• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Londyn, Kensington High Street 30/10 > Sypialnia
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-08-2025, 13:37

Sypialnia
Niepchechodni pokój sąsiadujący z gabinetem to pomieszczenie przytulne, udekorowane licznymi obrazami i utrzymane w odcieniach drewna wiśniowego i butelkowej zieleni. Wysokie szafy wypełnione są do połowy i jedynie damskimi ubraniami, a półki regałów uginają się pod ciężarem literatury - w tym wypadku, zdecydowanie nie fachowej. Pod oknem z widokiem na kamieniczne podwórze znajduje się oświetlany stojącą lampą fotel. Jest on miejscem, w którym pani domu spędza wolne wieczory, o ile jakiekolwiek zaistnieją.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-09-2025, 09:49
08 MARCA 1962

Tak późna godzina w Kensington - w porównaniu do doków Cardiff, żywych po zmroku niczym feeria kryształków w nieustannie obracającym się kalejdoskopie - przywitała je łagodną ciszą. Spokojem wyzierającym z cieni zalegających na brukowanych uliczkach, powietrzem pozbawionym ciężkiej woni tytoniu i chmielu. Leonie podążała za ciocią do jej mieszkania, nadal objęta własnymi ramionami, z lekko zwieszoną głową i chaosem skołtunionym między myślami; ochłonęła na tyle, by wiedzieć, że powiedziała za dużo, ale liczyła, że tej nocy więcej nie wrócą do tematu tego, co ją spotkało, ani rocznicy śmierci Basila. Moira więcej nie dociekała, więc chyba można było uznać to za dobrą monetę?
Raz po raz zerkała kątem oka na jasnowłosą czarownicę, przewodniczkę po londyńskiej mapie, a kiedy dotarły do celu i Sanderson wpuściła ją do środka, jak najciszej próbowała pozbyć się butów i płaszcza. Gdzieś w mieszkaniu spał mały Harry, którego bardzo nie chciała obudzić - a który mimo wszystko wychynął zza drzwi, pocierając zasnute snem oczy, uśmiechnięty na widok Leonie, swojej cioci, choć w rzeczywistości była dla niego kuzynką.
Moira odprawiła Astrid, odpowiedzialną za doglądanie jej pociechy, wobec czego we wnętrzu przyjemnie cichego mieszkania pozostała trójka związana ze sobą krwią. Obiecawszy chłopcu, że zaraz do niego wróci, zielarka skorzystała z gościny ciotki, umyła się i przebrała z ubrań pachnących tawerną w pożyczoną przez gospodynię koszulę nocną. Rękawy nie były tak długie, jak mogłaby sobie tego życzyć, przy nieuważnym ruchu odsłaniały część blizn na lewym przedramieniu, skrzętnie ukrytych przed rodziną, musiała więc na to uważać. I kiedy wyszła, wiedząc, że spędzi noc w mieszkaniu cioci, skorzystawszy z - prawdę mówiąc niespodziewanego - zaproszenia kobiety, wgramoliła się do łóżka, oparta o wezgłowie, i przyjęła na kolanach wątły ciężar Harry'ego. Był taki ciepły. Taki niewinny. Nieskażony złem świata, z sercem ufnie wyciągniętym na dłoni. Przytulała go długo, gładząc pukle włosów, aż jego oddech wyrównał się i była pewna, że zasnął; ale nawet wtedy nie wypuściła go z objęć, tylko trzymała go blisko, łagodnie, zapewne w sposób, w jaki od dawna nie trzymała go Moira. Choć to niesprawiedliwe, że Leonie zakładała ten brak matczynej bliskości... Ale czy sama Sanderson nie zapracowała na taką łatkę? Pokazywanie emocji przychodziło jej z trudem, były jak ciało obce wyhodowane w jej organizmie wbrew jej woli.
- Trochę cię poszarpałam. Wybacz - zwróciła się do ciotki bezbarwnie, szeptem, odkładając w czasie sięgnięcie po herbatę. Musiałaby zrobić to lewą ręką, jeśli nie chciała rezygnować z przytulania śpiącego dziecka, a wtedy blizny po poparzeniach wypełzłyby na światło dzienne - nie ma mowy. - Nie powinnaś była tego widzieć - dodała gorzko. Mnie w takim stanie. Mnie w takim miejscu. Bała się, że od teraz Moira nie będzie chciała kontynuować ich spotkań; że przetnie tę ostatnią nić, łączącą Figg z rodziną. Zrozumiałaby to, wszak okazała się plamą na sterylnym życiu Sanderson, a mimo to miała nadzieję... tę durną, niepotwierdzoną niczym nadzieję, że w ciotce pojawi się choć gram empatii.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-12-2025, 22:14
Podobno Londyn nigdy nie spał, ale mówił to chyba ten, który nigdy nie odwiedził pałacowych dzielnic. Mieszkanie w starej kamienicy, w tak bezpiecznej okolicy miało bowiem swoje zalety. Tu miasto spało, stało i do rana zapominało o swoim wpływie i statusie. To tutaj wszystkie latarnie świeciły jasnym światłem, a patrole policyjne wydawały się niemal nagrodą. Niemal nie dochodziło tu do kradzieży, a wszyscy ludzie – jak trybiki w wielkiej, dobrze zbudowanej maszynie – gasili światło niemal o tej samej porze, by rankiem skierować się do swoich równie nudnych i poukładanych zajęć nieco przed godziną ósmą.
Portowe dzielnice nie spały dłużej, ale i tak budziły się wcześniej. Cieszyła się, że wszystko to, co dla Leonie Figg było ewidentną codziennością, dla Moiry było obecnie tylko wspomnieniem. Nawet gdyby chciała, do domu z dzieciństwa i tak już nie wróci. Ten stracony pod gruzami dawnej stoczni istniał już tylko w jej głowie.
Gdyby mogła, skasowałaby go i stamtąd.
Zmierzając do mieszkania Sanderson, są anomalią na tejże ulicy. Osobami poruszającymi się po niej za późno, jednak szybko i w jasnym celu. Kamienica pochłania ich sylwetki, przepychając w górę schodów, ku izbom oświetlonym mlecznym blaskiem.
Zrzuca z siebie płaszcz, pozwala Leonie wejść w głąb cichych pomieszczeń, gdy sama odprowadza ją uważnym spojrzeniem. Wciąż trawi dostarczone jej, a raczej wykrzyczane jej informacje. Wciąż próbuje zrozumieć coś, czego nie ma jeszcze prawa pojąć i czuje się w obliczu tego wyzwania jeszcze bardziej bezbronna, niż w wyczerpującej umysłowo pracy naukowej. Może to kwestia pory? Niewyspania?
Pozwala Leonie umyć się i oferuje jej jedną ze swoich koszul nocnych. Pozwala jej zająć się sobą, kiedy tkwi w fotelu sypialnianym, patrząc przez okno i trzymając na kolanach trajkoczącego radośnie i po swojemu syna. Szybko przestaje myśleć o Figg – przynajmniej na ten moment – poświęcając większość swojej uwagi rozmowie z synem. I tak, Leonie ma racje – Moira nie jest najczulszą z matek. Syn już teraz wydaje się popisywać, byle tylko zwrócić na siebie uwagę kobiety. I chyba czasami cierpi na jej deficyt.
Chłopiec prędko wskoczył na kolana Leonie, gdy ta weszła do pomieszczenia. Oswobodził matkę, która udała się do łazienki, by również przygotować się do tej zaczętej późno nocy.
Gdy wraca do pomieszczenia i gdy zasiada wreszcie obok swojej siostrzenicy, na krawędzi łóżka. Spogląda ku małemu Harry’emu, oddychającemu spokojnie i rytmicznie w towarzystwie kuzynki. Podnosi wzrok dopiero gdy Figg decyduje się odezwać.
– Chcę zrozumieć o czym mówiłaś – szepcze, poprawiając materiał koszuli na swoich kolanach. Pozbawiona makijażu, w wałkach na głowie i w bieli nocnej szaty wygląda inaczej – mniej poważnie, łagodniej. Nawet jeżeli twarz wciąż wydaje się… Emocjonalnie oszczędna. – Czemu zareagowałaś tak intensywnie i co to wszystko znaczyło.
Spogląda znowu w kierunku syna.
– Odniosę go i mi wyjaśnisz.
Nie przyjmie do wiadomości odmowy. To nawet nie było pytanie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-13-2025, 10:37
Naiwnie wierzyła, że tej nocy nie wrócą do tematu nieopacznie rozpoczętego pod walijską tawerną. W przypływie szaleństwa Leonie liczyła na ciociną empatię i wyrozumiałość, może też na to, że przez lata Moira nie zapytała, gdzie właściwie była jej siostrzenica i czemu wróciła w tak złym stanie, więc nie musiała pytać o to i teraz; ale niestety - jak większość finansowych kalkulacji, znów się przeliczyła. Zapowiedź wisząca w powietrzu sparaliżowała jej kończyny, a kolory odpłynęły z twarzy.
Chyba nadal nie była gotowa na rozmowy o nim, o tamtym miejscu, nie chciała wracać do obrośniętych berberysem wspomnień i nadziewać się na ich ciernie, dlatego w pierwszym mimowolnym odruchu mocniej zacisnęła ramiona wokół śpiącego Harry'ego. Jeśli nie odda go Moirze, ta nie będzie mogła ułożyć go do snu, więc perspektywa późniejszej rozmowy nigdy nie dojdzie do skutku, prawda? Chaotyczna logika napełniła ją desperacją, ale kiedy Leonie pomyślała, że w unikaniu tematu może skrzywdzić ufnie śpiące na niej dziecko, natychmiast poluźniła uścisk i posłusznie oddała chłopca jego matce.
Nie był tarczą, którą mogła przestawiać z miejsca na miejsce i układać między sobą, a Moirą. Nie był odroczeniem wyroku, tylko małą, dobrą istotą, która zasługiwała na równie dobry sen.
Zamilkła, w żaden sposób nie odpowiadając na słowa Sanderson. Wzrok utkwiony w swoich dłoniach nie miał odwagi sięgnąć do oblicza kobiety, ponieważ Leonie obawiała się odnaleźć tam stanowczość stemplującą dalszy scenariusz rozmowy.
Poczekała zatem, aż magichirurg ułoży Harry'ego w jego własnym łóżku, a kiedy ta wróciła do pokoju, Figg siedziała w tej samej pozycji, tyle że z kołdrą szczelnie naciągniętą na ciało, aż pod samą brodę. Kolejna zasłona, kolejna metoda odgrodzenia się od dociekliwości; pod jej nieobecność Leonie rozważyła nawet, czy nie wyjść dyskretnie z mieszkania, ale znając jej szczęście - również w hazardzie -, potknęłaby się o coś po drodze i narobiła strasznego rabanu.
- Nie będzie mi łatwo... o tym mówić - zaczęła markotnym szeptem, nadal nie patrząc na ciocię zajmującą miejsce na krawędzi łóżka.  Impulsywna otwartość spowodowana alkoholem już zniknęła. - Rodzice nie wiedzą. Arlo też - szeptała, a kiedy napięcie ciała zaczęło niebezpiecznie wrzeć, zielarka obróciła się na łóżku, patrząc teraz w drugą stronę - jak najdalej od Moiry, by nie widzieć potencjalnych zmian zachodzących na jej zimnym i opanowanym zwykle obliczu. To było ryzykiem, którego nie odważyłaby się podjąć. - Bo nie chcę do tego wracać - zaparła się w mimowolnej iskrze buntu, tylko czy naprawdę mogła jakoś złagodzić żądanie gospodyni? Jeśli naukowczyni obrała coś za cel, trudno było zawrócić ją z wytyczonej ścieżki, zawsze była nieustępliwa. Po co Leonie w ogóle otwierała gębę pod tawerną? Co jej to dało? Odsłoniła się przed ciotką, zdradziła, że rozczarowanie, które czuć mogła Sanderson, nie ma tak oczywistego źródła, cudownie, ale w ostatecznym rozrachunku tylko napytała sobie biedy. - Nie wystarczy ci, jeśli powiem, że ja... że nie zniknęłam z własnego wyboru? - spróbowała z desperacji, drgnąwszy na łóżku, jakby już tak proste słowa powodowały bezwolny skurcz wszystkich mięśni.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-14-2025, 15:17
W przeciwieństwie do Leonie, Moira nie widziała możliwości innej od rozmowy i dążenia do wzajemnego zrozumienia, a w dążeniu do uzyskania wiedzy była osobą dość niestrudzoną. Już wcześniej, widząc siostrzenicę z kartami w dłoni, poczuła ukłucie niepewności – lęk o ich potencjalna reputację i o pozycję nieoficjalnego ugrupowania, po stronie którego postawiła się jakiś czas temu Figg. Czuła jednak – zupełnie przeciwnie od niewypowiedzianych wyobrażeń botaniczki – że teraz, kiedy siostrzenica ochłonęła i przepuściła przez wątrobę część alkoholowej trucizny, rozmowa będzie łatwiejsza. Że wyzbywając się podsycanych przez substancję emocji będą mogły porozmawiać spokojnie, szczerze i bez konieczności upominania się o odpowiednią ostrożność czy ciszę. Nie myślała właściwie w tym wszystkim wiele o dobrym samopoczuciu Leonie, uważając po prostu, że samo położenie się w łóżku i ochłonięcie naturalnie je jej zapewnią i chociaż Sanderson była kobietą dość spostrzegawczą, nie zauważyła, że nawet odpowiedni anturaż… Wcale nie zapewni Figg komfortu do mówienia o rzeczach tak bolesnych. Bo tak, Moira nie pojęła do końca, że wstyd magibotaniczki nie wynika z jej własnych działań, a z sytuacji w której nie mogło być o nich nawet mowy. Jedynie skrawek jej padających pod lokalem słów rozbija się po głowie naukowczyni, konfrontując wyobrażenia z tym wątłym ochłapem prawdy.
Gdy siada obok Figg ponownie, wyciąga dłonie po to, by podać jej herbatę. Zatrzymuje się jednak w połowie ruchu, a potem cofa dłoń na własne kolano.
Nie ma zamiaru rozpraszać siostrzenicy od czegoś, co w jej głowie wydaje się tematem trudnym do poruszania. Szczególnie, że nie wiedział o tym… Chyba nikt? Skoro nie wiedziała jej najbliższa rodzina, skoro unikała nawet pojawiania się przed ich obliczem w dniu tak ważnym, jak śmierć własnego brata… O co mogło chodzić? Co ona przeskrobała?
Sanderson położyła dłoń na pościeli, gdzieś na wysokości kolana siostrzenicy – może pokrzepiająco, może zachęcająco, a może po prostu chcąc ułożyć się wygodniej w uporczywym oczekiwaniu.
Mrugnęła jedynie porozumiewawczo, kiedy dziewczyna przyznała, że nie chce do tego wracać. Z doświadczenia wiedziała, że unikane myśli i tak wracały do głowy niczym widmo, a w analogii do naukowej niedoli – tematy, których poruszenie kosztowało najwięcej – bywały często najważniejsze.
Ze względu na przyjatą pozycję, nie mogła obserwować mimiki Leonie, gdy ta zdecydowała się na rzucenie chociaż odrobiny światła na jej roczną nieobecność. Figg nie mogła zobaczyć też twarzy Sanderson, ale na tej wreszcie wymalowała się poważniejsza emocja – zmarszczone brwi, czujniejsze spojrzenie i podciągnięty kącik ust.
Czy wystarczy? Pewnie nie. Ale jako magichirurg doskonale wiedziała gdzie znajdowały się najczulsze z nerwów. Teraz zgadywać mogła, że właśnie naciska jedne z nich i wolała być… Ostrożna.
– Nie wiem czy mi wystarczy, ale to co mówisz jest… Bardzo martwiące – przyznaje cicho, tonem mniej srogim, mniej oceniającym, bardziej zamyślonym. – Nie rozumiem czemu nie chcesz do tego wracać, ale jeżeli sprawia ci to tyle bólu i jeżeli sprawia, że zachowujesz się tak, jak w Cardiff – zaciska palce na kołdrze, pod którą znajduje się noga siostrzenicy. – I jeżeli nie umiesz tego stłumić i przejść z tym do porządku dziennego, może powinnaś powiedzieć o tym. Komuś. Niekoniecznie mi. Nie możesz pozwolić żeby emocje odbierały ci logiczne myślenie. Życie rodzinne. Przyjemność z życia i pieniądze.
W głowie roztrząsa jej ostatnie słowa. Może powinna nie drążyć, może powinna dać jej spokój, zapomnieć i pozwolić przespać ten ciężki wieczór… Ale chyba musiała zapytać, by zweryfikować własne wspomnienie.
– Nie chciałaś pomocy magimedyka… – to stwierdzenie, nie pytanie. – Co by zobaczył?
Gdyby nie była wtedy w najgorszym okresie swojego życia… Być może wiedziałaby już wtedy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-16-2025, 10:01
Myśl, że ciocine rozczarowanie zaczyna zmieniać się w troskę i niepewność wcale nie pokrzepiała, choć powinna. Bezpieczniej było dalej widzieć w jej oczach potępienie, zawód i surowość, niż otwierać serce przed kimś, kto sam tak wiele stracił, na dodatek w chwili, kiedy Leonie odzyskała wolność. To okropne i samolubne, ale śmierć Sandersona prawie spadła jej z nieba, bo w innym wypadku Moira na pewno dociekałaby, dlaczego siostrzenica odmawia zbadania przez magimedyków, znając ją - sama chciałaby rzucić na nią okiem. Tragedia, która uderzyła w nagle samotną matkę, wyzwoliła Leonie od konieczności wymyślania wymówek i karmienia jej kłamstwami.
Powinna wstydzić się tego egoizmu. I wstydziła się go.
Zamknęła oczy, skonfrontowana z frazesem "zachowywania się w Cardiff"; dla Moiry mogło to wyglądać żałośnie, tawerna pełna portowej braci ucieszonej płytką rozrywką musiała obudzić w tak eleganckiej czarownicy poczucie zażenowania i dezaprobaty, ale dla Leonie tam mieszkało życie. Tam mogła zapomnieć o samotności i przeszłości, żywiła się adrenaliną hazardu, mąciła rozum alkoholem i czuła się wolna. To blask dnia zamykał ją w kolejnej pułapce, ale wyjaśnienie Moirze dlaczego tak się dzieje oznaczało konieczność wyznania wszystkiego. Każdego brudu tamtej piwnicy, każdego dotyku odbierającego jej kolejne puzzle samej siebie, każdej kary, każdego kłamstwa i każdego grama strachu. Nie była pewna, czy po latach to w ogóle przejdzie jej przez gardło. Może. Może nie.
- Nie mogę - zaprotestowała na ciociną sugestię, prawie wchodząc jej w słowo. Kryła się w tym gorączka, kryło napięcie, przez które poruszyła dłońmi pod pościelą i wygięła palce. Rozpierająca ją energia należała do szkodliwego gatunku, wynikała z traumy, tak daleka od pozytywów, jak to możliwe. - Nie chcę budzić go swoimi opowieściami - rzuciła enigmatycznie, otwarłszy powieki po to, by kątem oka spojrzeć na twarz Sanderson - poniekąd ze strachem, że już z tak skąpej odpowiedzi błyskotliwa czarownica doda dwa do dwóch i jakimś cudem wytypuje Colina Fairchilda, mugolskiego wisielca, na niedopowiedzianego bohatera słów Leonie. Niemożliwe, rzecz jasna, ale lęk rzadko kiedy bywał racjonalny. -  Kiedy o nim nie mówię, mogę udawać, że tego nie było - dodała, czując, że jej oddech staje się coraz płytszy. Nadal obawiała się reakcji Moiry oraz możliwego wstrętu przecinającego jej twarz, kiedy pozna szczegóły, i choć jej serce oblekało dziwne ciepło na myśl, że widocznie nie była ciotce obojętna, to zaraz obok tego uczucia pojawiał się chłód, który próbował je zdławić. Uderzały w nią wyrzuty sumienia: bo czy naprawdę miała prawo narzekać na to, co ją spotkało? Z nich dwóch to Moira doznała większej tragedii. Urodziła syna w momencie życia, w którym nie spodziewała się urodzić niczego poza nowym naukowym pomysłem, a potem została sama, gdy los brutalnie odebrał jej ukochanego i oddanego męża. Musiała pogodzić pracę z macierzyństwem, a w tym wszystkim znaleźć też miejsce na swoją żałobę. Nie było jej łatwo.
Wciągnąwszy powietrze ze świstem, zamarła na pytanie czarownicy. To prawda. Ani nie złożyła zeznań, ani nie dopuściła do siebie żadnego uzdrowiciela. Jednego z nich nawet uderzyła, kiedy dotknął ją w próbie uspokojenia po prośbie, by zdjęła bluzkę, bo chciał ją osłuchać. Leonie z trudem przełknęła ślinę i przez dłuższy moment trwała w ciszy, licząc uderzenia swojego serca. - ...Blizny - wreszcie przyznała opornie. Chrapliwie, jakby jej struny głosowe wcale nie chciały wykrzesać z siebie tego dźwięku. Nie spojrzała też na Moirę, nie miała na to odwagi, wsłuchała się więc w coraz szybsze uderzenia w piersi, w cichy pisk ciśnienia wypełniającego uszy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-18-2025, 13:43
Z pewnością nie dało się i właściwie nie powinno się porównywać ich tragedii, nawet jeżeli obie w żaden sposób nie zasłużyły sobie na spotykający je, nieco nakładający się w czasie los. Moira nie musi widzieć ciała Leonie, by przypuszczać jak bardzo pozostaje spięte – czuje to też pod palcami, które podnosi z pościeli, nie chcąc dłużej drażnić poruszającej się wreszcie Figg. Boi się, że dotykiem, nawet tym przychodzącym do niej zza bezpiecznej osłony kołdry, sprowokuje wybuch gwałtownych emocji, a za ścianą… Za ścianą spał maleńki Harry. Chłopiec, który nie powinien słuchać krzyków.
Gdy spojrzenie rzucone kątem oka przez botaniczkę trafia w Sanderson, ta opuszcza brwi w zastanowieniu. Wciąż niewiele rozumie ze słów siostrzenicy, jednak powoli dokłada sobie w głowie kilka wymiennych kafelków, próbując ułożyć niepełne informacje w klarowniejszą wersjęwydarzeń. Wie już, że nie zniknęła z własnej woli – ale czy nie chciała zniknąć w ogóle? Wie, że wspomnienie jest dla niej ewidentnie bolesne – ale czy mówi o nim niechętnie przez możliwe konsekwencje gadulstwa czy przez własną chorobę duszy? Wie, że chciałaby, by wspomnienie zniknęło i by mogła żyć bez jego skutków – ale czy w ogóle jest to możliwe?
Moira dodaje dwa do dwóch z dość sporym wyczuciem – pchana chyba kobiecą intuicją.
To oczywiste, że zawinił w tym wszystkim mężczyzna – za często obraca się w towarzystwie samców, by zignorować ich naturę. Sama łatwo ulegała ich urokowi, przecież to genetycznie uzasadnione. W przeciwieństwie do prawdy – Sanderson zakładała jednak, że początkowo Leonie wyruszyła za kimś z własnej woli, a zniknęła bez śladu gdy wszystko okazało się… Inne niż w jej wyobrażeniach. Założenie niewoli nie nasuwa się na myśl jako pierwsze, jednak uzależnienie od siebie czy lekka forma ubezwłasnowolnienia? Jak najbardziej.
Czuje kiełkujący w niej gniew. Odsuwa prośbę Isadory na drugi plan.
– Nie Leonie – nie zgadza się wyraźnie. Nie ma zamiaru szarpać jej, byle spojrzeć jej w oczy, ale teraz bardzo tego chce. – Udawać, że czegoś nie było można dopiero po dojściu do siebie, po pogodzeniu się z tym, po przeżyciu traumy. Ty nie jesteś pogodzona, wciąż to przeżywasz i naiwnie liczysz, że jednego dnia obudzisz się wolna – może jest nieco ostra, ale mało kto litował się nad nią – nie nauczyła się tego zbyt dobrze. Myśli też, że osobom takim jak Figg – zatraconym w swoim żalu i niepewności – potrzeba czasami silnej ręki, kubła zimnej wody i bezpiecznej, bo nieruchomej przystani. Sanderson była na tyle zahartowana, by zaoferować jej tą “wygodę”. – Blizny nie znikają, kiedy je chowamy. Najwięcej siły pokażesz nie wstydząc się ich. Zagrasz na nosie temu, który ci to zrobił.
Sanderson nie jest kobietą delikatną, a odpowiednie wpływy pozwoliłby jej z pewnością rozwiązać problem mężczyzny, którego widmo drażniło Leonie Figg. Nie przyzna się jednak do tego – nie odsłoni się z troską, która nakazuje jej zawalczyć o dobre samopoczucie siostrzenicy, budując przecież narrację, jakoby to botaniczka sama musiała zawalczyć o swoje szczęście. Kładzie jej dłoń na ramieniu, a palcem, gdzieś na wysokości łopatki, gładzi okryte kołdrą ciało. – Musisz wziąć się w garść, Leonie.
Bo świat nie okaże ci litości.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-18-2025, 15:32
Obecność Harry'ego działała jak próżnia; był brakiem powietrza, martwą przestrzenią, w której nie mógł zaistnieć płomień podobny wybuchowi pod tawerną w Cardiff. Leonie nie pozwoliłaby sobie na wystraszenie małego, niewinnego chłopca, a lęk skutecznie zaciskał wnętrze gardła, każąc zastanowić się nad każdym kosztującym wiele słowem. Nie chciała go przerazić. Nie chciała go od siebie odrzucić, zgasić jego ekscytacji na widok ulubionej kuzynki, pozbawić się jego ufnych rączek, wyciąganych w jej kierunku. Nie chciała budzić w jego głowie pytań, których dziecko w ogóle nie powinno mieć. Dlatego też, mimo że rozmowa nie była dla niej łatwa, wszystko wypowiadała szeptem - żeby pod żadnym pozorem nie narazić ukochanego malca na gęstniejące w powietrzu sypialni emocje, gdyby jakimś cudem jednak je podsłuchiwał. Lecz to było tylko połową powodu.
Mimo upływu lat i względnie normalnego życia, które stworzyła dla siebie w Cardiff, zakurzone rany wciąż toczyła infekcja, zasklepiona tkanką blizn, zaś konfrontacja z nimi w obecności Moiry groziła, że poukładana konstrukcja zatrzęsie się w posadach i runie, a Leonie już nigdy nie zdoła jej odbudować. Od początku nie liczyła na przesadną łagodność ze strony cioci, ale stanowczość jej przekonań jeszcze bardziej odbierała rezonu, zmuszała napięte do granicy bólu ramiona do skulenia się w sobie. Wolna. Orzechowe oczy otworzyły się szeroko i tym razem znalazły drogę do oblicza Sanderson, a umysł zdrętwiał od strachu, że mimo oszczędnych tłumaczeń ona wie. O niewoli, o ucieczce, o pozornej wolności, o jednych kratach zamienionych po prostu na inne.
- Łatwo mówić komuś, kto nie musi nosić na sobie tych blizn - zarzuciła szeptem, bo dla niej ciało Moiry było idealne, nieskazitelne niezależnie od śladu skomplikowanego porodu i pasma skalpela. W porównaniu ślady na Leonie mówiły o brudzie i krzywdzie, przypominały o upodleniu się w imię przeżycia, którego z perspektywy czasu... chyba żałowała. Dzięki nim nigdy, przenigdy nie uda jej się zapomnieć o nim i o tym, że w zatęchłej mugolskiej piwnicy wyrwano z niej ogromną część siebie. - Może kiedyś będę miała na to siłę, ale nie dzisiaj. Chciałabym. Naprawdę, ale nie umiem. Dziś czuję się przez nie jak... Jak podmieniec z opowieści o wróżkach. I więcej nie dam rady; wystarczy, dobrze? - poprosiła ze wstydem, znów odwracając głowę z daleka od Moiry. Podarowała cioci tyle odpowiedzi, ile mogła, ale reszta musiała pozostać zamknięta. 
"Weź się w garść", praktyczne słowa, tylko jak to zrobić? Od lat nie próbowała niczego innego, każdy dzień był kolejną próbą. Znalazła sposoby na to, jak czuć się lepiej, tak, i chociaż były dysfunkcyjne, powodując nowe kłopoty, to przynajmniej jakoś działały. Leonie bowiem nadal uważała, że ma nad wszystkim kontrolę - nad kartami, kośćmi, dartem, nad nałogami, które obejmowały nad nią władanie w mrokach nocy. Wiedziała jednak, że jeśli powie Sanderson, że ma siebie samą w garści, skłamie. Po chwili zastanowienia znowu obróciła się na łóżku, tym razem w stronę gospodyni, i udało jej się wyciągnąć jedną zziębniętą ze stresu dłoń spod kołdry, którą niepewnie przesunęła w jej stronę przez połać miękkiej pościeli. Był to dla nich obcy gest, rzadko kiedy okazywały sobie czułość, tym bardziej fizyczną, ale tym razem chciała spróbować. - Wezmę się w garść, jeżeli pójdziesz ze mną na łyżwy - zapowiedziała powoli. Powinna okrasić słowa uśmiechem, niestety nie wyszło. - Jeszcze nie jest na to za późno, a chciałabym się nauczyć, jak na nich jeździć - zmieniła temat, bo prawda była taka, że nie zniosłaby następnych minut wżynających się w jej przeszłość i teraźniejszość. Strach, frustracja, gorycz, wstyd, czuła ich szpony na swoich mięśniach, słyszała trzask puszczających nici myśli, które rozrywały w niej na strzępy. Nie dopytuj więcej, proszę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-26-2025, 11:41
Złość to normalna emocja – tłumaczy sobie Moira Sanderson, kiedy czuje frustrację kiełkującą w głowie od zarzuconych tam słów siostrzenicy. Obie poznaczone są nieporównywalnymi między sobą bliznami, których sama naukowczyni nie jest w stanie dostrzec bez odpowiedniej pomocy młodszej krewniaczki. Złości ją, że we wszystkim czuje się jak w poszatkowanej, publikowanej na łamach gazet odcinkowej prozie – że Leonie Figg wyznacza granicę którą jest nie mówienie o tym dziś, nie mówienie o tym teraz. Sanderson nie wie gdzie znajduje się niedookreślone jutro w którym zdecyduje się powiedzieć o drażniącej ją sprawie więcej i chyba żałuje, że wcześniej zdecydowała się na furtkę mówienia o tym komuś, niekoniecznie jej.
Ale słów nie cofnie.
Magichirurg jest kobietą starej daty – zwolenniczką człowieka, który swoimi poglądami nie gonił za liberalizmem – jest jednak naukowczynią, która poza wpływami i tytułami od zawsze goni postęp. Wie jaką sławą cieszy się psychiatria. Ludzie bali się szpitali i oddziałów psychiatrycznych, unikali ich – nie chcieli uchodzić za wariatów. Wie też, że w obecnym stanie wiedzy o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu – nie trzeba sięgać po metody uchodzące za drastyczne, nawet jeżeli skuteczne. Sama wiedziała jak wziąć się w garść i poradziła sobie z własnymi demonami na swoich warunkach – ale Leonie była słaba. To przecież nie grzech.
Propozycja pójścia na łyżwy nie spotyka się z żadnym komentarzem, nie od razu. Moira nie traktuje tego poważnie, a jedynie jako próbę odwrócenia tematu od meritum. Oddycha ciężko, próbując się uspokoić i pożegnać z wizją poznania prawdy, bo przecież poza postępem goni też prawdę. Gonitwa za nią staje się motorem napędowym działania każdego naukowca czy naukowczyni – Sanderson zauważyła, że jedynym wyjątkiem od reguły było chyba porzucenie poszukiwania prawdy w kwestii śmierci własnego męża. Pod zamkniętymi na dwa oddechy powiekami widzi obraz opatrzony komentarzem koronera.
Otwiera oczy. Przyzwyczai się do nieznajomości całej prawdy i w tej sytuacji, i w tej relacji.
– Mogę zaoferować ci eliksir spokojnego snu albo snu bez snów. Mogę uspokoić cię zaklęciem – natychmiastowo poczujesz się lepiej. Mogę porozmawiać z magipsychiatrami w świętym Mungu, wykorzystać znajomości i zapewnić ci opiekę, którą utrzymamy w tajemnicy. Tak mogę ci pomóc. I tak chcę ci pomóc – po prostu to przyjmij. Wysuwa palce spomiędzy uścisków dłoni Figg, zaraz po tym jak ściska je na sekundę nieco mocniej. Gotowa jest wstać, byle przynieść to, co mogłoby pomóc siostrzenicy przeżyć ten wieczór w większym komforcie. – Nie jeżdżę na łyżwach, ale mogę pokazać ci coś, co pomagało mi dojść do siebie… – wtedy. Bo chociaż do używalności doszła niezwykle, wręcz rekordowo szybko – do dziś dzień zamęczała się przecież widmem życia i śmierci Adama Sandersona.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Leonie Figg
Akolici
you bled me dry, left me for dead, when all i craved was being held.
Wiek
25
Zawód
magibotaniczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
8
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
13
Brak karty postaci
10-28-2025, 10:39
Propozycja eliksirów kusiła swoją prostotą. Koszmary lubiły bowiem wracać pod osłoną nocy, zakradające się do bezbronnej głowy z wyszczerzonymi kłami, ociekającymi toksyną wspomnień i tamtego miejsca. Zimnego, rozświetlonego żółtawym światłem jednej słabej żarówki. W piwnicy o szarych ścianach nie miała wiele: materac z wyczuwalnymi sprężynami, poduszka w poszewce w żurawie, patchworkowy koc. Colin nie zostawiał jej rozpraszaczy, mogących odciągnąć uwagę od uwięzienia. Książek słuchała tylko w jego obecności, czytał je jej w natrętnej nadziei na to, że Leonie przyzwyczai się do mugolskiego świata i uzna go za swój dom; czasem przynosił ze sobą radio, a czasem wyglądającą na ciężką broń, którą raz wystrzelił w sufit, żeby ją wystraszyć. Potem pocałował ją w czoło, przyciągnął do siebie i jak gdyby nigdy nic opowiadał o różnych rodzajach broni palnej, zafascynowany ich morderczymi możliwościami. Mugolski odpowiednik różdżki, tak je nazywał.
- Eliksir spokojnego snu nie brzmi źle - odpowiedziała Leonie, usiłując nie zwrócić uwagi na wstyd, który towarzyszył myśli, jak bardzo sobie nie radzi. Jak nadal nie umie zapanować nad własną psychiką, mimo upływu sześciu lat. Jak przeszłość wciąż jest dla niej jaskrawa, snująca się za nią jak cień. Trudno było pokazywać to przy Moirze, nie chciała, by ciocia uznawała ją za porażkę, a teraz miała wrażenie, że to właśnie się dzieje. - Ale magipsychiatra... Nie. Nie trzeba, poradzę sobie. Już i tak jest lepiej, niż było - usprawiedliwiła się westchnięciem. Tylko obłąkani szukali pomocy u profesjonalistów zajmujących się mentalnymi ułomnościami, a ona nie była nienormalna. Leonie kierowała się mylnym przekonaniem: skoro nie miała przywidzeń ani tików, nie słyszała nieistniejących głosów i nie była eratycznie agresywna, naprawdę nie potrzebowała pomocy magipsychiatrycznej. A nałogi? To nic, przecież miała nad tym kontrolę. Miała.
- Dziękuję, ciociu - na sekundę chwyciła jeszcze palce Moiry, zanim ta zdołałaby zabrać dłoń, po czym wypuściła je i splotła ramiona na piersi. Wzrok sięgający do twarzy naukowczyni był skrępowany, ale wypełniało go też nieśmiałe ciepło. - Za to, że nie jesteś obojętna - wyjaśniła ciszej. Sanderson mogłaby taka być. Zajęta swoimi badaniami, łącząca to z wychowaniem dziecka, na pewno ledwo miała czas na doglądanie swojej połamanej siostrzenicy.
- Oni nie wiedzą... Mama, tata i Arlo - zaczęła za chwilę, przenosząc wzrok na swoje paznokcie. - Ale w rocznicę śmierci Basila i tak tam przychodzę. Po prostu mnie nie widzą - wyjawiła Sanderson, licząc na jej lojalność i dyskrecję. Od tego rozpętała się ich rozmowa. Od tego zderzyły się z zalążkiem prawdy, wypływającej przez rozszczelnione alkoholem spoiwa duszy. Leonie zsunęła się na łóżku i położyła, kładąc głowę na miękkiej poduszce. Dopiero teraz zastanowiła się, czy Moira zamierza spać z nią, czy znajdzie inne miejsce na to, by odpocząć. Po co? Figg nie miałaby nic przeciwko, dzieląc z nią tę przestrzeń, na dowód czego chwyciła połę pościeli po drugiej stronie łóżka i odgięła ją lekko, w ostrożnym, trochę niepewnym zaproszeniu.
- Czyli? - zapytała z błyskiem zainteresowania w czekoladowych oczach. Intrygowały ją sposoby Moiry na odzyskanie samej siebie, na wzniesienie równowagi na zachwianym fundamencie, na regenerację po palącym ciężarze żałoby. Z perspektywy czasu żałowała, że nie mogła bardziej jej wtedy wesprzeć, ale po ucieczce stamtąd ledwo funkcjonowała we własnej skórze. Co jej wtedy pomogło? Czym się ratowała?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:31 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.