• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Suffolk, Dunwich, Przeklęta Warownia > Korytarz
Korytarz
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-04-2025, 20:22

Korytarz
Drzwi wejściowe znajdujące się na końcu korytarza, posiadają duże, witrażowe szyby, które przepuszczają do pomieszczenia kolorowe refleksy światła. Zielone ściany są ciemne i głębokie, a ich gładka powierzchnia jest lekko połyskująca w świetle żyrandola. Belki stropowe, wykonane z ciemnego drewna mają ozdobne i skomplikowane żłobienia. Podłoga wykonana jest z surowego, ciemnego kamienia, który jest szorstki i chropowaty pod stopami. W korytarzu znajdują się również długie, drewniane ławki. Na ścianach znajdują się obrazy przedstawiające krajobrazy hrabstwa. Kwiaty w ciemnych, metalowych wazonach, są rozmieszczone w różnych miejscach, dodając pomieszczeniu koloru.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Mitch Macnair
Śmierciożercy
Wiek
27
Zawód
Architekt i budowniczy
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczony
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
8
10
Brak karty postaci
11-11-2025, 13:53
Wbrew wszystkiemu co myślał o sobie w przeszłości, pragnął rodziny. Żony i dzieci, nawet piątki tak jak kiedyś rozmawiali. Chciał dzielić z nimi chwile dobre i te złe, mieć wpływ na rozwój potomstwa. Lubił dzieci, dlatego kiedy miał czas z chęcią spędzał go na zajmowaniu się Waldenem. Malec był uroczy, taki niewinny i bezbronny i Mitch podskórnie wiedział, że nigdy w życiu nie dopuściłby do tego by coś mu się stało. Maluch miał niewymierne szczęście, miał w około sienie ludzi, którzy o niego dbali, którzy go kochali i byli gotowi zrobić dla niego wszystko. Po cichu mu zazdrościł, samemu nie do końca móc tego doświadczyć w dzieciństwie, ale przede wszystkim życzył mu jak najlepiej.
- No cóż, Irina z całą pewnością byłaby zachwycona z takiego obrotu spraw. - powiedział patrząc na Lucindę z lekkim rozbawieniem.
Ciotka aż zbyt wyraźnie zaznaczała za każdym razem kiedy tylko miała okazje, że „chciałaby” aby każdy z Macnairowych kawalerów znalazł sobie pannę. Na dłuższą metę było to irytujące, takie wieczne nagabywanie i nękanie. Mitch zdążył już się na szczęście na to uodpornić, wpuszczał jednym, a wypuszczał drugim uchem, bo tak naprawdę nie miał innego wyjścia. Inaczej doprowadziło by go do szału. Nie zmieniało to jednak faktu, że z każdym dniem było mu coraz ciężej utrzymać to wszystko w tajemnicy. Wiedział, że wszyscy z całą pewnością się ucieszą, ale jednocześnie chciał uniknąć tych wszystkich pytań, a przede wszystkim oceniającego spojrzenia Iriny.
- Ależ oczywiście. - przeniósł spojrzenie na Mildred i uśmiechnął się łagodnie - Jeśli tylko będzie taka potrzeba, Lucinda doskonale wie, że może liczyć na moją pomoc jeśli chodzi o opiekę nad Waldenem. - pokiwał lekko głową.
Na krótką chwilę faktycznie wyprowadziła go z równowagi tym poprawieniem zagniecenia na koszuli. Drgnął nieznacznie, a jego myśli uciekły w kierunku, o którym w tym momencie wolałby nie myśleć, nawet jeśli obrazy, które podsuwała mu wyobraźnia były niezwykle przyjemne. Całe szczęście szybko odzyskał rezon. Posłał jej lekko rozbawione spojrzenie, jednocześnie wdzięczny, że mimo wszystko nie zostawia go z tym wszystkim samego, bo przecież by mogła. Chodziło o przekazanie ważnej informacji, wyjawienie sekretu, który nosił w sobie od dwóch miesięcy. Mogła mu po prostu oddać scenę, żeby sam się tym wszystkim zajął, a mimo wszystko trwała przy nim wspierając go takimi właśnie gestami.
Mimowolnie odetchnął lekko z ulgą widząc jak uśmiech pojawia się na twarzy szwagierki. Chociaż w zasadzie tak naprawdę niczego innego się nie spodziewał. Nawet wzięta z zaskoczenia potrafiła okazać klasę, a w tym momencie jej uśmiech był naprawdę szczery. Spowodowało to, że sam uśmiechnął się do niej.
- Tak, wiem, że to jest długo wyczekiwane, a mimo wszystko kompletnie niespodziewane. - pokiwał lekko głową przenosząc na moment spojrzenie na Mildred, kładąc jednocześnie dłoń na jej, która spoczywała na jego przedramieniu - No cóż…ostatnie dwa miesiące były dość burzliwe…to nie tak, że nie chciałem wam powiedzieć…po prostu…no nie było odpowiedniego momentu nigdy. - odparł kręcąc przy tym lekko głową - W zasadzie jesteś pierwsza, która wie. Reszta też się dowie w swoim czasie. Ale nie zmienia to jednak faktu, że tak, oświadczyłem się, a Mildred się zgodziła. - uśmiech na jego twarzy poszerzył się w momencie kiedy znów spojrzał na swoją narzeczoną.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Mildred Crabbe
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Alchemik w św. Mungu
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
5
23
Siła
Wyt.
Szybkość
5
9
5
Brak karty postaci
11-12-2025, 18:34
Nie spodziewałam się, że tych kilka słów wypowiedzianych przez Mitcha zabrzmi aż tak dosadnie i donośnie, mimo że mówił zwyczajnym tonem bez podnoszenia głosu. Słowa zdawały się odbijać od ścian korytarza i rezonować dookoła, jakby koniecznie chciały się upewnić, że zostały dobrze zrozumiane i odczytane. Nawet jeśli finalne „narzeczona” wciąż pozostawało w ciszy. Może i nie w taki sposób sobie wyobrażałam przedstawienie mnie rodzinie – w zasadzie wolałam jeszcze nie sięgać do tego momentu w fantazjach – ale z drugiej strony nie zamierzałam narzekać. Mniej oficjalnie oznaczało zawsze mniej stresu, a stres był mi teraz absolutnie niepotrzebny.
– Mam tylko nadzieję, że mały Walden nie będzie zazdrosny, że wujek Mitch ma jeszcze jedną osobę, której będzie musiał poświęcać teraz więcej uwagi – powiedziałam z lekkim rozbawieniem i jednoczesną ulgą, że temat dziecka może posłużyć za punkt zaczepienia. - Postaram się z nim nie rywalizować, ale... - zawiesiłam głos i uśmiechnęłam się, obdarzając Mitcha czułym spojrzeniem. Mogłam lubić dzieci, ale chciałam się też nacieszyć narzeczonym. Nie miałam wątpliwości, że znajdzie złoty środek i sprawi, że nie będę się czuła samotna. Ani teraz, ani po ślubie, który będzie oznaczał, że wkrótce zacznę przemierzać te wszystkie korytarze już nie jako gość.
Wciąż nie opuszczało mnie wrażenie, że cała ta scena dzieje się niejako obok mnie; że jestem widzem, który ogląda ją ze sceny i chociaż znam scenariusz i kolejne akty, to nadal wszystko mnie zaskakiwało. Od spokoju Mitcha, po wyraźną radość Lucindy okraszoną początkowym zaskoczeniem. Podejrzewałam, że moja twarz wyglądała podobnie, bo sama właśnie tak się czułam, gdy Mitch zaskoczył mnie swoim nagłym wyznaniem
- Los bywa zaskakujący, prawda? - spojrzałam na niego, a potem przeniosłam uwagę na kobietę, której należały się nieco dokładniejsze wyjaśnienia. - Znamy się ze szkoły, gdzie był tym upartym chłopakiem z wiecznie pomazanymi ołówkiem palcami, który uważał, że pozjadał wszystkie rozumy. Ktoś go musiał tonować. - Poczułam to w końcu; ciepło, które powoli zastępowało napięcie całego ciała, spływając do każdej z kończyn, napełniając każdą komórkę, pędząc z krwią nawet do opuszek palców. Poczułam spokój, który przychodził, gdy nie trzeba już było niczego ukrywać, niczego udawać, ale po prostu być sobą.
- Potem nasze drogi się rozeszły, chociaż przecież mieliśmy mnóstwo okazji do spotkań. Nie jestem sentymentalna, by wierzyć w przeznaczenie, ale niektórych znaków nie da się zignorować. - Z każdym kolejnym słowem nabierałam pewności siebie, jakby mówienie o Mitchu, o nas, otwierało tamy w mojej głowie. Nie lubiłam mówić o uczuciach, ale lubiłam mówić o nim. - Więc kiedy uklęknął i powiedział, że jestem kobietą jego życia i nie wyobraża sobie życia beze mnie – wygięłam kąciki ust w nieco ironicznym uśmiechu, bo oświadczyny wyglądały nieco inaczej – wybór był oczywisty. - Objęłam go jedną ręką, przytulając się nieskrępowana do ciepła, którym emanował. Nie miałam pojęcia, czy stoimy w tym korytarzu kilka minut czy już kilka godzin, stając się częścią tej dziwnej mieszanki nieśmiałości, zażenowania, ciepła i śmiechu, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, póki był obok.
- Poza tym widziałam go w naprawdę różnym stanie... używalności – dodałam z przekąsem, rzucając narzeczonemu wymowne spojrzenie. - Dotargałam go nawet pijanego do jego sypialni, a macie naprawdę strome schody. Jestem zahartowana, by spędzić z nim życie. - Koronny argument nie do podważenia. Westchnęłam i na sekundę zamknęłam oczy, przywołując na usta kolejny uśmiech.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:24 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.