zielarstwo II

Rywalizacja płynęła jej we krwi przez pierwsze lata Hogwartu. Wiedziona więc skrzętnym kuszeniem, które podpowiadała jej zrodzona ciekawość własnych umiejętności. Był w tym element pewności siebie, ale tak lichy jak na ego kobiety, że niemalże niezauważalny. Kiedy więc szepnęła Atticusowi, że oddali się i pobawi w uczennicę, a na jego ustach rozszerzył się uśmiech, to chyba nie spodziewał się, że jego partnerka do prawdy wróci do szkolnej ławki. Chyba, kurczę, przez tyle lat sama się tego nie spodziewała. Pobierała nauki, liczne i nieskończenie intrygujące, które wciągały ją nałogowo; zielarstwo pojawiało się natomiast wraz z pracą w szpitalu, w końcu wiedza co rusz była odświeżana wraz z kolejnym pacjentem, który tym razem miał styczność z kolejną rośliną.
Nie była specjalistką, nie miała parcia na wygraną finansową ani nawet na wygraną spośród innych — wolała sama sobie udowodnić, że wiedza ze szkoły jej nie wyparowała.
Weszła do Komnaty bez obaw, bez oczekiwań i bez większego celu. Nie przepadała za parnością szklarni, a zapach przypominał o tym, co niekiedy spotykała w ranach czy otworach pacjentów; nie było już chyba rzeczy, które mogły ją odrzucić. Widząc przygotowane stanowisko, nie przejęła się ani suknią, ani swoim wyglądem. Była w tym machinalność; pewien rodzaj odcięcia myśli, który nakazał założyć nauszniki i wsunąć rękawice, następnie sięgając po donicę z odpowiednim systemem drenażowania i pasujący do niej spód. Sięgnęła po drobniejsze kamienie, którymi wysypała cieniutką warstwę tuż przy otworach, na co dosypała żwir, wyrównując podłoże. Takie lekkie ruchy, ledwie pochwycenie łopatki i skupienie się na wyrównaniu żwiru, a następnie ziemi, wydawały się bez namysłu, zapamiętane przez ruch jej mięśni, które musiały to robić w szkole. Z podobną pewnością sięgnęła za liście rośliny, najpierw zbierając większe bryłki ziemi z jej wierzchu, aby z pewnością odbierającego poród wyciągnąć na świat krzyczące dzieło życia. Bez mimiki, bez skrzywienia, ale też bez głębszych emocji; chwile spojrzała na stan rośliny, ale nie zauważywszy nic poważnego, wsadziła ją na pierwszą warstwę ziemi, następnie przysypując resztką na tyle, by zostały same korzenie. Ugniotła wszystko ziemią, aby łopatką nie naruszyć struktury rośliny i wszystko zwilżyła wodą, odkładając rękawiczki i nauszniki na miejsce. Dopiero w tym momencie, ledwie na sam koniec, ujrzała liść z ujawniającym się kamieniem, po który sięgnęła z ostatnim momencie przed opuszczeniem sali.

ONMS II

Przesada.
O zwierzętach nie pamiętała wiele, jeśli już, to z praktyk lekarskich, gdzie musiała sobie radzić z obrażeniami po spotkaniu z kopytami, rogami czy innymi żądłami. Ale, jak wcześniej podchodziła do sprawy dość specyficznie, tak i teraz nie specjalnie przejęła sie tym, że udowodni komuś swoją niekompetencję. Właściwie... to w ogóle tego nie analizowała, po prostu sięgnęła do klamki, w pośpiechu witając się z zauważonymi rywalami, aby udać się do komnaty, w której czekał sprawdzian z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. W pierwszym momencie — zamurowało ją absolutnie. Ani jedna, pojedyncza myśl nie przepłynęła przez kobiecy mózg na tyle jaskrawo, by zrozumiała, o co może chodzić. Nie przepadała za wieloma zwierzętami, kota akceptowała przez jego wyjątkową czystość, ale psy, konie, hipogryfy... wszystkie wydawały się takie niechlujne, śmierdzące. Nie przepadała też za zwierzęcymi wydzielinami — nie brzydziły jej, ale też nie była fanką psidwaków, które potrafiły obślinić całą kanapę, bo oczekiwały, że będzie za nimi biegać po salonie. Tego też się obawiała, ale jednak musiała wejść głębiej i wtedy jej oczom ukazało się to, co doskonale znała.
O b r z y d l i w e.
Ataki trutniowica krwiopijcy były przypadkami, które do niej samej nie trafiały z powodu obrażeń — wszakże nie w tym specjalizował się jej oddział, a ona nie kwapiła się na oddział obrażeń pozwierzęcych, ale jak już się pojawiały, to podbijały szpital szturmem. Każdy młody medyk biegł zobaczyć dziury i ten moment, kiedy zdała sobie sprawę, że takowe może mieć na sobie za kilka minut, przypomniało jej o celu pobytu w komnacie. Rozejrzała się krótko. W oddali zobaczyła szkatułkę, a na wspomnienie egzaminu z zielarstwa westchnęła. Niech będzie. Cofnęła się do pomieszczenia obok, trochę na wyczucie, trochę z impulsem wybrzmiewającym z tyłu głowy, by po krótkich oględzinach, sięgnąć po wybór całkiem oczywisty, bo skupiający nawet jej uwagę. Uniosła doniczkę z pomocą magii, a kiedy tylko owady skupiły się na niej, wiedziała, że to był dobry strzał i w pośpiechu sięgnęła po kamień, który dołożyła do kolekcji.
Głupi ma szczęście.


rzuty kością
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
11-01-2025, 21:20
ONMS poziom II (rzut nieudany)

Zdecydowałam się na wzięcie udziału w Olimpiadzie Naukowej. Co ze mnie byłaby za Krukonka, gdybym zrezygnowała z takiego wydarzenia? Pierwsze zajęcia odbywały się z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami oraz Zielarstwa. Ani z tym pierwszym, ani z tym drugim, nie było mi po drodze, no ale cóż. Musiałam spróbować. Stwierdziłam, że z najtrudniejszymi zadaniami z pewnością nie będę miała szans, ale ceniłam się wysoko, więc podeszłam do zadania o średniej trudności. Najpierw z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Bradford z pewnością by docenił moje starania, ale jeśli mi nie pójdzie, to nic mu mówić nie będę, żeby nie czuł się zawiedziony. Byłam jednak przekonana, że zdaje sobie sprawę o mojej małej znajomości Magicznych Stworzeń. Liczą się chęci, prawda? Gdy wzięłam udział w zadaniu, znalazłam się w cieplarni. Było tam pełno roślin, krzewów i drzew, jakbym się znalazła w jakiejś dżungli. Moim zadaniem było sprawić, aby trutniowiec krwiopijca zmienił swoje miejsce położenia, abym mogła otworzyć skrzyneczkę. Wiedziałam, że potrzebny był mi konkretny gatunek kwiatu i na pewno kiedyś było o tym na lekcji… Usilnie próbowałam sobie przypomnieć co to była za roślina. Może to ta duża biała rosnąca w rogu cieplarni? Albo ta różowa, która pachniała słodko, jakby miodem? Stwierdziłam, że przecież skoro się tego uczyłam, to nie mogłam tak po prostu wszystkiego zapomnieć i intuicja na pewno dobrze mnie poprowadzi. Sięgnęłam więc po tę roślinę kwitnącą, która wydawała mi się najbardziej prawdopodobna. Ale intuicja mnie zawiodła. Tylko rozzłościłam owada. Dawno tak szybko nie uciekałam z cieplarni!

ONMS poziom I (poprawka, rzut nieudany)
Stwierdziłam, że nie poddam się tak łatwo. Wróciłam do sali i stwierdziłam, że podejdę do jeszcze jednego zadania. Może łatwiejszego? Znalazłam się w miejscu, które wyglądały jak błonia Hogwartu. Widziałam chatkę gajowego, rządek wielkich dyń. Tym razem musiałam poradzić sobie ze ślimakami. Westchnęłam ciężko. Jak nie trutniowiec krwiopijca to mięsożerne ślimaki. Poszłam do chatki gajowego poszukać pokarmu, którym powinny odżywiać się te ślimaki, aby przestały zgryzać sałatę. Ale to wcale nie było takie proste zadanie. Można by pomyśleć, że cokolwiek dam im mięsnego, to powinno je zadowolić, prawda? Natomiast wcale tak nie było. To były niezwykle wybredne stworzenia i pierwszego lepszego pokarmu nie zjedzą. Gdy przyniosłam jedzenie, które wydawało mi się że będzie odpowiednie, okazało się, że to będzie bardziej problematyczne. No bo skoro już miałam odpowiedni pokarm, to teraz jak je nakarmić? Oh, zaczęłam żałować, że wzięłam w tym udział. Nie wiem co było gorsze, te osy czy ślimaki. Byli obślizgłe, ich śluz parzył i miały ogromne i ostre zęby. Zdecydowałam się użyć długiej szpadli, nałożyłam porcję pokarmu na jej koniec i zaczęłam podsuwać im pod otwory gębowe. Ale te ślimaki, zamiast jedzeniem zainteresowały się mną. W porę zabrałam rękę, prawie mi ją odgryzły! Uciekłam wystraszona, chyba miałam dość wrażeń.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#13
Augustus Rookwood
Śmierciożercy
paint me as a villain
Wiek
32
Zawód
właściciel pubu, przestępca, oszust
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
5
16
OPCM
Transmutacja
7
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
15
10
Brak karty postaci
11-03-2025, 18:09
- Gumochłonek? Co za idiota to wymyślił? - zakpił cicho Rookwood, gdy czytał ulotkę informacyjną; uśmiechnął się szyderczo i oddał kawałek pergaminu znajomemu, własną uwagę przenosząc na coś istotniejszego - stół pełen zachęcających przekąsek. - Olimpiady naukowe są dla zarozumiałych dzieciaków.
Prawie zakrztusił się camembertem z miodem i granatem, kiedy usłyszał o nagrodzie. Sto galeonów nie chodziło piechotą. Sto galeonów to naprawdę dużo pieniędzy, które można byłoby zainwestować.
- Wiesz co, zmieniłem zdanie - stwierdził, porywając ze stołu garść orzeszków i małą roladkę z szynką, którą przegryzł po drodze. Z pustym brzuchem niedobrze się myśli.
Razem z Brianem niemal popędzili szkolnymi korytarzami w poszukiwaniu okrągłej komnaty, gdzie miała odbywać się olimpiada naukowa. Chętnie zostałby przy stoliku zapisów, poflirtował z uroczymi stażystkami z Ministerstwa Magii, lecz nie w głowie były mu flirty i romanse, kiedy na wyciągnięcie ręki - zdawałoby się - znalazło się aż STO PIEPRZONYCH GALEONÓW!

Egzamin z ONMS, etap II

Pewien swego wkroczył do wskazanej przez stażystkę sali, decydując się od razu na skok na głębszą wodę, bo miał wielkie ambicje i wybujałe ego (jak zwykle). Zaciskając palce wokół różdżki szedł przez siebie, wchodząc do szklarni, a w nozdrza uderzył go zapach wilgotnej ziemi i wybujałej roślinności; czujne oko Augustusa od razu dostrzegło skrzynię, a wokół niej - jakieś dziwne owady. Nie potrafił przypomnieć sobie ich nazwy, nie wiedział też czy są szczególnie niebezpiecznie, dlatego rzucił w nie doniczką, przekonany że je to odstraszy i zbliżył do skrzyni.
- Ku-rwa mać! - krzyczał, gdy trutniowce krwiopijce obsiadły jego odsłonięte przedramiona, wbijając w skórę swoje zęby - bardzo boleśnie. Postąpił krok do przodu, starając się to zignorować, lecz to był błąd. Przyciągnął do siebie jeszcze więcej tych skurwysynów.
Nie miał wyboru. Musiał wykonać taktyczny odwrót, przeklinając cicho pod nosem; zanim opuścił salę opuścił rękawy koszuli i zapiął mankiety, by zamaskować swoją porażkę.

Egzamin z ONMS, etap III - poprawka
Niezrażony porażką podjął próbę numer dwa. Rookwood miał o sobie zbyt wysokie mniemanie, aby wybrać najłatwiejszy poziom, który był wart najmniejszą ilość punktów (przynajmniej na razie). Śmiało więc wkroczył do kolejnej komnaty, z niemałym zdziwieniem odkrywając, że znalazł się na zewnątrz (a przynajmniej takie wrażenie wywoływały czary). Zbiegł kamienną ścieżką na skraj padoku hipogryfów. Przystanął przy płocie, chwilę napawając wzrok majestatem tych stworzeń, po czym pchnął bramkę, wchodząc na jego teren.
Może uczynił to zbyt śmiało (jak zwykle), może za szybko i gwałtownie. Najbliższy hipogryf od razu łypnął na niego gniewnie, nieufnie i choć jeszcze nie zdradzał swojej niechęci - uczynił to zaraz po tym jak Augustus się skłonił. Uczynił to chyba zbyt nisko, niepomny słów matki o tym jak hipogryfy są honorowe i wyczulone na punkcie okazywania im szacunku, za niechlujnie; od razu rozgniewał stworzenie, które stanęło dęba i zaatakowało go.
Miał szczęście, że był dość szybki, by ewakuować się w porę poza padok.
- Do kurwy nędzy... - warczał wspinając się na wzgórze.
Wychodząc z komnaty trzasnął drzwiami tak, że zadrżały w zawiasach.



Egzamin z zielarstwa, I stopień
Przy trzecim podejściu, tym razem do egzaminu z zielarstwa, nie był już taki głupi. Świadom, że o chwastach i zielskach miał wyjątkowo niewielkie pojęcie, zdecydował się (choć niechętnie) podejść do najłatwiejszego egzaminu. Nie zdobył jak dotąd żadnych punktów i musiał działać sprytnie. Tym razem znalazł się w lochach i przypomniał sobie wszystkie lekcje eliksirów, których nie znosił. Wiedziony dawnym nawykiem podszedł do kociołka, obok którego znalazł recepturę - pogrubionymi literami wykaligrafowano instrukcję, nakazującą mu posiekać gryzące cebule i kąsającą, chińską kapustę.
Przewrócił oczyma, nie wierząc, że ktoś naprawdę na to wpadł.
- To jest olimpiada naukowa, czy zebranie koła czarownic wiejskich? - warczał, sięgając po warzywa, uważając jednocześnie na palce.
Naprawdę chciał tych stu galeonów, były mu potrzebne, zbliżał się termin spłaty zaciągniętych u goblinów pożyczek - zacisnął więc zęby i zabrał się do roboty. Tym razem poszło mu lepiej (choć wcale nie był z tego dumny) i gdy wrzucił posiekane magiczne rośliny (bez uszczerbku na zdrowiu) do kotła - otrzymał wreszcie punkty, choć było ich zaledwie dwadzieścia.
Ale gra trwa póki piłka w grze.
Wygramy, a jak nie, to przynajmniej rozwalimy kilka łbów
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#14
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
11-03-2025, 18:13
Nadeszła pora na kolejne egzaminy...



Egzamin z transmutacji


Zadanie I stopnia
Po wejściu do sali egzaminacyjnej znalazłeś się w sali lekcyjnej, jakich pełno było w Hogwarcie, lesz wszystkie ławki był puste. Na biurku nauczyciela stały dwa kielichy, a przy nim czekał starszy egzaminator, co przywiodło ci na myśl czasy egzaminów końcowych, kiedy to szkołę odwiedzali egzaminatorzy z Ministerstwa. Staruszek wskazał ci dwa puste kielichy i poprosił, abyś zaczarował je tak, by nadać im cech zwierzęcych - musiały wyglądac jednak identycznie w każdym milimetrze kwadratowym.

W przypadku niepowodzenia twoje kielichy różnią się od siebie, bądź wyrastają im cechy różnych zwierząt.

W przypadku powodzenia zaczarowujesz oba kielichy tak, że wyglądają identycznie i zwierzęce częsci zachwoują się w ten sam sposób. Dzięki temu w jednym z kielichów znajdujesz klejnot z wygrawerowaną liczbą punktów - 20.

Rzut na powodzenie podjętej akcji (którą należy określić w poście z rzutem) należy wykonać w odpowiednim temacie i podlinkować w swoim poście.
Zadanie II stopnia
Po przekroczeniu progu komnaty, w której odbywał się egzamin z transmutacji, pojawiła się przed tobą ścieżka. Zniknęły mury szkoły, zniknął sufit, znalazłeś się w tropikalnej dżungli, a wokół rozbrzmiały odgłosy dzikich ptaków, cykanie i bzyczenie owadów, a z każdym kolejnym krokiem roślinność stawała się gęstsza. Musiałeś stawiać je jednak uważnie - przed tobą rozciągnęła się bowiem połać ruchomych piasków; falujących znacznie intensywnej niż zazwyczaj, aby nikt nie pomylił ich z niczym innym. Zadanie polegało na tym, by przy pomocy transmutacji przedostać się na drugi koniec grzęzawiska i zdobyć punkty.

W przypadku niepowodzenia zaczynasz tonąć w ruchomych piaskach, ugrzęzłeś w nich aż po szyję, dopóki z pomocą nie nadszedł nauczyciel, który uwolnił cię z pułapki i wskazał drogę powrotną.

W przypadku powodzenia na końcu ścieżki odnajdujesz złoty kielich oplatany gęsto przez grube, zielone liście - w nim spoczywał klejnot z wygrawerowaną liczbą punktów - 40.

Rzut na powodzenie podjętej akcji (którą należy określić w poście z rzutem) należy wykonać w odpowiednim temacie i podlinkować w swoim poście.
Zadanie III stopnia
Po wejściu do sali egzaminacyjnej znalazłeś się w sali tronowej. A przynajmniej tak wyglądała. Na zlotym tronie wyściełanym miękkim, czerwonym materiale spoczywał klejnot z najwyżsżą liczbą punktów, jednak jego zdobycie nie mogło być tak proste. Gdy zrobiłeś krok do przodu natrafiłeś na barierę, która w dotyku przypominała szkło, była jednak niezauważalna. Przy pomocy transmutacji musiałeś znaleźć się po jej drugiej stronie, aby dotrzeć do tronu.

W zadaniu III musisz rzucić w wyznaczonym temacie kości k100 dwukrotnie - na 2 etapy zadania.

Próg sukcesu 1 etapu - w zależności od wybranego zaklęcia
W przypadku niepowodzenia czas na wykonanie zadania w klepsydrze przemija, a ty musisz powrócić do okrągłej sali.

W przypadku powodzenia - bariera znika, a ty możesz ruszyć dalej.

Na drodze staje ci jednak zaczarowana zbroja, gotowa bronić klejnoty, która rusza w twoim kierunku z mieczem w rękawicach. Przy ścianie blisko ciebie znajduje się niemal bliźniacza zbroja - prosząca wręcz, abyś rzucił na nią zaklęcie Piertotum Locomotor.

Próg sukcesu 2 etapu - 80

W przypadku niepowodzenia atakująca cię zbroja zastyga w chwili, gdy unosi mieczem. Nic wiecej się nie wydarzyło. Musiałeś powrócić, gdyż druga zbroja ani drgnęła.

W przypadku powodzenia jesteś świadkiem widowiskowego pojedynku między dwoma zbrojami Hogwartu, które dały pokaz wspaniałej walki bronią białą. Po wygranej zaczarowanej przez ciebie zbroi pokonany upuszcza miecz i oddaje ci klejnot, na którym wygrawerowano liczbę punktów - 60.

W obu przypadkach należy użyć kości k100 i doliczyć bonus za ścieżkę II Opieka nad magicznymi stworzeniami. Pamiętaj o zalinkowaniu rzutu w poście.

Egzamin z obrony przed czarną magią


Zadanie I stopnia
Przekroczywszy próg sali egzaminacyjnej znalazłeś się w opuszczonej, starej sypialni. Wszystko oblepiała gruba warstwa kurzu, w każdym kącie pająki utkały pajęczyny; wydawało się, że minęło wiele czasu odkąd ktokolwiek tu ostatnio był. Twoim zadaniem było przeszukanie pokoju i odnalezienie klejnotu z punktami.
Po otworzeniu jednej z szuflad miałeś nieszczęście trafić na bogina. Przebiegłe stworzenie, które karmiło się strachem. W mgnieniu oka przyjął formę twojego największego lęku. Pokonać go można było tylko w jeden sposób - rzucając zaklęcie Riddikulus. Na kamień bowiem nie działało zaklęcie Accio.

W przpadku niepowodzenia bogin wypędza cię z komnaty, a tobie lęk nie pozwala się skupić - niemal wypadasz z sali egzaminacyjnej wystraszony.

W przypadku powodzenia bogin zmienia się w coś zabawnego i ucieka, a ty znajdujesz w szufladzie klejnot z wygrawerowaną liczbą 20.

Próg sukcesu rzucanego zaklęcia wynosi 50. Do rzutu kością k100 doliczany jest bonus za potencjał OPCM. Rzut na powodzenie podjętej akcji (którą należy określić w poście z rzutem) należy wykonać w odpowiednim temacie i podlinkować w swoim poście.
Zadanie II stopnia
Przekroczywszy próg sali egzaminacyjnej lądujesz w podziemnym pomieszczeniu, które przypomina starą, zamkową spiżarnię. Panował tam półmrok rozpraszany przez blask świec. Spiżarnia byłaby pusta, gdyby nie stado chochlików kornwalijskich, które rozkradało zapasy. Raczyli się jabłkami ze skrzynek, orzechami z worków i niedawno wypiekanym chlebem. Po drugiej stronie spiżarni dostrzegłeś czerwoną poduszeczkę, na której spoczywał lśniący klejnot z punktami. Musiałeś przemknąć się koło chochlików niepostrzeżenie i go wykraść, a zarazem uczynić to przy pomocy z zakresu obrony przed czarną magią.

W przypadku niepowodzenia zwracasz na siebie uwagę chochlików kornwalijskich, które atakują cię całym stadem. Gdyby nie pomoc nauczyciela pewnie rozerwałyby ci szatę, na szczęście wracasz jednak do okrągłej sali w stanie nienaruszonym.

W przypadku powodzenia udaje ci się przemknąć koło chochlików i nie zwrócić na siebie ich uwagi. Wykradasz klejnot, na którym wygrawerowano liczbę punktów jakie zdobywasz - 40.

Próg sukcesu akcji zależy od wybranego zaklęcia z zakresu obrony przed czarną magią. Do rzutu kością k100 doliczany jest bonus za potencjał OPCM.
Zadanie III stopnia
Gdy otworzyły się przed tobą drzwi do sali egzaminacyjnej nie dostrzegłeś nic, wnętrze tonęło w ciemnościach, do której przywykły twoje oczy dopiero kiedy zamknęły się za twoimi plecami drzwi. Znalazłeś się na zewnątrz, o zmierzchu, na drodze prowadzącej do kamiennej altany majaczącej kawałek dalej, przy brzegu jeziora. Wokół było ciemno i cicho, poczułeś się obserwowany. Twój wzrok przyciągnęła dziwna roślina, która skurczyła się gdy tylko znalazłeś się bliżej - i nie minęło kilka sekund, a wystrzeliła w twoim kierunku cuchnącą, parzącą ciecz. Musiałeś wyczarować tarczę, żeby uchronić się przed poparzeniem.

W zadaniu III musisz rzucić w wyznaczonym temacie kością k100 dwukrotnie - na 2 etapy zadania.

Próg sukcesu 1 etapu - 65

W przypadku niepowodzenia poparzenia po jadowitej tentakuli okazują się tak dotkliwe, że musisz udać się do skrzydła szpitalnego.

W przypadku powodzenia jad tentakuli zatrzymuje się na tarczy.

Próg sukcesu 2 etapu - 85
Po niedługej wędrówce niemal udało ci się dotrzeć do altany. Znalazłeś się jednak zbyt blisko jeziora, nieświadom, że i tam czyha niebezpieczeństwo. Poczułeś silny uścisk na swojej łydce. To druzgotek wypełzł z wody cicho i niezauważalnie. Jego długie palce były silne, a on wyszczerzył gniewnie zęby. Jedynym sposobem na uwolnienie się było zaklęcie Relashio.

W przypadku niepowodzenia druzgotek zaciska kolejną dłoń na twojej drugiej nodze i wciąga cię do wody. W ostatniej chwili powstrzymuje go zaklęcie nauczyciela obrony przed czarną magią, który pomaga ci wrócić do okrągłej sali.

W przypadku powodzenia druzgotek rozluźnia uścisk i wraca do jeziora. Wszedłszy do altany znajdujesz tam szkatulę, a w niej klejnot z wygrawerowaną liczbą 60.

W obu przypadkach należy użyć kości k100 i doliczyć bonus za potencjał OPCM. Pamiętaj o zalinkowaniu rzutu w poście.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#15
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
11-04-2025, 18:32
OPCM II (próba nieudana)

Wróciłam do zadań podczas Olimpiady, gdy pojawiły się nowe zadania. Tym razem zdecydowałam się wziąć udział w egzaminach z Obrony Przed Czarną Magią, z której czułam się całkiem pewnie. Weszłam do pierwszej sali, która wyglądała jak stara spiżarnia. Dookoła było pełno chochlików, które zajęły się jedzeniem, a moim zadaniem było przemknięcie obok nich, starając się nie zwrócić na siebie ich uwagi. Przecież to całkiem proste zadanie, a przynajmniej tak mi się wydawało. Co może być trudnego w rzuceniu na przykład zaklęcia kamuflującego? Wydawało mi się to bardzo dobrym pomysłem, a także dużym plusem był fakt, że było to zaklęcie właśnie z dziedziny Obrony Przed Czarną Magią, czyli zgodnie z regulaminem. Zdecydowałam się więc wykorzystać właśnie to zaklęcie.
- Chamaeleontis - machnęłam różdżką.
Przez krótką chwilę, faktycznie stopiłam się z otoczeniem. I nawet zdążyłam zrobić dwa kroki. Ale magia była kapryśna, ostatnio zdecydowanie bardziej niż bym się tego spodziewała. Może był to efekt mojego brzemiennego stanu? Nie wiedziałam, ale być może powinnam się tym faktem zainteresować. Moje zaklęcie jednak przestało działać, szybciej niż przyszło mi jego wymówienie. Chochliki mnie zauważyły i zaczęły lecieć na mnie całym stadem! Chciały mnie zaatakować. Tak mnie to zdziwiło, że spanikowałam i nie wiedziałam co zrobić. Jeden z nauczycieli przyszedł mi na pomoc, odganiając ode mnie Chochliki, a ja wróciłam do okrągłej sali w całości. I z nienaruszoną szatą.

OPCM I (poprawka, próba udana)

Stwierdziłam jednak, że nie poddam się tak łatwo. Może Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami nie poszło mi najlepiej, tak byłam pewna, że w przypadku Obrony Przed Czarną Magią jednak sobie poradzę. Zawiedziona swoim poziomem i z dodatkową wiedzą, że rzucanie zaklęć nie jest dzisiaj moją mocną stroną, zdecydowałam się wejść do pierwszej sali. Tam znalazłam się w starej, zakurzonej sypialni. Skrzywiłam się nieznacznie, pod wrażeniem, że można w taki sposób zapuścić pomieszczenie, ale po chwili do mnie dotarło dlaczego właśnie to pomieszczenie tak wygląda. Przecież bardzo często, w takich opuszczonych pokojach, w pustych szafach gnieździły się boginy. Oh, nie pamiętałam kiedy po raz ostatni widziałam bogina. Chyba właśnie podczas którejś lekcji, kiedy uczyliśmy się rzucania zaklęcia Riddikulus. Miałam przeszukać pokój, znaleźć klejnot. Oczywistym był fakt, że jak otworzę jakąś szafkę, to bogin na mnie wyskoczy. Przygotowana mentalnie, zaczęłam otwierać szuflady i faktycznie, w pewnym momencie pojawił się bogin. Przede mną, na środku pokoju, pojawiła się ogromna akromantula. Wielki pająk patrzył się na mnie swoimi ogromnymi oczami, po moich bokach stały jego ogromne, owłosione odnóża, a on poruszał odwłokiem rytmicznie na boki. Zbladłam, dreszcze przeszły po moim ciele. Wiedziałam, że to tylko bogin. Ale to wyglądało tak realistycznie!
- Riddikulus - powiedziałam pewnie, wykonując odpowiedni ruch ręką.
Pająk przybrał kolorowe kolory, na jego odnóżach pojawiły się wrotki. Nie mógł na nich ustać, więc się przewrócił. Leżał na plecach i machał nogami w górze w synchronicznych ruchach.
Pierwszy raz dzisiaj udało mi się zdobyć kryształ. Zadowolona z siebie wróciłam do okrągłej komnaty.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#16
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
11-06-2025, 15:29
Egzamin z OPCM - zadanie III
Niesiona falą ostatnich powodzeń, próbuje swoich sił w coraz trudniejszych konkurencjach. Świat postanawia jednak przypomnieć jej dość dobitnie o tym, że Hogwart skończyła nie dwa, nie pięć, nie dziesięć – a ponad dwadzieścia lat temu. Wiedza zastąpiona została już inną wiedzą, wiedzą kierunkową – przydatniejszą w pracy, ale zupełnie bezuzyteczną w obecnej Olimpiadzie. Nieświadoma, że sinusoida wynikowa właśnie zmierzała ku amplitudzie – postanawia podjąć wyzwanie najwyższego stopnia. Od dłuższego czasu nosi się z zamiarem lepszego obeznania się w dziedzinie ochrony przed czarną magią, która była jedną z jej ulubionych szkolnych dziedzin – sięga po odpowiednią literaturę, zgłębia temat, próbuje znaleźć możliwe zastosowanie dla czarów tych w warunkach medycznych i naukowych…
I jest przekonana, że i tym razem pójdzie jej znakomicie. Przyjmuje instrukcję od organizatorów, z wdzięcznością przyjmuje odprowadzenie jej do odpowiednich drzwi a potem… A potem ciemność. Kolejny egzamin prowadzi ją ścieżką, wzdłuż której wędruje ostrożnie, rozglądając się i doszukując prawdziwego powodu przebywania tutaj. Nie potrafi czerpać przyjemności z obecności na łonie natury – w pobliżu pięknego jeziora – w tak intensywnym skupieniu.
I słusznie. Pierwszy etap zadania zalicza bowiem celująco, broniąc się przed tryskającą w jej kierunku cieczą. Protego wydaje się odpowiednio silne, a jej reakcja, odpowiednio szybka. Wędrując dalej przekonana jest, jakoby nie było to ostatnim wyzwaniem. Wciąż płynąc na fali ogólnego zadowolenia z osiągniętych sukcesów, dociera pod próg altany zadowolona i może nieco dumna…
Na tyle dumna, by trzymany wysoko nos nie pozwolił jej zauważyć wyciągniętych w jej kierunku łapsk. Relashio… Wyszłoby, gdyby w momencie stresu nie pomyliła zgłosek, czyniąc je Relachiem.
– Relachio! Kurwa, Rela… – nie kończy, bo już szarpana jest za drugą nogę.
No tak bywa. Ludziom tak się zdarza.
Całe szczęście, że był tu ktoś, kto pomógł jej wrócić do okrągłej sali. Z mokrymi nogami, ale i bez punktów.
rzut nieudany

Egzamin z OPCM - zadanie II - poprawka

Kolejny test nie cieszy się już entuzjazmem – nie pamięta kiedy ostatnio musiała podchodzić do jakiejkolwiek poprawki. Kujonica Sanderson przyjmuje instrukcje przed wejściem do pokoju. Obsługa Olimpiady jest tak miła, by szybko zapomniała o tym krótkim niepowodzeniu. Proponują coś nieco łatwiejszego, a Moira przyjmuje to cichą zgodą.
Ale szybko żałuje. Wchodząc do pomieszczenia wie już z czym to się je – chochliki? Naprawdę?
Sanderson wyciąga z kieszeni różdżkę, naprawdę próbując osiągnąć skupienie. Próbuje zachowywać się cicho jak myszka, próbuje zebrać myśli by na pewno się jej udało…
– Chamaeleontis – brzmi nawet zgrabnie, ale co z tego, jeżeli z przestrzenią zlewa się tylko… Tylko na chwilę. Coś idzie nie tak. Siła zaklęcia z pewnością była zbyt słaba. Idąc wzdłuż ściany, próbując zlać się z nią i wymijając chochliki… Niechcący zderza się z jednym z nich.
Zaklęcie pryska. Istoty chcą ją dorwać. Całym stadem.
Sanderson krzyczy głośno, jednak krzyk ten urywa… Pojawienie się w okrągłej komnacie. Bez punktów. Obdarzona pocieszającym wzrokiem obsługi. Następnym razem się uda – sugerują, ale Sanderson nie jest już tego tak pewna…
rzut nieudany

Egzamin z Transmutacji - zadanie III
Chyba sobie na złość – znowu podejmuje wyzwanie najbardziej lukratywne, ale i najtrudniejsze. Transmutacja nie sprawiała jej problemów w szkole (tu należy się chwila zastanowienia co właściwie sprawiało problemu utalentowanemu dziecku ze sporym potencjałem – zapewne nic), może dlatego tak źle… Tak źle zniesie porażkę. Bo niestety, będzie musiała ją dziś znieść. Zachęcona do niepoddawania się, pojawia się w sali egzaminacyjnej, będącej jednocześnie salą tronową.
Zadanie kończy się dla niej jednak, nim zacznie się na dobre. Dłońmi bada niewidoczną, ale wyczuwalną powierzchnię. Palcami wyczuwa chłód i śliskość szkła. Różdżką stuka nawet w powierzchnię, chcąc upewnić się dźwiękiem co do fizycznych właściwości bariery.
Dobiera odpowiednie zaklęcie – zaklęcie mające na celu rozerwać fizyczny przedmiot, a jak zakładała, coś możliwego do poznania dotykiem fizyczne właściwości posiadało.
– Partis Temporus – inkantuje a potem… A potem nie dzieje się nic. Nieudany czar skutkuje natychmiastowym przerwaniem egzaminu, pozostawiając Sanderson z niezrozumieniem… I z niedosytem. Nie pyta nawet obsługi o możliwość powtórzenia tego samego egzaminu – ma swój honor, nie będzie się korzyć i prosić o litość.
Przy ostatnim sprawdzianie na pewno sobie poradzi.
Oczywiście…
rzut nieudany

Egzamin z Transmutacji - zadanie I - poprawka
Liczy ile punktów straciła i kolejną próbę… Podejmuje już chyba tylko po to, by nie zarzucono jej, że nie próbowała. Świadoma już jest, że niewiele pamięta ze szkoły. Wydaje się… Niezwykle pogodzona. Nawet pomimo wiecznego, naukowego niespełnienia i konieczności udowadniania sobie swojej wartości poprzez przesuwanie granic tego co znane i odkryte, nie czuje się dziś największą przegraną. Owszem, nie zbiera dużo punktów i pewnie tak zostanie, jednak bardziej ciekawi ją już… Kto wygra Olimpiadę.
Ciekawe czy to jakiś smark który ledwo co opuścił mury tej szkoły i naturalnie musiał coś z niej pamiętać. Ciekawe czy to Leonie Figg?
Leonie nie znajdzie jednak do końca Zjazdu, tak jak i nie znajdzie swoich kolejnych punktów.
Ostatni egzamin do którego podchodzi oblewa równie celująco.
Poproszona przez egzaminatora o wykonanie prostego zadania… Uśmiecha się jedynie pobłażliwie. Nie korzystała z tego zaklęcia… Od kiedy pamięta. Nie pamięta nawet by użyła go po opuszczeniu murów szkoły. Czy naprawdę program nauczania młodych czarodziei musiał zawierać tak życiowe, pożal się Merlinie, zaklęcia?
Twarz ma jednak niezmąconą – jak zawsze. Egzamin z kontroli emocji zdałaby śpiewająco.
– Bestialis Aspectus – wykonuje z gracją i o dziwo – bardzo skutecznie. Lisi ogon owijający się wokół naczynia połyskuje rudym futrem. Drugie zaklęcie, te same, intonowane idealnie i poprowadzone czubkiem różdżki w ten sam punkt drugiego przedmiotu… - Bestialis Aspectus – niestety nie przynosi korzystnego skutku. Kielich porasta kocim włosiem, a gdy Sanderson podnosi wzrok na egzaminatora, ten tylko kręci głową, nie mogąc w żadnym wypadku przyznać jej nawet punktu pocieszenia…
Rzut nieudany

+0 pkt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#17
Ned Rineheart
Akolici
Wiek
34
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
11
10
Brak karty postaci
11-11-2025, 19:16
Transmutacja - zadanie II

Transmutacja nigdy nie była jego mocną stroną. Nieszczególnie szanowana w kręgach aurorskich, nie doczekała się od strony Neda większej uwagi – w szkole więcej czasu poświęcał na szlifowanie uroków i zaklęć defensywnych. Jego wiedza z transmutacji była poprawna, choć po latach pewnie trochę się przykurzyła. Postanowił wybrać zadanie średniej trudności – może się uda. Nie musiał być ekspertem od ruchomych piasków, żeby wiedzieć, że bez pomocy nie uda mu się przez nie przejść. Szybko przewertował znane zaklęcia, w końcu decydując się na jedno z nich – Glisseo – zamiana piasków w gładką powierzchnię sprawiłaby, że by się w nich nie utopił. Pomysł nie był najlepszy, bo z drugiej strony będzie musiał się jakoś doślizgać na drugą stronę areny, ale na nic mądrzejszego nie wpadł. Przyjrzał się piaskom, ale te zdawały się nie zmienić pomimo rzuconego zaklęcia. Zaryzykował, robiąc krok w przód, i szybko tego pożałował. Piaski momentalnie zaczęły go wciągać, aż w końcu wystawała mu tylko głowa. Na szczęście nauczyciel kontrolował bezpieczeństwo uczestników i pomógł Nedowi się wydostać. Rinehearta nic nie bolało poza odrobiną wstydu i upokorzenia, kiedy wracał do okrągłej sali.

Rzut nieudany

Transmutacja - zadanie I (popawka)

Pogodzony ze swoim losem, tym razem wybrał prostsze zadanie. Pokornie otworzył drzwi pierwszej sali, witając się ze stojącym tam nauczycielem. Wysłuchał na czym polega zadanie – transmutacja kielichów, takich rzeczy uczono chyba już w pierwszej klasie, więc powinno pójść łatwo. Ned zdawał sobie sprawę, że nie jest mistrzem transmutacji, ale nie uważał również, żeby jego wiedza upadła aż tak nisko. Przyjrzał się dokładnie kielichom, żeby móc sobie zwizualizować w głowie ich wygląd po rzuceniu zaklęcia – łudził się, że mu to pomoże. Postanowił nadać im ptasich cech: chciał, żeby były kolorowe i pierzaste. Wycelował w nie różdżką i przymknął oczy, skupiając się na swojej wizji. – Bestialis Aspectus – rzucił spokojnie, dopiero po chwili otwierając oczy, bo trochę się bał, że jednak nic z tego nie wyszło. Na szczęście zobaczył przed sobą dwa identyczne i pięknie kolorowe kielichy, które najchętniej zabrałby ze sobą do domu. Podpytał egzaminatora czy może to zrobić, ale ten od razu pokręcił głową – rzekomo były potrzebne dla kolejnych śmiałków. Cóż, nie pozostało nic innego jak kupić kielichy gdzieś na Pokątnej i zaczarować je jeszcze raz.

Rzut udany

OPCM - zadanie III

Był podbudowany sukcesami z poprzednich przedmiotów, więc nie miał żadnych wątpliwości, żeby w przypadku obrony przed czarną magią wybrać najtrudniejsze zadanie. Ten rodzaj magii miał w małym palcu, w końcu był aurorem. Przekroczył próg sali, z zaskoczeniem odkrywając, że było w niej ciemno. Moment, to nawet nie była sala – musiał jednak wyjść na zewnątrz. Może przez zaoferowanie tym odkryciem nie zauważył, że niedaleko znajdowała się jadowita roślina (znowu!), która wystrzeliła w jego kierunku niebezpiecznym jadem. Szybko uniósł różdżkę, ale nie dostatecznie szybko – tarcza ledwie przed nim zamajaczyła, a parzący jad opryskał go po twarzy. Żaden naprędce podany eliksir nie mógł mu pomóc, jedna z asystentek musiała odprowadzić go do skrzydła szpitalnego, gdzie pielęgniarka szybko poradziła sobie z efektami ubocznymi. Ned trochę przy tym poburczał pod nosem, bo wszystko go piekło jak cholera. To dopiero było upokorzenie, nie wyczarować zwykłej tarczy i dać się pokonać jakiemuś chwastowi.

Rzut nieudany

OPCM - zadanie II (poprawka)

Zastanawiał się czy nie spróbować jeszcze raz z trudniejszym zadaniem, ale w końcu pogodził się ze swoją dzisiejszą niemocą. Może to zmęczenie, może przejedzenie, a może to alkohol pomału zaczynał dawać o sobie znać i stąd te ciągłe niepowodzenia. Wszedł do środkowej sali, rozglądając się uważnie. Niewiele było tu widać, oczy musiały przyzwyczaić się do półmroku. Dopiero po chwili zauważył stado chochlików kornwalijskich, a obok nich – klejnot z kusząco wygrawerowaną liczbą 40. – Chamaeleontis – rzucił, od razu czując, że to nie wyszło. Chochliki też to usłyszały, momentalnie zostawiając jedzenie, żeby polecieć w jego stronę. Ned zaczął machać rękoma jak szalony, żeby jakoś się ich pozbyć, ale to nie dawało żadnych rezultatów. Po chwili przybiegł do niego nauczyciel, sprawnie odciągając od niego rozszalałe chochliki. Ned sfrustrowany poprawił swoją szatę, która niemal nie ucierpiała w tym starciu, wychodząc do okrągłej sali. Może w następnej turze pójdzie mu lepiej.

Rzut nieudany
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:00 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.