• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Ministerstwo Magii > Kawiarenka "Łyk Magii"
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
05-31-2025, 23:24

Kawiarenka "Łyk Magii"
Dość niewielkie, przytulne miejsce ukryte na poziomie atrium Ministerstwa Magii. Wnętrze urządzono w ciepłych, miodowych tonach – ściany ozdobione są ruchomymi obrazami filiżanek z parujacą kawą i herbatą, a z sufitu zwisają delikatne lampiony w kształcie miniaturowych imbryków. Drewniane stoliki ustawione w równych rzędach otaczają centralny kontuar, za którym krząta się uśmiechnięta baristka z różdżką wciśniętą w zakamarki falbaniastego fartuszka. Na tablicy nad ladą widnieje menu pełne magicznych specjałów – od klasycznej „Kawy Rozjaśnienia”, która pomaga skupić myśli przed ważnym spotkaniem, po „Eliksir Spokoju”, delikatnie uspokajający napój z nutą rumianku i lawendy. W kącie sali stoi stara, zaczarowana gramofonowa kula, która co jakiś czas wygrywa subtelną, jazzową melodię, nadając miejscu atmosferę odprężenia w samym sercu biurokratycznego chaosu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Conrad Bones
Zwolennicy Dumbledore’a
it's hard to enjoy practical jokes when your whole life feels like one
Wiek
36
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
24
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
9
10
10
Brak karty postaci
08-19-2025, 22:34
Disappeared people can’t feel sad. They can only be remembered or forgotten.
4 IV 1962

Od kilku dni spowijał go gruby całun utkany z ciszy i stagnacji. Dźwięki wciąż do niego docierały, panował też nad własnym ciałem, mimo to w środku czuł się cały odrętwiały. Świat nie zwolnił i wcale nie pędził szaleńczo do przodu, on po prostu trwał, a Conrad trwał razem z nim, tkwił w nim jak w letargu i przyglądał się wszystkiemu milcząco. Stał z boku, choć rosnący w ten sposób dystans pomiędzy nim a otoczeniem nijak nie pasował do jego charakteru.
Trzydzieste szóste urodziny ma się raz w życiu (o ile się dożyje), mimo to nie celebrował ich zbyt przesadnie, raptem zdmuchnął świeczki utkwione w torcie w rodzinnym gronie. Pierwszy dzień kwietnia zwieńczył mu kolejny rok życia i zapoczątkował nowy, mimowolnie podsuwając tym samym myśli o upływie czasu, przemijaniu i sensie istnienia. Osobisty rachunek sumienia został zrobiony i wcale nie obfitował w wielkie sukcesy, wszak zawsze mógł zrobić więcej, lepiej lub prościej. Nic dziwnego, że pierwsza kwietniowa noc sprowadziła na niego niespokojny sen, po którym nie potrafił złapać tchu, gdy desperacko próbował przypomnieć sobie własne imię.
Były momenty, gdy zastanawiał się nad tym, czy ktoś nie rzucił na niego peleryny niewidki. Marzył o posiadaniu takiej jeszcze w dzieciństwie, lecz teraz pragnął, aby ktoś przyznał się do kiepskiego żartu i ściągnął z niego ciężką klątwę niezauważalności. Chyba po raz pierwszy spotkał się z sytuacją, w której nie potrafił dziarsko wyjść przed szereg, więc po prostu go mijano. Porzucił wszystkich czy to jego porzucono?
W skórzanej kurtce i z potarganymi włosami prawdopodobnie nie mógł wtopić się całkowicie w miodowy obraz przytulnej kawiarenki ulokowanej na ósmym piętrze Ministerstwa Magii. Kilka minut temu dość bezmyślnie zamówił filiżankę herbaty, której aromat nie rozbudził w nim chęci do działania. Próbował wsłuchać się w jazzową melodię płynącą z kąta sali. Zgodnie z ruchem wskazówek zegar obracał łyżeczką w stopniowo stygnącym naparze, póki znów nie powróciło do niego natrętne pytanie. Kim ja jestem? Mrugnął z zaskoczenia, zerwał się na równe nogi, a potem padł ciężko z powrotem na krzesło, nerwowo przeczesując palcami włosy, niezbyt się przejmując rosnącym na głowie chaosem splątanych kosmyków. Jeśli to paskudne uczucie szybko mu nie minie, to naprawdę postrada zmysły.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Willow Weasley
Zwolennicy Dumbledore’a
Nothing you can take from me was ever worth keeping.
Wiek
25
Zawód
Służba w Policji Magicznej
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
22
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
08-22-2025, 07:42
Wręcz czaiła się, aby złapać Conrada od paru dni, kieszeń płaszcza zawsze miała w sobie odpowiednio zmniejszony zaklęciem prezent, który udało jej się wynaleźć na mugolskim targu. Nie był to, co prawda hit z tego roku, dzięki czemu nie kosztowało wiele, a mogło ucieszyć kolegę. Zresztą, jak ktoś rodzi się pierwszego kwietnia, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że sporo znajomych będzie pamiętać ten ciekawy fakt. Czy to brat Willow wysypał jej się z daty urodzenia Bonesa czy sama go o to zapytała, nie zmieniało to tego faktu, że pamiętała i miała zamiar coś z tym zrobić. Przez ostatnie parę dni zahaczała o budynek Ministerstwa Magii, niby przypadkiem, a trochę celowo. Nie zabierało jej to sporo czasu, więc poświęcenie dwudziestu minut na taką okólną drogę nie odbijało się na jej codzienności. Nie chciała przepuścić okazji wręczenia podarunku osobiście. Owszem, mogłaby wysłać sowę z płytą, jednak to była ostateczność, dała sobie tydzień na to, że uda jej się spotkać gdzieś aurora. Inną opcją było przekazanie przez brata, co było jak kolejna przesyłka pocztowa i odbierało pewien rodzaj autentyczności. Poza tym oboje należeli do Zwolenników Dumbledore’a, o takich przyjaciół należało dbać.
Sądziła, że będzie to kolejny pusty spacer korytarzami, nawet pojawiła się w niej myśl, że może Conrad gdzieś wyjechał, z drugiej strony takie informacje miałby chyba jej brat i uprzedziłby ją zawczasu, skoro wiedział o planach prezentowych siostry. Ostatecznie coś ją tknęło, aby skierować swoje kroki przejściem obok „Łyku Magii”.
– Mam cię, Bones – zaśmiała się i wparowała do jazzowej przystani. Nakręcona jak zabawka dla dzieci, prawie w podskokach udała się do stolika, przy którym siedział auror. Stanęła przed nim, uśmiechając się od ucha do ucha.
– Dzień dobry, Conradzie – przywitała się piekielnie zadowolona ze swojej osoby. W jednej chwili zaczęła grzebać w głębokiej kieszeni, aż wreszcie udało jej się wymacać palcami mały kwadracik. Umieściła go na stoliku przed Bonesem i machnęła różdżką, przywracając prezent do naturalnej wielkości. Płyta winylowa w oryginalnym opakowaniu był jeszcze przewiązana czerwoną wstążeczką o równej kokardce z finezyjnie odstającymi pętelkami godnymi mysich uszu.
– Wszystkiego najlepszego – powiedziała bez anonsowania tego nazbyt głośno, podejrzewała, że auror nie chciał, aby cała kawiarenka wiedziała, że obchodził urodziny. Nawet jeśli to nie było dokładnie dziś, to wciąż niepotrzebna uwaga mogła wprawiać w dyskomfort. – Mam nadzieję, że trafiłam w gust, sprzedawca bardzo zachwalał, że taki winyl to unikat nad unikaty – przysiadła na krześle, uprzednio zarzucając swój płaszcz na oparcie. Gdy pierwsze emocje, które nosiła w sobie opadły zaczęła dostrzegać w mężczyźnie pewną dozę niepewności, a może nawet niepokoju. Ukradkiem rozejrzała się po kawiarni, a potem skupiła całe spojrzenie na koledze.
– Wszystko w porządku?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Conrad Bones
Zwolennicy Dumbledore’a
it's hard to enjoy practical jokes when your whole life feels like one
Wiek
36
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
24
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
9
10
10
Brak karty postaci
08-30-2025, 16:31
Mam cię, Bones. Wesoła nuta wieńcząca jego nazwisko zaskoczyła go bardziej niż sam kobiecy głos, niosła się echem po zakamarkach umysłu, docierając gdzieś głębiej. Nim zdążył się odwrócić, wpierw wyprostował się jak napięta do granic struna, a pod wpływem sylwetki przystającej obok stolika powstał do powitania, pamiętając jeszcze o resztkach kurtuazji. Było w tym coś sztucznego, każdy ruch był niczym wyuczony dryg z czasów aurorskiego kursu, zakorzeniony już w ciele. Kierowano ku niemu kolejne słowa, gdy na twarzy rudowłosej funkcjonariuszki dostrzegał uśmiech pełen zadowolenia, a w jasnym błękicie jej oczu masę życzliwości. Z całej jej postaci wypływał ogrom sympatii, jakby nie była w stanie drzemiącej w niej siły okiełznać. Dzień dobry, Conradzie.
Powoli zaczynał rozumieć kim jest Conrad Bones. Trzydzieści sześć lat na karku, stary kawaler (brak obrączki na palcu) i przede wszystkim auror, sam w dużej mierze zredukował swoje istnienie do roli prestiżowej profesji. Pod tym oficjalnym rysem kryło się coś jeszcze, co sprawiało, że stawał się człowiekiem z krwi i kości. Jednak był kimś, komu znajoma osoba – spoza rodziny, niezobowiązana w żaden sposób – jest gotowa wręczyć prezent urodzinowy. I to nie przypadkowy podarek w postaci za dużych skarpetek, bombonierki czekoladek czy chybionej książki. Okładka winylowej płyty trafiła w jego ręce, przypominając mu o zamiłowaniu do rock’n’rolla. Wraz z muzyką powróciły do niego papierosy, ognista whisky, wspominki mniej lub bardziej udanych flirtów. Ciało po raz pierwszy od dawna wydawało się idealnie skrojone pod kształt duszy. Spróbował się uśmiechnąć, z zakłopotania drapiąc przy tym po policzku. Im dłużej przyglądał się okładce, tym bardziej nie wiedział jak należy zareagować. W innych okolicznościach nie zawahałby się śmiało zażartować, zrobiłby to nawet z zawadiacką gracją, a jakże! Uleciał z niego ten urok, lecz w końcu wróci, gdy znów poczuje się w pełni sobą, musiał w to wierzyć.
– Dziękuję – odpowiedział na życzenia niezbyt wylewnie, myśląc nad poprawnością swoich słów. Wdzięczność była w pełni autentyczna, stłumiona jednak ciężarem dziwnych trosk, którym początek dał jeden traumatyczny sen. – Nie musiałaś – dodał jeszcze, uderzając w uprzejme tony, próbując maskować żywy w nim cień zaskoczenia. Zrobiła mu ogromną niespodziankę, zwyczajnie nie spodziewał się, że jest dla niej (dla kogokolwiek właściwie) na tyle istotny, aby życzyć mu wszystkiego najlepszego przynajmniej na kolejny rok życia lub zwyczajnie pogratulować, że pomimo niebezpiecznego zawodu wciąż trzyma się życia. – Trafiłaś idealnie, Willow, naprawdę.
Sam poczuł, że jego zapewnieniu zabrakło należytej gorliwości, zwłaszcza kiedy czarownica dosiadła się do stolika bez jakichkolwiek wątpliwości, że tak powinna postąpić. Niech to szlag, od kiedy to przejmuje nad nim kontrolę jakaś gówniarska niezręczność?! Z powrotem opadł na krzesło ciężko, następnie chwycił za filiżankę i zbyt wartko się dobrał do herbaty, nieprzygotowany na to, że sparzy sobie język. Momentalnie odstawił naczynie na elegancki spodek, przetarł wierzchem dłoni usta, a na sam koniec zerknął na towarzyszkę w jawnym szoku. Zapytanie go w jakiekolwiek formie o samopoczucie było dla niego większym koszmarem niż stanięcie bez różdżki przed całą gromadą najbardziej poszukiwanych czarnoksiężników.
– Tak, wszystko w porządku, zero zmartwień. To praca, jak zawsze zresztą, może też niedobór snu. Nieważne, napijesz się czegoś? Ja stawiam, nalegam. Może kawałek ciasta? Śmiało, nie wstydź się.
Wezbrały w nim słowa, w przypływie chaotycznych myśli powstał również od stolika i ruszył do lady, gdzie szykował się do złożenia zamówienia. Odwrócił się i spojrzał raz jeszcze na Weasley, czekając na jej wybór.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Willow Weasley
Zwolennicy Dumbledore’a
Nothing you can take from me was ever worth keeping.
Wiek
25
Zawód
Służba w Policji Magicznej
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
22
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
09-14-2025, 17:11
Uśmiech zmalał, widząc reakcję aurora i przez chwilę wystraszyła się, że wprawiła go tym wszystkim w zakłopotanie. Może nie powinna tego robić? Już miała otworzyć usta, mówiąc, że jeśli źle się z tym czuje to nie musi przyjmować, że w ogóle nie powinien czuć się zobowiązany, ale, nim zdążyła coś powiedzieć, on odezwał się ponownie. Patrzyła na aurora, jak na jakieś niecodzienne zjawisko, a z każdym jego słowem, brew wydawała się wędrować wyżej i wyżej. Miała kupić tę wymówkę? Mówił przede wszystkim zbyt szybko, jakby jakaś fala morza chaosu postanowiła rozbić się o jego język, wylewając wodę z ust, a może nawet krztusząc go słowami. Przechyliła głowę lekko na bok i ze zmarszczonymi brwiami obserwowała, jak Bones ruszył do lady. Kiedy widywała swojego brata w takim stanie, oznaczało, że było źle, chociaż Conrad mógł mieć zupełnie inną tolerancję na sytuacje życiowe. Pytanie, czy było to faktycznie związane z pracą, czy czymś kompletnie innym?
Ruszyła za nim powolnym krokiem, jak list, który zwęszył zestresowanego królika. W żadnym wypadku nie miała jednak ochoty walkę ani dochodzenie siłą do faktów. Nie służyłoby to ani psychice kolegi, ani ich relacji, jej samej zresztą też nie. Musiała więc podejść do tego z czystą głową i możliwie delikatnie. Ignorować problemu, jednak nie zamierzała.
– Chętnie się napiję – przyznała, gdy przystanęła obok Bonesa przed ladą. – Hm… – przemknęła wzrokiem po wypisanych na menu pozycjach, a potem ukradkiem spojrzała na ciasta. – Masz tu coś ulubionego? – zapytała, opierając łokcie o ladę i przysuwając się do Conrada. – Łatwiej byłoby mi wybrać – przyznała, oddając jemu pałeczkę wyboru. Skoro coś go dręczyło, to mógłby podzielić się z nią jakimś osobistym faktem, pomóc w wyborze, a przecież Bones był całkiem niezły w ratowaniu kobiet z opresji. Kłopot decyzyjności był, wszakże tragiczny! W szczególności, gdy nie za często chodziło się do takich miejsc, gdyż rutynę stanowiła zbyt długo parzona herbata zalana kiepską, twardą wodą z posterunkowej stołówki, przesłodzona ogromem miodu z domowej pasieki Weasley’ów, żeby zabić smak goryczy.
– A co do ciasta… – przeciągnęła, niemal, kładąc się na ladę przed Bonesem, aby dojrzeć ciasta wystawione dzisiejszego dnia. Owszem mogła, go po prostu ominąć z drugiej strony i przyjrzeć się na wprost, ale chyba zabawowy nastrój zbytnio się jej trzymał. Wszystko wyglądało tak elegancko i było pieczołowicie zdobione, że wiejskie kubki smakowe Willow rozważały, czy w tym całym uroku nie zabrakło cukiernikowi smaku. – Może te tarteletki? – zaproponowała, wskazując lekko palcem na okrągłe foremki z kruchego ciasta, wypełnione nadzieniem budyniowym i garścią kolorowych owoców, a to wszystko przykryte glazurą z cukru. Może nie wyglądały tak pięknie, jak idealnie ukrojony sernik, czy symetryczny kawałek kremówki, ale ten brak perfekcyjności był tym, co dało Willow pomysł na propozycję. – Chyba że nie chcesz owoców – zreflektowała się nagle, podnosząc z lady. – To jak? – zapytała, szturchając go lekko łokciem. – Owocowa czy czekoladowa środa?
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Conrad Bones
Zwolennicy Dumbledore’a
it's hard to enjoy practical jokes when your whole life feels like one
Wiek
36
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
24
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
9
10
10
Brak karty postaci
09-24-2025, 20:50
Próbował zachowywać się naturalnie. Z naciskiem na próbował, ponieważ od kilku dni nie czuł się dobrze we własnej skórze. Świat nie stanął, życie toczyło się dalej, ale pod fasadą tej całej normalności kryła się masa niepewności. Napięcie w polityce i poza nią niewątpliwie spowodowało nagłe pojawienie się znikąd Grindelwalda podczas uroczystości zaprzysiężenia Ministra Magii. Bones spotykał się najczęściej z dwoma skrajnymi postawami w tej sprawie – jedni mówili o powrocie zbrodniarza nieustannie i nie znajdowali już innych tematów do rozmowy, z kolei inni milczeli jak zaklęci, jakby bali się, że wypowiedzeniem tego jednego konkretnego imienia przywołają jego posiadacza swym pobliżu. Tak oto marzenie o nadejściu ludzkiego oblicza władzy w czasach pokoju zaczęło się gdzieś ulatniać, a po ministerialnych korytarzach echem niosły się komentarze o słabości służb wobec wystąpienia raptem jednego czarodzieja (niezależnie jak utalentowanego i potężnego) i kukiełkowej roli Leacha będącego pod wpływem Dumbledore’a. Bardzo łatwo przychodziło niektórym wydawać śmiałe sądy, czasem wręcz skrajne, lecz nie było to czynem zabronionym.
Każdy musiał w tym całym zamieszaniu jakoś się odnaleźć, a Conrad trwał w zawieszeniu, nie potrafiąc w pełni zawierzyć żadnej politycznej opcji. Był pewien tylko jednego – zamierzał działać w imię równości wszystkich, aby w czarodziejskim społeczeństwie nie mówiono o zniewalaniu mugoli czy pozbawianiu różdżek mugolaków, a co dopiero o mordowaniu jednych i drugich. W swoim śnie wołał. Do bliskich, znajomych, ludzi po prostu go mijających. Może nawoływał do rozsądku? Pojedynczy głos nie docierał do nikogo. Czuł się bezsilny, pozostawiony w tyle. Ostatecznie pokładał całą swą nadzieję w ludziach, w tym, że w wielu tkwi dobro lub przynajmniej ludzka przyzwoitość, co nie pozwoli zamknąć oczu na cudzą krzywdę. Doświadczał właśnie na własnej skórze, że wciąż są osoby gotowe okazywać innym sympatię bez grama zadufania czy zgrabnie maskowanej interesowności. Willow również stanęła przy ladzie, angażując go w wybór herbaty. Zaczynał być znów obecny, choć kawiarnia położona na poziomie atrium nijak nie była jego naturalnym środowiskiem.
– Raczej rzadko tu zaglądam, ale wziąłem dla siebie miętową herbatę. – Nie sądził, aby jego przypadkowy wybór był najlepszą rekomendacją, jednak żadnej innej w zanadrzu nie miał. – Jest dobra – dodał jeszcze, aby uściślić, że wcale nie żałuje swojego wyboru, do czego w większej mierze przekonało go spojrzenie przyglądającej się im czarownicy, spokojnie oczekującej na zamówienie. Na razie jednak nie podchodziła do nich, zapewne wiedząc, że czasem klientom trzeba dać chwilę na zastanowienie. Auror zresztą po nagłej fali słowotoku znów zrobił się oszczędny w słowach, instynktownie próbując wrócić do letargu, aby bezpiecznie zaszyć się w sobie. Z niewielkim zainteresowaniem przesunął wzrokiem po wystawionych w gablocie kawałkach ciast i dopiero kuksaniec funkcjonariuszki przypomniał mu na nowo o prezencie, wdzięczności i konieczności komunikacji. – Niech będzie owocowa środa – zawyrokował na chybił trafił, mogąc mieć tylko nadzieję, że prawidłowo trafił w oczekiwania rozmówczyni. Poprosił o dwie tarta letki, a po domówieniu przez Willow filiżanki herbaty zapłacił i z powrotem ruszył do stolika.
– Słyszałem, że macie teraz w policji pełno roboty – zagaił spokojnie w temacie, który wydał mu się najłatwiejszy. Wspólne narzekanie na ogrom pracy raczej łączy ludzi. – Zresztą, roboty to akurat nigdy nie brakowało. Może brat ci się już trochę żalił.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:05 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.