• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Manchester, Palatium Librae > Lapidarium
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-01-2025, 09:54

Lapidarium
Rodowa kolekcja rzeźb antycznych usytuowana na drugim piętrze we wschodnim skrzydle. Pokój w jasnej kolorystyce o ścianach w kolorach kremowych, głównie ceglastym różu. Przy końcach każdej ze ścian z lica wystaje biały pilaster, na których opiera się kilku stopniowy gzyms obiegający całe pomieszczenie. Do każdego z pilastrów przymocowano po jednej kamiennej półce, na których wystawione są rzeźbione głowy lub popiersia w białym kolorze. Wewnątrz pomieszczenie ustawione liczne greckie rzeźby przedstawiające mityczne postacie oraz zwierzęta. Arcydzieła datowane są na I i II wiek naszej ery. Na końcu pomieszczenie znajduje się największa rzeźba przedstawiające boginie Nike zwróconą twarzą w stronę nowoprzybyłych.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Apollonie Crouch
Czarodzieje
On ne peut régner innocemment
Wiek
34
Zawód
persona publiczna, mentorka młodych
Genetyka
Czystość krwi
potomkini wili
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
5
1
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
11
Brak karty postaci
10-28-2025, 21:43
04 kwietnia 1962 | wieczorem


Była kobietą, która od dawna przestała należeć do siebie. Każde  jej dziecko było niczym osobny kwiat, inne, a jednak wyrastające z tej samej gleby jej ciała, z tej samej krwi, z tego samego pragnienia; z niej, będące nieodłączną cząstką, którą musiała im podarować. Jak ciążące to było, raz po raz? Ile jej w niej zostało? Dłonie wiecznie zajęte: raz trzymały niemowlę, raz książkę, raz pióro, raz filiżankę zimnej już herbaty, którą zawsze odkładała, zanim zdążyła wypić. Czasami już nawet jej nie wypijała, bo była umówiona na kolejne grzecznościowe spotkanie, które utrzymać ją miało u szczytu salonowych gierek bogatych żon bogatych mężów. Zgorzknienie było więc w niej silne, budowane od lat, pieczołowicie pielęgnowane niedopowiedzeniem i samotnością, której nie potrafiły uzupełnić małe dzieci. Bo nawet podnajmowanie niegdyś nianie, słodziutka Sandy, bez której nie potrafiłaby czasami sklecić choćby chwili czasu dla siebie, czy nawet pomoc teściowej i jej własnej matki... na nic zdawały się te próby, gdy to ona, jako matka, była zobligowana, by zawsze być obok. I był też on, choć ciężko było o tym mówić w całej prostocie słów.
Patrzyła na Nathaniela z matczyną  czułością i smutkiem obcej kobiety; jak na obraz Caravaggia, w którym światło oświetla jedynie połowę twarzy, a druga budzi wewnętrzny niepokój. Wiedziała, że jego oczy widziały zbyt wiele jak na dziecko, czasami bała się to przyznać sama przed sobą, ale odkąd ledwie go poznała i weszła w szeregi rodziny, było w tym coś z pokoleniowej przyjaźni, miast przemienionej w matczyną troskę. Chciała dla niego dobra, jak dla własnego syna, ale to działanie niosło za sobą ciężar, którego mógł nie dać rady unieść. Czy był gotowy na emocje? Czy był w stanie je akceptować? 
Westchnęła łagodnie, upijając łyk wina z kieliszka, gdy w jej palcach niezmiennie tlił się dalej papieros. Odkąd przestawiła się z Mistveili na Auraglow, teściowa pozwalała jej popalać w niektórych większych korytarzach... zresztą tam, gdzie chyba sama zdawała się palić z przyjaciółkami. Językiem przesunęła po górnej wardze, wyczulone spojrzenie wbijając w jedną z twarzy, wyjątkowo kobiecych. Wykończenie. Współdzieliły to, obie  miały w oczach całą melancholię Degasa i zmęczenie Vermeera, niesmak zadrżał na powrót na podniebieniu kobiety, potęgowany tym silniej, że w krwi płynęła jej już chyba butelka wina.
— Wspomniałeś o sierocińcu  — zawsze wywiązywała się z postawionych słów; obiecała mu rozmowę, gotowa więc była ją podjąć. Całe feerie barw przebrnęły po twarzy młodego towarzysza, niemalże w rytm powolnego stukotu jej szpilek. Sukienka luźną satyną pobłyskiwała w półmroku świec, chude ramiona podkreślone wyostrzonymi obojczykami współgrały z nonszalancko rozpuszczonymi włosami; tylko twarz, skryta pod delikatnym, świetlistym makijażem, nie pasowała do zmęczenia czającego się za wrotami umysłu.
—  Pytanie brzmi... jakie są statystyki. To one mogą zwojować każdy pomysł albo obalić najsensowniejszą tezę.
Im wszystkim, śmierdzącym nierobom w Ministerstwie, zależało tylko na funkcjonowaniu bezsensownego systemu, który podupadał przy każdym przetoczeniu koła. Jeśli problem nie był problemem dla siedemdziesięciu procent społeczeństwa, to nie było go, nie było potrzeby rozwiązywania. Gorzkie stwierdzenie opadło silniej, gdy dopowiedziała sobie tym boleśniejszą prawdę - chyba, że chodzi o mugoli, mugolaków i wszelkie podobne temu, których problemy były chyba stawiane na piedestał. Przełknęła ślinę, popijając zniesmaczenie łykiem wina, które niemoralnie grzała pochwyceniem w dłoni, ale tylko tak była w stanie trzymać papierosa, który złotawą aurą otaczaj przemierzających Crouchów.
— Wiesz... wiele dzieci jest też w złych warunkach i nie trafia do sierocińca, bo tam będzie tylko gorzej. Dopóki dostają chleb raz dziennie, system nie widzi problemu... Nie każdy powinien być rodzicem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
11-06-2025, 22:05
Gdy był dzieckiem, nie mógł uwierzyć, że ktoś tak piękny istniał.
Apollonie często była traktowana jako ideał arystokratycznego piękna. Ze swą błękitną krwią, gracją ruchów i wilą urodą zawsze zwracała na siebie uwagę. Gdy był młodszy, zdawała się aniołem, a w świetle słońca uzyskiwała aureole barw wokół pukli blond włosów. Bystre oczy zawsze zdradzały inteligencje, ale to pewna czułość spojrzenia była pierwszym, co z niej zapamiętał. Teraz zdawała się przygaśnięta, zmęczona tym krótkim żywotem. Ich świat wymaga wiele od swoich dzieci, dostosowania się warunków gry narzuconych przez starszych. Archaiczne wręcz zasady współżycia społecznego, ale które zarazem utrzymywały ich kulturę i tradycję spojoną z ich losem. Czasem miał wrażenie, że to właśnie kobiety pozwalały ich dziedzictwu przetrwać, to one tworzyły i przekazywały najważniejsze walory tego świata. Pochodziła z domu, który tymi tradycjami się szczycił, pozwalało im to fruwać ponad wszystkimi, ale zarazem brutalnie obcinało również skrzydła.
Była głosem rozsądku i siłą działania, najrzetelniejszym z krytyków jego pomysłów. Dlatego zwrócił się do niej, by w swoim zawziętym marszu napotkać głos, który powie, żeby się zastanowił dwa razy. Ostudził jego zapała, wymusił na nim przemyślenie i sprawienie, że sam pomysł będzie jeszcze lepszy, a co najważniejsze – realistyczny.
– Wstydem naszego społeczeństwa jest fakt, że magiczne dzieci lądują w mugolskich sierocińcach – podkreślił, mimowolnie odczuwając jak jego usta układają się w cienką linie. Przy niej nie musiał udawać – oburzała go ta sytuacja. To zaniedbanie, ten kolejny przykład zepsutego systemu. Magiczne dzieci nie mogły zawalczyć o swoje, były nieusłyszane. Sądził, że własne doświadczenia powodowały czemu nie mógł pozostać obojętny. Nie wpływało to na jego bezpośrednie życie, nie stanowiła intratnego interesu. Nie mógł jednak o tym zapomnieć, jakby myśl uwięziła go na łańcuchu i nie miała zamiaru wypuścić.
– Nawet jedno dziecko wyrwane ze swych korzeni to za dużo – paruje jej słowa, choć zawierają w sobie brutalność prawdy. Nie posiadał informacji o skali problemu, o zapotrzebowaniu i tego w jaki sposób powinni do tego podejść. On sam mógłby zostać pozbawiony nazwiska i jego znaczenia, a pozostałoby w nim tylko błękit oczu ojca. – Oczywiście, trzeba będzie do tego odpowiednio podejść. Jeśli robi się rzeczy godne, trzeba o tym głośno mówić. Może nawet zjednywać w tym ludzi o odpowiedniej woli.
I zasobach pieniężnych. Bycie dobrotliwym często oznaczało sięganie głęboko do zasobów portfela. Po coś jednak te pieniądze zostały stworzone, uznajmy, że sierociniec był fantazją jego znudzonego umysłu. Dostrzegał w tym projekcje jednak potencjał nawet na pozytywne oddziaływanie długoletnie. Pokaże to zainteresowanie Crouchów społecznością, ich działania i aktywność. To był akt dobroci, który zawsze dobrze się sprzedaje.

Nie każdy powinien być rodzicem


Spojrzał na nią uważnie, lustrując jej personę w próbie zrozumienia jak personalnie winien interpretować tą uwagę. Zgadzał się, nie każdy powinien. Znał nawet jeden przykład z tego domu, który mógłby nie podołać tej roli. Zastanawiał się jednak czy powinien każdemu z nich przyjrzeć się bliżej.
– Zacharias znajduje się ponownie na uczelni? – w swoim świecie nauki i jasnowidzenia, który pozostawał dla niego niezrozumiałym ciągiem słów i odczuć, które płynęły w stronę świadomości. Zawsze zdawał się oddanemu jednej rzeczy – nauce. Może ta jedna miłość, która zabierała wszystkie inne.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:24 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.