• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Rozgrywka > Mgły czasu > Izba Pamięci > 16.10.1961 Londyn - Ile to już lat?
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Almyra Warren
Czarodzieje
Hovering like your shadow and whispering to you - I’m your light and your darkness.
Wiek
24
Zawód
Artystka, pianistka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
21
Magia Lecznicza
Eliksiry
10
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
15
Brak karty postaci
10-14-2025, 19:59

Ile to już lat?
Fly up
Fall into the Sunkiss
I’ll embrace you fearlessly
I’ll kiss you in that red light
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Almyra Warren
Czarodzieje
Hovering like your shadow and whispering to you - I’m your light and your darkness.
Wiek
24
Zawód
Artystka, pianistka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
21
Magia Lecznicza
Eliksiry
10
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
15
Brak karty postaci
10-14-2025, 20:00
Chociaż był już listopad, Almyra czuła, jakby było późne lato. Mimo chłodu na zewnątrz w środku odczuwała jedynie ciepło, radość i szczęście. W tym momencie miała wrażenie, że niczego jej nie brakowało. Bo czego mogłaby chcieć więcej?
Mieszkała z bratem. W końcu, po tylu latach rozłąki - ze względu na dużą różnicę wieku w ich życiu częściej byli rozdzieleni, niż spędzali czas razem. I chociaż w tym momencie obydwojgu większość czasu zajmowała praca, to nadal mogli mówić sobie dobranoc i witać się codziennie rano. Almyra tęskniła za takim stanem rzeczy. Tęskniła za bratem, który - oczywiście z pomocą opiekunek domu dziecka - tak naprawdę ją wychowywał. Wpajał wszelkie zasady, reguły, a młoda Warren nie chciała ich łamać. Nawet, gdy nie miała obok Morgana, trzymała się ich, momentami kurczowo. Jakby to, że zrobi coś nie tak miało wszystko zaprzepaścić.
Ale teraz było inaczej. Teraz brat był obok. A ona mogła mu pomagać, jeśli zajdzie taka potrzeba. Momentami w barze był tłok i te dodatkowe ręce do pracy się przydawały - przynajmniej według niej. Oczywiście przy tym wszystkim była ostrożna. Bo chociaż żyli w magicznym świecie, nie zamierzała pozwolić sobie na stłuczenie choćby najmniejszej szklanki i zranienie swoich cennych dłoni.
Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu, ledwo paru miesięcy, udało jej się zostać pianistką w teatrze Arkadia. I chociaż czuła, że mogła jeszcze bardziej rozwinąć swój talent, nareszcie się dosłownie opłacać. Cały (no, prawie) ten czas po szkole skupiła się na nim, chcąc coś osiągnąć jako artystka. Pokazać, że nawet osoba z tak... nazwijmy to smutnym początkiem życia jak jej, mogła jednak być uzdolniona i mogła zaistnieć w świecie. Grała, uczyła się nowych dzieł, przekazywała wiele emocji swoją grą. Często starała się wyciągnąć coś nowego, nie być tylko zwykłą, podrzędną odtwórczyną nut zapisanych na kartce papieru. Co prawda nie tworzyła własnej muzyki, ale do każdego dzieła podchodziła z czystą głową, starając się je przedstawić dokładnie tak, jak je czuła. I by każda osoba, która ją słyszała, mogła poczuć każdą emocję.
Dzisiejsza próba odrobinę jej się dłużyła, ale nie narzekała. Pogoda była coraz chłodniejsza, dnie coraz krótsze, ale Almyrze to nie przeszkadzało, wyjątkowo. Z każdym dniem starała się skupiać na samych pozytywach - tak było i dzisiaj, kiedy opatuliła się cieplej białym szalikiem, zakładając niesforne włosy za uszy. Poprawiła jasnobrązowy płaszcz, schyliła się, by strzepnąć jakiś brud z botków na małym obcasie i opuściła teatr Arkadia. Zamierzała pójść do domu i odpocząć, nabierając sił na następny dzień. Żadnych konkretnych planów na ten wieczór. Może złapie jakąś książkę? Zanurzy się w świat magiczny, spisany na papierze? Idąc tak, zamyślona, nawet nie zauważyła jak trąciła ramieniem przechodzącego obok człowieka. Szybko się jednak zatrzymała i zamrugała zaskoczona oczami.
- Przepraszam! - rzuciła spokojnie, dopiero po tym kierując spojrzenie na twarz nieznajomego. I jeszcze bardziej została zaskoczona. Wyprostowała się i otworzyła w zdumieniu usta, jakby nie mogła uwierzyć, kogo właśnie spotkała. - Keith? Keith, to Ty?
Fly up
Fall into the Sunkiss
I’ll embrace you fearlessly
I’ll kiss you in that red light
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
10-16-2025, 18:07
W zasadzie nic się nie zmieniło, a jemu wydawało się, że wszystko jest inne. Londyn żył tak jak dawniej, ale dla niego to miasto całkowicie straciło kolory. Kiedyś przechadzał się jego ulicami z usmiechem widniejącym na twarzy, nawet jeśli nie raz nie dwa ludzie patrzyli na niego spode łba, biorąc go za kolejnego imigranta, który przybył do Anglii w poszukiwania innego życia. Nie zliczył ile razy musiał się tłumaczyć, że wcale nie jest imigrantem, a w każdym razie nie w tego słowa znaczeniu. Z czasem jednak przestał się tłumaczyć, dochodząc do wniosku, że ludzi i tak będą myśleć co będą chcieli. Najważniejsze było dla niego, że ojciec o nim tak nie myślał, że miał rodzinę, nawet jeśli w jakiś sposób rozbitą. Macocha nigdy nie była mu bliska i chociaż jako małolat starał się zdobyć jej akceptacje, w końcu przestało mu zależeć kiedy dotarło do niego, że każda jego próba była ignorowana, a kobieta nigdy nie miała zamiaru go zaakceptować. Teraz jednak wszystko było inaczej i chociaż prowadził względnie spokojne życie, nie tak je sobie wyobrażał. Ojca już nie było, opuścił rodzinny dom, całkowicie zrywając kontakty z rodziną, nie zaskoczyło go, że nawet ci ze strony ojca nie zamierzali utrzymywać z nim kontaktu. Był sam sobie, znalazł nową rodzinę w Cardiff, która akceptowała go takim jakim był i to się dla niego liczyło.
Jednak kiedy w takie dni jak ten pojawiał się w Londynie po odebranie zamówionych przez pana Hao składników do restauracji, czasami pozwalał sobie na spacer pełen wspomnień. Odwiedzał miejsca, do których w przeszłości uczęszczał z ojcem. Czy to muzeum, czy jakiś park, a nawet czasami i restauracja. Nigdy nie wchodził do środka, nie było to na to w tym momencie stać, ale stał na zewnątrz i pozwalał aby miłe wspomnienia wracały do niego. Była to dla niego pewnego rodzaju terapia, działanie, które miało mu pozwolić uporać się w końcu ze stratą ojca. Działało, a on wspominaj tatę tylko z tych dobrych chwil, których było zdecydowanie więcej niż tych złych.
Tym razem zatrzymał się przed teatrem Arkadia. Ojciec zabrał go tutaj kilka razy na spektakl. Pamiętał doskonale jak chłonął każdą sztukę, na której było dane mu być, całym sobą, nawet jeśli nie zawsze rozumiał dokładnie o co chodzi. Sztuka nigdy nie była mu bliska, nie miał zdolności artystycznych pod żadnym względem, ale kiedy miał okazję lubił posłuchać granej na żywo muzyki czy obejrzeć ciekawy obraz. Wspomnienia zalewały jego głowę kiedy tak stał i patrzył na szyld rozpamiętując swoją pierwszą wizytę w teatrze. Nie zauważył młodej kobiety wychodzącej z budynku, nie ruszył się nawet o minimetr do momentu kiedy poczuł się szturchnięty ramieniem.
- Nie, nic się nie stało. - odezwał się słysząc słowa kobiety.
To tylko szturchnięcie nie było czym się przejmować. Nie raz tego doświadczył na szkolnych korytarzach od uczniów, którzy nie akceptowali odmienności. Kiedy jednak usłyszał jak kobieta wypowiada jego imię, zaskoczony w końcu zaskoczony uniósł na nią spojrzenie. Przyjrzał się jej twarzy i zaskakująco szybko ją skojarzył. Uśmiech wpłynął na jego usta.
- Almyra! Co za spotkanie! Ile to już lat? - pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym przyjrzał jej się dokładnie - Co tu robisz? - spytał szczerze zaciekawiony.
W szkole kilka razy wstawiła się za nim kiedy ktoś postanowił się na niego uwziąć. Z czasem sam zaczął sobie z tym radzić, bo nigdy nie był specjalnie konfliktowy, ale mimo wszystko było mieć kogoś, kto jednak nie uważał cię za odmieńca.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Almyra Warren
Czarodzieje
Hovering like your shadow and whispering to you - I’m your light and your darkness.
Wiek
24
Zawód
Artystka, pianistka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
21
Magia Lecznicza
Eliksiry
10
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
15
Brak karty postaci
10-19-2025, 19:50
Ciężko było powiedzieć, czy Myrze Londyn kojarzył się... z czymkolwiek. Tutaj się wychowywała, tutaj żyła na co dzień. Czasami tęskniła za Francją - zaledwie nieco ponad dwa lata tam spędziła, to był jednak inny świat. Chociaż pojechała tam na kurs gry na fortepianie, zwiedziła zdecydowanie więcej, niż wtedy w wakacje 54 roku. Wtedy były to zaledwie dwa miesiące, a nie lata. Co prawda, ten pierwszy raz również bardzo dobrze wspominała, z może nieco innych względów, ale... To wtedy zakochała się całkowicie w tamtym kraju, a Paryż wydawał się jej czymś niezwykłym i gdyby kiedykolwiek miała okazję się tam przeprowadzić na stałe, zapewne by skorzystała. Co prawda tylko z bratem, zabierając go ze sobą - nie wyobrażała sobie w tym momencie życia bez niego. Zawsze razem - albo chociaż w kontakcie. Niestety przez różnicę wieku życie nie pozwoliło im jakoś szczególnie ze sobą spędzać czasu. Teraz, gdy on wrócił z morza, a ona już na stałe - przynajmniej tak myślała - wróciła do Londynu, ich drogi się ze sobą skrzyżowały znów. I Almyra nie chciała tego odpuszczać.
Sama może nie miała jakichś miejsc, powiązanych z daną osobą. Większość życia spędziła w szkole i w bidulu, ale nie użalała się nad sobą - dziewczyna była zbyt zajęta pomaganiem innym, chowaniem swoich problemów w kieszeń - skupiała się na czymś, na czym faktycznie chciała. Inni ludzie byli dla niej najważniejsi. Źle się czuła na przykład z tym, że nie wiedziała do końca tego, co się tak naprawdę stało na morzu, dlaczego Morgan wrócił do domu. Cieszyła się z tego, oczywiście. Co prawda jakoś się tak złożyło, że on wrócił i ona była we Francji, ale teraz? Teraz mogła korzystać z obecności brata, który jednak był dla niej najbliższą personą. I zapewne już zawsze jego bar i okolica będą jej się z nim kojarzyć. Czy było inne takie miejsce? Nie bardzo, mówiąc szczerze. Pewno jak trochę przepracuje w teatrze, dojdzie kolejna miejscówka na jej listę ważnych miejsc. Póki co jednak... Trzeba było zająć się pracą.
Z reguły była ostrożniejsza. Nie wpadała na ludzi ot tak - szanowała przestrzeń osobistą każdego człowieka i ich granice, jakiekolwiek by to nie były. Teraz jednak coś wytrąciła ją z uważania. Co dokładnie? ...nawet tego nie wiedziała, bo w momencie, jak zobaczyła znajomą twarz, momentalnie zapomniała o wszystkim, co przed chwilą było w jej głowie. Fakt, że on ją rozpoznał sprawił szerszy uśmiech na jej twarzy. Keith był od niej młodszy, ale miała z nim bardzo przyjemne i ciepłe wspomnienia. Almyrze w ogóle nie przeszkadzało to, że wyglądał inaczej niż 99% uczniów, i nie wahała się tego mówić wprost, gdy ktoś miał jednak z tym problem. Zresztą, zawsze mogła mu powiedzieć dużo. Może nie wszystko, bo Myra dużo rzeczy trzymała w sobie i nie chciała innych wprowadzać w niektóre rzeczy - zwłaszcza te negatywne. Gdy ktoś jej zrobił krzywdę, bądź sprawił przykrość - często przełykała to i nie chciała nikomu nic powiedzieć. Po co ktokolwiek miałby się o nią martwić?
- Zdecydowanie za dużo! - powiedziała spokojnie, wyraźnie szczęśliwa z powodu spotkania. Przestąpiła z nogi na nogę i uniosła dłonie, zahaczając piątymi palcami dłoni o niesforne włosy i wsunęła je za uszy. - Ale tak to już chyba jest, co nie? Miło Cię znów zobaczyć!
Co tutaj robiła? Na moment uniosła brwi wyżej, w górę, przesuwając spojrzenie na szyld teatru Arkadii, w którym bądź co bądź niedawno zaczęła pracę. I była z siebie dumna, że jej się to udało. Zawsze chciała się skupić na grze, zawsze miała nadzieję, że jej talent do klawiszy się opłaci i będzie mogła nim zarabiać... No i masz, stało się!
- Pracuję, tak dokładnie. Od niedawna. Jestem pianistką w teatrze. - wróciła spojrzenie do Keitha i przechyliła głowę w bok. Pamiętała, że czasami słuchał jak grała. Niejednokrotnie proponowała mu naukę, by coś tam pobrzdąkał na klawiszach.
Fly up
Fall into the Sunkiss
I’ll embrace you fearlessly
I’ll kiss you in that red light
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
10-23-2025, 18:08
Wracał wspomnieniami do przeszłości zdecydowanie częściej niżby tego chciał. Od śmierci ojca minął już rok, ale mimo wszystko nadal było to dla niego bolesne. W zasadzie nie miał złych wspomnień związanych z ojcem, może kilka niewygodnych kiedy nie uwierzył mu kiedy skarżył się, że macocha znowu go szarpała albo uderzyła. Były to jednak drobnostki, o których nie rozmyślał. Mimo wszystko myślał o ojcu tylko w pozytywach. Wychował go, zadbał o to by było mu dobrze w życiu, aby nie musiał się martwić o to czy ma co zjeść na kolację, zabierał go na wycieczki i pokazywał różne rzeczy. To właśnie na tym skupiał się Croft za każdym razem gdy jego myśli uciekały do ojca. Nie zmieniało to jednak faktu, że nawet te miłe chwile przypominały mu o tym co stracił i nigdy nie odzyska. A jednak pojawiał się w takich miejscach jak to i znów pozwalał sobie na zatopienie się we wspomnieniach. Przeważnie były to chwile spokojne, okraszane trochę smutkiem, dzisiaj jednak miało być inaczej.
Znajoma twarz wywołała uśmiech na jego. Z Almyrą znali się jeszcze z czasów szkolnych gdzie czasami wstawiała się za nim. Pamiętał, że początkowo jego duma cierpiała, że starsza koleżanka broni go kiedy ktoś się do niego przyczepił. W końcu mimo wszystko był mężczyzną i doskonale poradziłby sobie sam, robił to wielokrotnie. Z czasem jednak zrozumiał, że taka była natura panny Warren i zaczął to w niej doceniać. Nie zliczy ile razy słuchał kiedy grała na pianinie, za każdym razem odmawiając gdy zachęcała go by spróbował. Miał dwie lewe ręce jeśli chodziło o instrumenty muzyczne czy jakiekolwiek prace manualne. Nawet teraz kiedy prowadził badania nad różnymi roślinami jego szkice były koślawe i tylko on mógł rozszyfrować co dokładnie znajdowało się na obrazkach. Mimo wszystko nadal wolał trzymać się szklarni niż pochylać się nad obrazami czy chociażby pianinem, sztuka to nie była jego bajka.
- No tak, każdy z nas poszedł w swoim kierunku po szkole. - pokiwał lekko głową, a uśmiech nie schodził mu z ust - Udało ci się wrócić do Paryża? Pamiętam jak o nim opowiadałaś. - był ciekaw czy udało jej się spełnić swoje marzenia.
W szkole wiele mówiła o Francji, o Paryżu. Kiedy spędziła tam dwa miesiące przerwy wakacyjnej, po powrocie gadała jak katarynka, a on słuchał jej z zaciekawieniem. Sam nigdy nie był za granicą, nie licząc może pierwszych trzech lat życia, które mieszkał w Singapurze z rodzicami. Był jednak za mały by cokolwiek pamiętać, a jedyne co przychodziło mu na głowy gdy o tym myślał to smutek i rozpacz i majacząca w oddali sylwetka matki, której twarzy nie pamiętał.
- Poważnie? - zrobił wielkie oczy na wieść o tym, że Almyra została pianistką w teatrze - To świetna informacja! - pokiwał głową z entuzjazmem - I jak ci się pracuje? Zawsze chciałaś grać zawodowo, więc domyślam się, że to w zasadzie jak spełnienie marzeń, co?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Almyra Warren
Czarodzieje
Hovering like your shadow and whispering to you - I’m your light and your darkness.
Wiek
24
Zawód
Artystka, pianistka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
21
Magia Lecznicza
Eliksiry
10
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
15
Brak karty postaci
10-28-2025, 23:06
Mimo bycia czystokrwistą czarownicą Almyra nie miała problemu z innymi, według niektórych gorzej urodzonymi czarodziejami. Jeśli tylko widziała w takiej osobie dobrego człowieka - zawsze była większa szansa na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu. Najczęściej kontakt ten był pozytywny, bo Almyra nie lubiła żadnych przepychanek, nie lubiła się kłócić, próbowała zawsze zwracać uwagę na drugą osobę i być uśmiechniętą, zadowoloną. Nie przeszkadzało jej również - nawet w najmniejszym stopniu - jeśli ktoś wyglądał inaczej, miał inne korzenie. Nie była do końca pewna, czy to zasługa tego, że wychowywała się w bidulu, z czym tak naprawdę nigdy się nie kryła. Nie była to też rzecz, którą rozpowiadała dookoła, bo tak naprawdę nie było czym się chwalić. Możliwe, że przez to nawet spotkało ją parę nieprzyjemności w szkole. Nigdy jednak nie chciała zostawić kogokolwiek w potrzebie. Była raczej typem obrońcy, niż obserwatora. Ale nigdy nie chciała również nikogo urazić swoim zachowaniem.
- Przez dwa lata siedziałam jeszcze w Londynie. - westchnęła cicho, wspominając jak łapała się prac również wcześniej. No i przez te dwa lata pracowała jako kelnerka, czekając na możliwość wyjazdu. Nigdy z niego nie zrezygnowała. - Ale tak, w końcu mi się udało. Wyjechałam na dwa lata, na kurs gry na fortepianie. - kolejny, chociaż ten był najbardziej prestiżowy. Nie chciała jednak tym razem zanudzać chłopaka swoimi przygodami. Już wystarczająco wymęczyła go na ostatnim swoim roku, tuż po wakacjach spędzonych w Paryżu. A jakby miała teraz mu opowiadać, co się takiego działo...
Więcej nie udało jej się wyjechać. Ani do Paryża, ani do innego miejsca. A niejednokrotnie miała ochotę. W pewnym momencie miała ochotę nawet wyruszyć w podróż jak jej brat - chociaż nikomu się do tego nie przyznała. Podziwiała go za życie na morzu, ale widziała również, że ciężko przeżył powrót. Może kiedyś dowie się wszystkich szczegółów, póki co jednak nie chciała męczyć Morgana.
- Mhm, poważnie. - uśmiechnęła się, widząc jego pierwszą reakcję, zaraz jednak nieco się zawstydziła. nie była przyzwyczajona do tego, że uwaga skupiała się na niej. - Trochę chyba tak... W sensie, to spełnienie marzeń. Póki co, ciężko mi powiedzieć i ocenić, na razie jest cudownie. Ale nie rozmawiajmy o mnie, co u Ciebie?
Fly up
Fall into the Sunkiss
I’ll embrace you fearlessly
I’ll kiss you in that red light
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
11-04-2025, 17:46
Nigdy nie udało mu się wyjechać za granice. Chociaż urodził się poza granicami Anglii kompletnie nie pamiętał Singapuru, żadnego szczegółu. Kiedyś próbował odblokować te wspomnienia jednak kiedy opuszcza azjatycki kraj miał raptem trzy lata i nie było opcji aby odblokował tę część umysłu. Czasami pozwalał sobie na ciche marzenia, że może jednak uda mu się kiedyś tam wybrać, zobaczyć na własne oczy świat, w którym urodziła się i żyła jego matka. Były to jednak jedynie czcze życzenia, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że raczej nigdy do tego nie dojdzie. Jego jedyna wyprawa statkiem skończyła się czasem spędzonym pod pokładem i walką z mdłościami, nie nadawał się na życie na morzu. Mimo wszystko jednak z chęcią słuchał o podróżach innych, chłonął te historię całym sobą, zapamiętując najmniejsze szczegóły opowieści.
- No to super! Idę o zakład, że twoja gra teraz olśniewa wszystkich w około i przenosi ich w różne miejsca. Już w szkole grałaś pięknie. - uśmiechnął się patrząc na nią.
Wcześniej nie rozpamiętywał tego, ale teraz, kiedy się spotkali, przypomniał sobie jej grę. Muzyka zawsze była przyjemna dla ucha i słuchał jej z przyjemnością. Wiedział, że Almyra zawsze od siebie dużo wymagała i wychodziła z założenia, że musi się cały czas doskonalić. Dla niego, kogoś kto się kompletnie na tym nie znał, jej umiejętności już w czasach szkolnych były niesamowite.
- Najważniejsze to właśnie spełniać marzenia. Ty to robisz i to się ceni. - pokiwał głową z entuzjazmem - U mnie? Eeee… - zaśmiał się nerwowo.
To nie tak, że wstydził się swojego życia, o nie. Był z niego względnie zadowolony, miał pracę, dach nad głową, grono znajomych i w zasadzie żył spokojnie. Jednak odkąd ostatnio sie widzieli minęło sporo czasu i wiele w jego życiu się zmieniło, on się zmienił. Nie był już tym samym chłopcem, którego pamiętała z Hogwartu, niósł na barkach bagaż doświadczeń, a jego poglądy zmieniły się od czasów opuszczenia murów szkoły.
- No cóż…mieszkam w Cardiff, pracuje w chińskiej restauracji. Wiesz…takie nudne życie, ale zadowalające. - odparł lekko wzruszając ramionami - Jak będziesz w okolicy to zapraszam do Złotej Krewetki, spróbujesz prawdziwego chińskiego jedzenia. - dodał po chwili prostując się i ponownie przywdziewając na usta uśmiech - Ale opowiadaj jak była we Francji? Zwiedzałaś coś? Poznałaś jakiś ciekawych ludzi?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:02 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.