• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Irlandia > Dublin > Teatr Abbey
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-21-2025, 17:34

Teatr Abbey
Budynek nie jest imponujący — skromny front, szyld z literami wypłowiałymi od deszczu, kilka schodków i drzwi. Ale wewnątrz Abbey Theatre żyje intensywniej niż większość dublińskich ulic. Sala z balkonem, czerwone fotele, ciężka kurtyna, mnóstwo zawieszonych ponad widownią świateł. Próby trwają godzinami, a dźwięk głosu odbija się od ścian jak echo werbli. Aktorzy, charakteryzatorki, bileterki, techniczni – każdy zna tu swoje miejsce. W bufecie pachnie kawą i lakierem do włosów. Wieczorami tłoczą się tu studenci, profesorowie, handlarze, czasem nawet robotnicy z pobliskich dzielnic. Abbey to teatr narodowy – z dramatami Yeatsa, O’Caseya, Becketta – ale i przestrzeń dla głosu ulicy. Repertuar zmienia się, ale coś w tym budynku pozostaje niezmienne: napięcie, tuż przed podniesieniem kurtyny.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
10-15-2025, 17:03
12 marca (?)

Pyk. Pyk. Pyk. Kropla drąży skałę, wiertło przebija czaszkę, wskazówki zegara przesuwają się po bladej, wyszczerbionej tarczy z minutową precyzją. W tym ciasnym pokoju wszystko musi być irytujące. Chcą człowieka zmiąć, zanudzić, zestresować, zniszczyć. Plastikowe krzesła dla petentów są niewygodne, temperatura w poczekalni za niska albo za wysoka - w koszuli zamarazm, gdy nakładam marynarkę, naglę się topię - radio gra nudne smęty, a recepcjonistka to stara prukwa, która pewnie pamięta wielki pożar Londynu w 1666 roku. Gdy prosi po nazwisku moją Sandy, a ona wstaje, pękata szantrapa mierzy ją od stóp do głów, mrucząc coś pod nosem i kręcąc głową. Bliski jestem interwencji, poderwania się ze składanego krzesełka i wygłoszeniu monologu o grubych starych babach, ale ciepła rączka ląduje na moim ramieniu i hamuje zapędy, które mogą zepsuć jej karierę. Niezadowolony siadam więc na dupie (zdążyłem ją unieść) i obracam sygnet na palcu, kontemplując miejsce, w którym ciężkie drzwi zatrzasnęły się za zgrabną dupcią Sandy. Oprócz mnie są tu sami marzyciele. Mają błyszczące oczy, ale poszarzałe twarze, bo tyrają w jakiejś garkuchni na dwie zmiany. Ktoś ma na utrzymaniu chorego ojca, ktoś chce się uwolnić od nudnego męża, ktoś przepija to, za co miał kupić leki dla najmłodszego dziecka, które cierpi na ostre kolki. Ta zbieranina, dziwna ludzka masa, złożona tak jak ja (tylko to nas łączy), z rąk, nóg, oczu i genitaliów jest obleśnie żałosna i smutna - tak smutna, że aż prawie współczuję każdemu z tych biedaków, zmuszonych do pasania się na zielonej trawce urojeń. Tam dalej, tam nie ma pokoju przesłuchań. Dla nich wszystkich to pokój upokorzeń, gdzie wchodzą jeden po drugim, uśmiechnięci od ucha do ucha, chociaż kroczą prosto na ścięcie. I wiedzą o tym. W głębi duszy wiedzą, że są nikim, że nic nie osiągną, że świat bez nich byłby właściwie lepszym miejscem, bo jeden nieudacznik nie marnowałby przynajmniej tlenu na planecie. Dlatego tak cierpliwie czekam na Sandy. Ona jest inna. Ona szczerze wierzy w swój talent. Jest naprawdę świetna, powiem każdemu, kto zechce słuchać, będzie na afiszach, zagra u Tony’ego Jonesa, powiem wszystko, żeby tylko było jej miło. Tak powiem, żeby tylko zrobiła się miękka, przylepna i całuśna i żebym na policzkach miał ślady jej szminki, a nie łez.
Jej nie ma, a ja macam w kieszeni paczkę fajek, próbując doliczyć się, ile sztuk mi zostało. Za mało, zawsze za mało, za mało na mnie jednego, za mało na dwóch - a ciemnowłosy, jakby znajomy chłoptaś dziwnie mnie obserwuje, gdy tak turlam w dłoni sfatygowanego peta. Coś w dzieciaku mi się nie podoba: może jest za ładnie ubrany, może ma zbyt pedalską fryzurę, a może widziałem go już zbyt wiele razy? Ta morda, taka jak każda inna, a jednak kojarzę - w zeszłym tygodniu szczał tu obok mnie (dwa pisuary, rozkosz publicznych kibli, moglibyśmy porównać sobie fujary, gdybyśmy chcieli), dwa tygodnie temu podał Sandy błyszczyk, bo go upuściła, niezdara, a trzy tygodnie wcześniej powiesił swój płaszcz na mój płaszcz. To jednak nic, nic, zupełnie nic - ot, theater kid, chory na głowę, pewnie wydziedziczony przez rodziców. Dociera jednak do mnie, że gówniarza znam z Nokturnu. Snuje się tam, odbija od witryny do witryny i kręci się długo po dobranocce. Wszystko jasne. Śledzi mnie.
– Ty – pokazuję na niego, w dupie mając jakieś tam zasady dobrego wychowania, że palcem to nie wypada, a wołacz w postaci zaimka to nic innego jak wieś, która tańczy i śpiewa. – Na zewnątrz – macham mu przed nosem paczką fajek. Porozmawiamy sobie jak mężczyźni.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
10-15-2025, 17:51
Przesłuchania stały się stała wszechświata Axela, obserwował dosłownie wszystkie ogłoszenia na ten temat, jakie pojawiały się w londyńskich i okolicznych teatrach. Merlinie, dzięki ci wielkie za magiczny transport błyskawiczny, dzięki któremu mogli tak szybko podróżować i nie marnować czasu i pieniędzy na przemieszczanie się. Na takie wyjazdy Axel zawsze mial przygotowany lepszy strój, żeby nie wyglądać aż tak biednie jak było w rzeczywistości. Strój do tańca i buty również mial zadbane, nie oddal swojego zestawu z teatru w Soho uznając, że chociaż to mu się należy po wypieprzeniu go grupy. Ludzi była jak zawsze masa, byli to ludzie wszelakiej maści w pełnym wachlarzu talentów. On czekał na casting do spektaklu baletowego, który mial się zacząć dopiero za nieco ponad dwie godziny, tak wiec nawet jeszcze nie przebierał się. Zajął się obserwowaniem zgromadzonych, które było w tym wypadku całkowicie bezinteresowne, bo nie był na tyle głupi aby wyciągać łapska do obcych kieszeni w miejscu, gdzie chciał złapać angaż.
Baba za ladą była faktycznie paskudna, te z pierwszego przesuwu zawsze były marudne i wprost przeciwnie proporcjonalne do tego, czego wymagano od ludzi, którzy zgłaszali się na przesłuchanie. Axel już został zmierzony i zważony, a paskudny uśmieszek na twarzy starej lafiryndy jasno znaczył, że wpisywał się w jej chore wytyczne. Schudło mu się ostatnio i czul, że ma trochę osłabioną kondycję, ale jak tutaj zaradzić, skoro nie dojadał jak trzeba i spał tyle co nic. Ale póki co, wszystko grało na jego korzyść.
Wśród całego tego spędu Axel miał nieodparte wrażenie, że ktoś go obserwuje. Po tym, jak został faktycznie wyrzucony z domu i trafił na paryski bruk, a potem wybył do Londynu, szybko nauczył się wyczuwać takie rzeczy. Jakby instynkty się wyostrzyły, a zdolności obserwacji zdecydowanie się polepszyły. Dlatego też intensywne wpatrywanie się starszego od niego typa, który przyszedł tutaj z niczego sobie laską zaczynało Axela drażnić. Póki co ignorował go, udając że nie zauważył jego spojrzeń, a jego emocje, które wyraźnie malowały się na jego twarzy nie robią na nim wrazenia. Ale chłopak wiedział, że im dłużej tak siedzą i jeden łypie na drugiego, to nic z tego dobrego nie wyniknie.
W końcu typ wstał i pokazał na niego palcem. Axel zmarszczył brwi zdziwiony, czego od niego chciał. Ludzie się po nich popatrzyli i Axel stwierdził, ze jednak lepiej się ruszyć i dowiedzieć o co typowi chodzi. Zwłaszcza, ze machnął paczką papierosów na zachętę.
Uniósł się i przemknął obok siedzących na krzesełkach oczekujących. Schował dłonie do kieszeni zaciskając dłoń na różdżce, wolał nie ryzykować, że to jakaś próba obrobienia go czy cos. Poprawił plecak na ramieniu i wyszedł za typem na zewnątrz.
- O co chodzi? - Zapytał na razie wstrzymując się od pyskatych odzywek, w końcu przyszedł do teatru na przesłuchanie. - Za dwie godziny zaczyna się moje przesłuchanie. Więc proszę, wróćmy szybko do środka. - Cholernie mu zależało, aby dostać rolę, nawet jeśli miałby się teleportować kilka razy w tygodniu do Dublina.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
10-16-2025, 10:50
Są zakochani w sobie, do każdego mogę zwrócić się piękną apostrofą “Narcyzie” i każdy się odwróci. Odmawiają przyjmowania posiłków, gapiąc się w lustro: entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek, na kogo wypadnie, ten ma zaburzenia odżywiania. Strzelista czarnulka, która ma tak wielkie usta, jakby sobie coś w nie wstrzyknęła albo jakby użarł ją chochlik kornwalijski: bulimia. Blondyn o bicepsie tak chudym, że mój kutas jest od niego grubszy - anoreksja. Rudy Szkot pewnie wpierdala to, czego nie powinien, na przykład węgiel - sądząc po stanie jego uzębienia. Od średniowiecza i obwoźnych teatrów nie zmieniło się absolutnie nic i gwiazdy filmowe to zbieranina najpodlejszych degeneratów, gotowych zaprzedać duszę jak Faust, a nawet gorzej - rozmienić ją na drobne. Zarabiają ciałem jak dziwki, a prawda jest taka, że uwielbiamy usprawiedliwiać nierząd, kiedy to dla nas wygodne. W seksie zawsze kryły się pieniądze. Jak masz chuja, jesteś bankomatem, jak masz przerwę między nogami, pozwalasz, żeby się w ciebie wsuwać, a później wydajesz. Pożeranie pały nie różni się wiele od połykania plastikowej karty: proces tuż po też jest podobny. Tu plujesz na chusteczkę, tam na tacę, monetami albo przyjemnie szeleszczącymi banknotami. Mówiłem już, że Sandy jest wyjątkowa? Ona nigdy nie wypluwa.
Mniejsza, że jej na to nie pozwalam: naturalne predyspozycje, zawziętość, gotowość do poświęcenia, prawdziwy talent, bla, bla, bla. Niech będzie to nawet zwykła zachcianka: minęło tyle lat, a biedaczka wciąż nie doszła do siebie po tym, jak tatuś wyszedł z domu i nigdy nie wrócił. Sypała mu okruszki, znacząc drogę z powrotem, rysowała laurki zawsze w trzecią niedzielę czerwca na dzień ojca i tak samo na urodziny, marzyła, żeby to on poprowadził ją do ołtarza w białej sukni, wybaczyłaby mu wszystko, nawet to, że zostawił ją na pastwę pierdolniętej matki-alkoholiczki. Dlatego chce, żeby na nią patrzeć i ją oklaskiwać, dlatego nie mogę być jej jedynym fanem. Wilkes Senior jednak zrobił coś dobrego dla świata swoim zniknięciem: w innym przypadku Sandy na pewno nie starałaby się prostytuować dla sławy. Z jej obsesji nie ma absolutnie żadnego pożytku, ale co mi tam. Za każdym razem, gdy ktoś mówi jej “NIE”, ona mówi mi “TAK”, więc jeżdżę, wspieram, kibicuję, trzymam kciuki, wyzywam reżyserów i scenarzystów od siedmiu boleści, którzy śmieli sprawić przykrość mojej kobiecie. Ten chłopak - musiał być świadkiem jednej czy drugiej takiej awantury. Wie pewnie więcej niż daje po sobie poznać, kitra się z informacjami jak karaluch, a zatem, proszę bardzo: czytaj mnie jak pierdoloną książkę. Pierwszą w twojej karierze, która może wybić ci zęby.
Wafel o dziwo wychodzi za mną grzecznie i bez protestów, choć nie umyka mi, że rękę nerwowo zaciska w kieszeni, pewnie na różdżce. Oho - no co tam jeszcze masz, chłopaczku, może już przygotowałeś sobie kajdanki?
– Za dwie godziny, taa? – powtarzam za nim, obrzucając go oceniającym spojrzeniem i nie kryjąc się z niechęcią. Tak samo patrzyłbym na capiącą ośmiornicę na targu rybnym. – To co tu robisz tak wcześnie, co? – częstuję go papierosem, a swojego odpalam kontrowersyjnie, używając srebrnej zapalniczki Zippo. – Wiesz, co mógłbyś zrobić w dwie godziny? – ciągnę, swój monolog i papierosa, który podskakuje między zębami. – Mógłbyś na przykład być pożyteczny. Odmalować matce kuchnię. Dokształcić się. Porównać stopy procentowe na giełdzie – wydmuchuję snop dymu, karmiąc raczydło – Mógłbyś nawet zwalić konia i to byłoby lepsze niż kwitnąć tutaj, rozumiesz? – tłumaczę mu, jak działa świat, w którym marnowanie czasu to zbrodnia, za którą groziłby pluton egzekucyjny, gdybym to ja ustalał zasady.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
10-16-2025, 13:02
Na pierwszy rzut oka mógł wyglądać jak chłopak na granicy anoreksji, wysoki, chudy, cienka długa szyja i podkrążone oczy, które mial zamiar za chwile ukryć pod warstwa pudru. Zawsze był smukły i wystrzelił wzrostem we wczesnym wieku, co oczywiście spotkało się z dolegliwościami bólowymi, co poszło w niepamięć, kiedy po prostu przestał rosnąć. Znał cenę własnego ciała tutaj jak i w burdelu, znał cenniki, wyznaczniki, własny poziom upodlenia obniżył poniżej poziomu mułu sięgając dna. Ale od tego dna starał się odbić, wybić i być może kiedyś żyć normalnie. Na początek po prostu żyć i mieć gdzieś głód i chłód.
Z całej tej grupy marzycieli wyróżniało go jedno, jego spojrzenie, które wydawało się na pierwszy rzut oka lodowato zimne przez specyficzną barwę, nie było rozmarzone ani naiwne. To nie było jego pierwsze przesłuchanie, wiedział co będzie potem i już dawno nauczył się kłamać, bo od wywiadu rownież dużo zależało. Kłamstwo niby miało krótkie nogi, ale to już dawno opanował, mówił niewiele, używał francuskiego akcentu, stawiał na niezależność i samodzielność. Co poniekąd było prawdą. I to kupowali, a potem nie dopytywali. Ważne były umiejętności, to co pokazywał i co potrafił. A tego było dużo.
Ostrożnie daje się przywołać i wychodzi na zewnątrz, sprawia pozory przejętego przesłuchaniem chłopaczka. Nie do końca chwytał, po co ten dziwny gościu go wywołał. Chociaż jak się tak dłużej mu przyjrzał, to ta twarz okazywała się w jakiś sposób znajoma, migawki wspomnień porządkowały się i wskazywały na jedno - Nokturn.
Pierwszy odruch uznał za właściwy, różdżka w dłoni dawała odrobinę odwagi, mógł się bronic. Ale dostrzegł spojrzenie faceta i już wiedział, że został rozszyfrowany. Ale nie mial zamiaru wycofywać ręki.
- Mhm. - Kiwa głową częstując się papierosem, artyści zawsze palili, sportowcy tym bardziej. W końcu to zdrowe było i wspierało płuca. Tak przynajmniej mówiły mądre głowy. - Zasada kto pierwszy, ten lepszy. - Odpowiada na pytanie Daniela nie kryjąc swojego obcego akcentu.
Mial wiele innych zajęć, które mógł zrobić w ciagu tych dwóch godzin. Chociaż w to nie wpisywało się ani malowanie kuchni, czy nauka i giełda. Chociaż to ostatnie sprawiło, że chłopaczek spojrzał na Daniela uważniej. Czy oni kiedykolwiek...? Nie kojarzył, chociaż był czas, kiedy klienci zlewali mu się w jedną masę twarzy i ciał. Na chuja Merlina, byłby to niesamowity przypal, jeśliby Axel został rozpoznany przez kogoś, kto go dymał, lub komu robił laskę.
- Pewnie, o niebo lepsze. - Odpędził z umysłu myśli o seksie, nie mial ochoty teraz nikomu obciągać. Musiał się skupić na swoich sprawach, jak gość niewyżyty, to niech idzie dymać tą swoją laleczkę.
Dziękuję za papierosa. - Kiwnął głową zaciągając się dymem, oby to tylko chodziło o wyjście na fajkę, niektórzy tak mieli, że chcieli mieć towarzystwo. - Nie mam za bardzo czym się zrewanżować. Nie zabrałem swoich. - Mruknął posyłając lekki, odrobinę zakłopotany uśmiech Danielowi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
10-17-2025, 07:47
Śliski, francuski akcent pełznie sobie do mojego ucha niby ślimak. Kręci się w małżowinie, którą czyszczę patyczkami codziennie rano (mam obsesję, mogę nie umyć zębów, stóp, szyi albo pępka, ale uszy zawsze są czyste), a potem prześlizguje się przewodem przez błonę bębenkową i czołga się między trzema najmniejszymi kosteczkami w ludzkim ciele. Z anatomii jestem trepem, ale za to pierwszym w szeregu. Powątpiewam czy rozróżniłbym trzustkę od dwunastnicy, za to wprost uwielbiam, kiedy biorą mnie za mądrzejszego niż jestem, więc karmię się informacjami wyrwanymi z kontekstu. Gdybym od tego tył, jadłbym za darmo w amerykańskich restauracjach promujących zawały serca z racji ekskluzywnej promocji dla ważących powyżej 350 funtów, a tak, jestem po prostu mistrzem krzyżówek (nikt tego nie nagradza) i umiem odpowiedzieć na prawie każde pytanie Hughie Greena z “Double Your Money”. Tablice rejestracyjne węgierskich samochodów mają kody typu AA-12-34. Słowo “robot” pochodzi z języka czeskiego. Jedyny obraz, jaki sprzedał za życia Vincent van Gogh nosi tytuł “Czerwony winniczek w Arles”. Tym i tylko tym sposobem umiem (połowicznie) teoretycznie odtworzyć drogę, którą przebywają słowa wymoczka z jego ust do moich uszu, a finalnie do mózgu, mozolnie trawiącego sygnał. Nie podoba mi się obcość, nie w smak mi wibrujące “r” i akcent, który pada na ostatnią sylabę od końca. Logopeda, a nie castingi, mój chłopcze, chyba że starasz się tylko o role delfinów albo jednego z drzew lasu  Birnamskiego w “Makbecie”. Albo jesteś szpiclem. Początkowo chciałem wyciągnąć go na zewnątrz i poczęstować lewym sierpowym. Najpierw raz w mordę, potem w brzuch, tak, żeby zwinął się z bólu, osunął na obszczany murek przed teatrem (upodobały go sobie osoby w kryzysie bezdomności i bezpańskie zwierzęta) i zwijał się tam przez kilka minut, ryzykując przemieszczenie połamanych żeber. Nawet nasza budowa twardo przypomina, że ludzie są stworzeni do życia w niewoli: ledwo tkniemy tę klatkę w środku i już, rozpadamy się. Za łatwo, jak chatki dwóch nieodpowiedzialnych świnek ze słomy i patyków, kiedy zły wilk dmuchnął i chuchnął. Też dmucham i chucham, inhalując się marnej jakości tytoniem, co mówi o mnie sporo: bieduję, od lat pozostaję wierny jednej marce, która nie nadąża za postępem albo zwyczajnie lubię posmak smoły w gębie. Dla porządku przypomnę, że w latach 50. jarałem tylko Kenty, uległem modzie na Micronite i faszerowałem się azbestem z filtrów. Złego diabli nie biorą - przyjaciele, których specjalnie nie lubiłem, umierali na międzybłoniaka, a ja radziłem ich żonom sądzenie się ze skurwielami, licząc na skromną sumkę, która po wygranym procesie skapnie do mojej kieszeni za pomoc. Skapywała, szczególnie, jeśli zajmowałem się tymi damami pod nieobecność panów domu: oni walczyli o życie w szpitalach, one miały owulację. Nie mogłem odmawiać pomocy.
– A nie boisz się, że o tobie zapomną, jak dziesięciu kolejnych wejdzie po tobie? – unoszę brew, kiepując na ziemię. Dookoła żadnego śmietnika, więc prędzej czy później pet też wyląduje na chodniku, zdepczę go ja, on, i tysiąc kolejnych stóp. Nacisk podobny do tego, który znosi 17-letnia dziewczynka tuż po szkole w kwestii zamążpójścia za niezbyt rozgarniętego kolegę po zawarciu umowy cywilno-prawnej przez ich rodziców i połączenia pokoleniowych biznesów. – I twoja taktyka działa, taa? Ile ról już dostałeś? – kpię. – Pierwszy zawsze jest tylko punktem odniesienia - wymądrzam się, bazując na doświadczeniach empirycznych. Gdy Sandy smaży naleśniki pierwszego też zjadam od razu z patelni, bo choćby stała na rzęsach, wychodzi niedorobiony. Leszczyk jakoś nawet nie próbuje się kłócić: proszę, dziękuję, przepraszam, kamuflaż nie najostrzejszej kredki w piórniku to chyba jednak nie tylko kamuflaż, przeż takiej miękkiej fai nie daliby nawet do drogówki. – Och, na pewno znajdziesz sposób, żeby się zrewanżować, prawda? - ciężka ręka spada na ramię chłopaka; pewności nie odejmuje mi fakt, że jest ode mnie wyższy. Nawet w obcasach; dwa cale to maks, jaki sobie dodaję.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
10-17-2025, 08:37
Nauczył się maskować akcent, ale tez nie wyzbył się go kompletnie. Przydawał się, był jak kolejna maska, którą nakładał na twarz i grał kolejną wersję siebie. W Paryżu nic by tym nie ugrał, byłby dzieciakiem z czwartej dzielnicy, który na pamięć zna wybijane melodie przez dzwony Notre Dame. Mógłby się posiłkować odrobine marsylską gwarą, Gaston był z Marsylii, gadał jak południowiec i Axel mial dużo czasu aby wbić sobie do głowy te specyficzne słówka i sposób wymowy. Francuza jednak nie oszuka tak łatwo, ale w Londynie? Tutaj mógł wszystko, zwiotczyć nacisk na ostatnia sylabę i wmówi, że jest ze Szwajcarii, a jeśli "r" pójdzie przez nos to wyjdzie na Belga. To się udawało, ludzie wierzyli na słowo, wkładał w ich umysły przekonanie, że jest tak a nie inaczej i potem tylko należało pamiętać, aby się nie pomylić.
W Soho był pewnego rodzaju maskotką, gruchającą kurwą, która rozczulała wszystkich. Wystarczyło obniżyć glos i wprowadzić w gardło wibranto "r", wtedy głupieli jakby obok siedział puchaty kotek, a nie smukły chłopiec, któremu gwałtem odebrano niewinność. Czerwone światło śni mu się po nocach, błyskające światła kogutów nie znikają z pamięci, chociaż nie mieszka w Soho już od dwóch lat. To jednak wciąż czuje to miejsce, jest mu łatwo nakreślić w wyobraźni znajome kształty, neony i piwnice lokali. Czy trafił lepiej? Niekoniecznie, Nokturn był obślizły, mroczny i wyprany z kolorów. Dusił się tam dławiąc dymem i oparami czarnej magii, ale tam był w jakiś sposób bezpieczny, tam go mugole nie dosięgną tak szybko i nim wyliże się z poczucia wykorzystania i żalu, znajdzie nowy grunt, odbije się.
Axel obserwuje reakcję typa, kiedy trafia do niego ten specyficzny akcent. Z zadowoleniem zauważa, że ten element ostudził hipotetyczne zamiary wobec niego, czul na karku tą intencje, agresje pełzająca pod skórą, która w tej chwili gasła. Danielowi patrzyło z oczu tak, że Axel doskonale wiedział, że w każdej chwili może spodziewać się ataku, że wystarczy jedna wątpliwość i ręką pójdzie w ruch. Co z tego, że był wyższy, co z tego, że był szybszy, kiedy odrobina różnicy w sile sprawiała, że kulił się pod zaszczanym murkiem, krztusząc się własną śliną. Agresja wypalała się wraz z papierosem, który obracał się w pyl. Chłopak trzymał w smukłych palcach filtr i powoli, nie spiesząc się palił, wdychając capiący dym. Tancerze palili, palili jak diabli i jak wzbraniali się od alkoholu, tak narkotyki i nikotyna szły w ilościach masowych.
- Pierwszy nigdy nie wejdę, ale pierwszy po bogatych wymoczkach już tak. I pokażę co potrafię. - Uśmiechnął się probując rownież i siebie przekonać, odrobinę uniósł kruchą klatkę żeber by wypiąć pierś. Taki z niego kogucik, może trochę piórka mial mało spektakularne, to swoje potrafił i był tego pewny. - Kilka. Bo widzisz, tu nie chodzi o to, jak ich porwę słowem, bo tancerz nie deklamuje, czasem śpiewa, ale to nie moja bajka. - Axel postanowił wyprowadzić odrobine z błędy Daniela widząc, że ten nie jest do końca świadom tego, jakiego rodzaju przesłuchanie czekało Axela. Ale nie mówił wprost, niech się stary trochę pomęczy.
Po chwili jednak dystans się skraca i Daniel kładzie ciężką dłoń na szczupłym ramieniu Axela zmuszając go poniekąd do lekkiego schylenia się. Ale francuzik nie wychodzi z roli, nie drgnie mu nawet brew a w zimne oczy wkrada się chłód.
- Jeśli się jeszcze spotkamy, na pewno. - Powstrzymał łobuzerski uśmieszek, by rozjaśnić twarz niewinną wersja uśmiechu, którym zwykle częstowali go wymoczkowate skurwysny z wyższych stref. Niby miły, acz podszyty obłudą. Bo jakie były szanse znów się spotkać? Żadne. A czy nawet, to Axel wyciągnie paczkę fajek? W życiu, są zbyt drogie by je rozdawać na prawo i lewo.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
10-17-2025, 11:53
Kiedy byłem w wieku tego młokosa, byłem od niego jednocześnie starszy i młodszy. W głowie: przeciąg, wiatr hulał aż miło, przestawiając plastikowe meble i kartony, które służyły za pościel, bo nawet w bani nie potrafiłem urządzić się przyzwoicie, obnosząc się profesją włóczęgi, raptusa zza oceanu. Moje urojenia były kompletne: strona wizualna oddawała faktyczny stan rzeczy, chudy portfel i warunki, w jakich wegetowałem. Z drugiej strony: nikt na wybrzeżu nie był bardziej obliczony ode mnie: tabliczka mnożenia w zakresie 1-10 to oczywiście pestka, choć niektórzy dorośli (ułomni) mają problem z działaniami przez siedem i osiem. Ja w pamięci mnożę do 20, na liczbach dwucyfrowych, normalnie wyciągam też procenty, pierwiastki i operuję na potęgach: chamsko i niesprawiedliwie zabrano mi szansę na studia bankowości i ekonomii, skórzany fotel prezesa i sekretarkę, która parzy kawę, odbiera telefony i ciągnie pod dyrektorskim biurkiem. Sukces w dzisiejszych czasach jest zredukowany do pieniędzy, ale to, co mam na myśli, to nie gotówa, szekle i mamona, nie - to wszystko, co ona uosabia.
Potencjał, czym on niby jest, jeśli nie skrupulatnie gromadzoną pulą dobrych genów w chowie wsobnym, spadkiem od ciotki umierającej na suchoty, kochającej mamusi, która odkrawa skórkę z trójkątnych kanapek i ojca, sadzającego dziecko na kolanach podczas niedzielnego przeglądu prasy, gdy kobieta odkurza, a on tylko podnosi nogi. Na moje oko: oko hazardzisty, kogoś kto wygrywał i przegrywał, kogoś kto tracił więcej niż ni miał i mógł mieć kiedykolwiek - dla niego już za późno. Przyszłość chłystka to już przeszłość, tułanie się od drzwi do drzwi, żebranie o uwagę i występowanie na ulicy, może jako nieruchomy posąg, który nagle ożywa, kiedy do kapelusza ktoś rzuci monetę; parszywe, uwłaczające zajęcie, zależne od humorków nieprzewidywalnych darczyńców.
– Powodzenia – bonne chance, buena suerte, in bocca al lupo – błyskam złotym zębem, gdybyśmy siedzieli w dobrze oświetlonym pomieszczeniu, nieuchwytny zając przebiegłby po ścianie. – Może ci się przydać. Słyszałem, że obsadzili już Alberta w “Giselle” – taki kulturalny, chcąc nie chcąc wyryłem cały program baletu i teatru, wszystko dla mojej. – Tak powiedział reżyser tej starej krowie – nie marnuję okazji na poznanie tajemnic, nawet tych, które średnio mnie obchodzą (podsłuchiwałem, a później jakby nigdy nic wsunąłem sobie za pazuchę kopertę z nazwiskiem, którą zostawił na jej biurku, bo co?). – Trzymaj, chłopie – wyjmuję z kieszeni biały blankiet i pod tym pretekstem uderzam młokosa w pierś, aż idzie echo, zostawiając go z tą druzgocącą wieścią w namacalnej formie. Wszystko z ojcowskiej troski; początkowo myślę o szantażowaniu tej teatralnej mafii, żeby dali Sandy chociaż epizod - nie mogę znieść łez mojego aniołka - ale oni są przecież opłaceni, Nott ma tu swoją lożę, Avery kilka balkonów, na siedzeniach są złote plakietki z wygrawerowanymi inicjałami - nie zaprzeczą, nie będą się kryć i jeszcze poradzą mi podetrzeć się tym papierem. – Grozisz mi?– odpalam się nagle, nie podoba mi się ani jego ton, ani jego uśmieszek, który zaraz zetrę mu z twarzy, razem z warstwą pedalskiego scenicznego makijażu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
10-17-2025, 22:51
Jakież to zabawne, jak los potrafi być przewrotny. Za dziecka powtarzali wszyscy, ucz się, bądź dobry w czymś a zdobędziesz niezależność, pieniądze i stały byt. I co? I gówno. Axel był dobry, rzec można by nawet, że i wybitny. Ale co z tego, kiedy gniew przyćmiewał trzeźwe myślenie, a jego los był uzależniony od kogoś, kto go nie akceptował i nie widział w nim nikogo ponad istotą, która nie pasowała do układanki idealnego świata. Niesprawiedliwość świata była potężna, wszechobecna i nieugięta. Można było uciekać, modlić się, by nie dosięgnął nas palec pecha i nie obrócił w pyl wszystkiego tego, co tak skrupulatnie człowiek ciułał przez cale życie. Przedstawienie skończone, dziękujemy, dobranoc, kurtyna w dół. Gasną światła i gaśnie nadzieja, chyba że wola życia jest tak silna, że nawet osobista porażka nie ugina karku, a człowiek prze do przodu.
Axel żył marzeniami, to jedno marzenie było tak potężne, że nauczył się życia w obcym miejscu, wokół ludzi, których ledwie rozumiał. Napędzało go to jak cholerna lokomotywa, która zerwała się z obciążenia wagonów i tylko dzięki temu wciąż istniał, egzystował i próbował. Już nie robiło na nim wrażenia to, że brał udział w wyścigu szczurów, że sprzedawał siebie i swoje ciało. On już dawno przerobił najpodlejsze formy opychania siebie samego za marne sykle. Grunt, że mógł tańczyć dalej i wciąż byle pełnowartościowym tancerzem pod względem fizycznym.
W tym wszystkim Axel nie potrafił się zdobyć na jedno, na żebractwo, wolał kraść. Sterczenie na ulicy z kapeluszem w reku i proszenie o drobne, albo wyginanie się i tańczenie aby zdobyć marny grosz, były poniżej jego godności. Tak, tych skrawków, które pozostały po obdarciu go z resztek czegokolwiek. Taniec był dla niego czymś, co było najważniejsze i już wolał tańczyć w klubach, na scenie, czy ladach, lecz w warunkach, z muzyka i widzami. Nawet jeśli chcieli go po tym tylko zerżnąć.
- Nie dziękuję. - Odparł przekornie, na słowa Daniela. Axel zmarszczył brew, dostrzegając znajomy błysk złota, zanotował to w pamięci, tak na wszelki wypadek.
Kolejne słowa Daniela sprawiły, że chłopak oblizał nerwowo usta, które po chwili ułożyły się w nieme "merde". Ale to nie była żadna nowość, Axel doskonale wiedział, że przesłuchania to podpucha i tylko statyści są wtedy wybierani. Ale i tak się łudził, tego mu nikt nie zabroni.
- Szlag by to... - Mruknął a po chwili unosi spojrzenie na Daniela i biały świstek w dłoni, który odwraca jego uwagę. Nagle Daniel łamie jeszcze bardziej granice osobista Axela i dłonią dociska biały kawałek papieru. Axel wstrzymuje powietrze i skupia wzrok na twarzy Dawida, stara się zachować spokój i nie pozwolić się sprowokować. Każdy inny tancerzyk by tutaj krztusił się, zawodził i płakał na takie coś. Axel zna ból fizyczny, wie jak boli, kiedy człowieka kopia i biją pięściami, także to go nie rusza. Chwyta dłonią za pierś i pochyla się łapiąc Daniela za przedramię.
Potem pada pytanie o groźby, Axel kreci głową by zaprzeczyć i po chwili szepcze.
- Nie... - Przełyka ślinę i powoli się prostuje. - Nokturn jest daleko. - Odparł zaglądając w agresywne spojrzenie Daniela, on był tutaj po pracę, a nie po to by załatwiać interesy z Londynu. Do Axela docierało, że Daniel nie wybrał go przypadkowo, że i on jego skojarzył. Dlatego odrobine odsłonił się, oczekując na reakcje mężczyzny.  - Sprowadziło nas tutaj tak naprawdę to samo. Także, bez obrazy. - Axel ścisnął w dłoni kopertę i uśmiechnął się krzywo, starał się nie dać sprowokować, chociaż w jego oczach pojawiły się pierwsze zadziorne błyski.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
10-20-2025, 07:43
Do psychopaty mi daleko, ale nie będę się tłumaczyć, dlaczego śpię ze spluwą pod poduszką: po prostu tak jest i tyle. Bez klamki jak bez ręki. Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń - nie, wcale nie chodzi o to, że jak heroiczna matka, która widzi swoje dziecko przygniecione przez dostawczaka, nagle zwiększasz swój udźwig na klatę, bo bardzo chcesz. Nie: to raczej ostrzeżenie, żeby o niebieskich migdałach nie myśleć zbyt często - na wyciągnięcie ręki są inne: kalifornijskie, australijskie, włoskie, prażone, solone, w karmelu: skup się na tym, co możesz osiągnąć - bo inaczej będzie źle. Wczoraj czytam w Proroku o gościu, który ot tak wszedł do Tamizy, czarodziej, utopił się. Jego zapłakana żona na fotografii wyciera kącik oka fartuchem, trzymając na rękach z trzymiesięcznego berbecia, a dwójka większych dzieci czepia się jej spódnicy. Chłop szedł na spotkanie kredytowe w Banku Gringotta ze swoim świetnym biznesplanem: usługami behawiorystycznymi dla puszków pigmejskich. W praktyce oznaczało to, że planował na skutek intensywnej tresury wybić tym bezużytecznym stworzeniom z głowy wyciąganie gilów z nosa przypadkowych ofiar. Ona mu odradzała, on nie słuchał, szedł i marzył, marzył tak głęboko, tak przyjemnie, tak naiwnie, że już wybierał czcionkę szyldu, pisał ogłoszenia o zatrudnieniu pomocy i wydawał niezarobione pieniądze, dzieląc skórę na niedźwiedziu. Dokąd go to zaprowadziło? Na dno i to dosłownie, zginął jak mugol, wioskowy topielec o sinych ustach i płucach pełnych wody; mają tam jaja w Proroku, że dali zdjęcie ciała, oczywiście dostępne tylko dla odważnych, po stuknięciu różdżką w stronę z ostrzeżeniem o treściach drastycznych pojawiał się jedyny w swoim rodzaju mężczyzna-rozdymka. Wstyd dla rodziny.
Nikt lepiej ode mnie nie wie, że lepiej trzymać się ziemi - marzenia nigdy nie prowadzą do niczego dobrego. Nie znam nikogo, kto skończył na nich dobrze, a to już niemal dowód naukowy, porównując życiowe doświadczenie moje i wymoczkowatej baletnicy. Sięgam po drugą fajkę, ale tym razem już go nie częstuję. Bibułka skwierczy, kiedy przypalam ją rozdwojonym językiem ognia prosto z mugolskiego cacka - prowokacyjnie. Dożywotnia gwarancja, zapach benzyny, wiatroodporność: jednego czy drugiego zwolennika rasowej czystości oraz magicznego apartheidu wprowadzę tym w śpiączkę, ale na razie to wolny kraj. W którym łatwo oberwać za niewinność; zaciągam się z kwaśnymi przebłyskami z Tower, które razem z dymem wypuszczam z ust, węże, żaby i ropuchy. Właśnie dlatego, żeby nie mieć poczucia niewyrównanych rachunków i w razie ewentualnych kłopotów, klepię tancerzyka w klatkę mocniej niż serdecznie. Gest oczywiście podszyty jest troską, taką z tych najgorszych, a więc zapewne ojcowską.
– Łapy przy sobie – cedzę, wyszarpując ramię z jego uścisku. – Powinieneś mi podziękować. Oszczędzam twój czas. Zastanów się lepiej, co zrobisz przez te dwie godziny – spluwam na ziemię, prosto pod jego nogi. Kawałek flegmy odrywa się od reszty i ląduje na bucie wyrostka, może przypadkowo, a może nie. – Skończyliśmy – informuję go, świszcząco zaciągając się ćmikiem, jak na papierosy mówią w jednym regionie Polski. W Nowym Jorku w latach 40. było pełno Polaków, głośnych, niezadowolonych i roszczeniowych. Nie lubiliśmy się z wzajemnością, ale podobało mi się, jak mówią między sobą. – Spierdalaj.

Danny zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:16 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.