• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Pokątna > Latarnia Łgarza
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-10-2025, 20:37

Latarnia Łgarza
Zarówno ulica Pokątna, jak i Horyzontalna są pełne ulicznych latarni. Po większości z nich człowiek przemyka wzrokiem bez zastanowienia, nie zatrzymuje na nich spojrzenia, nie zwraca na nich najmniejszej uwagi. Właściwie wtapiają się w tło jako nieodłączny element ulicy Pokątnej. Jest jednak jedna latarnia, którą znają wszyscy. Tuż obok Banku Gringotta, latarnia ścienna, została przed wieloma laty zaczarowana - nie wiadomo przez kogo i dlaczego. Faktem jest jednak, że światło w niej rozbłyska jedynie wtedy, gdy czarodziej stojący blisko niej skłamie. Z tego powodu nazywana jest Latarnią Łgarza, a niektórzy specjalnie prowadzą swoich towarzyszy blisko niej, aby sprawdzić ich prawdomówność.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
11-09-2025, 21:38
20.04.1962 r.

Wskazówki zegara powoli wspinały się po tarczy by wskazać południe. Minutnik popychany przez sekundnik coraz bliżej znajdował się cyfry 12 gdzie już o ułamek przestrzeni wyczekiwała swej towarzyszki wskazówka godzinowa. A kiedy wszystkie trzy spotkały się na szycie, okoliczne zegary na kamienicach zabrzmiały zgodnym rytmem. Mijała właśnie polowa dnia, good morning zamieniało się w good afternoon, ludzie przyspieszali i stawali się nagle niezwykle zajęci własnymi sprawami. Wtedy też Pokątna ożywała jeszcze bardziej, wiele osób wychodziło na lunch, robiąc sobie przerwę w pracy, otwierały się restauracje i kawiarnie. Idealny moment na to, by przyczaić się i wyłowić spośród zabieganych czarodziei kogoś, kogo warto było oskubać.
Ta myśl bardzo szybko sprawiła, że Axel stojący na rogu kamienicy, gdzieś niedaleko drzwi głównych Banku Gringotta pokręcił głową. Ta myśl już nie powinna tak bardzo zaprzątać mu umysłu, bo przecież nie musiał, nie mial potrzeby i nic go nie przyszpilało, by musiał kraść w biały dzień. To było już jakiś czas temu, kiedy zdobycie wypchanej galeonami sakiewki było jego być albo nie być. Teraz miał cos na wzór pracy, która dawała mu pieniądze na podstawowe potrzeby, posiadał złudzenie stabilności.
Westchnął głęboko, powietrze w Londynie było ciężkie i przytłaczające. Całkowicie inne, niż to w Paryżu, gdzie otwarte przestrzenie, błękitne niebo i zieleń cieszyły oko przepychem. Londyn był ciasny, tłoczące się obok siebie kamienice przysłaniały widok posępnymi konstrukcjami. Zewsząd człowieka atakował hałas, ścisk i smog. Ale nie mógł wrócić do Paryża, póki był tym, kim teraz był, nie mial tam wstępu. Był zbyt charakterystyczny, bardzo łatwo wyłowiono by go z tłumu i wiedział, że nie powstrzyma się od pojawienia się w pewnych miejscach, a tam w mig by go rozpoznano.
Dryfując pomiędzy myślami umysł Axela pozostawał czujny, zimne spojrzenie wodziło od postaci do postaci, oceniał, porządkował i przechodził ku kolejnej twarzy i tak dalej i dalej. Aż w końcu jedna z nim zwróciła jego uwagę i aż poczuł, jak ciarki przechodzą go przez plecy. Niepokój, jaki poczuł nie był związany z samą tożsamością tej kobiety, lecz jej stan sprawił, że Devereaux odbił się ramieniem od ceglanej ściany, przeciął ulicę truchtem i zaraz znalazł się obok drobnej kobiety o srebrzystych włosach.
- Pani Vi, czy wszystko w porządku? To ja, Axel. - Podszedł do kobiety nie chcąc jej zaskakiwać swoją nagłą obecnością. Filigranowa postać Vivienne Burke zawsze zdawała się być eteryczna i pełna gracji, lecz dziś bladość jej twarzy i raczej chaotyczne ruchy od razu wydały się Axelowi nietypowe. Póki co zachowywał dystans i nie pozwolił sobie na to, by dotknąć Vivienne,
Kiedyś był marnym obserwatorem, lecz od kiedy kolo fortuny zmusiło go do gwałtownego i bolesnego usamodzielnienia się, nauczy się czytać ludzi, obserwować ich i bezbłędnie oceniać co czują, co myślą i jaki mają nastrój. Kiedyś z tego korzystał w dużej mierze w mało moralnym celu, teraz przydawało się w wielu przypadkach.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
11-10-2025, 22:16
Potrzebowałam się odprężyć. Wyjść z domu. Odetchnąć “świeżym” powietrzem. Z dala od czujnych oczu mojej nowej rodziny, od przejętego spojrzenia męża. Dzisiejszego ranka czułam się dobrze, więc zdecydowałam, że wybiorę się na zakupy na Pokątną. Nic tak nie poprawia humoru kobiecie, jak porządne pochodzenie po sklepach odzieżowych. Postanowiłam kupić sobie nową sukienkę, tym razem chciałam postawić na lekko luźniejszy krój przewidując, że może mi się niedługo przydać. Nowe buty, może pójdę również do fryzjera? Włosy ostatni raz przycinałam przed ślubem, końcówki prosiły już o opiekę, a rysy twarzy o nową oprawę. Spędziłam bardzo miłe przedpołudnie buszując po sklepach, rozmawiając o bzdurach z innymi kobietami z salonu kosmetycznego i obładowana torbami z nowymi ubraniami kroczyłam właśnie w stronę wyjścia z ulicy Pokątnej. Dni robiły się coraz cieplejsze, mieliśmy już końcówkę kwietnia, a ja starałam się myśleć nawet o gołębiach siedzących na jednej z latarni, byle nie tylko o tym, co działo się wczoraj.
Kilka razy minęłam butiki przeznaczone dla kobiet w ciąży, z akcesoriami dla malutkich dzieci. Rzuciłam tam jedynie krótkie spojrzenie, intensywnym kręceniem głowy starając się na razie wypchnąć natrętne myśli z głowy. Mój błogosławiony stan został potwierdzony, nie było odwrotu, nadzieja umarła. Ale to przecież nie oznaczało, że miałam od razu rzucić się na kompletowanie wyprawki. Niech ktoś inny się tym zajmie, ja nie miałam zamiaru, przynajmniej póki co.
Zbyt szybko pochwaliłam dzień i moje dobre samopoczucie. Przechodząc niedaleko Banku Gringotta poczułam jak nagle robi mi się zdecydowanie zbyt ciepło. Zimny pot oblał moje ciało, gdy poczułam zbliżające się mdłości. Kołatanie serca, miałam wrażenie, że nogi się zaraz pode mną ugną. I nagle, nie wiem skąd, pojawił się obok mnie jakiś mężczyzna. W tej samej chwili, jedna z toreb w której była śliczna zielona sukienka, wypadła mi z ręki, a ja podparłam się o ścianę.
- Axel… - powtórzyłam za nim, oddychając szybko. - Czy my się… oh, słabo mi - jęknęłam jedynie.
Pozostałe torby również wypadły mi z rąk. Nie dbałam, czy coś z nich wypadnie na brukowy chodnik czy też nie, zdecydowanie nie było to teraz coś, czym powinnam się interesować. Bardziej powinnam się zająć tym, aby nie zemdleć na ulicy. Nie chciałam przynieść wstydu swojemu mężowi, plotka bardzo szybko rozeszła by się o tym co się stało i nie chciałam go stawiać w trudnej sytuacji. Ale nogi miałam jak z waty, a w uszach mi szumiało. Oparłam się ramieniem o ścianę.
Mogłam nigdzie nie wychodzić. Xavier się mnie trzy razy pytał, czy na pewno czuję się na tyle dobrze, aby opuścić Burke Manore i udać się na zakupy i to jeszcze sama. Oczywiście, że mogłam poczekać aż Primrose będzie wolna i pójść z nią. Ale ja chciałam sama. Ze swoimi myślami, z dala od myśli innych ludzi. Musiałam się szybko pozbierać. Aby tylko ta informacja do niego nie dotarła.
- Zaraz… zaraz mi przejdzie - mruknęłam, przytykając dłoń do skroni. - Potrzebuję tylko… chwili.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
11-11-2025, 17:49
Mial jeszcze kilka godzin do rozpoczęcia pracy w Wiwernie, a na Pokątnej i on czasami załatwiał swoje sprawy, jakieś zakupy i inne. Chociaż często robił to przy okazji wykonywania zadań po tej części magicznej dzielnicy. Dziś o dziwo nudził się podpierając ścianę, obserwował dla rozrywki wyszukując czegoś ciekawego. A ciekawość w jego przypadku sprawiała, że często jednak zyskiwał dodatkowego galeona albo kolekcjonował kolejne haki na konkretnych ludzi. Xavier pokazał mu, że handel informacjami jest niezwykle opłacalne, a przez to juz dawno przestawał bazować jedynie na tym co widać było jak na dłoni. Czasami po prostu wystarczyło niewiele, aby dowiedzieć się więcej.
Lecz dzisiaj musiał odpuścić, mial nadzieję, że znów zobaczy jednego z goblinów z Gringotta, który handluje na boku tym, co wyciągnie z licytowanych skrytek. Mial go już na oku od kilku tygodni i tylko czekał, aż ten straci czujność i będzie mógł za nim podążyć. Ale nie dziś Devereaux, dzisiaj się obejdziesz smakiem.
Widok znajomej twarzy żony jego szefa, a co gorsza wyraźnie pobladłej, nie uszło uwadze Axela. Chłopak nie czekał na reakcje otoczenia, ludzie zwykle mijali cierpiących i szli dalej, albo co gorsza, zabierali to co im wpadło w oko. A obładowana zakupami Vivienne była łakomym kąskiem dla złodziejaszków. Axel postanowił wkroczyć, nawet nie chciał myśleć, co zrobiłby mu pan Burke, jeśli dowiedziałby się, że Axel tu był.
- Pracuje dla pani męża, widzieliśmy się kilka razy w sklepie. - Odparł z opanowaniem, a słysząc, że jej słabo od razu pochwycił Vivienne w ramiona, by nie upadła. Pal sześć zakupy, teraz ważne było aby pani Burke nic się nie stało.
Myśli wirowały w głowie Francuza coraz szybciej, musiał cos zrobić, by pomoc. Do domu Burke'ów było daleko, Nokturn był ryzykowny by biec z kobietą na rękach przez uliczki. Musiał jej pomóc i to na tyle skutecznie, aby nic się jej nie stało. Inaczej marny jego los, skoro pan Burke zna Crucio, to Avadę pewnie tez mial w repertuarze.
- Spokojnie, proszę nie panikować. - Axel zsunął z ramion swój płaszcz i położył go na chodniku, by pomoc zaraz Vivienne usiąść. Podtrzymywał kobietę przez cały czas aby nie uderzyła się jeśli miała ją dopaść jeszcze większa słabość. Przyłożył do jej karku chłodną dłoń, lekko naciskając palcami na jej szyję. Drugą ręką podtrzymywał ją asekurując przed upadkiem.
- Proszę oddychać. Spokojnie. - Na zewnątrz zachowywał wręcz pokerową twarz i zimna krew, ale wewnątrz czuł jak on sam zaczyna panikować. Co powinien zrobić? Byli daleko od jakichkolwiek form pomocy, nie był w stanie przeteleportować siebie i Vivienne gdziekolwiek, nie chciał jej zostawiać samej a wołanie kogoś z tłumu to też średni pomysł, bo ludzie zawsze tylko patrzeli a nie robili nic. - Zabiorę panią do Munga. - Rozejrzał się po okolicy poszukując wzrokiem kogokolwiek w mundurze służb.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Vivienne Burke
Czarodzieje
Wiek
23
Zawód
Badaczka historii run
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
7
12
15
Brak karty postaci
11-15-2025, 20:52
Nie do końca wiedziałam co się dzieje, głos mężczyzny docierał do mnie przytłumiony, ciężko było mi zrozumieć co do mnie mówi. Coś, że się poznaliśmy, w sklepie mojego męża. Coś mi się nie zgadzało, w sklepie byłam tylko raz, a on mówił o tym, że widzieliśmy się kilka razy. Czy faktycznie poznałam tam tego mężczyznę? Nie do końca byłam pewna, byłam tak zaciekawiona miejscem pracy Xaviera, że nawet jeśli ktoś mi się wtedy przedstawił, to nie sądziłam, że zapadło by mi to w pamięć. Zestresowałam się jeszcze bardziej, ale przez to, że cały świat mi wirował przed oczami, nic nie mogłam zrobić. Czułam, jak chwycił mnie pod ramiona, jak pomógł usiąść na ziemi, a ja oparłam się o ścianę budynku. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale skoro ten mężczyzna mówił, że pracował dla mojego męża, to chyba mówił prawdę? Nikt by zdrowych zmysłach nie powoływał by się na nazwisko Burke, nie mając ku temu żadnych podstaw, prawda?
A co jeśli ten mężczyzna nie był o zdrowych zmysłach? Co jeśli zbliżył się do mnie chcąc wykorzystać moją beznadziejną sytuację? Czułam jego dłoń na swoim karku, zadrżałam niepewna swojej sytuacji. Jednak chłód jego skóry z lekka mi pomógł, oparcie się o stabilną ścianę też. Chociaż nie mogłam powiedzieć, żebym oddychała spokojnie. Byłam zbyt zdenerwowana, więc brałam krótkie i płytkie wdechy, przy każdym z nich słychać było, jak cała drżę. Łzy zatańczyły w moich oczach słysząc o Mungu.
- Nie, żadnego Munga - zaprotestowałam słabym głosem. - Powoli mi lepiej, to chwilowa słabość - wzięłam głęboki wdech. - Ostatnio tak miewam…
Absolutnie nie chciałam trafić do Munga, zaraz by zawiadomili Burke Manor, a do tego nie chciałam dopuścić. I tak moja sytuacja była mierna, nie było to dobrym pomysłem, aby pogarszać ją jeszcze bardziej. Moją deską ratunku, aby ten mężczyzna nie powiadomił nikogo, było uspokojenie się i dojście do siebie. Wstanie na własne nogi, wzięcie swoich zakupów i, jak gdyby nigdy nic, wrócić do domu. Postarałam się więc zacząć oddychać spokojnie, z każdym kolejnym wdechem i wydechem czułam, jak mdłości odchodzą. Zaczęło mi się robić cieplej, a obraz przestał się kręcić dookoła. Jeszcze trochę szumiało mi w uszach i czułam, jak mocno bije moje serce, jednak powoli, powoli wracałam do siebie. Na tyle poczułam się lepiej, że dałam radę uchylić oczy, spojrzeć na mężczyznę i zawiesić na nim swoje spojrzenie.
- Okłamał mnie pan - zacisnęłam usta w prostą linię, kątem oka zauważając jak latarnia rozświetla się na chwilę, ale nie zwróciłam na nią uwagi i nie powiązałam odpowiednich faktów. - W sklepie, w którym pracuje mój mąż, byłam tylko raz. Nie ma więc możliwości, abyśmy widzieli się parę razy… Nie mniej jednak - westchnęłam, mrugnęłam kilka razy i oparłam głowę o ścianę - spadł mi pan z nieba. Pan Axel, tak? - Nie byłam pewna, dźwięk jego imienia dotarł do mnie jak zza grubej szyby.
Rozejrzałam się, chcąc zorientować się w swojej sytuacji. Nie było wokół nas dużo ludzi, ale ci co przechodzili obok, przyglądali nam się z zainteresowaniem. Zarumieniłam się ze wstydu i szybko odwróciłam głowę, tak aby nie nawiązać z nikim kontaktu. Co za wstyd, jeśli tylko zauważy mnie ktoś kto mnie zna lub kojarzy, to wieść o moim zasłabnięciu rozniesie się po rodzinach w zastraszającym tempie. Szybciej moja matka się dowie, niż ja zdążę powiedzieć “akromantula”. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:13 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.