Burke obserwował chłopaka uważnie. Nie znał jego historii i jeśli miał być szczery nie miał ochoty poznawać. Ot kolejny biedak, który wylądował na ulicy i kradł by przetrwać. Były takich setki jak nie tysiące w Londynie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Miał z nimi do czynienia codziennie, nauczył się ich omijać, a tych co zdolniejszych werbować. Bezdomni i żebracy byli przydatki jeśli wiedziało się jak do nich podejść. Przeważnie wystarczyło kilka monet na zachętę by udali się tam gdzie chciał i zebrali interesujące go informacje. Na takich ludzi nie zwracało się uwagi, nie przejmowano się nimi więc byli idealnymi kandydatami na informatorów i szpiegów i Xavier doskonale o tym wiedział. Planował zrobić dokładnie to samo z chłopakiem przed sobą.
- Axel…rzadko spotykane imię w Anglii, więc wnioskuję, że nie jesteś stąd. Po twoim akcencie domyślam się, że francuz pełną parą. - pokiwał głową zaciągając się papierosem - Tak, miałeś szczęście. Zapamiętaj sobie, że na swoich się ręki nie podnosi, ale jeszcze nie jesteś swój. Jesteś tu nowy i musisz się jeszcze wiele nauczyć. Wiedza przyjdzie z czasem i miejmy nadzieję, że mniej boleśnie niż dzisiaj. Szkoda by było takiego potencjału. - wykrzywił usta w grymasie.
Nie lubił tego słowa, nie w stosunku do takich osób. Chociaż pewnie chłopaczek miał jakiś potencjał, Burke doszedł do takiego wniosku kiedy ten za nim szedł. Miał nie najgorszą taktykę, pewnie gdyby miał do czynienia z kimś innym kradzież powiodła by się. Miał jednak pecha. Musiał jednak nauczyć się podstawowych zasad przetrwania na Nokturnie jeśli chciał tu zostać na dłużej.
- Po pierwsze - uniósł jeden palec - nikt tutaj nie jest i nie będzie twoim przyjacielem. Jeśli się tego nie nauczysz szybko dostaniesz nożem w plecy i oskubią cię ze wszystkiego co masz. Po drugie - drugi palec poszybował do góry - obserwacja jest postawą, ocenienie przeciwnika, ważenie siły na zamiary. Ludzie na Nokturnie sami na siebie łypają spode łba i…no cóż napadają na siebie dla zysku, ale kiedy ktoś z zewnątrz w jakikolwiek sposób zagraża jednemu z nich nie przebierają w środkach. - tutaj Axel sam się o tym przekonał przed chwilą.
Co prawda jeśli chodziło Xaviera jego historia była zdecydowanie inna niż wszystkich innych mieszkańców tej zapyziałej dzielnicy. On pochodził z rodziny błekitnokrwistej, która miała szacunek ludzi ulicy od pokoleń i nikt nie ważył się nawet na nich krzywo spojrzeć. Mieli ugruntowaną pozycje w tym świecie i to nie miało się zmienić.
- A po trzecie - niebieskie tęczówki skupiły się na chłopaku - Od teraz pracujesz dla mnie. Będziesz wykonywał zadania, które ci zlecę, zdobywał informacje, których będę potrzebował. Słowem o tym nie piśniesz nikomu, ale ten kto będzie musiał będzie o tym wiedział, nie będziesz jednak wiedział kto to będzie. - uniósł brew ku górze czekając na potwierdzenie, że ten zrozumiał co się do niego mówi - Nie masz co liczyć na zapłatę, w każdym razie nie na początku. Uznajmy to, że na początku będziesz miał dług do spłacenia, ale jeśli się sprawdzisz…no cóż, powiedzmy, że nie będziesz narzekał. - pokiwał lekko głową dopalając papierosa.
Zgasił niedopałek w popielniczce stojącej na blacie lady sklepowej, po czym sięgnął do kieszeni, z której wyjął kilka monet.
- A teraz idź coś zjeść, ogarnij się i nie pokazuj mi się w takim opłakanym stanie kiedy dostaniesz wezwanie. - wskazał na złote monety w swojej dłoni - To na zachętę. I nawet nie myśl o ucieczce, bo przede mną się nie ukryjesz. - powiedział spokojnym tonem i podał mu pieniądze - A teraz spadaj. i zrób coś z tym akcentem.- machnął różdżką otwierając drzwi i krzyżując ręce na torsie.
Gdyby mierzyć szczęście, mogłoby ono nawet ważyć jedną uncję. Lecz w przypadku Axela ta wartość była bardzo zmienna i niemierzalna. Szczęście i pech bywały dla niego niczym dziwaczne bliźniaki, które zawsze i wszędzie były razem. Kiedy wpadał w kłopoty, często udawało mu się wylądować szczęśliwie na czterech łapach. W tej chwili nie udało mu się zdobyć złota, by napełnić żołądek, został złapany, został ukarany. Układ nerwowy młodego czarodzieja wciąż przenosił impulsy wspomnień brutalnego zaklęcia. Będzie wspominał tę chwilę jeszcze przez długi czas, wzdrygnie się nie raz, kiedy będzie na granicy złamania zasad, które właśnie Xavier mu przekazywał. Gdyby słyszał myśli Xaviera, nie byłby wcale zdziwiony, że jego myśli krążyły wokół szpiegostwa i informatorstwa. Był w tym dobry, lepszy niż w złodziejstwie i potrafił charyzmą przełamywać uprzedzenia i ograniczenia swoich celów. Lecz w tej chwili nie miał chęci, ani siły, by teraz odsłaniać wszystkie swoje karty. Nie wierzył w słowa Xaviera na temat potencjału, chyba ze był jebanym jasnowidzem. Westchnął ciężko odpędzając tę myśl od siebie, nie mogło być tak kolorowo, nie powinien sobie robić nadziei. - Oui. C'est vrais. - Odezwał się odnosząc się do jego pochodzenia. - Jestem w Londynie od kilku lat... - I co z tego? Skoro zaczynając na Nokturnie prawie zginąłeś? - Ale tutaj faktycznie jestem nowy. - Chłopak powiódł wzrokiem po otoczeniu, na pewno bym tutaj wiele dóbr, ale doskonale wiedział, że teraz nawet nie powinen myśleć o tym, ile są warte.
Po pierwsze brzmiało jak jego całe życie, w szkole baletowej wszyscy byli konkurencją, w Beauxbatons miał przyjaciela, jednak Gaston po zakończeniu szkoły rzadko się odzywał, a potem kontakt się urwał, w rodzinie tez nie był tym, który spełniał oczekiwania. Potem żył juz tylko z dnia na dzień, radząc sobie raz lepiej, raz gorzej, Zewsząd zawsze sączył się kłamliwy, skłodki nektar, który ogłupiał. Kochankowie szeptali mu do ucha słodkie słowa, lecz nigdy nie sprawdzały się, a oni jedynie przychodzili po więcej przyjemności.
Spojrzał na Xaviera i w oczach chłopaka był jedynie chłód, Axel przestał wierzyć w bezinteresowność i życzliwość kogokolwiek. Chociaż nie był to zrezygnowany wzrok, tlił się w nim ogień determinacji napędzanej marzeniami. Nie tonął, pomimo że coraz bardziej oddalał się od brzegu i otwierały się przed nim nieznane wody.
Skinął głową, druga lekcja była bardzo ważna. Musiał pamiętać o tym, im lepiej ktoś na Nokturnie wyglądał, tym bardziej niebezpieczna to osoba była. Jak na razie nie mial zamiaru już polować w tych okolicach, chociaż sam fakt, że Burke wkładał wysiłek w przekazywanie mu czegokolwiek sprawiał, że w młodym francuzie pojawiła się myśl. Myśl o tym, że złodziejstwo nie będzie jego głównym zajęciem tutaj.
I nie pomylił się, ponieważ "po trzecie" jasno wskazało, że w tej chwili zyskał kogoś, kto postanowił w jakiś sposób objąć go swoja uwagą i póki co, nie wiązało się to z ciałem Axela a z jego umiejętnościami podchodzenia ludzi i zwinnością. Ciemne brwi francuza zmarszczyły się, zaskoczony słowami Burke'a posłał mu podejrzliwe spojrzenie. Chociaż żadne pytanie z jego ust nie padło. Jednak wcale nie było to na początek nic atrakcyjnego, bo praca za darmo nie urządzała go. Westchnął cicho opuszczając spojrzenie, lecz na nie za długo. Brzęk monet bardzo szybko poderwał głowę chłopaka i ten widząc złoto zadrżał. Kiedy ostatnio trzymał w dłoni tyle pieniędzy? Juz nie pamiętał. - Rozumiem. - Przełknął ślinę czując, że jeśli sięgnie po złoto, przypieczętuje swój los i nie będzie mial juz wyjścia. Ale w tej chwili było to dla niego jedyne wyjście. Perspektywa sytego posiłku i możliwość kupna kilku ważnych dla niego przedmiotów była bardziej niż przekonująca. Sięgnął po monety i zgarnął je szybkim gestem, jakby z obawa, że Xavier się rozmyśli.
Chciał cos jeszcze powiedzieć, ale żadne sensowne słowa nie przychodziły mu na myśl. Wstał starając się utrzymać równowagę, czul jak kolana mu drżały, ale złoto w dłoniach motywowało, dawało nadzieję. Po odblokowaniu drzwi Axel obejrzał się ku swojej drodze ucieczki i rzucił jeszcze czujne spojrzenie Xavierowi. Kiwnął głową, jego polecenia nie brzmiały trudno, były jasne. Po chwili pozostawił Xaviera samego z jego myślami i poczuciem satysfakcji po wylądowaniu złego nastroju na pechowcu, którym był Axel.