• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Anastasiya Trubetskoy
Anastasiya Diana Trubetskoy
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Dmitrij i Yelizaveta (z domu Dolohov) Trubetskoy
Aspiracje
stworzenie kompletnej rodziny, z Augustusem u boku
Amortencja
bergamotka i syczuański pieprz, żywica, wódka, koperek
Różdżka
9 cali, dość giętka, ząb salamandry, jesion
Hobby, pasje
łyżwiarstwo, alchemia i zielarstwo, przesądy i zabobony
Bogin
martwy syn
Umysł
Data urodzenia
19 kwietnia 1933
Miejsce urodzenia
Twer, Rosja
Miejsce zamieszkania
Londyn, Anglia
Język ojczysty
rosyjski
Genetyka
Potomkini wili
Ukończona szkoła
Akademia Magii Beauxbatons (Vouivre)
Zawód
utrzymanka, matka, zielarka, a w snach – łyżwiarka
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
29
165
61
Wiek
Wzrost
Waga
niebieski
blond
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Drobna i smukła, choć niepozbawiona mięśni, szczególnie nóg, brzucha i grzbietu. Nogi i ręce zaskakująco długie, ramiona wąskie, obojczyki wyraźnie odstające, postura wyprostowana. Biust – po ciąży – nieco mniej jędrny, biodra – krąglejsze niż przedtem.
Znaki szczególne
Blizna ciągnąca się wzdłuż podbrzusza; rozstępy na udach, piersiach i w okolicach pępka. Długie, pomalowane na krwistoczerwono, paznokcie; w geście kaprysu włosy farbowane magią na ciemnobrązowo.
Preferowany ubiór
Szykowny i kobiecy, łączący elegancję przedwojennej Rosji z zachodnimi trendami lat 60. Najchętniej sukienki o prostej linii w ciemnej kolorystyce, z dodatkiem wzorzystej apaszki w stylu pawłowskim. Zimą pelisa, futrzana czapka z lisa, do pary z wysokimi, skórzanymi kozakami.
Zajęty wizerunek
Jane Fonda
Obrazek postaci

Jej życiem od zawsze wiodła iluzja, tak prawdopodobnie nieprawdopodobna, jak wiele staroruskich zabobonów, w które uwielbiała wierzyć. Takich jak ten, że zabicie pająka z rogu pokoju przyniesie nieszczęście; takich jak to, że gwizdanie w murach domu zwiastuje biedę i obecność złych duchów.
Bo w coś należało przecież wierzyć.


Jej przodkowie należeli do jednego z najstarszych kniaziowskich rodów Rusi Kijowskiej, później ― carskiej Rosji. Wielu zajmowało wysokie stanowiska polityczne i wojskowe, służąc u boku głów państwa oraz innych jego najdostojniejszych dygnitarzy. Mieli ponoć znaczący głos w granicach radzieckiego, magicznego imperium. Byli ponoć familią o niezachwianych, konserwatywnych wzorcach, posiadającą niestworzenie opływające w bogactwa majątki, wreszcie ― zrzeszającą gromadę potomków o silnej, czystej krwi i drzemiącym z natury potencjale. Gdzieniegdzie tylko zamajaczyć mogła genetyczna pomyłka, przypadkowy wyraz nienormalnego ekscentryzmu ― czyjś syn, a później także i ojciec, późniejszy mąż tej, która swą naturą zwodziła na pokuszenie, w duchu skrywając jednakowoż podłą, wilą impulsywność.
Tyle ― i tylko tyle ― wiedziała o swojej babci, w kuluarach zasłuchując, że momentalnie potrafiła zmienić się w harpię; swym dziobem rzekomo pozbawiła życia dziadka, choć w to akurat nie chciała wierzyć. Łatwiej było przyjąć, że to wódka i nierozsądek zabrały go z tego świata; łatwiej było wskazywać na prymitywność ducha, ilekroć ktokolwiek pytał, co doprowadziło do upadku Trubieckich.
W wieku XIX wciąż cieszyli się prestiżem, dzierżąc majątki ziemskie w guberniach moskiewskiej i twerskiej, na stałe mieszkając zaś w luksusach rezydencji w Petersburgu. Jej ojciec Dmitrij był jednym z ostatnich, którzy pamiętali cienie wielkiej fortuny i wielowiekowej tradycji; los chciał jednak, że jego młodość zbiegła się z okresem społecznych niepokojów ― rewolucji z roku 1905 i czasem popularyzacji ruchów socjalistycznych. Pokrzepieniem dla dorastającego serca dyplomaty i inteligenta miał być miałki romantyzm i upodobanie dla sztuki; pokrzepieniem dla zagubionego, rozkwitającego mężczyzny miała być kobieta ― baletnica i malarka Yelizaveta.



1917 - utrata rodzinnego majątku

Po wybuchu rewolucji w 1917 roku ziemie Trubieckich w większości skonfiskowano; wielotygodniowe negocjacje z bolszewikami dążyły do ochrony majątku, z którego ostatecznie zdołał zachować się jedynie skromny dworek w niedalekich okolicach Tweru. Miesiąc miodowy jej matka spędziła samotnie, w murach domostwa słysząc jedynie odbijające się od ścian echo własnego płaczu.
Dmitrija zaaresztowały lokalne komitety rewolucyjne. Uwięziono go na kilka miesięcy; w końcu wrócił ― strudzony i zatrwożony życiem w odosobnieniu ― do niej, ukochanej acz szalonej żony, i nieistniejącej już wizji osobistego imperium.
Imperium, z którego pozostały opowieści, wiara i naiwna nadzieja; imperium, w którym rodzącym się kolejno potomkom wpajano piękne, choć w istocie dalekie prawdzie, legendy o wciąż tętniącej w ich żyłach wielkości.



1933 - narodziny księżniczki

Była ostatnim dzieckiem. Powstałym z przypadku, bez planu, bez sił i zasobów do jej wychowania; Anastasyi doglądali prędzej starsi bracia i siostry, w solidarności rodzeństwa karmiąc najmłodszą tym, czym przed laty karmiono ich samych. Baśniami ułożonymi w ślad pięknego popisu literackiej prozy; wspomnieniami, uknutymi z klisz zapyziałych, dawno zakurzonych już sentymentów. Glaza bojatsja, a ruki dielajut, mawiało rosyjskie porzekadło, od wielu już lat przewodzące obydwojgu rodzicom, wytrwale trudniącym się nabytym z konieczności fachem; matka porzuciła karierę artystki, przyziemnie przebranżawiając się na nielicencjonowaną, wiejską znachorkę, ojciec zaś ― wtórował jej drodze, arystokratyczne palce maczając w przyrdzewiałym kociołku. Po nich musiała odziedziczyć zdolność do alchemii i bystrość w rozpoznawaniu cennych ingrediencji na pobliskich łąkach; od nich musiała też przejąć frustrację i marzycielstwo. Przecinając płozą taflę lodu pokrywającą niewielki staw w pobliżu domu lubiła wyobrażać sobie, że tańczy w samym sercu Moskwy; za audytorium chciała widzieć nie braci i siostry, lecz najzamożniejsze osobistości magicznej Rosji. Wcinając łapczywie i bez ogłady byle soliankę lubiła myśleć, że raczy się blinami ze śmietaną i kawiorem; stukając metalową łyżką o kant szklanej bulionówki, w sztućcach pragnęła dojrzeć złoty połysk, w zastawie zaś dosłyszeć brzdęk porcelany.
I nie była w tym jedyna; oni wszyscy żyli snem, który dawno się skończył.



1939 - deportacja ojca, przeprowadzka do Francji

Okres Wielkiego Terroru przyniósł wielkie niepokoje, początek wojny zaś ― przedsmak rozłąki, która trwać miała ponoć zaledwie kilka miesięcy, bodaj parę tygodni. Represjonowano wszystkich dawnych arystokratów i inteligencję magicznej Rosji; bez trudu przypisywano też takim oskarżenia o kontrrewolucję. Któregoś dnia przyszli i po niego ― zmęczonego ciągłą walką o przetrwanie Dmitrija. Poddał się właściwie bez walki. I choć księżniczka Nastya, najmłodsza z córek, nie darzyła go wielkim sentymentem, ojca kojarząc prędzej z wyklutych w małej główce wyobrażeń, oszalała i ciskająca za nim zaklęciami matka nie kryła własnej wściekłości. Połowa domu i otaczających go ziem, które i tak stać się miały własnością państwa, stanęła w płomieniach nieobliczanej Yelizavety. Jeden z ogni należał jednak do słodkiej i niepozornej pociechy, powstałych pod wpływem genetycznego impulsu i jako ten najpierwotniejszy objaw jej siły; jeden z ogni strawił jej ciasny, dziecięcy pokoik i strawił też najdalej sięgającą pamięć po Rosji.
Konieczność przywiodła ich wszystkich do Francji, na malowniczą wieś na wybrzeżu, do łaskawej, choć surowej i wymagającej ciotki ze strony matki. Trzymając pod dachem wiele dodatkowych gęb do wykarmienia nie przepuszczała okazji do tego, by jakkolwiek je wykorzystać; każdemu dziecku przypisano obowiązki i pracę, od każdego wymagano udowodnienia własnej wartości. Ona najchętniej odnajdywała się w ogrodzie i na polu, doglądając roślin i upraw; zimą towarzyszyła najprędzej w kuchni, w myśl pragmatyzmu ucząc się podstaw domowej kuchni. Nikogo nie obchodziło, że powinna była opanować obcy język, nikt nie dbał też o jej dziecięce, osobiste zachcianki, choć spośród wszystkich dziedziców Trubieckich, jej zdecydowanie najłatwiej wymykać się było w świat marzeń. Za priorytet dalej uznawała więc pielęgnowanie talentów, które miłościwie postanowił zesłać na nią los ― łyżwiarstwa, uroku i toksycznego pozoranctwa. Ładna buzia i szlifujący się z wolna, niezrównoważony temperament szybko zamykały innym usta pełne pretensji ― nie sposób tylko stwierdzić, czy z pobłażliwości, czy raczej ze strachu.



1943 - rozpoczęcie nauki

Posłano ją do Beauxbatons. Nie miała wielkich oczekiwań, francuszczyznę przyjmowała zresztą wyjątkowo topornie; już pierwsze dni szkoły rozjaśniły jednak nieco ponury epizod pobytu w nowym kraju, napełniając umysł nadzieją, ciało zaś ― dawką nowej energii, której źródeł upatrywać by należało w wyrazistych dawkach iluzji. Placówka szczyciła się elegancją i wyrafinowaniem, dbałością o kulturę osobistą i docenieniem zagadnień sztuki i humanistyki. Sny ukształtowane już w dzieciństwie znalazły swe odzwierciedlenie w dostojeństwie miejsca, które stało się nowym domem; sny o karierze łyżwiarskiej, sprzężone z ponadprzeciętnie wysokim mniemaniem o samej sobie, mogły się w końcu ziścić.
Więc brylowała ― na korytarzach i dziedzińcu, w jedwabiu mundurka, z włosami układanymi codziennie w różne, misterne fryzury. Znacznie słabiej radziła sobie w nauce, największe trudności napotykając w zawiłych przedmiotach teoretycznych; pierwsze lata udowodniły, że bliżej jej było do zręcznego rzemieślnika ― alchemika, zielarki czy czarownicy władającej magią ofensywną, niźli operującego zawiłymi terminami naukowca. Miała w sobie spory potencjał, lecz tylko do wybranych zagadnień ― w nie inwestowała więc najwięcej czasu, pozostałe zagadnienia uznając raczej za marginalne i niewarte uwagi.



1953 - dyskwalifikacja z konkursu

Akademię ukończyła z jedną myślą, pokrzepiona słowami innych i własnym wysiłkiem. Lód to twoje miejsce, mawiali, zachęcając do tego, by przełamała konwencję i uciekła ze wsi do Paryża; przynajmniej spróbuj, zachęcali, choć bynajmniej nie musieli. Sama chciała.
Początki nie były proste. Z trudem wiązała koniec z końcem, pomieszkując w małych i zwilgotniałych norach stolicy; na zewnątrz nich zwyczajowo nosiła się jednak elegancją, po ulicach krocząc dumnie i z podniesionym wysoko podbródkiem. Była wystarczająco ładna, by wypuścić ją na oczy wymagających widowisk; tańczyła wystarczająco dobrze, by ostrzem łyżew pozwalać przeorać jej gładką taflę lodowatej powierzchni; wreszcie, była wystarczająco zdeterminowana, by osiągnąć swoje cele. Wiedziała, kogo uwieść, by z jednego, podrzędnego występu zajęcie to przeistoczyło się w jej codzienność; wiedziała, jak z niczego zbudować w końcu coś prawdziwego. Z trenerem u boku pięła się na wyżyny artystycznych możliwości, wzbudzając zachwyt w oczach francuskich audytoriów; z trenerem u boku przystąpiła więc w końcu do międzynarodowego konkursu. Ten miał otworzyć jej kolejne drzwi do kariery, ten miał nasycić ją satysfakcją i podbudować renomę obcobrzmiącego nazwiska.
I tego dnia, tej felernej nocy, każdy jej popis był równie dobry, co setki poprzednich; każda z figur wydawała się zaczerpywać swego źródła w samym wietrze, z nienormalną gracją i polotem kończąc się powodzeniem ― pewnym, geometrycznie precyzyjnym i, po prostu, zapierającym dech w piersiach. Publika i męscy jurorzy oniemiali bez słowa, później oddając się niekończącym owacjom na stojąco; kobiecy rozsądek przewodniczącej sprowadził jednak wszystkich na ziemię, rozbrzmiewając skandalicznym echem dyskwalifikacji.
Bo wszyscy ― bez wyjątku ― zakochać musieli się we wrażeniu piękna, które kończyło się nie na płozach łyżew, lecz tętniącym we krwi uroku. Posądzono ją za nieuczciwość, za wykraczające ponad zasady dyscypliny wykorzystanie pozasportowych kompetencji magicznych, dożywotnio zakazując uczestnictwa w zawodach tej rangi. Nie trzeba chyba dodawać, że wściekłość wzięła górę i tym razem, posyłając z rąk Anastasyi w stronę gremium kulę żywego ognia; nie trzeba chyba dodawać, że i za ten fakt była w Paryżu skończona.



1957 - wyjazd na stałe do Anglii

Porażka zmusiła ją do powrotu do starych przyzwyczajeń. Przez jakiś czas podejmowała się dorywczych prac, głównie w charakterze asystenta alchemika czy zielarki; dalej pomieszkiwała w Paryżu, niezupełnie dbając jednak o kontakty z rodziną ― zazdrość nie pozwalała im wspierać jej w czasach sukcesu, rosyjski chłód nie nauczył zaś wsparcia i empatii, gdy ponownie sięgnęła dna. Każde obrało własny kierunek, niespecjalnie zważając na decyzje pozostałych; matka i ciotka pomarły już dawno temu.
Sen o wielkiej karierze nadal ją jednak zadręczał; zadręczał na tyle, by nonszalancko wodząc palcem po mapie zechciała w końcu wybrać dla siebie nowe miejsce. W naiwnej wierze, że poza Paryżem świat działał inaczej; w naiwnej wierze, że poza granicami Francji zdoła coś jeszcze dla siebie ugrać.
Londyn nie okazał się łaskawy, angielszczyzna ― nie mniej irytująca od zgłosek francuskiego. Federacje i kluby sportowe z wyrachowaniem odnajdywały jej wschodnie personalia; brak stabilnego zaplecza finansowego czy sponsora stawiał ją w tyle względem dziewcząt angielskiej klasy wyższej. Skandal sprzed lat poniósł się zresztą znacznie donośniejszym echem, niż mogłaby przypuszczać ― hermetyczne środowisko dobrze znało cudze grzechy. Z początku czasami jeszcze tańczyła, występując na półamatorskich, niszowych rewiach na lodzie; z początku, bo potem pojawił się on ― jej miłość i zarazem największe utrapienie.



1958 - (nie)planowana ciąża

Od razu przyciągnął jej uwagę, zabawiając dość tandetnie brzmiącą gadką; od razu wzmógł w niej wszystkie możliwe emocje, nie znosząc jej wyraźnego akcentu i odwagi, z jaką wchodziła mu w zdanie. Z początku pomagała sobie jeszcze siłą ćwierćwilego dziedzictwa, nęcąc i kusząc, przy tym rozpływając się w dźwiękach wyrzucanych przezeń w eter obietnic; później przytrzymywała go przy sobie chyba wyłącznie natarczywością ― temperamentem w łóżku i poza nim, stanowczością i wszędobylskością, która sama w sobie stała się irytująca. I tak, jak zniosłaby jeszcze to, że odbijał się od objęć innych, w końcu jednak zawsze trafiając przecież do tych jej, tak jednego znieść nie mogła ― zawieszenia w letargu i nicości, pozbawionego deklaracji i pewności. Rozstrajał ją, nie garnąc się do zaręczyn; rozstrajał ją, spotykając się i znowu to nie odzywając przez czas cholera wie jak długi. Urojenia, którymi karmiła się od zawsze, podpowiedziały intuicji, by przytrzymać go przy sobie niemożliwym do odepchnięcia zobowiązaniem.
W końcu zaszła w ciążę. Jemu wmawiała, że przypadkiem, ale było to prędzej wyrachowane działanie pozbawione skrupułów. Nie dla jego majątku, nie dla nazwiska Rookwood (choć może?), a z czystej wiary, że był jej pisany. Na Rusi szeptano, że kto pierwszy raz wyzna uczucia w świetle księżyca w pełni, tego miłość nie zostanie złamana; nie mogło być przypadkiem, że pierwszy raz kochali się w srebrzystym blasku złożonym w kształt koła, nie było też przypadkiem, że Luna jednością związywała dwa serca.
I naprawdę sądziła, że to wystarczy; że on wreszcie padnie na kolana i przyrzeknie jej lojalność, skoro pod sercem nosiła właśnie wyraz tego ― zaklętego zabobonem ― uczucia.
Augustusa to nie interesowało. Pogonił ją razem z brzuchem, nie przyjmując na barki ciężaru odpowiedzialności. Zostali sami, ona i on ― nienarodzony jeszcze syn Charles, którego kilka razy omalże zdołała się pozbyć. Bo w trzecim miesiącu prawie wychyliła fiolkę trucizny o zapachu miesięcznika; bo w piątym miesiącu prawie skoczyła z wysokiego balkonu podupadłej kamienicy.
Aż w końcu ― na skraju ósmego miesiąca ― włamała się do jego domu i brzytwą pocięła podbrzusze. Wykrwawiłaby się na śmierć, gdyby nie zainterweniował; umarłaby ona i umarłoby ich dziecko, gdyby nie zabrał jej do świętego Munga, w którym została już do porodu.



1959 - narodziny synka

Charles Rookwood miał jego oczy. Pokochała go od pierwszego krzyku, oswajając się wreszcie z rolą matki; pokochała go, choć jego ojciec nie życzył sobie ich odwiedzać. Przy spisywaniu akt nie wahała się nawet przez chwilę ― śmiało podała nazwisko tego, który ją porzucił, by w końcu też przecież chcieć z powrotem. Obydwojgu z nich zwrócił życie, więc niezmiennie wierzyła, że gdzieś, kiedyś, los  zwiąże ich jeszcze wspólnym torem.
Syna wychowywała samotnie, choć z dozą zaskakującej czułości; nowe obowiązki i wydatki mocno jednak nadwyrężyły jej budżet. Była zapożyczona u wielu znajomych, w dobie największego kryzysu zaś uwiodła i okradła wielu mężczyzn; nie znała litości, czyniąc to, co chwilowo uznawała za słuszne. Nawet jeśli to miało godzić w nią samą czy dumę Augustusa; nawet jeśli dobrze wiedziała, że życie stworzyło ją do większych rzeczy.


Oni niezmiennie byli jednak najważniejsi. I o nich obydwojga miała walczyć.

0
Pozostało PP
mixed
0
Pozostało PM
0
21
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
0
0
15
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
10
5
10
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka I — Magiczne mikstury
Teoria alchemiczna
Eliksiry i maści
Trucizny i antidota
Analiza i destylacja składników
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Zielarstwo
Ziołolecznictwo
Uprawa magicznych roślin
Magiczna symbioza i komunikacja z roślinami
Ścieżka VII — Magia uzdrawiania
Anatomia, fizjologia i sekcje zwłok
Pierwsza pomoc
Podstawowa opieka medyczna nad pacjentem
Ścieżka XII — Przestępczość
Włamywanie się i otwieranie zamków
Zręczne ręce i kradzież kieszonkowa
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
Urok osobisty
Sztuka kłamstwa i oszustwa
Ścieżka XVIII — Sport
Łyżwiarstwo figurowe
Ścieżka XIX — Technika i rzemiosło
Gotowanie i sporządzanie napojów
Ścieżka XX — Poliglotyzm
Język angielski
Język francuski

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-02-2025, 19:49

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Violet Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-03-2025, 17:08

Anastasiya Trubetskoy

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[03.10.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 uroki
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 12:15 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.