• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Odille Ollivander
Odille Ollivander
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Octavius Ollivander i Victoria Ollivander (Slughorn)
Aspiracje
Narzeczeństwo zakończone pomyślnym ślubem
Amortencja
Cedr, ambroksan, jałowiec, czarna kawa, pergamin
Różdżka
10 cali, dość sztywna; rdzeń z łuski morskiego węża; drewno jodły; rękojeść zdobiona macicą perłową
Hobby, pasje
Rzeźbiarstwo, muzyka klasyczna, gra na pianinie, baśnie, opowieści starszych ciotek, malarstwo
Bogin
Zakrwawione ciała martwych bliskich, częściowo przekute w posąg
Umysł
Data urodzenia
17 stycznia 1936
Miejsce urodzenia
Chelmsford, Essex, Wielka Brytania
Miejsce zamieszkania
Chelmsford, Essex, Wielka Brytania
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Czarownica
Ukończona szkoła
Hogwart, Ravenclaw
Zawód
Projektantka rękojeści różdżek, rzeźbiarka i malarka
Czystość krwi
Błękitna krew
Status majątkowy
Bezdenna sakiewka
Ciało
26
160
49
Wiek
Wzrost
Waga
chłodny błękit
Kasztanowe
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Drobna, smukła sylwetka o wyraźnym wcięciu w talii i kształtnych biodrach; figura w typie gruszki. Jasna cera.
Znaki szczególne
Blada cera, znamię pod lewą łopatką, kształtem odrobinę przypominające pióro.
Preferowany ubiór
Elegancki, kobiecy, często sięgający po wyraziste kolory i delikatne, wysmakowane wzory. Suknie w różnych krojach, szykowne peleryny, trzewiki na niewysokim obcasie. Fryzury proste i minimalistyczne, czasem ozdobione tiarą lub wstążką. Skromna biżuteria.
Zajęty wizerunek
Adelina Siniak
Obrazek postaci

Dłuto sunie po drewnie z leniwą precyzją. Blok materiału jest niemal pełen, rozpoczyna się w nim ledwo widoczna koncepcja. Delikatność narodzin, dłonie niemowlęcia oprószone styczniowym śniegiem, łagodna miękkość kończyn wynurzająca się z ciemnej masy.

Poród rozpoczął się w środku nocy, mącąc osnuty lunarnym blaskiem spokój domowników, rano jednak już było po wszystkim. Krótkie cierpienie zaowocowało zdrowym zawiniątkiem ułożonym w matczynych objęciach, parą dużych oczu w kolorze ciemnego orzecha, wpatrujących się w zastany świat ze zdumieniem. Z początku serce Victorii zatrzymało się w piersi, bo córka nawet nie zapłakała, kiedy opuściła bezpieczeństwo matczynego wnętrza: po prostu patrzyła, tak długo, aż akuszerka klepnęła wątłe ciałko i zburzyła obserwacje. Wtedy szloch poniósł się echem przez ozdobne korytarze, a pani Ollivander odetchnęła z ulgą, opadając na pielesze. Nie była to jej pierwsza pociecha - przed Odille urodziła jeszcze czwórkę -, ale pierwszy raz zetknęła się z tak dziwną reakcją niemowlęcia, któremu odebrano dotychczasowe ciepło i opokę. Czy to mógł być zły omen? Nie, z pewnością; czarownica kategorycznie odepchnęła od siebie to rozważanie i zganiła towarzyszącą jej siostrę za samą sugestię, zarzuciwszy jej nikomu niepotrzebne czarnowidztwo. 
Octavius pracował do późna, nie było go w Chelmsford w trakcie przeżyć małżonki. Pochłonięty różdżkarskimi tajnikami, zajmował się tej nocy delikatnym oraz wymagającym uwagi spajaniem włókienka rdzeniowego z drewnem, które dobrał specjalnie na potrzeby tego egzemplarza; kiedy usiadł przy stole rodzinnym do śniadania, z cieniami prężącymi się pod oczami, z pewnym zdziwieniem przyjął wiadomość o narodzinach kolejnego dziecka. I choć planował za moment położyć się do łóżka, zamiast tego odwiedził żonę i złożył na jej czole pocałunek, a maleństwo przytulił do piersi. Jego obecność w sypialni nie trwała jednak długo, czarodziej niebawem udał się na spoczynek w pokoju gościnnym, żeby nie przeszkadzać dochodzącej do siebie Victorii. Pani Ollivander nie oczekiwała więcej. Ich życie od zawsze wyglądało w ten sposób.



1936-1947 - Dzieciństwo

Odille była pociesznym dzieckiem, pełnym energii i wiecznie niezaspokojonej tęsknoty za najbliższymi. Gdy tylko nauczyła się chodzić, na kaczych nóżkach goniła za rodzeństwem po posiadłości, zaśmiewając się do rozpuku - natomiast gdy nadchodziła noc, z całej siły unosiła powieki, żeby nie zasnąć i nie utracić z widoku nucącej matki. Towarzyszyło jej niejednoznaczne poczucie niebezpieczeństwa, dziecięce przerażenie myślą, że kiedy ktoś zniknie jej z oczu, może już nigdy nie wrócić. I pewnego dnia tak się stało: ulubiony dziadek czteroletniej dziewczynki zmarł, zaś ona wpadła w szloch graniczący z histerią, gdy dotarło do niej, że więcej nie wdrapie się na jego kolana ani nie pociągnie go za nawoskowane wąsy. Dławiła się łzami, drżąca w matczynych objęciach, aż magia wykipiała z jej żył, niszcząc porcelanową zastawę wyłożoną w pobliskim regale. Ten nagły, choć nie do końca niespodziewany przejaw czarodziejskich zdolności dochodził do głosu wraz z każdą nową salwą płaczu, dlatego konieczne było słabe zaklęcie uspokajające, żeby dziecko przestało roztaczać wokół siebie gradową chmurę zniszczenia. Ułożona do snu, Odille zapytała matki, czy zamieniła dziadka za magię, pierwszy raz prawdziwie obawiając się, że bycie czarownicą równa się czemuś złemu, Victoria Ollivander zapewniła ją jednak, że to spuścizna dziadka, jego pamiątka, która ożyła w ciele ukochanej wnuczki. Ta myśl wreszcie ukołysała dziewczynkę i pozwoliła znużonym powiekom opaść.
Już od wczesnych lat wykazywała talent do sztuki. Zapewniono jej najlepszych nauczycieli malarstwa i rzeźby, rozwijano naturalne predyspozycje, ukazywano bogactwo światłocienia oraz wpajano podstawy, które pewnego dnia będzie mogła przekuć w płynną swobodę tworzenia. Odille uczyła się chętnie, spijając także ojcowskie opowieści, kiedy ten opuszczał warsztat różdżkarski i pojawiał się w domu. Octavius znajdował radość w odsłanianiu przed swoimi dziećmi tajników rodzinnej profesji; mówił, w jaki sposób drewno przekłada się na charakter czarodzieja, jaką moc kryją w sobie rdzenie różdżek, jak kombinacja jednego z drugim może zbudować obraz duszy danej osoby. Odille kreśliła w tym czasie na pergaminie pierwsze dziecięce wyobrażenia tych magicznych artefaktów, i rzadko, ale czasami, Octavius znajdował w tym inspirację. Dziecięca fantazyjność pozbawiona była ograniczeń, on zaś przekuwał pomysły w małe dzieła sztuki i jeśli skorzystał z rysunków Odille, przynosił wytworzone różdżki do domu, by mogła nacieszyć nimi oczy. Też będę tak potrafiła, mówiła mu wtedy z młodzieńczą pewnością dziecka, które nie osiągnęło nawet dziesiątego roku życia. Będziesz, zgadzał się Octavius, jakby od jego decyzji zależało przeznaczenie latorośli. 
Wychowywanie się u boku dalekiej kuzynki - lecz najbliższej przyjaciółki - sprawiało Odille dużo radości. Dziewczynki stworzyły własny świat, zarzekały się, że zamiast czarownicami, pewnego dnia staną się wróżkami, żyjącymi w zupełnie innym wymiarze istnienia. Przechodzącymi z jednego świata do drugiego, z jednej historii do drugiej. Razem przenosiły wyobrażenia o Tamtym Świecie na płótna podczas zajęć malarstwa, rzeźbiły także niestworzone rośliny lub magiczne bestie, których nikt nigdy nie widział. Odille przodowała podczas ich plastycznych lekcji, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, by pysznić się naturalną przewagą oka i dłoni. Kuzynka była zresztą lepsza w słowie pisanym, dlatego nigdy nie stworzyły między sobą niezdrowej konkurencji, każda miała bowiem dziedzinę, którą władała. Nazywały to swoimi wróżkowymi talentami. Darami pochodzącymi z innego uniwersum, sprezentowanymi im przez bogów albo inne wróżki, oczekujące ich przejścia przez barierę między światami. Była to niegroźna dziecięca zabawa, toteż dorośli traktowali to jako ćwiczenie wyobraźni, potrzebne do artystycznego i emocjonalnego rozwoju dzieci. One zaś stawały się sobie coraz bliższe, niemal jak siostry. Bycie daleko od drugiej bolało jak rozerwanie duszy na dwie połowy - dlatego cieszyły się, że razem udadzą się do Szkoły Magii.



1947-1954 - Adolescencja, czasy Hogwartu

List z Hogwartu nadszedł pewnego kwietniowego poranka. Po przebudzeniu Odille ujrzała na swoim parapecie szarego puchacza, który przyniósł wiadomość o nadchodzącym wielkimi krokami rozpoczęciu roku szkolnego. Nie było to zaskoczeniem, jej rodzeństwo już wcześniej przeczesało dla niej ten szlak, dlatego dziewczynka wiedziała, czego się spodziewać - ale tym razem zakupy na ulicy Pokątnej od początku do końca celebrowały nowy etap jej życia, nie starszych braci i sióstr. Serce w jej piersi biło najmocniej dopiero w rodzinnym sklepie. Na ten moment czekała tak długo, o nim myślała tak często. Własna różdżka - czy będzie pochodzić z dłoni jej ojca? Czy rozpozna w projekcie swoje dziecięce projekty? Z emfazą przyjmowała kolejne propozycje, aż wreszcie poczuła tę idealną harmonię, dzięki której z krańca drewienka trysnęły płatki kwiatów skropione rosą. Rdzeń z łuski morskiego węża okazał się pewnym zaskoczeniem, jodła zaś idealnie współgrała z charakterem dziewczynki. Całość przypominała lekko falujący bluszcz, ze zdobną rączką pokrytą macicą perłową i zwieńczoną u podstawy delikatnie rozkloszowanym pączkiem kwiatu. Była przepiękna. Idealna. Bardziej czarująca, niż Odille mogła sobie wymarzyć. Trzymała w dłoniach zsynchronizowany z sobą artefakt Ollivanderów i czuła, że stała się godna rodzinnego dziedzictwa.
W podróży do Hogwartu towarzyszyła jej najbliższa sercu przyjaciółka. W przedziale oczywiście usiadły obok siebie, przyrzekając sobie, że nic ich nie rozdzieli; że nie porzucą wróżkowej Transcendencji na rzecz istnienia w rzeczywistości - lecz Tiara Przydziału zarządziła inaczej. Dotknąwszy czubka głowy Odille, kategorycznie wykrzyknęła nazwę Domu Kruka, zrzeszającego ambicję, mądrość, kreatywność i błyskotliwość; jedenastolatka poczuła, jak gdyby urosła po dwakroć, dumna z wyroku zasłyszanego na podium. W drodze do stołu wspólnego jej krok był sprężysty, z uśmiechem zajęła miejsce wśród nieznajomych, zapatrzona w podest, do którego niebawem miała zbliżyć się jej kuzynka, a gdy to ją poddawano ocenie... Serce Odille skruszało jak gnębiony korozją kamień. Rozdzielono je. Miała przywdziać inne szaty, pracować na punktację innego domu, spędzać czas w innym dormitorium. To możliwe? Żadna z nich nie przewidziała takiego scenariusza, Odille poczuła gorąc łez napływających do oczu i cała radość z przynależności do Ravenclawu natychmiast zbladła.


Ostrze dłuta mknie po drewnie, zatacza fantazyjne kręgi. Ciało się wydłuża, nabiera płynności, kończyny rozmywają się w wyobrażonym zarysie pierwszych łabędzich piór.

Uczennicą okazała się nienaganną. Przykładającą się do zadań domowych, żądną wiedzy, lubiącą przysłuchiwać się opowieściom starszych koleżanek, rzadko jednak wchodzącą z nimi w interakcje. Była wierna umieszczonej w innym domu przyjaciółce, z którą spotykały się i przesiadywały na błoniach, w Sali Pamięci, Wielkiej Sali albo niezamkniętych klasach. Każde spowodowane ciszą nocną rozstanie przychodziło w bólach i niechęci, splatały ze sobą swoje dłonie i przyrzekały, że mimo przeciwności Tego Świata, nic nie będzie w stanie ich poróżnić. I przez wiele lat faktycznie tak było: najczęściej trzymały się w swoim towarzystwie, spędzając czas wolny na fantazjowaniu albo malowaniu. Czasem kuzynka po prostu skrobała w swoim notatniku, a Odille rzeźbiła w tym czasie w kawałku drewna, tworząc małe podarunki dla swojej towarzyszki. 
Co roku w trakcie wakacji Ollivanderówna oddawała się kolejnemu sylabusowi zajęć, tym razem skupiona na sztuce oraz różdżkarstwie. Każda wizyta w warsztacie u boku ojca była dla niej wielkim przeżyciem, z zapartym tchem obserwowała łączenie magii rdzenia i drewna, coraz częściej także szkicowała projekty różdżek i wysyłała je do Octaviusa sowią pocztą, jeśli akurat przypadło to na czas roku szkolnego w Hogwarcie. Był jej surowym krytykiem, a zarazem największym entuzjastą, i Odille szybko odkryła, że oswojenie języka różdżek to znalezienie wspólnej mowy z rodzicem. W porównaniu do niego, Victoria była prostsza w obsłudze. Czuła i ciepła, zagarniała do siebie wszystkie dzieci i chętnie spędzała z nimi czas. 
To także ona zaaranżowała spotkanie córki z Flaviusem Prewettem.
Kojarzony ze szkolnych korytarzy młodzieniec był rok starszy od Odille i chyba nigdy dotąd nie zamienili ze sobą ani słowa. Był czarodziejem cichym i ważącym słowa, zanim je wypowie, twardo stąpał po ziemi, co rozmijało się z wrodzoną fantazyjnością szesnastoletniej Odille. Podczas oficjalnego spotkania u Ollivanderów, z woli rodziców próbował towarzyszyć jej w jeździe konno, szybko okazało się jednak, że dziewczyna nie ma do tego żadnego talentu i gdy tylko spadła z konia, Flavius pojawił się obok, w skupieniu pochylony nad skręconą i opuchniętą kostką. Delikatnym dotykiem niemal odebrał jej ból, szybko zawołał starszego kuzyna, mogącego służyć magią leczniczą, a troska, którą dostrzegła w jego oczach, stopiła mur wokół jej serca. Nie wiedziała jedynie, że kuzynka wszystkiemu się przyglądała. Że widziała z oddali, jak wdzięcznym spojrzeniem obdarzyła go Odille, i odczuła to jak nóż wepchnięty pod żebra. Od tamtej chwili nic nie było takie samo.
Przyjaźń stała się bardziej zaborcza, kategoryczna, bezkompromisowa. Czasem na tyle dusząca, że Odille wolała pogrążyć się w pracach domowych i nie wyściubiać nosa z biblioteki przez wiele godzin, zamiast szukać swojej towarzyszki w arteriach zamku. Zdarzało się, że Flavius jej przy tym towarzyszył, ale kiedy zostawali sami, kuzynka z sokolą precyzją pojawiała się na horyzoncie, znajdując pretekst do tego, by zabrać Ollivanderównę gdzieś indziej. Odille tłumaczyła to na wiele sposobów, czuła wstyd, że zaczęła porównywać się do zaszczutego w klatce zwierzęcia, choć przecież były nierozłączne i dawno temu przyrzekały sobie, że świat zewnętrzny nie będzie ich interesował. Między innymi dzięki tak skrupulatnemu poświęceniu się lekcjom na ostatnim roku, ukończyła szkołę z bardzo dobrymi wynikami.



1956-1957 - Narzeczeństwo z Flaviusem Prewettem

Narzeczeństwo z Flaviusem ogłoszono niedługo po dwudziestych urodzinach Odille. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że było to jedynie kwestią czasu - rodzice podjęli decyzję już w okresie ich adolescencji, czekając jedynie na pewną dojrzałość, która mogłaby zagwarantować narzeczonym szczęśliwe i pełne szacunku pożycie. Była w tym także ręka Octaviusa: ojciec niechętnie chciał rozstać się z utalentowaną kreatywnie córką, widząc ją jako cenny nabytek w rodzinnym przedsiębiorstwie, w którym zresztą rozpoczęła oficjalną pracę jako projektantka. Miała smykałkę do wytyczania kształtów różdżek, potrafiła przerodzić je w dopełnienie naturalnego charakteru posiadacza, w coś idealnie sprzężonego z rdzeniem, giętkością i rodzajem drewna, i ojciec był z tego powodu szczerze zadowolony. 

Nie wzbraniała się jednak przeciw pierścionkowi zaręczynowemu; co najwyżej powstrzymywała pełną promienistość uśmiechu, bo zaraz obok szczęścia kwitło poczucie bycia zdrajcą. Sprzeniewierzeniem ideałów i planów, które snuły razem za młodu. Wiedziała, że podporządkowanie się woli rodziny zrani jej przyjaciółkę, wiedziała, a i tak nie potrafiła sobie odmówić Flaviusa, jego stonowanego charakteru, łagodności, rozsądku i poczucia bezpieczeństwa, jakie jej dawał. Było w tym coś cieplejszego, niż marzenia o Tamtym Świecie, te dziecięce mrzonki, w których tkwiła do niedawna - mimo że Odille zdawała sobie sprawę z ciosu wymierzonego niechcący w serce przyszywanej siostry. Nie pomyliła się: huczna awantura, trzask drzwi, zarzuty niosące się echem w rozpadlinach między na nowo rozerwaną duszą, łzy płynące po policzkach... 
Przyjaciółka nie odezwała się do niej więcej przez cały okres trwania zaręczyn.
Krótkich, żałośnie wręcz krótkich. Wystarczył jeden nieuważny krok rozpędzonego konia, by na nierównej leśnej ścieżce doszło do tragedii. Złamany kręgosłup, śmierć na miejscu - takie wieści dotarły pewnego dnia do dwudziestojednoletniej Odille i złamały jej serce, wymieniając biel sukni ślubnej na czerń żałoby przywdzianej po człowieku, u którego boku zapragnęła dożyć statecznej starości. Szloch tłumiony przez miękkość poduszki przepadał w nicości, Odille próbowała zatrzymać go dla siebie niczym ostatnią pamiątkę po oblubieńcu, to, co winna pielęgnować w sobie, by hołdować jego pamięci, lecz cierpiała tak bardzo, że dwa bieguny zeszły się w jedno. Znów miała przy sobie swoją towarzyszkę, pozwalała jej palcom czule gładzić fale kasztanowych włosów, chowała twarz w jej sukience i pytała, dlaczego rzeczywistość i śmierć rościły sobie większe prawa do Flaviusa, niż ona. Osnuta czernią, zatopiła się w pracy, niemal nie odchodząc od szkicownika ani nie odkładając dłuta, dopóki otchłań rozpaczy nie osłabła. Octaviusowi, paradoksalnie, było to na rękę. Ze współczuciem chwalił projekty córki, mówiąc, że żałoba wyżłobiła w niej nowe spektrum wrażliwości i artyzmu, a on dzięki temu wykorzystał jej szkice do stworzenia nasyconych melancholią artefaktów. Tyle zostało po Flaviusie Prewecie: kilka przepięknych różdżek Ollivanderów i pustka w piersi jego narzeczonej.



1958-1959 - Narzeczeństwo z Ambrose'm Shackleboltem

W wieku dwudziestu dwóch lat zgodziła się z kolejną wizją rodzinnych postanowień, przyjęła pierścień od Ambrose'a Shacklebolta, zobojętniała, uprzejma w imię uprzejmości, lecz pozbawiona głębokich uczuć. Nowa biżuteria, nowa awantura z najbliższą przyjaciółką, życie toczyło się dla Odille rytmem tak znajomym, że zauważyła, jak z dnia na dzień wpada w marazm wiecznie obracanej z góry do dołu klepsydry. Pełna jednakich ziarenek, czuła się własnym duchem, czymś nie do końca realnym, jakby utknęła między Tym a Tamtym Światem i nie mogła się zeń wydostać. Ten, którego mogłaby chcieć, cieszył się małżeństwem z inną, bywając na salonach Ollivanderów podczas odwiedzin składanych jej bratu, jego bliskiemu przyjacielowi - a ilekroć go widziała, były to jedyne momenty, kiedy czuła w piersi prawdziwe uderzenia serca. Co za los! Co za niesprawiedliwość... Nigdy nie znieważyła jednak Ambrose'a ziszczeniem swoich pragnień, nie chciała nawet konfrontować ich z rzeczywistością ze względu na stan ich obojga, dlatego swoją frustrację i złość wyrażała jedynie sztuką. Obrazy Odille stały się ostrzejsze. Jej gra na pianinie pełna złości, niemal agresywna w tkaniu klasycznych nut. Rzeźby zaś budziły coś niedopowiedzianego, coś z pogranicza, wyrażającego jej poczucie własnego miejsca na pergaminie losu. Matka nazywała je niepokojącymi. 

1960-1962 - Samotna dojrzałość? Dojrzała samotność?

Niemal nie zdziwiła jej wieść o śmierci Shacklebolta. Doszło do tego zagranicą i podobno nie był to wypadek, a zaplanowane, kierowane ludzką intencją działanie - pod tym względem jego odejście nie mogłoby bardziej różnić się od biednego Flaviusa. Jak przez mgłę pamiętała, że usiadła przy toaletce i po prostu... trwała. Istniała. Oddychała, wsłuchiwała się w bicie wadliwego serca, zastanawiając się, czy jeszcze cokolwiek czuje. Może naprawdę jestem przeklęta, doszła do wniosku szeptem w intymności swoich myśli. Przecież musiała być tego jakaś przyczyna, jakiś sens w wielkim planie przyszłości, prawda? Nawet trudny do przełknięcia, koszmarny i wpisany w ścieg życia już od momentu narodzin. Odille po raz kolejny przywdziała żałobną czerń, po raz kolejny znalazła pocieszenie w pracy i sztuce, po raz kolejny wróciła w ramiona najbliższej przyjaciółki i finalnie po raz kolejny klepsydra została odwrócona do góry dnem. Czas przeciekał jej przez palce jak w zapętlonej melodii. Octavius przynajmniej nie próbował swatać córki ponownie, zamiast tego wziął ją pod swoje skrzydła i zachęcał do częstszego podsuwania mu świeżych szkiców, na co przystawała z radością, wdzięczna, że nie będzie musiała pochować żadnego innego młodzieńca. 
Z biegiem lat jej stroje znów stały się fantazyjniejsze, intensywniejsze w swojej kolorystyce. Duch Odille potrzebował oddechu i czasu na to, by odrobić się jak feniks wynurzający się z popiołów; znów odnalazła przyjemność w kreacji, jej sztuka stępiła ostre kły swojego przekazu i strząsnęła smoliste cienie, powracając do klasycznych form i miększych nut. Wolne chwile spędzała w salonach pełnych błękitnokrwistych czarownic, których historie bawiły ją i inspirowały ją do nowych dzieł; przypomniała sobie barwę własnego śmiechu, na nowo odkryła piękno Essex, często malując w plenerze. Rzeźbiarskim atelier niezmiennie pozostawała komnata w rodzinnej posiadłości, w której piętrzyły się niedokończone prace, zamrożone między różnymi etapami wykonania. 
A kiedy usłyszała o śmierci jego żony... Poczuła wstyd. Palący trzewia i uderzający w każdą cząsteczkę; nie miała prawa cieszyć się jego wdowieństwem, cierpieniem, bólem, na który nie zasłużył, choć swego czasu tak bardzo zazdrościła tamtej kobiecie trwania u jego boku. Przestraszyła się wówczas, że ona, przeklęta, mogła w jakiś sposób przelać na niego część swej nieistniejącej klątwy. Doprowadzić do zniknięcia tamtej kobiety, o której tak często fantazjowała w żądnych kresu wizjach. Nawet wtedy jednak, gdy był najwrażliwszy i podatny, odmówiła go sobie z powodu zdrowego rozsądku. Musiał przeżyć swoją stratę, doświadczyć jej, oswoić, wygładzić jej ostre rąbki - poza tym nie była pewna, czy kiedykolwiek nabierze odwagi, by zapragnąć go otwarcie. Zapewne nie. I może tak byłoby lepiej, skoro odprawiła w niebyt już dwóch narzeczonych.


U podstawy kłębią się pióra, kształtna kobieca sylwetka o delikatnych dłoniach i włosach do pasa ginie w ich bezkresie. Pożerają ją jak nienasycone szczęki. Może czerń tego łabędzia jest jedynie dowodem żałoby ubranej na cześć swojego losu. Może to symbol odejścia jej oblubieńców.

0
Pozostało PP
mind
0
Pozostało PM
13
5
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
16
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
5
5
10
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Zielarstwo
Ścieżka V — Starożytne runy
Wiedza o runach północnoeuropejskich
Zaklinanie runiczne i pieczęcie ochronne
Ścieżka VI — Nauka
Znajomość teorii magii
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Historia cywilizacji
Znajomość obyczajów i etykiety
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Rozpoznawanie wartości przedmiotów dotyczących profesji postaci
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
dyplomacja
urok osobisty
odczytywanie emocji i czujność
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
malarstwo i rysunek
śpiew
gra na pianinie
rzeźbiarstwo
Ścieżka XVIII — Sport
taniec
łyżwiarstwo
Ścieżka XIX — Technika i rzemiosło
projektowanie różdżek

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
19-11-2025, 23:12

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Lucinda Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
23-11-2025, 11:50

Odille Ollivander

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[23.11.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 transmutacja
[25.11.2025] Zdobycie trofeów: Pierwszy dzień w Hogwarcie, Weź moje złoto +40 XP
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-12-2025, 03:14 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.