• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Południowy Londyn > Kapliczka bez krzyża
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 16:02

Kapliczka bez krzyża
W spokojnej części Kennington stoi kapliczka bez krzyża — niewielka, surowa budowla z kamienia, wyróżniająca się prostą, gotycką formą. Na dachu brak metalowego krzyża, który kiedyś ją zdobił, dziś pozostała tylko naga wieżyczka. Wejście zdobią stare, drewniane drzwi z charakterystycznymi, żelaznymi zawiasami. Wnętrze jest puste i chłodne, z mrocznymi oknami, przez które wpadają rozproszone promienie światła. Kapliczka dawno już nie pełni swojej pierwotnej funkcji i z czasem zyskała opinię miejsca tajemniczego, owianego legendami lokalnych mieszkańców. Niektórzy mówią, że usunięcie krzyża symbolizuje odejście od dawnej wiary, inni twierdzą, że kapliczka kryje sekret, który przyciąga nielicznych, ciekawskich. Być może jednak czasem próg świątyni przekroczy jednak ktoś, kto pragnie pogrążyć się w głębokiej modlitwie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Clarence Sullivan
Czarodzieje
looking for the light
that's nowherе to be found
Wiek
32
Zawód
pisarz, twórca koszmarów
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
20
0
OPCM
Transmutacja
5
15
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
9
7
Brak karty postaci
09-24-2025, 20:53
| 5.03

Wizje stały się jasne - przypominały garść połyskliwych, nawleczonych granulek naszyjnika; w ich lustrzanej powierzchni przeglądał senne odbicia mających nadejść wydarzeń, wijących się, rozedrganych, wściekłych. W momencie, kiedy odrzucił wszystkie, przepisane mu fiolki eliksirów, tafla wewnętrznego spojrzenia została niemal natychmiast oczyszczona na nowo, ukazując obrazy z ostrą, pomnożoną precyzją. Ponownie czuł się w ten sposób, na wpół obarczony twardym, surowym rynsztunkiem realności, na wpół oddzielony długą, szurającą kurtyną, kołyszącą się ciężko jak zwarte wersety trenu.  Czy tak wyglądała wolność? (Odbijała się, wrzeszcząc, wrzeszcząc i wrzeszcząc w labiryncie pomieszczeń jego świadomości, wprawiała go w przytępienie bólem, surowym, zatopionym aż po glebę bordowych, oślinionych dziąseł w zaciśniętym bez przerwy ugryzieniu…) Czy tak smakowała wolność? (Gorzkim, suchym przejęciem marszczącym korzeń języka oraz pagórek podniebienia, drażniąca obcym, skostniałym odrętwieniem gardło?) A jednak, poczuł się wolny - wiedział, że zawiódłby całkowicie swojego uzdrowiciela tą wydumaną, bluźnierczą filozofią, ale poczuł się WOLNY, bez słodkiego, mętnego odrętwienia zażywanej mikstury, bez czystej obojętności bladej niczym nietknięta, niezapisana karta, bez niechęci, aby utopić melancholię w kolejnym, łapczywym dociśnięciu się do poznanych zupełnie niedawno ust, bez pustki, która, choć była zupełnie inna, nadal została pustką. Umysł ożywił się, odrzucając gruz wcześniejszego marazmu, sny rozkwitały pełnią barw oraz znaczeń - szczególnie jeden z nich, w którym poruszał się po trzewiach ogromnej biblioteki.
Teraz forma kapliczki z rozpostartą na jej tle pajęczyną gałęzi wysuwała się niczym wbita w mięso ziemi złamana i wyszczerbiona kość. Istniała w niej chęć rozdarcia, być może sufitu nieba, być może obrusów chmur, być może silnej niewiary, tej, którą przypisuje się ludziom żałośnie małym albo niezwykle wielkim, bez żadnych, zapisanych pomiędzy kompromisów. Wiedziony był tu instynktem, chociaż udawał, że było całkiem inaczej, że ścieżka obranych kroków była całkowicie przypadkowa i kapryśna. Zatrzymał się przy kapliczce, nie wchodząc jeszcze do środka, tak jakby na kogoś czekał - a może właśnie tak było? Nikt nie był w stanie odczytać całkowicie zamiarów jasnowidzów, nawet i oni sami. Wdech rozpuścił się w płucach, wiedział, że postać, którą niedługo później zauważył, nie była twarzą przechodnia zasługującą na pełną obojętność. Czuł jednocześnie strach wychodzący z śródpiersia i zatrzymany w szyi, wymieszany z obłąkańczą brawurą, walka czy ucieczka? - pytało przejęte ciało, walka odpowiadał mu bez przejęcia umysł wybierając pokrętną, nagłą formę ataku obecną w podejściu bliżej, w spojrzeniu, które wycelował bezbłędnie, nie opuszczając wzroku, w pewności siebie, którą maskował wstyd i poprzednie błędy. Ich błędy. Ich nawarstwione błędy. Nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina. Przeto błagam(y)…? Nie, błagania nie będzie. Pojawią się inne słowa, zagadki i niepewności.
- Jak myślisz - odezwał się na początku - które pytanie powinno paść jako pierwsze? - zwracał się niezbyt głośno, chociaż przy tym wyraźnie, a każde spomiędzy jego słów wysuwało się przed mdły szereg dźwięków szumiących gdzieś miarowo na drugich i pozostałych planach. Wydawał się pogrążony w czymś więcej, zupełnie, jakby jego spojrzenie powlekało się celofanem nowej, półprzezroczystej błony. Było niezwykle ciężko. Czasem żałował, że nie odpisał na jego list, kiedy nadmienił mu, że powrócił w szare, zwilżone deszczem objęcia Wielkiej Brytanii, jednak niedługo później przypominał sobie, dlaczego to właśnie robił. Nie mógł udźwignąć myśli, że byłby w stanie zobaczyć go ponownie, z drgającą klatką piersiową w płytkich zaczerpnięciach powietrza, nie mając dłużej pewności, czy nie zastygnie w bezruchu, nagłym i przeraźliwym. Nie mógł udźwignąć myśli, że druga, kolejna wizja stałaby się dla niego jasna i wyraźna. Chciał krzyczeć. Tak cholernie chciał krzyczeć.
- Co tutaj właściwie robisz, czy może - wiódł dalej - czego sam teraz szukam? - a wiedział, czego sam szukał? Był tylko ślepym wędrowcem błądzącym wciąż po rozdrożach bez żadnej dewizy w życiu. Był zagubiony, niepewny i nie potrafił się odpowiednio zajmować nawet samym sobą. Stał się najgorszym, co było w stanie przytrafić się gasnącej linii Sullivanów. A jednak, mimo tej całej świadomości obrastającej go kolcami, gniotącej splątanym bluszczem, nie był w stanie funkcjonować w odmienny i bardziej poważany sposób. Czy słusznym i zgodnym ze samym sobą szablonem postępowania miał stać się ten pogardzany oraz żałośnie niewłaściwy? Prawda miała być grzechem.
- …lub kogo? - upuścił nieco wątlej wątpliwość. Czy naprawdę chciał podświadomie go znaleźć? ....odszukać jego twarz w mozaice tłumu, zobaczyć w odbiciu szyb? Powiedzieć mu, że to nie jest wcale tak, jak obecnie mógł myśleć? Ostatkiem sił powstrzymał się od zaciśnięcia zębów i zamrożenia swoich rąk w pięści. Wszystko było spieprzone. Cały świat był cmentarzem, zniszczonym jak ta budowla odarta ze swojego najwyższego symbolu poświęcenia.
- Nie byłem nawet pewny, czy żyjesz - i wreszcie, na samo zakończenie, żal, bo przecież dużo łatwiej jest wytknąć występki innym niż dostrzec je w samym sobie. Atak jest jego nową, bezduszną formą obrony, surową w swoim zwierzęcym atawizmie. Przywiązanie jest smyczą, którą bardzo chciał rozgryźć. Przywiązanie to łańcuch. Przywiązanie go dusi.
We could fly if you let me in
Feel the weight lifting from our limbs
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:28 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.