• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Walia > Cardiff > Dźwig przy nabrzeżu
Strony (2): 1 2 Dalej
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-15-2025, 18:26

Dźwig przy nabrzeżu
Na południowym nabrzeżu Cardiffu stoi samotny dźwig – pordzewiały, z ramieniem opuszczonym jak w geście rezygnacji. Malowany kiedyś na czerwono, dziś wygląda jak duch przemysłowej przeszłości. Skrzypi przy silnym wietrze, choć nikt go nie porusza. Na jego kabinie widnieje nieczytelne słowo – niby litery, niby znak. A może to runa? Dzieci omijają go szerokim łukiem, choć w fantazjach wspinają się na niego niczym wielką wieżę. Rybacy spluwają na ziemię, gdy przechodzą obok, z jakiegoś powodu gardząc tym wynalazkiem. Turyści, jeśli w ogóle go zauważą, robią jedno zdjęcie i odchodzą. To raczej ten paskudny element krajobrazu, którego zdecydowanie mogłoby nie być.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
08-19-2025, 11:32
| 15 marca 1962

Lubiłam to miejsce. Było spokojne. Mało kto zwracał uwagę na ten dźwig, a dla mnie wydawał się fascynujący. Z pewnego powodu kojarzył mi się z dzieciństwem. Nie lubiłam, gdy coś przypominało mi o mojej przeszłości, jednak w tym przypadku, nie miałam nic przeciwko. Pamiętam, jak byłam mała, że często takie mijałyśmy z matką, kiedy spacerowałyśmy wokół portu w Londynie. Były to błogie chwile, takie, które chciałam pamiętać, gdy wspominałam swoją rodzicielkę. I nawet tutaj, w Cardiff, takie były.
Wpatrywałam się w niego przez chwilę. Już dawno przestałam analizować, co było na nim napisane. Nie mogłam rozczytać tych napisów, a jeśli znak, który się na nim znajdował, był jakąś runą, to tym bardziej bym sobie z tym nie poradziła. Stanęłam pod dźwigiem, opierając się o jego stalową konstrukcję. Dzisiaj trochę wiało, czułam, jak delikatnie pracuje blacha, wspierająca znajdującą się na wysokości kabinę. Specjalnie tu dzisiaj przyszłam, ponieważ wiedziałam, że może pojawić się tu pewien pan, do którego miałam interes.
Był marzec, więc było dosyć chłodno. Nie przeszkadzało mi to jednak w założeniu spódnicy. Normalnie, sięgałaby ona do kolan, ale podwinęłam ją w pasie, aby uniosła się trochę wyżej. Miałam na sobie długi, poszarzały płaszcz, a pod nim gruby sweter, przesiąknięty zapachem tawerny. Buty za to wyglądały na całkiem nowe, udało mi się je kupić na początku sezonu. Kozaki z czarnej skóry na niewielkim obcasie.
Czekałam na pewnego kapitana statku. Statek nazywał się “Złota łania”, a Kenneth Fernsby mu dowodził. Powinien być w Cardiff, chociaż nie słyszałam o nim od dłuższego czasu. Miałam jednak wrażenie, że jego Łania stała w porcie. A ja chciałam go złapać, zanim znowu wyruszy w morze. Tak jak wcześniej wspominałam, miałam do niego interes. Potrzebowałam, aby coś dla mnie przetransportował i był jedyną osobą, której mogłam zaufać. Oczywiście, w porcie było mnóstwo statków i drugie tyle kapitanów, którzy za odpowiednią opłatą dostarczą wszystko gdzie trzeba. Ale nie byłam na tyle głupia, by pójść do pierwszego lepszego. Przesyłka była dla mnie zbyt cenna.
Wyciągnęłam małe lusterko z kieszeni i przejrzałam się w nim. Miałam dzisiaj rzęsy wysmarowane tuszem, a na ustach resztki czerwonej szminki. Widząc, że się zjadła, palcem roztarłam to, co zostało, tworząc na ustach delikatną czerwoną chmurkę. Moje policzki miały podobną barwę, ale to z zimna, a nie specjalnie. To nie tak, że wymalowałam się specjalnie dla Kennetha, po spotkaniu z nim idę do pracy i nie będę miała czasu, aby zająć się swoim wyglądem. Zamknięcie lusterka zgrało się z momentem, kiedy na horyzoncie dostrzegłam postać mężczyzny.
Ręce splecione na klatce piersiowej, jedna noga przed siebie, nonszalanckie oparcie o stalową konstrukcję dźwigu. Wpatrywałam się w niego, zastanawiając się czy mnie dostrzeże, czy będę musiała go wołać, zwracając na nas uwagę wszystkich w okolicy.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
08-21-2025, 12:28
Dzień był wietrzny, ale to nie mogło spowolnić prac nad Łanią. Musieli wypłynąć dokładnie za dwa dni, jeżeli miał dotrzymać warunków umowy. Wyszedł z chłodnego, pachnącego kurzem i olejem magazynu, w którym przed chwilą przeliczał skrzynie i beczki – towar, który miał znaleźć się w lukach. Obrazy ciasnych korytarzy między stosami desek i skrzypiących palet zostały za jego plecami, a wraz z nimi ciężar rozmów z nadzorującym ładunek urzędnikiem. Na zewnątrz powitał go wiatr niosący zapach portowej soli, smoły i wodorostów. Kroki skierował ku południowemu nabrzeżu. Tam, niczym niemy strażnik, stał samotny dźwig – zardzewiały, przeżarty czasem i solą, z ramieniem opuszczonym jak u istoty, która dawno straciła wolę walki. Kenneth zawsze mimowolnie spoglądał na to żelazne monstrum, kiedy przechodził obok. Widział w nim coś więcej niż tylko odpadającą farbę i stalowe kości – była w nim jakaś cisza, jakaś opowieść, której nikt nie potrafił już odczytać.
Port żył własnym rytmem: nawoływania marynarzy, chlupot fal, skrzypienie desek pod ciężarem wózków. Ale tutaj, w cieniu dźwigu, Kenneth czuł dziwną zmianę – jakby krok zwalniał, a myśl zaczynała błądzić ku miejscom, które nie należały ani do teraźniejszości, ani do świata, który znał. Zadarł głowę, pozwalając oczom zatrzymać się na wyblakłych literach na kabinie, i przez moment wydało mu się, że widzi na nich inne znaki, a nie litery. Nie znał się na tym, równie dobrze mogło to być zwykłe przewidzenie. Kiedy miał już odejść dostrzegł znaną mu figurę dziewczyny. Na ustach zatańczył uśmieszek. Niespiesznie skierował kroki w jej stronę.
Wciskając dłonie w kieszenie długiego, marynarskiego płaszcza zbliżył się do niej. -River... - Posłał jej bezczelny uśmiech celowo przeinaczając jej imię. Lubił widzieć ten grymas niezadowolenia, który pojawiał się na ślicznej buźce kiedy to robił. Przystanął obok niej znacznie nad nią górując. -Podziwiasz widoki? - Zapytał spoglądając przed siebie, a szczerze wątpił, że tak było. Wyglądało na to, że była gotowa do swojej pracy, a to nie była standardowa trasa, którą się zmierzało do pubu. -Czy w twoim wieku już włączają się sentymenty? - Przekrzywił nieznacznie głowę, a czarna perła w uchu zalśniła delikatnie. Był ciekaw co tutaj robiła, ponieważ nie było to typowe miejsce na spacery. Ludzie unikali dźwigu, a dzieciaki drażniły swoich rodziców samą wizją wspięcia się na nie i harcowania na metalowej strukturze. Sam był takim dzieckiem i doprowadzał matkę do białej gorączki.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
08-25-2025, 14:10
Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy dostrzegłam, że mnie zobaczył i zaczął iść w moim kierunku. Nie spieszył się co prawda, aby podejść do mnie jak najszybciej. Dlatego mogłam uważnie mu się przyglądać, z każdą chwilą coraz lepiej, im bliżej mnie się znajdował. Byłam zadowolona. Lata życia w porcie nauczyły mnie, jak funkcjonował, mój oddech synchronizował się z oddechem tego miejsca. Płakałam, gdy padał deszcz. Śmiałam się wraz z promieniami słońca. Gdy port pracował, pracowałam i ja. Gdy się lenił, leniwie przebierałam nogami, krążąc po okolicy. Byłam obcym elementem, ale i jednością jednocześnie. A port był dla mnie wszystkim i niczym.
Zawiał wiatr, który rozwiał kosmyki moich włosów, a płaszcz cicho zaszeleścił. Wzdrygnęłam się lekko, przeszywające zimno - do wiosny jeszcze parę tygodni.
Uśmiech znikł, a grymas pojawił się na twarzy, słysząc jego pierwsze słowo. Tyle żeśmy się znali, a on nadal przekręcał moje imię. Miałam ochotę tupnąć nogą, odwrócić się na pięcie i odejść. Gdyby nie fakt, że to ja miałam do niego interes, to nic by mnie nie powstrzymało.
- W rzece to zaraz wylądujesz, jak jeszcze raz to zrobisz - warknęłam, urażona odwracając głowę i nie odpowiadając na jego zaczepkę dotyczącą widoków.
Przez chwilę milczałam, uniosłam głowę ku górze, aby spojrzeć na dźwig. Kojarzył mi się z portem w Londynie, ale kompletnie zapomniałam, jak za szczeniaka sama się tu bawiłam. Nie raz i nie dwa próbowałam się na niego wspinać, za każdym razem ktoś doniósł ciotce, a ja dostawałam w skórę. Zaśmiałam się cicho, zapominając na chwilę, że jestem obrażona i spoglądając na mężczyznę.
- Oh nie, o tych wspomnieniach akurat chciałabym zapomnieć - urwałam na chwilę, marszcząc brwi. - Czy ty mi właśnie wypomniałeś mój wiek? Czy ty postawiłeś sobie dzisiaj za cel mnie wkurzyć, Fernsby?
Wywróciłam oczami i głęboko wzdychając, odepchnęłam się lekko od metalowej konstrukcji, ale tylko po to, by oprzeć się o nią plecami. Skoro mężczyzna już obok mnie stał, to dlaczego mam być do niego bokiem? Jeśli mogę przodem i widzieć go w całej okazałości? Patrzyłam na niego przez chwilę, albo może lepiej, mierzyłam go wzrokiem. Przyglądałam się, co ma dzisiaj na sobie, mogłam dzięki temu wywnioskować czy idzie, czy wraca ze swojej łajby? A może ma spotkanie z kimś ważnym i powinien wyglądać trochę… lepiej? A może szedł do Tawerny? Chociaż było chyba dla niego jeszcze trochę za wcześnie.
- Mam do ciebie sprawę, Fernsby - zaczęłam. - Zdziwiony?
Przechyliłam lekko głowę. Znaliśmy się już jakiś czas, ale ja nigdy nie miałam do niego żadnej prośby. I ja również byłam zdziwiona, że w końcu taki dzień nastąpił. Zacisnęłam usta w delikatny dzióbek i nie spuszczając z niego wzroku, czekałam na niego reakcję.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
09-03-2025, 11:56
Na ustach kapitana pojawił się szeroki, bezczelny uśmiech. Zadowolony z siebie przystanął obok dziewczyny zadowolony jej oburzeniem. Sprawiło mu przyjemność drażnienie jej, testowanie granic i sprawdzanie na jak wiele może sobie pozwolić. I choć regularnie mu groziła, to nigdy nie uciekała. Zwykle miało to łączyło się z tym, że miała do niego interes. -Mam nadzieję, że kiedyś się doczekam realizacji tej groźby. - Nachylił się nieznacznie w jej stronę, a potem postąpił krok do tyłu budując między nimi pewien dystans. Podążył za jej wzrokiem wzdłuż dźwigu i czekał, zastanawiając się czy usłyszy odpowiedź na swoje pytanie. Zaśmiał się w głos odrzucając głowę do tyłu. -Przestań stroszyć piórka, River. To była pochwała. - Wcisnął dłonie w kieszenie płaszcza by zaraz wyciągnąć papierośnicę. Odpalił jednego szybko od końcówki różdżki, a potem zaciągnął się mocniej. Wypuścił kłąb dymu w powietrze, które zaraz go rozwiało morską bryzą.
Pozwolił jej na to bezceremonialne przyglądanie się jego osobie. Nic sobie z tego nie robił, przyzwyczajony do tego, że regularnie był taksowany od stóp do głowy. Zaciągnął się ponownie, a końcówka papierosa zajarzyła się czerwienią. Strącił niedbale popiół na ziemię. -Oględziny zakończone? - Zapytał z zaczepnym uśmiechem czającym się w kąciku ust. Ubrany w ciemną koszulę, do tego płaszcz i wypolerowane buty nie wyglądał na kogoś kto miał zamiar się obijać tego dnia. Ciemna perła w uchu mieniła się delikatnie przy każdym jego ruchu, a spod koszuli wystawał łańcuszek z wisiorkiem. Musiała go złapać jak był w trakcie załatwiania interesów. Jednego z wielu jakimi się zajmował. -O, proszę. - Odpowiedział unosząc nieznacznie jedną brew ku górze i przyjrzał się jej uważnie. Dziewczyna była mu znana - drażnił ją, zaczepiał, irytował, a czasami dokuczał, była mieszkanką portu, a oni wszyscy się znali. Moss mówiła, że stanowią rodzinę - nierówną, zszytą z różnych kawałków materiału - jak wielka plandeka, ale niezależnie do tego jakie wiedli życie, to się wspierali. Mógł liczyć na każdego z Cardiff, a oni na niego. Zgasił papierosa przydeptując niedopałek stopą. -To co dla mnie masz, hm? - Spojrzał na nią wyczekująco, na ten dziubek, który zrobiła. Zerknął na zegarek i ruchem głowy ponaglił ją, aby mówiła. Lubił ją, ale nie miał całej wieczności.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
09-06-2025, 14:20
Miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i znaleźć sobie innego kapitana, który mi pomoże. Zmarszczyłam nosek, słysząc, że znowu przekręcił moje imię. Byłam na tym punkcie bardzo wrażliwa, nie lubiłam tego i przeklinałam w myślach matkę i ojca, że właśnie tak dali mi na imię. Ja wiem, że to miało głębsze znaczenie. Od czasownika “rozrywać”, oryginalne, rzadko ktoś miał tak na imię. Co prawda nie wiem, co nimi kierowało, nadając mi właśnie tak na imię, ale skazali mnie na ciągłe przekręcanie. A mogłam być po prostu “River”, może moje życie byłoby prostsze, chociaż o jeden szczegół.
- Riven…. RiiiveeeeNNNN - mruknęłam niezadowolona, trochę już bez sił, jeśli chodzi o walkę.
Jak walenie grochem o ścianę. Jak walka z wiatrakami. Jak gadanie do głuchego. Stałam przez chwilę naburmuszona, rzucając w myślach ogromną ilością różnorakich przezwisk, jakie mogłabym użyć w stosunku do Kennetha. W końcu znajdę coś, co będzie pasować i będzie go wkurzać. I też tak będę robić. Ale póki co miałam interes, więc z cichym prychnięciem zwróciłam w jego stronę głowę.
Nie lubiłam, jak się mnie pogania. Więc ten jeden gest jeszcze bardziej podziałał na mnie jak płachta na byka. Dzióbek ścisnęłam jeszcze bardziej, spoglądając na niego co najmniej z oburzeniem, ale sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam mały pakunek. Położyłam go na swojej dłoni, mieścił się idealnie. Zawinięty był w kilka warstw brązowego papieru i przewiązany zwykłym, cienkim, jutowym sznurkiem. Coś, co wpadło w moje ręce i musiał powędrować dalej. Pytanie, czy Kenneth właśnie tam się wybierał.
- Czy będziesz zawijać do portów w Europie? - zapytałam. - Muszę to przetransportować na kontynent, pytanie tylko, czy będziesz tam pływać w najbliższym czasie?
Chociaż jeszcze byłam trochę obrażona i po mojej mimice oraz spojrzeniu było to widać, to głos miałam spokojny. Jakby przed chwilą nic się nie stało. Wrócimy do naszej małej kłótni po tym, jak uda nam się załatwić interesy. Miałam nadzieję, że Fernsby będzie pływał w stronę Europy, bo nie chciałam prosić innych. Miałam wrażenie, że naciągną mnie na duże koszta, na które nie mogłam sobie pozwolić. Wierzyłam też w to, że dzięki znajomości z mężczyzną mogę liczyć na jego współpracę i, na brodę Merlina, nieotwieranie przesyłki. Zacisnęłam na niej swoje palce i opuściłam rękę i teraz to ja patrzyłam na mężczyznę wyczekująco. Bo może ta nasza rozmowa wcale nie miała sensu. Może nie będzie opuszczać wód należących do Wielkiej Brytanii, może w ogóle nie będzie chciał mi pomóc. Ja nie miałam jak dostać się do Europy. Wymagało to ogromnej ilości organizacji, dokumentów, przecież nie mogłam się ot tak nagle pojawić we Francji albo w Niemczech. Jakby mnie tam ktoś zatrzymał, to miałabym przechlapane. I trwałoby to zbyt długo, miałabym problemy u ciotki Boyle. Sama nie wiedziałam, która z tych opcji była dla mnie gorsza i nie wiem, ale z jakiegoś powodu na tę myśl zabłądził na mojej twarzy delikatny uśmiech. Odchrząknęłam delikatnie i wolną ręką zaczesałam wolne komski włosów za ucho, przeszkadzały mi i łaskotały w policzek.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
09-07-2025, 22:27
Upominanie go jak powinien wymawiać jej imię stało się czymś na wzór rytuału w ich relacji. Wciąż się irytowała, a on tę irytację jedynie podsycał. Dostrzegając rezygnację w jej oczach zrozumiał, że zbliżył się do granicy, której nie chciał przekraczać. Droczenie się - to jedno, powodowanie złości i przygaszenia - to coś, czego dzisiaj nie chciał osiągać, ani nigdy po prawdzie. Uśmiechnął się kącikiem ust i kiwnął głową przyjmując do wiadomości brzmienie jej imienia - które przecież doskonale znał. Teraz jednak czekał, aż wyjawi mu jakież to ma dla niego zlecenie. Tym nigdy nie odmawiał - niezależnie od tego jak wielki pakunek miał przewozić. Wszystko było w cenie i wszystko było warte - nie tylko galeonów. Wzrok kapitana powędrował na zapakowany przedmiot w dłoniach dziewczyny. -Zawinę do dwóch albo trzech. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. Miał swoje przystanki na trasach, które regularnie odwiedzał, a w nich swoich informatorów i dostawców. Przyjrzał się uważniej Riven. -Jakiś konkretny cię interesuje? - Dopytał teraz, bo to była dość ważna informacja. Czy chciała, aby przesyłka trafiła do konkretnego miejsca? Zwykle tak to właśnie bywało, ale wtedy pytali go o to docelowe miejsce, a nie ogólnie o samą Europę.
Nie miał w zwyczaju zadawać zbyt wiele pytań, ponieważ te rodziły wątpliwości i strach, ta zaś kombinacja była dość kłopotliwa w prowadzeniu interesów. Ściskała paczkę z taką zawziętością, jakby w środku znajdowało się nie tyle coś materialnego, ile kawałek jej własnego serca. Ten gest zdradzał, że przesyłka była czymś więcej niż zwykłym pakunkiem – nosiła w sobie ciężar emocji, może nawet wspomnień, które chciała jak najszybciej oddalić od siebie, a jednak nie potrafiła wypuścić z rąk. Znał już takich ludzi: jedni pragnęli pozbyć się kłopotliwych sekretów, inni – ochronić to, co było dla nich najcenniejsze. Jego rola w tej układance była zawsze ta sama: nie pytać, tylko przewieźć. Zwykle w takich sytuacjach narzucał wygórowane stawki. Cena musiała obejmować wszystko – od lewych dokumentów, które otwierały zamknięte drzwi, po legalne papiery, które zamykały usta urzędnikom. Musiała uwzględniać jego doświadczenie i zimną krew, a także żołądki całej załogi, która – choć lojalna – nie żywiła się pustymi obietnicami. Nawet Łania, ich wysłużony statek, co rusz domagała się troski, napraw, a czasem kapryśnego dokupienia części, które kosztowały więcej, niż człowiek chciałby pamiętać. Takie stawki z łatwością ściągał z bogatych inwestorów, ludzi którzy płacili za anonimowość dużą ilością galeonów. Ale co miał zrobić teraz, kiedy naprzeciw niego stała panna Thorne? Jaką cenę mógł wyznaczyć jej spojrzeniu, które jednocześnie błagało i ostrzegało, że ta paczka nie jest zwyczajnym ładunkiem? - I jak szybko ma się znaleźć w Europie? - Dodał na sam koniec, bardzo ciekaw jej odpowiedzi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
09-28-2025, 18:13
Nic więcej nie powiedział na temat mojego imienia. Kiwnął jedynie głową, na to ja wzięłam głębszy wdech, przyjmując jego chwilową akceptację tego, w jaki sposób wymawia się moje imię. Wiedziałam jednak, że gdy spotkamy się kolejnym razem, walkę tę zaczniemy od początku. Tak było za każdym razem.
Teraz jednak miałam inne rzeczy na głowie, pokazałam mu swój pakunek, który chciałam, aby trafił do Europy. Niemalże odetchnęłam z ulgą, gdy Kenneth potwierdził, że do kilku portów zawinie. Ciężar spadł mi z serca, ponieważ wiedziałam, że już teraz z górki. Właściwie sytuacja była już dla mnie wygrana. Gdy zapytał o miejsce docelowe, to zanim mu odpowiedziałam, delikatnie pokręciłam głową.
- Jeżeli byś zawinął do jakiegoś portu w Niemczech, to byłoby najlepiej. Jednak jeśli nie planujesz, to żaden problem. Powiedz mi, gdzie będziesz, a odbiorca się pojawi tam, gdzie będzie ci pasować - na szczęście z tym nie było problemów, odbiorca był elastyczny pod tym względem, więc mogłam też tę elastyczność zostawić kapitanowi.
Ten pakunek faktycznie naładowany był ogromną ilością emocji. Nadziei przede wszystkim. Ale też złości, poczuciem niesprawiedliwości. To były też moje emocje, które mimowolnie przekazałam temu przedmiotowi, gdy owijałam go papierem i związywałam sznurkiem. Fernsby wiedział, aby nie pytać mnie o zawartość. Ja za to wiedziałam, że nie byłam osobą, która powinna mu o tym coś więcej mówić. Było to jednak ważne, dla mnie ważne i stawiałam wszystko na jedną kartę, prosząc osobę trzecią o przewiezienie przesyłki. Pytałam jednak najlepszego i najbardziej zaufanego mi kapitana, jakiego znałam w całym Cardiff. Lepiej trafić nie mogłam.
Gdy zapytał mnie, jak szybko paczka powinna trafić do Europy, jedynie delikatnie wzruszyłam ramionami.
- Nie ma terminu - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Ma tam trafić. Nie ważne czy to będzie jutro, w przyszłym tygodniu czy za miesiąc. Najważniejsze, aby trafiła bezpiecznie. A o to się nie muszę martwić.
Posłałam mu szeroki uśmiech. Złota Łania pływała dobrze. Nie raz i nie dwa widziałam jak dokonywane u niej były różnego rodzaju naprawy. Fernsby zdecydowanie dbał o swój statek, jak oczko w głowie każdego kapitana, nie mógł pozwolić, aby statek był uziemiony. On żył z pływania, przewożenia towarów. Łania była jego drogą do zarobku. À propos zarobku. Zacisnęłam mocno usta, zastanawiając się chwilę nad tym, jak ja właściwie Kennethowi za to zapłacę. Nikt nie dał mi odliczonej sumy, którą powinnam przekazać za przewiezienie pakunku. Sama też nie miałam aż takich funduszy, ponieważ wiedziałam, że taka usługa może zdecydowanie kosztować. Musiałam jednak to wziąć na klatę, zaryzykować, że mężczyzna pozwoli mi może spłacić dług w ratach? Ciekawa byłam, jak dużo ode mnie zawoła i jak długo przyjdzie mi tę małą przysługę spłacać.
- Ile mam ci za to zapłacić? - Zapytałam niepewnie.
Uśmiech z mojej twarzy znikł, byłam tego świadoma. Nie chciałam jednak ujawnić napięcia, jakie się we mnie zrodziło i szybko puściłam wargę, bo już czułam, jak zębami skubię suchą skórkę na jej powierzchni. Czekałam, aż usłyszę kwotę. Nie spodziewałam się, by Kenneth zaproponował mi coś innego, miałam wrażenie, że to może nie być w jego stylu? Chociaż czy znałam go aż na tyle dobrze? Jestem przekonana, że gdyby mężczyzna się nie zgodził, aby mi pomóc, to któryś z innych kapitanów próbowałby wykorzystać sytuację do niecnych celów. Może nie byłam cnotką, ale też miałam tam jakieś swoje zasady, prawda? Tylko pytanie… czy dla tej właśnie przesyłki, moje zasady były na tyle ważne?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Kenneth Fernsby
Czarodzieje
Wiek
31
Zawód
Kapitan "Złotej Łani", przemytnik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
11
12
Brak karty postaci
10-06-2025, 19:22
Musiał przyznać, że został zaintrygowany całą tą tajemniczością. Zwłaszcza, że kiedy ktoś kogo znał przychodził do niego po taką przysługę wiązało się to z osobistą historią, a te zawsze go intrygowały. Mówiły wiele o osobie, która powierzała mu cenny ładunek. Nie inaczej było teraz. Odpowiedź musiała uspokoić Riven, która momentalnie opuściła barki, a napięcie wzdłuż żuchwy zostało rozluźnione. Chciała usłyszeć tę odpowiedź i czuła się bezpieczniej. Uniósł nieznacznie jedną brew ku górze, a w kąciku ust pojawił się cień uśmiechu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie był taki wilczy. -Wyruszam za dwa dni. Pomiędzy dwudziestym, a dwudziestym pierwszym będę w Oslo. Może czekać tam lub pomiędzy dwudziestym drugim, a dwudziestym trzecim w Hadze. - Odpowiedział po chwili namysłu kiedy w głowie przypominał sobie trasę jaką będzie Łania płynąć. Skoro nie zależało im aż tak na terminie, to bez problemu dostosują się do jego rozkładu jaki planował. Burke wrzucił mu statek żywy towar, a ten musiał trafić w odpowiednim czasie do Oslo. To zlecenie miało pierwszeństwo, niezależnie jak bardzo by chciał pomóc Riven.
Kiedy ostatecznie przesyłka trafiła w jego dłonie zważał jej ciężar starając się określić z czym może mieć do czynienia. Nie zadawał pytań, ale to nie oznaczało, że nie był zainteresowany tym co przewozi. Nie podejrzewał panny Thorne o szmuglowanie zakazanych przedmiotów, a taką przesyłkę łatwo było ukryć w kajucie kapitańskiej.-Czy powinienem coś wiedzieć jeżeli natrafię na kontrolę? Jak bardzo dokładnie ma być schowana?- To pytanie musiało paść. Nie miał zamiaru narażać własnej załogi, a ci ufali Fernsbiemu. Nie będzie ryzykował ich życia za coś co nie było tego warte. Schował przesyłkę do kieszeni marynarskiego płaszcza, tam gdzie była najbezpieczniejsza w tej chwili. Miał swoje zasady. Nie były może spisane, nie były też święte, ale wyrosły z doświadczeń, które potrafiły zostawić blizny głębsze niż te na skórze. Nie należał do ludzi, którzy uważali się za bohaterów. Nigdy nie próbował nimi być. Zresztą, bohaterowie kończyli z guzem na głowie albo w ciemnym zaułku portu, z rozprutym gardłem i sakiewką pustą jak butelka po rumie. A jednak, mimo całego brudu, którym przesiąkł ten zawód, miał swoje granice. Cienkie, niekiedy trudne do zauważenia, ale wyraźne dla niego samego.
Nie przemycał ludzi. Nie tych, którzy nie wiedzieli, że są przemycani. Nie przewoził broni do miejsc, gdzie miałaby trafić w ręce dzieciaków udających żołnierzy. Nie zabierał zleceń od tych, którzy kłamali mu prosto w oczy, nawet jeśli płacili w złocie. Kenneth wiedział, że szmugiel to gra na krawędzi; balansowanie między przetrwaniem a zdradą własnego sumienia. Czasem się potykał. Czasem łudził, że to, co robi, nie ma znaczenia, że jest tylko środkiem transportu, bezosobowym narzędziem w większym mechanizmie. Ale zawsze przychodził moment, w którym musiał spojrzeć sobie w oczy, w tafli wody, w odbiciu szkła, w ciszy kajuty, i wtedy wszystko wracało.
Zasada była prosta: ładunek mógł być tajemniczy, ale nie mógł być brudny. Brudny w sensie, który przekraczał zwykły szmugiel. W sensie moralnym. Może to naiwność, a może po prostu sposób na przetrwanie bez utraty resztek człowieczeństwa. W końcu człowiek, który handluje zaufaniem, musi sam sobie ufać. A Kenneth ufał sobie, nie zawsze, nie bez wahania, ale wystarczająco, by wiedzieć, kiedy powiedzieć „nie”.
Nie łudził się, że historia zapisze go w dobrym świetle. Nie oczekiwał wdzięczności od tych, którym pomagał, ani litości od tych, których oszukał. Ale wiedział, że dopóki sam potrafi odróżnić pracę od podłości, dopóty wciąż jest sobą. W świecie, gdzie lojalność można było sprzedać za skrzynię rumu, a życie ludzkie wyceniano na beczkę prochu, to już coś znaczyło.
Jeżeli się łudziła, że poprosi o sakiewkę galeonów lub moralnie szarą przysługę, to się musiała zawieść. Przez chwilę przyglądał się twarzy dziewczyny dostrzegając znów narastające napięcie. Nie przemyślała tego wcześniej. Przerwał połączenie spojrzeń, aby zerknąć na wskazówki kieszonkowego zegarka. -Po zapłatę zgłoszę się po powrocie, panno Thorne. - Na ustach pojawił się szelmowski uśmiech. -Muszę się zastanowić ile taka przysługa kosztuje. - Wypowiadając ostatnie zdanie nachylił się mocniej w jej stronę tak, że ich nosy niemal się stykały. -Do zobaczenia za parę dni.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#10
Riven Thorne
Akolici
Feel the rain on your skin. No one else can feel it for you. Only you can let it in. No one else.
Wiek
23
Zawód
Barmanka
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
10
16
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
11
Brak karty postaci
10-18-2025, 17:52
Kenneth stanowił dla mnie tajemnicę. Jednocześnie był dla mnie miły, chciał mi pomóc, droczył się ze mną i drażnił, ale także źle mu z oczu patrzyło. I kiedy tak na mnie spoglądał, swoim wilczym wzrokiem, miałam ochotę cofnąć się o kilka kroków, odwrócić na pięcie i uciec. Niezwykle dużo energii wymagało ode mnie pozostanie w miejscu i nie ruszenie się nawet o centymetr.
- Brzmi dobrze - odpowiedziałam tylko. - Przekażę.
Nic więcej nie musiałam dodawać. Nie ja miałam odebrać tę przesyłkę, a ktoś inny. Ta osoba była niezwykle elastyczna pod względem czasu i miejscem odbioru. Zanim Kenneth wyruszy, zdążę poinformować kogo trzeba. Odetchnęłam z ulgą. Jednak słysząc kolejne pytanie, napięcie ponownie pojawiło się na moim ciele. Zacisnęłam usta i przez chwilę zastanawiałam się co mam odpowiedzieć, bo tak naprawdę, sama do końca nie wiedziałam z czym mam do czynienia. Stwierdziłam więc, że najsensowniej będzie po prostu przekazać Kennethowi to, co przekazano mi.
- Nie jest to żaden zakazany przedmiot, żadne narkotyki, ani nic takiego - kiwnęłam lekko głową. - Za to dostałam informację, aby nie dotykać tego gołymi rękami… Nie znam się na tym, Kenneth - jęknęłam. - Schowaj to tak, aby nikt tego nie znalazł i nie otwieraj. Ja nie otwierałam.
Wiedziałam, że brzmiałam niezwykle tajemniczo. Wiedziałam także, że taka odpowiedź może mu się nie spodobać. Ale był przecież najlepszy w swoim fachu. Kto jak kto, ale Fernsby będzie wiedział gdzie schować pakunek tak, aby w razie komplikacji nikt go nie znalazł. Miał to tylko przewieźć, jaka jest szansa na to, że akurat teraz, podczas tego rejsu, coś się wydarzy? Wiedziałam, że będę się denerwować i czekać na sowę z informacjami, że wszystko poszło dobrze. Od niego przede wszystkim. Posłałam mu jedynie przepraszające spojrzenie, bo co mogłam zrobić więcej? Już się zgodził, przecież mi teraz nie odmówi. Nie zmieni zdania, prawda?
Obserwowałam, jak zerka na zegarek, a jego słowa mnie zdziwiły. Myślałam, że naprawdę poprosi o konkretną sumę, byłam gotowa zdobyć tyle, ile potrzebował, ale żadna ilość galeonów nie padła. Za to padła deklaracja namysłu i kolejnego spotkania. Gdy się do mnie pochylił i nagle znalazł się tak blisko, zarumieniłam się mocno. Czerwony kolor wypełnił całe moje policzki, do nosa dostał się zapach jego skóry, mogłam bardzo dokładnie przyjrzeć się jego oczom. Miał bardzo ładne, niebieskie oczy.
- Muszę… wracać do pracy - bąknęłam tylko, odsuwając się i cofając o kilka kroków, zdezorientowana. - Pomyślnych wiatrów i stopy wody pod klinem.
Tyle lat życia w porcie, znałam już wszystkie życzenia, jakie składało się wypływającym marynarzom. Ale pierwszy raz, życzyłam bezpiecznej podróży Kennethowi. Z tak wielką nadzieją, że naprawdę będzie bezpieczna i spokojna.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): 1 2 Dalej


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:19 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.