• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Domostwa > Manchester, Palatium Librae > Sala Szermiercza
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-06-2025, 11:53

Sala Szermiercza
Pomieszczenie znajdujące się na parterze na skraju wschodniego skrzydła. Obszerne, prostokątne pomieszczenie o wysokim suficie, z dużymi, prostymi oknami zapewniającymi dostęp do światła słonecznego. Na ścianach widnieją liczne lustra o prostych ramach, służące do korekty postawy. Podłoga drewniana wykonana z buku, mająca zapewnił odpowiednią trwałość i sprężystość. Na podłożu wyraźnie zaznaczone dwie plansze do ćwiczeń, jedna ułożona centralnie i stanowiąca najczęstsze miejsce pojedynków. Po prawej stronie znajdują się drzwi do arsenału i garderoby, gdzie usytuowane są stroje, maski i florety.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
09-06-2025, 14:19
11 marca 1962 roku

Czyżby tak smakował rodowy triumf?
Krótkotrwały, ułomny w swej tymczasowości. Poświadczający o wielkości jednostki, w którą nigdy nikt nie wątpił, choć Nathaniel czasem kwestionował. Taka była jednak jego natura, pytać nawet o najbardziej oczywiste kwestie. Od kilku dni głośne i ciche głosy zagłębiały się w jeden temat, który przyniósł wiele pytań i nieliczne laury. Szepty prosto do łaknących informacji uszu, donośniejsze obwieszczenia o nowo zdecydowanym awansie. Większość jednak dyskutowała pozycje Ministra i nowe ułożenie planszy, które sprawdzało bilans gry. Następowało szacowanie ryzyka każdego kroku, wyczekiwanie ruchu przeciwników i sprawdzanie własnych zasobów. Każda rozpoczynająca się kadencja oznaczała nowy wymiar rozgrywki, stare sojusze przeżywały kryzysy, a najnowsze tworzyły się w niepewnościach opinii i poglądów. Jutro nadchodziła epoka personalnie powiązana z mugolskim ministrem, rewolucja ich systemu politycznego, która doprowadziła do martwicy statusu quo. Odwiedzał liczne gabinety, przeprowadzał rozmowy o mniej i większej wadze, badał nastroje, które kłębiły się w klatkach piersiowych czarodziei.
Jego umysł był jednak zamglony, pewna nieznośna ciężkość bytu nie pozwalała mu na swobodne poruszanie się. Zdawał się bardzo ciężki, nienaturalnie przymocowany do podłoża, zarazem zagubiony w tym umocowaniu. Potrzebował oczyścić jaźń ze wszelkim nieszczęsnych sierot, kuszących kobiet i czasów, którzy nadejdą. Był w nim również pewien gniew, wynaturzona kreatura, która odzywała się w momentach spokoju. Zagryzała go od wnętrza, wyciskając wszystko co drogocenne z jego osoby. Paliła gardło, mroczyła oczy i wywoływała frustracje z niemożliwości poradzenia sobie z jej parszywym obliczem.
Z westchnieniem przebrał się w strój szermierczy, krystalicznością bieli odbijający się wśród drewna pomieszczenia. Przeciągnął się, badając nowe ograniczenia, które jak kolejny pręty przygniotły go ku podłożu. Wybierając floret, usłyszał długo oczekiwane dźwięki życia drugiego człowieka, zbliżające się z gracją i płynnością, charakterystycznym ruchem, który zawsze utożsamiał z kuzynem.
– Cieszę się, że moje zaproszenie dotarło – odwrócił się w stronę Zachariasza, w lekkim uścisku trzymając broń, która zdawała się równie delikatna, co płatki róży. Gdy jednak otaczał ją palcami jej trwałość i sztywność poświadczały o znacznych możliwościach. To złudzenie słabości, która skrywa w sobie pokłady siły mimowolnie skierowały jego myśli w stronę róży, która była jedną z przyczyn jego zagubienia. – Potrzebuję oczyścić umysł.
Zdradził, zaufał i obdarzył – Zachariasz zawsze był jednym z tubylców tego świata, którym dzielił się waśniami swego serce, kruchymi dźwiękami jego pracy. Mieszkańcy tego domostwa zwykli darzyć informacje szczególnymi względami, najczęściej wycenionym kosztorysem i zapłatą, którą mogą dostać. Mieli swoje pragnienia i cele, często istotniejsze niż ludzka przyzwoitość. Ambicją, która nakazywała walkę do krwi, choć zarazem tą krew współdzielili. Wszystko to oplecione wstążką rodzinnej miłości i przekonaniem, że wszyscy inni byli wrogami. Miłość w ich świecie była skomplikowana, nawet najprostsze odruchy zdobywały szczególną wagę.

    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
09-14-2025, 21:30
Rodzinna rezydencja była swego czasu dla niego wypełniona jedynie nieznośnym echem przeszłości. Musiały minąć lata, nim poczuł się tu choć odrobinę pewniej i na swoim miejscu. Zwykle wprawdzie nadal wybierał mury uczelni i bezpieczne ramy swego gabinetu, a jednak powroty do Manchesteru nie sprawiały mu bólu, bo przecież zdołał uwić wśród wiekowych murów gniazdo dla własnej rodziny. Nie miał zresztą innego wyjścia – wszystko musiało dziać się przecież w Palatium Librae, do czego nie trzeba było go zbytnio przekonywać. Owszem, bardzo często stawał w opozycji do swego ojca i matki, na przekór brnąc drogą wyznaczaną własną intuicją, ale tych kilku kwestii, którym miał być wierny jako Crouch, nie potrafił pogrzebać. Przyznawał niekiedy przed samym sobą, że przecież więzy krwi stanowią dla niego wartość, której nie sposób było przecenić i nie potrafiłby już żyć w zupełnej próżni. Było to zaskakujące, gdyż otrzymując renomę doskonałego naukowca i człowieka obeznanego jak nikt inny w kwestiach jasnowidzenia, przywarła również doń łatka zupełnego odludka, dla którego wyliczenia statystyczne okazywały się bardzo często wartością nadrzędną. Coś jednak w najgłębszych strukturach jaźni Zachariasa Croucha nakazywało skupiać się na rodzinie i dbałości o to, by relacje pozostawały przynajmniej na przyzwoitym poziomie. Zapewne dlatego bardzo często potrafił wyłuskiwać z siebie cenne drobiny empatii i otwartości na problemy, które trawiły najbliższych. Zapewne dlatego nie stronił od rozmów i z chęcią zgadzał się, ilekroć otrzymywał prośbę o spotkanie. Niezależnie czy chodziło o rodzeństwo prawdziwe czy przyszywane.
Swojego najdroższego kuzyna traktował niczym rodzonego brata, kierowany swoistą wizją jakoby musiał mu zrekompensować tragiczne braki, których doświadczył w młodości. Nigdy wprawdzie nie usłyszał wprost owego polecenia, z całą pewnością też nie zapytałby o to, ale nauczony wierzyć swoim osądom, dość szybko wszedł w rolę powiernika, a czasami doradcy, którego Nathaniel mógł zawezwać w każdej chwili dnia i nocy.
Dzisiejsze spotkanie miało mieć znamiona czegoś więcej niźli tylko rozmowy – sala do szermierki stawiała sprawy jasno. Rzadko się tam zapuszczał, bo umiłował raczej o wiele prostsze formy aktywności fizycznej, nie zamierzał jednak protestować. Odnalazł swój przykurzony strój, którego nie używał od wielu lat i z lekką obawą naciągając na grzbiet doszedł do konstatacji, że wbrew pozorom wcale nie jest z nim aż tak kiepsko. Istniała więc szansa, że przedsięwzięcia nie zakończy ze sromotną klęską.
Kiedy dotarł, Nathaniel był już na miejscu. Uśmiechnął się do niego łagodnie, jak miewał w swoim zwyczaju i pospieszył, by zaraz odezwać się równie spokojnie, z wyraźnym zadowoleniem malującym się w zgłoskach.
— I Evershire w nadmiarze potrafi przytłoczyć. — Sięgnął po broń, przyglądając się giętkiemu, eleganckiemu ostrzu. — Nie zamierzałem więc pozostawić takiej okazji do zmiany otoczenia bez odpowiedzi — dodał jeszcze, po czym obrócił się z pewną gracją w kierunku kuzyna. Jego spojrzenie błysnęło bystro na samą myśl o sprawach, z których pragnie mu się zwierzyć młody Crouch. Jego życie interesowało go przecież żywo. Być może reszta rodziny niekoniecznie pokazywała swe emocje, on jednak nie zwykł zamykać się w skorupie obojętności.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
09-20-2025, 19:06
Czasem Zacharias wydawał się anomalią ich świata, niepasującym elementem, który skrywał w sobie resztki człowieczeństwa tego domu. Ze swoją pasją, akceptacją i unikaniem intryg, które nawiedzały korytarze tego domostwa. Plotki, szepty i knucia, jakby każdy był sobie wrogiem, a byli sobie rodziną. W ich krwi paliła się ambicja, która wypalała wszelkie resztki sumienia. Zabierała serca, zduszała etos i łamała kręgosłupy moralne. Zarazem nie parli do przodu z czystym odzewem ego, manią wielkości, ale często kierował nimi pokrętnie pojęty dobrostan rodziny, stabilność rodu. Chcieli zadbać o jej przetrwanie, poradzenie sobie w czasach chorych i nieznośnych, choć przecież pozbawionych objawów wojny. Zostali tak wychowani, ten dom właśnie takimi ich stworzył – z lojalnością, dumą i determinacją do czynienia rzeczy dużych, ale tylko zgodnych z zaleceniami starszyzny.
Pragnąłby porozmawiać ze swoim ojcem, zapytać go co powinien uczynić. Czytywał o nim książki i artykuły, słuchał o nim opowieści, ale tak bardzo chciałby móc po prosto z nim porozmawiać, usłyszeć jego słowa. Zdawało się, że tak łatwo przychodziło mu tworzenie własnych ścieżek, nadawanie swemu jestestwu nowego znaczenia, ale pozostawanie w crouchowskim ładzie. Jak można było odnaleźć siebie w tej pajęczynie wymagań, oczekiwań i pragnień, gdy nie wiedziało się, które należą do niego, a które zostały wplecione mu przez rodowe wartości. Przyglądał się kuzynowi i próbował pojąć jak to zrobił, stworzył swoją wersje Croucha. Nie ugniótł się pod presją rodzinną, własne poczucie powinności nie zawróciło go z wybranej ścieżki. Stanął na planszy treningowej, przygotowując się do ćwiczeń.
– Nowe stanowisko Hectora to zarazem wielki zaszczyt, ale obawiam się, że może kryć w sobie zagrożenia – zdradził pierwsze ze swych myśli, które kołatały w jego umyśle, błądziły i sprawiały, że niepewność wkraczała w jego szeregi. Mimo, że kuzyn oznajmiał, że nie lubił tańcować z kochanicą zwaną polityką, to nie mógł przed tym uciec w rodzinnych progach. Musiał mieć opinie, pewne przemyślenia, co do wielkiego awansu ich głowy rodu. Rola, którą miał pełnić Hector wynikała z jego wybitnego doświadczenia i szacunku, którym się cieszył. Splotła się jednak z nowym ministrem, którego poglądu mogły stanowić zagrożenie dla stabilności polityki wewnętrznej. Wszelkie konotacje z Nobbym mogły okazać się nieopłacalne, nawet w tak urzędowej kwestii. Przyjął pozycje treningową, pozwalając mięśniom na znalezienie równowagi. Balans ciała, które zaraz miało wykonać atak, w pełni przygotowując się do kolejnego ruchu.
– Rokwood ponownie do mnie napisała – zdradził prawie przed aktem ruchu, jakby chcąc pożegnać się z tą niesforną myślą przed rozpoczęciem. Może właśnie wspomnienia róży były mu balastem, który utrudniał odnalezienie spokoju. Listy, wspomnienia, manipulacje i kolejne sztuczki, którym odpowiadał w równie podstępny sposób. Gra, którą rozgrywali była najsłodszym afrodyzjakiem, od którego nie mógł się uwolnić. Zawsze wracał, pozwalał na powroty i kolejne ucieczki. – Czasem nie rozumiem kobiet.
I swoich własnych upodobań, zamiłowań i zachcianek duszy i ciała. Było tyle bezpieczniejszych wyborów, lecz on zawsze sięgał po te najbardziej niebezpieczne, nieobliczalne i gotowe do zranienia. Może była w tym próba dominacji, odwieczne chęć kontroli, a może tylko niezrozumiałe wyboru serce.
Podniósł floret, ustając przez chwilę w pozycji gotowości. Przez krótki moment przypatrzył się ciału, ułożeniu jego kuzyna szukając słabych punktów. Ostatecznie zaatakował do przodu, kierując się w stronę tułowia.





Zasady szermierki:
A – atak – próg  > 60 %
B – obrona – próg > 50 %
U – unik – próg  > 70%
Unik daje + 10% do następnego ataku
Finta – wygrywa ten z wyższym kostką ataku
Gramy do 3 trafień
1x k100 (Atak w klatke piersiową):
9
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
09-25-2025, 20:18
Indywidualizm był wyszarpany siłą. Podążanie nie z prądem, a na przekór jego wartkiej strudze, nie przyszło od razu. Było wynikiem wielu batalii, których Nathaniel nie mógł być świadkiem. Widząc Zachariasa z tamtych czasów wiedziałby to wszystko, zupełnie jak jego ojciec. Gdyby nie on, prawdopodobnie Zach podążyłby ścieżką Crouchów, nieszczęśnie dopełniając swych obowiązków, grzęznąć w nich po uszy, by do końca życia czuć posmak porażki na języku. Okazało się jednak, że tragedia, której doświadczył, niezaprzeczalna strata, stała się katalizatorem do działania jedynie na własną korzyść, choć z poszanowaniem dla rodowych zakusów. Realizowanie planu wielkości na własnych warunkach niosło ogromną satysfakcję i mogło w pewnych momentach służyć za przykład tego, że nie zawsze ślepe podtrzymywanie schematów jest najbezpieczniejszym wyjściem.
Czasami, kiedy spotykał się z Nathanielem próbował go rozszyfrować – zrozumieć jakie ten ma zapatrywanie na świat, czy w jakimś stopniu podziela ideały ojca. Czasami bał się prawdy, uciekał przed nią i karcił się, że nie tak powinien traktować kuzyna, bo przecież przywoływanie w tak brutalny sposób zmarłego na niewiele się zda. Starczy już cierpienia i rozdrapywania starych ran. Pokusa bywała jednak zbyt silna.
Spoglądał teraz na młodego mężczyznę, wyczekując kolejnych słów, uchylających rąbka tajemnicy istoty ich spotkania. Cóż tu wiele mówić – żaden z nich nie był znanym fechmistrzem, dlatego zażywanie sportu uznał jedynie za jakiś niezobowiązujący pretekst dla odbycia rozmowy.
Zaśmiał się, kiedy padło imię Hectora.
— To ryzyko wpisane w tego typu awanse… — wyznał z lekkością, no przecież w ich świecie bywało oczywistością, że im wyżej, tym i więcej niebezpieczeństw, a upadek staje się coraz bardziej spektakularny. — Myślę jednak również, że jak na Croucha przystało, poradzi sobie z tym wyjątkowo dobrze. Albo będzie sprawiał solidne pozory. — Przystanek w wygłoszonym osądzie był znamienny. Brzydka prawda o ich rodzinie czasami musiała zostać wygłoszona. Czy sprawiało to, że żyło się lżej? Niekoniecznie.
Zaraz podążył za swoim towarzyszem, by przypadkiem nie pozostać w tyle z przyjęciem odpowiedniej pozy. Było mu nieco dziwnie, choć założył wygodne ubranie, odpowiednie do ćwiczenia szermierki. Nigdy nie był jej pasjonatem, czasami traktował jak przykry obowiązek, ale w ostatnich miesiącach jakakolwiek forma sportu zdawała się być zbawienną. Zbyt wiele czasu za biurkiem, zbyt wiele godzin w wymuszonej pozycji, odzywającej się bólem w plecach.
Zaskoczył go rozrzut tematów, z którymi przyszedł młody Crouch, od Hectora przechodząc płynnie do Melusine. Czy może to Zach nie potrafił odnaleźć w tym logiki? Potem przemyślał sprawę jeszcze raz. Czysty zabieg psychologiczny. Zaśmiał się więc, bardziej do własnych myśli, niźli z samej wypowiedzi Nathaniela.
— Och? — rzucił następnie ze zdziwieniem, niemal w tym samym momencie, kiedy Nathaniel wykonał swój ruch, rozmijając się z jego sylwetką. Czyżby aż tak grała mu na emocjach? — Nie pocieszę cię chyba tym, że sam nie jestem ich znawcą — dodał. — Ale to może tylko kwestia złego podejścia do tematu. Czy aby na pewno różnią się aż tak bardzo od mężczyzn? Może to problemy, które sami sobie tworzymy. — Teraz on postanowił wykonać ruch bez zbędnego przedłużania. W prawe ramię, aby nieco go osłabić. — Opowiedz mi więcej.
1x k100 (Atak w prawe ramię):
36
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
09-28-2025, 19:20
Gdzie istniały granice między własnymi pragnieniami, a narzuconymi ścieżkami przez rodzinę? Archetyp przedstawiciela rodu Crouch był im wszystkim znany, zapleciony do ich umysłów wraz z surowym wychowaniem, miłość zrodzona ze wiekowej tradycji. Miał szczycić się wykształceniem i szerokim pojęciem o świecie, aby wszyscy słuchali i podziwiali. Być elokwentnym, potrafiąc zawładnąć duszą i sumieniem pobratymcy, wkupić się w jego mętne łaski. Oddanym rodowi, gdyż tylko krystaliczna lojalność zapewni im podążanie w tym samym kierunku. Nie był swoim imieniem, nawet twarzą, był ludzkim przedstawicielem swego rodu. Kłamać, gdy potrzeba, obdzierać z godności, gdy los tak chciał. Wszelkie możliwe czyny i zbrodnie dla własnej rodziny, aby zapewnić im ten punkt przewagi przed wszystkimi. Byli na szczycie, tak blisko różanych pól niebiańskich, które okraszają polany pochwalne. Jednak świat się zmieniał, czuć to było w społeczności, kulturze czy rozmowach międzyludzkich. Niepewność wkraczała do ich domu, wśród zastygłych kości i wielkich wspaniałości przeszłości – to co przeszłe nie odpowiadało na problemy teraźniejszości. Byli ostroją czarodziejskiej tradycji i kultury, która zaczynała czuć presje rewolucji, która zabierała im to, co ich tworzyło. Zaczynali być reliktem czasów minionych, a była to najniebezpieczniejsza rzecz, jaka zagrażała ich istnieniu. Czuł powiem czerwonej rewolucji, gdzieś z oddali chichot Karola Marska docierał do jego uszu.
– Nie jestem pewien czy posiadanie jakichkolwiek konotacji z przyszłym Ministrem będzie dla nas korzystne – doprecyzował spokojnie, pozwalając ciału na moment zastygnięcia po ataku. Wyjątkowo nieudanym, niekorzystnym dla jego osoby. Nie pozwolił sobie jednak na deprecjonowanie, nie był to czas na krytyczne oskarżanie mięśni o brak współpracy. – Jestem pewien, że sobie poradzi, nawet jeśli jego zastępcza rola szybko minie.
Gdyż swoje stanowisko dostał na czas ułomny, nie wieczność zaprzysięgniętą w pozycji. Była to oznaka szacunku do jego umiejętności i lat pracy, lecz mogła się nie przełożyć na długoletnie funkcjonowanie na tym stanowisku. Nie, gdy nowy Minister będzie pragnął popierających jego wizje szefów departamentów. Hector był mu niechętny, błękitnokrwisty czarodziej starej daty, który musiał doświadczyć tragedii, jaką był mugolak na upragnionym przez niego tronie. Będzie musiał z godnością przyjąć najbliższe lata, robić dobrą minę do złej gry, gdyż przegrana wyglądała wyjątkowo odrażająca na ich twarzach. Pozostawała znamiona hańby, które nie można było zmyć.
Ponownie ustawił się na pozycji, atak Zachariasa był lepszy od jego własnego, lecz on również nie przyniósł uderzenia w cel. Byli naprawdę wyjątkowo paskudni w tej rozrywce, może następnym razem winni wybrać się na spacer.
– Myślałem, że po latach małżeństwa z Apollonie będziesz ekspertem – lekka ironia wkroczyła do jego słów, lecz można było odnaleźć w tym szczyptę prawdy. Apollonie często była trudna do życia, przynajmniej dla Nathaniela, który towarzyszył im często w przebiegu dnia. Wymagająca, inteligentna i z silnymi poglądami, którymi uwielbiała się pochwalić. Dodajmy do tego jej wili urok i człowiek zawsze był na straconej pozycji. – Jest to pewne ciekawe podejście do tematu, które sugerowałoby to, że moim problemem jest to, że jest zbyt do mnie podobna?
Co miało wyjątkowo negatywne przełożenie na ich osoby i uniemożliwiało odnalezienie zawieszenia broni. Gdyż ich podobieństwa były ich siłą, lecz były również orężem, który ich niszczył. Ich różnice jednak również zagradzały drogę do porozumienia, którego nawet nie był pewien czy powinien szukać. Wykonał kolejny atak, ponownie celując w klatkę piersiową.
1x k100 (Atak w klatke piersiową):
34
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
10-03-2025, 22:23
W ich świecie wszystko miało ustalony porządek i jakiekolwiek próby zachwiania nim kończyły się mało przyjemnymi konsekwencjami. Było to coś wpisanego w ich żywota w sposób nierozerwalny. Wielu wybierało ścieżkę idąca prosto przez rodzinne powinności dla chwały rodu, co samo w sobie było również obarczone ryzykiem. Nie ostracyzmu wśród najbliższych, a problemów zewnętrznych. Nathaniel miał rację. jakiekolwiek konotacje z Ministrem mogły być obecnie odbieranie zupełnie nieprzychylnie. Świat się zmieniał, choć oni starali się traktować pewne prawdy w sposób niezachwiany.
Władza przemija. Prawo zostaje…
Ciche westchnienie upuściło część napięcia zalegającego w ciele.
— Na ten moment niewiele możemy. Musimy, jak zwykle, obserwować wszystko z uważnością. — Podchodził do tego pragmatycznie. Był przy tym niezwykle czujny i nastawiony na ochronę najbliższych. Wiele można było mu zarzucić w neutralności jego poglądów, lecz nie to, że zobojętniał na los rodziny. Ta pozostawała dla niego dobrem najwyższym, często zasłaniającym naukę i pięcie się po szczeblach kariery. Dbał wprawdzie o bezpieczeństwo na swój sposób, wciąż monitorując wszystkie zsyłane przez los wizje, a jednak. — Myślę, że wyciągnie z tego to, co najlepsze. — Nie było wątpliwości, Crouchowie naprawdę potrafili wiele. Nawet najgorszą sytuację dało się obrócić w pewnym sensie na korzyść. Rzucony na początek wątek polityczny nie był jednak zupełnie sednem ich dzisiejszego spotkania i wiedział o tym doskonale, z momentem, w którym oblicze kuzyna zmieniło się diametralnie.
Napięcie spoczywające w strukturze mięśni, którego być może sam nie wyczuwał, uwolniło się wraz z rozmową o Rokwood. Nazwisko budzące wiele emocji, zwłaszcza w Nathanielu. Tego był pewien. I choć nie uważał się za znawcę sztuki uwodzenia, bowiem od zawsze w jego świecie istniała tylko Apollonie, przeżywał wielokrotnie natłok afektów ściskających czaszkę. Czy tak właśnie odczytywał rzeczywistość Nathaniel?
Skrzywił się nieznacznie na wyraz kpiny młodziutkiego Croucha. Mała igiełka wbita tuż nad kołnierzykiem ubrania wierzchniego, albo drzazga umiejscowiona pod paznokciem. Nic znaczącego, a jednak potrafiło zmącić spokój pulsującym bólem. Pokręcił głową, przypominając sobie niektóre słowa Rafaela.
— Czy wy z moim najdroższym bratem dzielicie umysł? — zagadnął kąśliwie, przecierając dłonią brodę po kolejnej próbie ataku Nathaniela. Ich taniec walki przypominał raczej wysiłek dwóch początkujących baletnic. Ruchy choć z gracją, nie trafiały w punkt, były rozchybotane i zupełnie niecelne. — Na Merlina, czy spokój małżeński i brak towarzyskich zachcianek musi być zawsze czymś w co celujecie z taką lubością? — Nie był aż tak oburzony, ale nie potrafił odmówić sobie odrobiny uszczypliwości.
Przymierzył się ponownie do następnego ataku, z nadzieją, że tym razem wymiarkuje nieco lepiej i dosięgnie korpusu Nathaniela.
— Podobieństwa rzadko się ze sobą zgrywają. Jest punkt styczny, ale brak… brak czegoś, co utrzyma was blisko nieco dłużej. Możesz docisnąć te same bieguny dwóch magnesów z jakimś wysiłkiem, ale kiedy tylko nieco odpuścisz, one odskoczą od siebie — przyznał spokojnie, a potem wyprowadził atak.
1x k100 (atak w klatkę piersiową):
2
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
10-14-2025, 18:16
„Musimy, jak zwykle, obserwować wszystko z uważnością.”
Śledzić rozwijający się bieg zdarzeń, z oddali, bezpiecznej odległości. Nie za blisko, by nie poczuć na sobie żaru konsekwencji. Jednak w pobliżu, by móc ocenić czy wiatr przynosił im sprzyjające zmiany. Słuchając Zachariasa, odnajdywał słowa starszyzny, która z umiłowaniem przyjmowała pozycje przyczajenia. Komentowali i oceniali, lecz rzadko kiedy decydowali się na ruch. Słuchać, widzieć i notować, wystrzegać się pośpiechu.
– Obserwować… Nie uważasz, że jesteśmy zbyt bierni? Nie kreujemy nowych działań, my tylko na nie reagujemy – podzielił się z całą mocą swojego przekonania. Tak bardzo obawiali się utracenia pozycji, że woleli nie podejmować ryzyka. Przyczajeni oczekiwali wyników sporów, aby móc wybrać lepsze rozwiązanie dla nich. Rozumiał, naprawdę pojmował czemu takie decyzje były uznawane za słuszne. Jednak ta bezczynność, stagnacja, która pozwalała na małe kroki i laury, lecz nigdy nie na marzenia o rewolucji.
Byli na samym szczycie, więc przewroty im zagrażały. Zarazem apatyczna kontynuacja obecnej polityki również mogła zakończyć się dramatycznym upadkiem. Może powinien sam odpowiedzieć sobie, jakiego świata chciał i co mogli zrobić, aby go takim uczynić? Czy myślenie jednostkowe, gdy prymat zaczyna wieść ambicja jednego człowieka i jego wizja nie było najbardziej melchiorowskim dziedzictwem?
Zgodził się z kuzynem w sprawie losów Hectora. Doświadczonego i obeznanego, wręcz wyrachowanego w swoim politycznym zachowaniu. Nathaniel zawsze w niego wierzył, był mu lojalnym rycerzem, jednak powątpiewał. Nie odpuszczał nigdy światu, rodzinie ani tym bardziej sobie. Zawsze krytyczny, oceniający i niezaspokojony, będący swoim najgorszym sędzią.  Obecne ich popisy szermiercze również były żałosne i obydwoje powinni wstydzić się swych atletycznych umiejętności. Kolejne nieudane ataki, nawet nie wymagające sprężystego uniku. Tym bardziej było to zachętą do regularnych ćwiczeń, aby nigdy więcej owej żałości nie doświadczyć. Pomimo własnego skupienia i powagi tematów, gdy wspomnienie o Raphaelu dotarły do jego uszu, uśmiech przyozdobił jego twarz. Szeroki, szczery i pełen arogancji, która wiodła na pokuszenie.
– Takie insynuacje to prawie dla mnie obraza – odrzekł równie kąśliwie, zawsze odpłacając pięknym za nadobne. Jego i Raphaela różniły światy, a łączyło nazwisko i krew, lecz wśród nieznajomych mało kto mógłby zgadnąć. Obydwoje potrafili być czarujący, wkupić się z łatwością w ludzkie łaski, lecz gdy Nathaniel robił to z myślą o interesie. Jego kuzyn zdawał się to robić dla czystej rozrywki, gdyż nigdy o żadnym jego interesie nie słyszał. – Brak towarzyskich zachcianek? Zachariasu, nikt nie każe Ci szukać kochanek. Co więcej jesteście przykładem małżeństwa, tylko znając Apollonie ciężko sobie wyobrazić ją w spokoju małżeńskim.
Gdyż Apollonie równie mocno, co on uwielbiała mieć swoje zdanie. Głośno odrzucała sprzeciw i nie należała do stosowanych osób. Błyszczała przyciągając na siebie wzrok, zawsze w centrum wszechświata. Ona i spokój zdawały się niemożliwym połączeniem. Jeśli dobrze rozumiał skomplikowane wyjaśnienia kuzyna, to on i Melusine również zdawali się niedopasowanym połączeniem, a może lepszym określeniem było niepasującym?
– Nie rozumiem czemu się odezwała po tych kilku miesiącach, nigdy nie wiadomo czy to tęsknota czy kolejna rozgrywka – gdyż w jej wykonaniu było to zapewne to pierwsze w wykonaniu tego drugiego. Nigdy nie potrafili szczerze ze sobą rozmawiać, nie udzielała jednoznacznych odpowiedzi. Wszystko okraszane było kwiecistym wyrazem, pięknem, za którym była pustka.
Wykonał kolejny atak, ostateczną próbę na uratowanie honoru.
1x k100 (Atak w klatke piersiową):
92
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
10-18-2025, 14:37
Obserwacja była czymś wygodnym w jakimś stopniu tuszowała jego brak politycznego zaangażowania, bo przecież tak łatwo było wymówić się potrzebą dokładnego rozmysłu nad każdym wydarzeniem, które zaskakiwało rodzinę. Mógł w spokoju robić swoje i nie rzucał się zbytnio w oczy, choć wyraźnie Nathaniel nie był pocieszony takim podejściem do sprawy. Jako młodzieniec, który szukał wciąż swej ścieżki brzydził się takim rozleniwieniem, czego Zacharias nie miał mu za złe. W sumie, to rozumiał go po części, jednak ze swej strony nie miał wiele więcej do zaoferowania. Przynajmniej na ten moment. Westchnął więc tylko i zamyślił się, znów próbując jakoś wyminąć jednoznaczną odpowiedź. Ale czy ona była potrzebna? Kuzyn doskonale wiedział, do jakich osobników zalicza się pierworodny Amadeusa. Praca naukowa była jego życiem i jeśli coś nie wpływało tu i teraz na spokój w środowisku naukowym, raczej nie wyściubiał nosa zza biurka.
— Sądzę, że to czasami potrzebna przeciwwaga, kiedy inni zdają się tracić głowę — przyznał. Wiedział doskonale, że wiele rodów pogrążonych jest w jawnych niesnaskach, że nie stopują się szczególnie przed wyrażaniem często kontrowersyjnych poglądów. Jak dla niego, stateczna neutralność lub chociaż jej pozór był często szansą na prawdziwy spokój.
Żywszy zdawał się w starciu z kwestiami prywatnymi, zahaczającymi wyraźnie o jego małżeństwo, na które różnie można było się zapatrywać. Nie twierdził, że Nataniel i Rafael są zupełnie tacy sami i że dokładnie o to samo im chodzi. Miał natomiast wrażenie, że im obydwu to, co spokojne i ułożone zdawało się niekoniecznie naturalnym. Nawet jeśli nie mówili o tym wprost.
— Ależ ja wcale nie chciałem cię obrazić, mój drogi — zasępił się w momencie, po czym dodał, odwracając kota ogonem — tak właściwie, to ja powinienem mieć za złe, że tak strasznie lubicie żartować z mojej sytuacji małżeńskiej. — Nadąsanie było czymś niemalże niespotykanym w repertuarze jego mimiki, ale teraz zaprezentował je niezwykle przekonująco. Znów próbował wejść w ich skórę i zrozumieć, skąd się to u nich bierze, ale tym razem zaniechał, bo to już zdawało się być zbyt wielkim poświęceniem. A miał przecież swój honor. — Merlinie… kochanki… — jakby mało było mu codziennych rewelacji. Przynajmniej tyle, że Nataniel przyznał otwarcie, iż to nie to, bowiem Rafael gotów był sprowadzić mu taką pod same drzwi.
Trening, do którego przekonał go kuzyn uzmysłowił mu jedynie, że posiada ogromne braki w swej sprawności fizycznej, nawet jeśli zdawało mu się, że dba o ciało z należytą starannością. Jego floret świsnął tylko przecinając pustkę powietrza i z kwaśną miną musiał przyjąć następną porażkę.
Nie znał Melusine zbyt dobrze. Widywał ją chyba w przelocie, nieco wiedział o jej i Nataniela relacji, ale też nie próbował mocno wtrącać swych zapatrywań na tę sprawę. Był orędownikiem wiary w rozsądek każdego z członków rodziny i powstrzymywał się od roli mentora.
— Cóż, może to brutalne, ale powiem ci, że w moim odczuciu nie wchodzi się dwa razy w tą samą zależność, skoro wcześniej nie działała. — Skrajny realizm, powątpiewanie w aż taką przemianę bohatera. — I nikogo tu nie oskarżam. Tęsknota nie zawsze bywa dobrym doradcą — mówiąc to, spróbował wykonać kolejny unik, jednak jego kroki straciły na sprężystości a kraniuszek floretu ugodził go prosto w sam środek klatki piersiowej. Syknął wyraźnie niezadowolony.
— Masz mnie!

rzut na obronę nieudany
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
10-22-2025, 21:06
Zachary brzmiał mądrze, wyważenie, rozsądnie, sensownie, roztropnie i wszystkie inne przysłówki, które pasowały do obecnej sytuacji. Nie można było mu zaprzeczyć, kłócić się co do logiki jego słów. Jakże jednak było to niezadawalająca odpowiedź dla Nathaniela, jakże odpychająca swoją pasywnością.
Akceptuj, przytakuj i nie wychodź przed szereg. Przysłuchuj się w oczekiwaniu na odpowiedni moment, wyczekuj. Brzmiało to wszystko jak odpowiednie rady, lecz on sam wracał wspomnieniami do sierocińca i tego jak traktowane są magiczne dzieci.
Miał się tylko przyglądać, gdy najsłabsi magicznej społeczności cierpieli z błędów systemowych. Była w nim potrzeba działania, zmiany stanu rzeczy. Gdy Ci wielcy ich świata głosili wielkie powieści, przedstawiając swój ideologiczny dekalog – zmiany, które mogłyby poprawić los tych mniejszych nie przychodziły. Miał zamiar porozmawiać z Apollonie o fakcie braku magicznego sierocińca, jakże okrutnego przykładu kulawego systemu.
– Chcę zmian, a o nie trzeba zawalczyć – zdradził z determinacją, twardością, która nawiedzała go w najbardziej kluczowych momentach. Gdy beztroskość studenckiego życia majaczyła w oddali, a lekkość elitarnego pochodzenia ułatwia każdy krok, nadal była w nim żądza, potrzeba działania, której nie mógł wyjaśnić. Może Zacharias swoją działalnością naukową daje więcej światu niż on swoimi wszystkimi tyradami, wiecznymi politycznymi intrygami. W jego naukowej obsesji mogła narodzić się rewolucja, lecz potrzebował rezultatów. To słowa, które również nawiedzało jego. Jeśli on chciał zmian, to również musiał prezentować rezultaty, przykłady swoich sukcesów.
– Może to wyraz naszej zazdrości? – proponuje z nadal pewną ostrością w głosie, lecz lekkość rozbawienia podbarwia jego wypowiedź. Mogli się śmiać z jego małżeństwa, lecz było najbardziej udanym przykładem unii między rodami w ich domostwie. Kilkanaście lat razem, piątka dzieci i generalnie przyjęty spokój, wręcz nienaturalne oblicze w sieci powiązań w ich domu. Byli obrazem rzadkiej zgodności i oddania, nawet gdy sobie z nich żartował doceniał, jak bezpieczny dom stworzyli dla swoich dzieci. Ta pewna zgryźliwość charakteru uniemożliwiała mu opowiedzenie o tym wszystkim na głos, musiał mu wybaczyć.
Może ta zgryźliwość była również jedną z przyczyn czemu jego perypetie miłosne skończyły się wielkim zakończeniem w grudniu. Nie, było o wiele więcej przyczyn, które przyczyniły się do takiego rozwiązania. W pewnym sensie wraz ze Melusine przegrali w swoją grę, przeszarżowali w swych bytach i rozgrywkach. Trudno było mu wyobrazić sobie powrót do tego, co było.
– Wiedziałem, że kiedyś się to skończy – przyznał w kolejnym obliczu szczerości, jakby wraz z kolejnymi uderzeniami pozbywał się wszelkich balastów, które osiadły na jego barkach. Wyrzucał je wręcz automatycznie, żegnając się z nimi chętnie. – Nigdy nie mogłem być pewny czy jest mi sojusznikiem czy wrogiem. Niekorzystna sytuacja w karierze politycznej.
Brzmiał jakże praktycznie, chłodnie, analitycznie i iście crouchowsko. Mógłby mówić kolejne brutalne uderzanie, jak fakt, że jej nazwisko było niewystarczająco dobre i musiałby o nie zawalczyć – a była to walka, której podjąć nie chciał. Czasem się jednak zastanawiał, miał wątpliwości i obmyślał plany. Znalazłby sposób, jeśli takie byłoby jego pragnienie.
Zaatakował ponownie, tym razem z lżejszą głową, lecz wyraźną determinacją. Szybko i precyzyjnie, a co najważniejsze – skutecznie. Uśmiechnął się, zasmakował w swoim małym triumfie.
– Jesteśmy w tym naprawdę tragiczni – zawyrokował, podchodząc do niego, by położyć dłoń na ramieniu. Ten wysiłek fizyczny jednak zadziałał, jego głowa była znacznie spokojniejsza. Wiedział czego chcę, krystaliczna jasność zawładnęła jego umysłem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:03 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.