• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Południowy Londyn > Targ Borough
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 15:59

Targ Borough
Targ Borough to jedno z najstarszych i najbardziej znanych targowisk Londynu: pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą już z XI wieku. Usytuowany na południowym brzegu Tamizy, niedaleko London Bridge, targ jest miejscem codziennego zgiełku i handlu, gdzie mieszkańcy kupują świeże owoce, warzywa, ryby i mięso od lokalnych sprzedawców. Wąskie alejki targu wypełnia aromat przypraw, świeżo pieczonego chleba i ryb. Kolorowe stragany kuszą różnorodnością produktów, a sprzedawcy często zbyt napastliwie zachęcają przechodniów do zakupów. Każdego dnia tłumy ludzi przemieszczają się między stoiskami. Często spotkać tu można rybaków w charakterystycznych kaloszach oraz kucharzy, szukających najlepszych składników do swoich potraw. Stare, ceglane budynki otaczające targ nadają miejscu autentyczny, nieco surowy charakter.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Lysander Hatley
Czarodzieje
Marność nad marnościami
Wiek
25
Zawód
twórca magicznych protez w Howell's Hand
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
7
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
15
4
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
11-01-2025, 22:28
5 kwietnia 1962 roku

Borough Market tętnił życiem niemalże codziennie. Nie sposób było doszukać się momentu, w którym tłumy były przerzedzone, a zgiełk bardziej stonowany. Jest to jedno z tych miejsc, do których trafiłem dość szybko po przyjeździe do stolicy. Nim pochłonęła mnie doszczętnie Pokątna i nim stwierdziłem, że nie potrzeba mi zbyt często opuszczać jej bezpiecznych ram, aby wieść życie w Londynie. Praca stała się dość szybko głównym powodem, dla którego zwyczajnie nie miewałem czasu tu bywać. Przyjąłem to z wielkim żalem, bo plac targowy miał w sobie coś, co rezonowało w mojej duszy, przypominając o latach, kiedy przemierzałem Cardiff z bratem, zatapiając się w kolorowych tłumach klientów i straganach handlarzy. Były to też pierwsze momenty mojego życia, w których nie każdemu z czynów należała się pochwała. O tym jednak wolałem nie pamiętać, choć pozostawała przy mnie dzięki temu czujność. Wiedziałem, że Borough stanowi sposobność do dość prostego wzbogacania się dla zwykłych złodziejaszków. Zapewne dlatego wszystko to, co kosztowne, trzymałem pod sercem, w dokładnie przemyślanej na takie okazje kieszonce. Drugą sprawą było to, że przenigdy w podobne miejsca nie zabierałem ze sobą zbyt wiele. Przezorność towarzyszyła mi od niepamiętnych czasów.
Zapachy przypraw kręciły w nosie, mimowolnie zaczynam zastanawiać się czy nie powinienem uzupełnić swojego skromnego, kuchennego zapasu. Kolejne potrzeby pojawiają się w miarę dostrzegania nowych stoisk oraz rozłożonego na nich asortymentu towarów spożywczych oraz tych wykraczających daleko poza ową kategorię. Można było tu odnaleźć wszystko, czego dusza zapragnie.
Idąc jedną z wąskich gardzieli targowych uliczek, wsuwam dłonie do kieszeni, byle nie zajmować nadmiarowo miejsca w i tak trudnych dość warunkach. MIjam parę kłócącą się ze sprzedawcą ryb – mężczyzna wymachuje odciętym łbem dorsza o zamglonych wyraźnie ślepiach. Gdybym miał więcej samozaparcia, pewnie przystanął bym gdzieś z boku, aby obejrzeć całość spektaklu. Zamiast tego jednak, brnę dalej, dalej, przez mniejsze i większe zbiorowiska ludzkie.
W pewnym momencie zaczyna towarzyszyć mi poczucie, że nie jestem sam. To znaczy, przez cały czas nie jestem sam, ale to wrażenie towarzyszące wszystkim tym chwilom, gdy przemierzamy samotnie ulicę lecz wyraźnie czyjś cień postępuje za nami krok w krok. W sposób zupełnie zamierzony. Nie demaskuję jednak mojej świadomości i idę dalej, skręcając w jedną z odnóg głównej arterii targu. Gdzieś pomiędzy piekarzem a sprzedawcą orzechów w słodkich skorupkach, czuję odrobinę irytacji i postanawiam ostrożnie wybadać sprawę. Przypominam sobie, że jeszcze kilka kroków i znajdę się na wysokości sprzedawcy przypraw, który swym zwyczajem, wysypywał stożki poszczególnych ziół na lustrach, aby iluzja obfitości zwodziła dodatkowo klientów. Mam okazję, aby pochylić się nad asortymentem nie w celu zakupu, a po to, aby dokładniej zbadać otoczenie. Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego, a jednak uśmiecham się lekko i wzdycham. Ruszam dalej, tylko po to, by w momencie, kiedy odległości pomiędzy ludźmi zrobią się niemal niezauważalne, rzucić wreszcie słowa zdradzające, że doskonale wiem, co się święci.
— Devereaux — wzdycham. — Na co tym razem masz chrapkę? — pytam zaraz z odrobiną drwiny w głosie. Myślę, że nie na to, aby wsadzić łapska w moje kieszenie. Ostatecznie, znamy się już trochę. Dawno go nie widziałem. Przyjacielska rozmowa? Jeszcze nie wiem, co zaproponuje i dlaczego postanowił mnie nastraszyć, albo raczej… wywołać ten paskudny dyskomfort poczucia bycia obserwowanym.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
11-02-2025, 19:45
Nie przepadał za opuszczaniem magicznych dzielnic Londynu. Ta niechęć wykiełkowała w umyśle Axela kilka lat temu i zakorzeniła się w nim, obrastając jego ciało ciasnym pancerzem niechęci do mugoli. Nie była to wrogość w pełni tego słowa znaczeniu, lecz raczej dystans, który starał się zachowywać, bo już nie był w stanie zaufać tym niemagicznym istotom, które co prawda wyglądały tak jak i on, ale czuł od nich swego rodzaju odrazę. Chociaż niewiele się różnili od nich samych. Życie złodzieja, kłamcy i degenerata doświadczyło Axela na tyle, że nie widział juz wiele różnic pomiędzy magicznymi i niemagicznymi. Wszyscy kłamali, zdradzali, krzywdzili, byli małostkowi, egoistyczni i bezwzględni. Chociaż ból zdrady nie był tak silny jak chociażby jedna sekunda działania zaklęcia Crucio, to jednak wciąż prześladował Devereaux i widział w każdym mugolu kłamliwą szuję.
Pomimo swoich osobistych uraz opuszczał magiczne ulice, by wypełniać swoje zadania. To dawało mu pieniądze i poczucie bezpieczeństwa na Nokturnie. Bo kto był powiązany z odpowiednim nazwiskiem, ten stawał się trybikiem w mechanizmie, którego nikt nie ważył się naruszać. Oprychy Nokturnu znały go i nawet jeśli nie nosił na sobie niczego charakterystycznego, to czuł się jakby nosił na szyi obroże i każdy wiedział, kto jest jego panem.
Dziś musiał zawędrować daleko od znajomych uliczek, zadanie było proste i nieskomplikowane, a przede wszystkim szybkie. Dostarczyć przesyłkę, nie dać się złapać i wrócić do swoich spraw. Brzmiało wybornie, mógł zahaczyć o targ i napchać kieszenie fantami, bo mugolska waluta go nie interesowała. Ukradkiem czmychał pomiędzy straganami zgarniając słodkie owoce, by schować je do kieszeni, lub sięgał po egzotyczne orzechy, które przypominały mu dawne czasy, kiedy był stałym gościem paryskich cukierni.
Kiedy zwinnie umknął przed wzrokiem sprzedawcy bakalii dostrzegł znajomą sylwetkę, w tłumie mignęła twarz o charakterystycznych rysach. Axel pozwolił, aby Lysander nieświadomy jego obecności poszedł w swoja stronę. Lekko przygarbiwszy się Axel ruszył jego śladem, ciekaw tego, co tez tutaj twórca protez robi. Bawiąc się jego nieświadomością jego obecności deptał mu po piętach, a kiedy to śledzenie zaczęło go już nużyć, pozwolił by Hatley poczuł na sobie jego wzrok, by jego obecność stała się dla niego irytującym wrażeniem, które wywoływało ciarki na karku.
Axel potrafił być jak cień, snuć się za kimś tak długo, jak tego pragnął. A potem to już była jego zachcianka, kiedy pozwalał ofierze się zorientować, że ktoś na nią poluje. I tak też było teraz z protetykiem, który zaczął się coraz częściej oglądać, rzucać spojrzeniem na boki i analizować mijane twarze. Kiedy dotarli do sprzedawcy przypraw, pozwolił by Lys dostrzegł jego odbicie w jednym z luster. A po chwili ruszyli niemal jednocześnie, a Axel zjawił się dosłownie obok z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Lisi uśmiech błąkał się na wąskich ustach chłopaka, którego chłodne spojrzenie skrzyło się od samozadowolenia.
- Hatley. - Odpowiada nie hamując rozbawionych nut w glosie. Po chwili sięga do kieszeni i wyciąga dorodne, czerwone jabłko. Wyciera ja o materiał koszuli, która mial na sobie, a która była zdecydowanie na niego za duża. - Hmm? A takie małe zakupy, bo cóż można szukać na targu? - Wgryzł się w owoc, pozwalając by soczysty sok spłynął mu po brodzie, przeżuł kęs i z zadowoleniem przełknął. Pomimo, że nie urodził się w Londynie, to mówił tak, jakby innego świata nie znał. Londyński akcent przyswoił już jaki czas temu, zmobilizowany przez działanie pewnych nieprzyjemnych środków.
- Przy okazji sprawdzam, czy wciąż jesteś czujny. Dokarmianie ludzkich paranoi to moje hobby, chyba nie zapomniałeś? Hm? - Otarł rękawem brodę. Szczupłe palce otaczały owoc niczym pajęcze nogi, na dodatek w jego gestach było niezwykle dużo gracji. Idąc obok Lysandera nie mial problemu z utrzymaniem tempa, był jak ciecz pomiędzy kamieniami, a kiedy nadążała się okazja, w jego kieszeniach pojawiało się coraz więcej fantów. I nawet czujne spojrzenie towarzysza rozmowy nie do końca było w stanie dostrzec ten konkretny moment, kiedy Axel namierzył swój cel i osiągnął to, czego chciał.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Lysander Hatley
Czarodzieje
Marność nad marnościami
Wiek
25
Zawód
twórca magicznych protez w Howell's Hand
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
7
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
15
4
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
11-04-2025, 20:34
Paranoja.
Daleko mi do niej, ale doskonale rozumiem, co ma na myśli mój niespodziewany kompan. Wzbudzanie w ludziach tak skrajnych emocji niosło pewien rodzaj satysfakcji, zakorzenionej głęboko w pierwotnym poczuciu władzy i kontroli. Dającym znać, że przewaga nad drugim jest czymś pożądanym, acz ryzykownie obdzieranym z empatii nie bez powodu, bo jak tu drwić z czyjegoś lęku mając w głowie jedynie czyste intencje? Na szczęście zdajemy się być ulepieni z tej samej gliny, bo unoszę kąciki ust w złośliwym uśmieszku a potem prycham.
— Łagodnie mówiąc, przeceniasz swoje zdolności, Axel. — Nie wchodząc w zbędną polemikę postanawiam nieco utrzeć mu nosa. — Dyskomfort? Może? Ale żeby nazywać to paranoją? Jeszcze trochę poćwicz. — Nie dam mu przecież tej odrobiny satysfakcji i poczucia, że puls mi przyspieszył, gdy mijałem kolejne stragany w przedziwnym tańcu uników. Może i kąsek ze mnie tłusty, patrząc na nietuzinkowy ubiór i błyskotki, ale po bliższej analizie dość rozczarowujący. Chyba, że trafiam na fana szkła i metalu.
Wzdycham ponownie i ruszam dalej przez tłoczny targ tym razem już w towarzystwie. Zapewne będzie próbował zebrać tu trochę cennych szpargałów, jak dobrze go znam, ale chwilowo zupełnie na to nie zważam. Niech każdy żyje swoim życiem i nic mi do tego. Sam już dawno przestałem zajmować się złodziejstwem pospolitym, ale nie wyzbyłem się naturalnej umiejętności kategoryzowania ludzi na tych, którym warto poświęcić uwagę i tych, których lepiej omijać. Dzisiaj zwyczajnie pragnąłem uzupełnić kuchenne zapasy ale wychodziło na to, że potrzebuję odnaleźć innego sprzedawcę przypraw. Wcześniejszy zdawał się patrzeć na nas dość podejrzliwie, co wcale mnie nie zachęciło.
— Ooch… Będziesz coś gotował? Może podzielisz się przepisem? — dodaję złośliwie, brnąc w temat jego malutkich zakupów. Dobrze, jednak czasami nie potrafię odpuścić, nawet jeśli początkowo moje zamiary są naprawdę czyste. Poza tym, zdaje mi się, że Devereaux nie będzie miał nic przeciwko, bo ostrość humoru nadal pokazuje dość chętnie. — Albo wpadnę sprawdzić jak ci idzie. — Nie stronię od towarzystwa, choć ciężko mówić o mnie jako o prawdziwym ekstrawertyku. Wszystko zdaję się robić dla jakichś określonych celów: lepszej prezencji, przyjemniejszego odbioru, posiadania relacji mogących się kiedyś przydać. Czasami też kieruje mną zwykła sympatia i myślę, że w tym przypadku to ona przeważa, bo generalnie Axel jest w porządku. Abstrahując od naszego dość kiepskiego początku, jest w nim coś, co przyciąga. Pewnie i on działa bardzo często na podobnej do mnie zasadzie, lecz może chodzi o to właśnie? O jakąś nić porozumienia? Zdolność wczucia się w jego sytuację? Uzasadnienia dla wyborów życiowych? Chyba tak. Nikt z nas nie próbował stać w rzędzie z figurami świętych.
— Jak się masz? — zagaduję jeszcze, aby podtrzymać rozmowę. Dawno się nie widzieliśmy, więc nawet szczątkowa aktualizacja sytuacji była dla mnie w porządku. Pewnie sam odwdzięczę się czymś z mojej strony, jeśli w ogóle będzie zainteresowany.
Tłum zdaje się gęstnieć, idziemy człowiek przy człowieku, więc nawet nie próbuję zerkać w stronę Devereaux, tylko wytrwale przeciskam się dalej, licząc że wreszcie będzie na tyle swobodnie, aby odetchnąć z ulgą. Gwar rozmów dźwięczy w uszach, krzyki sprzedawców świdrują. Dzisiaj jest tu naprawdę bardzo trudno złapać myśli.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
11-07-2025, 11:34
Czasem wystarczył charakterystyczny cień, znajoma nuta tembru głosu, znajome rysy, czy zapach. Mózg reagował szybciej niż myśl zdążała się narodzić pod sklepieniem czaszki, układ nerwowy stawał w gotowości a wytrenowane mięśnie spinały się przygotowując ciało nim umysł ogarnie, że zagrożenie pojawiło się zbyt nagle i blisko. Axel nie był wielkim zagrożeniem, on wręcz przeciwnie, unikał konfrontacji utrzymując dystans, bo gdy zostawał złapany, był od razu na przegranej pozycji. To nie wina tego, że miał słabe ciało, że brakowało mu siły i wytrzymałości, tych atrybutów posiadał nawet dużo, lecz obawa przed kontuzją, przed ranami i pojawieniem się bólu i ograniczeń działania tego zmyślnego mechanizmu jakim było ciało stawało się dla niego największym lękiem. Mało kto wiedział, że ten złodziejaszek ze śliczną buźką mial w zanadrzu nietypowe umiejętności i cały czas próbował wyrwać się z bagna, w które wpadł lata temu.
Lysander nie poddał się tak łatwo intencjom Axela, zachowując spokój i stabilność, ba! na dodatek uśmiechał się podejmując rozmowę z Devereaux.
- Nah... raczej zauważam z zaciekawieniem, że oswajasz się ze mną. - Lisi uśmiech pojawia się na ustach Francuza, a w jego lodowych oczach pojawia się błysk pewności siebie. - Poza tym, wolałbym żebyś szalał za mną, niżbyś miał z mojego powodu popadać w lęki. - Bawił się nadgryzionym jabłkiem, by po chwili wgryźć się w nie łapczywie. Może już nie przymierał głodem, ale nie osiągnął na tyle stabilności, by czuć się zawsze i wszędzie spokojnie pod tym względem. Słodki smak rozpływa się w ustach, poprawia nastrój i łagodzi łaknienie co widać po młodym Francuzie.
Lysander nie był dziś bezpośrednim celem Axela, w końcu poznał się już na tyle na protetyku, że Devereaux doskonale wiedział, że lepsze skarby ma ukryte gdzie indziej. Dziś po prostu wpadł mu w oko i z braku lepszego zajęcia postanowił podrażnić się rzemieślnikiem, ot tak dla zabicia czasu. Wiwernę musi dopiero odwiedzić wieczorem, wiec mógł skorzystać z dnia tak, jak mu się to podobało.
Axel i gotowanie? Na tą wzmiankę chłopak szczerze się roześmiał, jak nie potrafił nigdy gotować tak i gwałtowne wydarzenia w jego życiu i zmiany nie pchnęły go ku tej umiejętności. Perlisty śmiech, który bardziej pasował na salony niż do za dużej koszuli i targu tonął w gwarze otaczającego ich tłumu.
- Wpadaj śmiało, a tym bardziej jeśli mistrzem kuchni będziesz ty sam we własnej osobie. - Axel przekrzywił zadziornie głowę posyłając Lysanderowi wyzywające spojrzenie. - Spod moich dłoni prędzej wyjdzie trucizna, niż pożywne danie. Także, jeśli choć trochę byłoby ci mnie szkoda, zapraszam. Potrafię się odwdzięczyć. - Wspomniane dłonie splatają się smukłymi palcami i wędrują pod brodę młodego mężczyzny.
Początki mieli faktycznie kiepskie, ale ludzka zawiść nie zaślepiła Lysandera na tyle, by żywić do Axela zbyt długo urazę. Może i nie znali się nazbyt dobrze, to po wyjaśnieniu sobie pewnych spraw Devereaux nie widział w Hatley'u celu. Widocznie sympatia musiała zadziałać w obie strony i złodziejaszek jakim był Axel wolał aby Lysander nie stawał się jego wrogiem. Wyrozumiałość, jaką dążył go Hatley znajdowała w tym jaki był i robił Axel pewne powody, jakby dostrzegał przewrotność losu, która zmusiła chłopaka do takiego życia.
- Całkiem, całkiem. Zadomowiłem się w Wiwernie. - Nie było tajemnicą, że Axel pracował jako kelner w Białej Wiwernie i nawet się tam nieźle trzymał. - Dostałem rolę, co prawda w Dublinie, ale nie marudzę. - Uśmiechnął się, a oczy chłopaka zabłysły szczerą radością. Lysander był jednym z niewielu, którzy wiedzieli o pasji i umiejętnościach Axela jako tancerza. Protetykowi raczej trudno było nie zauważyć, że Devereaux porusza się i wyglada inaczej niż większość jego rówieśników, był bardzo rozciągnięty i gibki, a do tego nie mial problemu z unikaniem ciosów i prób pochwycenia go uciekając się do akrobatyki.
- Jak u ciebie? Interes się kręci? - Zagadnął w rewanżu, ciekaw jak się wiedzie Lysowi w jego interesie, temat może i trudny, ale zapotrzebowanie na pewno było stałe.
Gęstniejący tłum zmusił ich, by jeden szedł za drugim, co Axel wykorzystał by Lys jako lepiej zbudowany i postawniejszy od niego robił za taran, który wytyczał ich drogę przez tą ludzką masę. Mając przewagę wzrostu Axel nie mial problemu z kierowaniem słów wprost do ucha swojego kompana.
- Skręć w trzecią alejkę po prawej, tam jest małe stoisko starego hindusa. Tam znajdziesz dobre przyprawy, nie miesza ich z popiołem i talkiem. - Może i Lys nie wspominał po co tutaj przyszedł, to jednak wzmianka o gotowaniu dala Axelowi do myślenia i postanowił podzielić się dobrym poleceniem z mężczyzną.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:30 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.