• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Tworzenie kart postaci > Lydia Travers [buduje]
Lydia Travers
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
William i Constance z domu Lestrange
Aspiracje
Niezależność, własne mieszkanie
Amortencja
Jaśmin, białe winogrona, palone drewno, bejca
Różdżka
10 cali, sztywna, symetrycznie falowana na całej długości, wąs langustnika ladaco, topola
Hobby, pasje
Haftowanie, magiczne wzornictwo, projektowanie i szycie strojów, pirografia
Bogin
Krzesło z metalowymi zapięciami na nadgarstki i kostki u nóg
Umysł
Data urodzenia
4 kwietnia 1930
Miejsce urodzenia
Freshwater, Wyspa Wight
Miejsce zamieszkania
Freshwater, Wyspa Wight
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Czarownica
Ukończona szkoła
Hogwart, Slytherin, Ars Mirabilis, Evershire College
Zawód
Rzemieślniczka, hafciarka, krawcowa i projektantka
Czystość krwi
Błękitna krew
Status majątkowy
Bezdenna sakiewka
Ciało
32
162
48
Wiek
Wzrost
Waga
Nijaki błękit
Ciemny blond
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Zbyt szczupła, wręcz koścista.
Znaki szczególne
Niezdrowo szczupła sylwetka ukryta pod warstwami ubrań, piegi na nosie i ramionach, zrezygnowane spojrzenie.
Preferowany ubiór
Zabudowane, specyficzne stroje z dużą ilością wzorów, falban, haftów i innych zdobień, najczęściej jej własnego projektu lub przeróbek.
Zajęty wizerunek
Talia Ryder
Obrazek postaci

1935 - jedz 

 
– Jedz. – Głos nie jest jeszcze na tyle surowy, na ile mógłby, ale pierwsze oznaki niecierpliwości słychać aż nazbyt wyraźnie.
Lydia w odpowiedzi tylko mruczy przecząco, rozpaczliwie zaciskając wargi, czując, jak zimny już pudding ryżowy zostawia oślizgłą warstwę na jej ustach. Obrzydliwe.
Nie jest w stanie jednak wyrazić sprzeciwu słownie, bo musiałaby otworzyć usta, a wtedy zmuszą ją do kolejnego kęsa.
Nie zniosłaby tego. Nawet na ciepło nie była w stanie przełknąć za dużo, a co dopiero teraz, gdy deser zmienił się w lepką, chłodną bryję.
– Jedz. – Zawsze zostawała ostatnia przy stole, zmieniały się tylko twarze osób, które trzymały sztućce przy jej brodzie, odliczając w głowie do momentu, aż dziewczynka pęknie i z płaczem połknie wszystko, co jej podano.
Wśród nich nie było nigdy matki, ani ojca tym bardziej. Nie kłopotali się przecież czymś tak trywialnym jak spędzanie czasu z dzieckiem. I co jeszcze, może mieliby się pochylać nad źródłem problemu?
Siedzenie z Lydią przy stole do późna spadało na skrzata rodzinnego albo guwernantkę.
– Nie chcę! Za słodkie! – Wyrywa się w końcu z ust Lydii, kiedy odchyla głowę na bok i do tyłu na tyle, że Gniewko nie jest w stanie przez chwilę dosięgnąć jej łyżką.
– Dziewczynki lubią słodkie! – Skrzat nachyla się gotów stoczyć kolejną bitwę o następny kęs, ale kopnięcie wymierzone w jego wątłą pierś skutecznie studzi zapał. Lydia korzystając z chwili przewagi zeskakuje z krzesła, ocierając w biegu rękawem usta i brodę z resztek puddingu.
Manewr ten nie opłacał jej się wcale i gdyby o tym wiedziała to zostałaby na krześle. 
Daleko nie zdążyła pobiec, kiedy wpadła prosto w ciemną spódnicę matki, wychodzącą z salonu, zwabiona krzykami.
Constance wygląda, jakby ktoś przerwał jej coś znacznie ważniejszego niż dramat kilkuletniej córki.
Zaciskające się na wątłych ramionach mamine palce pozostawiły na skórze Lydii siniaki na kilka dni, ale to był najmniejszy z problemów dziewczynki.
Przez ulotną, naiwną chwilę Lydia wierzy, że mama przyszła ją uratować. Że stanie po jej stronie. Świadomość prawdy spada na nią gwałtownie, kiedy Constance zamiast ją odciągnąć, odprowadza ją z powrotem do stołu. 
Krótki rozbłysk światła unieruchamia nadgarstki i nogi dziewczynki, a Lydii z tego wszystkiego prawie serce na chwilę staje, by zaraz tłuc się w jej wątłej klatce piersiowej boleśnie szybko. Przez łzy, które w sekundzie nagromadziły jej się pod powiekami prawie nie widzi, co się dzieje, ale nie musi, bo przeczuwa co się zaraz stanie.
– Jedz! – Głos matki jest wściekły, a wyrwana skrzatowi miska z puddingiem śmierdzi Lidzi pod nosem waniliowym, gęstym sosem i rodzynkami.
– Nie, proszę... nie… – Obojętnie jak bardzo Lydia płacze i błaga, Constance niewzruszona jest na reakcję dziecka, zmuszając swoją jedyną córkę do jedzenia, chociaż Lydia na zmianę to łzy połyka, to ryżowe kęsy, co drugie wypluwając, aż cały dekolt błękitnej sukienki ma mokry od przemielonej, mokrej, zimnej papki, która kontrastuje z gorącem łez.
– Jedz!
– Nie! – Dłużej tego nie zniesie, poziom dyskomfortu przytłacza Lydię do tego stopnia, że zaczyna boleć ją głowa, od płaczu, od zwracanej w panice treści. 
Kwaśno-słodki smak puddingu i mdlący zapach wanilii wypełniają całą jadalnię — i całą jej pamięć, na zawsze.
W cierpiącym umyśle dziecka pojawia się tylko pragnienie ucieczki i obrony.
Kolejne nie jest już wystarczająco dosadne, by pękło coś więcej niż tylko jej cierpliwość. Miska eksploduje w dłoni Constance, odłamki wbijają się boleśnie w jej skórę, a zaklęcie, unieruchamiające Lydię puszcza z trzaskiem. Dziewczynka zrywa się na nogi i zeskakuje na dywan, jakby gnał ją instynkt, nie wola.
Z każdym jej krokiem w stronę drzwi jadalnią wstrząsa kolejny huk — talerze, miseczki, kryształowe naczynia z kredensu, wszystko, co mogło się rozbić, eksploduje w szklane odłamki. Nawet witraże w ciężkich drzwiczkach mebli pękają jak cienka skorupka. 
A Lydia zniknęła za rogiem, w ciemnym korytarzu, myśląc tylko o tym, że musi się ukryć. 


1946 - skrzela i mugoloznawstwo  


Gwar w salonie narasta z każdą godziną — średnio proporcjonalnie do ilości alkoholu krążącego we krwi gości i gospodarzy.
Siedzenie naprzeciw zegara wiszącego nad drzwiami nie pomaga, Lydia ucieka do niego wzrokiem zbyt często. Zwłaszcza, kiedy jej się wydaje, że minęło już chociaż pół godziny, a mija dziesięć. Minut.
– Wyprostuj się. – Uwaga matki jak syk żmii dociera do uszu Lydii. Prostuje plecy posłusznie, ostatkiem sił woli tłumiąc ziewnięcie, wspomagając się pucharem, który unosi do ust. Upija łyk miętowej wody, znowu uciekając wzrokiem do zegara.
Ojciec, który najwyraźniej przypomniał sobie, że jest ojcem, obejmuje Billy’ego wychwalając go przed swoim przyjacielem z dumą, że chłopak co ma wiedzieć, to wie, że to Travers i po szkole wypłynie z nim w podróż.
Po głośnym tonie ojca Lydia rozpoznaje że wypił już co najmniej trzy szklanki whisky i nastąpiła godzina skupiania się na swoich synach. Na niej jak zwykle – i może na szczęście – nie.
Na tyle na ile znała swojego ojca (w przeciwieństwie do niego, bo on z kolei jej nie znał wcale) to po kolejnej szklance nastąpi zwrot tematu w stronę polityki.
Wskazówka przesuwa się w ślimaczym tempie, kiedy William Travers uderza pięścią w stół.
Constance nawet powieka nie drgnęła.
– A co? Dobrze ci się żyje? Lepiej było za Grindelwalda, głowę miał na karku. A nie to, co teraz.
Ojciec machnął ręką w stronę swojego przyjaciela mrucząc pod nosem, że szkoda strzępić ryja, chociaż Lydia doskonale wie, że będzie go strzępił.
Nigdy nie krył się z poglądami  – przeciwnie, pielęgnował je jak trofeum.
Ruch jakiś majaczy Lydii w kącie oka, więc odwraca wzrok od ojca, spoglądając na skrzata, czającego się przy stole.
– Gniewko. Możesz mnie stąd zabrać? Proszę.
Zanim jednak skrzat zdąży odpowiedzieć, to grom spada z nieba na Lydię, a raczej wolałaby, żeby był to grom, a nie głos ojca przebijający się przez gwar, z którego wyłapuje dwa słowa. Moja córka. 
Palące spojrzenia ojca, jego przyjaciół i brata osiadają na profilu Lydii, która powoli odwraca głowę, spoglądając zdezorientowana na towarzystwo, niepewna, dlaczego temat skupił się na niej.
– Tak? Ojcze?
– No opowiedz, ty się o tych mugolach w szkole uczysz, to opowiedz, do czego te ścierwa zdolne.
– Ale co dokładnie…
– Lydia! – Ojcu cierpliwość się kończy w połowie jej zdania i znowu pięścią uderza w stół, sprawiając, że Lydia wzdryga się i czuje gorący uścisk lęku w brzuchu. Nie od wczoraj wie, że ojciec jednocześnie gardził i pochwalał jej zapisanie się na mugoloznawstwo. Powiedział kiedyś, że najważniejsze to o wrogach wiele wiedzieć, sam ją do tego zachęcił, jednocześnie nie mogła się pozbyć wrażenia, że ilekroć wspominał o tym, jakie przedmioty szkolne wybrała, w jego głosie wybrzmiewała kpina.
– Oni… cóż… oni…
Wiedziała o nich naprawdę sporo. Ale zaskoczona, znajdując się niespodziewanie w centrum uwagi, wrzucona w środek rozmowy nie miała pojęcia od czego zacząć. Miała krzyknąć ludobójstwo! i zacząć opowiadać o III Rzeszy? 
Mogłaby. To było pierwsze, co jej do głowy przyszło, to tylko fragment historii pokazujący do jakich okrucieństw byli względem siebie zdolni niemagiczni.
Ojciec jednak tylko ręką machnął, jakby właśnie stracił jakąkolwiek wiarę w to, że Lydia ma cokolwiek sensownego do powiedzenia, i wraca wzrokiem do szklanki.
– Widzisz, mowę jej aż odjęło. – Między słowami dociera do niej jeszcze mruczenie, co kobiety zresztą mogą o wojnach wiedzieć.
A Lydia opada na oparcie, bo przez chwilę wywołana do tablicy aż się jak struna wyprostowała.
Najchętniej wtopiłaby się w tło, rozmyła w powietrzu. Ale nie ważne ile zaklęć transmutacyjnych studiowała, ile książek na ten temat zdążyła już pochłonąć, nie znalazła żadnej wzmianki na temat możliwości zmiany stanu skupienia ciała czarodzieja, a przynajmniej nie takich, które byłyby odwracalne i mogłaby je kontrolować jak animagowie swoją zwierzęcą formę.
Kolejny ruch w okolicy ojca zwraca uwagę Lydii, ale tym razem to Billy, kiwając krótko głową na siedzącego naprzeciw Amo wstaje od stołu, otrzymawszy nieme błogosławieństwo od Ojca, że mogą odejść i zająć się swoimi sprawami chłopaków.
Lydia chwyta za siedzisko swojego krzesła, żeby je odsunąć od stołu, wstać i pójść za nimi, ale matka widząc to ucina zamiary Lydii krótkim gestem, kładąc pod stołem dłoń na przedramieniu córki.
Tyle z wybawienia.
Lydia spogląda krótko na matkę i opada z powrotem na krzesło, wbijając wzrok w oddalające się sylwetki brata i jego przyjaciela, z roku na rok szerszych w barkach i mocniejszych w gębie.
0
Pozostało PP
mind
0
Pozostało PM
8
0
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
30
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
0
5
5
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka V — Starożytne runy
Wiedza o runach północnoeuropejskich
Ścieżka VI — Nauka
Znajomość teorii magii
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Historia cywilizacji
Znajomość obyczajów i etykiety
Mitologia i folklor
Ścieżka IX — Mugoloznawstwo
Historia i kultura mugoli
Mugolska technologia i jej wpływ na magię
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Zarządzanie finansami
Sztuka negocjacji handlowych
Rozpoznawanie wartości przedmiotów dotyczących profesji postaci
Znajomość prawa handlowego i nielegalnych praktyk
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
sztuka kłamstwa i oszustwa
odczytywanie emocji i czujność
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
rzeźbiarstwo i rękodzieło
malarstwo i rysunek
Ścieżka XVIII — Sport
pływanie
taniec towarzyski
Ścieżka XIX — Technika i rzemiosło
magiczne wzornictwo
szycie i projektowanie strojów

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Lydia Travers
Zarejestrowani
Możesz już wyjść albo w ciszy postójmy, bo tak mi wstyd że nie dam rady dziś zasnąć
Wiek
32
Zawód
rzemieślniczka, hafciarka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
8
30
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
5
5
Brak karty postaci
11-14-2025, 14:39
w
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:18 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.