• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Wschodni Londyn > Doki przy Isle of Dogs
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-09-2025, 20:50

Doki przy Isle of Dogs
To miejsce pełne industrialnego zgiełku, surowej atmosfery i cieni przeszłości imperialnego Londynu. Ogromne magazyny z czerwonej cegły ciągną się wzdłuż rdzewiejących nabrzeży, gdzie jeszcze niedawno cumowały statki z towarami z całego świata — przypływały z angielskich kolonii, zabierając surowce i metalowe kontenery. W powietrzu unosi się zapach oleju, mokrego drewna i soli morskiej. Pojazdy rozjeżdżają wąskie, brukowane uliczki, a dźwigi portowe skrzypią nad pustoszejącymi dokami, świadcząc o powolnym zmierzchu tej części miasta. Choć miejsce tętni jeszcze życiem, czuć, że złoty wiek portu dawno przeminął. Zostali tylko robotnicy, samotni rybacy poszukujący rybiego okazu i łatwego zarobku. Blaszane magazyny straszą zbłąkanych wędrowców. Służą jako schronienie, tanie, obskurne noclegownie dla zagubionych wędrowców, osób poszukujących sensu życia.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Irina Macnair
Śmierciożercy
Wspomnienia są jak zwłoki. Po wydobyciu nigdy nie są takie same.
Wiek
45
Zawód
kostucha, matka i rzeźbiarka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
30
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
5
Brak karty postaci
08-10-2025, 15:11
9 marca 1962 r.

Po zmroku wędrowali przez opustoszałe doki. Smolista spódnica ciągnęła się, wycierając zapaskudzony bruk z resztek dziennego gwaru. Palce wiedźmy, dość sztywne, uginały się w poczuciu kreacji, niecierpliwości i podniecenia. To, co wkrótce miała ujrzeć, okazać się miało prawdziwym ucieleśnieniem pragnienia. Pragnienia, które spędzało jej sen z powiek od kilku miesięcy. I nie mogłaby powierzyć tej sprawy nikomu innemu. Tylko Macnairowi, krwi z jej krwi, gwarancji rzetelnego spełnienia życzenia, gwarancji najwyższej jakości. Istnienie, którego oczekiwała, miało być doskonałe. Potwór żerujący na trupich resztkach, omen śmierci, prorocze ptaszysko. Wprost nie mogła doczekać się ujrzenia go, zanurzenia dłoni w piórach, podejrzenia głodu i chęci mordu w czujnym spojrzeniu zwierzęcia. Pod skórą gromadziły się iskry, w jej oczach topiły się blaski nieposkromionej fantazji. Wkrótce na własne oczy miała dojrzeć to, co dla niej sprowadził. O zgrozo, ależ to było wszechpotężne uczucie. Emocja może nie tak obezwładniająca, jak to, co czuła, gdy mordowała, ale pokrewna. Chciała tego. A kiedy czegoś chciała, to musiała to otrzymać. Cillian nie mógłby jej odmówić. Zresztą to była jego działka. Dobrze wykonaną robotę honorowała złotem. I wymagała ogromnego profesjonalizmu i zaangażowania. Liczyła, że on nie mógłby jej zawieść w tym względzie.
- Zdradź mi. Skąd go przywiozłeś? – spytała przyciszonym głosem, kiedy przedzierali się przez labirynty rozładunków i kontenerów. Wokół było spokojnie, nie mijali ludzi, w tle majaczył gdzieś odgłos obijającej się o betonowe płyty portowe delikatnej fali. Statki zacumowane niemal nieruchomo lokowały się w wodzie. Morze spało. Pod kapturem, na twarzy wiedźmy malowała się tłumiona nieco ekscytacja. Potrzebowała zapoznać się z najmniejszym szczegółem tej zdobyczy. Wiedziała, że nie dało się stworzenia sprowadzić tak szybko, jak mogłaby tego oczekiwać. Żądała okazu niesamowitego, zdrowego, w doskonałej formie, silnego, o drapieżnych, niestłumionych instynktach. Chciała karmić go trupem i pozwolić mu latać. I jednocześnie nakłonić go do powrotów. Mnożyły jej się w głowie wizje tego, co ze zwierzęciem uczyni. Był towarzyszem symbolicznym, był towarzyszem, którego nie powstydziłaby się śmierć. Chciała się z nim zjednoczyć i spodziewała się, że nie osiągnie tego bez właściwego przyuczenia i odpowiedniej wiedzy. Oczekiwała, że Cillian powie jej o wszystkim, co powinna wiedzieć. Poprowadzi ją przez drogę, nauczy odpowiedniego obchodzenia się z ptaszyskiem. Wszak jawił się w jej oczach jako profesjonalista, który nie ugnie się przed takim zadaniem. To nie był chimera o przerażająco morderczej magii w oczach. Zamówiła stworzenie, którego próżno było wyszukiwać w przyrodniczych atlasach. Ale dla niej posiadało bardzo pożądany pierwiastek. Pokrewny temu, co czuła i kim była. – Który to statek? – spytała nieco zniecierpliwiona. Kilkanaście metrów od nich, gdzieś z boku, przechodził jakiś człowiek. Zignorowała go. Nikt nie mógł zmącić tej chwili – a jeśli spróbuje, to zginie. A sęp posili się już pierwszego dnia, pożerając podarek od swej nowej pani. Jakże nęcąca wizja. Powstrzymała jednak te obrazy, skupiając się na rozciągającej się przed nimi ścieżce. A kiedy wreszcie stanęli przed właściwą łodzią, zatrzymała się. Pierś nabrała mocno powietrza, a palce zacisnęły się na ramieniu Cilliana. Złowieszczy uśmiech ozdobił twarz czarownicy. Coś zadudniło mocno pod ciasnym gorsetem sukni. Wreszcie.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Cillian Macnair
Śmierciożercy
Wiek
33
Zawód
Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
11
OPCM
Transmutacja
20
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
10
5
Brak karty postaci
08-24-2025, 22:02
Londyn po zmroku od długiego już czasu stał się dla niego bardziej naturalny niż za dnia. To o tej porze, a najchętniej późną nocą kończył zlecenia. O tej porze nieproszonych gości było mniej, magicznej policji również, bo sowicie opłacani omijali doki w których nocne życie kręciło się wokół legalnych i nielegalnych transportów. Statki cumowały równie licznie, jak za dnia, lecz towar był już zgoła inny. Część wykazana w ładunku, a część nigdy nie zaistniała na żadnej liście. Jednak to, co dziś chciał odebrać, było częścią jego codzienności, a równocześnie stało się specjalnym zleceniem. Nie zamierzał czekać na sowitą zapłatę za zawyżoną cenę zwierzęcia i procent, który zawsze szedł do jego kieszeni. Nie wiedział jeszcze, czy spodziewa się czegokolwiek w zamian, czy stanie się to tylko i wyłącznie prezentem z dobrej woli, której wcale nie posiadał.
Spojrzał na idącą obok kobietę, uważny wzrok prześlizgnął się po jej sylwetce. Był gotów uwierzyć, że naprawdę dostrzegał w jej zachowaniu zniecierpliwienie i ekscytację, które łamały maski, jakie w jego oczach przywdziewała ciągle i ciągle. Nie powiedział tego jednak na głos, pozostawiając swoje myśli samemu sobie, bezpieczne tam, gdzie jego opinie i przekonania.
- Z Półwyspu Arabskiego.- odpowiedział lakonicznie, błękitne tęczówki znów kierując na drogę przed sobą. Szukał wzrokiem znajomego statku, łajby, która po części pływała dzięki niemu, opłacana sowicie, aby wszystko było bezpieczne i całe po transporcie.- To sęp płowy, który występuje tam całkiem licznie w okresie lęgowym.- dopowiedział, chociaż czy Irina miała jakieś pojęcie o gatunkach sępów? Czy wymienione możliwe gatunki cokolwiek by jej powiedziały? Nie miał pojęcia, ale również nie zamierzał dopytywać o to. Miał do wyboru różne kierunku i gatunki, był prawie zdecydowany na inny, lecz w ostatnim momencie przeczucie pokierowało go w inną stronę. Sęp płowy i ten konkretny okaz przekonały go, upewniły, że będzie idealny.
Spojrzał ku mężczyźnie, który kręcił się po porcie. Nie znał go, nie kojarzył, a to źle. Spokojnym gestem objął Irinę ramieniem, nie był to gest opiekuńczy ani troskliwy. Wiedział, że poradziłaby sobie w razie kłopotów, ale ten gest niósł za sobą coś zgoła innego. Kontrolę. Kontrolę nad sytuacją, położeniem kobiety, gdy nie chciał odwracać głowy ku niej.
- Zemsta Salem.- padła nazwa statku, kiedy już zatrzymali się przed nim. Gestem zachęcił ją, aby weszła pierwsza na pokład. Zerknął w bok, gdy na moment powstało poruszenie i pomruk oburzenia załogi, że kobieta weszła na pokład. Marynarze byli okropnie przesądni, nie lubili kusić losu. Poprowadził ciotkę do kajuty, która należała do kapitana, ale na jego prośbę i skuteczną zachętę, umieszczono wewnątrz zwierzę. Pozwolił, by drzwi zamknęły się za nimi z cichym kliknięciem zamka. W środku znajdowała się spora klatka, a w niej na żerdzi siedział On.
- To samiec, jeszcze nie jest dorosły, ale to idealny moment byś przyzwyczaiła go do siebie. Gdyby był dojrzałym samcem, miałby już poziom agresji, której nie dałoby się łatwo skorygować, a sądzę, że chcesz w nim kompana, a nie złamane zwierzę.- wyjaśnił, sięgając po miskę w której znajdował się martwy królik. Wyglądał, jakby przed chwilą dopiero ktoś przetrącił drobny karczek.- Daj mu.- polecił. Ptak musiał być głodny, a martwe stworzenie musiało już pachnieć mu wystarczająco.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Irina Macnair
Śmierciożercy
Wspomnienia są jak zwłoki. Po wydobyciu nigdy nie są takie same.
Wiek
45
Zawód
kostucha, matka i rzeźbiarka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
30
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
5
Brak karty postaci
08-30-2025, 17:19
Miał w swoich spostrzeżeniach słuszność, wyciągał wnioski trafnie i wcale nie zamierzała się przed nimi bronić. Ekscytowało ją to. W końcu od dawna pewne pragnienie przewijało się przez znużoną rutyną codzienność. To posiadanie prosiło się o rangę wyjątkowości, żywy symbol i jednocześnie śmiertelny majestat. Z każdym krokiem ten stan się w niej umacniał, nawet nie czuła potrzeby udawania obojętności. Trzymane na wodzy emocje mogły odczuć swoiste rozluźnienie. Po drugiej stronie doków dojrzeć miała dostojnego drapieżnika, ptaszysko stworzone przez naturę do zajadania się tym, co zostało z istnienia po przejściu kostuchy. W wyobrażeniach pozwalała sobie błądzić tam, gdzie już nie widywała siebie już od dawna. Usta zlizywały opary półmroków, nogi zagnane do triumfalnej wędrówki wydawały się wciąż ją przyspieszać. Nie miała oporów, by hojnie wynagrodzić bratanka za dostarczenie jej tego ptaszyska.
– Doskonale – skwitowała dostarczone przez niego informacje. Znał się na tym, był specjalistą, nie mógł się mylić. Jeśli dopasował tego ptaka dla niej, trudno było wyobrazić sobie rozczarowanie. Wiedza Iriny w tym zakresie nie była imponująca, ale skoro Cillian mieszkał z nią pod jednym dachem, liczyła, że pomoże jej szybko nadrobić niezbędne braki. Pragnęła czym prędzej, oczywiście zgodnie z możliwościami, oswoić ptaszysko, lecz wciąż nie na tyle, by odebrać mu zupełnie jego pierwotne instynkty. Właściwie to kilka konceptów brała pod uwagę i nie podjęła jeszcze finalnej decyzji. Najpierw należało zapoznać się ze zwierzem, ujrzeć czający się pod piórami temperament. Pokłonić się strażnikowi śmierci.
Gdy wreszcie stanęli przed statkiem, uniosła wyżej brodę i objęła całą konstrukcję zaintrygowanym spojrzeniem. U progów ziszczonego pragnienia, każdy oddech smakował absolutnie wyjątkowo. Rześkie, nadmorskie powietrze nie ochładzało rozgrzanego w uniesieniu ciała. Dreszcz przemykał wzdłuż kręgosłupa, tuż pod ramieniem krewnego. Już za chwilę miała wejść na pokład i ujrzeć stworzenie. Z ochotą pierwsza wstąpiła na kładkę. Mocniejszy zryw wiatru wzbił w powietrze materiały czarnego stroju. Nie interesowała się tym, jak zostanie przyjęta i czy komukolwiek wadziła jej obecność na statku. Ona była prowokatorką ich zlecenia i to dzięki niej posiadali dobrze płatną robotę. Ktokolwiek śmiał krzywo spojrzeć? Kobieca duma bez wahania przechodziła przez pokład, ani na moment nie zwalniając roku. Pod podeszwą pantofla skrzypiały wysłużone deski, cała konstrukcja lekko skrzypiała, bujając się w wodzie, lecz ona zdawała się wcale tego nie dostrzegać.
– Jesteśmy tu sami? – spytała podejrzliwie, gdy tylko za plecami zamknęły się drzwi kapitańskiej kajuty. – Jestem pełna podziwu dla twej organizacji, Cillianie – przyznała z aprobatą, po raz ostatni muskając jego ramię dłonią. Spisał się, ale nim dane jej będzie ofiarować mu kolejne honory, musiała wreszcie przyjrzeć się ulokowanemu w klatce zwierzęciu. – Ach, tak, jest i on – przemówiła nasyconym głosem i podeszła bliżej, nieco wolniej, by nie sprowokować sępa. Ostrożnie wirowała spojrzeniem po całej posturze, na dłużej zatrzymała się przy drapieżnych oczach, nieco bardziej zainteresowały ją mocno zaciśnięte na podstawie pazury. Wreszcie. – Ależ on jest doskonały, absolutnie wyjątkowy – przyznała, nie odrywając jednak oczu od klatki. Cały czas jednak słuchała mężczyzny, dobrze wiedząc, że bez jego wsparcia nie będzie mogła zapewnić należytej opieki dla stworzenia.
– Nie mylisz się. Lecz nie chcę zabijać w nim tego, co leży najgłębiej w jego naturze. Jak bardzo da się to pogodzić? Będzie miał odpowiednią wolierę w warowni, niczego mu nie zabraknie – mówiła, pierwszy raz od wejścia do kajuty przenosząc oko ku bratankowi. Liczyła, że i w tym względzie zaoferuje on stosowne wsparcie. Zresztą przecież już poczynili odpowiednie kroki, rozmowy nie toczyli od dzisiaj. Znów widziała przenikliwe, sępie oczy. Zastanawiała się, jak bardzo może przywiązać do siebie ptaka, nie wygaszając całkowicie jego czystych instynktów. Odebrała od Cilliana martwe zwierzę. Zdjęła blokadę i odsunęła kraty na tyle, by móc wsunąć dłoń z nęcącą, zdechłą przekąską. Nie odczuła choćby krztyny lęku, nie zamierzała nigdy stawiać się w roli ofiary. I ona była przecież drapieżnikiem. Obydwoje chwilę później stali się świadkami gwałtownego pożarcia króliczych resztek. Irina obserwowała to z szeroko otwartymi oczami. Szeroko rozwartą dłonią przesunęła lekko po metalowych kratach, wyraźnie rozkoszując się zastaną ilustracją. – Dokonałeś odpowiedniego wyboru. Jestem o tym przekonana, Cillianie. Znakomita robota – zwróciła się do krewnego, gdy zwierzę kończyło moczyć dziób w ostatkach mięsa. – Opowiedz mi o nim więcej. Może zabijać, czy będą go pociągały tylko trupy? Jak bardzo jest niebezpieczny? Jak silny? Co jeszcze potrafi? – Pozwoliła sobie na kilka pytań, nagle obracając się, by stanąć przed bratankiem. Uniosła wyżej brodę, szukając na jego twarzy interesujących odpowiedzi.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:33 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.