• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Rozgrywka > Kreacja świata > Historia > Postaci NPC
Wątek zamknięty 
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Serpens
Konta Specjalne
Magia to potęga
Wiek
999
Zawód
twórca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
0
0
Brak karty postaci
05-18-2025, 12:27

Albus Dumbledore


Jeśli kiedykolwiek ktoś zapragnie zrozumieć mnie w pełni, musi sięgnąć głębiej niż tytuły, medale i wspomnienia bitew. Często ludzie pytają mnie, kiedy zaczęła się moja historia. Czy w dniu, w którym urodziłem się jako pierworodny syn Percivala i Kendy Dumbledore w wiosce Mould-on-the-Wold? Czy może wtedy, gdy po raz pierwszy uniosłem różdżkę i zapaliłem świecę bez dotyku? A może w chwili, gdy moja siostra Ariana przestała mówić po tym, jak mugolscy chłopcy brutalnie zakłócili jej dzieciństwo?

Prawdę mówiąc – moja historia zaczyna się od tragedii. To ojciec, który oddał wolność, by pomścić cierpienie córki. To matka, która bez słowa skargi dźwigała ciężar rodziny, przenosząc nas do Doliny Godryka. I to moja siostra, milcząca i pełna lęku, wokół której kręciły się moje pierwsze decyzje – te dobre, i te, których nie przestaję żałować.

Gdy przybyłem do Hogwartu w 1892 roku, nie byłem zwykłym uczniem. Byłem synem czarodzieja z Azkabanu, bratem dziecka zamkniętego w świecie bez słów. I choć przydzielono mnie do Gryffindoru, długo nosiłem w sobie ciężar, który nie pasował do młodzieńczego entuzjazmu szkoły magii. A jednak – magia okazała się moją ucieczką. Transmutacja, zaklęcia, alchemia – nie tylko je rozumiałem, ja je czułem. Byłem żądny wiedzy. Pisałem, badałem, rozmawiałem z największymi umysłami epoki – Nicolasem Flamelem i Bathildą Bagshot.

Niektórzy widzieli we mnie przyszłego Ministra Magii. A ja? Ja pragnąłem tylko poznawać, tworzyć i chronić. Jeszcze wtedy wierzyłem, że można być potężnym bez pokusy władzy.
Ale życie, jak to ma w zwyczaju, rzuca nas w miejsca, gdzie najmniej chcemy być. Po ukończeniu szkoły nie wyruszyłem w podróż, o której marzyłem. Zamiast tego wróciłem do domu. Moja matka zginęła – tragicznie, nagle, w wybuchu magii Ariany. Zostałem sam z rodzeństwem. I wtedy pojawił się on – Gellert Grindelwald.

Był błyskotliwy. Magnetyczny. Był mną, tylko z ciemniejszym odcieniem duszy. Zafascynowaliśmy się sobą – naszymi ideami, pragnieniami, snem o świecie, w którym czarodzieje nie muszą się ukrywać. Insygnia Śmierci, koniec Zasad Tajności, nowy porządek... Myśleliśmy, że budujemy coś pięknego.

Ale byliśmy ślepi.

Wszystko rozpadło się w jednej chwili. Pojedynek. Krzyki. Zaklęcia. A potem cisza – i ciało Ariany. Do dziś nie wiem, czyja różdżka odebrała jej życie. Ale wiem, kto ponosi winę. Ja. Bo pozwoliłem sobie uwierzyć, że mogę mieć wszystko: władzę, wiedzę i rodzinę – nie tracąc nic.
Gellert odszedł. Ja zostałem. Ze złamanym bratem i sercem w kawałkach.

Nie szukałem już wielkości. Zostałem nauczycielem w Hogwarcie – skromnym badaczem, który odkrył dwanaście zastosowań smoczej krwi i spędzał noce na eksperymentach z Flamelem. Ale Grindelwald nie zniknął. Zbudował imperium strachu. I ja, tchórz, latami zwlekałem, by się z nim zmierzyć.

Aż nadszedł rok 1945.
Stoczyliśmy pojedynek, który przeszedł do legendy. Ja – z poczuciem obowiązku. On – z ogniem w oczach. Pokonałem go. Zamknąłem w Nurmengardzie. A potem otrzymałem Order Merlina pierwszej klasy. Medal za zwycięstwo, które przyszło zbyt późno.

W 1956 roku zostałem dyrektorem Hogwartu. Tam czułem się najlepiej – wśród młodych umysłów, którym mogłem dawać nie tylko wiedzę, ale i przestrogę. Bo jeśli czegoś nauczyło mnie życie, to tego, że największe zagrożenie nie płynie z mroku – ale z ambicji bez pokory.

Nie jestem bohaterem. Jestem człowiekiem, który zbyt często zawiódł. Ale jeśli moje błędy mogą pomóc innym – to niech ta historia trwa.

Co wiadomo powszechnie?


Z trójki największych czarnoksiężników pozostaje na pierwszy rzut oka postacią najbardziej znaną społeczności czarodziejów. Znane są jego pokojowe poglądy, dokonania naukowe i osiągnięcia w edukowaniu młodych czarodziejów. Znane jest fakt jego uznania dla świata czarodziejów i spektakularne zakończenie działalności Grindelwalda. Albus Dumbledore chroni prywatną część rodzinnych historii, unika odpowiedzi na pytania o rodzeństwo czy rodziców, choć wiadomym jest, że jego ojciec był więźniem za atak na mugoli i zginął w Azkabanie. Nie są znane jego intymne relacje z Gellertem Grindelwaldem i początki wspólnej działalności, choć powszechnie mówi się o ich dawnej przyjaźni jako powodzie wieloletnich odmów występowania przeciwko niemu w walce.
    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Serpens
Konta Specjalne
Magia to potęga
Wiek
999
Zawód
twórca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
0
0
Brak karty postaci
05-18-2025, 12:31

Gellert Grindelwald



Niektórzy mówią o mnie: tyran. Inni: geniusz. Nieliczni – co odważniejsi – pytają: a może miał rację?

Nazywam się Gellert Grindelwald i nie proszę o wybaczenie. Proszę jedynie o zrozumienie.
Urodziłem się w 1883 roku – w rodzinie, której nazwisko nie potrzebuje rozgłosu, a magia płynęła w żyłach tak naturalnie, jak krew. Od najmłodszych lat wiedziałem jedno: jestem inny. Świat, w którym przyszło mi żyć, był zbyt ciasny, zbyt tchórzliwy, zbyt przywiązany do tradycji i iluzji harmonii. Prawdziwa potęga – ta, która mogła coś zmienić – leżała w zakazanych księgach, w ruinach przeszłości i w tych zaklęciach, których nie uczono w szkole.

Durmstrang przyjął mnie z otwartymi ramionami – i równie szybko wyrzucił. Trudno się dziwić. Nawet oni – ci, którzy chlubią się otwartością wobec czarnej magii – nie potrafili pojąć tego, co ja widziałem wyraźnie: że magia nie ma granic, a ci, którzy ją ograniczają, czynią to ze strachu.
W 1899 roku trafiłem do Doliny Godryka – pod dach Bathildy Bagshot, ciotki zafascynowanej przeszłością, ale ślepej na przyszłość. Tam spotkałem jego – Albusa.

On był moim równym. Moim odbiciem. Umysł tak błyskotliwy, że przez chwilę... przez chwilę uwierzyłem, że nie jestem sam. Że ktoś jeszcze widzi to, co ja: że czarodzieje są stworzeni do czegoś większego niż ukrywanie się w cieniu mugolskiego chaosu. Że jesteśmy strażnikami porządku – nie niewolnikami konspiracji. Mówiliśmy o większym dobru. Ale nasza definicja różniła się niepostrzeżenie. On chciał chronić. Ja – rządzić, by chronić. A różnica między tymi dwoma ścieżkami, jak się okazało, była zaklęciem oddanym w złą stronę.

Aberforth. Krzyk. Pojedynek. Śmierć Ariany.

Znam tę wersję. Widziałem jej spojrzenie. Była niewinna. Ale nie ja rzuciłem ten czar. Przysięgam. Odszedłem. Musiałem. Zostawiłem Albusa z jego żalem, a sam wyruszyłem w świat – nie po ucieczkę, lecz po odpowiedzi.

Europa była moim laboratorium. Studiowałem stare zaklęcia, badałem ruiny, zbierałem sojuszników. Nie przemawiałem do mas. Przemawiałem do tych, którzy rozumieli. Do czarodziejów, którzy widzieli, że równowaga świata została złamana. I którzy chcieli ją przywrócić.

Tak narodziła się idea. Nie tyrania – ale nowy porządek. Panowanie dla dobra wszystkich. Mugole rujnowali swój świat – wojna po wojnie, śmierć za śmiercią. My mogliśmy zakończyć ich błądzenie. Mieliśmy moc. Mieliśmy prawo.

Nurmengard. Twierdza, bastion idei, więzienie dla tych, którzy zdradzili swoją rasę. Moje dzieło. Mój symbol.

Wiedziałem, że on kiedyś przyjdzie. Że stanie naprzeciw mnie. I stanął. W 1945 roku – po latach wahania, niepewności, łez i listów, których nigdy nie wysłał. Albus Dumbledore. Jedyny, który mógł mnie pokonać. I zrobił to. Nie nienawidziłem go za to. Jak mógłbym? On wciąż był częścią mojej wizji. Tą jaśniejszą częścią, której sam nie potrafiłem w sobie zachować. Zamknięto mnie w mojej własnej twierdzy. Symbol ironii, prawda? Więzień we własnym śnie. Lata mijały. Zostali tylko strażnicy. Czas. I cisza.

Ale sny nie umierają. One czekają. A wizja... wizja przetrwa nawet upadek swojego twórcy.
Nie pytajcie, gdzie jestem teraz. Nie pytajcie, co planuję. Może nic. A może – wszystko.

Co wiadomo powszechnie?


Ponieważ Grindelwald potrafi skutecznie wykorzystywać fakty i wydarzenia na swoją korzyść w czasach jego powodzeń istniało wiele przeinaczonych pogłosek i plotek, które wspomagały jego działalność, w tym niesprawiedliwe i niezasłużone wyrzucenie ucznia z Durmstrangu. Po wtrąceniu do więzienia część takich informacji została sprostowana. Powszechnie wiadomo, że jest to czarnoksiężnik potężny, związany z czarną magią, mogący równać się z Dumbledore’m, ale i pomagający tym, którzy pozostaną mu lojalni. O jego dzieciństwie i rodzinie nie wiadomo właściwie nic, choć mówi się o powiązaniu z Bathildą Bagshot. Widywany był w Dolinie Godryka w towarzystwie Albusa Dumbledora (szczegóły relacji pozostają nieznane). O samym Gellercie wiadomo tak naprawdę tyle, ile on sam zechciał o sobie opowiedzieć. Pozostaje postacią o trudnej do zweryfikowania historii, a jego najbliżsi współpracownicy milczeli nawet po schwytaniu i przesłuchaniu, choć nie uważa się, by nawet oni posiadali nowe i rzetelne informacje o jego życiorysie. Gellert zna dobrze przynajmniej kilka europejskich języków (w tym francuski i niemiecki). Wielokrotnie pytany o tę postać Dumbledore nigdy nie udziela odpowiedzi.

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Serpens
Konta Specjalne
Magia to potęga
Wiek
999
Zawód
twórca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
0
0
Brak karty postaci
05-18-2025, 12:36

Tom Marvolo Riddle


Moje życie zaczęło się od kłamstwa. Kobieta – słaba, biedna, samotna – oddała ostatni oddech, dając mi imię po mugolu, który nigdy mnie nie chciał.

Merope Gaunt. Czarownica z rodu, który dawno już pogrzebał swą wielkość w brudzie, obsesjach i degeneracji. Tom Riddle Senior – szlachcic mugol, ofiara eliksiru miłosnego. Tak powstałem. Owoc zaklęcia. Niekochane dziecko w obcym świecie.

Wychowałem się w sierocińcu. Bez magii, bez nazwiska, bez dziedzictwa – ale z czymś znacznie potężniejszym: wolą przetrwania. Już wtedy wiedziałem, że jestem kimś więcej. Potrafiłem sprawiać, że inni się bali. I nauczyłem się tego używać. W wieku jedenastu lat odwiedził mnie Dumbledore. Przyniósł prawdę, choć myślał, że niesie nadzieję. Okazało się, że nie jestem szalony – jestem czarodziejem. I nie byle jakim. Potomkiem Salazara Slytherina.

W Hogwarcie przydzielono mnie tam, gdzie było moje miejsce – do Slytherinu. Od pierwszego dnia wiedziałem więcej niż inni. Czułem więcej. Rozumiałem więcej. Byłem samotnikiem, ale nie bez celu. Badałem tajemnice szkoły, odkrywałem magię, której nie uczyli w klasach.
W wieku szesnastu lat otworzyłem Komnatę Tajemnic. Bazyliszek – czysta potęga pierwotnej magii – słuchał mojego głosu. Zginęła jedna osoba. Szkoda. Ale wielkość ma swoją cenę.
Mimo to potrafiłem nosić maskę. Prefekt, wzorowy uczeń, czarujący chłopak z uśmiechem. Nauczyciele mnie uwielbiali. Wszyscy – oprócz Dumbledore’a. On czuł, kim jestem. Czuł to, czego nie potrafił jeszcze nazwać.

Po ukończeniu szkoły poszukiwałem niezwykłych przedmiotów, które tylko czekały na ludzi, którzy wiedzą, co z nimi zrobi. Na swojej drodze spotkałem Hepzibah Smith. Zabiłem ją. Wziąłem to, co należało do mnie – medalion Slytherina i czarę Helgi Hufflepuff.
Zacząłem podróżować. Albania, Grecja, Egipt. Nie szukałem przygód. Szukałem nieśmiertelności.

Znalazłem ją.
Rozdzieliłem duszę. Siedem razy.

Każde z tych rozszczepień to akt doskonałości. Akt, którego nikt przede mną nie odważył się dokonać. Nikt – poza mną – nie zrozumiał, że śmierć nie jest końcem. Jest porażką.
W 1956 roku wróciłem do Dumbledore’a. Poprosiłem o stanowisko nauczyciela. Nie po to, by uczyć – lecz by zaszczepić strach. Odrzucił mnie. Oczywiście. Zawsze był tchórzem.
Więc przyjąłem inne imię. Voldemort. Ten, którego imienia będą się bać.
Zacząłem zbierać ludzi – tych, którzy rozumieli. Śmierciożercy. Czysta krew. Potęga. Odrzuciliśmy słabość, sentymenty, kompromis. Mieliśmy cel. Mieliśmy plan. Na razie działamy w cieniu. Ale cień to miejsce, w którym rodzą się wielkie rzeczy.

W roku 1962 moje imię zna garstka. Ale ci, którzy je znają – drżą, gdy je słyszą.
I to dopiero początek.

Co wiadomo powszechnie?


Najbardziej tajemnicza i zagadkowa postać w nowoczesnej historii czarodziejów. Oprócz kilkoro bliskich towarzyszy ze szkolnej ławy niewiele osób wie, że Tom Riddle to czarodziej coraz bardziej znany na ulicach jako Lord Voldemort. Nieznane są jego dzieje z dzieciństwa i historie rodzinne. Świadkowie jego edukacji mówią o wybitnym i nadzwyczaj ambitnym uczniu, który wydawał się zarazem nieprzystępny i strzegł pilnie swoich sekretów. Choć część kart z jego przeszłości mógłby odsłonić Dumbledore, na ten moment się to nie wydarzyło. Nikt nie łączy również tej postaci z otwarcie Komnaty Tajemnic czy pierwszymi zbrodniami z lat 50. Zmieniające się ciało również zdaje się skutecznie odgradzać Lorda Voldemorta od młodego Toma Riddle’a, choć istnieją osoby, które widziały go w takim stanie w Hogwarcie, gdy ubiegał się o posadę. Być może rosnąca sława czarnoksiężnika już wkrótce otworzy niektórym usta lub pozwoli zadać głośno coraz więcej pytań, na które ktoś mógłby odnaleźć odpowiedzi. Na ten moment trudno nawet mówić o powiązaniu ze sobą postaci Toma z tajemniczym Lordem Voldemortem.
    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Serpens
Konta Specjalne
Magia to potęga
Wiek
999
Zawód
twórca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
0
0
Brak karty postaci
05-18-2025, 12:41

Griselda Misslethorpe - redaktor naczelna czasopisma "Czarownica"



Griselda Misslethorpe – tak, przez „s”, nie przez „z”, jak w tych pokątnych kopiarkach z Doliny Godryka (tak, wiem o was, złociutkie). Dziennikarka, redaktorka, czarownica z krwi, kości i kremu liftingującego. Od lat kieruję „Czarownicą” – jedynym czasopismem, które czarodziejki naprawdę czytają, a nie tylko kupują dla ozdoby do torebki. Mamy horoskopy, krzyżówki, modę i prawdziwą politykę. Bo owszem – szpilki mogą iść w parze z opinią.

Jestem wnuczką Tobiasa Misslethorpe’a. Tak, tego Tobiasa. To on postawił pierwszy stół redakcyjny – z mahoniu, swoją drogą w kolorze, który wraca w tym sezonie. To on dał kobietom głos w świecie. Ale ja? Ja ten stół przestawiłam. Usiadłam na jego końcu i zmieniłam zasady. Tobias uchylił drzwi, a ja je wyważyłam - bo w mojej redakcji nie ma miejsca na półśrodki.

Są tacy, którzy mówią, że trzymam się z boku, ale ja po prostu wolę patrzeć z góry. Nie dlatego, że uważam się za lepszą – tylko dlatego, że widzę dalej. Nie trzeba stawać po stronie barykady, by wiedzieć, kto pierwszy zapalił lont.  A ja wiem. Wiem, kto naprawdę rządzi w Ministerstwie, zanim jeszcze podpiszą dekret. Wiem, kto komu sprzedał klątwę na paznokciach i kto zaprasza Dumbledore’a na popołudniową kawkę. Bo tak, moi drodzy – ja słyszę, zanim zaczniecie szeptać.

Wiek? Zawsze pytacie o wiek. Powiem tak: jestem wystarczająco młoda, by nie dać się wypchnąć ze sceny, i wystarczająco stara, by wiedzieć, kiedy nie warto już klaskać. Mam skórę jak pergamin z pierwszego druku, włosy w kolorze dobranym do szminki, i uśmiech, który nie potrzebuje zaklęć. Dbanie o siebie to nie próżność. Dobry wygląd to podstawa, a wy przecież lubicie oglądać ładne okładki.

Kobiety mnie kochają, bo nie uczę ich pokory. Pokazuję im, jak mówić głośno bez tłumaczenia się. Jak wyglądać pięknie i nie pytać o pozwolenie. Jak nie bać się własnego zdania – ani własnego sukcesu. Mężczyźni? Jedni mnie lekceważą, póki nie znajdą siebie między wierszami. Inni czytają „Czarownicę” po kątach z wypiekami, choć na zewnątrz mówią, że „dla żony”. Ci, którzy mają rozum, wiedzą, że jeśli naprawdę chcą zrozumieć, co się dzieje, muszą czytać mnie uważnie. Nie dla plotek. Dla ostrzeżeń.

Mówią, że inspiruję. Cóż, ja po prostu przestałam przepraszać. Za ton. Za ambicję. Za to, że nie milczę. I tak się złożyło, że pewnego dnia dziewczyny od Szkocji po Irlandię zaczęły powtarzać:„Jeśli Griselda mogła, to czemu ja nie?”  I od tamtej pory jest nas więcej. Nie jestem ich matką. Jestem kobietą, jaką one pragną się stać.

Nie interesują mnie polityczne przepychanki, układy i towarzystwa wzajemnej adoracji. Mam kota, który nie znosi pochlebców (ja za to ich kocham), i dwa notesy pełne gorących treści, które jeszcze nie zostały opublikowane. I tak, zanim zapytasz – wiem, gdzie ukrywa się Grindelwald. Nie z drugiej ręki. Nie z plotek. Wiem, kto przynosi mu wino, wiem, kto grzeje mu łoże. Ale nie wszystko trafia do druku od razu. Są prawdy, które trzeba dozować – jak truciznę.

Nie wiem, co będzie dalej. Ale wiem jedno: każda rewolucja zaczyna się od kilku słów wypowiedzianych przy porannej kawie. Ze śmietanką.
    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Serpens
Konta Specjalne
Magia to potęga
Wiek
999
Zawód
twórca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
0
0
Brak karty postaci
05-18-2025, 12:47

Nobby Leach – Minister Magii


Nie jestem legendą. Nie mam na koncie bohaterskich bitew, nie należę do żadnego rodu, którego nazwisko budzi drżenie filiżanek przy herbacie. Jestem czarodziejem, który wychował się między ludźmi niemagicznymi i magicznymi. Ojciec był mugolem. Matka – czarownicą o sercu większym niż jej zdolności. Oboje uczyli mnie, że świat ma sens tylko wtedy, gdy jest dla wszystkich. Niektórym to nie mieści się w głowie.

Mam dwóch synów, jedną córkę, i przynajmniej trójkę wnuków, które myślą, że Minister Magii to ktoś, kto rozdaje czekoladowe żaby i mówi „nie wolno krzyczeć w domu”. I niech tak myślą jak najdłużej. Bo to dla nich – dla nich wszystkich – próbuję wyciągnąć ten świat z jego zatęchłego myślenia o tym, kto może, a kto nie powinien.

W młodości podróżowałem. Indie. Praga. Dolina Loary. Szukałem ludzi, którzy potrafią żyć inaczej. I znalazłem. Widziałem społeczności magiczne, które rozmawiają z mugolami, a nie chowają się przed nimi pod peleryną. Widziałem dzieci z różdżkami z akacji, które uczyły się zaklęć od babć i dziadków, a nie z książek z pieczątką Wizengamotu. I wtedy pomyślałem – dlaczego nie u nas?

Kiedy wróciłem do kraju, zacząłem od podstaw. Archiwista. Tłumacz aktów prawnych. Doradca. A potem – przez wiele lat – pracowałem w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Widziałem, jak decyzje podejmowane w pośpiechu rujnują lata spokoju. Jak polityka toczy się według zasad, których nikt już nie pamięta. Jak ludzie, którzy mają głos, nie słuchają nikogo poza własnym echem. To mnie nauczyło jednego: mądrość nie zaczyna się od przemówienia. Zaczyna się od słuchania.

Dlatego słucham. Ekspertów. Mądrzejszych ode mnie. Albusa Dumbledore’a – tak, jego też. Nie dlatego, że potrzebuję przywódcy. Tylko dlatego, że potrzebuję światła, kiedy sam zaczynam wątpić.

Nie jestem typem, który uderza pięścią w stół. Ale zdarzyło mi się. Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś próbował znów odebrać komuś prawo głosu tylko dlatego, że „nie pochodzi z odpowiedniej rodziny”. Nie lubię dramatów. Ale potrafię mówić głośno, gdy trzeba.  Wierzę w kompromis, ale nie w uległość. W rozmowę, nie przemilczenie.

Lubię grać w magiczne polo, choć z moją celnością to głównie śmiech dla całej drużyny. Lubię listy od córki, która pyta, czy Minister może mieć weekendy wolne. I lubię ten moment, kiedy – choć jeszcze nie wszyscy zdążyli mi zaufać – pojawia się ktoś, kto mówi do mnie: „Dobrze, że pan tam jest.”

Nie jestem bohaterem. Ale jeśli uda mi się sprawić, że za dziesięć lat żadna dziewczynka nie usłyszy, że „nie powinna się wychylać”, że żaden chłopak nie będzie się wstydził swojego pochodzenia – to wystarczy.

Nie chcę więcej wojen. Nie chcę więcej granic w głowach.  Nie chcę więcej ludzi, którzy nie mają prawa się odezwać Chcę świata, który nie pyta najpierw „skąd jesteś?”, tylko „co potrafisz?”. Dla moich dzieci. Dla ich dzieci. Dla nas wszystkich.
    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Serpens
Konta Specjalne
Magia to potęga
Wiek
999
Zawód
twórca
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
0
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
0
0
0
Brak karty postaci
05-18-2025, 12:59

Tiberius Prewett – Dyrektor Szpitala Św Munga


Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby zapisać moje wspomnienia. Może ktoś, kto nie zna mnie na tyle, żeby wiedzieć, że nie lubię mówić. A już na pewno nie o sobie. Ale dobrze. Skoro już siedzę tu sam, pośród akt, raportów i cuchnących pergaminem notatek z oddziałów, mogę zaryzykować kilka zdań. Na moich warunkach.

Urodziłem się jako Prewett, ale nigdy nie czułem się nim w pełni. Nazwisko należało do mojego ojca — człowieka łagodnego, obecnego przez chwilę, znikającego z pamięci równie cicho, jak z rodzinnych zdjęć. To matka miała siłę, która rzeźbiła. Czysta krew, ród Blacków, spojrzenie ostrzejsze niż różdżka i zasady wyryte w kościach. Mimo że nosiłem nazwisko po ojcu, to ona mnie wychowała. I wychowała mnie po swojemu. W jej świecie nie mówiło się o emocjach. W zasadzie, nie rozmawiało się o niczym, co nie było konkretne, sprawdzone, udowodnione.

Trafiłem do Slytherinu, dla niektórych było to zaskoczenie - ale nie dla mnie. Ambicja, samodzielność, odporność na aprobatę. Byłem jednym z tych chłopaków, którzy wiedzą, gdzie stoją w hierarchii, ale nie czują potrzeby walki o uwagę. Nie potrzebowałem nikogo. Wiedza była wszystkim, czego chciałem.

Mimo to, nie byłem całkiem sam. Miałem przyjaciółkę Elarę. Mądra, ironiczna, z niepokojącą łatwością rozumiała moje milczenie. Z jakiegoś powodu byliśmy sobie bliscy. To nie była młodzieńcza miłość — to nie było aż tak oczywiste. Przy niej czułem, że mogę zdjąć maskę i nie zostanę pożarty. I pewnie właśnie dlatego jej śmierć rozbiła mnie na części pierwsze.

Badaliśmy opuszczone korytarze w ruinach starej lecznicy — chciałem znaleźć dowody na dawne techniki uzdrawiania, to był mój pomysł. Załamał się kawałek stropu, zawaliła się podłoga. Elara spadła z wysokości kilku pięter. Usłyszałem tylko trzask kości. Byłem pierwszy na dole. Nie oddychała. Nie było co naprawiać – wszystko w niej było połamane. Anatomia w wersji otwartej. I moje ręce, które trzęsły się nie od zimna, tylko z bezsilności.

Bo nie wiedziałem, co zrobić.
Od tamtego dnia przestałem zadawać pytania, które nie prowadziły do odpowiedzi. Zamiast tego postawiłem sobie jeden cel: nigdy więcej nie być bezradnym. I nigdy więcej nie patrzeć na śmierć przez brak kompetencji.

Medycyna magiczna była naturalnym wyborem. Najpierw Hogwart, następnie w  Evershire College of Arcane Arts, potem oddział urazowy - wszystko na najwyższych obrotach, wszystko z tempem człowieka, który nie ma czasu na stratę. Ciało stało się moją obsesją - to, jak się regeneruje, jak pęka, jak walczy. Sekcje, eksperymenty, studiowanie zwojów nerwowych z taką uwagą, z jaką niektórzy ludzie patrzą na listy od bliskich.

Nie lubię słowa „geniusz”, ale wiem, że byłem w tym wybitny. Wyprzedzałem schematy, rozpoznawałem anomalie szybciej niż ktokolwiek zdążył je opisać. Dlatego awansowałem. Nikt nie kwestionował, kiedy zaproponowano mi stanowisko Dyrektora Szpitala Świętego Munga.

Nie dlatego, że byłem najlepszym człowiekiem, ale dlatego, że byłem najlepszym uzdrowicielem.
A co do człowieka... cóż, mam dwójkę dzieci. Nie pytaj mnie, jak mają się dzisiaj. Nie pytaj, czy się ze mną kontaktują. Pewnie żyją dobrze, bez mojego ciężaru.

Po śmierci mojej żony wszystko się rozpadło. Zawsze myślałem, że jestem wystarczająco silny, żeby utrzymać życie w równowadze, ale nie przewidziałem, że pustka może mieć taką grawitację. Została tylko praca.

Mówią o mnie różne rzeczy: jestem zimny, nieprzyjemny, trudny. Że znęcam się nad personelem, że żaden stażysta nie wytrzymuje u mnie więcej niż miesiąc. Ponoć widziano mnie w miejscach, do których przyzwoici ludzie nie chodzą, a eliksir w mojej kieszeni nie zawsze jest na przeziębienie. Może to wszystko prawda. Nie interesuje mnie to, co ludzie o mnie myślą. Ja nie muszę być lubiany. Ja mam ratować życie.

I robię to. Dobrze. Skutecznie. Z bezwzględną dokładnością.

Nie chcę pomników. Nie mam potrzeby czytać o sobie pochwał w „Proroku”. Chcę tylko wiedzieć, że jeśli kiedyś przywiozą cię do mnie w kawałkach, z połową duszy i jedną szansą — to wyjdziesz z tego o własnych siłach. Nawet jeśli później mnie znienawidzisz.
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek
Wątek zamknięty 


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:05 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.