• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Derbyshire, Burke Manor > Sypialnia Xaviera i Vivienne
Sypialnia Xaviera i Vivienne
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-06-2025, 10:52

Sypialnia Xaviera i Vivienne
Pomieszczenie to, niegdyś ciemne i mało przyjemne, zostało zmienione na przestrzeni ostatniego czasu. Podłoga wyłożona jest miękkimi dywanami aby bez przeszkód poruszać się po pokoju nawet na boso. Po lewej od wejścia, pod ścianą stoi duże łóżko z kolumnami, zasłane elegancką pościelą z masą poduszek dla wygody. Po obu stronach łóżka stoją eleganckie szafki nocne w stylu gotyckim. Pod dużymi oknami z bordowymi, ciężkimi zasłonami, które za dnia są rozsunięte by wpadało do środka dzienne światło, stoi toaletka z lustrem należąca do Vivienne. Na lewo od wejścia, po ścianą stoi duża komoda, zastawiona różnymi rzeczami, w zależności od nastroju gospodarzy. Czasami są to książki, czasami wazony z kwiatami. W sypialni również znajduje się kominek, przy którym stoi wygodna kanapa, na której można wyciągnąć nogi po długim dniu i odpocząć na przykład z książką w ręku.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (3): « Wstecz 1 2 3
Odpowiedz
Odpowiedz
#21
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-27-2025, 11:37
To zawsze pomagało. Działanie. Skupienie się na czynnościach, wyciszenie i próba znalezienia równowagi. Kiedy czuła, że świat się wali sięgała po skrzypce, wskakiwała w siodło i gnała przed siebie - bez magii. Tylko ona i dzika natura Derbyshire. Bywały chwile kiedy chciała otulić się kocem, z filiżanką herbaty oraz trzaskającymi polanami w kominku. Dlatego też zaczęła działać, chcąc przynieść przyjaciółce jakieś ukojenie, bo choć czytała wiele książek, to w sytuacji takiej jak ta - te wszystkie słowa zapisane na kartkach, zdawały się nie pasować. Sądziła, że przyjdzie jej czekać w sypialni, ale zamiast tego została poprowadzona ku wannie. Przywołała taborecik, na którym usiadła, a gdy Vivienne powoli zanurzała się w wodzie skupiła się na układaniu olejków. Oderwała wzrok od ciemnej fiolki kiedy padło pytanie, a jej spojrzenie spoczęło na zmartwionej twarzy bratowej. Uśmiechnęła się nieznacznie i wzruszyła ramionami. -Bo się boisz. - Odpowiedziała bez wahania. -Bo myślisz, że to już koniec, że nie będziesz mogła jeździć na wykopaliska, że twoja rola życiowa zostanie sprowadzona do pozycji matki i żony, do dodatku dla mężczyzny. Boisz się, że nie będziesz mieć czasu na nic innego poza dzieckiem i domem.-Nie musiała zgadywać, ponieważ Vivi sama to powiedziała parę minut wcześniej. Rozmawiały też o tym wielokrotnie. Nie miały podstaw, aby się tego obawiać, ale i tak irracjonalny lęk w nich rósł - a zasiane raz ziarno, kiedy zapuściło korzenie ciężkie było do wyplenienia.
Musiał być w szoku kiedy zamiast radości, nawet podszytej niepewnością i lękiem, zderzył się z rozpaczą i smutkiem z powodu utracenia czegoś, czego nie miała nigdy stracić. Primrose była zaskoczona jak sama przyjęła informacje ze spokojem i taktem, a przecież również się lękała zmian jakie zajdą kiedy zostanie pewnego dnia żoną i matką. Nachyliła się w stronę przyjaciółki ujmując jej dłoń w swoją. Splotła ich palce w mocnym uścisku. -Zobaczyłaś radość, która gaśnie, ponieważ bardzo chce, abyś ty była szczęśliwa. Jakby mógł, to spaliłby dla ciebie cały świat. - Przechyliła nieznacznie głowę ku ramieniu zbierając dalej myśli. Kto by się spodziewał, że tak szybko znajdą nić porozumienia, choć ona sama nigdy w to nie wątpiła. Czasami trzeba było porozmawiać na osobności z każdym. Powiedzieć to, co drugie ukrywało. Liczyła na to, że pewnego dnia nie będzie musiała robić za sowę. Sięgnęła po gąbeczkę, którą nasączyła w wodzie, a potem wylała na nią parę kropel olejku. Podwinęła rękawy koszuli, a następnie zaczęła delikatnie przecierać dłonie i przedramiona Vivienne. To pomagało jej samej poukładać myśli w odpowiednie słowa, a przyjaciółce dać kolejną chwilę spokoju. -Wybaczy i będzie obok ciebie. Nie złamie danego słowa. - Zapewniła ją, a potem spojrzała uważniej. -Jednakże powinnaś z nim porozmawiać. - Metodycznie przesuwała gąbeczkę dalej ku ramionom czarownicy. -Powiedz mu o swoich lękach, powiedz czego się obawiasz. Wytłumacz, że potrzebujesz, aby był blisko ciebie, że chcesz jego wsparcia i zrozumienia. Zrozumie. - Uśmiechnęła się kiedy wypowiedziała kolejne zdanie. -Nie jest młokosem, który ucieknie nie rozumiejąc czego oczekujesz. - Znała swojego brata. Wiedziała, że potrafi być bezwzględny, że jego wzrok przewiercał na wylot i przyszpilał do ściany. Jednocześnie dla rodziny stawał się niezwykle opiekuńczy i troskliwy chcąc uchronić najbliższych przed całym okrucieństwem tego świata.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#22
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-27-2025, 19:52
Nie musiałam nic więcej mówić. Primrose idealnie w kilku zdaniach określiła absolutnie wszystkie moje obawy. Z jednej strony wiedziałam, że są irracjonalne. Przecież mój mąż mi obiecał, że będzie mnie wspierał. Pozwoli mi się rozwijać. Nie będę tylko dodatkiem, trofeum, ozdobą w salonie. Jednak lata strachu przed wyjściem za mąż, zasiane ziarno od małego kiełkowało i kiedy przyszło co do czego, korzenie były tak mocno wbite w mój umysł, moje serce, całe moje ciało, że nie potrafiłam myśleć inaczej. Strach ten był przytłaczający, paraliżujący, odbierał mi zdolność logicznego myślenia. Dlatego właśnie potrzebowałam Primrose, wiedziałam, że ona mi pomoże poukładać wszystkie myśli, oswoić się z nową sytuacją. Nie sprawi, że przestanę się bać. Nie sprawi, że zacznę tego chcieć. To wymagało długiego okresu przyzwyczajania się do nowej sytuacji, ogromnej ilości rozmów. Ale zdecydowanie moja przyjaciółka była w stanie sprawić, że się uspokoję i poukładam sobie w głowie te myśli, które tak bardzo nie mogły znaleźć dla siebie miejsca.
Nie spuszczałam z Primrose wzroku, kiedy ta nachyliła się nade mną i nasze dłonie splotły się ze sobą. A następnie pojawiło się zaskoczenie. Chciał, abym to ja była szczęśliwa? Westchnęłam cicho, zaciskając mocniej palce na dłoni przyjaciółki. To wszystko było tak bardzo nierealne. Jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy dla siebie obcymi ludźmi, znaliśmy się jedynie przelotnie, gdy minęliśmy się na korytarzu w Burke Manor, kiedy odwiedzałam drogą Primrose. Ani on nie zwrócił nigdy uwagi na mnie, ani ja na niego. A dzisiaj był człowiekiem, który chciał dla mnie spalić cały świat? Lekki rumieniec przyozdobił moje policzki, chociaż nie byłam do końca pewna, czy to nie zbyt ciepła woda sprawiła to uczucie gorąca, rozchodzące się po moim ciele.
Gdy moje myśli krążyły wokół Xaviera, Primrose zabrała się za mycie mojego ciała. Jej delikatny dotyk przyjęłam z wdzięcznością, równe ruchy w odpowiednich odstępach czasu rozluźniły moje spięte mięśnie. Przez chwilę obie milczałyśmy, ponieważ i ja i ona również potrzebowałyśmy czasu na zebranie myśli i ubrania ich w odpowiednie słowa. Uniosłam wzrok, dopiero gdy padły kolejne słowa. Na samą myśl o rozmowie zadrżałam, a gęsia skórka, mimo ciepłej wody i powietrza w łazience, pojawiła się na mojej skórze. Przechyliłam głowę, pozwalając Primrose docierać gąbeczką dalej po moich ramionach. Wpatrzyłam się w swoje odbicie w tafli wody.
- Nie jestem pewna, czy będę potrafiła - przyznałam ze szczerością. - Nie powiem mu przecież, że nie chcę. Zresztą, przecież to nawet nie ma najmniejszego znaczenia, bo to, że nie chcę nie sprawi, że problem zniknie - w moim głosie pojawiła się nutka złości, spowodowana ogromnym poczuciem bezradności, które mnie dopadło. - Ja tylko chciałam, żeby był przy mnie szczęśliwy. Chciałam, żeby było mu ze mną dobrze. Tak jak było mu dobrze w Egipcie. Nie spodziewałam się tego, w jakim kierunku to się potoczy. Matka mi mówiła, że to się może wydarzyć, ale tak bardzo nie chciałam jej wierzyć. I jednocześnie nie chciałam Xaviera odtrącać, bo… bo mi też jest przy nim dobrze. Nie tylko fizycznie - dodałam szybko, czując piekącą czerwień na policzkach. - Jest dla mnie dobry, uwielbiam jego towarzystwo, traktuje mnie jak kogoś równego sobie… jest mi tu ciepło, jak spędzam z nim czas - przyłożyłam wolną rękę do piersi. - Boje się, że to stracę. Boje się, że urodzę mu dziecko i wcale tego dziecka nie pokocham.
Nigdy nie widziałam się w roli matki. Nie miałam pojęcia jak miałabym się opiekować takim dzieckiem, co się z nimi robi. Nie chciałam stracić siebie, swoich pasji, rezygnować z wykopalisk, możliwości rozwoju. To wszystko, co Primrose powiedziała, idealnie oddawało wszystkie moje, sensowne czy nie, obawy. A gdy te wszystkie słowa opuściły mnie, nagle poczułam się lżejsza. Opuściłam, jeszcze przed chwilą spięte, ramiona. Poczułam ogromne zmęczenie, tak wiele emocji dzisiaj, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić.
- Przy tobie mogę powiedzieć co myślę, mogę ci powiedzieć prawdę, chociaż czuje się okropnie z faktem, że stawiam cię w takiej sytuacji - dodałam cichutko. - Jesteś jego siostrą, mogę się jedynie domyślać, co czujesz. Ale wiem, że gdy tylko stąd wyjdę, będę musiała założyć maskę i przed każdym udawać jak bardzo się z tego wszystkiego cieszę. Przy tobie nie muszę nic udawać…
Sięgnęłam dłoń Primrose i przytuliłam ją do swojego policzka. Przymknęłam oczy, oddychając miarowo i spokojnie. Wszystkie negatywne emocje znalazły swoje ujście. Myśli znalazły swoje miejsce.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#23
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-28-2025, 13:18
Problemy o jakich rozmawiały ktoś by wyśmiał. Miały wszystko - nazwisko, pieniądze, pozycję społeczną i magię. Niczego nie powinno im brakować. Niczym nie powinny się martwić. A jednak - irracjonalne lęki wciąż się pojawiały. Vivienne nie miała podstaw do tego, aby się lękać bycia matką, a jednak te były w niej żywe i wgryzały się w serce dziewczyny ostrymi zębiskami niepokoju. Nikt jej nie zabroni zajmowania się tym co kochała. Przez pewien czas nie będzie mogła tego robić, a to nie dlatego, że ktoś chciałby ją zamknąć w wieży niczym księżniczkę, a dlatego, że jej ciało będzie się zmieniać i pewnych rzeczy mężczyzna sam nie zrobi. Nie urodzi i nie wykarmi dziecka w pierwszych jego miesiącach. Choćby Xavier stawał na rzęsach nie był w stanie tego wykonać. Nagle te wszystkie problemy zdały się jej śmieszne, bo przyjaciółka nie miała żadnych podstaw do tego, aby się im poddawać. A jednak - trawiły się i powodowały smutek.
Zamoczyła ponownie gąbkę w wodzie, nalała kropelki olejku i gładziła plecy czarownicy. Ruchy były płynne, łagodne oraz spokojne. Sama odczuwała spokój w tej metodyce, która zdawała się być niczym mantra pozwalająca na ukojenie myśli. A gdzieś w tle odbijał się dźwięk łagodnych słów, że zostanie ciocią. Xavier będzie ojcem, a mury Durham Manor wypełnią się dziecięcym głosem. Czas płynął tak gwałtownie i szybko. Jeszcze jakiś czas temu Vivi mijała Xaviera w tych korytarzach będąc jedynie jej przyjaciółką, a dzisiaj siedziały razem, rozmawiając na wrażliwe tematy dzieląc wspólne nazwisko - nazywając się rodziną. Na ustach panny Burke pojawił się łagodny uśmiech, który miał w sobie wiele czułości. Pokręciła głową z cichym rozbawieniem. -Vivi, zwyczajnie powiedz to co mi. Że chcesz, aby był szczęśliwy przy tobie. Nie spodziewałaś się jak to się potoczy i potrzebujesz czasu, aby oswoić się z myślą o przyszłości oraz potrzebujesz go u swojego boku. - Odgarnęła niesforny kosmyk jasnych włosów z czoła Vivienne i założyła go delikatnym ruchem za jej ucho. -Nie odtrąci cię. Nie stracisz go, a zyskasz jeszcze większe zrozumienie. Xavier bywa oschły, bywa nieprzejednany, bywa uparty. Nie jest ideałem, ale jest jednym z lepszych ludzi jakich znam.
Kochała swojego brata i chciała, aby znalazł szczęśliwe, aby we własnym domu czuł się bezpiecznie i miał opokę w postaci żony. Zdawało się, że u boku Vivi była na to szansa. Obserwowała ich z boku, to jak przywiązanie i uczucie zaczyna w nich rosnąć. Jak patrzą na siebie, jak się do siebie zwracają. Ten strach, ból i panika wynikały z tego, że Vivienne zależało. Najwięcej emocji pojawia się względem osób wobec których żywimy jakieś uczucia. Wiedziała jak jej samej zależało na aprobacie ze strony Bradforda. Pragnęła, aby widział w niej jednostkę wartościową, towarzyszkę, z którą może współdzielić życie, przyjaciółkę i kochankę. To ostatnie sprawiało, że czerwieniły się czubki jej uszu.-Zależy mi na szczęściu was obojga. Fakt, że dwie bardzo bliskie mi osoby żyją ze sobą bardzo mi to ułatwia. - Odłożyła gąbeczkę na bok, a potem sięgnęła po sam olejek, którym ostrożnie nasmarowała dłonie Vivienne delikatnie je masując. Tak jak czyniła to kiedyś babcia Burke, ta która zdawała się być jedną chodzącą tajemnicą, ale dla wnuków zawsze miała czas i dobre słowo, choć na ojca burczała regularnie. -Jestem jego siostrą, a jednocześnie twoją przyjaciółką, a teraz też jesteśmy rodziną… - Sięgnęła po drugą dłoń czarownicy. -Czuję mieszaninę radości, obawy, strachu, niepewności, ale to są dobre emocje. Takie, które kotłują się w piersi, nie zadają wielkiego bólu. Chcę dać ci pociechę, a jednocześnie cieszę się, że Xavier będzie miał rodzinę, że nie będzie sam na tym świecie, że ja zostanę ciocią. Tą szaloną ciotką Primrose, która przybywa z nowymi artefaktami i rozwianym włosem. - Zaśmiała się cicho z tej wizji samej siebie obładowanej tobołkami, starymi manuskryptami, którymi zarzuca Vivienne wiedząc, że ta zrozumie świat, w którym żyje Primrose. Pogładziła czule miękki policzek przyjaciółki czując jak uczucie troski zalewa całe jej ciało.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#24
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
10-28-2025, 16:27
Wpatrywałam się w przyjaciółkę z niesprecyzowanym wyrazem twarzy. Mieszanką strachu, wstydu, ale i nadziei. Na to, że to, co Primrose mówi, jest prawdą. Jeśli to zadziała tak, jak przedstawiła moja przyjaciółka, to mogło się udać. Bo przecież naprawdę nie musiałam mu mówić, że nie chcę tej ciąży. Mogłam poprosić o czas, jego wsparcie, a wtedy nie będę musiała udawać przed nim, aż tak bardzo, radości. Tym bardziej że nie potrafiłam jej wytworzyć z niczego. Chłonęłam słowa Primrose oddając się jej czynnościom. Przyjemny dotyk jej dłoni koił zszargane dzisiaj nerwy, rytmiczne ruchy pozwalały się odprężyć, skupić myśli na schemacie poruszania gąbką. To było tak bardzo w stylu Primrose, bardziej chyba nie mogło. Miałam wrażenie, że znałam ją na wylot. Znałyśmy się tyle lat, była mi najbliższą przyjaciółką i nie raz, nie dwa myślałam o niej wręcz o własnej siostrze. Chociaż byłyśmy z innych rodzin i dzieliły nas dwa lata różnicy wieku, to Prim była mi jak siostra. Starsza siostra. Która zawsze służyła swoją radą, wsparciem, ale też potrafiła przywołać do porządku. Na tę myśl uśmiechnęłam się lekko, bo jednak w czasach szkolnych, to ja hamowałam jej zapędy, które prowadziły do łamania szkolnego regulaminu. Panna Burke mogła liczyć na radę, wsparcie również z mojej strony. Nie byłam jej dłużna. Być może niedługo, kiedy sama będzie się mierzyć z emocjami związanymi ze ślubem, to ja będę dla niej podporą w trudnych chwilach?
Jest idealny.
Rumieniec nadał koloru moim policzkom. Sama nie potrafiłam uwierzyć, że mimo tego wszystkiego, jeśli już moje myśli uciekały w jego stronę, to zawsze myślałam o nim tylko dobrze. Ale ja żadnej złej strony Xaviera nie poznałam. Nie poznałam jego upartości czy oschłości. Jeszcze, oby w ogóle.
Zaśmiałam się, słysząc o szalonej cioci Primrose i spojrzałam na nią całkowicie rozczulona. Chociaż jeszcze nie potrafiłam sobie tego wyobrazić wiedziałam, że to dziecko będzie miało naprawdę cudowną ciotkę. I naprawdę najlepszego ojca pod słońcem. I matkę… Przymknęłam lekko oczy, bo o tym myśleć teraz nie chciałam.
Rozmowa z Primrose była najlepszą rzeczą, która mogła mi się teraz przytrafić. Gdyby nie ona, nadal leżałabym z setką myśli zapłakana, w pomiętej sukience. Teraz byłam spokojna, wiedziałam, że nie jestem z tym wszystkim sama. I chociaż wizja przyszłości nadal wydawała mi się straszna, to przynajmniej na chwilę byłam pod parasolem czułości mojej przyjaciółki i żadne złe myśli czy strach nie spowodują potoku łez.
- Chcę się położyć - powiedziałam w końcu.
W uroczej koszuli nocnej, z falbankami, trzymając Primrose za rękę, wróciłam do łóżka. W międzyczasie Artek zdążył przygotować świeżą pościel, a już tylko ciepła herbata stała na stoliku obok łóżka. Wzięłam kilka łyków, nim wsunęłam stopy pod pierzynę. Wiedziałam, że gdybym chciała, to Primrose by ze mną została. Moja przyjaciółka sama weszłaby pod kołdrę i zasnęła u mojego boku dbając, abym całą noc przespała spokojnie. Jednak… to nie było jej miejsce. I jakkolwiek mocno ją kochałam, była mi jak siostra, tak miejsce w małżeńskim łożu należało do żony i męża. To męża teraz potrzebowałam. Przyjaciółka wypełniła zadanie, byłam jej za to ogromnie wdzięczna. Reszta już pozostała w moich rękach.
- Primrose - zwróciłam się do niej, jeszcze na chwilę ściskając jej dłoń mocno. - Dziękuję - szepnęłam.
Przyłożyłam głowę do poduszki, uwolnione spod upięcia włosy opadły luźno obok mnie. Gdy tylko poczułam ciepło pierzyny, nadeszło zmęczenie, a oczy same zaczęły się zamykać. Resztką sił spojrzałam jeszcze raz na przyjaciółkę.
- Czy… czy jeśli Xavier by chciał, poprosisz go do mnie? - Zapytałam.
Ocknęłam się słysząc skrzypienie zawiasów drzwi prowadzących do sypialni. Nie wiedziałam ile spałam, czy to było kilka minut, czy może kilka godzin? Uniosłam głowę, w progu dostrzegając swojego męża. Nie mówiąc nic, jedynie wyciągnęłam ku niemu swoją dłoń. Po chwili już zasypiałam spokojnie, wtulona w jego ramiona. Pod powiekami widziałam naszą sypialnię w Egipcie, za oknem zachód słońca nad Nilem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#25
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-28-2025, 17:23
Uśmiech i spokój jaki pojawił się na twarzy przyjaciółki upewnił ją w tym, że ta odnalazła kruchą równowagę, którą starała się jej zapewnić. Woda zawsze koiła i odbierała stres. Nie wiedziała jak, nie rozumiała mechanizmów za tym stojących, ale działało. A jak działało, to czasami nie było sensu pytać, choć jej dusza naukowca lubiła drążyć temat. Być może się nad tym pochyli pewnego dnia - odnajdzie filozoficzne rozważania na temat wody, jej energii, wpływu na magię oraz umysł czarodzieja.
Pomogła przyjaciółce osuszyć się po kąpieli oraz ubrać miękką koszulę nocną. Splecione palce dłoni były kotwicą w tym świecie trosk; zapewnieniem, że są tutaj dla siebie i mogą na sobie polegać bez względu na sytuację. Przysiadła jeszcze na brzegu łóżka popijając herbatę, rozczesując włosy Vivienne. Gotowa była z nią zostać całą noc jeżeli miała takie życzenie. Nie miała jednak zamiaru się jej narzucać. To już nie był tylko pokój Xaviera, w którym mogła się zaszyć i udawać, że jej nie ma. Teraz bywała tu gościem. Wiedziała, że nie rozwiała wszystkich trosk, nie sprawiła, że Vivi nagle przyjmie ciążę jako ukryte marzenie, o którym nie wiedziała, że istnieje, ale żywiła cichą nadzieję, że przyjaciółce teraz łatwiej będzie rozmyślać na ten temat. Sen, zaraz po kąpieli, mógł się okazać zbawienny na skołatane nerwy. -Kiedy tylko potrzebujesz będę obok. - Zapewniła cicho czarownicę patrząc jak ta powoli opada w objęcia morfeusza. Dziwne ciepło rozlało się wokół jej serca. Vivianne była przyjaciółką, ale również kimś na wzór siostry. Mogły na sobie polegać. Zrzucić swoje troski, które mogła pojąć tylko inna dziewczynka. Choć brat był tym, do którego przychodziła ze swoimi problemami, tak nie mogła powierzyć mu ich wszystkich. Vivi zaś znała pragnienia, sekrety i tęsknoty serca Primrose. -Oczywiście. - Dodała niemal szeptem powoli zsuwając się z łóżka. Ostrożnie skierowała się do wyjścia wiedząc, że zaraz zawita w gabinecie brata i wygoni go do żony. Nim to jednak nastąpi upewni się, że ten jest w dobrym stanie, a nie roztrząsa właśnie zachowania swojej żony - tak jak to ona czyniła odnośnie jego osoby przed chwilą.
Nie spodziewała się, że przyjdzie być tą pośrodku pomiędzy Xavem i jego żona. Zwykle myślała, że panią Burke zostanie osoba, którą będzie lubić, ale do której nie będzie tak przywiązana. Los postanowił sobie z niej zakpić i oto dwie, najbliższe jej sercu, osoby związane zostały ze sobą jako rodzina. Nie mogła stanąć tylko po jednej stronie. Znajdowała się w tym przedziwnym rozkroku, który zmuszał ją do zachowania równowagi w relacji pomiędzy tym dwojgiem. Nie zachwiać ich zaufaniem, bo obydwoje powierzali jej swoje troski i zmartwienia. Z cichym westchnieniem udała się w stronę gabinetu brata.

|zt x 2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#26
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
11-09-2025, 10:59
| 19 kwietnia 1962

Obudziłam się wyjątkowo wypoczęta. Sny miałam piękne i z wielkim żalem wróciłam do rzeczywistości. Wczorajszy dzień wywrócił cały mój świat do góry nogami, nie byłam więc absolutnie zdziwiona, że podczas nocnego odpoczynku uciekłam myślami do miejsca i czasu, kiedy byłam niezwykle szczęśliwa. Wspomnienie nie przerodziło się w koszmar, było za to na tyle realistyczne, że gdy otworzyłam oczy myślałam, że to wczorajszy dzień był fikcją, jedynie nocną marą. Xavier czuwał obok mnie całą noc, gdy dopadły mnie znowu mdłości i już nie musiałam się przed nim kryć, wspierał mnie także i wtedy. Nie chciałam póki co nic jeść, pół dnia przeleżałam w łóżku i ubrałam się dopiero wtedy, kiedy dostałam informację o pojawieniu się uzdrowiciela.
Denerwowałam się. Podświadomie czułam jaką diagnozę dostanę. Starałam się jednak stłumić tę świadomość i zastąpić je nadzieją, że może jednak… może jednak nie okaże się to prawdą, może to jakaś choroba, może długo utrzymujące się zatrucie? Jak to zawsze wszyscy powtarzają, nadzieja umiera ostatnia. I tak też było w moim przypadku. Chociaż na głos powiedziałam to tylko Primrose i nikt inny nie miał prawa wiedzieć, miałam nadzieję i będę ją mieć do końca, że to może być wszystko tylko nie ciąża. Przecież miałam takie plany na ten rok, tyle miałam zrobić, tyle się nauczyć, tyle doświadczyć rzeczy, na które dotychczas mi nie pozwalano. Może byłam w tym momencie samolubna, ale wyrwanie się spod surowej ręki ojca i zaznanie tej wolności, którą dawał mi Xavier sprawiło, że nie chciałam z tego rezygnować. Wiem, że powinnam stawiać męża i rodzinę na pierwszym miejscu, przecież tego ode mnie wymagano. Ale… nie potrafiłam inaczej, to siebie chciałam postawić na piedestale i pozwolić sobie na rzeczy, których dotychczas nie mogłam. A teraz znowu miałam nie móc?
Gdy się szykowałam, Artek szybko uszykował sypialnię. Nie chciałam jej opuszczać, żeby nie natknąć się na nikogo z rodziny mojego mężą, a uzdrowicielowi chyba nie robiło różnicy czy przyjmę go w sypialni czy w swoim gabinecie, prawda? Tu było mi wygodniej i w każdej chwili, gdy tylko poczułam słabość, mogłam się położyć lub rzucić się biegiem w stronę przylegającej do sypialni łazienki. Wstałam, gdy drzwi się uchyliły i uzdrowiciel został zapowiedziany. Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że w progu pojawi się ktoś w średnim wieku. Jakież było moje zdziwienie, gdy do sypialni weszła młoda kobieta. Była wysoka, z mojej perspektywy, ubrana schludnie i w obcasach. Stukot jej butów rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy się do mnie zbliżała. Nie wiedziałam co mam zrobić, gdy ją dostrzegłam zestresowałam się jeszcze bardziej ale z całych sił starałam się zachować kamienną twarz i wymalowany spokój. Chociaż czułam, jak zaczynam delikatnie drżeć. Przełknęłam ślinę, robiąc ku niej dwa kroki i wyciągając rękę w geście przywitania.
- Dzień dobry - głos mój nie brzmiał zbyt pewnie, chociaż bardzo się starałam, aby było inaczej. - Mój mąż Panią wezwał.
Patrzyłam na nią, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Czy powinnam usiąść, a może się położyć? Gdy byłam młodsza, to moja matka zawsze towarzyszyła mi podczas wizyt uzdrowicieli, na szczęście nie byłam zbyt chorowitym dzieckiem, więc takich sytuacji nie było ciężko. Zawsze to ona rozmawiała z uzdrowicielami i ona zarządzała co mam ze sobą zrobić gdy przystępowano do badania czy podawania mi jakiś mikstur. Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy w całym swoim życiu, byłam z uzdrowicielką sam na sam. Odetchnęłam lekko, odpuszczając. Poczekam, niech mi powie czego ode mnie oczekuje.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (3): « Wstecz 1 2 3


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:25 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.