• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Tawerna "Pod Mewą i Księżycem" > Długa ława
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-24-2025, 19:56

Długa ława
Długa ława znajduje się w centralnej części sali i od razu rzuca się w oczy. To ciężki, drewniany stół o solidnym blacie, przy którym mieści się kilkanaście osób. Zazwyczaj przesiadują tu całe załogi po zejściu na ląd – marynarze, rybacy i robotnicy portowi. Na ławie łatwo znaleźć ślady intensywnego użytkowania: wyryte inicjały, zadrapania, plamy po rozlanych trunkach. Miejsce jest głośne, pełne rozmów i śmiechu, a czasem również kłótni. Barmanka zwykle kieruje tu większe zamówienia, wiedząc, że spragniona wrażeń grupa prędko opróżni dzbany i kufle. Wokół ławy łatwo o towarzystwo i nowe znajomości, dlatego (jeśli jest miejsce) wielu gości woli właśnie tu zaczynać wieczór.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
10-08-2025, 20:16
| 18 marca 1962

Dzisiejszy dzień strasznie mi się dłużył, pogoda specjalnie za oknem nie dopisywała, więc klientów mieliśmy niewielu. Głównie takich, co chcieli się schronić przed paskudną mżawką lub przebywanie w tawernie o określonej godzinie było ich codziennym rytuałem. Nikt specjalnie nie wychylał nosa na zewnątrz, tylko po to, aby tutaj do nas przyjść. Więc przyznam szczerze, trochę się nudziłam. I myślałam, że będzie tak cały wieczór, aż do zamknięcia.
Im później się robiło, tym coraz mniej osób było w tawernie. Dziwne i niespotykane, w końcu zazwyczaj było odwrotnie. Był hałas, piwo się lało z beczek, co chwilę ktoś wybuchał śmiechem, abo rzucał obraźliwe słowa w kierunku swojego towarzysza rozmów. Czasami nie wiedziałam, w co ręce włożyć, który kufel piwa zanieść pierwszy, albo czyją namolną rękę odtrącić. Dzisiaj jednak było spokojnie, oczywiście ktoś tam rozmawiał, ktoś inny zamawiał kolejną szklankę trunku, ale byłam w stanie to spokojnie ogarnąć. Mając na uwadze fakt, że dzisiaj byłam sama, to była to naprawdę rzadkość. Jak jutro powiem Philippie, jak bardzo się nudziłam, to chyba mi nie uwierzy.
Było już późno, kiedy zabrałam się za powolne ogarnianie tawerny. Należało umyć stoły, pozmywać naczynia, ogarnąć podłogi i tego typu rzeczy. Gdy byłam sama, starałam się zacząć to robić w miarę możliwości wcześniej, aby nie zostawiać sobie tego wszystkiego na ostatnią chwilę i aby po zamknięciu wyjść, a nie jeszcze sprzątać. Chodziłam od stolika do stolika, tych, które były wolne, ze ścierką i wycierałam blaty. Przede wszystkim po to, aby jeśli ktoś coś wylał, to żeby się nie kleiło. Nawet się nie łudziłam, że moje przemywanie cokolwiek poprawi w ich stanie. Były stare i odrapane, a od ciągłego użytkowania - już nie do doczyszczenia. Poprawiając spódniczkę, która za każdym razem, gdy się pochyliłam, unosiła się do góry, próbowałam dotrzeć zakiś zaschnięty brud, który nie chciał zejść. Wtedy też usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi wejściowych, skierowałam w tamtą stronę swoją głowę, a na twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Moja udręka się skończyła. Miałam towarzystwo.
- Keith! - Przywitałam go radośnie, prostując się i szeroko do niego uśmiechając, szczerząc zęby. - Siadaj przy ławie, to co zwykle?
Nie czekając na odpowiedź, niemal w podskokach, dotarłam do lady. Szybciutko zapełniłam dwie szklanki, jedną dla niego a drugą dla siebie, w końcu ciotki i tak już nie było i nie miała jak się dowiedzieć. Po czym radosnym krokiem ruszyłam w stronę mężczyzny.
Znaliśmy się już długo, a Keith był stałym bywalcem w Tawernie. Nasza znajomość sięgała aż czasów szkolnych, w Hogwarcie zdecydowanie rzucał się w oczy. A gdy na stałe pojawił się w Cardiff, widywaliśmy się regularnie.
Postawiłam przed nim alkohol, sama usiadłam naprzeciwko i lekko przygryzłam dolną wargę, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Czułam, że moje włosy uwalniają się spod chusty, która próbowała utrzymać je w ryzach, więc zaczęłam zaczesywać kosmyki włosów za uszy i rozejrzałam się lekko. Musiałam mieć bar na oku, w razie, gdyby któryś z klientów chciał coś jeszcze zamówić. Na razie jednak nikt nie był zainteresowany. Wzruszyłam delikatnie ramionami, a następnie swoją uwagę przekierowałam na mężczyznę.
- Czy to nowy tatuaż? - Zapytałam, zwracając uwagę na jego ramię, które uwolniło się spod przykrycia materiału bluzki. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzisiaj przyszedłeś - oczy mi się zaświeciły, kiedy się do niego zwróciłam. - Widzisz, ile tu jest ludzi? Tłum, prawda? Nudzę się tutaj cały wieczór! Myślałam zaraz, że oszaleję. Albo, że ich wszystkich wywalę, zamknę lokal i pójdę na jakąś potańcówkę - szepnęłam, nachylając się nad blatem stołu.
Usiedliśmy przy długiej ławie. Widok jej pustej był czymś niezwykłym. Najczęściej to ona była w pełni zajęta przez klientów, niekoniecznie takich co przyszli razem. Nawet bardzo często w ogóle się nie znali. Ale sam fakt, że siedzieli wspólnie przy jednym ze stołów, sprawiał, że rozmawiali ze sobą. Nierzadko bardzo głośno, na tyle głośno, że stojąc za barem, byłam w stanie usłyszeć absolutnie wszystko. Ale było to również miejsce, do którego przynosiłam najwięcej zamówień. Było priorytetem. Dzisiejszej nocy jednak ława świeciła pustkami, tylko ja i Keith. Mogliśmy więc skorzystać.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
10-08-2025, 21:02
Pogoda w żadnym razie nie zachęcała. Nisko wiszące chmury, szarowizna i deszcz, tak to ostatnie było zdecydowanie najgorsze. Jak na taka atmosferę na zewnątrz w lokalu było dzisiaj sporo ludzi. Co chwilę musiał wylatywać na salę z mopem i zmywać podłogę z naniesionego błota i wody, a potem mył ręce i wracał by obsłużyć stoliki. Co prawda nie był jedynym kelnerem i przeważnie jednak pracował na zapleczu, ale kiedy ruch był większy starał się pomóc dziewczynom ile mógł. Zwłaszcza nowej kelnerce, która jeszcze nie koniecznie znała całe menu, a jako rodowita Brytyjka miała problemy z odpowiednim wypowiadaniem nazw dań. Naprowadzał ją, podsuwał wskazówki aby szło jej lepiej. Miał jednak inne obowiązki, naczynia miały się same nie zmyć, zaplecze samo nie posprzątać, a to była jego praca, z którą miał się uwinąć jak najszybciej jeśli chciał się jeszcze załapać na kolejną lekcje gotowania przy kucharzu. Co prawda na razie pozwalano mu przygotowywać jedynie dania dla pracowników kiedy szli na przerwę, ale dla niego to i tak było dużo, mógł się uczyć.
Kiedy lokal opuścił ostatni klient, dziewczyny ogarnęły sale, a on posprzątał kuchnie i socjal, sprawdził czy w magazynie niczego nie brakuje, w końcu pogasił wszystkie światła. Pan Hao już dawno poszedł do domu, zostawiając mu klucze, w końcu i tak mieszkał na restauracją, a następnego dnia miał się pojawić w pracy jako pierwszy, jak zawsze. Upewniwszy się, że wszystko jest odpowiednio zamknięte, wszedł po schodach na zapleczu na poddasze i padł na łóżko. Leżał tak dobrych kilka minut, z twarzą w poduszce, po czym obrócił głowę i spojrzał na zegarek widzący na ścianie. Godzina nie była późna, w zasadzie to na jego standardy było dość wcześnie, rzadko chodził spać wcześniej niż o 2 w nocy. Postanowił, że nie będzie siedział w domu. Podniósł się i skierował swoje kroki do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic. Z komody wyciągnął parę czystych spodni, na górę narzucił biała koszulkę, a na nią luźną, trochę za dużą, granatową koszulę. Było zdecydowanie za zimno aby wyjść na dwór w samej koszuli, więc na wierzch narzucił jeszcze kurtkę. Mokre włosy zaczesał do tyłu, a kosmyki pod palcami zmieniły kolor z czarnych na jasny blond z czarnymi pasemkami. Przejrzał się w lustrze i z uśmiechem na twarzy zmusił swoje oczy do przyjęcia jasnego, niebieskiego koloru. Z zadowolona mina narzucił kaptur na głowę i po chwili już wychodził tylnym wyjściem. Przeszedł przez podwórze i znalazł się na głównej ulicy, a nogi same poprowadziły go do portu. Ciało doskonale wiedziało, gdzie się kieruje. Ukryty pod parasolem obserwował ludzi na ulicach, a potem marynarzy, których mijał krocząc przez port, kilku przywitał skinieniem głowy.
W końcu przekroczył prób tawerny. Znajomy zapach dotarł do jego nosa, a uśmiech sam wpłynął na usta. Bywał tutaj często, w poprzednich latach, jeszcze jako pracownik ojcowskiej firmy, średnio trzy razy w tygodniu, teraz z racji nie posiadania zbyt dużej ilości gotówki, zdecydowanie rzadziej. Mimo wszystko lubił tu wracać, lubił tutejszą atmosferę, no i miał tutaj znajomych.
- Riven! - uśmiechnął się szeroko na widok znajomej dziewczyny i zanim zdążył odpowiedzieć, ona doskonale wiedziała na co ma ochotę.
Pokręcił głową z rozbawieniem, po czym ściągając kurtkę zasiadł przy długiej ławie, którą chyba pierwszy raz widział kompletnie pustą. Zmierzwił mokre włosy palcami, no jednak kaptur nie uchronił go całkowicie przed zmoknięciem, po czym spojrzał z uśmiechem na blondynkę. Znali się już kupę lat. Poznali się jeszcze w szkole i chociaż była od niego rok starsza i była w innym domu, to udało im się znaleźć wspólny język. Jakież było jego zaskoczenie kiedy pierwszy raz przekroczył prób tawerny i zobaczył ją na sali.
- Nic ci nie umknie, co? - uniósł rozbawiony brew ku górze i lekko odsunął materiał koszuli - Zrobiłem go w zeszłym tygodniu i nie kosztował miliona monet. - zaśmiał się, po czym lekko stuknął swoją szklanką o jej i upił łyk - No właśnie widzę, że masz pełne ręce roboty. - puścił jej oczko - Ale wiesz, w zasadzie to jeszcze nic straconego. W zasadzie to wiesz czemu wpadłem? Właśnie miałem nadzieję, że może dasz się namówić na jakąś potańcówkę po pracy. - poruszał zabawnie brwiami czekając na jej reakcję.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
10-12-2025, 20:57
Napuszyłam się dumnie, gdy okazało się, że faktycznie tatuaż był nowy. Zdecydowanie nic mi nie umykało i byłam w stanie zauważyć naprawdę wiele szczegółów. Tym bardziej musiałam zwracać uwagę na szczegóły przy Keith’u. Wiedziałam, że jest metamorfomagiem i nie raz i nie dwa kombinował ze swoim wyglądem. Notorycznie zmieniał kolor oczu i włosów, że w pewnym momencie przyłapałam się na tym, że nie pamiętałam, jaki był jego naturalny wygląd. I żeby móc rozpoznać go w tłumie, najlepsze co mogłam zrobić, to właśnie nauczyć się rozpoznawać go po tych drobnych elementach.
- Wiesz dobrze, że jestem w stanie zauważyć wszystko - Nachyliłam się lekko, aby lepiej przyjrzeć się nowej dziarze. - Co to ma przedstawiać?
Odstuknęłam swoją szklankę o jego szklankę i upiłam z niej łyk. Czułam się dosyć pewnie, ciotki nie było, a żaden z klientów, który siedział teraz w tawernie, nie był żadnym stałym bywalcem. Były naprawdę minimalne szanse na to, że cokolwiek o dzisiejszym wieczorze dotrze do mojej pracodawczyni. Ostatnie, na co miałam ochotę, to dostać burę. Ale z drugiej strony, zdecydowanie miałam już dość dzisiejszego dnia i tej wszechobecnej nudy. Pojawienie się Keitha było zbawienne.
- Potańcówkę? - Przechyliłam lekko głowę, rozbawienie malowało się na mojej twarzy. - Bardzo chętnie bym z tobą poszła, ale myślisz, że będzie coś jeszcze otwarte, jak zamknę tawernę?
Troszkę się zmartwiłam, ponieważ do zamknięcia była jeszcze chwila, a wieczór już trwał. Chciałam się stąd wyrwać, pójść na miasto. Chwycić Keitha za ramię i pociągnąć na parkiet. Wypić drinka, dwa albo cztery i bawić się dobrze całą noc. Ale dzisiaj musiałam być tu. Tawerna “pod Mewą i Księżycem” była zamykana zdecydowanie później niż “Złota Krewetka”. Zresztą, w sumie nie trudno było się domyślić, skoro mężczyzna był tu i był już po pracy, a ja nadal powinnam siedzieć jeszcze za barem.
Obróciłam głowę w odpowiednim momencie, kiedy akurat ktoś podszedł, aby coś zamówić. Spojrzałam na Keith’a, wywracając oczami, podniosłam się niechętnie i ruszyłam w stronę lady. Chciałam szybko obsłużyć klienta, wziąć od niego pieniądze, podać mu ten alkohol, który chciał sobie zamówić i wrócić do rozmowy z przyjacielem. Podskoczyłam do ławy najszybciej, jak tylko mogłam, byle znaleźć się u boku Azjaty jak najszybciej.
- Mam nadzieję, że twój dzień w krewecie był lepszy niż mój? - Zapytałam, upijając kolejny łyk alkoholu. - Działo się coś ciekawego? Opowiesz mi, proooszę?
Zamrugałam kilkakrotnie, przywdziewając ponownie uśmiech na swojej twarzy. Nie mogłam oderwać spojrzenia od mężczyzny, wpatrywałam się w jego jasne włosy. Dzisiaj blond z czarnymi paseczkami. Następnie spojrzałam na jego oczy, niebieskie niczym niebo nad Anglesey. Zwróciłam uwagę na kolczyk, w jego lewym uchu. Potem na zgrabny nos, delikatne usta… Przygryzłam dolną wargę, czując, że odpływam myślami. Uśmiechnęłam się lekko, ułożyłam brodę na ręce, a łokieć oparłam o stół. Wolną dłonią zaczęłam obracać kolorowe wisiorki w palcach.
- Przypłynął nowy statek z Azji - zauważyłam w pewnym momencie, taka wiadomość bez absolutnie żadnego kontekstu, ale pomyślałam, że może to być coś, co mojego przyjaciela zainteresuje. - Było tu dzisiaj dwóch marynarzy, nie wiem, po jakiemu mówili. Potrafili jednak powiedzieć piwo i dziękuje. Albo kiedyś już byli w jakimś anglojęzycznym porcie, ale na krótko, albo ktoś ich nauczył na chwilę przed zejściem z pokładu. Cumują - nachyliłam się lekko znowu - przy doku królowej Aleksandry.
Nie do końca wiedziałam, po co mu to mówię. Może dlatego, że znałam jego historię oraz to, jak bardzo nasza niewielka azjatycka społeczność mu pomogła? Każdy Azjata, który pojawiał się w porcie, był potencjalnym źródłem wiedzy dla mojego przyjaciela. Ci, którzy mieszkali w Cardiff od lat, nie znali szczegółów tego, co dzieje się aktualnie w ich rodzimym kraju. Jedynie z listów lub z własnej pamięci. Ale ci, co przypłynęli, mieli informacje z pierwszej ręki. A to może dla Keitha było interesujące? A jeśli nie dla niego, to dla jego przyjaciół?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
10-13-2025, 17:47
Mimowolnie zaśmiał się cicho pod nosem i pokręcił głową z rozbawieniem widząc jak dumna z siebie jest Riven. Znali się już naprawdę kawał czasu i doskonale zdawał sobie sprawę, że obserwowanie jest częścią jego pracy. Nie raz przyłapał ją na tym jak mu się przygląda, jakby chciała za wszelką cenę odgarnąć co się w nim zmieniło. Nie wiedziała jednak, że większe zmiany niż włosy i oczy, były poza jego zasięgiem. Nie opanował swojego daru na tyle by zmienić cokolwiek innego. Potrzebował mentora, kogoś kto wskaże mu odpowiednią drogę w jego podróży do doskonalenia swoich umiejętności. W szkole naiwnie wierzył, że wystarczą książki i jego pragnienia, okazało się jednak, że aby osiągnąć sukces było potrzebne więcej, a on jeszcze nie odkrył co było tym „więcej”.
- Jak zwykle bystre oko. - mrugnął do niej, po czym wskazał palcem na chińskie znaki 我自由了 - To znaczy po chińsku „Jestem wolny” i nie mam tu na myśli stanu cywilnego, chociaż nie mija się to z prawdą. - zaśmiał się odchylając się lekko na ławce, ale po chwili wrócił już do poprzedniej pozycji - Myślałem pierwotnie o samym słowie „wolność” ale w zależności od tłumaczenia może to też oznaczać „bezpłatny” więc sobie odpuściłem. - znów się roześmiał, po czym upił porządnego łyka alkoholu.
- Na pewno coś będzie otwarte. Cardiff to duże miasto, nie uwierzę, że nie otwartego jakiegoś baru z tańcami do godzin nocnych. Pomogę ci zamknąć i sobie gdzieś pójdziemy. - pokiwał głową z uśmiechem.
Nocne życie w Cardiff nie ustępowało niczemu Londynowi. Mieli tutaj wiele barów, które były otwarte do rana, kluby taneczne gdzie ludzie mogli się wyszaleć. Keith nie widział problemu w znalezieniu odpowiedniej miejscówki, nawet w późnych godzinach nocnych. Pewnie będzie trzeba trochę pochodzić aby znaleźć coś co wpadnie w ich gusta, ale wiedział, że koniec końców będzie warto.
Widząc jak Riven przewraca oczyma, po czym podnosi się z miejsca, posłał jej lekki uśmiech i odprowadził ją wzrokiem kiedy szła do baru. Nie spuszczał z niej spojrzenia, kiedy zwinnie i bez najmniejszych problemów operowała za barem. Popijał powoli swoje piwo, lekko uśmiechając się pod nosem. „Pod Mewą i Księżycem” było tawerną jedyną w swoim rodzaju. Rzadko kiedy znajdowało się lokal, w którym pracowały same kobiety, ale Croft domyślał się, że miało to swój cel. Słyszał to i owo na temat właścicielki, pani Boyd, ciotki Riven i wiedział, że jest to kobieta tak samo przebiegła jak i przedsiębiorcza. Tylko głupiec by z nią zadzierał, albo którąś z jej dziewcząt. On miał o tyle szczęście, że starał się ze wszystkimi żyć na dobrej stopie, więc nigdy nie sprawiał w tawernie kłopotów i nie starał się w żaden sposób „zagrozić” pracującym tu dziewczynom. Ogólnie raczej był bezkonfliktowym człowiekiem.
- No powiem ci, że wyjątkowo u nas działo się dzisiaj więcej. Ale tak jest cały dzień czy tylko wieczorem masz taką posuchę? - uniósł zaciekawiony brew ku górze, jako, że nie ważne, o której godzinie wpadał do tawerny, przeważnie była pełna ludzi - A do nas dzisiaj wpadł jakiś pijany marynarz, nie znam go, i zaczął się przystawiać do małej Lin, córki pana Hao. Dziewczyna w zeszłym roku skończyła szkołę i pomaga nam czasami w restauracji kiedy ma wolniejszą chwilę. Facet się do niej przyczepił, nie obchodziły go jej odmowy i w ogóle, moje groźby też nic nie dawały, a nie ukrywajmy, nie wyglądam na najgroźniejszego. - pokręcił głową z rozbawieniem - No i wyszedł Qiang, nasz kucharz, wiesz jak on wygląda, wielki kawał chłopa, ode mnie z półtora głowy wyższy. Pierwszy raz w życiu słyszałem jak mówi po angielsku chyba, ale marynarzyk szybko spuścił wzrok, przeprosił Lin i tyle go było widać, nawet zostawił solidny napiwek. - powiedział ze śmiechem - Niecodziennie widuje się u nas takie akcje. - pociągnął kolejnego łyka ze szklanki, po czym zmierzwił palcami włosy, patrząc na dziewczynę z uśmiechem.
Takie sytuacje były rzadkością w Krewetce. Ich klienci przeważnie byli spokojni i mili, czasami nawet zaskoczeni atmosferą panującą w lokalu. Burdy czy niegrzeczni goście zdarzali się naprawdę rzadko, więc było to zdecydowanie jakieś urozmaicenie dnia.
- Statek z Azji? - aż się nachylił bardziej do Riven chcąc usłyszeć więcej informacji na ten temat.
Chłonął wszystko jak gąbka, Azjatycka załoga mogła mu pomóc. Jeśli statek pływał pod bandera Singapuru, może udałoby mu się z nimi dobić targu, może mogliby się w jakiś sposób dowiedzieć czy jego mama żyje. Kiedy w dzieciństwie nie dostał odpowiedzi na list, pomyślał, że mama nie chce mieć z nim nic wspólnego. Dopiero po latach dotarło do niego, że może to nie było to. Może podczas wojny trafiła do niewoli, może nie żyje…a może właśnie żyje, ale kiedy do niej pisał była w obozie jenieckim? Kiedy pracował dla ojca zawsze zagadywał marynarzy przypływających z Singapuru, ale byli oni Anglikami, nie było opcji aby pomogli mu odnaleźć jedną, zaginiona kobietę. Ale teraz pojawiła się iskierka nadziei.
- Bedę musiał się do nich przejść, tak, zdecydowanie muszę z nimi porozmawiać. - pokiwał głową i aż mu się oczy zaświeciły na to wszystko.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
10-18-2025, 16:27
Zarumieniłam się, gdy opowiadał o swoim nowym tatuażu. Chociaż wiedziałam, że jest wolny i żadna panna na stałe się wokół niego nie kręci, to poczułam dziwny ucisk w żołądku słysząc to z jego ust, a rumieniec pojawił się sam. Nie byłam w stanie nad tym zapanować. Więc chcąc to trochę ukryć, zaśmiałam się razem z nim, a następnie pochyliłam się, niby bardziej przyglądając się chińskiemu napisowi, ale dzięki temu luźne włosy zasłoniły mi trochę policzki i mogłam to przed nim ukryć.
- Jak się to wymawia? - Zapytałam, nie ukrywając zainteresowania.
Zawsze starałam się poświęcać mu całą swoją uwagę. Gdy mi o czymś opowiadał, to słuchałam go. Ciekawiło mnie dużo rzeczy z jego życia i wiedziałam, że sprawia mu to radość, gdy może mi o tym poopowiadać. A kiedy on się cieszył, to ja również.
Faktycznie, tawerna w Cardiff rządziła się swoimi własnymi prawami. Chociażby fakt, że pracowały tu same kobiety, właścicielką była kobieta, ale słynęliśmy z dobrej obsługi, całkiem niezłego alkoholu i tego, że można tu było poczuć się jak u siebie. Mieliśmy swoich stałych klientów, przychodzili też do nas ludzie z portu, a także spoza niego. Każdy mógł tu znaleźć miejsce dla siebie, kompanów do picia, towarzysza do rozmów. Uwielbiałam to miejsce, czułam się tu bezpiecznie. Chociaż otoczona co noc ogromną ilością mężczyzn, niektórzy traktowali mnie lepiej, a inni trochę gorzej, tak będąc pod protekcją ciotki, nie miałam się czego tak naprawdę obawiać. Keith również o tym wiedział. A jednak odprowadził mnie wzrokiem, obserwował i pilnował, aby nic mi się nie stało.
- Od-ra-na - zaakcentowałam każdą sylabę, ciekawa czy Keith wyczuje mój ból towarzyszący temu niecodziennemu zjawisku.
Słuchałam uważnie, jak opowiadał mi co się działo u nich w “Złotej Krewetce”. Dzięki przyjaźni z Croftem zdążyłam poznać już część ludzi tam pracujących, także, kiedy rzucał mi jakimś imieniem, albo przezwiskiem, nie stanowiło to dla mnie problemu, aby rozszyfrować kto jest kim. Żywo reagowałam na historię, co jakiś czas popijając piwo z kufla.
- O, naprawdę się działo - przytaknęłam ożywiona. - Szybciej spodziewałabym się takiej akcji u nas, ale w krewetce? Nie dziwię się, że Qiang, przyznam szczerze, że na początku też się go bałam - zacisnęłam usta, delikatnie kiwając głową.
Wiedziałam, że informacja o statku go zainteresuje. Dlatego mu o tym powiedziałam. Zresztą, dlaczego w ogóle miałabym to przed nim ukrywać. Przecież i tak by się dowiedział. A tak, to przynajmniej dowiedział się ode mnie, a ja mogłam czuć tę satysfakcję. I radość, w pewnym sensie. Przytaknęłam, upijając kolejny łyk. Językiem próbowałam ściągnąć pianę, która została na mojej górnej wardze.
- Koniecznie tam idź i z nimi pogadaj - poddałam się i przetarłam usta wierzchem dłoni. - Nie wiem, ile będą cumować, ale jak znam takie statki, to raczej nie długo. To pewnie tylko przystanek, uzupełnią zapasy, naprawią jakieś uszkodzenia, zrzucą trochę ładunku albo coś wezmą i będą płynąć dalej. Może nawet jutro, co?
Rozejrzałam się. W międzyczasie kilku klientów wyszło, zostało może ze trzech, w tym jeden śpiący na blacie stołu. Skrzywiłam się, każdego z nich obejmując wzrokiem. Przez chwilę myślałam, dość intensywnie. Zaciśnięte w dzióbek usta poruszały się szybciutko z lewej na prawą i odwrotnie, a następnie ponownie spojrzałam na przyjaciela.
- Ciekawe czy klienci wiedzą, że dzisiaj tawerna jest otwarta krócej - zwróciłam się do niego, ale na tyle głośno, aby każdy z tych mężczyzn dokładnie mnie usłyszeli. - Niedługo ma przyjść pani Boyle, pomóc w inwentaryzacji - puściłam oczko w stronę Keitha. - Na pewno będzie baardzoo zła, jak zobaczy, że klienci nadal tu siedzą. Wolałabym, żeby nie musiała ich wywalać.
Upiłam kolejny łyk, unosząc jedną brew wysoko do góry. Nie minęła chwila, jak poruszyło się jedno krzesło i huk zamykanych drzwi rozniósł się po pomieszczeniu, budząc śpiącego klienta.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
10-20-2025, 17:30
Chociaż zauważył jej lekki rumieniec na policzkach nie połączył go z niczym specjalnym. Nie chodziło o to, że był niedomyślny, chociaż jak każdy facet miał raczej ograniczone umiejętności w tym zakresie. Chodziło bardziej o to, że znali się już tyle lat, że Croft nawet nie wpadłby na to, że Riven może go lubić na innej płaszczyźnie jak tylko koleżeńska. Odkąd mieszkał w Cardiff, a było to już prawie pięć lat z krótką przerwą, widywali się średnio dwa razy w tygodniu, czasami tylko przelotnie, czasami na dłużej. Była mu przyjaciółką, z którą mógł porozmawiać, pośmiać się i pobawić. Może gdyby się bardziej przyjrzał, gdyby był bardziej wnikliwy, może wtedy by coś zauważył.
- Wǒ zìyóule - wypowiedział powoli, starając się mówić wolno, przeciągając odpowiednio głoski - Pewnie brzmi to dla ciebie jak kompletny bełkot - zaśmiał się cicho - Pamiętam, że jak zaczynałem się uczyć chińskiego była to dla mnie czarna magia, a wydaje mi się, że mimo wszystko ona jest łatwiejsza niż chiński. - pokręcił głową z rozbawieniem.
Na początku musiał naprawdę potężnie wytężać umysł i język kiedy się uczył. Chociaż był w połowie chińczykiem, od najmłodszych lat mówił tylko po angielsku i ten język był dla niego bardzo skomplikowany. Nawet teraz, po latach nadal miał problem z pisaniem i czytaniem, chociaż szło mu to zdecydowanie lepiej niż na początku. Swobodnie czuł się w mowie, rozumiał wszystko co się do niego mówi i sam mógł bez przeszkód rozmawiać, jednak kiedy rano czytał zalecenia kucharze gdy otwierał restauracje, musiał się mocno skupiać aby najpierw przetłumaczyć sobie wszystko na angielski, a i tak kilka razy sprawdzał czy na pewno wszystko dobrze zrozumiał.
- Aj no to faktycznie słabo. - zacisnął usta i skrzywił się.
To była bardzo niecodzienna sytuacja w tawernie. Przeważnie klienci walili drzwiami i oknami, często brakowało miejsca aby usiąść, a dzisiaj panowała tutaj kompletna pustka. Zaczął szukać w pamięci czy może nie ma jakiego wydarzenia w mieście, które przyciągnęło wszystkich, sprawiając, że nikt nie pojawił się w porcie, ale nie był w stanie nic sobie przypomnieć.
- Uwierz mi, nie tylko ty. - pokręcił głową z rozbawieniem - Jak go poznałem, to byłem przerażony. Akurat patroszył ryby na zapleczu i kiedy pan Hao mi go przedstawił, jego fartuch był umazany krwią i trzymał w ręku nóż. Aż mi się wtedy kolana zgięły, a potem go poznałem. To taki wielki misiek, ale potrafi być groźny kiedy trzeba, co pokazał właśnie dzisiaj. - odparł biorąc kolejnego łyka piwa - Aha, jutro do nich zajrzę. Mam na popołudniową zmianę, więc będę miał wolny poranek. Może będą mi w stanie pomóc, bo inne załogi, które pływają w tamte okolice jak na razie nie były pomocne za bardzo, nawet jeśli oferowałem im darmowy posiłek. - westchnął kręcąc głową, co spowodowało, że kilka kosmyków opadło mu na czoło, ale szybko odgarnął je palcami.
Spojrzał na nią uważnie widząc, że nad czymś się poważnie zastanawia. Miała ten charakterystyczny wyraz twarzy i zabawnie poruszała ustami. Zawsze go to bawiło, uważał to za na swój sposób uroczę, ale nigdy jej tego nie powiedział nie chcąc by przestawała to robić. Kiedy się w końcu odezwała, początkowo uniósł brew ku górze, nie rozumiejąc czemu mówi tak głośno, a po chwili zacisnął mocniej zęby starając się powstrzymać parsknięcie śmiechem. Upił szybko kolejnego łyka piwa, po czym obrócił głowę w prawo, chowając twarz w ramieniu i dopiero wtedy zaśmiał się cicho.
- Ależ ty jesteś przebiegła. - odezwał się w końcu kiedy dwóch klientów opuściło lokal, a ostatni maruder właśnie podnosił głowę - Zamykamy proszę pana, zaraz będzie pani Boyle, a z jej gniewem nie chce pan zadzierać. - powiedział głośno, kierując swoje słowa do śpiocha, który zdecydowanie nie wiedział co się w zasadzie dzieje w około niego.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
11-15-2025, 17:07
Wpatrywałam się w niego, gdy wymawiał sposób czytania znaku swojego nowego tatuażu. W jego ustach brzmiało to tak ładnie, gładko, miękko. Zaśmiałam się lekko, na wspomnienie o starcie nauki języka. Pamiętałam jak Keith czasami potrafił zająć się czymś, a podczas tej czynności powtarzać w kółko jedno lub dwa słowa ćwicząc wymowę. I za każdym razem wymawiał trochę inaczej.
- Wo ziyoule - powtórzyłam za nim. Nie brzmiało to tak dobrze jak gdy padło z ust mojego przyjaciela, więc tylko się roześmiałam i machnęłam ręką. - Nawet mi nie mów co powiedziałam.
Zacisnęłam usta i przechyliłam głowę, gdy mówił, że nie specjalnie uzyskuje pomoc ze strony azjatyckich marynarzy. Z jednej strony się nie dziwiłam, Azja była bardzo duża, z tego co wiedziałam. Dużo portów w różnych krajach, każdy jak igła w stogu siana. Mogło być też tak, że darmowe posiłki w Złotej Krewetce nie były zbyt dużą zachętą. Nie każdy doceniał smak potraw, które serwowali. Może jakby im zaproponował alkohol, albo coś innego? Może pieniądze? Nie byłam jednak pewna, czy Keith ma na tyle galeonów, aby usatysfakcjonować chińskie załogi.
Mój plan się powiódł, ostatni goście zaczęli opuszczać tawernę i został jeszcze jeden. Ten śpiący. Na swoja Crofta ocknął się, rozejrzał zauważając, że został sam, mruknął coś pod nosem niezadowolony i również opuścił lokal. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, podskoczyłam w ich stronę i szybko zaryglowałam, aby nikomu nie wpadło do głowy, aby tu wejść. Dzisiaj tawerna była już zamknięta. I tak niedługo bym to robiła, godzina w tę czy w tamtą stronę, co za różnica? I tak by pieniędzy do kasy nie wpadło, żaden z nich nic więcej by nie zamówił, a my byśmy marnowali tylko czas. Oparłam się plecami o drzwi i zadowolona, szczerząc radośnie zęby, uśmiechnęłam się do Keitha. Byłam już dzisiaj zmęczona, przede wszystkim tą całodzienną nudą. Normalnie przeliczyłabym kasę, zabrała swoje manatki i poszła do siebie zająć się jakimiś swoimi sprawami. Ale skoro Croft już tutaj był i nawet zaproponował wspólne spędzenie reszty nocy na fajnej zabawie, to musiałam się szybko pozbierać i pozbyć zmęczenia. Dlatego przeciągnęłam się mocno, unosząc ręce ku górze. Od razu było mi lepiej.
- Muszę tu jeszcze trochę ogarnąć, przeliczyć pieniądze i możemy sobie stąd iść. Bar z tańcami nadal aktualny? - Zapytałam, chociaż nie oczekiwałam odpowiedzi. Wiedziałam, że tak. Podeszłam do lady, sięgnęłam po dwie ścierki i jedną rzuciłam chłopakowi. - To że mi pomożesz też aktualne?
Zaśmiałam się znowu i nową energią zaczęłam przecierać stolik po stoliku. Kilka szklanek i kufli było do umycia, dopiłam swoje piwo, żeby nie zostawiać. Gdy Keith szorował ostatnie stoliki, ja przeliczyłam wszystkie knuty, sykle i galeony. Jęknęłam, zamykając kasę.
- Co za porażka, kompletna porażka. Dzisiejszy dzień to finansowe dno - westchnęłam ciężko, masując skronie. - Trzymaj kciuki, żeby jutro było lepiej, albo nawet dwa razy lepiej, bo inaczej moja pensja również będzie kompletną porażką…
Wzruszyłam ramionami spoglądając na chłopaka. Ciężkie było życie w porcie, a wypłata zależna od zysków dodawała tej ciężkości razy dwa.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Keith Croft
Akolici
Wiek
23
Zawód
Pracownik restauracji
Genetyka
Czystość krwi
metamorfomag
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
8
0
OPCM
Transmutacja
9
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
6
Siła
Wyt.
Szybkość
10
8
8
Brak karty postaci
Wczoraj, 15:38
- Poszło ci wcale nie najgorzej. - pokiwał głową z rozbawieniem.
Chiński nie był łatwy, w zasadzie był jednym z najtrudniejszych języków na świecie, więc nauczenie się go było nie lada wyczynem. Sam był z siebie naprawdę dumny, że udało mu się go opanować. Oczywiście, nadal w niektórych kwestiach sprawiał mu trudności, ale z każdym dniem było lepiej. W restauracji z obsługą porozumiewali się tylko w tym języku nie tylko na płaszczyźnie zawodowej, ale również podczas zwykłych pogawędek. Pomagała mu to utrwalić naukę.
Miał nadzieję, że w przyszłości mu to zapunktuje. Po cichu marzył, że któregoś dnia uda mu się wybrać do Singapuru, gdzie sam będzie mógł szukać matki. Wiedział, że to nie będzie w żadnym razie łatwe zadanie, ale naprawdę chciał się dowiedzieć co się z nią stało. Może nie miał zbyt wielkich nadziei, że odnajdzie ją żywą, wiedział wystarczająco dużo na temat mugolskiej wojny na terenach Singapuru aby brać pod uwagę, że zginęła, ale jeśli zdobyłby jakiekolwiek informacje na jej temat byłby naprawdę zadowolony. Wychodziło jednak na to, że nie mógł polegać na marynarzach przybywających z tamtych rejonów, czy to anglików czy nie. Niejednokrotnie go zapewniali, że czegoś postarają się dowiedzieć, ale nigdy nie dostał żadnego listu zwrotnego.
Kiedy ostatni jegomość, średnio zadowolony, opuścił lokal, Keith uśmiechnął się sam do siebie. Riven była sprytna, wiedziała jak radzić sobie z ludźmi, zwłaszcza klientami tawerny, aby osiągnąć to co chciała. Dzisiaj chciała zamknąć wcześniej i jej plan podziałał perfekcyjnie. Przyglądał jej się jak pędzi do drzwi by jak najszybciej je zamknąć, po czym roześmiał się cicho i dopijając swoje piwo dźwignął się ze swojego miejsca. Znał rutynę zmiany zamykającej, nie różniła się ona niczym innym niż w jego miejscu pracy. Trzeba było wszystko posprzątać, przeliczyć utarg i dokładnie pozamykać. Chwycił ścierkę w locie, jednocześnie wyciągając różdżkę.
- I tańce i pomoc w zamknięciu nadal aktualna. - pokiwał głową z uśmiechem - Biorę na siebie tyły. - poinformował ją, po czym machnął różdżką w kierunku miotły ukrytej za barem, a ta rozpoczęła swój taniec między stolikami kiedy on zabrał się za zmywanie blatów.
Miał już w tym wprawę, więc poszło mu to całkiem sprawnie. Kiedy miotła skończyła swoje zadanie wprawił w ruch mopa, samemu podnosząc krzesła i układając je siedzeniami na stołach. Kiedy to wszystko zrobił usiadł na jednym ze stołków przy barze i opierając policzek na dłoni spojrzał na Riven.
- Zdarzają się takie dni. Ale jutro jest piątek, na pewno będzie duży ruch. Plus z tego co wiem ma przypłynąć kilka statków, więc założę się, że jutro nie będziesz widziała w co ręce włożyć. - puścił jej oczko uśmiechając się łagodnie - Ale teraz nie ma co o tym myśleć, idziemy potańczyć się dobrze bawić. Smutki i zmartwienia dnia powszechnego zostawiamy za sobą. - dodał po chwili prostując się.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:04 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.