• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Edynburg > Antykwariat M. & Sons
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 19:39

Antykwariat M. & Sons
Za wąskim frontem przy charakterystycznej, zakręconej uliczce mieści się antykwariat, który naprawdę łatwo przeoczyć. Na szybie wypisano nazwę literami, które już się ścierają. Dzwonek nad drzwiami brzęczy, gdy się wchodzi, a zapach wnętrza to mieszanina kurzu, papieru i herbaty. Półki są zbyt wysokie, książki poukładane według nieznanego systemu, kąty wypełnione nietuzinkowymi bibelotami. Niektóre schowane tu tomy mają spróchniałe grzbiety, inne – pieczęcie bibliotek, których już nie ma. Za ladą stoi mężczyzna w kamizelce, rzadko podnosi wzrok znad notatnika. Klienci przychodzą powoli – czasem po mapę, czasem po tom poezji, czasem zupełnie bez celu, a innym razem w poszukiwaniu zdobnego sekretarzyka. Z tyłu słychać tykanie zegara i skrzypienie starego wentylatora. Światło wpada tylko przez okno wystawowe, reszta tonie w półcieniu. Stary antykwariat nie zmienia się od lat.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
09-30-2025, 22:46
22.03.1962

Nie był pewien, jak to nazwać i do niedawna myślał, że lepiej tego nie nazywać. Słowo kochanka wydawało się wulgarne, może przez to ile czasu spędził myśląc o tym, że Ingrid była czyjąś kochanką (i to nie czyjąś, a pieprzonej gwiazdy chirurgii. Coś w tej sytuacji kłuło mocniej, przypominając o odłożonych na półkę przed laty młodzieńczych marzeniach o innej karierze, o której przecież już nie myślał). Zresztą, choć spędzali razem noce i choć Leonie zaczęła robić mu kanapki do pracy, to przecież nie spędzili razem nocy, nie w tego słowa znaczeniu. Przez jakiś czas wmawiał sobie zresztą, że wszelkie łatki są nieistotne; że po prostu mógłby się tym cieszyć bez żadnych oczekiwań—tym, że czas spędza się miło i że rozmawia się swobodnie i że dawno nie spotkał kogoś, kto umiał go tak rozbawić albo przy kim miał ochotę żartować tak często. Fakt, że zobaczył Leonie na spotkaniu akolitów sprawił zresztą, że na moment poczuł się jeszcze swobodniej—ledwo hamując znaczący uśmiech w przestrzeni publicznej i zdając sobie sprawę, że obydwoje nie będą już na siłę udawać uprzejmej tolerancji wobec mugolskiego świata.
Przedwczorajszy sen przypomniał mu jednak, że niezależnie od zaklinania rzeczywistości, wciąż był tylko mężczyzną, który spędzał czas z bardzo atrakcyjną dziewczyną. Nie był to, na szczęście, żaden niepokojący sen proroczy—one bywały zagadkowe i czasem niejasno splatały się z tymi zwykłymi, ale Jasper zdecydowanie lepiej rozumiał inny rodzaj snów i pozostawało mu się cieszyć, że akurat spędził wtedy noc u siebie. To normalne, wytłumaczył sobie jako uzdrowiciel, choć humor trochę popsuł mu inny wydźwięk sennego marzenia: nagląca świadomość, nawet w świecie fantazji, że nie powinien. Pobudka z myślą, że przekroczył (przekraczał?) granicę.
Wspomnienie jej nerwowości, a nawet przerażenia tamtej pierwszej nocy. Od tamtej pory nie próbował zresztą przekraczać granic, chyba po to, żeby nie psuć nastroju. Może to dlatego czuł jakieś wyrzuty sumienia na myśl, że przecież by chciał i że ona też zachowywała się tak, jakby chciała?
Postanowił zagłuszyć te myśli działaniem i zamiast wprosić się na wieczór w Cardiff, zaprosił Leonie do Edynburga, bezpiecznie dalekiego od jej mieszkania i od Londynu. Nowe wrażenia powinny wszystko naprawić i przy okazji odgonić niepokojące myśli związane z powrotem Grindelwalda; napływające wspomnienia z tamtej wojny—wojny, której Leonie i Mortie pewnie nie pamiętali albo nie doświadczyli. Jasper był jeszcze młodszy od nich, gdy leczył okaleczonych czarodziejów, którzy wtedy wydawali mu się bohaterami. Ale teraz, z perspektywy czasu, zaczynał rozumieć, że w oszpeconych twarzach i amputowanych kończynach nie było nic bohaterskiego...
...nie, nie będzie o tym myślał.
- Jakie ksiązki lubisz? - zagłuszył własną myśl, otwierając przed Leonie drzwi antykwariatu. Byli już w kawiarni, pospacerowali ulicą Royal Mile—gdzie Jasper z satysfakcją wskazał brunetce mugolski budynek, w którego piwnicy mieściła się pracownia alchemiczna kolegi jego ojca, jak piękny byłby świat gdyby nie musiały mieścić się w piwnicach, prawda? - zapytał lekko, ale właśnie wtedy przypomniał sobie wojnę, więc z perspektywy czasu niepotrzebnie poruszył ten temat. Książki były tematem bezpiecznym. - Chciałbym mieć więcej czasu na czytanie. - pomarudził, ledwo kiwając głową sprzedawcy—który uporczywie ich ignorował—i wchodząc między regały. - Kiedyś próbowałem na dyżurach, ale zawsze coś się wtedy dzieje.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
09-30-2025, 23:32
Świeżość szkockich widoków działała relaksująco, kilka ostatnich stacji pokonanych do Edynburga pociągiem upłynęło w przyjemnym klekocie maszyny, przywodzącej na myśl Hogwart Express. W samotnym przedziale, z nogami przewieszonymi przez nogi Jaspera, siedząca na środkowym fotelu Leonie patrzyła na pejzaże za oknem i pytała go o wszystko, co tylko wpadło do głowy w związku ze szkołą: ulubionego kolegę, najmniej lubianego kolegę, pierwszą sympatię, ulubione zajęcia, ulubioną przygodę, ulubioną anegdotę. Coś w Jasperze pobudzało jej nienasyconą ciekawość, a odkąd wrócił z nią do domu po kolacji w Złotym Dębie i zasnęła w jego objęciach, przyjęcie go w swoim życiu nastąpiło z porażającą zmysły naturalnością.
Cichy brzęk dzwoneczka zwiastował przekroczenie progu antykwariatu, do którego trafili, otoczeni kojącą wonią starego pergaminu, skóry i herbaty wypełniającej kubek niezbyt zainteresowanego kustosza. Czarownica zachłannie przypatrzyła się spiętrzonym regałom i kolorowym grzbietom wypełniających półki woluminów, po czym spojrzała przez ramię na Jaspera, uśmiechem zdradzając zadowolenie ich odkryciem na mapie pasażu.
- Baśnie i powieści, szczególnie mitologiczne - odpowiedziała. - Do innych się nie przyznam - czyli do romansów lub lekkich erotyków prowokujących rumieńce w mrokach nocy. - A ty? - nie mogła być to przecież sama literatura naukowa, Jasper pokazał jej, że horyzonty jego świata są szersze, niż mogłoby się wydawać. Medycyny na pewno nie brakowało w wachlarzu jego literackiego zainteresowania, przeczuwała jednak, że kryło się tam coś, czego normalnie nie przyznałby w towarzystwie. I coś filozoficznego? Wszak jego mądrość musiała skądś wykiełkować. - Możemy dziś razem poczytać - zaproponowała impulsywnie. Antykwariat był ciasny, ale obszerny, pełen zawijanych ścieżek, a skoro Jasperowi zwykle brakowało czasu na pogrążenie się w utkanym atramentem świecie wyobraźni, chciała, żeby choć dziś otrzymał namiastkę niedoścignionej przyjemności. - Małe zawody, co ty na to? Każde z nas znajdzie książkę, która przykuje naszą uwagę, a razem przeczytamy tę, która okaże się ciekawsza dla nas obojga - uśmiech rozświetlił jej twarz, dotarł aż do ciemnych tęczówek. Chciała się przy nim bawić. Chciała oddychać u jego boku, pamiętać, że żyje. Nauczyć się wierzyć, że może temu zaufać. I kiedy patrzyła w jego oczy, zielone jak sosnowe igły, niemal w to wierzyła; dzięki dwuletnim odwiedzinom w Sennym Fruwokwiecie oraz niedawnemu odkryciu wspólnych politycznych przekonań Jasper nie był dla niej zupełnie obcym człowiekiem, co dawało Leonie z wolna rosnące poczucie bezpieczeństwa.
Prawie nie czekała na jego odpowiedź, okręcając się na pięcie, wspinając na palce i przebierając w nieuporządkowanych zbiorach. Równie dobrze mogłaby zmienić alejkę, ale, o zgrozo, lubiła być blisko niego. Poza tym, jakim prawem był tak wysoki? Leonie z trudem dosięgała do wyższych półek, obejrzała się nawet, sprawdzając, czy sprzedawca nie patrzy, po czym stanęła na najniższej, by przejrzeć to, do czego w innym wypadku za nic w świecie by nie dotarła. A tam...

1 Leonie znajduje powieść dramatyczno-miłosną, zatytułowaną "Gwiazdy i podatki".
2 Leonie znajduje tomik poezji niezbyt wysokich lotów, noszący tytuł "Odpisz na mój list".
3 Leonie znajduje powieść historyczną, zatytułowaną "Płomień i Ostrze".
4 Leonie znajduje pamiętnik spisany przez dawnego kupca, noszący tytuł "Popiersie Napoleona".
5 Leonie znajduje przedziwny erotyk beletrystyczny, noszący nazwę "Bastion w ogniu".
6 Leonie znajduje powieść o nieudolnym detektywie przegapiającym oczywistości, zatytułowaną "Zmartwychwstanie Bogdana".
1x k6 (książka):
1
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
10-01-2025, 00:21
W pociągu rozmawiało się naturalnie, może nawet zbyt naturalnie—bo przez pewien czas mówił swobodnie i szczerze, aż nagle zaskoczyło go zarówno pytanie o pierwszą sympatię, jak i nagła chęć opowiedzenia historii zgoła nieprawdziwej. Sprzedawała książki na Pokątnej i miała najładniejszy uśmiech jaki widziałem — czytane setki razy słowa wyryły się w jego pamięci (choć do tej pory sądził, że wyryły się po prostu, a nie jako przykład niewinnej historii romantycznej), ale to przecież nie była jego historia. Nawet jeśli wydawała się o wiele przyjemniejsza od wyznania, że po prostu założył się z kolegami o to, że zaprosi na Bal Zimowy tamtą nadętą Krukonkę, która w trakcie letnich wakacji bardzo wyładniała.
Ostatecznie dyplomatycznie uniknął pytania, choć może bez sensu, bo miał szansę odwzajemnić się pytaniem o pierwszą sympatię Leonie; a po prostu zmienił temat.
- O rycerzach tonących, bo nie umieli znaleźć własnej różdżki? - podchwycił z uśmiechem.  - Żartuję. - uspokoił ją prędko, choć od paru dni zaczęło do niego docierać, że może robi to za często i niepotrzebnie (Ingrid potrzebowała takich zapewnień i dopiero docierało do niego, że może przejął ten nawyk na wyrost). - Teraz będę zgadywał dopóki się nie przyznasz... niech zgadnę, kryminały o skrzatach domowych odkrywających mroczne sekretu pań domu? - zgadł, nie zgadując. - Lubię kryminały, choć raczej... nie takie o skrzatach domowych. Lubię, gdy są w stanie mnie zaskoczyć. - przyznał. Dawały też złudną kontrolę, były zarazem zaskakujące (w odróżnieniu od wizji) i logiczne (w odróżnieniu od wizji). - Mogą być krwawe. - rzucił, ciekawe reakcji Leonie, łatwo było ją przestraszyć?
Jego nie i zawsze utrzymywał, że to z powodu związku z medycyną; ale tak naprawdę po prostu wcześnie oswoił się z własnymi koszmarami.
- Nie przeczytamy książki w jeden dzień. - zdziwił się, nie doceniając tempa, w jakim czytają niektórzy czytelnicy. Może Leonie do nich należała, a może po prostu powinien utrzymać tą grę.
- Ładnie się uśmiechasz. - wyrwało mu się, choć pogrążony w myślach o Sumieniu i Odpowiedzialności obiecał sobie rano, że nie będzie flirtował. Ale naprawdę ładnie się uśmiechała, inaczej, szerzej niż wtedy gdy się poznali i gdy stresowała się w restauracji. Irracjonalnie go to cieszyło, choć równie irracjonalnie chciałby po prostu przestać czytać i ją pocałować...
...ale obróciła się w stronę regału, a on wziął głębszy oddech.
- Może wyżej? - parsknął śmiechem, sięgając do półki ponad głową Leonie. Albo może powinien porwać coś, co leżało tuż obok jej książki? - Podatki, naprawdę? Kto to pisał, goblin marzący o karierze astronoma czy znudzony nauczyciel uznający, że podatki są mniej stresujące od uczniów? - elokwentnie i inteligentnie ocenił książkę po samej okładce (a nawet po samym tytule), z wrażenie nie zerknąwszy nawet na własną.

1 Jasper znajduje sensacyjny reportaż, noszący tytuł "Oszustwa na rynku nieruchomości: żona wykorzystała metamorfomaga by ukraść mój dom"
2 Jasper znajduje tomik poezji zbyt ambitnej by ją zrozumiał, noszący tytuł "Nie wyjdę z tematu".
3 Jasper znajduje powieść historyczną, zatytułowaną "Płomień i Ostrze".
4 Jasper znajduje podręcznik psychologii dziecięcej zatytułowany "Cuno nie ma tego gdzieś".
5 Jasper znajduje przedziwny erotyk beletrystyczny, noszący nazwę "Bastion w ogniu".
6 Jasper znajduje powieść o detektywie-jasnowidzu, noszący tytuł "Wybraniec w Kapeluszu" (niezrozumiały bez uprzedniego przeczytania "Zmartwychwstania Bogdana").
1x k6 (Książka):
3
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-01-2025, 00:57
Posłała mu wymowne spojrzenie, odrobinę pobłażliwe, a odrobinę zaczepne, gdy pociągnął temat rycerza i genezy niezapominajek, potem zaś lekko przycisnęła łokieć do jego boku - ostrzegawczo, w każdej chwili mogąc podarować mu prawdziwego kuksańca. Kiedy Jasper przyznał, ile miał lat, nie uwierzyła; jego dusza była młodsza, niż wskazywać mogłaby metryka. Rozbawiał ją, przypominał, jaką melodię niósł jej śmiech, zupełnie jak teraz, kiedy Leonie parsknęła, wyobrażając sobie nakreśloną przez niego powieść.
- Zdecydowanie tak. Moim ulubionym bohaterem jest skrzat Sarmatek, wpadający na trop trójkąta miłosnego między młodą córką szlacheckiego rodu, miejskim czarokowalem i przedstawicielem Ministerstwa Magii. Co za emocje - zmyśliła teatralnie, ściszonym głosem, który pod kopułą sufitu niósł się przyjemną gamą nut. Prawda była taka, iż Leonie sama nie pamiętała już, że potrafi wydawać takie dźwięki. W towarzystwie Jaspera to, co wydawało się utracone, powracało i naturalnie wpadało w jej dłonie, jak gdyby budził do życia małą, skostniałą część duszy. Czy to dlatego tak bardzo do niego lgnęła? Jak ćma do płomienia, gotowa spalić własne skrzydła, by być z nim jak najbliżej. - Dlaczego akurat krwawe? - spytała po kilku sekundach milczenia, studiując go teraz sarnim spojrzeniem. Nie tego spodziewała się po jego łagodnej naturze, a z drugiej strony - czy nie w ten sposób dawał ujście swoim stresom i nieokazywanym zwykle uczuciom? Czy on czytałby takie książki? Spróbowała odepchnąć od siebie tę myśl tak szybko, jak tylko się pojawiła, i odchrząknęła cicho. - Masz ulubiony tytuł? - pociągnęła w końcu, nadal ciekawa tego, kim był prawdziwy Jasper Prince. Nie uzdrowiciel, nie toksykolog, nie wiecznie uśmiechnięty i czarujący mężczyzna, a człowiek, który wieczorami zostawał sam w domowym zaciszu, daleki od oceniających go spojrzeń.
- Oczywiście, że nie - wymruczała z rozbawieniem, pochłonięcie całego woluminu graniczyłoby z cudem. - Ale możemy przeczytać fragmenty. Niech ułożą się w chaos - stwierdziła pogodnie, lecz za tą pogodą pojawiła się inna niesprecyzowana emocja. Pogoń za obłędem, pragnienie rozdarcia własnego ciała na atomy i poplątania nici, które wyszywały z niej Leonie Figg. Zarumieniła się na jego komplement, instynktownie zakładając kosmyk za ucho, i uśmiechnęła się delikatnie, czule, jak gdyby byli tu sami, ich bliskość na wyciągnięcie ręki. - Ładnie mi w tym pomagasz - odpowiedziała mu miękko, ucieknąwszy wzrokiem do oczekujących na uwagę woluminów. Ciepło rozlało się w arteriach, radość smakowała niemal młodzieńczą lekkością. Chciałaby poczuć jego dłoń na swoim karku, jego usta na swoich ustach, jego tors przyciśnięty do swojej piersi, a zamiast tego z całej siły przerzuciła uwagę na zakład, którego się podjęli, i na dźwięk frustracji dobiegający z jej gardła, gdy Jasper bez trudu wydostał książkę z wyższej kondygnacji. - Zasady mówią, że to oszustwo - oznajmiła, przerzucając kartki powieści, która wpadła w jej ręce. - Ten nauczyciel nie wiedziałby zbyt wiele o życiu - stwierdziła cicho, pod nosem, z ukłuciem przygnębienia na myśl, jak bardzo sama drżała przed podatkami, przed rozliczeniami, przed brakiem monet w sakiewce w obliczu konieczności wyczarowania ich z niczego.
"Gwiazdy i podatki" na pierwszy rzut oka nie były utworem zbyt porywającym, toteż uwaga powróciła do tomiszcza w dłoniach Jaspera. Leonie nachyliła się ku niemu, żeby móc wodzić wzrokiem po stronach, a wtem jej palec z impetem wylądował przy wyłapanym zdaniu. - Zobacz - zaczęła, by potem przeczytać szeptem fragment rozdziału. - Książę Cherryrally, co za nazwisko. A to? Ślubowanie i trzy głowy...? - przekrzywiła własną, po czym poderwała spojrzenie na Jaspera. Jasnym było, którą książkę chciała przeczytać. - Usiądźmy gdzieś tutaj - poprosiła, rozejrzawszy się po to, by ostatecznie wskazać na ścianę, pod którą mogliby zająć miejsce na zakurzonej drewnianej posadzce. Antykwariat nie oferował kąta do czytania książek, musieli więc poradzić sobie sami.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
10-01-2025, 23:19
Jej gest był przyjacielski, niemal siostrzany, ale i tak przypomniał mu o przedwczorajszym śnie i pierwszej spędzonej razem nocy. Wziął głębszy wdech, niepewny czy czuje wyrzuty sumienia na myśl, że nie był pewien czy dziś w nocy będzie w stanie przytulić ją platonicznie; tak jak tego chciała—czy ekscytację na myśl o tym, że może mógłby przekroczyć te granice.
- Ach, tak? - zmrużył żartobliwie oczy, chłonąc zabawną historię i ciepło jej głosu. Zachowywała się zdecydowanie inaczej niż skupiona, nieco skryta dziewczyna, którą pamiętał ze sklepu i trochę inaczej niż wtedy gdy pierwszy raz parzyła mu hibiskusową herbatę, ale zakładał po prostu, że była nieśmiała wobec nieznajomych i profesjonalna wobec klientów. I że tą Leonie zdążył już lepiej poznać. - I kto zwyciężył, czarokowal czy urzędnik? A może sam skrzat? - naciskał, wyobrażając sobie to zakończenie. Rozproszył się myślami o głupiutkich przygodach skrzatów domowych i w pierwszej chwili umknęła mu kilkusekundowa chwila niezręcznej ciszy, która zapadła gdy samemu opowiedział o swoich ulubionych książkach. Dopiero gdy Leonie się odezwała, dostrzegł, że lekko zbladła, a jej oczy zdawały się jeszcze większe niż zwykle.
Zamrugał, pierwszy raz od pytania o sympatię zastanawiając się jakimi słowami odpowiedzieć (i czemu właściwie ten gatunek literacki miałby ją spłoszyć i czemu właściwie się tym przejmował).
- W szpitalu dzieje się tyle, że czytanie o obrażeniach nie robi na mnie wrażenia. - wyjaśnił, choć zarazem nie tłumaczyło to czemu lubił o tym czytać. To łagodniejsze od tego, co widywałem w snach nie było przecież dobrym wytłumaczeniem. - Zwykle to za to pretekst do ciekawych fabuł, a tytuł... może Kropla korupcji - podzielił się, choć z namysłem zmrużył znowu oczy, bo miał kilka(naście) takich tytułów. - To gra tropów, akcja rozprawia się z korupcją wśród urzędników Shropshire, którzy są otruci w tajemniczych okolicznościach, właśnie skorumpowanym skład... albo nie będę nic zdradzał ani zanudzał cię wykładem z toksykologii, mogę ci ją pożyczyć. Właściwie jest tam niewiele krwi, akcja zaczyna się od uduszenia. - ożywił się. - O nie, w kryminałach najlepsza jest logiczna intryga, więc ułożymy te fragmenty w naszą logiczną całość. - zaprotestował ze śmiechem, który ułożył się w uśmiech i już pozostał na jego ustach. Zwłaszcza, gdy bezceremonialnie ściągnął książkę znad głowy Leonie.
- Albo o jego nudnych częściach. - ziewnął teatralnie, bo podatki odciągał z własnej pensji, przewidywalnej i stabilnej. Dla jego ojca stanowiły pewnie bardziej skomplikowaną łamigłowkę, ale wraz z rodzinnym dziedzictwem wyrzekł się również myślenia o takich rzeczach i nie przewidywał nawet, że pensja sprzedawczyni we Fruwokwiacie mogłaby być... cóż, na pewno mniejsza, ale zakładał, że nie mniej przewidywalna.
- Niewymawialne nazwisko. Jakie głowy? - ale Leonie kartkowała już książkę dalej. Skinął głową i usiadł na parkiecie, opierając się o ścianę i pozwalając Leonie oprzeć się o siebie; będzie ci twardo, zamruczał, wyciągając ramię. Wolną dłonią złapał zaś za książkę i zaczął po kolei, nie mając zamiaru szukać żadnych głów w jej środku. - Był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. - zaczął czytać na głos, choć nieco ściszonym tonem, by nie irytować sprzedawcy. - Och, kometa, trochę to banalne, każdy wróżbita wymyśliłby taki wstęp książki na poczeka—no dobrze, już nie komentuję - posprzeczał się sam z sobą zanim Leonie zdążyłaby się odezwać. - Nareszcie zima nastała tak lekka, że najstarsi ludzie nie pamiętali podobnej. Dobrze, dość opisu pogody, dalej... - przerzucił kilka kartek.

a dalej...
1. Ktoś wyrzuca kogoś w błoto
2. Naiwny czarodziej ratuje życie metamorfomaga-kryminalisty, który odmienia swoją twarz gdy jest już zbyt daleko by pojedynek i pościg był możliwy
3. Wyjaśnia się kwestia przysięgi o trzech głowach
4. Dwóch czarodziejów postanawia rozprawić się z wdową, która nielegalnie chce przejąć cudzy majątek: jeden zgłasza to odpowiednim służbom, drugi zabija jej dwunastu synów
5. Trwa bardzo pesymistyczny pojedynek w błocie
6. Książę Cherryrally lekceważy podstawowe zasady dyplomacji

1x k6 (książka):
2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-02-2025, 00:09
- Koniec końców zwyciężył zhańbiony sąsiad, który małżeństwem córki z bratem trójkątowej szlachcianki odzyskał majątek, pozycję i wrócił na swoje ziemie - kontynuowała ich fikcję, rozbawiona łatwością, z jaką pisali ten scenariusz. Może pewnego dnia tak zrobią. Kawałek po kawałku, na zmianę, będą uzupełniać rozdziały, aż powstanie z tego jedna komedia; wystarczyłoby przekazywać sobie pióro już po kilku zdaniach, żeby ich wspólne dzieło - jak przeczuwała - rozbawiło ją do łez. Niemal zdążyła to zaproponować, jednak wspomnienie krwawych kryminałów przytępiło promienność jej uśmiechu, sprawiło, że mięśnie Leonie stężały w ostrożnym napięciu. Nie powinna szukać podobieństw między Jasperem, a nim, to było nie w porządku, tylko jak uspokoić umysł i zmusić, by przestał zwracać uwagę na niedopowiedzenia i najdrobniejsze szczegóły? Zbladła, po czym opuściła wzrok na półkę pełną książek, ponieważ zauważyła jego wzrok, jego zrozumienie. Widział gnębiącą ją niepewność i spieszył z wyjaśnieniem, wyprowadzając pasję do tego gatunku literatury z mgławicy koszmarów. Przez moment milczała, aż wróciła do niego wzrokiem, słysząc wprowadzenie do ulubionej książki uzdrowiciela, i przechyliła głowę z mimowolnym zaciekawieniem. - Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że morderca przez cały czas ukrywał się wśród ofiar. Udawał martwego, żeby pozbyć się długów i zacząć od nowa, bez podejrzeń - wymamrotała, a do jej ekspresji powracał poprzedni humor. Trafiła? Nie? Zwykły akt pożyczenia powieści przybierał w jej głowie znaczenie niezwykłej intymności, jak zaproszenie do świata, w którym czuł się sobą. Nie powinna go za to winić - zawód uodpornił go na brutalność, ale to nie znaczyło, że kogokolwiek by skrzywdził.  - Jestem ciekawa, jak często sprawdzają się twoje dedukcje, Jasperze Prince. Jak dobrym jesteś detektywem? - zapytała głosem muśniętym zaczepnością. Musiał przecież przewidywać w jaki sposób skończy się lektura.
- Trzy głowy, mające zakończyć żmudne śluby czystości tego rycerza. Wygląda na to, że nie może zbliżyć się do kobiety, póki nie pozbawi głów trzech wrogów za jednym zamachem... - opuszką palca poklepała wytuszowane nazwisko bohatera, później z odrobiną niecierpliwej tęsknoty za jego bliskością usiadła obok Jaspera, tak jak w pociągu - przekładając nogi przez jego nogi. Ukryci w kąciku antykwariatu nie narażali się już na wzrok sprzedawcy, zresztą ten tak czy inaczej zdawał się niezainteresowany parą klientów. Leonie oparła głowę o ramię uzdrowiciela, a czarne kosmyki musiały połaskotać go w szyję, gdy mościła się przy nim w łaknieniu wspólnej wygody. To, że jej na to pozwalał, zamraczało ją jak narkotyk; uśmiechnęła się leniwie, zasłuchana we fragmencie powieści (dziś czuła się inaczej; dziś to było łatwe), i parsknęła pod nosem, rozbawiona tym, jak skarcił się za wtrącenie. Potem sięgnęła do książki i przechyliła ją w swoim kierunku, przeskakując do następnej sceny.  - "-Więc waść nie Abdank? -To klejnot mój. - A nazwisko? - Bogdan Tsenoby Hopnullsky. To rzekłszy, zjechał ze wzgórza, a za nim ruszyli mołojcy..." - zmarszczyła brwi, strzelając spojrzeniem spod rzęs na Jaspera. - Co to są mołojcy? - Leonie wyszeptała konspiracyjnie, przekazując mu powieść. Zapach jego wody kolońskiej mącił jej zmysły, jego ciepło przypominało syrop rozlany w jej ciele, a tembr głosu budził strach, bo bała się, tak bardzo się bała, że nigdy nie będzie w stanie rozstać się na długo z jego brzmieniem. Co się z nią działo? To nie było normalne, nie mogło być. Na oślep złapała kilka kartek i przewróciła je, przechodząc do innej sceny. - Teraz tu - zachęciła cicho, głowę wtuliwszy w jego szyję. Cały ten moment, ta chwila wykradziona reżyserii losu... Merlinie, obawiała się czuć się dobrze, uwierzyć, że to może trwać, że nie zostanie jej to odebrane. Że on za kilka sekund nie przestanie czytać i nie zniknie; a gdy Jasper kreślił swym głosem książkową wizję, w niczym nie przypominał jego.

Następna scena!!
1 - Rycerze pomagają dwóm kobietom przy opatrzonym w abraksany powozie
2 - Przedstawienie charyzmatycznego czarnego charakteru
3 - Moment zauroczenia piękną bohaterką w jej rodzinnym domu i tańca
4 - Uzgodnienie ślubu
5 - Okazuje się, że najlepszym szermierzem w powieści jest półgoblin
6 - Bohaterowie wymieniają listy miłosne
1x k6 (książka):
1
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
10-02-2025, 20:10
- Czyli gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta? - parsknął i przewrócił oczami. - To leniwe rozwiązanie literackie. I to tak nie działa. - uparł się, choć poznał w życiu przykład, że podobno działa i do dziś w niego nie wierzył. Opowieści o cierpliwości trafiały na jałowy grunt gdy wygłaszał je ktoś z aroganckim uśmiechem i wydawały się zupełnie irracjonalne gdy oglądało się dramatyczne spektakle baletowe.
- Obstawiałabyś, że morderca miał długi? - spróbował przybrać pokerową twarz, ale niezbyt mu wyszło. Uśmiechał się, zdradzając, że Leonie obstawia źle. Mógłby opowiedzieć jej o urzędniku, którego korupcja własnych przełożonych denerwowała na tyle, by w obliczu nadchodzącej śmierci zorganizował całą intrygę, ale... - Sama zobaczysz jeśli przeczytasz. - powstrzymał się heroicznie. Kąciki ust zadrżały mu lekko, ale podtrzymał uśmiech na ustach gdy swoim żartobliwym pytaniem Leonie nieświadomie dotknęła czułej struny. Sprawdzają się, ale jestem zbytnim głupcem by je zauważyć; a gdy próbuję to stają się zbyt niejasne i ulotne. Odnajdzie Eileen, wiedział to, ale czy za miesiąc czy za dekadę? Czy żywą? Czy wizje pokazywały mu jedynie, gdzie siostra będzie za godzinę by zawsze, zawsze docierał tam spóźniony? - Lubię książki, w których nie mogę przewidzieć zakończenia. - odpowiedział szybko, ucinając te myśli. Nie chciał o niej teraz myśleć. Nie chciał wplątywać w to Leonie, zwłaszcza, że trafił do jej mieszkania tylko dlatego, że szukał w Cardiff siostry—a to przecież nie było jej winą ani z nią związane; tak samo jak jej winą nie było, że ostatnio nawiedzały go przebłyski siniaków i ciemnego wnętrza i przerażającego strachu i smutku i brudnej poduszki w żurawie i...
...i nie mógł nawet ruszyć, bo nie wiedział dokąd. Właściwie jeszcze bardziej od obrazów przerażało to, że nauczył się z nimi żyć; że nauczył się normalnie żyć i śmiać z Leonie w księgarni pomimo nich, że tak łatwo przyszło mu pogodzić się z własną bezsilnością i poczuciem winy.
Przynajmniej nie było tak dziś, dziś było spokojnie. I nie przedwczorajszej nocy.
- Ale gdy przeczyta się zbyt wiele kryminałów, to faktycznie czasami zbyt łatwo przejrzeć ich strukturę. - dodał pogodnie, zagłuszając myśli własnymi słowami. Potem skutecznie zagłuszyła je Leonie, a on parsknął śmiechem i nawet zbyt bliska bliskość dziewczyny (stojąca w kontraście do jego dżentelmeńskich postanowień) i krępujące ciepło jej nóg na jego biodrach nie powstrzymały tego śmiechu. - Trzy głowy? To fizycznie niemożliwe!{/b] - wykrztusił z pełnym przekonaniem. [b]- Czy ta książka to komedia, czy to może wyjątkowo okrutna klątwa? - dywagował, ale powrócili do początku zamiast się tego dowiedzieć.
- Nie mam pojęcia. - wymamrotał, choć nieszczególnie się nad mołojcami zastanawiał, bo Leonie wtuliła twarz w jego szyję—a jego irytująco uwierało, że nie może żadnego z podobnych gestów odwzajemnić. Rajstopy, spódnica, golf—to, co przed dwoma tygodniami wydawało się jedynie cienką warstwą materiału, dziś drażniło go niczym prawdziwa bariera.
Może naprawdę kiepsko sypiał.
- Ale zabawnie go przechytrzył. - skwitował z satysfakcją. - Abdank, to samo powinno być tropem, że coś jest nie tak. I oczywista świadomość, że metamorfomadzy istnieją... - w sumie, fabuła była całkiem wciągająca.
Czytał więc, cichszym i niższym głosem, o rycerzach ratujących damy z opresji. Powściągnął nawet własny sceptycyzm i nie skomentował, że zamiast nieść czarownicę przez bajoro, główny bohater mógł rzucić zmyślne zaklęcie.
- A ty, wyobrażasz tak sobie romantyczne poznanie się? - zagaił, gdy doszli do końca sceny. Przewrócił kilka kolejnych kartek


a dalej...
1. Ktoś wyrzuca kogoś w błoto
2. Wyjaśnia się kwestia przysięgi o trzech głowach
3. Dwóch czarodziejów postanawia rozprawić się z wdową, która nielegalnie chce przejąć cudzy majątek: jeden zgłasza to odpowiednim służbom, drugi zabija jej dwunastu synów
4. Okazuje się, że najlepszym szermierzem w powieści jest półgoblin
5. Książę Cherryrally lekceważy podstawowe zasady dyplomacji
6. Trzy głowy zostają odcięte!
1x k6 (książka):
6
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-02-2025, 21:08
Wzruszyła ramionami, z bardziej nieobecnym uśmiechem. Słowa "trzeci korzysta" wprawiły w rezonans stare blizny, choć tamtej nocy nikt się nie bił, jedynie Francesca na moment zniknęła jej z oczu, zaproszona do tańca. Nie myśl o tym. Naprawdę nie chciała, chłonąc urok jego uśmiechu i lekkość słów, szczególnie kiedy opowiadał o swojej ulubionej powieści, jakby zajrzenie przez Leonie za rąbek jego upodobań było tym, co sprawi mu przyjemność; żeby na nowo zakorzenić się w chwili, kiwnęła głową, wierzchem dłoni otarłszy się o jego dłoń.
- Chciałabym przeczytać - przyznała, z drugiej strony uderzona myślą, że dla Jaspera przeczytałaby nawet nużący podręcznik uzdrowicielstwa, żeby mogli pogrążyć się razem w dyskusji na temat osteoporozy lub innych dolegliwości. Nigdy wcześniej nie przyłapała się na takich rozważaniach, przy nikim innym nie chciałaby marnować czasu na niechwytającą za serce lekturę, tymczasem teraz szukała w jego spojrzeniu radości wzbudzonej przez to, że przyjęła jego propozycję.  - Ja za to czasem chciałabym móc je przewidzieć - stwierdziła szeptem, impulsywnie, zanim zastanowiłaby się nad tym, co mówi, do czego nawiązuje, do których wspomnień dryfuje jej pamięć, porwana przez zbyt gwałtowny nurt. Następne uderzenie serca przyjęło w siebie brudną krew tego pragnienia, chwili beztroski okupionej przerażeniem półrocza, poczucia, że nie była już dość sobą, by Jasper naprawdę był nią zainteresowany - i nie miała pojęcia, że gorycz zalewa również jego myśli. Kiedy na niego spojrzała, wydawał się pogrążony w zadumie, kąciki jego ust delikatnie opadły, a brwi ściągnęły niżej, podkreślając zmarszczoną linię czoła. Coś go dręczyło.
Trwało to chwilę i znikło tak szybko, że nie była pewna, czy naprawdę zobaczyła w nim zgrzyt tamtych emocji. Pozbył się ich z wprawą, tak jak ona pozbyła się własnych, i teraz trudno było oprzeć się wrażeniu, że oboje czegoś sobie nie mówią. Może tak było lepiej: dzień spędzany w Edynburgu miał nieść powody do radości, zamiast rozdrapywać rany, z którymi nie zdołali się pogodzić.  - Pewnie o to chodzi w ślubach czystości - zauważyła wymownie, wargi znowu przypomniały sobie, jak się uśmiechać. - Nie mogą być zbyt łatwe, bo inaczej nie stanowiłyby żadnego problemu. Nie dowodziłyby ani odwagi, ani determinacji. A rycerz musi czymś zaimponować damie swojego serca, skoro tam co drugi wie, jak machać mieczem i od czasu do czasu nawet kogoś nim trafi - wybroniła sir Heelconquesta, zadzierając głowę, żeby rzucić oczom Jaspera rękawicę swego rodzaju wyzwania, jeśli nadal miał na ten temat inne zdanie.
Siedząc przy nim, poczuła, że mogłaby tak zasnąć. Pierwszy raz od lat zamknęłaby oczy i odpłynęła, niesiona w puch odpoczynku brzmieniem głosu kogoś, kto dla niej czytał, chociaż do tej pory sądziła, że to byłoby niemożliwe, nie po nim.  - To chyba główny czarny charakter. Szybko go przedstawiają - oceniła ze zdziwieniem, faktycznie przymykając powieki, kiedy przejął książkę i przeczytał o spotkaniu grupy rycerzy oraz dwóch kobiet, których powóz ugrzęznął w błocie. Przeznaczenie, nic innego. Zamruczała kontemplacyjnie dzięki jego pytaniu i sięgnęła do jego policzka, obracając ku sobie głowę Prince'a; ich ust nie dzieliła niemal żadna odległość. - Albo tak - zaczęła, musnąwszy go wargami, i dziś był to ich pierwszy pocałunek -, albo w sklepie z roślinami. Albo potem na tańcach... - kolejne muśnięcie, kolejny szelest kartek, kolejny rozdział czekający na uwagę. Leonie spojrzała na niego lisio, nim przeciągnęła lekturę ku sobie i zaczęła od przypadkowego zdania: oblężenie twierdzy pochłaniało nieprzyjaciół padających na polu walki, jak jesienią liście opadały z drzew, krew wsiąkała w glebę, świst zaklęć i oręża ciął powietrze, aż nagle bohater dokonał - zdaniem Jaspera - niemożliwego i dopełnił swojego ślubu. Trzy głowy opadły na ziemię. - Mówiłam ci! - oznajmiła triumfalnym szeptem, lekko prostując plecy. - Musisz się teraz potwornie wstydzić, człowieku małej wiary - uśmiechnęła się promiennie, ponieważ to po części także jej sukces, kibicowała tej postaci. - Sir Heelconquest będzie mógł w końcu poślubić swoją damę, czy tego chcesz, czy nie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Jasper Prince
Akolici
Wiek
38
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
15
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
6
Brak karty postaci
11-12-2025, 02:11
- Tak? - ucieszył się, choć może Leonie mówiła tylko z grzeczności. - Kiedyś mogę ci pożyczyć. - zaproponował niezobowiązująco, szukając pretekstu do kolejnego spotkania. Albo może kolejnej wycieczki? Tutaj nie kupi od nowa swojej ulubionej książki, ale przeglądał już w myślach swoje następne wolne dni i kolejne ekscytujące, czarodziejskie dzielnice w Anglii. Czasami marzył o zobaczeniu, jak żyją czarodzieje w innych miejscach świata, ale na podróżach palcem po mapie musiał poprzestać—w zamian odnajdując namiastkę obcości w uliczkach Szkocji czy Irlandii, a ostatnio Walii.
Przez ostatnie lata szukał w tych uliczkach ulotnych śladów wizji, tropów siostry, strzępów informacji. Desperacko zbierał informacje od detektywa-mugolaka, a potem oglądał obrzydliwe mugolskie dzielnice, szare i obce i sprawiające, że czuł się nie na miejscu i w niebezpieczeństwie. Prawie zapomniał, że mógłby po prostu spacerować czarodziejską ulicą Edynburga i że zna sporo innych takich miejsc. Miło było sobie o tym przypomnieć i mieć motywację żeby się wyrwać. Lekko. I wesoło. I tak miało pozostać, więc zdławił tęsknotę za siostrą i gorycz rosnącą w nim na dźwięk słowa przewidzieć i uśmiechnął się raźno do Leonie; nieświadom, że wychwyciła jego chwilową zmianę nastroju.
- Myślisz—jako dama, rzecz jasna—że łatwiej zaimponować damie ślubami czystości niż heroicznymi czynami? - roześmiał się, gdy siedzieli już w kącie i czytali o szalonych przygodach sir Heelconquista. Teraz jednak—gdy siedzieli tak blisko siebie, choć właściwie to od rana, albo od wczoraj gdy śnił o Leonie sny niezwiązane z wizjami—śluby czystości faktycznie zdawały mu się heroiczne. Odkąd poniosła ich namiętność podczas pierwszej nocy w jej mieszkaniu, byli ze sobą blisko, ale nie tak blisko, namiętne pocałunki zastępując raczej objęciami i rozmowami i snem obok siebie, ale nie ze sobą. Ona zdawała się nieśmiała, on chyba też się onieśmielił przecież ją szanował, a przynajmniej chciał jej to pokazać. Heroicznie nie pogłębił zatem pocałunku, choć korciła go namiętność i taniec języków; w zamian postanowił być jednak rycerski i dostosować się do delikatnych muśnięć Leonie. Nie wiedział na czym właściwie stali ani czego oczekiwała od tej relacji, ale mogli przecież... po prostu miło spędzić popołudnie. W jej tempie, choć trudno było znaleźć w nim logikę; bo raz wydawało się szalone jak na tańcach w Cardiff, a innym razem wydawała się szukać przyjaźni, a innym całować go (ale nieśmiało) w księgarni. Musiał się nad tym zastanowić, choć Mortie pewnie nalegałby na objęcie tego wszystkiego uczuciami albo przeczuciami.
- Czyli jednak w sklepie z roślinami. Uwzględniłaś diabelskie sidła i heroiczne odplątywanie trzech pnączy? A nawet więcej niż trzech. - spróbował porównać Leonie do sir Heelconquista, a potem parsknął śmiechem gdy okazało się, że dziwaczny rycerz jednak dopiął swego.
- To nie jest medycznie możliwe - nalegał dalej - ale niech będzie, to dobra literatura. Sprawdźmy, czy ją poślubi, a potem chodźmy na obiad. - zaproponował, wertując książkę do końca.

a tam...
1. Czytamy o smutnej śmierci sir Heelconquista, który nigdy nie poznał nawet damy swojego serca
2. Pozostajemy nieświadomi, że nasz ulubiony bohater nie żyje i w zamian czytamy nudny (dla Leonie) fascynujący (dla Jaspera) opis kolejnych wojen
3. Trafiamy na scenę ślubu, ale innych bohaterów, co zupełnie nas dezorientuje
1x k3 (Książka):
2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:08 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.