• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Manchester, Palatium Librae > Sypialnia Nathaniela
Sypialnia Nathaniela
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-01-2025, 09:55

Sypialnia Nathaniela
Pomieszczenie znajdujące się na trzecim piętrze we wschodnim skrzydle. Posiadające duże okna na długości całej ściany krótkiej pomieszczenia oraz prywatny balkon zapewniające widok na całość ogrodu, altanę oraz pobliski staw. Sypialnia regularnie odnawiana i remontowana, dostosowywana do wieku swojego właściciela. Obecnie w barwach zieleni i bieli, ze licznymi zdobiącymi ornamentami. W pokoju można znaleźć zaskakująco dużo roślinności, zarówno w donicach zawieszonych na suficie, jak i znajdujących się na półkach. Przy ścianach umieszczone są liczne regały na książki oraz zdjęcia.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Morty Dunham
Akolici
L'ennemi, tapi dans mon esprit, fête mes défaites
Wiek
26
Zawód
muzyk - wiolonczelista, wróżbita
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
15
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
10
Brak karty postaci
11-10-2025, 21:39
Czasami, gdy w pomieszczeniu zalegała cisza gęsta jak dym po ostatnim papierosie, niekiedy dostrzegał w głębi jego spojrzenie ten rodzaj głęboko zakorzenionej w nim tęsknoty i samotności, która sięga dna człowieczej duszy i której nie da się zamknąć żadnym drzwiami - bolesnej, surowej, ponurej jak listopadowy deszcz bębniący o parapet. Ten rodzaj pustki - przeraźliwej, zimnej - której nie da się wypełnić już żadną inną obecnością. Echo tych wszystkich sekretów, które trzeba nieść, chociaż brakuje już sił, by je dźwigać.
Wdzięczny był za milczenie, które dawał im alkohol. Nigdy nie pragnął, by ten trunek rozwiązał mu język, by wypływały z niego tajemnice, które przytłaczały go od środka. Wiedział, jak zdradliwa może być chwila zapomnienia, kiedy pod wpływem kilku łyków wszystko wydaje się prostsze, aż do momentu, gdy raz wypowiedzianych słów nie da się cofnąć. Zbyt wiele razy widział, jak chwila słabości zamienia się w lawinę wyznań. Każda tajemnica oddana światu przestaje należeć do człowieka, staje się cudzym ciężarem, a on nie chciał nigdy nieść ciężaru cudzych sekretów, gdy wciąż potykał się o swoje własne, które były jak ciernie powbijane w serce – raniły przy każdym wspomnieniu, pulsowały w myślach i nie chciały przenieść spokojnego snu.
W samotnych nocach, gdy cisza była jeszcze gęstsza, potykał się o nie, błądził po labiryncie wspomnień, szukając wyjścia, którego przecież – wiedział od dawna – że nie było. Życie było zbyt krótkie, by unieść wszystko, co się skrywa i jednocześnie zbyt długie, by zapomnieć o tym, czego nie powinno się pamiętać. Wtedy, a może zwłaszcza wtedy, w takich chwilach, skradzionych przez gwałtowniejsza bicia serca, cisza stawała się czymś, co niemal mógł dotknąć, ciężarem, który opadał na ramiona i nie pozwalał oddychać pełną piersią. Czasem miał wrażenie, że jej lodowate palce powoli zsuwają się po jego skórze, zostawiając ślady, które nie zniknął nawet w świetle dnia. Każdy dźwięk, nawet najdelikatniejszy szelest, wydawał się wówczas zamachem na ten nieustannie powracający żal za tym, co zostało bezpowrotnie utracone. Czasami łapał się na tym, że liczy upływające minuty, sekundy, jakby miał nadzieję, że znajdzie w tym rytmie coś, czego będzie mógł się uchwycić, ale czas nie leczył ran, a raczej wydłużał cierpienie, pogłębiał zadry, pozwalał im rozkwitać, aż stawały się częścią jego tożsamości, a nic nie budziło w nim większego lęku niż myśl, że ktoś zobaczy chociaż przez chwile to, co tak skrzętnie do tej pory udało mu się ukrywać.
Nathaniel nosił na barkach podobny bagaż doświadczeń - ciężar, pod którym uginały się jego plecy? Czasem, w tej ponurej ciszy, która na moment zasunęła na nich swoją kotara, wydawało mu się, że i owszem - pod tym względem byli podobnie do siebie bardziej niż którykolwiek z nich chciałoby przyznać.
- Owszem, wierzę – przytaknął, w swojej wierze odnajdując siłę, która zerknęła do jego spojrzenia, ale także sprawiła, że jego słowa poniosła pewność siebie skutecznie przebijająca się przez doskwierające mu mdłości. – Wierzę, że przeznaczenia nie da się oszukać. Widziałem kilku, którzy próbowali i te próby zawsze kończyły się nieszczęściem.
Tym, co przyniosła wizja, sen, przeczucie – dopowiedział w myślach. Kiedyś, dawno temu, gdy jeszcze nie rozumiał swojego daru, bał się tego, nie rozumiejąc siły, która kierowała ludzkim losem. Lecz czy teraz, bogatszy o kilka doświadczeń, rozumiał to lepiej? Nie, ale oswoił się z potęgą przeznaczenia na tyle, by nie buntować się na sekrety, które szeptał mu w tajemnicy, chociaż wcale – ani teraz, ani wtedy – ich nie chciał.
Teraz, gdy patrzył w oczy rozmówcy, wiedział, że przed losem nie można uciec, że każdy krok, choćby zrobiony wbrew sobie, był już wpisany w tkaninę przyszłości, a ta pewność jedynie się pogłębiła, gdy napomknął o swoim ojcu. Zbyt młodym, ale wystarczająco odpowiedzialnym, by przyjąć na siebie ciężar rodzicielstwa.
- Wiesz, nie każdy mężczyzny, nawet starszy od twojego ojca, jest na tyle odpowiedzialny, by przyjąć na siebie ciężar wychowania. Myślę, że nawet pomijając konwenanse dobrze to o nim świadczy.
Wygiął usta w pogodnym uśmiechu. Nathaniel nie potrzebował słów wsparcia. Już dawno pogodził się z tym, kogo stracił. Świadectwem tego były jego słowa, ale mimo to Morty poczuł ukłucie żalu. Nieznośne i nieprzyjemne, a przy tym wynikające z potrzeby zwerbalizowania myśli na głos.
Nie pamiętał kiedy ostatnio ich rozmowa przyjęła taki obrót. Chyba nigdy. Zazwyczaj balansowali na granicy kaca i braku powagi. Zazwyczaj, przynajmmniej w swoim towarzystwie, dzielili się błahostkami. Pierwszy raz więc, w towarzystwie Nathaniela, poczuł, że łatwo było przesunąć pewne granice, które wcześniej wydawały się być nienaruszone.
Nie sądzisz, że czasem sprawiedliwości trzeba pomóc? zawisło w powietrzu, a on trwał w tym zawieszeniu, między ciszą a nie wiem, nadal uparcie wbijając wzrok w twarz Nathaniela, chociaż ten uciekał od niego wzrokiem, szukając odpowiedzi za oknem. Powinien wślizgiwać się w tak intymne zakamarki jego jestestwa?
Nie wiedział, a więc czekał, aż Crouch z własnej inicjatywy przełamie cisze. Tyle mógł mu zaoferować.
- Czasem to, że łzy nie płynął, nic nie znaczy - rzucił, głos zniżając do ledwie szeptu. Nie wiedział, jakim człowiekiem był Locryn Lestrange i kogo pogrzebał tamtego dnia. Domyślał się jednak, że musiało być to któreś z jego dzieci. Ktoś, z kim Nathaniel był na tyle blisko, że nie potrafił wybaczyć. – Niektórzy nauczyli się dławić w sobie żal i płakać tylko w samotności.
Czuł podskórnie, że ten komentarz był zbędny, podobnie zbędny był gest, na który się zdobył, gdy znalazł się tuz obok. Zgarniając z krzesła to, co dla niego przygotował, na moment, w geście wsparcia oparł dłoń na jego ramieniu, zanim zniknął za drzwiami łazienki.

zt2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:16 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.