06-10-2025, 19:39

Antykwariat M. & Sons
Za wąskim frontem przy charakterystycznej, zakręconej uliczce mieści się antykwariat, który naprawdę łatwo przeoczyć. Na szybie wypisano nazwę literami, które już się ścierają. Dzwonek nad drzwiami brzęczy, gdy się wchodzi, a zapach wnętrza to mieszanina kurzu, papieru i herbaty. Półki są zbyt wysokie, książki poukładane według nieznanego systemu, kąty wypełnione nietuzinkowymi bibelotami. Niektóre schowane tu tomy mają spróchniałe grzbiety, inne – pieczęcie bibliotek, których już nie ma. Za ladą stoi mężczyzna w kamizelce, rzadko podnosi wzrok znad notatnika. Klienci przychodzą powoli – czasem po mapę, czasem po tom poezji, czasem zupełnie bez celu, a innym razem w poszukiwaniu zdobnego sekretarzyka. Z tyłu słychać tykanie zegara i skrzypienie starego wentylatora. Światło wpada tylko przez okno wystawowe, reszta tonie w półcieniu. Stary antykwariat nie zmienia się od lat.





