• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Kornwalia, Falmouth > Sypialnia
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
11-10-2025, 21:55

Sypialnia
Znajdująca się na piętrze główna sypialnia, obecnie zajmowana przez Atticusa, dawniej pełniła funkcję pokoju gościnnego. Po przeprowadzce do domu — niegdyś letniej rezydencji jego rodziny — niewiele zmienił w jej wystroju. Utrzymane w ciemnozielonych i złotych tonach wnętrze wciąż zachowało dawną elegancję: ciężkie zasłony, drewniane meble i ozdobne detale tworzą atmosferę spokojnego, nieco melancholijnego luksusu. W centrum stoi szerokie łóżko z wysokim wezgłowiem, a światło kryształowego żyrandola odbija się w lustrze nad komodą, rozlewając po pokoju ciepły, przytłumiony blask.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
28-11-2025, 18:41
23 kwietnia 1962, wczesnym rankiem

Audelii nie było, jak zwykle. Zawsze powtarzała, niemalże jak mantrę, że nie nadaje się na matkę — zbyt ostra, zbyt ruchliwa, zbyt głodna wolności, by zamknąć ją w rytmie karmienia, bezsenności, w małych obowiązkach, które dzień po dniu potrafią wyżłobić bruzdy głębsze niż wojna, w której polegały całe wojska. A jednak teraz była zaręczona. Wiedziała, że kocha mężczyznę, który poprosił ją o rękę. Ale wiedziała też, że rodzina; czuła, a jednocześnie dusząca idea — była jej najczystszym strachem, nie tylko jej własna, w której walczyła o władzę, co i jego. Właściwie, przede wszystkim jego.
W stoliku po lewej stronie zawsze leżała książka, którą czytała przed snem. Niewiele przesunęła się w ciągu kilku ostatnich miesięcy, kurz także nie obejmował lekko pozłacanych brzegów. Satyna powiewała łagodnie z każdym jej krokiem, nie uginając się chrzęstom drewnianej podłogi, gdzieś po drodze poprawiła bukiet w kwiatami; przecież wymagała ich od tak dawna, że się przyzwyczaiła do świeżego bukietu ranem i nawet ładnie wyglądał w tym pseudoartystycznym nieładzie jej notatek, rozrzuconych ubrań i zapachu kawy, który roznosił się po całej sypialni. Nie spięła nawet włosów, puszące się loki pozostawiając w nieładzie, jak gdyby splątana struktura miała stanowić odzwierciedlenie burzy mózgów, którą ponoć mieli przeprowadzić.
— On mnie ma za głupią dzikuskę!? — wykrzyknęła na początek, chociaż spodziewała się takich wieści od rodziny Atticusa. Nie odebrała tego listu źle, na początek, nawet jeśli wspomnienie o długach spotęgowało widoczne pod oczyma sińce i zaczerwienienie dekoltu. Wiatr zmroził nagie ciało, ubrane w cienką warstwę szlafroka, kiedy dłonią sięgnęła do okna i z rozmachem je otworzyła, aby zgarnąć z parapetu różdżkę i fajki. O tym właśnie mówili; o szaleństwie czającym się pod kopułą mózgu, o wyuzdaniu i prymitywnej wściekłości, którą dobra dama od stuleci powinna chować pod uroczym uśmiechem. O tym, że nie powinna tu być i oddawać swojego ciała; o tym, że nie powinna postępować pochopnie i podnosić głosu na narzeczonego.
— Ja mu, puttana, pokażę południowy temperament!!! — rzuciła listem na łóżko, z mieszanką wściekłości i zaskoczenia na twarzy. Jak Atticus mógł sobie tak spokojnie leżeć w łóżku i popijać cholerną, włoską kawę od jej wuja, kiedy ktoś tam sobie na górze tej hierarchii sugerował, że w znamienitości swojej osoby, musi im wszakże odstawić teatrzyk. Zabawić, zatańczyć, może pokazać, że umie używać widelca i noża? Wyolbrzymiała te słowa, miała absolutną świadomość, ale chyba potrzebowała ujść poczuciu, które rodziło się wewnątrz i rozniecało ogień, którego nie miała możliwości ugasić. Była egzotyczna, była dobrą sztuką, była tym pierdolonym, południowym temperamentem, który nakazywał spoglądać na nią z pobłażaniem i oczekiwać, że zamiast elokwencji okaże się innym zdolnościami oralnymi. Przecież nie wyglądała jak angielka, nie była nią nawet w połowie; a amerykanie są głupi, włosi leniwi i tak oto, ona we własnej osobie, uosabiała wszystkie te cechy i do tego emocje, które komentowano pod nosem cichym śmiechem. Nie oceniała słów, oceniała powielany schemat i przypuszczenia, że gdyby wybrał sobie kobietę z brytyjskiej rodziny, problemy byłyby mniejsze, a oczekiwania określone klarownie.
I po prostu była wściekła, na wszystko, co przez lata usłyszała. Bo seksualizowani przez nich Francuzi byli żabojadami, Włosi matołami, Hiszpanie to już kolorowi, a Portugalczycy to nie wiadomo gdzie ich kraj leży na mapie. Nie było istotne, że pełniła dla tych ludzi służbę i codziennie ratowała im życia; nie miało znaczenia, że urodziła się i wychowywała w Anglii. Nawet specjalnie nie była zła na te konkretne słowa, co na ciągłość powtarzanych schematów. Samo nazwisko sprawiało, że ludzie dziwili się płynnością jej angielskiego, sama płeć sprawiała, że oskarżano ją o uzyskiwanie wszystkiego przez oddawanie ciała. Nie mogła temu zaprzeczyć, bycie ładną obniżało prób wstępu, ale podnosiło możliwość udowodnienia światu swoich racji, kiedy każdy z pobłażliwością spoglądał na kobiecą atrakcyjność i odbierał jej tym samym rozum.
Wdech, wydech, leniwe zaciągnięcie się papierosem.
Musiała przyznać, że Hadrian Lestrange miał rację — miała w sobie ten nieugaszony niczym temperament.
Uspokoiwszy się, oparła dłonie o ramę łóżka, spoglądając po skrytym w połowie pod kołdrą ciele narzeczonego, który w milczeniu i akceptacji pozwolił jej na pierwszy odruch wściekłości. Nie reagował, nie musiał — równie szybko co wzniecała ogień, opadała w głębię spokoju.
— Spotkam się z nim. Ale najpierw spotkam się z twoją matką — zaczęła, a słowa opadły bez dozy akceptacji na odmowę. Wiedziała, że pani Lestrange nie będzie najbardziej zachwycona jej osobą; starsze arystokratki, które leczyła, choć spoglądały na jej aparycję, ubiór i zawód z akceptacją, zwykle nie wznosiły się w tym zachwycie. Było jej za dużo, ona chciała za dużo i zdecydowanie nie w dziedzinach, w których powinna jako kobieta. Ale wiedziała też, że to ona najlepiej wskaże jej, czym powinna się wykazać poza byciem sobą, bo to nie wystarczy w ich świecie. Zawód, wykształcenie, wiek i uroda może i działały na jej plus, ale bez okraszenia ich wyniosłą kurtuazją, szanse na wygraną były nikłe. I w tym czuła się zagubiona. Musiała nauczyć się roli tak starej jak herb rodowy, który miał kiedyś spocząć obok jej imienia, ale to nie były obowiązki wypowiadane wprost. Arystokracja rzadko mówiła głośno — sugerowała, szeptała, patrzyła, a spojrzenie bywało cięższe niż jakiekolwiek słowo, które obelgą obciążało jej umysł. Jak prowadzić rozmowy, które nic nie znaczyły, ale znaczyły wszystko. Jak siedzieć prosto, jak iść powoli, jak nie wypaść z ich wyćwiczonej choreografii, mówiąc zbyt wiele i zdradzając zbyt łatwo. Atticus urodził się w sztywnych kołnierzach, w szeptach o honorze, w słowach odmierzanych perfekcyjnie, co od pierwszych chwil budowało w jej oczach obraz nieomylności.
Ona nie. Ona urodziła się w wolności, w niepokorze, w śmiechu, który mógł za głośno odbić się od ścian salonu, w wojnach nad stołem i gestykulacji, która jasno mówiła, kto był jednym z nich, a kto nie należał do potomków rzymskich bogów. Ale kochała go, chyba, i dlatego postanowiła spróbować. Posłuszność nie była jej naturą, ale odpowiedzialność już tak, a kiedy rękawica została rzucona, starą tradycją powinna ją podnieść.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 12-12-2025, 12:36 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.