• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Edynburg > Balmoral Hotel
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 19:26

Balmoral Hotel
Wysoki zegar na wieży wybija pełne godziny, choć jego wskazówki zawsze wyprzedzają czas o kilka minut. Przed wejściem portier w ciemnym mundurze otwiera drzwi powoli, z przyzwyczajenia, nie teatralnie. Hol wypełnia zapach pasty do podłóg, starych książek i papierosów. Goście przechodzą przez marmurową posadzkę bez pośpiechu – starsze pary z walizkami z twardego płótna, młode kobiety w białych rękawiczkach, panowie w kapeluszach. Za recepcją pracuje mężczyzna w kamizelce, który zna nazwiska i spojrzenia. Obsługa mówi cicho i pozostaje zawsze chętna do pomocy.. Telefony dzwonią głucho zza drzwi. Balmoral nie jest kojarzony przepychem, ale pozostaje dość elegancki, a przede wszystkim daje schronienie tym, którzy cenią porządek i dobre standardy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
08-31-2025, 20:48
07.03.62
późny wieczór.

Czuła się związania. Spojrzenia oblepiały ciało, wydawała się naga mimo ubioru, ręce wydawały się związane, ściany były zbyt blisko. Koszmar nawiedzał ją co noc, karmił się jej lękiem, dostarczał przemocowości w kobiecych czynach. Powolnym krokiem kierowała się z pokoju hotelowego wprost do restauracji hotelowej, gdzie spokojny fortepian przeplatał się z goryczą uderzeń kieliszków o mahoniowe blaty. Sukienka, choć sięgająca za kolano, ukazywała negliż ramion w braku jakichkolwiek rękawków, a nawet ramiączka zdawały się ledwie zagrywać alabastrową skórę. Włosy spięła w elegancki kok, pozwalając sobie na spięcie złotą klarmą, współgrającą z dzierżonym na szyi naszyjniku z rubinem. Wszystko współgrało w nocnych półtonach, pasowało do siebie w wyobrażeniu kobiety wesłanej na pokuszenie ledwie młodego lorda, która wyssać z niego miała ostatnie nadzieje i rozochocić ku stymulacji intelektualnej, którą weń to spotkanie miało być rozbudzić i w niej. Nie spotkali się tu bez powodu; odbywające się tu sympozjum sprowadziło co bogatszych studentów i naukowców całej Anglii, potęgując głód wiedzy i znajomości. Teoria magii, towarzyszyła im od zawsze a dzisiejsze rozważania, prowadzące do fundamentalnych konkluzji zakrawających na niezgodę z nowo wprowadzonym ładem w państwie, przeniosły ich tutaj. Bawiła się; z wręcz irracjonalną satysfakcją smakując zamglonych spojrzeń i słów, które smakowały w tej chwili co najmniej dwojako. Grali w to od niepamiętnych czasów i z głębokim niezadowoleniem musiała przyznać, że na tej planszy był wyjątkowo obeznany.
— Nathanielu — zaczęła łagodnie, półtonem obarczonym dozą pomruku w głosie. Teatr zaskoczeń, moment dla spojrzenie wędrujące zdłuż czarnej sukienki i jeszcze dłuższy, gdy położywszy mu rękę na ramieniu, zbliżyła policzek do męskiego policzka w geście przyjacielskiego powitania.  Chociaż zdążyli dziś się już spotkać, nie mieli wiele czasu na rozmowę inną niż szept skierowany do jej ucha i milcząca zgoda, gdy odprowadzała go spojrzeniem. Uśmiech krążył gdzieś w kąciku jej ust, wszakże niewiele mu brakowało do ideału wyśnionego przez emocjonalne księżniczki z baśni. Obecność młodego Croucha była przyjemnością i komplementem samym w sobie, smutne było jednak to, że miast korzystać ze swojej sposobności na wyselekcjonowanie najwybitniejszych okazów, bywał skłonny odwiedzić ramiona byle złaknione odrobiny bliskości.
W tym byli podobni, niekiedy wręcz metaforycznie zespoleni.
Zbliżali się do baru, nienawykli do siadania przy stoliku. Bar, drinki na jego koszt i nienaganne spojrzenie wodzące od męskich ust do oczu, które raz po raz prostowało rosłe barki i wprawiało brwi w drżenie oczekiwania. Gra, nienaganna, odrysowana od linijki co zarys czerwonej szminki na kruchym szkle. Gra, w której grzecznie odprowadzi ją pod drzwi, a ona równie grzecznie życzy mu dobrej nocy, z ledwie kaprysem czasami wodząc go jeszcze chwilę za idealnie prosty, godny błękitnej krwi nos. Wiedziała, że jej przyda — jeśli nie on, to jego rodzina, a to już sprawiało, że był wyjątkowo atrakcyjnym kąskiem. Choć, może to te pieprzne nuty na dnie noszonych perfum?
— Jak oceniasz wykład profesora Otto von Hohenlichta? — Teoria Hermeneutyki Astralnych Strukturalizacji, magia jako system intepretacji; działa, ponieważ świadomość i podświadomość wchodzą w rezonans z „pól symbolicznych wszechświata”. Działa, bo oni są świadomi jej możliwości. Manifestacja, samospełniająca się przepowiednia, która wskazuje na wyższość organizacyjną organizmów czarodziejów, ale także na wyższy procent oddziaływania ich mózgu. To było to, co chcieli oboje usłyszeć; w kuLcie wyższości, mogli czcić nie tylko krew, nie tylko urodzenie, nie tylko wykształcenie i intelekt. Teraz zyskiwali naukowe potwierdzenie, które za chwilę przeistoczyć się miało w samospełniającą się przepowiednię. Był jej wyższością; była jego wyższością.
Razem byli wszystkim, czego człowiek mógłby pragnąć i niechże ten teatrzyk trwa. Niech karmią się obserwacją tych, którzy nigdy na nich nawet nie spojrzą. Czyż nie, kochany?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
09-05-2025, 18:38
Cóż za pompatyczność środowiska naukowego, które kroczyło z wszechwiarą o własnym mądrości i wielkości. Pod wieloma względami przypominały mu kasty prawnicze, które z równą pewnością siebie jednoczyły się w swej wyższości. Wszyscy tutaj zgromadzeni uważali, że ich badania dają ostateczną odpowiedź, które zrewolucjonizują świat przynajmniej jednego człowieka. Nawet jeśli kolega z ławki obok posiadał wyniki doświadczenia, który podważały te wzniosłe tezy. Elity intelektualne kraju, które czasem gubiły się we własnych zeznaniach, błądziły po omacku szukając odpowiedzi. Tysiące lat badań i nadal nie mogli dać jednoznacznej opinii skąd pochodzi magia, czemu objawia się wśród mugoli i w jaki sposób była dziedziczona. Był to tylko srogi przykład tego, jak daleka była nauka od zrozumienia podstaw ich żywota. Potrafiła odpowiedź na szczegółowe pytania, lecz to te wielkie kwestionujące fundamenty ich kultury i społeczności pozostawały zagadką.
Ona również należała do tego świata, ten powiew arogancji wyczuwalny intensywniej niż najsłodsze perfumy. Wielkie umysły Wielkiej Brytanii drenujące społeczności innych państw, otwierające swe ramiona, przyjmujące ich wiedzę i zdolności. W jej głosie była obietnica, której nigdy nie miała zamiaru spełnić, wodziła na pokuszenie, prosto we wrota dantejskiego piekła. Najpierw uwagę przyciągała czerwień jej ust, krwista i zajadła, mamiąca oczy ku niebezpiecznym pragnieniom. Następnie ramiona, smukłe i harmonijne, niewinne we swym pokazie. Na końcu oczy, które zawsze ukazywały wyzwanie, ciemność, która ukazywała mroczne echa duszy. Jeśli były one wrotami do sławetnej psyche, jej własne obiecywały szatańskie pożogi. Oriana Medici była piękna, bystra i pyszna w swej pewności, że cokolwiek to znaczyło.
– Oriano – jego odpowiedź jest melodyjna, zanucona do nut przez nią podanych. Krótkie przywitanie, zbliżenie dwóch ciał, ust do policzka w jakże nieskalanym akcie sympatii z jej strony. Następnie uchwycenie jej dłoni, drobnej i eleganckiej, aby złożyć na niej powitalny pocałunek, oddając jej za nadobne i kontynuując grę dwóch podmiotów. – Wyglądasz czarująco. Którą z dusz postanowiłaś dzisiaj skraść?
Komu zabrać jestestwo, zdrowość jaźni i nadzieje na przyszłość w oszukańczym planie, że ona również w niej wystąpi. Może specjalny występ jej osoby skierowany był do tego środowiska, nieprzejednanej w swej gerontokracji. Starcy tego świata nie pogodzili się z nową epoką, która tworzyła się na ich oczach. Nie chcieli oddać tronu, odejść w zapomnienie. Wzywa kelnera, aby rozpocząć ich wieczorny seans. Zaczynają mocno od trunków, które mają rozpalić im gardło, lekko przyprószyć ich trzeźwość.
– Nie czuję się przekonany do jego teorii, zdaje się wybrakowana miejscami – czy jego zdanie miało nawet znaczenie w tym dialogu dwóch osób? Opinie, subiektywne oceny i pewne odrealnienie całego przedstawienia. Mógłby również milczeć, tak niewiele to znaczyło. Zdążył wydać jednak swój osąd, gdyż taka była jego natura: osądzać, oceniać i powątpiewać.  – Jesteś znacznie odpowiedniejszym sędzią niż ja.
Mówiąca tym samym językiem naukowych pragnień, które czasem wymykały się zdroworozsądkowym podstawą. On sam z przyjemnością łakną nowej wiedzy, krytykował tworzone teorie, lecz nigdy nauka nie była mu kochanką, dla której poświęcał noce. Była przyjemnością lub zdradliwym oszustem, lecz nie była mu bliska. Nigdy nie pragnął jej tworzyć, poznawać nieznane, lecz żądał od siebie zrozumienia tego świata. Czasem jednak powątpiewał czy zawsze dostawał odpowiednie rozwiązania, gdy mknął w małostkowe detale, a nadal nie znając tego co najważniejsze.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
09-07-2025, 19:30
Powaga nauki jest ciężarem i koroną. Nie jest rozrywką dla mas, lecz mostem spinającym to, co ziemskie i to, co boskie. Zrodzona z pytań, które nie znają granic, przypomina samego Kronosa, co pożera czas; i wciąż więcej domaga się od człowieka cierpliwości, krwi, oddania. Wojna i nauka niosły w sobie zatrważające podobieństwo, rzekł niegdyś jej ojciec, wspominając walki we Włoszech. W tle pobrzmiewa wyimaginowany głos Heraklita, którego ogień staje się metaforą ruchu, zmian i nieustannego przepływu — tak samo jak w laboratoriach płyną reakcje eliksiralne, a w teleskopach przesuwają się konstelacje gwiazd, które wpływają na codziennie życie czarodziejów. Nauka, sztuka zadawania i odpowiadania na pytania, nie była darem powszechnym. Od początku należała do nielicznych, którzy zdołali unieść jej ciężar. Jak w mitach, gdzie bogowie nie udzielali swej mądrości wszystkim śmiertelnym, tak i ona wybierała jedynie tych, którzy mieli odwagę i cierpliwość, by wytrwać wśród pytań bez odpowiedzi. Nauczona więc są mater, wybierała i pozwalała dotrzeć do ich zmysłów tylko tym wybitniejszym lub tym, których obecność uświęcała środki.  Nathaniel Crouch był więc jednym z fragmentów, który wpisać mogłaby do biografii budowanych koneksji. Wiedziała, że świat nie jest jeszcze gotowy na rewolucję, jaką jej badania mogły nieść; potrzebowała poparcia zawczasu, a jego słabość do niej mogła to tylko rosnąć do momentu, w którym on wreszcie zdobędzie prawdziwe wpływy, a ona prawdziwą wiedzę. Spojrzy wtedy na jej nazwisko, smak skóry obetrze wspomnienia wymuszonego weń mariażu i będzie wiedział, co powiedzieć. Setki lat to właśnie tak jej rodzina budowała swoje wpływy. Nauka objawiała swą istotę nie jako samotny monument, lecz jako rzeka, w której każde źródło zasilało kolejne.
Otuliła go spojrzeniem łagodnym,  które za ledwie mrugnięciem okiem wpadło w drapieżne nuty. Nie potrzebowała od niego wiele, ledwie przyjemność spędzonego czasu, drobną dozę dyskusji, chwilę uwagi karmiąca jej ciało i duszę zawładniętą obsesją samej siebie, bo prościej jest popadać w samozachwyt niż analizować głębię odczuwanej samotności. Karmiła się tym, odsuwała od siebie wszelkie demony dobierające się do trzewi a zamiast zazębiania się przemyśleć o własnym ja, wolała żelazisty smak oddania się w ciepło nocy. 
Ceniła go, więc, bo wiedziała, że nie będzie oczekiwał więcej, a i ona nie chciała nic więcej od niego. Znali swoją niezaprzeczalną wartość, doceniali się w tym niewypowiedzianym sposobie przebywania obok siebie — i oboje to doceniali. Nie szukał w niej głębi emocjonalnej, widział w niej urodę i intelekt, to, co chciała i mogła ukazać.
— Nie wybrałam jeszcze ofiary, ale sądzę, że jest jeden, dobry kandydat — łagodny uśmiech zakołysał się w kącikach ust. Zaraz miał spocząć na stałe, gdy szym alkoholu rozbudzi dawno nieporuszane pragnienia. Jeszcze jednak moment, ledwie chwila gry, kurtuazja nader szczerość — w tym byli zabójczo prawdziwi.
— Nie mógł zdradzić szczegółów, to jak zaprzedanie własnego umysłu... — wzruszyła ramionami, palcami otaczając otrzymany, pierwszy trunek — ten co zawsze.  Obserwowała jego twarz, spoglądała na chłód spojrzenia skryty za wyuczoną czujnością; był prosty, niekiedy, ale chyba tego potrzebowała. Nie analizować, a dać się ponieść. Skorzystać z atencji, nakarmić się umysłem rozumiejącym, ale nie rzucającym kolejnej stymulacji. Odpocząć, och panie Crouch, byłeś niczym ciepłe objęcia kołdry, smak wody z mydłem, chłód wody po upalnym dniu.
Prosty, przyjemny, z nutą ekscytacji.
— Myślę, że jeszcze kilka lat a nie będzie mógł głosić swoich teorii... choć, kto wie, korona bywa ciężka — ledwie zachwiała się, pochwyciwszy kieliszek od zamówionego drinka. Uniosła go łagodnie, obiema rękoma opierając się o blat, jak gdyby w wyzudanym uwydatnieniu biustu odnaleźć miała nutę konspiracji. W istocie, dwadzieścia laat praktyki nauczyły go patrzenia w oczy — za przyszłość, którą stworzymy i teraźniejszość, która tworzy nas.
Uniosłszy kieliszek, jeszcze chwilę myślała o potędze młodości; to oni mieli odwagę dostrzec błędy mistrzów, to oni wynosili pytania poza granice wyznaczone przez starszych. Ale, ledwie moment, nurt rzeki porwał ją wraz z gorzkim posmakiem alkoholu. Platon wskazywał, że cielesna uroda jest jedynie stopniem w drodze ku pięknu samej idei, a spojrzenie na młodzieńca miało prowadzić ku wyższemu rozumieniu prawdy. Piękno młodego mężczyzny nie było postrzegane jedynie jako kształt ciała;  dostrzega się w  nim znak harmonii; dowód, że dusza i rozum mogą zamieszkiwać w formie zgodnej z porządkiem świata.  Grecy też nie mówili o pięknie jako o powierzchni, lecz jako o kalokagathii — jedności tego, co szlachetne i tego, co doskonałe. Czy był tym? Czy jedność była odpowiedzią na ludzkie pragnienie piękna?  Był gotów temu sprostać, a ona tkwiła na linie między stymulacją intelektualną i nieznością koszmarnego bytu, które pragnęło go po prostu w milczeniu, w stukocie kieliszków i huku ulic za oknem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
09-17-2025, 18:59
Głód to podobno popęd, który napędza rozwój nauki. Wiedzieć więcej, rozumieć procesy ukazujące się ludzkim oczom. Znajdywać ciągi logiczne, które królują w naturze, odnajdywać je nawet w najprostszych organizmach. Badać aż będzie można uznać, że zrozumienie znajdywało się na odległość dłoni. Sięgać po nie i nigdy się nie bać. Brzmiało prosto, wręcz banalnie, ale było wyzwaniem życia. On sam nigdy nie miał wyuzdanej potrzeby zaspokojenia tego popędu, niewiele było w nim pasjonata nauk alchemicznych czy zielarstwa. Nie pragnął wiedzieć wszystkiego, lecz wystarczająco dużo, by rozmówca nigdy nie miał przewagi. Przeprowadzić konserwacje na tematy wszelakie od wyzwań numerologicznych, które czekały na rozwiązanie w tej dekadzie, po nowe technologie magimedyczne, które miały zrewolucjonizować uzdrowicielstwo. Wszystko to było tematem nadobnym, smakującym bogactwem i widmem sukcesu przyszłości. Nauka i zarobek powinny iść wspólną ścieżką, jeśli pierwszy z tej pary chciał rozświetlać drogę.
On sam miał duszę humanisty, ze szczególnym umiłowaniem do słowa pisanego, niezależnie w jakiej postaci prezentowanego. O wiele pewniej czuł się w objęciach prawniczych frazesów, gdy kolejne artykuły tkały mu koronę. Gdy rozczytywał się w Tołstoju i jego wizji człowieka moralnie odrodzonego, prowadząc własne badania dotyczące istoty zła carskiej Rosji. Jego poszukiwania były metafizyczne i często nieobiektywne, pozostawiające go w samotności ze swymi wynikami. Oriana chciała prawdy obiektywnej, wiedzy pewnej i to mogą przekazać tylko doświadczenia.
Jemu zamiast tego będą towarzyszyć historie Niechludowa i Katiuszy, ich walka o nową przyszłość, choć czyż przecież Masłowa nie była tylko środkiem do osiągnięcia moralnej doskonałości? Z pominięciem jej własnych celów, pragnień i podmiotowości? Bez oddania jej nawet wątłej godności. Gdy on patrzył na Medici, dostrzegał całą jej skomplikowaną przeszłość rodzinną i wielką przyszłość naukową. Był tylko krótkim przystankiem, przy którym postanowiła odpocząć. Wymykała się prostym ramom spotkania, odnotowywał jej istnienie niezależnie od swojej osoby, a przecież daleko było mu do moralnej doskonałości. Słowa jej przyniosły mu uśmiech, pełen przekory i docenienia współgracza. Sięgnął ponownie po jej dłoń, oplatając ją w swym delikatnym uścisku i składając jeszcze jeden pocałunek w pełni oddany jej grze. Krótki, pozbawiający słowa sensu zaistnienia i pozwalający spokojnej ciszy zastać między nimi. Nie na długo, zbyt silny był jego wewnętrzny kontrarianin, aby móc odpuścić jej dysputy, które przecież ich spotkania zawsze oferowały.
– A może nie ma pewności co do swej teorii? – zasugerował, zabawił się wielkością człowieka i jego paradygmatów. W wyścigu zbrojeń, które oferuje nauka zadziwiającym było zwlekaniem z opowiedzeniem przełomowym pieśni. Tak wielu mogło wyprzedzić, dzierżyć berło zwycięstwa i zapisać się na kartach historii. Nie mógł mieć silnych kart, naukowcy nie potrafią się powstrzymać. Gdy Oriana była wyjątkowo pewna swego zdania, kusiło go i dawała mu złudzenie, lecz pewna szydercza pewność siebie tkwiła w jej spojrzeniu. Jak kot, który bawi się swoją ofiarą, dając jej nadzieje ucieczki, tylko po, aby ostatecznie ją uśmiercić. – Kilka lat to wieczność w nauce.
Zwłaszcza w fundamentalnych kwestiach, na które wszyscy chcą znać odpowiedzi. Nie wróżył panu Otto wielkiej przyszłości, młodzi i głodni zaczynają pukać do drzwi, niedługo mają zamiar je usunąć i zadomowić się w jego królestwie. Krótkie stuknięcie kieliszków, hołd oddany przeszłości i przyszłości, wizji, którą musieli sobie obiecać. Przybliżył swe krzesło do niej, pozbawiając ich przestrzeni i nadając pewnej szczególnej intymności, które oferuje tylko wieczór i alkohol.
– Powiedz mi Oriano, co tacy naukowcy, jak Otto i jego starsi koledzy myślą, gdy Cię widzą? – gdy z głośnym uderzeniem obca obwieszczała swoje przybycie, zdobywała korytarze i uwagę, żądała ich spojrzenia. – Młodą, bystrą i głodną osiągnieć z zamiarem zajęcia ich miejsca. Boją się?
Zazdroszczą? Chcą ją upokorzyć, aby przypomniała sobie, gdzie znajduje się jej miejsce? Może traktują z ojcowską czułością, przecież jest taka urocza. Nikt nie mógłby nadać jej anielskiej niewinności, lecz była w niej kobieca delikatność. A może chcą ją uwieść? Posiąść przez chwilę to, co zdaje się nieosiągalne?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
09-20-2025, 19:05
Widziała w nauce piękno większe niż w sztuce czy władzy: piękno w równaniu, które nagle układało się w prostą harmonię; piękno w minimalnie widocznym świecie, gdzie najmniejszy ruch cząstki stawał się tańcem; piękno w gwiazdach, które, choć tak odległe, odpowiadały na pytania zadane przez człowieka; piękno w niedopowiedzeniu magii. Nauka była dla niej językiem świata, językiem prawdziwym, niepodlegającym złudzeniom. Takim, którym mogła się wypowiadać, nie bacząc na płeć i wiek, nie bacząc na to, kim była  w porównaniu do będącego obok Nathaniela.  Ludzie mogą odchodzić, pamięć może gasnąć wśród mroku umysły, ale prawo natury pozostanie, równanie zawsze powróci do tej samej odpowiedzi. W tej wierności, w tej niezmiennej konsekwencji odnajdywała ukojenie. I choć czasem bliscy jej mówili, że jest fanatyczna w sym działaniu, że gubi się w abstrakcji, ona wiedziała, że w tej gorączce kryje się jej sens. Jej, jako istoty żywej.
Potrafiła godzinami wpatrywać się w teksty, tabele, schematy, jakby każde z nich kryło bramę do innego wymiaru. Jej życie zaczynało się i kończyło w tym zafiksowaniu: rozmowy, spotkania, nawet sny oplatała myślami o tym, co można jeszcze odkryć, jak daleko można zajść. A wszystko po to, by zrozumieć, kim naprawdę była, gdy jego usta spoczęły na jej dłoni, obdarzając przekornym poczuciem bliskości.
— Czy kiedykolwiek, ktokolwiek, z wielkich umysłów tegoż świata, był pewny swojej teorii? Ile lat sądzono, że ciało kobiety jest odbiciem wewnętrznej budowy ciała mężczyzny? Ile lat wierzono, że ziemia jest płaska? Jest... moim zdaniem, na tyle pewien, jak dalece mógłby być racjonalny badacz. Ale nim cała teoria ujrzy prawdziwy świat i zwykłych ludzi, najpierw cały świat naukowy musi sygnować ją jego nazwiskiem — jako kobieta, wiedziała o tym doskonale. Bycie panną chroniło ją przed kradzieżą prowadzonych teraz badań, ale czy będący nad nią profesorowie, mogliby to uczynić?  Z pewnością. Ograbienie z własności intelektualnej było tym tkliwsze, że nie tylko stanowiło odebranie sprawczości, co ogałacało o zdolności tego, co mieli najsilniejsze — umysłu. Niemalże jak fragment duszy, wyrwany i podany światu bez imienia twórcy. Walka o niewidzialne — o to, by świat uznał, że myśl ma źródło, że odkrycie ma matkę, że idee nie są bezpańskie jak wiatr — czy było to wykonalne, gdy zwykli ludzie nie rozumieli tej potęgi? Owczy tłum, brak ambicji, zaślepienie pseudowolnością — ludzie byli ślepi, ludzie byli głusi i nieudolni do zrozumienia większości idei nauki. Ona sama nie rozumiała wielu z nich, wszakże, ale była w stanie je docenić za sam fakt bytu.
— Wieczność to nadal mało w porównaniu do nieskończoności naszego świata — odrzekła, spojrzeniem sunąc po jego twarzy. Miał racje, ten lęk przyświecał jej od lat, gdy tylko zaczęła usilnie poszukiwać kolejnych rodzin do swoich obserwacji. Dążenie do ułożenia ich rodowodów, drzew genealogicznych, leczenie ledwie wtedy, gdy były objawy; stres przyświecał, choć była jeszcze młoda. A jednak, winna już poszukiwać męża i planować rodzinę, zamiast cofania się i uciekania w świat iluzji i badań, których choćby chciała, nie była w stanie przyśpieszyć. Próbka była ograniczona. A jednak uderzył ponownie, sztylet rozdarł gładkość kobiecej skóry, usta zbite w cienką linię kryły sekundę zastanowienia, nim przesunęła pionek po swojej planszy, a ciało bliżej jego ciała. Upiła spokojny łyk, pozostawiła ich w ciszy dobijającej się szumem w uszach, chwilę spoglądając w męskie wejrzenie z czymś na kształt zastanowienia.
— Jak sądzisz?
Odparła, spokojnie i cicho, wędrując spojrzeniem do męskich warg, by na powrót spojrzeć w błękity tęczówek, jakże szlachetny  w porównaniu do jej mahoniu.
— Wielu mnie nienawidzi, wielu mnie pragnie a jeszcze doza się troszczy. To wszystko, co czujesz za każdym razem, jednocześnie.
Znała swoją wartość, znała swoją broń, którą dzierżyła silniej niż różdżkę i wiedzę. Potrafiła wpłynąć na męski umysł nie przez krzyk, ani przez przemoc zaś  przez subtelność, która działała jak niewidzialna nić, niemalże Ariadny. Słowa kobiecie nie zawsze były rozkazem, a jednak mężczyzna nosił je w sobie, jakby były własną myślą; każdy jeden, słowa każdej z nich. Tak i ona, potrafiła zasiać ideę, drobne ziarenko, które rosło powoli, aż stawało się przekonaniem, którego źródła on sam nie umiał już wskazać. To, co dla świata wydawało się niewidoczne, w nim działało teraz jak lawina. I w tym kryła się jej prawdziwa siła — w zdolności do przemiany myśli w czyny, pragnień w decyzje, nie przez siłę i wojaże, lecz przez niewidzialny dotyk czułych miejsc, które smakowały lepiej niż najwybitniejsza pieszczota.
— A co ty czujesz, mój drogi, gdy masz świadomość swojej przewagi? Gdy wiesz, że  zwykły mężczyzna nie ma do mnie dostępu?
Odchyliła się, czubkiem  szpilki poszukując ukojenia w bliskości męskiej skóry. Niemalże zachłannie, choć ledwie widocznie, uniosła materiał męskich spodni ku górze, przeciągając upijany w międzyczasie łyk trunku.
Jak to jest urodzić się lepszym, panie Crouch?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
09-25-2025, 19:32
Czym było piękno?
Wartością bytu o idealnej harmonii, która była podstawą estetycznych wrażeń. Proporcja, linia i stosowność. Wszystko składało się na odbiór, gdyż to właśnie obserwator nadawał znaczenie obiektowi. Czy można było być pięknym wśród ślepców? Niezauważonym, niedocenionym za swe najidealniejsze cechy. Pozostający w swym triumfie w samotności, samozadowoleniu, które nie mogło zostać potwierdzone. Obserwował ją, jak artysta śledzący działo. Z pewnej perspektywy, która pozwalała na docenienie pełnego arcydzieła, którym była. Było między nimi sytuacja estetyczna, w której odbiorca spotykał się z dziełem sztuki. Miał jednak wrażenie, że oglądał ją przez szkło, odgrodzeni byli witryną. Kolekcjonował jej wizualizacje, lecz nigdy nie poznawał od środka, zastawał pustkę, perfekcyjną w swej czystości.  Chciałby czasem zajrzeć do jej serca, nie głowy. Zajrzeć i zrozumieć.
Homer patrzył na piękno w antyczny, przedawniony sposób. Kalokagatia łącząca w sobie dwie odległe obecnie planety, które kiedyś były dwoma siostrami – piękno i dobro. Szlachetne zachowanie i cnotliwe postępowanie, słowa utkane z kodeksu etycznego. Żaden z nich nie mógł pochwalić się sakralnym charakterem, anielskim usposobieniem, które zapewni ich dostęp do pól elizejskich. Byli estetycznie przyjemni, często wykorzystując to jako swoją broń, łamiąc przy tym granice przyzwoitości. Jemu wybaczano więcej, przyklaskiwano przy kolejnych podbojach i triumfach. Chłopcy zostali stworzeni, aby zdobywać, a już zwłaszcza mężczyźni z jego nazwiskiem.
– Ty jesteś pewna jego teorii? Poświadczyłabyś swoim nazwiskiem? – przeniósł ponownie dyskusje na nią, żądając jej wizji i opinii. Wzniosłość naukowych teorii była interesująca, lecz wielkie przemówienia były już przekazane. O wieczornej porze to ona była znacznie ciekawszym mówcą, obiektem do przestudiowania. Broniła wizji, lecz czy byłą gotowa symbolicznie udekorować ją nazwiskiem, zaryzykować własną reputację? Powie mu to znacznie więcej o niej niż przygotowane formułki, które były mu już zapodane.
Poczuł pewne rozbawienie, uśmiech przyozdobił jego twarz. Naukowcy i ich wieczność, prawie jak laury artystów, którzy budowali pomniki trwalsze niż ze spiżu. Jeśli można było obalić teorie o płaskości ziemi po kilku wiekach, żadna nie była bezpieczna. Każda mogła odejść w zapomnienie wraz ze swoim twórcą, obdartym ze wszelkiej nadobności i wybitności.
– Nie mamy jednak wieczności, nasze życie jest krótkie – mało czasu, aby zaistnieć w kartach historii. Żywot może zakończyć się nagle, urwać w połowie opowiadania. Jego rodzice nie będą zapamiętani z tego jak żyli, ale z tego jak zmarli. Zasłużyli na więcej, był tego pewien. Nie było im to jednak dane, ich mordercy naznaczyli całe ich jestestwo i stworzyli na nowo. Było wielu naocznych świadków ich życia, lecz niewielu gotowych wspominać te momenty. Wszystko naznaczone przez zbrodnie. Chciałby jej powiedzieć, że nie mieli czasu na zawahanie. Musieli zdobywać teraz, nie czekać na lepszy moment. Możliwe, że takie chwile nigdy nie nadejdą. Nie odważył się jednak sięgnąć po swoją prawdę, zmodyfikować kodeks ich relacji. Nie byłaby już wtedy pięknym i pustym obiektem, stałaby się pobratymcą. Jeszcze nie byli gotowi, nie był to odpowiedni moment na współdzielenie człowieczeństwa. Zamiast tego wybrał krnąbrną rozrywkę, stawiał jej wyzwania i samemu czerpał z nich radość. Poznawał ją dalej, słuchał znacznie intensywniej niż wielkiego naukowca Otto. Śledził jej wzrok, podążał jej ścieżkami ciała, które wyznaczała.
– Myślę, że się boją – oznajmia jej pewnie, krystaliczną oczywistość swego umysłu. Strach tkał widmo zastąpienia i porażki w ich głowach, kolejni chcieli dostąpić naukowych zaszczytów. Tak mało osiągnęli, tak słabo wykorzystali swój czas. – Słuszny jest ich strach, nie będziesz miała litości.
Może teraz projektował własne kreacje na jej osobie. Drapieżne instynkty, które po zaznaniu krwi nie mogły się powstrzymać. Kanibalistyczne żądzę, aby zająć miejsce drugiego człowieka. Była wizualizacją matki, córki, siostry i kochanki – kobietą wszystkim, człowiekiem, który im to zabierze. Tylko Ci pozbawieni pewności siebie, swoich umiejętności i talentów zaznawali strachu, reszta gotowa była na wyzwanie.
– Muszę jeszcze wiele udowodnić – zasłużyć na wielkość swoje nazwiska, na wybitność swojej krwi i na pozycje w swoim rodzie. Zbliżył się do niej ponownie, łaskotając nagą skórę szyi własnym oddechem. Ciepłym, jawnie poświadczającym o życiu. Zachował pewien dystans, iluzje przyzwoitości. Obdarował ją szeptem, obietnicą złożoną martwym i żywym. – Będę kiedyś kimś wielkim, lecz jeszcze nie teraz.
Czy było to oznaką arogancji czy zaskakującej szczerości z samym sobą? Skromności, która nie zwykła wikłać młodych paniczów. Był krytyczny, wręcz destrukcyjny w swych opiniach dla samego siebie. Oddalił się od niej, podzielił się z nią swoją prawdą.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
10-26-2025, 23:07
Nauka i sztuka były siostrami; jedną stworzoną z rozumu, drugą z intuicji, ale obie pragnęły tego samego: zrozumieć, czym jest istnienie. W równaniu dostrzegała piękno tak czyste, że niemal boskie. W świetle, które odbijało się od szkła, widziała harmonię proporcji, tak doskonałą, że aż boleśnie ludzką. W obliczaniu, w obserwowaniu, w badaniu — odnajdywała coś, co przypominało tworzenie, wielobarwność sztuki. Każdy eksperyment był jak pociągnięcie pędzla, każda teoria — jak strofa poematu, pisanego przez człowieka, który z uporem usiłuje dotknąć tego, co niewyrażalne. Nieosiągalne, większe, nieuchwytne.  W końcu wiedza, jak miłość, jak sztuka, była jedynie tęsknotą za czymś, czego nigdy nie da się w pełni posiąść. A ona — wiedziała, że najpiękniejsze w poznaniu jest to, że nigdy się nie kończy, i nigdy nie zaczyna. Wszystko jest nauką, wszystko jest rzeczywistością odbioru, ale w tym wszystkim jest sztuka. O tym jest właśnie moment, w którym rozważa, w którym analizuje i myśl, ale spomiędzy warg wypada jedynie.
— Tak. Za każdą teorią, którą powinno się badań, jestem gotowa się podpisać — wzruszyła ramionami, upiła łyk wina. Magia, której nigdy się nie wyrzekła, była jedynie przedłużeniem tej samej prawdy, o której głosił autor. Nie przeciwieństwem nauki, lecz jej dalszym tonem; jak echo, które odbija się od skał poznania i wraca, by przypomnieć, że wiedza bez zachwytu staje się martwa. Energia, którą czuła w palcach, gdy koncentrowała się na zaklęciach, była tą samą, która drgała w powietrzu, gdy analizowała prawa natury. To nie były dwa światy — to jedno uniwersum, które objawiało się raz w świetle rozumu, raz w mgle ułudy.
— Ale nie każdy w naszym świecie rozumie potęgę magii... inni oddali za nią swoje życie za kratami więzień —  mimochodem, ale kusząco. Łagodnie, delikatnie, a jednak prowokowała. Spoglądała spod trzepoczących rzęs na młodego mężczyznę i wiedziała, że karmi ledwie słowem, ale użyźnia całą glebę.  Uśmiech, ledwie zarysowany w kąciku ust, przypominał łuk gotowy do wypuszczenia strzały — a jednak nie drżał z niepewności, lecz z pewności, że cel już dawno został namierzony.
— Litość jest zbyt miękka — powiedziała w końcu, głosem łagodnym jak aksamit  — nie potrzebuję jej, ani oni, ani ty.
I tylko lekki pomruk w ostatniej sylabie kultywował temu, co mówił dalej.  Nie musiała nic robić; wystarczyło, że trwała.  Nie kusiła słowem, lecz istnieniem. Każdy gest, zdawkowy, zdawał się przemyślany, jakby uczyła go świata poprzez subtelność — przez sposób, w jaki powietrze układa się wokół jej dłoni, przez to, jak milkną rozmowy, gdy odwraca głowę. Była spokojna, a jednak w jej spokoju czaiła się obietnica ruchu; jak woda w chwili przed falą, jak iskra tuż przed płomieniem. Czy wiedział, co tak naprawdę rządzi jego światem? Czy wiedział, dlaczego z taką łatwością udało jej się tu dotrzeć, choć nie była jedną z nich?  Patrzyła na niego,  gak gdyby już zrozumiał — z czułością i przewagą zarazem. Nie musiała nic wypowiadać na głos, ale on mówił i było w tym coś, co rozbawiło podnóże jej tkanek, ale nie mogła tego powiedzieć wprost.
— Chcesz być lubianym czy szanowanym? —  Zapytała łagodnie, gdy już zdążył się odsunąć  i pozwolić przyjemności rozpłynąć po kobiecym ciele. W głębi spojrzenia tkwiły pytania, które dotyczyły absurdalnie innych kwestii, ale nie był to moment rozwodzenia się nad nimi. Kim chciał być... jaki chciał być, poza byciem wielkim? Jakie miał ambicje, poza tym, żeby je mieć? Dłoń powędrowała do kieliszka, bawiła się grą palców na nóżce. Światło odbite od ostrza — delikatna i niebezpieczna jednocześnie. Tatuś mu nie pomoże?
— Wiedza to władza dla takich, jak ja... władza to władza dla takich, jak ty.
I nie powiedziała nic, dopijając jednym haustem drinka, aby zejść z podwyższanego krzesełka. Nie powiedziała nic, powoli kierując się w stronę korytarza ze schodami, wyglądając z nonszalancją zza ramienia, na który łagodnie spłynęły kruczoczarne włosy. Powoli, krok po kroku, kocim ruchem, nieśpiesznie, w końcu musiał zapłacić. Nie nudził jej, ale to samo mogli przedyskutować z butelką w dłoni, otoczeni chłodem pościeli. To samo mogli przedyskutować, gdy znów zaszczepi w nim nutkę poczucia wyższości przez pryzmat posiadanej magii. Krok po kroku, starannie zaplanowanym aktem, częścią rytuału, mantrą,  której znaczenie znała tylko ona, a on był tylko poddanym wiernym. Obcasy uderzały o posadzkę z dźwiękiem przypominającym miarowe bicie serca — pewne, nieśpieszne, niemal hipnotyczne. Nie oglądała się za siebie już więcej. Nie musiała. Wiedziała, że patrzy — że każdy ruch bioder, każdy subtelny gest dłoni unoszącej delikatnie materiał sukni jest odbierany z uwagą i napięciem, które karmiło jej spokojną pewność. Karmiło niepewność skrytą u samego podnóża jestestwa, dawało jej poczucie, że ma władzę. Bo miała, nad każdym jednym, prostym, męskim umysłem. Ale czy takiej władzy oczekiwała?
Gdy zatrzymała się w półcieniu, światło musnęło jej twarz, wydobywając z niej coś, co trudno było nazwać — ni łagodność, lecz piękno o ostrych krawędziach, wyryte w marmurze bezceremonialnych potrzeb, nie głębszych emocji. Ale ramię oparło się o ścianę, męska dłoń spoczęła na jej biodrze, druga odnalazła kluczyk do pokoju mężczyzny. Jej pokój był świątynią. Jej mieszkanie było światynią. Zasada była prosta, nienaruszalna dla nikogo, choć chętna do podważenia przez wielu.  I niewiele to zmieniało w momencie złączenia ust, które odnalazły wspólny rytm. Niewiele zmieniło to momencie, gdy alkohol i znudzenie wyłączyły wszelkie hamulce i wyrzuty sumienia. Nie myślała, liczyło się tylko to, by dłoń rozpięła nerwowo dobierający dech krój sukienki. W każdej sekundzie było napięcie jak w strunie, którą ktoś odważył się naciągnąć do granic pęknięcia. Oczekiwanie. Taniec z obrazów Klimta; złoto topiące się w ciele, światło rozlewające się po skórze, granica między sacrum a profanum rozpuszczona w jednym geście. Dreszcz, ten pierwszy, niemal nieuchwytny, przeszedł po jej karku jak wspomnienie oddechu, a potem rozlał się niżej, falą, która wzięła początek w sercu i zniknęła dopiero w końcówkach palców. Wreszcie kobieca dłoń, która zaciskiem na szczęce odsuwa złaknione usta od siebie, chłodnym spojrzeniem spoglądając w te skrajnie inne, jasne i niewinne. Palce wbiły się w strukturę skóry, lubiła sprawiać ból. Ale nie ten, który idzie za krwią, a ten, który idzie za brakiem jej obecności i socjopatycznym porzuceniem bez ostatniego słowa.
— Czym jest władza, Nathanielu?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
11-01-2025, 21:29
Odważne słowa.
Wypowiedziane z pewną nonszalancją, wręcz zaskakującą łatwością. Zarazem wybitnie ogólne, jakby rzucone, by pozostawił ten temat. Nie drążył, nie zadawał kolejnych pytań, tylko pozwolił im dalej trwać. Teorie Otto go nie satysfakcjonowały, ale też nie był jednostką, do której miały one dotrzeć. Sądził, że były skierowane do konkretnej grupy odbiorców, która wyczyta między słowami przesłanie. Idee, która przyświecała jego badaniom, prawie jakby tworzył je pod tezę.
Doskonale wiedział jakie postulaty polityczne kryły się miedzy słowami Medici. Między wersami, czasem szeptem, czasem krzykiem. Przelali dużo krwi, swojej i obcej, aby te idee wkroczyły na tereny angielskiej ziemi. Walczyli o to, czasem sądził, że nadal był w nich żar oddania jego osobie. Stracili tak wiele, pogrążeni w destrukcji i odchodzący na dalszy plan – tak wyglądają skutki przegranej wojny. 
– To prawda, wielu nawet tej potęgi się boi. Może z niezrozumienia, a może ze strachu – że zerwą swoje kajdany, dostrzegą swój potencjał. Nigdy nie był magicznym teoretykiem, nie poświęcał temu swego żywota. Wierzył jednak, że magia posiada znacznie większe zdolności, których czarodzieje nie potrafią na razie z niej wydobyć. Oriana jawnie jednak szeptała o czymś znacznie wznioślejszym niż teorie magiczna. O czasach, gdy wielu walczyło, by czarodzieje byli wolni w swym oddaniu magii, nie skryci za kodeksami i prawem. Chciałaby tego zaznać? Tego świata, o który biła się jej rodzina? Mógł docenić, nawet jeśli otaczał ich odór porażki. Wojna zawsze była ostatecznością, przedłużeniem politycznej intrygi. Decydować można się na nią było tylko w przypadku wystarczającej szansy na wygraną. Inaczej traciło się zbyt wiele, czasem nieodwracalnie.
Uśmiechnął się szerzej, była w tym pewna ironia jej słów. To, że obecnie znajduje się na Anglii była aktem łaski, równie dobrze mogli wyrzucić z kraju całą jej rodzinę po wojnie i nikt nawet by się nie zająknął w ich obronie. Miała szczęście, że potraktowano ten konflikt jako wojnę domową, a nie próbę przejęcia władzy przez obce wpływy.
– Jeśli takie słowa dla kolegów naukowców, to na co mogą liczyć Twoi wrogowie? – jego głos równie gładki, czysty niczym niezapisany pergamin. Testował ją, badał granicę, tak jak i ona mierzyła jego osobę. Swoim bytem kusiła, choć zdawała się subtelna w tym teatrze gestów. Przedstawiała swój akt, zdobywała swoją scenę. Wszystkie oczy skierowane na Orianę Medici, było w tym jednak pewne niebezpieczeństwo, nieprawdaż? Za dużo zobaczą, przejrzą i skategoryzują. Przykleją łatkę, nadadzą imię i będzie się ciągnąć. On sam miał jedną, przypisaną mu od urodzenia. Nie musiał być nikim więcej, wystarczyło, że był Crouchem. Musiał jednak wiele udowodnić, jego przynależność nie była wcale tak oczywista. Pozbawiony ojcowskiego wzorca i matczynej czułości, osamotniony w swych krokach. Niósł ze sobą mit własnych rodziców, samemu nie osiągając jeszcze ich triumfów.
Był niej coraz bliżej, by zaraz ponownie się oddalić. Poprawność nadal kierowała jego ruchami, była jak smycz, która co pewien czas o sobie przypominała. Nigdy nie mógł sobie pozwolić na wszystko, to były małe fantazje i zachcianki, które ukradł swojemu żywotowi. Akceptowane te przygody, chłopięce zabawy i on badał granice, które mu narzucili. Był w tym doskonały, we wędrowaniu wzdłuż bariery i nigdy jej nie przekraczaniu,
– Szanowany, oczywiście – udawał, że potrzebował pomyślunku, lecz znał odpowiedź, gdy tylko jej pytanie wybrzmiało w powietrzu. Szacunek oznaczał pewne własne atrybuty, zdobycie uznania, które często przyświecało mu drogę. Czy to w rodzinnym domu czy na uczelnianych salach, reprezentował sobą coś więcej niż tylko nazwisko. Miał pewną wizję świata, niezadowolenie tym co zastał. Tak wiele do powiedzenia tym, którzy pragnęli go słuchać. Zniecierpliwienie biernością rodzinnej starszyzny, powszechną akceptacją upadłości systemu według, którego żyli. Można zdobyć to siłą, władzą lub dziełem, było wiele ścieżek postępowania. Był pewien, że uzyskałby od niej podobną odpowiedź, kobiety-naukowczyni, która dopiero zaczyna nabierać swoje znaczenie.
– Na ten moment ty nie masz wystarczającej wiedzy, a ja nie posiadam władzy – wróćmy na ziemie, jeszcze nic nie osiągnęli. Wiele mówili, pozostawali we teoriach, które może budowane będą przez dziesięciolecia. Ile trwa dobrze przeprowadzone badanie naukowe? Jak długo nim w ogóle on dostanie się do izby gmin, która ma być jego pierwszym przystankiem? – Gdyż już to posiądziemy, skonfrontujemy nasze oczekiwania.
Szczerość, która przecinała wierzenia. Wybrzmiewała głośno, dekonstruowała ich persony. Rozmawiali o wyobrażeniach, gdy zasmakują prawdziwego smaku, będą mogli zdradzić sobie odkrycia jaźni. To był koniec pewnego etapu ich rozmowy, nastąpiło zarządzenie. Obydwoje wiedzieli, jak zakończy się owy wieczór, było to pisane w ich spojrzeniach i gestach. Odchylił się na krześle, śledząc jak rozpoczyna ona swój taniec. Powstał leniwie, jakby posiadał wiele czasu, zmuszając się do przeciwstawienia pośpiechu, który starał się napędzić jego ruchy. Wysoki napiwek, piękna zachęta milczenia, która szybko została zrozumiana.
Następnie za nią podążył, z każdym krokiem oddając się jej narracji. Nie zważał na zdrowy rozsądek, ciche szepty, że ponownie wplątuje się w sytuacje, która może zaprowadzić go w nieujarzmione terytoria. Tonie w pasji i potrzebach, nie wiedząc czy władzę posiada ona czy jego własne upadłe myśli. Dyktat pochopności, pragnienie bliskości i zasmakowanie wolności. Aby zagłuszyć wszelkie wątpliwości, oddaje się pocałunkom, aby tylko ona pozostała w jego umyśle. Nie chce poświęcać uwagi niczemu więcej – obowiązkom, różom, błędom.

Jej zapach, jej usta, jej ciało

Ręce wędrują po cielesnych kształtach, niecierpliwie próbując pozbyć się ubraniowych przeszkód. Dotykiem pragnie zetknięcia ze skórą, jej ciepłem i gładkością.  Była w tym pewna euforia zbliżenia, jakby pomimo wszelkich wątpliwości, obydwoje wygrywali. Był w tym triumf prymitywności, obecnie ich nazwiska i pochodzenie niewiele znaczyło. Nie, gdy jego usta wytaczały szlag od jej żuchwy po szyję, poświęcając temu miejscu dłuższą uwagę. Delikatnie ugryzienie, chwila niepokorności. Zręczne palce starają rozpiąć się guziki koszuli, by w połowie zdecydować się na jej szybkie zdjęcie. Powinien zwolnić, mieli czas, ale nie mógł się powstrzymać. Wrócił do niej, do jej ust, lecz i ten moment został ponownie przerwany. Pozwolił na jej uścisk na szczęce, to przeświadczenie o własnej kontroli. Zdawało się, że tego potrzebowała, poczucia, że kieruje działaniami. Mógł dla niej to zagrać, poudawać, aby zaspokoić jej znacznie bardziej skomplikowane instynkty niż miał zamiar obecnie analizować.

Czym jest władza, Nathanielu?

Zaśmiał się cicho, by ująć jej twarz w swoje dłonie. Obdarował ją wówczas swoim pierwszym, szczerym uśmiechem tego wieczoru. Łamał pewną zależność, możliwe, że nie tego od niego chciała. Niszczył ich układ, musieli zacząć od nowa.
– Oriano, masz genialny umysł, ale doprawdy, czasem za dużo myślisz – wyszeptał, sięgając po jej dłoń. Zwolnił, tak proste słowa zabrały z niego cały pośpiech. Zaczął pocałunek od małego palca, następnie obdarowując każdy paliczek lekkim muśnięciem. Ciche spotkanie ust ze skórą dłoni, spokojny przemarsz w górę. Cierpliwie, czasem pozostając w jednym miejscu dłużej. Wzrokiem trwał z nią, obserwował jej reakcje. Tym razem to on uwodził, gestem i spojrzeniem. Kusił i zdobywał, tak jak ona w czasie rozmowy przy barze. – Masz ją w rękach, po prostu ją weź.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
11-02-2025, 13:41
Im częściej sięgała po bliskość mężczyzn, tym częściej rozumiała, że są setki mil za doświadczeniami kobiet. Bez zrozumienia prawdziwej waleczności, bo oni wszakże zawsze mogą zmienić zdanie, zawsze mogą przystać przy innych; kobiecie, raz podjęta ryzykowna akcja, ujmowała wszelkie możliwości na wiele żyć do przodu. Kategoryzowana, to dobre słowo, ale choć mogłaby za to stracić głowę, bo poza kategoryzowaniem jej, ona kategoryzowała też innych — szybka kalkulacja, działanie punktowe, bo bez tego zostałaby daleko w tyle za tymi, którzy mogli więcej. Nawet jeśli byli równi, to dopóki w świecie nauki, rozwoju czy polityki więcej było mężczyzn,  świat nie był dla nich łaskawy. Kobiece głosy tonęły w głębokich tonach męskiego autorytetu; w domach, gdzie cisza nocą rozrywała ich zmęczenie, a i w sercach ścierały się dwa pragnienia: odkrywać i należeć. Wybór ten musiał być dokonany, a tacy jak on nigdy nie musieli nawet tego rozważać. One zaś, wszelkie kobiety przed szeregami, stały się eksperymentem — próbą połączenia materii ducha z materią obowiązku, równania, którego nikt przed nimi nie rozwiązał. Frania mówiła coś o emancypacji wśród mugoli i była to myśl piękna, ale czy było to wykonalne w świecie, gdzie nie tylko kobiet miały się podporządkowywać, co całe społeczeństwo? Przed takimi, jak on, którzy po prostu się urodzili. Przed takimi, jak Nathaniel, którzy mieli wszystko podane na tacy i zamiast czerpać garściami, rozważał z nią to wszystko tylko po to, by finalnie ją przerżnąć. Czyż nie?
I dlatego postępowała i myślała r a d y k a l n i e, oddając siebie sprawie szerszej niż jedynie nauka. Wierzyła w potęgę magii, zatwardziale i silniej niż mężczyźni, którzy prowadzili wojny nie dla wiedzy i władzy, co własnego ego. Cholerne 'zwyciężyłem', cholerne 'wrócę z tarczą lub na tarczy', bo nie widzieli głębi i nie chcieli nieść życia. Nie widzieli wizji i przyszłości, nie chcieli lepszego jutra dla pokoleń, ale dla swojego wybujałego mniemania o górnolotności bycia mężczyzną. Czy on doświadczył wojny, tak, jak ona? Czy rozumiał, co kryło się w drugiej, wybielanej teraz stronie? Czy widział krew na ścianach własnego domu, czy rozumiał, co się dzieje, gdy na szubienicy nie starcza miejsca dla własnego nazwiska?
Nie zemsta, a dokończenie dzieła, o które dla niej walczyli jej przodkowie. Synowie i córki Medicich, polegli po to, by nigdy nie musieli się kryć, by nie musieli się czuć gorsi, bo mają w sobie potęgę nie do okiełznania w istniejącym świecie.
— Nie chcesz się o tym przekonać — mały łyk alkoholu tylko motywował, potęgował, kusił. Nie chciało jej się starać, gdy to wszystko było takie proste, łatwe, naturalne. Mogłaby próbować, mogłaby walczyć o to, by traktował ją jak człowieka niż kobietę, ale to zawsze było... nienaturalne. Zzapłata była za wysoka. Samotność. Szept kpin za plecami. Szept, że jest niegodna. Cień, który kładł się na ich twarzach, kiedy na konferencjach mówiono , że myśli „za ostro”, „za logicznie”, „zbyt męsko”. Jakby rozum miał płeć. Jakby umysł kobiety nie mógł być miejscem, gdzie Merlin sam zatrzymuje się w zachwycie. Więc po prostu w to przepadła, podążyła śladem, który miał dać uciechę ciała; jej i jemu, bez większej głębi, bez emocji, bez intelektualnej stymulacji. Nie uważała go za niegodnego czy, kolokwialnie mówiąc, głupiego, ale z pewnością nie rozumiał tego, co podprogowo miała do przekazania i pojąć to mieli tylko ci, którzy zaufaliby godnym.
Czy doprawdy sądził, że ma władzę, której wyzbył się kilka frazesów i łyków alkoholu wcześniej?
K o b i e c o ś ć.
W niej kryła się moc — nie w sile, lecz w miękkości, w zdolności do budzenia pragnień i równoczesnego ich uciszania. Mężczyźni myśleli, że prowadzą, a ona pozwalała im w to wierzyć, unosząc ich na fali swojego ciała, swojego oddechu, swojego milczenia. Najskuteczniejsze panowanie nie wymagało koron, tylko spojrzenia, które potrafiło zamienić żar w popiół. Najskuteczniej było wtedy, gdy on już nie analizował głębi, nie wnikał w siłę jej możliwości, nie widział w niej przeciwnika a ciało, które mógł posiąść dla swojej własnej, szybkiej korzyści. On, jego, jemu. Pierdolona odmiana przez przypadki. Mężczyźni zawsze sądzili, że wszystko sprowadza się do tego, czego oni chcą. Przyjemność kobiety była drugim filarem, bo nawet jeśli to ona go kusiła, to po to by jemu dać spełnienie. I w tym była siła, nie żądze. Potrafiła czekać — jak kot czai się na ruch światła; grać na granicy cielesności i intelektu, bo w zwykłym przerżnięciu było tyle ze stymulacji, co jego dwa pchnięcia. Nie było emocji, żadnych, najmniejszych. Pożądanie jest nie tyle aktem, co przestrzenią: napiętą, śliską, pełną muzyki myśli i akompaniamentu różnych bodźców, którą rozumieją tylko ci, którzy odważyli się dotknąć tajemnicy.  Zwykle, w męskich  oczach wędrujących po jej ciele rodziło się coś pomiędzy strachem a uwielbieniem, pomiędzy pragnieniem a zatraceniem. Bo to ona była dla nich lustrem, lustrem tego, co sami mieli do zaoferowania. Zerkając w nie, mogli zyskać cały świat.
I Nathaniel Crouch miałby wiele, gdyby w swoim zadufaniu nie próbował jej umniejszyć. Miałby to westchnięcie wysunięte spomiędzy warg, bo męskie ciało kusiło wystarczająco, bo jego bliskość niosła idący wzdłuż kręgosłupa żar przyjemności. Miały pocałunek, w którym w zachłanności podążała palcami po męskich plecach. Miałby ją, złapaną w sidła — skategoryzowaną, umniejszoną, zdobytą.
Jeszcze
jedno
słowo.
Żar rozlał się po jej ciele, następując głębokim niezadowoleniem. Mężczyzna zwolnił, bawił się nią i choć było w tym coś z pieszczoty nader zachwycającej, to słowa, które wypadły, odebrały jej sensualne odczucia przyjemności. Umniejszył jej, w ten banalny sposób, kiedy kierował kolejne słowa, w niej wściekłość wzbudzała się tym bardziej, rozbijając o brzegi przyjemności, które odchodziły w zapomnienie. Tacy byli mężczyźni; prości, ukrócający to, co było w niej najsilniejsze, bo w tym kryła się potęga, która odbierała im przyjemność.
— Żebyś wiedział, że wezmę — zaczęła gardłowo, cicho, ze spokojem, którego mógł się po niej nie spodziewać. Spojrzeniem przesunęła od jego ust po oczy, nonszalancko przesuwając się bliżej jego twarzy, by ich usta na powrót, niemalże się spotkały. Dłoń, którą przed sekundą pieścił, wysunęła się z jego dotyku, wędrując po męskim torsie i zatrzymując się opuszkami palców na podbrzuszu. Już ledwie, już ledwie sekunda.
— Ale wiedz, mój drogi, że jeśli jeszcze raz zasugerujesz mi, że za dużo myślę — spokojnie, kusząco na pozór, kiedy opuszkami palców powędrowała do wybrzuszenia gładkiego materiału cygaretek — to urwę ci jaja i wepchnę do ojcowskiego gardła.
W jej świecie pożądanie nie było hałasem a ciszą. Nie było ogniem, lecz żarem trzymanym pod powiekami. Miało w sobie coś z antycznych rzeźb — bezwstydną doskonałość, zaklętą w marmurze, i coś z mitologii zaczytanej w młodzieńczości, gdzie miłość była oślepieniem i objawieniem zarazem. Nie chodziło o dominację, lecz o taniec: o równowagę sił; o grę, w której pragnienie stawało się językiem tworzenia. I choć oni myśleli, że to oni zdobywają, to ona była tą, która pozwalała się zdobywać — a w tym pozwoleniu była jej władza, po którą właśnie sięgnęła, odbierając mu siebie.
Odsunęła się od mężczyzny płynnie, poprawiając naruszoną sukienkę, kciukiem przesuwając po zniekształconym zarysie szminki. Nie powiedziała już nic, spojrzała bezemocjonalnie na męską twarz, kierując się do drzwi.

| Oriana zt, nie będzie kucania :c
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 13:58 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.