• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Rozgrywka > Mgły czasu > Izba Pamięci > 12.02.1959 | Piękno francuskiej nocy
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Melusine Rookwood
Czarodzieje
żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął
Wiek
26
Zawód
urzędniczka, asystentka, pośredniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
14
11
Brak karty postaci
10-14-2025, 17:51

Piękno francuskiej nocy

Nikczemność jednej łzy spłynęła jak osad dawnego grzechu, zrosła się z melancholią nocy, która nie znała końca. Osamotnienie miało smak kadzidła, rozżarzonego wspomnieniem o niej — tej, która rozjaśniała mary ciemności domowej oziębłości. W powietrzu wisiała cisza, lepka od dymu i obietnic, a żar z końca papierosa jarzył się jak ostatni ślad życia w zmarzniętym ciele. Dłoń upstrzona czerwienią paznokci, sięgnęła po ostatni dech śmierdzącej nikczemności. Ten gest, tak nieznaczny, rozdarł spokój — jakby sama śmierć, znudzona swym majestatem, pozwoliła sobie na dotyk. Płomień, rozkołysany przeciągiem, zatańczył na krawędzi stołu, rzucając cienie przypominające duchy minionych rozmów. A może to była tylko pamięć — ta sama, która nie pozwalała odepchnąć myśli o stracie, o wiecznie zapętlonym pochodzie śmierci, przemykającym przez genealogie jak nieproszony wędrowiec. I choć powinna to być chwila powagi, czuła w niej groteskę. Świat trwał dalej w swej obojętnej estetyce — niczym francuska porcelana, błyszcząca w przepychu, a pusta w środku. Idealizm, tak pięknie ulepiony z pozłotki i pyłu, osiadł na krawędziach myśli. Fajka drgnęła w wargach, żar zgasł leniwie, a ona uśmiechnął się półgębkiem.
Nie miało być miejsca na smutki, na te drobne melodramaty duszy, które zwykły przeciekać przez kobiece spojrzenia, gdy noc zbyt cicho oddychała. Dzisiejszy wieczór miał mieć aromat lekkości, rozmów, w których słowa płynęły jak dobre wino — niespiesznie, nasycone ironią, śmiechem i przyjemnością bycia. Męska obecność, z całą swą ciężkością gestów i śliną pożądania, miała pozostać daleko — jak obce echo za zamkniętymi drzwiami. To był czas kobiet, wykwintny i bezwstydnie estetyczny. Paryż tego wieczoru był jak scena, na której wszystko działo się powoli, z namaszczeniem i świadomą gracją. Światło lamp rozlewało się po aksamicie, po obiciu krzeseł miękkich jak niedopowiedziane sekrety. Przesunęła się lekko, z tą elegancją, którą mają tylko kobiety wiedzące, że są obserwowane — nawet jeśli nikt już nie śmie patrzeć, zbyt śmiało. Palce wzniosły się ku powietrzu w subtelnym geście przywołania.
— Ma belle, tutaj — Ta druga — o oczach koloru dobrotliwej czekolady — odwróciła się z uśmiechem, w którym drżał cień wspomnienia. Ich znajomość, zrodzona z przypadku, a może z kaprysu losu, nie miała w sobie banalności. Obie przyciągnęły się jak bieguny, które od początku wiedziały, że w pewnym sensie są swoim odbiciem. Odmienne, acz znajdujące dziwny język wieńczący dwa przeciwstawne krańce. — Mam nadzieję, że doborem tego miejsca... Nie przyniosłam Ci zbyt wielkich problemów.
Gasząc papierosa w porcelanowej popielnicy, przeciągnęła wzrok po sali — pełnej blichtru, pełnej ciszy udającej beztroskę. Dym rozmył się leniwie w powietrzu, jak modlitwa, której nikt nie chciał już wysłuchać. Wtedy, w tamtym drobnym geście i uśmiechu wymienionym przez stół, była cała tajemnica kobiecej wspólnoty: subtelna, niewypowiedziana, niebezpiecznie piękna.
— Przepraszam, że nie udało mi się dotrzeć na ostatnie słuchanie Twojej gry — przeprosiła szczerze, zaczepiając oddalonego kelnera skinieniem głowy. Samej nie uchodziło zaczynać spędu, gdy miało się tak wspaniałe towarzystwo. — Politycy zbyt długo negocjowali pewne sprawy... Mam nadzieję, że wszelako udał się występ próbny?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Almyra Warren
Czarodzieje
Hovering like your shadow and whispering to you - I’m your light and your darkness.
Wiek
24
Zawód
Artystka, pianistka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
21
Magia Lecznicza
Eliksiry
10
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
15
Brak karty postaci
10-14-2025, 20:51
Czy panienka Warren kiedykolwiek spodziewałaby się, że nawiąże tak ciepłą relację z kimś z rodu z wyżej postawionych? Kimś, kto jak tylko wypowiada swoje nazwisko, dookoła zaczyna panować cisza i nawet mysz schowana pod miotłą obawia się cokolwiek powiedzieć, zapiszczeć, dać jakikolwiek znak życia? Nie, na pewno nie. Sama nie była z nie wiadomo jak postawionej rodziny, choć nadal była czystokrwista. Jednak jakaś hierarchia w tym świecie istniała i Almyra - chociaż kojarzyła i znała Melusine jeszcze ze szkoły - nigdy nie odważyła się do niej mocniej zbliżyć. Cóż za dziwne zrządzenie losu, prawda?
Nie mniej jednak - mimo różnych powodów w życiu każdej, obydwie znalazły się we Francji. W codziennych zawirowaniach, załatwianiu swoich spraw znalazła się między nimi nić porozumienia. Nim się obejrzała, coraz częściej spotykała się z panienką Rookwood, a ich relacja robiła się trwalsza i cieplejsza. Nawet nie była świadoma tego, że - najwidoczniej - potrzebowała kogoś takiego w swoim życiu, jak Melusine. Po Hogwarcie wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Podziały w pewnym stopniu zeszły na drugi plan, zwłaszcza, jeśli nie było się wyznawcą kogoś szczególnego, tej jednej konkretnej strony. Almyra raczej była neutralna, a to jej pozwalało odnaleźć się w większości sytuacji. Najważniejsze jednak było dla niej to, że ta relacja nie była jednostronna. Nie czuła, że spotykając się z nią, Melusine robi coś przeciw sobie. A to ją tylko cieszyło. Mimo tego, że lubiła spędzać z nią czas, nie chciałaby, by ta odczuwała jakiekolwiek nieprzyjemności przez nią.
Czy spodziewała się, że spotkają się w takim miejscu? Almyra często miała wrażenie, że taki nieco bardziej elegancki świat jest poza jej zasięgiem. Rookwood zdawała się jej ten świat odrobinę udostępniać. Nie mniej jednak dziękowała za każdą możliwość spędzenia czasu ze starszą dziewczyną. Tak było również i tym razem - i nawet wybrana miejscówka jej nie odstraszyła. Wchodząc do środka, rozejrzała się dookoła i początkowo nie mogła namierzyć wzrokiem panienki Rookwood. Słysząc jednak znajomy głos, odwróciła się szybko w jego stronę. I od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech. Podeszła do Melusine i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Czemu tak mówisz? - rozejrzała się dookoła, jednak przed następną wypowiedzią nawet się nie zawahała. - Wcale, a wcale. Czasem wypada się ruszyć w takie eleganckie miejsce. - puściła dziewczynie oczki, siadając na swoim miejscu.
Pokręciła głową na jej następne słowa. Była świadoma tego, że Melusine we Francji pracowała i załatwiała naprawdę ważne sprawy. Ona, mimo pracy - zajmowała się w większości grą na fortepianie i szkoleniem innych artystycznych sfer swojego życia. I tak była jej bardzo wdzięczna, że poświęcała też czas dla jej osoby i jej zainteresowań.
- Nie przejmuj się. Następnym razem, jest jeszcze parę koncertów i otwartych prób generalnych przed nami. A tak, wszystko się udało perfekcyjnie. - przesunęła palcami na drewnie przed sobą, delikatnie pukając opuszkami palców. Tak, jakby w tym momencie miała przed sobą niewidzialną klawiaturę. Po chwili wyprostowała się i uśmiechnęła szerzej. - Wszystko się chociaż udało, jeśli chodzi o Twoich polityków? Jak się czujesz? Nie zamęczyli Cię? - nie pytała się wprost, ale interesował ją stan zdrowotny Melusine. Zarówno ten fizyczny jak psychiczny.
Fly up
Fall into the Sunkiss
I’ll embrace you fearlessly
I’ll kiss you in that red light
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Melusine Rookwood
Czarodzieje
żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął
Wiek
26
Zawód
urzędniczka, asystentka, pośredniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
14
11
Brak karty postaci
10-16-2025, 16:09
Niekiedy wątła bywała troska o samopoczucie tych, których zapraszała w granice swego świata — czy to dla zadośćuczynienia przyzwoitemu rytuałowi spotkania, czy dla cichej uciechy z obserwacji ludzkich grymasów. Zazwyczaj bowiem szukała w nich nie towarzystwa, lecz odbicia własnych myśli, odbitego echa samotności, które zdolne było brzmieć harmonijnie z jej własnym tonem istnienia. A jednak dziś zdawało się, iż czyniła to nieco inaczej — jakby w jej gestach kryło się coś więcej niż kurtuazja, jakby cień utraconego ciepła znalazł chwilowy substytut w obecności tej młodszej, tak dziwnie nieskażonej kobiety. Miejsce dobrano z subtelnością właściwą jej naturze — pośród przygaszonych lampionów i ciężkich aksamitów, gdzie dym papierosowy leniwie snuł się ku sufitowi, a mężczyźni, choć obecni, zdawali się nie mieć odwagi przekroczyć ich niewidzialnego kręgu. Dźwięki muzyki snuły się powoli, w półcieniu, nie dominując, a jedynie muskając przestrzeń delikatną melodią fortepianu, jakby świat na chwilę pozwolił im odetchnąć bez niepokoju.
— Uczę się na błędach i stara się dbać o dobre samopoczucie towarzystwa — Wsłuchiwała się więc — naprawdę, całym sobą — w głos swej towarzyszki, miękki i lekki niczym powiew letniego poranka, jeszcze nieświadomy ciężaru rozczarowań, jakim przesiąkają starsze dusze. — Chodź głównie w takich spędzam czas, gdy trzeba zgrywać damę i robić za ozdobnik — Była w tym głosie niewinność i drapieżność zarazem, jak w winie, które kusi pierwszym łykiem, a potem zostawia w ustach gorycz przyjemności. Pozwalała mu trwać, oplatać zmysły, uciszać te myśli, które zwykle szarpały ją w nocnym bezsensie. — Dziękuję za pełne zrozumienie, moja piękna.
Może właśnie o to chodziło — nie o zapomnienie, lecz o chwilową ułudę spokoju, o miękki dotyk rozmowy, który koił skuteczniej niż jakikolwiek balsam. Bo gdy patrzyła w jej stronę, w tę niewymuszoną młodość, w ten niewinny błysk w oczach, miała wrażenie, że na moment przestała istnieć strata, a zaczęło coś, co mogłoby nią nie być.
— Serce mnie boli, że pominęłam tak piękny twór spod Twoich dłoni. Acz przyjdę nieoczekiwanie — szepnęła zwyczajowo, i chociaż sama niezbyt potrafiła grać. Faktycznie wcale, co wybić kilka klawiszy szeregowo, by wygrać melodię matki. Muzyka dziwnie potrafiła koić, chociaż nie rozumiała jej tworzenia. Emocjonalność upatrywana między łączeniami sekwencji instrumentów potrafiły wygrać cudowną historię dla myśli. — Pewnie jesteś muzą dla wielu, którzy podglądają próby z zapartym tchem. Wręcz im… zazdroszczę.
Właściwie czego mogłyby się napić, jeśli nie tego, co zdołało pogładzić język słodyczą i przyćmić świadomość rzeczy o kilka tonów lżejszą? Kelner uroczy w swej miękkiej manierze, zdawał się ucieleśnieniem francuskiej gracji — słówka toczyły mu się z ust niczym perły, a spojrzenie miał z tych, co każą zapomnieć, że świat za murami kawiarni jeszcze istnieje. Czas zwolnił — czy może raczej wpadł w rytm powolnego krążenia winnego płynu w kryształowych kieliszkach, gdy z uśmiechem ledwie dostrzegalnym, nieco kąśliwym, zamówiła najlepsze słodkie wino z karty.
— Prócz nurtujących spraw, które od miesięcy nie zostały w pełni rozwiązane… Do przeżycia, każda strona zaciekle walczy o swoje. Cóż mogę rzec, wszelako notuję i zdobywam dobre informacje — wzruszyła ramionami dla podkreślenia faktu, że czasem jedynie notowała. Lecz przez milczenie i doglądanie wymian słownych, człowiek zdołał uczyć się więcej. — Diabli złego nie biorą, przeżyję… Gorsze rzeczy czekają mnie w domu, acz… Nie jest to spotkanie, by mówić o smutkach.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Almyra Warren
Czarodzieje
Hovering like your shadow and whispering to you - I’m your light and your darkness.
Wiek
24
Zawód
Artystka, pianistka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
21
Magia Lecznicza
Eliksiry
10
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
15
Brak karty postaci
11-02-2025, 21:17
Spędzając czas we Francji, Almyra raczej nie pojawiała się za często na salonach. Spędzała czas raczej spokojnie, dbając o dobre imię - ale też nie przesadzając w drugą stronę. Prawie cały czas poświęcała grze na fortepianie, spędzaniu czasu na Akademii, ćwiczeniu nawet do późna. Bywały dni, kiedy wychodziła rano na Akademię i wracała późnym wieczorem. Momentami nawet nie miała czasu cokolwiek sensownego zjeść. Oczywiście bywały też dni spokojniejsza, ale tak naprawdę najlepiej odpoczywała, gdy była z kimś, na spotkaniach towarzyskich. A Melusine potrafiła ją oderwać od wszystkiego, zwłaszcza od tych złych rzeczy. Cieszyła się, że ją ma. Że jest ktoś, kto może jej pomóc, wyciągnąć do niej dłoń czy chociaż pomóc jej się zrelaksować po cięższym dniu.
- Takie miejsca, odwiedzane raz na jakiś czas, są jeszcze piękniejsze. Podziwiam Cię, nie mogłabym działać tak, jak Ty. Myślę, że Ty nie zgrywasz damy, tylko naprawdę nią jesteś. - uśmiechnęła się delikatnie, wbijając spojrzenie w swoją towarzyszkę. Naprawdę ją tak widziała - jak piękną, mądrą kobietę, ale również przepełnioną siłą. Nie była pewna, czy ona by tak potrafiła mówiąc szczerze. Z drugiej strony... Nie była pewna, czy nie jest to też w pewnym stopniu kwestia wychowania, rodziny. Nie wiedziała wiele o swoich rodzicach, ale chyba nie bywali na salonach, nie byli jedną z rodzin ze śmietanki Anglii, czy całego światka czarodziejów. Ale mówiąc tak całkowicie szczerze? Nie narzekała, że była "tylko" z rodziny Warren.
Zaśmiała się w duchu na jej następne słowa, pokazując jedynie szerszy i nieco zawstydzony jednocześnie uśmiech na swojej twarzy. Nie mogła powiedzieć, że była czyjąś muzą. A może nie była na to gotowa? Albo świadoma czegoś takiego? Bo może faktycznie ktoś tam ją tak nazywał, tylko ona jak zwykle chowała się w swoim własnym cieniu?
- Nie przesadzajmy, dobrze? - zapytała spokojnie, uśmiechając się jeszcze bardziej zawstydzona słowami Melusine. - Będę na Ciebie czekać. Jeszcze sporo przed Tobą moich koncertów. Myślę, że może i nawet w Londynie udałoby Ci się wpaść na jakiś? - cóż, nie oszukujmy się, ona zamierzała dalej kierować swoją muzyczną karierą. Chciała w końcu być jedną z najlepszych pianistek. Chciała nauczyć się przekazywać jeszcze więcej emocji za pomocą gry. I mówiąc całkowicie szczerze, do tego dążyła. To było jej celem.
- Może spróbujmy się dzisiaj zająć czymś pozytywnym? Czymś, co mogłoby odciąć nas od negatywnych rzeczy i wydarzeń? - co prawda w tym momencie nie działo się u niej źle, chociaż, gdy była sama w wynajmowanych mieszkaniu, dopadały ją chwile samotności. I melancholii. Nie mogła być sama ze sobą na dłuższą metę, bo inaczej by zwariowała...
Fly up
Fall into the Sunkiss
I’ll embrace you fearlessly
I’ll kiss you in that red light
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Melusine Rookwood
Czarodzieje
żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął
Wiek
26
Zawód
urzędniczka, asystentka, pośredniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
0
Siła
Wyt.
Szybkość
4
14
11
Brak karty postaci
11-09-2025, 14:45
Tak bardzo, że samo słowo wdzięczność zdawało się za kruche, zbyt wątłe, by unieść ciężar emocji spływających po sercu niczym ciepły, słodki wosk świecy. Bo jakże nazwać tę nić, co tkała ich istnienia w jedno ― raz przez ton, raz przez spojrzenie, raz przez milczenie, które drgało jak akord niewypowiedzianego. Bez niej świat jawił się mgłą i pustką; w niej zaś pulsował rytm, jakby sam oddech istnienia zyskał znowu melodię. Zasiadała przy fortepianie z taką delikatnością, jakby dotykając duszy wszechrzeczy. I gdy jej palce ślizgały się po klawiszach, świat przestawał się chwiać. Dźwięki oplatały przestrzeń, wnikały pod skórę, koiły każdy rozedrgany nerw, a ona ― stojąca obok ― chłonęła to wszystko niczym spragniona życia gleba.
Cóż by więc uczyniła bez niej? Utonęłaby zapewne w lodowatej pustce obowiązków i powinności, w których człowiek traci samego siebie, zstępując w bezimienność. A tak ― dzięki niej, tej jednej, o dłoniach stworzenia i spojrzeniu anioła wraz ze słodyczą w źrenicach ― mogła jeszcze wierzyć, że sens istnienia tkwi w drżeniu dźwięku, w pochyleniu dłoni nad instrumentem, w poezji gestu. Tak, była jej ocaleniem. Tchnieniem, które powstrzymało zapadnięcie się w ciemność. I w myśli, gdzieś pomiędzy rytmem serca a cichym dźwiękiem klawisza, brzmiało jedno słowo ― bezgłośne, lecz nieuniknione: dziękuję.
― Podróżowałam z rodziną, odkąd sięgam pamięcią ― Bywało, że każde jej słowo zdawało się dźwięczeć echem odległych komnat, w których niegdyś zamieszkiwała wraz z rodziną, snując się od kraju do kraju w rytmie dyplomatycznych powinności ojca. Wspomnienia pachniały zmieszaniem atramentu i kurzego puchu, zbyt licznych pakunków i niedomkniętych walizek, w których zawsze pozostawał ślad niezałatwionej rozmowy lub cichego pożegnania. Nie tęskniła za tym w sposób oczywisty ― raczej traktowała to jak twarde dłuto, które wykuło w niej potrzebę ruchu, instynkt dryfowania między światem przyziemnym a tym utkanym z pozorów. ― Reszta rodzeństwa kaprysiła, a mnie urzekło piękno kobiet, gustowne suknie i oprawa muzyczna. Niedola przemieniła się w czystą radość. ― uśmiechnęła się blado na wspomnienie kapryśnych chwil i kłótni matuli z najmłodszą latoroślą, gdzie nie zamierzała przywdziać okropnej kiecki. Tym bardziej, gdy trzeba było ujarzmić jej włosy, Mon Dieu... Zawsze było głośno, gdy ojciec nie kroczył nagle przez drzwi z chłodną manierą. ― Mon ange, zawsze będę śledzić Twą karierę.
Zawiał wiatr nonszalancji, gdy jego sylwetka wślizgnęła się w ramy pomieszczenia niczym nuta przypadkiem wkraczająca w dobrze znaną melodię. Zbyt gładki uśmiech, zbyt pewne spojrzenie ― jakby całe powietrze wokół nagle zadrżało w poczuciu, że ktoś właśnie przestawił akcent sceny. Jedynie uniosła spojrzenie znad subtelnie trzymanego kieliszka, poczuła wewnętrzny dysonans: ten, co drażni i intryguje zarazem.
― Madame Rookwood, quelle réunion ― Jego francuska manieryczność była wręcz wystudiowana ― miękkość gestów i ton, w którym każde słowo brzmiało jak połyskujący aksamit. Niósł ze sobą zapach podróży, woń pergaminu i morskiej soli, ten trudny do opisania aromat świata spoza granic codzienności. I tak stał, z półuśmiechem jakby namaszczonym pychą młodości, a jednocześnie z tą przedziwną aurą kogoś, kto wszystko postrzega w barwach dźwięku i metafory. Oprawioną dłoń w długą czerń rękawiczki, podała to oficjalnego powitania, zerkając z czułością na pannę Warren. No więc... Al dzisiaj pozna piękno spotkań. ― Et...?
― Garbielu, poznaj mą najdroższą przyjaciółkę, pannę Warren ― rzuciła z uśmiechem półżartobliwym, półpobłażliwym, przechylając głowę, jakby smakowała brzmienie tego słowa. ― Al, poznaj Monsieur Baudelaire, od niedawno już nie stażysta, acz dumny łącznik tutejszego ministerstwa w Niemczech.
Czas zdawał się drgnąć w subtelnym zwolnieniu, gdy opuściła powieki w krótkim, lecz znamiennym westchnieniu, niczym artystka kontemplująca niedoskonałość cudzego gestu. Wsparcie policzka na dłoni zdawało się drobiazgiem, lecz skrywało w sobie niemy sąd ― zabarwiony delikatną pobłażliwością, a może cichym rozbawieniem. Francuzik, w swej manierze aż zbyt wystudiowanej, odłożył kieliszek z taką troską, jakby świat miał się zawalić od pojedynczego drgnięcia szkła. A potem ten ruch ― zamaszysty w swej elegancji, a przy tym przesadnie teatralny ― pochwycenie dłoni Panny Warren, pocałunek złożony z manierą staroświeckiego dworu, który bardziej przystawał scenie z paryskiego baletu niż londyńskiemu salonowi. Jakże gustownie, jakże… przewidywalnie. Uśmiech rozlał się po jej twarzy niczym ciepły cień lampionu; błysk ironii zatańczył w źrenicy, lecz nie w sposób kąśliwy ― raczej z pobłażliwością kobiety, która widziała już zbyt wiele podobnych scen, by dać się im ponownie oczarować. Westchnęła więc przeciągle, teatralnie, jakby chciała samą siebie rozbawić tym drobnym spektaklem dworskiej grzeczności.
Ładnie wyglądają...
― C'est un honneur, Mademoiselle Warren ― soczysta zieleń męskiego wejrzenia spowiły uroczą twarz blondwłosej piękności, naznaczając oficjalnie swą obecność na dzisiejszy wieczór.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 12:15 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.