• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Stocznia "Mount Stuart Docks"
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-22-2025, 14:09

Stocznia "Mount Stuart Docks"
Zlokalizowane przy południowym krańcu Bute Docks, suche doki Mount Stuart to główne zaplecze remontowe dla statków zawijających do portu w Cardiff. Na terenie znajdują się trzy betonowe baseny dokowe, z których największy ma długość ponad 170 metrów. Żurawie torowe poruszają się wzdłuż nabrzeża, a stalowe pomosty łączą doki z halami remontowymi. Wzdłuż krawędzi stoją hale spawalni, przechowalnie lin i warsztaty pomp. Dźwigi, palniki, nitownice – wszystko w ciągłym ruchu, od wczesnych godzin porannych. Na terenie pracują dziesiątki robotników: ślusarze, kotłownicy, monterzy, kierownicy zmianowi. Pachnie smarem, farbą przeciwporostową i mokrym drewnem. Czasem słychać przekleństwa zagłuszane szumem sprężarek.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Olivia Starwoodsen
Czarodzieje
Wiek
33
Zawód
Urzędniczka w DKnMS
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
18
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
9
10
Brak karty postaci
09-09-2025, 18:35
03.03.1962


Wilgoć i chłód starały się za wszelką cenę przedrzeć przez ciepły materiał płaszcza. Mgła wisiała nisko nad stocznią, a stuk obcasów odbijał się echem między kiedy szła spokojnie przed siebie. Normalnie w stoczni było dość głośno, robotnicy uwijali się w halach remontowych lub pracowała na statkach aby te mogły jak najszybciej wrócić na wodę. Dzisiaj było jednak inaczej, w każdym razie w tej części stoczni. Odpowiednio zabezpieczona przestrzeń w około jednego ze starych hangarów odpychała od siebie nieproszonych mugoli.
Nie wiedziała jeszcze dokładnie co czeka ją w hangarze, wiadomość o dziwnym incydencie w stoczni przyszła nagle i wydawała się naprawdę pilna. Doświadczeni pracownicy terenowi znajdowali się poza ministerstwem wykonując swoje zadania, więc nie za bardzo miała kogo wysłać do Cardiff. Uporała się więc z pracą, którą miała na ten dzień zaplanowaną i postanowiła sama wybrać się na miejsce. Od jakiegoś czasu pracowała już za biurkiem, jako zastępczyni przewodniczącego miała sporo na głowie i wyjścia w teren należały do rzadkości, dlatego poniekąd cieszyła się na to popołudnie. Lubiła wyzwania, uważała, że jest w stanie sprostać każdemu, więc nie denerwowała się w ogóle.
Ubrana w typowy, biurowy komplet czyli ciemno niebieską garsonkę z ołówkową spódnicą i jasny, ciepły płaszcz oraz obowiązkowo buty na obcasie, przekroczyła próg hangaru. Odgarnęła blond włosy, które dzisiaj postanowiła zostawić rozpuszczone, ale odpowiednio ułożone, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Od razu do jej nosa dotarł dziwny zapach, na który lekko się skrzywiła. Nie był on jej obcy, ale mimo wszystko nie był on przyjemny. Jak na razie nie zauważyła nic ciekawego, oprócz kręcących się w około kilku osób. Zauważyła kilka znajomych twarzy ze swojego departamentu, co upewniło ją w przekonaniu, że dzieje się tutaj coś w czym może pomóc. Jednocześnie zwiększyło jej ciekawość do tego co ją tutaj czeka.
Im głębiej wchodziła w hangar zaczęła słyszeć charakterystyczne dźwięki metalu, jakby coś się o niego obijało. Im bliżej była tym dźwięk stawał się głośniejszy i intensywniejszy, a kiedy wyszła zza kilku, ustawionych na sobie, skrzynek, stanęła jak wryta. Duża klatka stała jakieś cztery metry przed nią, a w środku znajdowała się Mantykora. Zafascynowana przyglądała się stworzeniu w milczeniu przez kilka dłuższych chwil dokładnie analizując wszystko co mogłoby odchodzić od normy. W międzyczasie wyciągnęła z torebki notatnik i zaczęła notować wszystko co widziała. Dawno nie miała do czynienia z Mantykorą, ostatnio widziała żywą na studiach, ale wtedy też była uśpiona, ta jednak była wściekła i gotowa do ataku gdyby tylko nie mocna klatka, która ją więziła. Miała tylko nadzieję, że klatka wytrzyma jeszcze trochę.
Blondynka rozejrzała się w około siebie w poszukiwaniu kogoś, kto przybył tu przed nią. Jej uwagę przykuła młoda kobieta, w zasadzie mogłaby również być uznana za nastolatkę, miała taką niewinną twarzyczkę.
- Przepraszam… - podeszła do niej szybkim krokiem, a odgłos jej obcasów słuchać było nawet przez brzdęki klatki – Olivia Starwoodsen, Komisja Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń. - pokazała jej swój identyfikator - Jak długo klatka się tu znajduje? Kiedy została odkryta w jakim stanie było stworzenie? Czy jest mi pani w stanie powiedzieć czy na klatce było jakieś płótno? - spytała starając się panować nad ekscytacją i zachowywać się jak najbardziej profesjonalnie jak potrafiła.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Lizzy Evans
Zwolennicy Dumbledore’a
have a kind heart, fierce mind & brave spirit
Wiek
19
Zawód
Kadetka aurorska
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
mugolak
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
12
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
6
10
Brak karty postaci
10-23-2025, 12:31
Rozkaz towarzyszenia grupie aurorów na ich misji nie był wydawany często. Aby móc w ogóle wziąć udział w podobnym przedsięwzięciu należało wykazać się sporą determinacją, odwagą, ale przede wszystkim — zaimponować osiąganymi wynikami. Większa część kursantów nigdy nie otrzymywała takiej szansy. Elizabeth Evans musiała jednak zwrócić uwagę swojego dowództwa, skoro dopuszczono ją do działań w terenie. Była to szansa jedna na milion. I nie mogła jej zaprzepaścić.
Na terenie stoczni znaleźli się w nocy, w czasie, w którym nikt nie powinien się tam kręcić. To dzisiaj w Cardiff mieli zjawić się ścigani już długo czarnoksiężnicy, aby odebrać bliżej niezidentyfikowany towar. Mogło być nim wszystko, począwszy od eliksirów i trucizn, przez peleryny niewidki, czy artefakty o wysokiej wartości i jeszcze większej mocy. Dwie rzeczy były jednak pewne — po pierwsze, przedmioty te w żadnym wypadku nie mogły trafić w ich ręce; po drugie — to najlepsza okazja, żeby złapać przynajmniej część czarnoksiężników z poszukiwanej grupy.
Musieli poruszać się zupełnie bezszelestnie, bo gdy wyskoczyli ze swej kryjówki — a Lizzy razem z nimi — przestępcy wydawali się zupełnie zaskoczeni i nieprzygotowani na taki rozwój wydarzeń. Zaklęcia rozświetliły halę stoczni, rzucane z dwóch stron, dźwięki inkantacji i uderzeń przerywane jękami i krzykami bólu. Ostatecznie udało się spacyfikować grupę, a nawet zatrzymać przemytnika, który próbował uciec, wykorzystując chaos. To Lizzy zauważyła go uciekającego bokiem, a następnie unieruchomiła przy pomocy zaklęcia Petrificus Totalus.
Część aurorów zajęła się transportem zatrzymanych, pozostała część, w tym Lizzy, zajęła się identyfikacją przemycanych nielegalnie towarów. Ku ich wielkiemu zdziwieniu, poza skrzynią z eliksirami i amuletami wzmacniającymi działanie czarnej magii, pod wielkim płótnem skrywało się coś jeszcze. Coś dużego. Wystarczyło tylko pociągnąć za materiał — co wkrótce uczynił starszy auror — aby odkryć, co dokładnie siedziało w środku.
Mantykora wierzgała się w klatce, zaryczała głośno, najwyraźniej zbyt zdenerwowana, aby swoje frustracje wyrazić przy pomocy mowy. Starszy auror odskoczył od klatki z marsową miną, mamrocząc coś o tym, że należało powiadomić odpowiedni departament. Ktoś musiał jednak zostać na miejscu, zabezpieczyć przekazanie mantykory w ręce odpowiedniego urzędnika.
W tamtej chwili Evans odkryła, co to znaczy być najmłodszym w grupie mundurowych. Oczywiście, że to ona została wybrana do tego zadania. Aurorzy mieli jeszcze więcej pracy, musieli przesłuchać przestępców, dojść do ich kolegów, którzy nie zjawili się w stoczni. Nie mieli czasu na siedzenie na miejscu i pilnowanie agresywnej mantykory.
I tak oto Lizzy siedziała po turecku na jednej z wielkich skrzyń, w okolicy, lecz nie bezpośrednio przy klatce. Skupiona na stworzeniu, wciąż trzymała w ręku różdżkę, gotowa do prób siłowego opanowania furii stworzenia, gdyby to wydostało się na wolność. Nikt nie powiedział jej, kiedy nadejdzie oczekiwany urzędnik. Nie miała nawet pewności, czy po powrocie do Londynu ktoś jeszcze pamiętał, że powinien zgłosić potrzebę pojawienia się w Cardiff kogoś, pewnie członka Komisji Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń. Pozostało więc tylko czekać. Czekać i myśleć. Czy ta mantykora nie szaleje dlatego, że jest głodna? Co jedzą mantykory prócz ludzi? Ile uderzeń cielskiem stworzenia zniesie jeszcze klatka?
Pierwszy raz odwróciła wzrok od klatki, gdy usłyszała dźwięk obcasów uderzających o posadzkę. Od razu odwróciła głowę w tamtą stronę, bez problemu rozpoznając blondynkę w biurowym ubraniu, pasującą do tego miejsca jak pięść do nosa. Przy jej elegancji ubiór Lizzy — kremowa koszula, brązowa spódnica w kratę, umorusane błotem buty i ciemny płaszcz narzucony na ramiona — wydawał się wołać o pomstę do nieba.
— Nie ma za co — odpowiedziała automatycznie na kurtuazyjne przeprosiny kobiety, zeskakując ze skrzyni. Wylądowała miękko przed Olivią, choć towarzyszyło temu wzbicie niewielkiej chmurki kurzu, gdzieś na wysokości ich łydek. — Kadetka Elizabeth Evans, Biuro Aurorów — dodała z uśmiechem, przyglądając się identyfikatorowi. Nie wyglądał na fałszywkę, sama okazała pani Starwoodsen swój identyfikator. — To dzisiejszy transport. Detale dotyczące podróży i pochodzenia mogą zostać pani udostępnione po przesłuchaniu przemytnika. Spodziewam się, że będzie pani prowadzić jakiegoś rodzaju dochodzenie, dobrze byłoby poinformować o tym fakcie Biuro Aurorów drogą oficjalną — Biuro niechętnie dzieliło się wynikami swojej pracy, ale jeżeli informacje nie zostały zakwalifikowane jako tajne lub poufne, na specjalne potrzeby dochodzenia można było się nimi podzielić. — Kiedy je odkryliśmy, stworzenie było pobudzone i agresywne. Nie zbliżaliśmy się do niego ani do klatki, aby go bardziej nie drażnić. I tak, klatka była obleczona płótnem, zostało ono zdjęte celem identyfikacji przedmiotu przemytu — mówiąc to, wreszcie oderwała wzrok od Starwoodsen, wracając spojrzeniem do rozśwcieczonej bestii. — Mogę jeszcze jakoś pomóc?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Olivia Starwoodsen
Czarodzieje
Wiek
33
Zawód
Urzędniczka w DKnMS
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
18
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
9
10
Brak karty postaci
11-03-2025, 20:53
Kadetka. Starwoodsen nie spodziewała się, że do pilnowania tak niebezpiecznego stworzenia zostawią tutaj kadetkę. Jeśli wstępne informacje jakie otrzymała nie były bujdą wyssaną z palca, z tego co wiedziała na własne oczy w tym momencie, nie były, powinno tutaj znajdować się co najmniej kilku doświadczonych aurorów, którzy w razie czego mogliby unieszkodliwić stworzenie. W żadnym razie nie umniejszała umiejętnością młodej panny Evans, jak przedstawiła jej się dziewczyna, jednak mimo wszystko uznała to za bardzo poważnie niedopatrzenie, którego z całą pewnością nie omieszka zgłosić.
Mimo wszystko uśmiechnęła się łagodnie do młodej aurorki, po czym dokładnie zanotowała wszystko co ta jej powiedziała. Doskonale wiedziała już, że zrobi wszystko by osobiście przesłuchać tego przemytnika. Jeśli był w stanie przemycić Mantykorę, bój się Merlinie co jeszcze innego był w stanie przemycać. Gardziła takimi ludźmi, była przeciwniczką handlu magicznymi stworzeniami, orędowniczką ich życia na wolności lub chociażby w odpowiednio dostosowanych do tego rezerwatach. Za takie bestialskie traktowanie była skłonna wymierzyć najwyższą karę. Zawsze zdecydowanie lepiej czuła się w towarzystwie stworzeń, nie ważne jak niebezpiecznych, niż ludzi.
- Tak, naturalnie. Dochodzenie musi być przeprowadzone, stworzenie musi być zbadane i odpowiednio zakwalifikowane. - pokiwała głową odpowiadając na jej pytanie.
Był to długi proces, ale potrzebny. Nie mogli z góry założyć, że Mantykora zostanie skierowana do likwidacji. Odpowiednie badania, raporty, a potem posiedzenie Komisji miało zadecydować o jej losie.
- Jeśli współpraca między naszymi departamentami będzie przebiegać bez zarzutów jak do tej pory, nie wiedzę najmniejszego powodu, dla którego nie mielibyśmy podzielić się wynikami naszej pracy. - odparła spokojnie przenosząc spojrzenie na Mantykorę.
Tak prawdę współpraca między tymi dwoma departamentami wcale nie była taka kolorowa. Wydawałoby się, że wszyscy powinni ze sobą pracować, jednak aurorzy wykazywali się niezwykłym uporem i niedostępnością chowając się za swoimi zasadami i procedurami, nie raz nie dwa mocno utrudniając pracę Komisji, która potrzebowała wszystkich faktów. Starwoodsen wiedziała, że nie wszyscy szanowali jej departament, czarodzieje nie interesowali się losem magicznych stworzeń, nie tych, które im zagrażały, dlatego też ludzie, z którymi pracowała byli w większości prawdziwymi pasjonatami w swojej pracy. Inni tego po prostu nie rozumieli.
- Proszę mi powiedzieć, czy Mantykora jakkolwiek się odezwała? - spytała po chwili wracając spojrzeniem do panny Evans - Czy coś mówiła?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Lizzy Evans
Zwolennicy Dumbledore’a
have a kind heart, fierce mind & brave spirit
Wiek
19
Zawód
Kadetka aurorska
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
mugolak
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
12
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
6
10
Brak karty postaci
11-09-2025, 19:50
Służby rządziły się swoimi prawami. Postępowanie przełożonych nie zawsze było zrozumiałe dla podwładnych, a co dopiero dla ludzi przyglądających się ich działaniom z zewnątrz. Gdyby usłyszała o wątpliwościach pani Starwoodsen, zapewne nie okazałaby względem nich szczególnego zaskoczenia, a przeciwnie — wykazałaby się zrozumieniem. Czasami wydawało jej się, że z różnymi departamentami Ministerstwa Magii było podobnie, co z nauczycielami w Hogwarcie. Każdy uważał siebie i dziedzinę, którą się zajmował za najważniejszą. To właśnie ta kwestia zawsze wyznaczała priorytety tak zadań, jak i przydzielanych do nich osób. To, co było na pierwszym miejscu priorytetów Biura Aurorów z chwilą pojmania czarnoksiężników zostało zredukowane do sprawy niezbyt ważnej. Dla Komisji Olivii Starwoodsen stało się z kolei jedną z najbardziej pilnych spraw.
I pozwoliło na to, jakby nie patrzeć, nietypowe spotkanie dwóch kobiet.
Lizzy pokiwała głową w zamyśleniu, przyjmując informację o dalszym przebiegu śledztwa w sprawie przemytu zwierząt. Niewiele mówiły jej te konkretne terminy, zwłaszcza, że po głowie snuła jej się myśl, że magiczne stworzenia co do zasady były klasyfikowane gatunkowo, a "kwalifikacja", o której mówiła blondynka była w umyśle kadetki jednoznaczna z systemem określającym niebezpieczeństwo danego stworzenia, które znała jeszcze ze szkoły. No cóż, jeżeli było inaczej, mogła ten dzień uznać za udany nie tylko przez wzgląd na udział w naprawdę udanej akcji, ale dzięki temu, że udało jej się też nauczyć czegoś nowego.
— Nic w trakcie akcji. Wyła za to, to znaczy... — zaczęła swoją opowieść, chociaż dość prędko okazało się, że brakowało jej odpowiedniego słownictwa, aby wyrazić swoje myśli. W przypadkach podobnych, niespodziewanych zdarzeń, przeprowadzający dochodzenie potrzebowali jak największej ilości szczegółów, dlatego próbowała wprowadzić do swojej opowieści wszystkie zapamiętane detale. — Ryczała? Wie pani... Jak lew — i kolejna głupia myśl przemknęła przez umysł Lizzy. Czy Olivia widziała kiedyś lwa i słyszała, jakie wydawał dźwięki? Ledwie powstrzymała się przed dodaniem jak lew w godle tej wytwórni filmowej, kobieta nie wyglądała na mugolaczkę, zapewne takie doprecyzowanie nie tylko nic by nie pomogło, ale wprowadziło jeszcze więcej chaosu. Obejrzała się na mantykorę nad swoim ramieniem, stworzenie było widocznie pobudzone, bliska obecność kolejnej obcej osoby najwyraźniej drażniła ją wystarczająco, aby wreszcie się odezwać:
— Nie zbliżać się... Bo zabiję... — wycharczała gardłowo, zatrzymując owładnięte złością spojrzenie na sylwetce Olivii.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Olivia Starwoodsen
Czarodzieje
Wiek
33
Zawód
Urzędniczka w DKnMS
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
18
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
9
10
Brak karty postaci
11-12-2025, 19:38
Starwoodsen nie uważała, że jej departament jest najważniejszy w Ministerstwie. Wręcz przeciwnie, stawiała się gdzieś na czwartym miejscu, ale w żadnym razie niczemu to nie umniejszało. W jej mniemaniu każdy wydział był istotny dla życia wszystkich czarodziei. Magicznych stworzeń było po prostu o wiele więcej niż samych czarodziei dlatego oni mieli zdecydowanie więcej pracy. O ile aurorzy zajmowali się przestępstwami i wszelkiego rodzaju tałatajstwem, sędziowie i departament Przestrzegania Prawa piastował piecze na odpowiednim funkcjonowaniem sądownictwa, a Departament transportu pilnował aby każdy odpowiednio używał wszelkiego rodzaju transportu magicznego, tak i departament zajmujący się magicznymi stworzeniami miał swoje pięć knutów do dodania. To w końcu dzięki ich ciężkiej pracy panował względny pokój między czarodziejami, a Centaurami czy Trytonami. Praca każdego wydziału była tak samo ważna, szkoda tylko, że nie wszyscy to rozumieli.
- Ryczała jak lew? Rozumiem. - pokiwała lekko głową obdarzając Lizzy delikatnym uśmiechem.
Może nie miała w swoim życiu zbyt dużego kontaktu z mugolami, wychowując się w typowo magicznym środowisku, ale jednak doskonale rozróżniała niemagiczne zwierzęta. Było to poniekąd wpisane w jej pracę. Nie raz zdarzało się, że musiała współpracować z czarodziejami pochodzenia mugolskiego i czasami łatwiej było po prostu odnieść się w rozmowach z nimi do pojęć im doskonale znanych. W szkole nie uczęszczała na zajęcia z mugoloznastwa, ale mimo wszystko życie zmusiło ją by sama musiała sięgnąć po różnego rodzaju źródła by dowiedzieć się co nieco w tym temacie. Jej wiedza nadal był bardzo ograniczona, nie czuła również specjalnie potrzeby aby ją rozszerzać. Wiedziała to co było jej potrzebne do codziennego życia i tyle wystarczyło.
Słysząc warczenie ze strony mantykory ponownie zwróciła ku niej spojrzenie. Obie przez moment prowadziły walkę na spojrzenia, ale to Starwoodsen tym razem skapitulowała jako pierwsza.
- Powinnyśmy jak na razie zejść jej z pola widzenia. - zawyrokowała w końcu - Jest nie tylko rozwścieczona tym co się dzieje w około, ale sądząc po wyrostkach na jej czole i tym charakterystycznym zapachu jest w tym momencie w rui. Nie chcemy z nią zadzierać. Klatka wydaje się na tyle stabilna, że wytrzyma bez problemu do przybycia odpowiednich służb zabezpieczających. - skinęła głową na młoda kadetkę, po czym na spokojnie ruszyła przed siebie znikając po chwili za stertą skrzyń aby dłużej nie denerwować stworzenia - Domyślam się, że nie miała pni wcześniej do czynienia z żywą mantykorą? - spojrzała na Lizzy z zainteresowaniem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:00 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.