• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > The Forest of Dean (Gloucestershire)
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-11-2025, 00:04

The Forest of Dean (Gloucestershire)
Rozległy, pradawny las w zachodniej Anglii, gdzie gęste korony drzew tworzą zielony dach nad siecią ścieżek, strumieni i ukrytych polan. To miejsce przesiąknięte historią i naturą – od starych dębów i buków, które pamiętają czasy celtyckie, po opuszczone kamieniołomy, jaskinie i ciche leśne drogi porośnięte paprociami i mchami. Promienie słońca przecinają liście niczym złote wstęgi, poranne mgły snują się nisko, a powietrze pachnie ziemią, korą i wilgocią. W głębi lasu można natknąć się na sarny, lisy, a nawet dziki. Czas płynie tu inaczej: wolno, rytmiczni. W samym sercu lasu ukryte są liczne tajemnicze ścieżki i układy kamieni, które zdają się być pozostałością dawnych rytuałów i pradawnych wierzeń. Mieszkańcy okolicznych wiosek często opowiadają historie o leśnych duchach i niewidzialnych strażnikach drzew, które strzegą tego miejsca.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
08-11-2025, 15:36
|12.03.1962

W marcu las wciąż pachniał zimą. Powietrze jednak niosło już ciche obietnice wiosny. Chłodny wiatr ślizgał się między nagimi konarami, wplatając w swój oddech wilgoć i aromat topniejącego śniegu. Ziemia miękła, ale w powietrzu wciąż wisiał chłód, a mgły o poranku kładły się nisko nad polanami, zawisłe w ciszy tak gęstej, że wydawała się bezdenna. Mchy i paprocie, jeszcze mokre od nocnych przymrozków, wyglądały jakby natura wstrzymywała oddech i czekała na znak, że może już ruszyć.
Słońce przebijało się przez gałęzie niepewnie, ledwie muskając ziemię. W cieniu roślinności wciąż chowały się resztki lodu, topniejące powoli, jakby wbrew zmianie pór roku. Powietrze było ostre i świeże, przypominało, że zima jeszcze nie odpuściła. A jednak pod tym spokojem i chłodem kryło się napięcie – zapowiedź odrodzenia. Cały las trwał w zawieszeniu, jakby szykował się do otwarcia nowej karty swojej opowieści.
Szła ostrożnie, czując jak chłód przenika przez ubranie. Las wydawał się obserwować każdy jej krok. Drzewa, kamienie – wszystkie stały w milczeniu, jak strażnicy, którzy znają sekrety, choć nie zamierzają się nimi dzielić. W tej ciszy, gdzie zima i wiosna stykały się w jednym oddechu, odkrycie jaskini było jeszcze bardziej nieuchwytne. A niepewność, co znajdzie w środku, rosła z każdym kolejnym krokiem. W sercu lasu kryły się miejsca, które pozostawały nietknięte przez cywilizację – zapomniane kamienne kręgi i układy kamieni, ledwie widoczne w gąszczu roślinności, jakby drzewa same starały się je ukryć przed wścibskim wzrokiem. To tam, wśród tych tajemniczych kamieni, zaginęły echa dawnych rytuałów i obrzędów celtyckich. Wokół unosił się mroczny, niemal namacalny ciężar przeszłości, który sprawiał, że każdy krok, każda myśl w tym miejscu była pełna cienia. Mieszkańcy pobliskich wiosek szeptali w zaciszu swoich domostw o leśnych duchach, o strażnikach drzew, którzy czuwali nad tym zapomnianym kawałkiem świata.
A teraz, po miesiącach badań znalazła się na skraju tej tajemnicy. Chciała się dowiedzieć co kryje się w ciemnej czeluści jaskini, której wejście zarosły paprocie i mchy. Jaskinia, którą zamierzała zbadać, skrywała w sobie jeszcze aktywne zabezpieczenia, nieznane w swoich możliwościach. Na pewno nie byłaby w stanie podjąć wyzwania sama, szczególnie nie wiedząc, jak silne mogą być te pradawne mechanizmy. Musiała poprosić o pomoc człowieka, którego przez długi czas unikała – Drew Macnaira. Choć niechętnie, wiedziała, że nie ma wyboru. Robiła wszystko, aby nie musieć zbyt często z nim obcować. Choć od feralnej nocy minęły już 3 lata, to nadal czuła palący wstyd tego jak się zachowała. Panna Burke, taka poważna, pewna swojego, idąca zawsze przed siebie uparcie - uciekła kiedy sytuacja zrobiła się zbyt gorąca. Spanikowała i niczym złodziej przemykała nocą by ukryć swój lęk i strach. Musiała jednak schować swoją dumę do kieszeni i zwrócić się do niego po pomoc. Bezpośrednio i otwarcie - ciekawość tego co może być wewnątrz jaskini była zbyt mocna i zepchnęła na dalszy plan wszelkie obiekcje. Poza tym, minęły już trzy lata. Drew był teraz mężem, kto wie, może też zaraz ojcem. Wszystko było już przeszłością, która nie powinna mieć wpływu na teraźniejszość. To dlaczego czuła przedziwny ciężar na dnie żołądka kiedy dostrzegła jego sylwetkę?
Czekała tuż przy wejściu do jaskini z torbą przewieszoną przez ramię. Ta zaś była już wysłużona, na brzegach skóra świeciła przetarciami, a zapięcie już się nie domykało. Lubiła ją, więc jej nie wymieniała choć czas ten zbliżał się nieubłaganie. W jej wnętrzu skrywała przybory do pisania, notatniki oraz liczne notatki na temat tego miejsca. Ubrana w wełnianą spódnicę, wysokie buty wiązane nad kostką na niedużym obcasie, kurtkę oraz beret na głowie była gotowa na przemierzanie wnętrza jaskini. Odczekała, aż się zjawi na odległość głosu, aby nie musiała krzyczeć. -Dziękuję, że zgodziłeś się mi pomóc. - Powiedziała na powitanie uśmiechając się przy tym niemrawo. Wskazała dłonią odzianą w rękawiczkę na jaskinię. -To tutaj. - Przeszła do razu do rzeczy, nie pozwalając własnemu zmieszaniu przejąć sterów. -Dostrzegłam te zapisy runiczne i wyczułam wibracje magiczne świadczące o tym, że są aktywne. - Odsunęła się, aby zrobić mu miejsce.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Drew Macnair
Śmierciożercy
the only way to get rid of temptation is to yield to it
Wiek
32
Zawód
zaklinacz, namiestnik Suffolk
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
40
OPCM
Transmutacja
14
2
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
12
2
Brak karty postaci
08-14-2025, 19:54
Przekładałem między palcami pergamin wciąż niedowierzając, że po takim czasie zdecydowała się nakreślić kilka słów składających się – co gorsza – na prośbę. Takich w niedalekiej przeszłości było wiele, jednakże od pamiętnego spotkania ograniczyły się do minimum, a właściwie do kompletnej ciszy, jakiej żadne z nas nie zamierzało przerwać. Daleki byłem od chowania w sobie urazy, żal gościł we mnie wyjątkowo rzadko, lecz zważywszy na okoliczności to jej pozostawiłem krok, którego w tamtej chwili najwyraźniej nie była gotów poczynić. I tak przez następne miesiące, które dość niepostrzeżenie przerodziły się w lata. Ceniłem sobie jej towarzystwo, choć nie na tyle, by szukać swego rodzaju porozumienia – w moim mniemaniu pozostawałem w tej relacji czysty, być może nie nieskazitelny, ale wolny od niedopowiedzeń. Unikałem krycia swych intencji, a za słowami nie kryły się inne, ukryte między wierszami; nie miałem żadnego powodu, aby wciągać ją w grę, o jakiej nigdy miała się nie dowiedzieć. W jednej chwili nawet sam odniosłem wrażenie, iż dałem się zmanipulować jej rzekomej niewinności – tylko do czego potrzebna była jej ta karta? Jaki miałaby mieć w tym cel? Nokturnowskie opowieści również były jej elementem? To nie miało najmniejszego sensu.
Zgodziłem się – bardziej z ciekawości, jak chęci ubrudzenia sobie rąk.
The Forest of Dean – najpewniej każdy poszukiwacz słyszał o pradawnych, rozległych lasach na terenach hrabstwa Gloucestershire. Celtyckie pozostałości kryły w sobie równie wiele tajemnic, co liczne jaskinie i korony drzew, jakie przez wzgląd na swój wiek, pozostały jedynymi, żywymi świadkami rytuałów. Mimo wielu pogłosek o czających w podziemiach bogactwach nie miałem okazji zjawić się tu osobiście; być może winą był pragmatyzm lub nie tak dawna niechęć do angielskich ziem. Czas ten jednak nadszedł; nieoczekiwanie, lecz skutecznie zwabiając mnie w odmęty historii, która zapewne na zawsze miała pozostać zagadką.
Uniosłem wzrok na Primrose, gdy od wejścia do ukrytej w gąszczu mchu i paproci groty dzieliło mnie już tylko kilka kroków. Kpiący uśmiech zawitał na mych wargach, podobnie jak w dłoni metalowa piersiówka z wygrawerowanymi inicjałami i nim cokolwiek powiedziałem, to upiłem łyk ognistej. Może nieco bezczelnie, może ciut na pokaz. Może trochę na przekór jej oczekiwaniom. -Też miło cię wiedzieć- odparłem słysząc podziękowania w ramach przywitania, co nieco mnie zaskoczyło. Wyglądała inaczej, zmieniła się. I choć miałem okazję kilkukrotnie spotkać się z nią wzrokiem w trakcie trzyletniej ciszy, to dopiero dziś mogłem tak naprawdę się jej przyjrzeć. -Konkrety, jak zawsze wyłącznie konkrety- zaśmiałem się pod nosem, ironicznie; trudno było mi to ukryć. -W takim razie czego szukamy? Zaginionej przed trzema laty sowy, która miała mi dostarczyć list?- spytałem nie spuszczając z niej wzroku. -Zwykle nie pcham się do pracy, o której nie wiem właściwie nic. Jesteś skora mi coś wyjaśnić, czy liczysz tylko na doprowadzenie cię do celu?- dodałem właściwie od razu, po czym przesunąłem opuszkami palców wzdłuż cienkich, wyrytych w skale linii. Bezsprzecznie – mieliśmy do czynienia z runami. Pozostawało pytanie czy pozostawały one aktywne?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
08-22-2025, 23:10
Cała napięta czekała na rekację. Znała tę manierę z piersiówką, to bezczelne spojrzenie za którym szedł niewyparzony język oraz ta pewność siebie, która potrafiła onieśmielać. Przełknęła nerwowo ślinę kiedy zdecydował się odezwać tym samym przerywając ciszę jaka zapadła na trzy lata. Czuła się podle z tym jak się zachowała, potem było już za późno na jakiekolwiek słowa i wolała unikać tematu. Teraz, kiedy znów stanęli na przeciwko sobie, wspomnienia odżyły, ale bardziej to palące uczucie wstydu, które trawiło ją na samym początku nie pozwalając zebrać myśli. -Konkrety, a czego się spodzie… - Urwała kiedy padły kolejne słowa, a całe zdenerwowanie i wstyd odpłynęły równie szybko jak się pojawiły.
Zielone oczy zostały zmrużone, a na jasnej twarzy pojawił się rumieniec oburzenia. Czego się właściwie spodziewała? Znała tego człowieka, wiedziała jaki jest i przecież nie mógł nie skusić się na złośliwy komentarz, który wyprowadzi ją z równowagi. Z jednej strony miał do tego prawo, ale z drugiej… minęły trzy lata. A to ponoć kobiety są bardziej pamiętliwe. Skoro chciał tak rozegrać, to dobrze. Dostanie to czego chciał. -Rozumiem, że nie przejdziemy dalej… bez wyjaśnienia tego, co się stało z rzeczoną sową. - Przestąpiła z nogi na nogę chcąc zebrać myśli oraz całą swoją odwagę. Już wolała rozprawiać o teoriach tworzenia kamiennych kręgów z najtęższymi głowami w Anglii niż o tym co miało miejsce trzy lata temu. -Stchórzyłam. Proszę bardzo. Masz swoją odpowiedź. Spanikowałam, uciekłam, a potem było mi głupio i palił mnie wstyd, więc wolałam unikać sprawy niż się z nią rozliczyć. - Wypaliła bez ogródek rozkładając ręce na boki. -Śmiało. Nabijaj się ze mnie, a jak już skończysz, możemy przejść dalej? - Rzuciła jeszcze z przekąsem i odwróciła się w stronę wejścia do jaskini. -W środku, prawdopodobnie znajduje się źródełko, przy którym składane były dary Boann, bogini rzek i wód. - Otworzyła torbę, z której wyciągnęła liczne notatki. Składały się one notesu, z którego wystawały pojedyncze kartki, jakaś wstążka, a nawet zasuszony kwiatek. -Na Merlina… - Mruknęła pod nosem poirytowana kiedy całe to naręcze zapisków wyślizgnęło się z jej dłoni i upadło prosto w wilgotną ściółkę. Pochyliła się po nie gwałtownie. -Znalazłam zapiski na ten temat, ale jak przyszłam poprzednim razem tp wyczułam, że zabezpieczona po tylu stuleciach mogą jeszcze działać. - Uniosła na niego spojrzenie. -Potrzebuję więc specjalisty, który pomoże mi je przełamać. - Westchnęła. -Czyli ciebie, jakbyś się jeszcze nie domyślił.
Zbierając dokumenty z ziemi miała czas na zebranie też myśli, które teraz galopowały w jej głowie jak stado abraxasów. Wzięła głębszy oddech, musi się uspokoić. Istnieją przecież poważniejsze problemy niż przeszłość i jej głupie zachowanie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Drew Macnair
Śmierciożercy
the only way to get rid of temptation is to yield to it
Wiek
32
Zawód
zaklinacz, namiestnik Suffolk
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
40
OPCM
Transmutacja
14
2
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
12
2
Brak karty postaci
09-01-2025, 21:29
Przyglądałem się jej z uwagą – powagą nieco wyuczoną, malującą się nie tylko na twarzy, ale i w gestach. Każdy łyk z metalowej piersiówki brałem wolno, niemal teatralnie, choć nie kryło się za tym nic ponad chęć sprawienia wrażenia zniechęconego, może znudzonego tym spotkaniem – co było wyłącznie elementem gry. Rozrywki, której sens pojmowałem jedynie ja, wszak inni mogliby uznać to za okrutne, a już na pewno pozbawione taktu. Można rzec, że zmieniło się wszystko: praca, stan cywilny, wielkość rodziny – ale ja, całkowicie świadomie, pragnąłem pozostać taki sam. I pozostałem.
Przechyliłem lekko głowę i uniosłem brew, gdy nerwowe ruchy zdradzały swego rodzaju rozdrażnienie, być może autentyczne zdenerwowanie, które nijak miało się do charakterystycznego rumieńca zawstydzenia, towarzyszącego jej podczas naszych dawnych spotkań. Zwykle testowałem jej granice; przekraczałem je o krok, by znów się cofnąć; czerpiąc satysfakcję z jej reakcji, jakby to poznawanie jej prawdziwej twarzy było dla mnie priorytetem. Poniekąd tak właśnie postrzegałem naszą relację, ledwie muśniętą zawodowym pierwiastkiem. -Ty to powiedziałaś- wzruszyłem nieznacznie ramionami pozwalając sobie na kolejny kpiący uśmiech. Wcale nie oczekiwałem, że wyjawi mi prawdziwy powód długiej ciszy – kompletnego milczenia, który wielu wprawiłby w osłupienie, bowiem nic złego się nie wydarzyło. Tak naprawdę nie stało się nic. -Zastanawiające- odparłem wolno kiwając głową; nie na zgodę, a raczej przyjęcie niezrozumiałego wytłumaczenia. -Nie sądziłem, że ktoś zdecyduje się palić mosty ze wstydu. Chyba, że to właśnie on wzniecił ogień- zacisnąłem wargi starając się nie roześmiać; naprawdę coraz trudniej było mi utrzymać powagę, kiedy jej rozbiegany wzrok uparcie starał się sprawiać pozory. -Czy kiedykolwiek się z ciebie- przerwałem na moment -nabijałem? Pytanie, dla wielu może retoryczne, choć po prawdzie nigdy nie robiłem sobie z niej żartów. Bardziej bawiłem się kpiną i kierowałem śmiałe stwierdzenia nie uważając, że wstyd czy dystans były powodami do naigrywania się z drugiej osoby. Miewałem gorsze momenty, miewałem je jak każdy, jednakże zwykle to szacunek przodował w dysputach tudzież zwykłych komentarzach. Niekiedy bezpośrednich, może niezgodnych z etykietą, ale szczerych – w moim stylu.
-Może lepiej weź kilka oddechów nim zbliżymy się do źródła- rzuciłem, przenosząc spojrzenie z jej twarzy na ziemię, gdzie rozproszyły się notatki. Upiłem łyk ognistej, po czym ruszyłem w jej stronę i schyliwszy się, zacząłem zbierać pojedyncze pergaminy, które zdążyły już przesiąknąć wilgocią podłoża. -Trzymaj- mruknąłem trącając ją wolną dłonią. -Nie to, piersiówkę. Napij się- wygiąłem wargi w szelmowskim wyrazie pozwalając sobie na spojrzenie w zielone tęczówki. -Bywasz irytująca, kiedy jesteś spięta- dodałem bez ogródek starając się zebrać resztę kartek. -Próbowałaś zbadać naturę zabezpieczeń? Udało ci się na ich temat znaleźć coś więcej?- spytałem pragnąc wyciągnąć od dziewczyny możliwie wiele informacji. Zdecydowanie lepszym byłem zaklinaczem niżeli łamaczem, ale lubiłem wyzwania. -Specjalisty?- zaśmiałem się pod nosem dźwigając na nogi. -Ciekawe, ciekawe- wysunąłem w jej stronę plik kartek. -Doliczę sobie za to- nieco wymownie, choć kpiąco wszak nie zamierzałem brać od niej żadnych galeonów.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
09-07-2025, 21:57
Wszystko było irytujące - nawet wiatr szumiący w koronie drzew. Miała ochotę wytrącić mu tę piersiówke z dłoni i patrzeć jak płyn z niej wsiąka w ściółkę leśną. Zamiast tego, patrzyła jak bierze z niej solidny łyk posyłając jej to swoje spojrzenie - to, które tak dobrze znała. Ta nonszalancja była momentami nie do zniesienia, ale też to właśnie ona ją wtedy ujęła i sprawiła, że uległa czarowi tego mężczyzny. -Ja powiedziałam? Ja tylko… - Obruszyła się i zaraz stonowała wypowiedź dostrzegając, po niewczasie, jawną prowokację, w którą ponownie dała się zapędzić. Wzięła głębszy oddech zaciskając mocniej zęby, aby nie powiedzieć czegoś czego może później żałować. Podobnie jak tej ucieczki.
Wzięła głębszy oddech. Była niesprawiedliwa - swój gniew, który kierowała na siebie, wyładowywała na nim. Przymknęła oczy. -Nie. Przepraszam. - Odpowiedziała już ciszej, pokorniejąc, starając się przy tym uspokoić oddech oraz rozbiegane myśli. Nigdy nie stroił sobie z niej żartów. Naciskał na niewygodne punkty w rozmowach, testował jej cierpliwość oraz spokój ducha - jednak nie mogła powiedzieć, że był wobec niej złośliwy z powodu małostkowości czy uprzedzeń, wręcz przeciwnie. Zachęcał ją do rozwoju, prowadził dyskusje na wszelkie tematy nie dając jej przy tym poczucia, że z racji wieku jest gorsza. Sięgnęła po kartki sądząc, że chce je podać, ale zamiast tego otrzymała w jej dłoni znalazła się piersiówka. Już miał się odgryźć, ale zamiast tego sapnęła cicho i pociągnęła solidny łyk. Kaszlnęła cicho. -Zapomniałam, że pijesz mocarze. - Wypowiedź była zduszona przez moc alkoholu, który odebrał jej oddech. Oddała mu piersiówkę, a potem zebrała resztę dokumentów, które wypadły z notatnika. -Dziękuję.
Podniosła się wraz z nim i spojrzała na wejście do jaskini. Odnalazła w stosie notatek kartkę, której szukała. -Zabezpieczenia typowo ochronne, które mają nie tylko zablokować wejście, ale też wystarczająco zniechęcić do eksploracji. - Pokazała mu swoje zapiski, pełne różnych odnośników, zaznaczeń, wykrzyników i innych symboli wskazujących na proces myślowy dziewczyny. - Wolałam sama nie chodzić, bo lubię swoje kończyny. A te symbole należą do starych, bardzo starych, ale analizując obecne, z których korzystamy śmiało mogą wskazywać na coś na wzór klątwy zbłądzenia, może klątw widm albo nawet zawieszonego czasu. - Wskazała na zapis runiczny, który już odczytała. Znaki należały do starych, jedne były tylko częściowo odtworzone wraz z propozycją czym mogły być. -Cenę podasz mi po wszystkim. - Spojrzała na niego równie wymownie wiedząc, że nie galeonami będzie płacić za przysługę o jaką właśnie poprosiła. -Bardzo chcę tam wejść, ale niestety nie wiem - czy zabezpieczenia są tylko na zewnątrz, czy w środku nie ma kolejnych. - Nic bowiem nie wskazywało wprost na to czy coś w środku jest czy wręcz przeciwnie. A samemu pchać się w paszczę mantykory nie było mądrym posunięciem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Drew Macnair
Śmierciożercy
the only way to get rid of temptation is to yield to it
Wiek
32
Zawód
zaklinacz, namiestnik Suffolk
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
40
OPCM
Transmutacja
14
2
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
12
2
Brak karty postaci
09-19-2025, 22:06
Rozkoszowałem się trunkiem nonszalancko opierając się o skałkę nieopodal wejścia do groty i obserwowałem ten kalejdoskop emocji, wachlarz, który zdawał się zmuszać ją do działania, by zaraz wysunąć kilkanaście powodów przeciw porywczości. Jak bardzo się zmieniła? Czy w ogóle zaszła w niej jakaś zmiana? Na te pytania jeszcze nie znałem odpowiedzi, jednak pokrętnie liczyłem, że to spotkanie sprawi, iż wszelkie niesnaski odejdą w niepamięć, a zbłądzona sowa w końcu odnajdzie drogę do domu – drogę, która nie tylko wzniesie spalone mosty, ale stanie się zwiastunką starego-nowego początku. Lubiłem jej towarzystwo, a ponadto przed ową wątpliwą sytuacją łączyły nas jeszcze interesy; mniejsze lub większe zlecenia, które zwykle – zważywszy na znajomość – wykraczały poza ledwie mierny poziom runicznego wtajemniczenia. Znała moje możliwości, wiedziała o pasji i zaawansowaniu w sztuce, więc daleka była od powierzania mi konieczności pozbycia się niewygodnego członka rodziny – co wyjątkowo ceniłem.
-Ale za co mnie przepraszasz- spytałem unosząc lekko brew. Nie było ku temu powodu. Gniew – mniejszy czy większy – był do przewidzenia zważywszy na fakt, że sam nie przebierałem w słowach. Może kuriozalnych, może bardziej zaczepnych niżeli prześmiewczych tudzież przejawiających obrażony ton, acz celnie uderzających we wrażliwe punkty. -Już ci kiedyś coś mówiłem o tej całej kurtuazji- dodałem kręcąc rozbawiony głową, po czym upiłem jeszcze łyk ognistej nim podałem ją dziewczynie. Na szczęście nie odmówiła.
-Mocarze?- zaśmiałem się pod nosem. -Faktycznie dawno się nie widzieliśmy, skoro zapomniałaś smaku ognistej whisky- zerknąłem na nią z ukosa, gdy podnosiłem resztę rozrzuconych kartek. -Nie żałuj sobie, wystarczy dla wszystkich- rzuciłem, by po chwili stuknąć kilkukrotnie otwartą dłonią w skórzaną sakwę; skrywała skarby i to niekoniecznie te, których poszukiwać chciała dziś Primrose.
-Ale nie mamy pewności, czy wciąż są aktywne- odparłem, gdy przybliżyła mi kwestię zaklęć ochronnych, a także ich symbolikę – istotną, o ile nie najważniejszą w tej zagadce. Ponownie uniosłem spojrzenie na grotę i skupiłem się na ledwie widocznych runach; właściwie ich kształt można było wyczuć jedynie pod palcem. W trakcie mozolnego, wolnego ruchu, który sunął wzdłuż wyżłobionego konturu, aż po sam koniec magicznej inskrypcji. Pozostawało pytanie, czy faktycznie był to koniec, czy jakiejś istotnej informacji nie zatarł czas. -Ktoś próbował tu wejść przed nami? Dotarłaś do jakiś niezwykle tragicznych- wygiąłem wargi w kpiącym uśmiechu -informacji?- Spytałem, choć byłem już gdzieś z boku tej rozmowy, bowiem w głowie prowadziłem pełną analizę; szukałem połączeń, znaczeń, być może nawet swego rodzaju sugestii. Śladu czy wskazówki od zaklinacza, bo choć nieświadomie, to takowe zawsze pozostawały. -Sensorem Malum- wyszeptałem zaraz po tym, gdy sięgnąłem po różdżkę. Nie było sensu ryzykować, a informacji, choć w teorii wiele, była ledwie garstka.
-Odważnie- odparłem w sprawie ceny. -Bo po pracy nie będzie już odwrotu- dodałem.
1x k100 (Sensorem Malum):
96
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
10-06-2025, 18:34
Kolejny solidny łyk rozpalił podniebienie, ale tym razem już nie wywołał kaszlu. To nie mogła być zwykła ognista. Ognista aż tak nie paliła. Oddała piersiówkę właścicielowi i schowała rozsypane wcześniej notatki do torby, zostawiając w dłoni te, które mogły się jeszcze przydać. -Jakbym nie używała tej całej kurtuazji mógłbyś stwierdzić, że nie masz do czynienia ze mna, a jedynie z imitacją pod wpływem wielosokowego. - Odpowiedziała z pewnością siebie, wiedząc, że tak właśnie by było. Mógł naciskać, mógł wskazywać, że pewne zachowania były zbędne, ale wtedy nie byłaby sobą.
Podeszła bliżej do wejścia do jaskini wodząc wzrokiem po ledwie widocznych runach. Pokręciła głową na zadane pytanie. -Nie wiemy, jednak wibracja magiczna jest dość silna. Miałam problem z określeniem jednoznacznie czy wynika z zabezpieczeń czy może z innego powodu. - Posiadała nie małą wiedzę na temat run, samej magii, ale nadal zbyt małą, aby być mistrzynią w tej dziedzinie. W takich sytuacjach wolała zwrócić się do osób, które dysponowały większym doświadczeniem. Tą zaś niewątpliwie był Drew. -Właśnie nie! - W jej głosie dało się wyczuć nutkę ekscytacji, zerknęła do swoich notatek. -Ostatnie wzmianki o tym miejscy pochodzą sprzed osiemdziesięciu lat i są bardzo lakoniczne. Dziwne wibracje… uczucie niepokoju… hmmm… omijane szerokim łukiem z powodu niezrozumiałej atmosfery… - Uniosła spojrzenie na czarodzieja. -Ewidentnie coś tam musi być. Ktoś mógł próbować wchodzić czy też zdejmować zabezpieczenia, ale nie ma o tym ani słowa.
Nie mogła zignorować takiej tajemnicy. W przypadku pannu Burke było wręcz oczywiste, że skusi ją ta niewiadoma i potrzeba znalezienia odpowiedzi stanie się o wiele silniejsza niż jakikolwiek zdrowy rozsądek. Potrzeba uzyskania odpowiedzi była silniejsza od niej; nawet jeśli wiązało się z pewnym ryzykiem okraszonym nowymi sińcami. Musiała tam wejść. Taka była jej natura, a ta stworzona z ciekawości świata i głodu wiedzy kierowała jej postępowaniem. Wypowiedziane zaklęcie rozbrzmiało cichym echem u wejścia jaskini, a w powietrzu dało się wyczuć napięcie spowodowane wycieczkiwaniem. Drew wyczuł niemal natychmiast wibracje magii wskazujące, że zabezpieczenia - choć osłabione i nie w pełni mocy - nadal były obecne i mogły wyrządzić zamieszanie. Raczej nie śmierć, na to były za słabe. Najwidoczniej poczucie lęku, zniechęcenia czy obaw nie było bezpodstawne u tych, którzy mijali to miejsce. Primrose zaś w swojej naturze miała tendencje do ignorowania tych sygnałów lub też traktowała je wręcz jako zachętę. Patrzyła teraz wyczekująco na czarodzieja, pełna napięcia, gotowa wbiec do wnętrza jaskini jak tylko otrzyma informację, że teren jest bezpieczny. -Nazwijmy to zaufaniem. - Odparła na uwagę co do zapłaty. Nie obawiała się wysokości tejże. Choć sama zachowała się przedziwnie i im dłużej o tym myślała tym bardziej stwierdziła, że wszystko brzmi jak wymówka, tak ufała temu człowiekowi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Drew Macnair
Śmierciożercy
the only way to get rid of temptation is to yield to it
Wiek
32
Zawód
zaklinacz, namiestnik Suffolk
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
0
40
OPCM
Transmutacja
14
2
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
12
2
Brak karty postaci
10-29-2025, 21:54
-Nie byłbym tego taki pewien- zerknąłem na nią z kąśliwym uśmiechem. -Jak mnie pamięć nie myli, to podczas naszych ostatnich spotkań zdarzało ci się zapominać o tych wszystkich zasadach. Ale- przerwałem na moment wbijając w nią spojrzenie. -To było dawno, zapewne wiele się zmieniło- rozłożyłem szeroko przedramiona w geście bezradności. Nie wiedziałem, jak potoczyła się jej droga; co obecnie zajmowało jej czas – choć obecność w tym miejscu skłaniała do refleksji, iż wciąż zawodowo podążała obraną wcześniej ścieżką – w jakim towarzystwie zwykła przebywać oraz czy tamtejsze plany i marzenia pozostawały aktualne. Wbrew pozorom te składowe miały ogromny wpływ na całokształt; na charakter, na podejście do świata i ludzi, na poglądy oraz szerokorozumianą, społeczną równość. Rzecz jasna nie miałem na myśli krwi brudnej, pozbawionej tego, co posiadali prawdziwi czarodzieje – magii, mocy wywodzącej się z silnych, starych korzeni, a nie tych ledwie muśniętych gnijącą ziemią.
Przyglądałem się wykutym w skale runom nieustannie starając się doszukać jakiś powiązań, ale te zdawały się przypominać istną mozaikę; bez konkretnego początku zapisu, podobnie jak końca oraz ukrytego sensu. Być może stanowiły ledwie atrapę, niosły zaszyfrowaną wiadomość lub – co z pewnością byłoby dla mnie najgorsze – zrozumienie ich wykraczało poza moje kompetencje. Nie byłem nieomylny i mimo zdecydowanie wybujałego ego nierzadko potrafiłem przyznać się do rzeczy nad wyraz ludzkiej i znanej, choć uderzającej w najczulsze punkty – niewiedzy. Mimo to ostatnie co bym uczynił to nie powziął tej rękawicy, nie spróbował zaufać własnej intuicji i nie zrobił kolejnego kroku. Strach przed nieznanym był mi równie obcy, co bezczynność. -Jeśli mam być szczery, to nic tutaj nie widzę- rzuciłem do dziewczyny, choć moje spojrzenie wciąż badawczo rozglądało się po skalnej powierzchni. -Nic nie czuję- dodałem nieco ciszej. Czy klątwy dało się wyczuć? Moim zdaniem? I nie i tak – nie było na to jednej słusznej odpowiedzi. -Może coś czego szukamy znajduje się głębiej? Może te symbole pełniły zupełnie inną funkcję tudzież ktoś już dawno pozbył się ciążącej na nich magii? Spójrz- przesunąłem wskazującym palcem wzdłuż jednego z wyżłobień. -Przypomina Fehu, lecz brakuje równoległej, zakrzywionej linii. Czas nie byłby w stanie tego zatrzeć, gdyby wciąż były aktywne- sprecyzowałem starając się pokrótce wytłumaczyć jej swój tok myślenia. Mogłem się mylić – zdecydowanie, lecz nawet wypowiedziane zaklęcie nie zmieniło mojego podejścia. Wyczułem mrok, orzechowe drewno lekko drżało, jednak nie na tyle intensywnie, abym rozpoznał czające się w pobliżu zagrożenie. Takowe było, jednakże gdzieś dalej, gdzieś w odmętach jaskini, która najpewniej kryła o wiele więcej tajemnic, niżeli pierwotnie sądziłem. -Odważnie- rzuciłem jej krótkie spojrzenie, a moje wargi wygięły się w lekkim uśmiechu. -A więc teraz jak i później pozostaje ci mi zaufać. Ruszamy- dodałem, po czym wysuwając przed siebie różdżkę przekroczyłem skalne progi w nadziei, że doświadczenie i intuicja mnie nie myliły.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Primrose Burke
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Badaczka artefaktów i run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
12
9
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
8
Brak karty postaci
11-11-2025, 19:40
Patrzyła na niego tym rodzajem spojrzenia, które mogło należeć do bazyliszka i kamienować na miejscu. Wcisnęła notatki do torby, aby jej nie przeszkadzały. W ogólnym rozrachunku uznała, że trzymanie ich w dłoni to głupi pomysł. -Pan sobie uważa, panie Macnair. - Mruknęła pod nosem, ale kobiece wargi wygięły się w ukrywanym uśmiechu rozbawienia. Zmieniła się na pewno, ponieważ każde spotkanie i wydarzenie kształtowało ją i to jak patrzyła na świat. Również rodzina, z której pochodziła kierowała w odpowiednią stronę jej myśli. Mieli pewne zasady i tradycje, których nie można łamać. Sama myśl sprawiała, że coś się w niej burzyło. -Aż tak wiele się nie zmieniło. - Dodała jeszcze nim ostatecznie jej uwaga skupiła się na wejściu do jaskini.
Czekała na werdykt, na to co powie i czy będzie szansa jeszcze tego dnia wejść do jaskini. Przebierała w ciszy nogami, kręcąc się niecierpliwie, bo zbytnio ją kusiło, ale jeszcze jakieś resztki zdrowego rozsądku kazały jej się powstrzymać przed wparowaniem do środka. Podeszła do niego bliżej, praktycznie się zrównując gdy oznajmił, że niczego nie czuje. Chciała się przyjrzeć temu na co patrzył Drew. Zmarszczyła nieznacznie brwi w zastanowieniu. -Może… - Zaczęła i urwała kiedy dokończył jej własną myśl. -Dokładnie. - Zgodziła się od razu. -Trzeba wejść do środka. - Zaraz podążyła wzrokiem za jego dłonią kiedy wskazywał na wyryte znaki w skale. Pokiwała głową, że już rozumie o czym mówił. Nie pierwszy raz działali razem i choć znów sobie z niej żartował, tak w jej słowach nie było ani grama złośliwości. Jeżeli miała komuś zaufać to tylko jemu. Sięgnęła po swoją różdżkę. -Lumos - Wypowiedziała zaklęcie, a końcówka różdżki zajaśniała umożliwiając jej lepsze widzenie w ciemności. -To chodźmy. - Pewnym krokiem wkroczyła do jaskini, a jej spojrzenie lśniło od ekscytacji.
Zawsze tak było gdy odkrywała nieznane, gdy mogła zanurzyć się w tajemniczych przejściach i zakamarkach. Mówiono jej, że to nie wypada, aby panna z dobrego domu włóczyła się po jaskiniach i ruinach, ale ona była Burke, a brat ją jeszcze do tego zachęcał. Nic sobie nie robiła z uwag czy też sugestii, że może warto zwolnić i tak się nie narażać. Kiedy miała poznawać świat jak nie teraz? Wiedziała, że pewnego dnia stanie się matką i żoną, a takie wyprawy nie będą już tak częste. Nie miała zamiaru rezygnować, ale na jakiś czas będzie musiała zawiesić swoje zapędy odkrywcy. Teraz jednak nie musiała się tym martwić, a jaskinia wręcz ją wołała swoim śpiewem tajemnicy.
Szukała i patrzyła za znakami, jakimiś symbolami, które mogą ich naprowadzić na to co się tutaj znajdowało. Jej zapiski nie mówiły wiele, ale skoro ludzie czuli strach i lęk to coś musiało tu być. Stare kurhany? Miejsce kultu? Liczyła, że za chwilę dowie się czegoś więcej.


|Rzut kością na to, co się może wydarzyć w jaskini:
k1 - Nagle w jaskini słychać szelest. Na początku coś jakby skrobało po kamieniach, a potem nagle się zatrzymało. Z ciemności wyłania się Czupakabra.
k2 - Ciemność zdaje się otaczać dwójkę czarodziejów, wręcz się do nich przylepiać i spowalniać ruchy, zaczyna się rodzić pewien niepokój i lęk, jakby wejście do środka jaskini było jednak błędem
k3 -Światło lumos zostaje odbite z daleka lekkim połyskiem, ale z tej odległości ciężko dojrzeć co to jest, rzucone accio nie pomaga, słychać jedynie chrobotanie jakby przedmiot chciał się poddać magii, ale nie mógł.
1x k3 (Losujemy wydarzenie jakie będzie miało miejsce w trakcie wątku):
3
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 12:13 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.