• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Stare kino "Scala"
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-07-2025, 15:09

Stare kino "Scala"
Od wielu lat już kino „Scala” przyciąga ludzi neonowym światłem i obietnicą świeżo prażonego popcornu. Wejście zdobią migoczące neony, które wieczorami rozświetlają ulicę, zapraszając do środka. Wnętrze wypełniają rzędy czerwonych, lekko zużytych foteli, a na ekranie wyświetlają się zarówno czarno-białe kryminały, jak i kolorowe musicalowe hity. Widzowie ubrani w eleganckie płaszcze i sukienki chłoną każde ujęcie z zaciekawieniem i skupieniem. W powietrzu miesza się dźwięk starego projektora z delikatnym szelestem biletów i zapachem słodkich łakoci. Kino „Scala” jest miejscem, gdzie ludzie szukają chwilowej ucieczki od codzienności, a seanse stają się małą podróżą do świata marzeń i emocji.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Apollonie Crouch
Czarodzieje
On ne peut régner innocemment
Wiek
34
Zawód
persona publiczna, mentorka młodych
Genetyka
Czystość krwi
potomkini wili
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
5
1
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
11
Brak karty postaci
10-29-2025, 15:13
26.03.1962

Lekki stukot obcasów i już by się wydawało, że obawy obrosły do rangi przekleństwa. Wszyscy na nią spoglądali, wydawało by się, ale nic dziwnego, gdy ćwierćwile, jasne włosy kontrastowały z czarnym płaszczem i okularami najnowszej kolekcji Céleste Moreau, której kolorowe oprawki zawojowały światem francuskiej mody czarownic. Burza blond włosów przetrzymywana przez jedwabną apaszkę w czarno-białe spirale podkreślały to, co emanowało najnowszą okładką Czarownicy a ona, głupiutka, była pewna, że cały Londyn wiedział o jej nikczemnym planie całkowitego odcięcia mózgu od bodźców zewnętrznych w objęciach satynowej pościeli. Drobne dziewczę nawet na nią spojrzało — Polka, te okulary nie są jeszcze dostępne w Anglii!! — i chyba zamarłaby w bezruchu, gdyby wiatr nie pchał naturalnie jej ciała w kierunku Scali. Słodziutka, pobrzmiewało gdzieś w tle jej myśli, cholerne upupianie godne Ferdydurke, za 60 lat dołożono do tego zjawisko określane mansplainingiem i tak oto powstała epidemia samotności mężczyzn, której Apollonie byłaby prowodyrką, gdyby nie urodziła się w konserwatywnej, a wręcz zakonserwowanej, rodzinie.
Przełknęła gorycz porażki, przyzwyczaiła się do tego wszelkimi, nieudolnymi próbami męskich starć sił, Daniel był jej po prostu cholernie przydatny. Daniel? On miał tak na imię, sans doute.
Odetchnęła, spoglądając na lekko obumierający neon kina, rozświetlający zachodzące w ciemność ulice centralnego Londynu, a żołądek ścisnął się na samą myśl zajadanych niegdyś ton popcornu. Lubiła tu chodzić na randki, jeszcze przed spotkaniem Zachariasa, kiedy chłopięce dłonie odnajdywały kolano, a ona mogła chichotać, drażnić i poprawiać dłuższą w porównaniu do koleżanek spódniczkę. Teraz miała coś z tego wspomnienia, biała ołówkowa sukienka przypominała o tym, że przy zdecydowanym, wysokim wzroście nie powinna nosić obcasów. Sięgała ponad metra osiemdziesięciu, może i mogła reprezentować dzięki temu mugolskiego Playboya, czy czarodziejskiego Wandboya albo innego francuskiego — zdecydowanie bardziej pełnego klasy — L’Art du Corps, ale też rzucała się przy tym w oczy.
Zauważyła mężczyznę już z oddali, chociaż wydawał się starzeć jak otwarty szampan niż beczkowane wino. Kojarzyła go lepiej, a może to przyzwyczajenie do luksusu; w bespoke o gramaturze 170 każdy wygląda do schrupania, nawet jego zakola lśniłyby kusząco. Sięgnęła do torebki po fajki, miała jeszcze resztki Mistveili, które miała zamiar odpalić zanim by cokolwiek od niego wzięła, bo chyba po geście przekazania, co najmniej zwymiotowałaby resztki sałatki z wczorajszego obiadu i kawy, która robiła za jej dzisiejsze śniadanie. Pulsacyjny ból głowy tylko łagodny ruch zaciągnięcia mógł uspokoić, tylko dzięki kultywowanemu cigarettes after sex była w stanie być matką piątki dzieci.
— Chcesz? — rzuciła, na powitanie, wyciągając ozdobną papierośnicę w stronę mężczyzny. W tym samej chwili sięgnęła po jednego dla siebie, przetrzymując w zębach i obrysowując na białym papierze zarys różowej szminki. Chyba powinni się bardziej kryć, a z drugiej strony... w taki sposób mogłaby robić furorę na poziomie Kate Moss, reprezentując sobą ekskluzywną wersję heroin chic... albo po prostu, mniej porobioną.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
10-29-2025, 20:52
Spaliłem całą plantację tytoniu, spaliłem nielegalną hodowlę marihuany w czasach, gdy za jaranie lolka na blokach patrzyli na ciebie jak na Meksykańca, który właśnie naszczał na piękny, biały płotek na pięknym, czystym osiedlu pięknych, białych ludzi. Spaliłem tonę różnego gówna, naprawdę różnego stuffu, który pewnie nawet nie nadaje się do palenia: herbatę wysypaną z ekspresowych saszetek (w imię Ojca, Syna, Ducha, żegnam się stopą), stare opony i plastikowe butelki, z których jednak zawsze odrywam etykiety - chyba coś mnie dręczy. Nigdy przenigdy nie palę jednak mostów: awaryjne wyjście, które nie brzmi jak skok na główkę do syfiastej Tamizy (w rankingu nadal wysoko nad Sekwaną i Gangesem, za to mocno w tyle za niemiecką Hawelą - tam zawsze ceniono porządek, Ordnung muss sein) to rzadkość w mojej branży. Przezorny zawsze ubezpieczony, mądry Polak po szkodzie, napycham się powiedzonkami chwalącymi moją własną zaradność - biję sobie brawo przed lustrem. Piromańskie skłonności wiszą na włosku, lont jest krótki, odpalam się szybko jak dynamit w eurowesternach; BUM BUM BUM. Robię bałagan z gracją zawadiackiego kowboja, im wybaczają więcej, czasem klaszczą na napisach końcowych: mi nikt nie klaszcze (wyjątek wyżej), ale też nikt nie zamyka przede mną drzwi na cztery spusty. Niemile widziany? Oh, ja tylko na chwilę. Na jednego. Dwa słowa, już mnie nie ma. Zajmę dosłownie trzy minutki. I tak to leci, proszony wszędzie jak wampir, mimo oczywistych obiekcji szanowanego otoczenia, nestora rodu, udziałowca większościowego, żony, drzwi z mosiężną kołatką stoją dla mnie otworem. Wystarczy zapukać.
Apollonie, Poleczka, Polinka również popisuje się odrobioną pracą domową z zakresu zarządzania sytuacją kryzysową, wzorowa pani domu, lord Crouch musi puchnąć z dumy. Od dziesięciu lat trzyma mój adres w skórzanym kalendarzyku między datami urodzin ciotek widzianych ostatnio na chrzcie córki siostry kuzyna i innymi istotnymi informacjami: obfitością ostatniej miesiączki, listą potencjalnych prezentów świątecznych (jest marzec), szacunkową liczbą spożytych kalorii i zdaniem afirmacji na dobry początek dnia. Ktoś powie: rozkosznie sentymentalna.
Ja powiem: kuta na cztery nogi.
Gwiazdeczki takie jak ona rzucają i wracają. Poważnieją, wychodzą za mąż, zachodzą w ciążę, mają wielkie brzuchy, obrzęki na stopach, nie widzą własnych pępków, a później wypychają z siebie kolejne pociechy, gdzieś między odejściem wód płodowych a przecięciem pępowiny marząc o valium i podobnych smakołykach oraz wyprawieniu hucznej imprezy z okazji 17 urodzin, na której zmuszą gości do oglądania półgodzinngo pokazu slajdów ze zdjęciami pasożyta, w tej chwili ułożonego pechowo w położeniu miednicowym. Moje ulubione klientki.
Kiedyś. 
Czeka już na mnie i jeśli myśli, że widać ją z daleka, to ma rację. Lubi mieć rację, lubi przyciągać uwagę, taki typ, karmiący się sfermentowanym, kapiącym podziwem. Jej okulary przypadłyby do gustu Sandy, tak samo jak buty na cienkiej, zaostrzonej szpilce. Pachną skórą, włoska robota. Polcia powinna je jednak zostawić liliputom - stojąc obok, nieważne pod jakim kątem, jestem od niej niższy. Touché.
– Masz mnie za pedała? – unoszę brwi, z niesmakiem spoglądając na cienkie papierosy. Papierośnica - ładna. – A może za artystę? - jeszcze gorzej. Z kieszeni wyciągam własną, wymiętoloną paczkę tanich szlugów, śmierdzących jak mugolska fabryka. – Naprawdę się stęskniłaś, co, słodziutka? – nie precyzuję za czym. Że nie za mną - to jasne. Ustawiam się w kolejce do kasy. Koleżanka zapłaci.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:32 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.