• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Północny Londyn > Szpital św. Munga > Izba Przyjęć
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-07-2025, 14:26

Izba Przyjęć
To pierwsze miejsce, do którego trafiają czarodzieje i czarownice szukający pomocy uzdrowicieli. Zawsze panuje tu tłok i zgiełk – przybywają tu pacjenci cierpiący na różnorodne magiczne dolegliwości, a personel medyczny krąży między nimi, zadając pytania i notując objawy. Na ścianie wiszą ruchome zaczarowane afisze ostrzegające przed niekontrolowanymi zaklęciami i podejrzanymi eliksirami. Nad drzwiami prowadzącymi do dalszych skrzydeł szpitala wisi portret Dilys Derwent, byłej uzdrowicielki i dyrektorki Hogwartu, której szmaragdowe oczy wydają się podążać za każdym pacjentem, jakby wciąż czuwała nad bezpieczeństwem. Korytarz oświetlają unoszące się pod sufitem kryształowe kule, wypełnione płomieniami świec, które kołyszą się niczym wielkie bańki mydlane.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-14-2025, 21:31
31 marca 1962

Ostatni dzień miesiąca. Tona papierów do wypełnienia, prac do zlecenia, notatek do podsumowania. Rząd ludzi do wynagrodzenia, rząd próbek do sprawdzenia, rząd tabelek do zliczenia… Moira naprawdę miała dziś co robić, a chociaż dzień ten był dniem tak samo długim jak każdy inny dzień w roku – magichirurg odczuwała w nim poważny niedobór godzin.
Naprawdę miała ochotę zamknąć się w czterech ścianach pracowni z którymś z asystentów, może i nawet z wszystkimi (chociaż troje to już tłum), byle w grupie szybciej domknąć formalności związane z zakończeniem kolejnego okresu przeprowadzanych badań, a te też nie dostarczały jej w tym miesiącu powodów do zadowolenia. Szły do przodu dość mozolnie, bo od kiedy dowiedzieć miała się o chorobie niedawno zatrudnionego zaklinacza (chorobie, oczywiście – w oficjalnej wersji wydarzeń lubiła pomijać fakt znalezienia u niego czarnomagicznego artefaktu), wyraźnie odczuwała brak niezbędnych rąk do pracy. Nim jednak napisze dziś kilka listów, nim zwróci się o pomoc do jednego z zagranicznych kontaktów i nim rozpuści wici po własnym, angielkskim podwórku… Czeka ją coś, czego szczerze nie znosi. Ten jeden na dwa tygodnie, niezapomniany, nocny dyżur na izbie przyjęć, którego nawet pomimo naukowych tytułów czy lat doświadczeń… Nie mogła ominąć. Sanderson nie była kobietą migającą się od pracy, była jednak kobietą dobrze ceniącą swój czas.
A osobami w miejscu takim jak to… Zajmować mógł się każdy uzdrowiciel. Naprawiać często błahe rany, mógł nawet byle student. Ale izba przyjęć była trochę… Innym światem. To tutaj wyjmowała z ludzkich ciał najbardziej absurdalne przedmioty. To tutaj wsłuchiwała historii o najgłupszych wypadkach. To tutaj też nawiązywała… Pewne relacje. Rzadko, bo rzadko, ale dziś przeżyje kolejny rozdział jednak z nich.
Spojrzeniem odprowadza samopiszące pióro do kałamarza, a potem wręcza wypełniony dokument poprzedniego pacjenta wchodzącej do pomieszczenia pielęgniarce… To wtedy widzi nad jej ramieniem postać, która zapisała się w pamięci Sanderson gdzieś pomiędzy szczęściem, a pechem.
Bo miał pecha trafiać tu często, zaś szczęście trafiać na nią zawsze.
Uzdrowicielka wzdycha, a potem wypuszcza powietrze długo, przeciągle – tak, jakby próbowała nie skazić twarzy żadna emocją. Drzwi gabinetu zamykają się za mężczyzną, a dopiero wtedy z jej ust ucieka zdanie, tak zaczepne, by dało się poznać nieco przekornej wesołości. Ten pacjent nie był przynajmniej… Niegrzeczny.
– Panie Scamander… – mówi do niego tonem nieco zmęczonym, ale żartobliwie matczno-pouczającym. – Który to już raz trafiamy tu na siebie? Następnym razem kiedy zechce mnie pan zobaczyć, proszę nie robić sobie z tej okazji krzywdy, tylko po prostu poprosić – zaciska usta, byle nie uśmiechnąć się szeroko. Bądź co bądź – był tutaj nie po to, by urządzać sobie pogawędkę z zakładniczką-uzdrowicielką -- kobietą niechętną do przebywania tu ani chwili dłużej, jednak rozumiejącą sens swojej pracy. – Proszę usiąść i powiedzieć jak mogę panu pomóc i co panu dolega.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Gethen H. Scamander
Czarodzieje
Wiek
34
Zawód
Pracownik MM
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
13
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
10-15-2025, 12:29
Pracoholizm w wydaniu Scamandera był czymś, co można by było uznać za przykład medyczny. Ale nie robił tego z musu, czy poczucia obowiązku, działał dla własnej satysfakcji i robił coś, co rzeczywiście lubił. Tak wiec nigdy mu się nie spieszyło z wyjściem z Ministerstwa w czasie, kiedy wszyscy, a przynajmniej duża większość pracownikow tego miejsca kończyła pracę i wychodziła do domu. Scamander zaczął się zbierać dopiero pod wieczór, kiedy to już ochrona zaczęła sprawdzać piętra, czy wszyscy wyszli i cóż, historyk nie mial już możliwości przesiadywać nad swoimi obowiązkami w nieskończoność.
Postanowił zajrzeć na Pokątną, zapasy herbaty się kończyły, a do tego stwierdził, że dzisiaj zje na mieście. Przechadzając się wśród przechodniów starał się nie wpadać na ludzi, co niestety często mu się zdarzało. W pewnej chwili w tłumie mignęła znajoma twarz kobiety o blond włosach. Scmanader zmarszczył brwi i wpatrzył się w to miejsce gdzie zniknęła, przez co nie zauważył jak nagle na jego drodze pojawia się skrzydło drzwi, które zostały z impetem otworzone. Scamander może i by chciał ominąć przeszkodę, lecz zabrakło tutaj refleksu i spostrzegawczości. Także drzwi uderzyły w historyka z impetem powodując, że okulary rozpadły się i spadły na chodnik, nos chrupnął nieprzyjemnie a na czole pojawiła się szrama po kontakcie z ostrą krawędzią. Historyk jak stał, tak po chwili osunął się na płyty chodnikowe zamroczony i krwawiący. Ktoś złapał go pod ramię, ktoś inny otoczył chusteczką nos a on zdezorientowany i niewidzący był zdany na pomoc innych. Ten ktoś, kto tak nagle otworzył drzwi obrócił się i zaraz przypadł do Scamandera wypuszczając z ust litanię przeprosin.
Nie minęło wiele czasu, a Scamander znów pojawił się na Izbie Przyjęć Św. Munga. Odrobinę ogarnięty i nie już tak mocno krwawiący. Pielęgniarki od razu go rozpoznały i nawet nie musiały pytać o dane, karta bardzo szybko znalazła się i Gethen został poprowadzony do odpowiedniego gabinetu. Moira rozpoznała go w lot, a kiedy odezwała się do niego, historyk drgnął dopasowując głos do osoby, wyglądał odrobinę tak, jakby mu ulżyło, że to właśnie doktor Sanderson zajmie się nim.
Przyciskając gazę do czoła wydawał się wyraźnie zakłopotany.
- Doktor Sanderson... - Zaczął podchodząc do krzesła, na które trafił dłonią wchodząc do gabinetu. Usiadł wedle jej prośby. - Zgubiłem rachubę.
- Miałem przeczucie, że dziś panią zobaczę. - Mruknął odsłaniając prowizoryczny opatrunek z rozciętego czoła. - Lecz nie oczekiwałem, że to znów będzie tutaj. - Westchnął cicho, nie było to wcale przyjemne, znów trafiać do szpitala.
Rozbite okulary wystawały z kieszonki marynarki Scamandera, a historyk mrużył oczy próbując cokolwiek dojrzeć w otoczeniu. Po chwili jednak dal sobie spokój po prostu zamykając oczy, bo takie wysilanie wzroku też potęgowało nieprzyjemny ból głowy.
- Wpadłem na drzwi na Pokątnej. Ktoś je otworzył tuż przede mną. Nie mogę oddychać przez nos... strasznie krwawił. I czoło, bardzo boli. - Uniósł odrobine twarz w stronę Moiry, by mogła przyjrzeć się jego obrażeniom. Nos był lekko zgięty, lecz trudno powiedzieć czy złamany, a na czole rozciągało się podłużne rozcięcie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-15-2025, 22:59
Mając przed sobą postać mężczyzny – w tych warunkach niezwykle zabiedzonego – przebiega wzrokiem po treści jego karty pacjenta. Niezwykle szybko. Widzieli się tu tyle razy, by mogła przytoczyć z pamięci pojedyncze szczegóły z jego medycznego życia. Pamięta o jego przewlekłej przypadłości, pamięta nawet jego datę urodzin – raptem tydzień po tych jej. Pamięta jakich substancji nie powinno używać się w recepturach eliksirów mu podawanych, bowiem jest to zapisane na kilku kartach wyraźnie i wielkimi literami. Zapisy sugerują, że o ile w szpitalu zwykle nie znajdował się pod jej opieką, tak trafiając na izbę przyjęć…
Przekłada kartki szybko, niemal tak, jakby przekartkowywała literaturę w poszukiwaniu podkreślonego fragmentu. Zauważa, że siedem.. Osiem… Dziewięć ostatnich wizyt na izbie przyjęć podpisanych swoją parafką. Poza tym było kilka innych, przerzedzonych wizytami u innych specjalistów.
Odkłada kartę na blat biurka. Zamiast tego podnosi z niego swoja elegancką, geometryczna różdżkę.
– Proszę napisać następnym razem, kiedy pojawią się u pana takie przeczucia. Za dziesiątym razem z rzędu wypadałoby, bym ubrała się odświętnie – naprawdę próbuje poprawić mu nastrój. Może i sobie, w całej tej upierdliwości dyżuru. Pochyla się lekko przed jego siedzeniem. – Dotknę pana nosa, by upewnić się, że nie jest złamany… – a raczej powinna powiedzieć coś… Zupełnie przeciwnego. Przekrzywiony i opuchnięty element twarzy urzędnika nie daje jej wielu złudzeń. Przykłada palec do jego nosa, próbując upewnić się co do jego nierówności. Zaklęcie które za chwilę rzuci – swoją siłą i swoją lokalizacją, powinno uleczyć zarówno ranę na czole, jak i uraz nosa. – ... Niestety jest. Proszę spojrzeć prosto na mnie. – Z bliska powinien widzieć ją lepiej. Niemal przykładając różdżkę do jego czoła, wypowiada odpowiednią inkantację. Ruch nadgarstka posyła zaklęcie na małą odległość, przed siebie. – Episkey – a działanie zaklęcia momentalnie dotyka ciała Scamandra.
Sanderson nie musi popychać przemieszczonego nosa na właściwe miejsce – zaklęcie w dłoniach uzdrowicielki samo umieszcza jego mostek na odpowiedniej prostej. Ból nie mija, opuchlizna nie mija… Nim Mężczyzna poczuje ulgę, nim faktycznie zauważy, że z jego nosem i jego czołem wszystko było już dobrze – minie co najmniej kilka chwil.
– Za chwilę podam panu eliksir przeciwbólowy, byle poczuł się pan lepiej, ale obrzęk… Minie dopiero za jakiś czas. Szybciej, bo pojawił się pan tu na czas i udało się złożyć nos w całość, ale ciało potrzebuje czasu na regenerację. Cierpliwości. Odpoczynku. Mikstur. Oddychania przez usta – tłumaczy. – Mogę? – pyta, dotykając czubkiem różdżki kieszeni jego marynarki, by potem ująć uszkodzony przedmiot w swoje dłonie. Była w tym wieku, by niekiedy sięgać po okulary do czytania – rzecz szklaną, podatną na uszkodzenia i zarysowania – szczególnie w domu, w którym miała okazję zamieszkać z kilkuletnim, chętnym do zabaw dzieckiem. – Reparo – zaklęcie sprawia, że szkło ponownie łączy się w jedną całość. Może i oprawy pozostają powykrzywiane, ale przecież lepsze to niż… Ślepota. Podaje okulary w dłoń mężczyzny, byle ten mógł nałożyć je wedle własnych preferencji – teraz lub po przyswojeniu eliksiru przeciwbólowego.
To właśnie po niego udaje się właśnie do jednej z zamkniętych na klucz szafek.
– Czy w ostatnim czasie zauważył pan jakiekolwiek niewystępujące wcześniej, niepokojące reakcje na eliksiry? Na konkretne substancje? – pyta, przeglądając znajdujące się w gabinecie zasoby. – Ile czasu minęło od ostatniego ataku Migreny? Zażywa pan obecnie jakieś nietypowe eliksiry? – dopytuje, byle nie przyczynić się do nieumyślnego wywabienia choroby. Ani do obserwacji skutków ubocznych zmieszania niewskazanych do tego mikstur. By określić to ostatnie, będzie potrzebowała pomocy odpowiedniego specjalisty, ale przecież… byli w szpitalu.

mój skuteczn rzut na Episkey
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Gethen H. Scamander
Czarodzieje
Wiek
34
Zawód
Pracownik MM
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
13
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
10-27-2025, 18:18
Jeszcze trochę i Gethen wyrobi sobie stałą kartę wizyt na Izbie Przyjęć. Na jego widok już nikt nie pytał "Jak się pan nazywa?" tylko "Co się panu tym razem stało, Panie Scamander?". Jego karta zaczynała się wyróżniać, bo puchła niezwykle szybko od ilości wkładanych do niej dokumentów, wyników i zdjęć RTG. Nie wymagał od doktor Sanderson, by zapamiętywała informacje na jego temat. Po to były karty pacjenta, lecz ze względu na to, że widywali się dość często, pewne fakty zaczęły zapadać jej w pamięć. Sam Scamander nie mógł pochwalić się taka wiedza, na temat Moiry. Za to zdążył się jej dobrze przyjrzeć, znal jej tembr głosu i niewielkie przyzwyczajenia, na przykład to jak trzymała różdżkę i jak jej nadgarstek zgrabnie wprawiał w ruch cala dłoń. Zapamiętał również jej perfumy, które były lekkie i kwiatowe, odrobine słodkie.
- Jeżeli uda mi się rozszyfrować to przeczucie, na pewno dam znać. - Uśmiechnął się półgębkiem powstrzymując się od parsknięcia, bo to raczej byłoby nieprzyjemne podwójnie przy obolałym nosie. Westchnął cicho przez usta i przymknął oczy, slaby wzrok w takim stanie niewiele pomagał a przynajmniej obolałą głowę nie męczył dodatkowe wytężanie oczu.
- W porządku. - Kiwnął głową unosząc twarz ku Moirze, przygotowany na ukłucie bólu jedynie syknął przez zęby. Nie mógł kompletnie oddychać i poruszać ta częścią twarzy, a obawy jednak zostały potwierdzone. Nos został złamany.
Po kolejnym poleceniu Scamander otworzył oczy i spojrzał na rozmazana twarz pani doktor, a obok cień dłoni i smugę brązu, która musiała być jej różdżką. Zaklęcie opuściło magiczne drewienko wnikając w ciało historyka. Ta chwila, kiedy zaklęcie układa wszystkie elementy na swoje miejsce jest najgorszy i bolesny. Scamander wstrzymuje oddech starając się nie ruszać. A po chwili jest po wszystkim, chociaż obolała twarz wciąż byla spuchnięta.
- Tak, pamietam. Ciało potrzebuje czasu, żeby się zregenerować. - Pokiwał głową, przerabiał to już nie raz i zapadło mu w pamięć. Do jutra na pewno wszystko nie zniknie, także kilka dni będzie straszył innych swoja aparycją. Wieść o eliksirze przeciwbólowym pocieszyła historyka, na pewno dzięki temu mu ulży. Po chwili zerknął niżej, gdzie w kieszonce marynarki znajdowały się połamane okulary. Skinął głową.
- Pani doktor nie tylko leczy ciało, ale i też duszę. Dziękuję. - Odbiera od Moiry swoje okulary, chociaż nie zakłada ich na opuchnięty nos za szybko.
- Nie, nie brałem nic nowego niż zazwyczaj. - Pokręcił głową delikatnie na pytanie pani doktor.
Po chwili padło pytanie o Migrenę i Gethen na chwilę zagryzł wargę. Udało mu się unikać migreny przez dość długi czas, można by to nazwać rekordem, gdyby nie niewielki incydent ze smokopodobnym stworzonkiem.
- Trzy tygodnie. - Odpowiedział zgodnie z prawda. - Na początku miesiąca bardzo się zestresowałem i pojawiła się Migrena. - Wyjaśnił krotko, chociaż domyślał się, że Moira będzie dopytywać o co chodziło. - Brałem na to tylko to, co mam w zaleceniach. Nie lubię eksperymentować z nowościami. - Dodał ba pytanie o nietypowe eliksiry. Gethen raczej nie był entuzjastą nowości i cudownych mikstur, wolał sprawdzone sposoby.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
11-03-2025, 11:47
Chowa do kieszeni medycznego kitla klucz od szafki z medykamentami – tam będzie bezpieczny i co najważniejsze – niezgubiony. Wykłada na blacie biurka drewniane pudło z alchemiczną zawartością i przegrzebując je, wybiera te z odpowiednią etykietą i datą przydatności. To nie żywność, substancje te nie psuły się szybko, a i w miejscu takim jak to – na izbie przyjęć – mikstury uspokajające i przeciwbólowe nigdy nie doczekałyby raczej przekroczena okresu przydatności. Schodziły codziennie, wypijane litrami przez biedaków, którzy mieli pecha trafić w miejsce tłoczne i ogólnie nieprzyjemne.
Zresztą – Gethen znał to na własnej skórze.
Uzdrowicielka wybiera eliksiry przyrządzone najwcześniej, by ekonomizować ich gromadzenie, a potem patrząc ponownie na pacjenta – na jego smutną, opuchniętą twarz, tylko mruży oczy w zamyśleniu.
– Czy czuje pan, by ta drobna zmiana w wyglądzie mogła powodować u pana wstyd i pogłębione uczucie stresu związanego z koniecznością obecności w Ministerstwie Magii? – pyta, bo o ile zwykle nie rozczula się nad swoimi pacjentami, każąc im znosić ból z godnością, nie jest niedokształconą psychopatką. Ludzie tacy jak Scamander – nieszczęśliwie dotknięci Kruczą Migreną – byli dla Sanderson zwyczajnie do tego niezdolni. Zbyt wrażliwi na bodźce zewnętrzne nie mogli “wziąć się w garść” i przeczekać. Wystawienie się na liczne spojrzenia, na przykre komentarze czy kumulacja tego z innymi, szkodzącymi im czynnikami to proszenie się o atak. Ignoruje fakt, że Gethen pozostawał mężczyzną – istotą stereotypowo zbyt silną, by przyznać się do słabości. Dochodzi do wniosku, że musiał już nauczyć się litości wobec samego siebie, skoro udało mu się uniknąć objawów Migreny przez tak długi okres. – Myślę, że nikt nie zakwestionuje pisma w którym stwierdzę pana niezdolność do pracy, przez dwa dni – nie przesadzajmy w końcu. Potem będzie pan mógł wsunąć okulary na nos i powrócić do Ministerstwa we względnym komforcie. Nikt nie zna jednak pana choroby tak jak pan sam – proszę zastanowić się i odpowiedzieć – a mówiąc to prostuje się przy biurku i odkorkowuje buteleczkę z eliksirem przeciwbólowym. Świadoma fatalnego wzroku swojego pacjenta, staje tuż przed nim.
– Prosze unieść prawą dłoń, podam panu eliksir przeciwbólowy. – A potem odbiera buteleczkę, by umieścić ją w odpowiedniej przegródce kratki na opróżnione naczynia. – Proszę stosować resztę stosowanych przez pana środków bez zmian, wspomagając to dodatkową, codzienną dawką eliksiru wzmacniającego – przez dwa dni, potem opuchlizna powinna nie sprawiać więcej problemów. Można schładzać ją zimnymi okładami. Proszę też obserwować swoje ciało, swój umysł – zwrócić się do nas, gdyby zauważył pan nadchodzący atak. Zalecam zażyć półtorej standardowej dawki eliksiru uspokajającego przed snem, tylko dzisiaj – byle mitygować ryzyko. Tak samo – prosze od razu odzywać się gdyby miał pan dalej problemy z oddychaniem, już po zmniejszeniu opuchlizny. Zaproponowałabym relaks z dobrą książką, ale lepiej by nie nosił pan okularów dłużej niż to konieczne – kończy formułkę, mając nadzieję, że nie zapomniała o niczym. I tak samopiszące pióro notuje na kartce wszystkie zalecenia, a potem uzupełni kartę pacjenta. Moira upewni się jedynie, że Scamander zapamiętał wszystko. – Czy jest ktoś, kto mógłby odprowadzić pana do domu? – stara się, by wszystko to nie brzmiało jak formułka, zasiadając za biurkiem. Samopiszące pióro zatrzymuje się w połowie słowa – nie wie bowiem wciąż czy Scamander… Wolał udać się na wolne. W ramach kuracji, nie w ramach wypoczynku. – Odradzam teleportację.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Gethen H. Scamander
Czarodzieje
Wiek
34
Zawód
Pracownik MM
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
13
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
11-12-2025, 08:40
W aktualnym stanie wizja Gethena sprowadzała się do widzenia kolorowych cieni, które w rzeczywistości były konkretnymi kształtami. Całe życie był krótkowidzem, wiec przyzwyczaił się do tego stanu rzeczy. Nauczył się oceniać odległości i gabaryty tych niekształtnych plam, a przy tym inne zmysły były bardziej czule na otoczenie. Prędzej rozpoznawał konkretne osoby bo barwie głosu lub po stukocie ich kroków. Węch, smak i dotyk również były bardziej wyczulone, co skalało się na ogólną wrażliwość na otoczenie. Kiedy tracił wizję, był zdezorientowany, schody stawały się wyzwaniem zamieniając w jedna, wysoka plamę i nim złapał rytm kroków, musiał stopą badać bliskość i wysokość stopni. Wtedy nawet biblioteki stawały się trudnym labiryntem, ponieważ rzędy regałów stapiały się w jedna masę i bez pomagania sobie dłonią, ciężko było mu ocenić, gdzie znajduje się przejście miedzy regałami.
Siedząc obok biurka doktor Sanderson nasłuchiwał, co kobieta w tej chwili robi. Nie patrzył w jej kierunku, jakby to miało go tylko rozproszyć, a poza tym próby skupienia wzroku wiązały się z bezwarunkowymi grymasami, które w jego wypadku powodowały reakcje bólowe. Stukot fiolek zdradza skrupulatne przeglądanie etykiet przed uzdrowicielkę. Gethen już dawno zauważył, że Moira była bardzo skrupulatna i zawsze dbała o narzędzia i zasoby w gabinecie, który zajmowała. Nie raz i nie dwa podawała mu na miejscu przeróżne eliksiry, także miał sporo czasu na zarejestrowanie tego faktu.
Jej pytanie sprawiło, że spokojny do tej pory Scamander uniósł twarz w jej kierunku, nie spodziewał się takiego pytania i wyraźnie widać było po nim, że był zaskoczony.
- Hmm... Nie zastanawiałem się nad tym. W moim departamencie pracuje sam w gabinecie... - Wyraz zamyślenia, tak bardzo naturalny dla Gethena bardzo szybko zniwelował zaskoczenie. - Moja twarz musi wyglądać wystarczająco źle, skoro o to pani pyta. - Scamander nie za bardzo mógł się teraz przejrzeć w lustrze. Wola nie przytykać okularów do twarzy, skoro dopiero co poskładano jego nos, a opuchlizna wciąż pozostawała.
Słowa Moiry sprawiły, że w umyśle Scamandera pojawiły się myśli związane z tym, czy krępował by się własnego wyglądu. Raczej nie, ale bardziej krępujące byłoby zainteresowanie otoczenia, ludzie może i by niewiele mówili, ale gapiliby się na niego. A tych, których znal, ci na pewno by się zainteresowali i wypytywali, co tym razem spotkało Scamandera.
- Prędzej stresowałyby mnie pytania, o to co się stało. Wiele osób, które znam z pracy wie, że mój cień złożony jest głównie z pecha. Niektórych to bawi. - Odwrócił twarz, pomysł pani doktor aby został chociaż dwa dni w domu nie był zły. Jego przełożeni zdążyli się przyzwyczaić do tego, że znikał nieoczekiwanie, głównie z powodu swojej choroby.
- Ma pani rację, teraz nawet nie mogę za bardzo założyć okularów. - Kiwnął głową zaciskając palce na zausznikach swoich ciężkich okularów. - Skoro pani o tym mówi, powinienem potraktować to jako poradę specjalisty. - Uniósł twarz w kierunku Moiry. Te dwa dni odpoczynku na pewno mu się przydadzą, zwłaszcza że już w tym miesiącu borykał się z migreną i nie chciał by znów nadeszła. W pracy też nie powinni odczuć jego nieobecności zbyt mocno, w końcu pracował skrupulatnie i systematycznie.
Jasna plama zza biurka podniosła się i podeszła do Scamandera. Ten uniósł prawą dłoń, by zamknąć palce na położonej na niej buteleczce. Po chwili wypił jej zawartość bez zbędnych pytań i wątpliwości, a następnie oddaje puste naczynie Moirze.
Potem nadeszła pora na zalecenia i Scamander starał się spamiętać to co mówiła do niego pani doktor. Miał się oszczędzać, zażywać eliksiry i się nie forsować. Skoro dziś mial przyjąć większą dawkę eliksiru uspokajającego, to musiał to zrobić od razu po powrocie do domu, potem zapomni. Było i tak już dość późno a droga do domu była raczej długa, zwłaszcza że nawet by się nie odważył teraz teleportować, ani korzystać z sieci Fiuu.
- Rozumiem, z tym ostatnim będzie trudno, ale w takim razie po prostu postawie na sen. - Uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem, na pewno przyda mu się odpoczynek i lepiej dla niego by po prostu przespał ten czas, póki jego twarz będzie opuchnięta.
- Umm... jestem tutaj sam, nieznajomi mnie tutaj przyprowadzili. Mogę spróbować powiadomić przyjaciela, może będzie mógł mi pomoc. - Scamander był sam, nie mial zbyt wielu bliskich osób w swoim otoczeniu, także w takich wypadkach jak ten, musiał sobie zazwyczaj radzić sam. Chyba że Wulfric będzie miał czas, by pomóc mu trafić do domu.
- Rzadko z niej korzystam, wywołuje często ataki. Sieć Fiuu też sobie podaruję, teraz jestem pewny, że tylko pogorszy sprawę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
1 godzinę temu
– Wygląda jak twarz człowieka ze złamanym nosem – komentuje bez niepotrzebnej delikatności, licząc, że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał od niej pacjent. Szczerej, nie zawoalowanej w niepotrzebne w warunkach izby przyjęć uprzejmości. Gdyby spotkali się w sklepie, Ministerstwie, gdyby usiedli naprzeciwko siebie w pociągu – może mogłaby udawać, że nie było przecież tak źle. Ale tutaj? Tutaj płacono jej za ekspertyzę, diagnozę, skuteczną pomoc, nie kokieterię. Pomijając już to, że niemal nigdy po nią nie sięgała – już zbyt dojrzała i zbyt szorstka w obyciu. – Mógłby pan opowiedzieć wydziałowi płomienną historię o obronie napadniętej duszy w ciemnej uliczce albo zaprzeć się, że ten drugi jest w dużo gorszym stanie – dokonuje ostatnich notatek w jego karcie, już własnoręcznie, przemknąwszy spojrzeniem po tym, co do tej pory zapisało weń samopiszące pióro. Unosi spojrzenie w kierunku rozmówcy. – Nie wygląda pan na kogoś skłonnego do pochopnych rękoczynów, ale lepiej znam historię pana chorób i kartę szczepień, niż faktyczną osobowość.
Podpis złożony pod kartą, walnięcie pieczątką w poduszeczkę nasączoną tuszem i odbicie jej w okolicy swojego nazwiska. Wizyta niemal zakończona. Jeszcze tylko odpowiednie pismo poświadczające niezdolność do pracy, a Gethen będzie mógł wydostać się z gabinetu. Po omacku.
A Moira wzdycha jedynie na wspomnienie, że nie było na tym świecie niemal żadnej duszy, która byłaby obecnie w stanie odprowadzić obitego Gethena do domu. Była świadoma, że nie był żonaty – informacje te katalogowano na wypadek konieczności informowania rodziny o pobycie osoby bliskiej w szpitalu.
– To miałam na myśli – odpowiada na jego wątpliwości do do sieci Fiuu. – Porozmawiam zaraz z pielęgniarką, być może ktoś z pracowników kończy zmianę i odprowadzi pana chociaż kilka przecznic… – przegląda jego akta, znajdując adres zamieszkania. Kręci głową z politowaniem. Bo litość to chyba najcelniejsze stwierdzenie jakim określić można jej podejście. – Na dworzec. Dodatkowo poproszę pielęgniarkę, by pomogła panu napisać wiadomość do kogoś bliskiego. Nawet na wszelki wypadek. I proszę kupić specyfiki od razu w aptece obok szpitala. Zaleceniem lekarskim jest nie pałętać się bez potrzeby, co to dla pana jasne, panie Skamander?
Wzór pisma, które mężczyzna dostarczyć będzie mógł do pracy zostaje opatrzony tym samym podpisem, tą samą pieczątką, by ptoem został wyrwany z zadrukowanego wzornika. Zaklęcie zwija je w cienki zwój, a dłoń Sanderson ponownie wyciąga się w kierunku Gethena.
- Lewa ręka, przed panem. Do przekazania przełożonym.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:05 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.