• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Cillian Macnair
Cillian Matthew Macnair
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Sorine Rookwood & Charles Macnair (Augustus Macnair)
Aspiracje
Stać się najlepszym i najbardziej znanym łowcą
Amortencja
Mięta, rum i morskie powietrze
Różdżka
10 cali, włos z grzywy chimery, jesion, sztywna
Hobby, pasje
Magiczna fauna, praktyka czarnej magii
Bogin
Dementor
Umysł
Data urodzenia
30 XII 1929
Miejsce urodzenia
Okolice Keig, Szkocja
Miejsce zamieszkania
Dunwich; Suffolk
Język ojczysty
angielski
Genetyka
Czarodziej
Ukończona szkoła
Hogwart, Slytherin
Zawód
Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
33
187
88
Wiek
Wzrost
Waga
Błękitne
Brązowe
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Wysoki i wysportowany z wyraźnie rozbudowanymi mięśniami. Szeroki w barkach, wąski w biodrach ma typowo męską sylwetkę. Kilka razy złamany nos nie jest już najprostszy, dodając mu raczej mało przyjaznego wyglądu.
Znaki szczególne
Siateczka bladych skaz na dłoniach i przedramionach; Trzy brzydkie szramy na lewym przedramieniu i minimalny niedowład w dłoni; Blizna na brzuchu, ciągnąca się od lewego biodra do żeber po prawej stronie. Mroczny Znak na lewym przedramieniu.
Preferowany ubiór
Po prostu wygodny, gdyż w swojej profesji nie może pozwolić sobie na ubiór krępujący ruchy. Ciemne kolory, głównie czerń; koszule i spodnie zdecydowanie nie te eleganckie. W ciepłe dni ma nawyk podciągania rękawów do łokci, natomiast w zimne nieodłącznym elementem staje się długi płaszcz.
Zajęty wizerunek
Will Higginson
Obrazek postaci


Zacznijmy od początku...

1929 - Narodziny bliźniąt

Zamykam oczy i widzę znów niewielką chatkę, mój rodzinny dom w którym poczucie bezpieczeństwa otaczało mnie od pierwszych dni. To właśnie tam pozornie pośród niczego, zatopionego głęboko w lesie przyszedłem na świat jako pierwszy z bliźniąt. Na dzień przed Sylwestrem, gdy śnieg niewzruszenie osiadał na ziemi, a temperatura powietrza spadała drastyczniej niż w poprzednich latach, pojawiłem się łapiąc pierwszy oddech. Wraz ze mną był również brat, młodszy o kwadrans, mniej krzykliwy oraz subtelniej zaznaczający swą obecność. W tej różnicy charakterów to mi od początku przypadało torować drogę Nam obu, gdy charakter nie pozwalał pozostawać gdzieś z boku.
Urodziłem się jako dziecko łowczyni oraz kata magicznych stworzeń. Znając najgorsze strony życia pośród ludzi, zgodnie postanowili wychować swe dzieci z dala od tego wszystkiego, pośród zielonych terenów Szkocji, która była im bliska. Tak więc nim jeszcze mogliśmy zrozumieć otaczający nas świat, dostaliśmy możliwość stworzenia samych siebie bez wpływu kogokolwiek, a przynajmniej do pewnego wieku. Z tego powodu nikt nas nie pilnował, nie oglądano się za nami i nie żałowano, gdy jako podrostki wracaliśmy z płaczem. Kiedy dorośli pracowali, dzieciakom przychodziło dbać o siebie, zasada brutalna, lecz powszechna. Zrozumiałem to szybko w przeciwieństwie do brata, który na długo pozostał zależny na każdym poziomie życia.
Byłem inny, więc nie szukałem ratunku, stawałem się niezależny i chadzałem własnymi ścieżkami jak bezpański kundel, który kopnięty szczerzył wściekle kły i będący z roku na rok zbyt dumny, aby przyznać się do słabości. Chowałem rany, ukrywałem ból i zaciskałem powieki, gdy łzy chciały spłynąć po policzkach. Nieświadomie, poddając się własnemu charakterowi, zapracowałem na aprobatę w spojrzeniu rodziców. Spełniałem ich oczekiwania i udowadniałem, że nie przypadkowo płynie we mnie krew Macnairow i Rookwoodów, miałem w sobie siłę zwłaszcza rodziny swej matki.

1936 - Ujawnienie potencjału magicznego

Mając siedem lat pierwszy raz zdradziłem drzemiący we mnie potencjał magiczny, który dał o sobie znać dość destrukcyjnie, co cieszyło mych rodziców jeszcze bardziej. Ledwie pamiętam łąkę, na którą poszedłem z matką, lecz widok obumierającej wokół roślinności ostudził gniew, gdy słuchałem karcących słów rodzicielki. Już wtedy złością reagowałem na krytykę, czując tą samą gorycz raz za razem, gdy przyszło mi słuchać o swojej lekkomyślności. Mimo wieku miałem świadomość tamtych decyzji, lecz niekoniecznie przewidywałem konsekwencje czynów. Od zawsze byłem pojętny, rozumiałem zakazy i nakazy, mimo że łamałem je nagminnie oraz przyswajałem wiedzę, jaką przekazywali mi rodzice. Miałem ten sam prawie naturalny dryg do szeroko pojętnej fauny, który rozwijałem z wiekiem. Lubiłem się uczyć, poznawać coraz to nowsze rzeczy, póki nie przychodziły dni, gdy zwyczajnie jak każde dziecko nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Potrzebowałem ruchu, wyzwań i gnania przed siebie nie bacząc na niebezpieczeństwo czy zdarte kolana oraz ogół konsekwencji.



1941 - Rozpoczęcie nauki w Hogwarcie

Dzień, gdy do tej niewielkiej chatki dotarła sowa z Hogwartu, zwiastował zmiany. Nie podzielałem radość rodziców ani tym bardziej brata, który naprawdę chciał wyrwać się z domu, by uciec przed wymaganiami, którym nie potrafił sprostać. Rozumiałem go w jakimś stopniu, gdy sam ponad wszystko łaknąłem zmiany i odkrycia nowych miejsc, lecz mury zamku nie były jednym z tych wyczekiwanych. Tam pojawiały się kolejne reguły, których trzeba było przestrzegać i przeczuwałem to, zanim jeszcze przekroczyłem próg szkoły. Zostałem Ślizgonem, co nikogo nie zaskakiwało, a mnie w pewnym sensie uspokajało. Za nic nie chciałem zostać nudnym Krukonem, dziwnym Puchonem lub godnym pożałowania Gryfonem. Nie pasowałbym do nich, co musiała wiedzieć Tiara, gdy bez chwili zawahania się skierowała mnie tam, gdzie przy stole zasiadało już dwóch Macnairów.
Bez problemu odnajdywałem się wśród ludzi, z którymi przychodziło mi przebywać prawie całą dobę, szybko znajdując sobie sprzymierzeńców w codziennej egzystencji. Pośród tak mieszanego towarzystwa nauczyłem się kombinować, mataczyć i osiągać cele, na których mi zależało. Byłem ambitny i zdecydowany w swych działaniach co nikomu nie umykało, lecz jak ognia unikałem przesadniej uwagi nauczycieli. Wolałem pozostać niezauważony, aby nie wychodzić przed szereg w szarej codzienności i błyszczeć w ich oczach. Nie obawiałem się ich uwagi, ale nie zależało mi na uznaniu kadry nauczycielskiej. Nie miałem problemu z byciem ignorantem na wiele spraw, gdy wyniesione z domu wartości stawiałem ponad wszystko inne, tak samo, jak przyzwyczajenia.
Wśród wszystkich przedmiotów ukochałem sobie ONMS i OPCM, pierwsze wyszło naturalnie, gdy w rodzinnym domu nie narzekałem na brak wiedzy z pierwszej ręki. Za to chwilach, gdy pozostawiałem za sobą zwierzęta, istotna stawała się obrona, która w pewien sposób pozwalała opanować wzburzone emocje, a przy tym stłumić niezrozumiały gniew, jaki tlił się w młodym umyśle i ciele. Przez to ponad wszystko lubiłem pojedynki, chociaż nigdy nie skupiałem uwagi na urokach i otwarcie gardziłem zasadami, jakie panowały w trakcie starć przez zbyt surowe ograniczenia. Znając duży zasób zaklęć dzięki ojcu, chciałem korzystać ze wszystkiego, a nie z dozwolonej części. Próbowałem kryć niezadowolenie za każdym razem, gdy przychodziło mi odpuścić, nim mogłem posłać przeciwnika wprost do skrzydła szpitalnego z czymś więcej niż kilka zadrapań i obtłuczeń czy plującego ślimakami.  Głuchy na słowa aprobaty i poklepywania przyjaciół, zbyt zawiedziony prostotą całych starć. Bez wątpienia miałem i mam w sobie coś z najgorszego oprawcy, chcąc widzieć cierpienie. Cierpienie, które przyszło z czasem już po czasach szkoły, gdy poznałem najbardziej plugawy rodzaj magii już nie tylko jako obserwator, a praktyk. To w tej łaknącej krwi magii odnalazłem ukojenie gniewu.
Ostatni rok szkoły przyniósł kolejne zmiany, tym razem podejmowane dobrowolnie i z pełną świadomością. To właśnie wtedy zacząłem stopniowo odsuwać się od ludzi, których znałem, którym ufałem i nawet szanowałem na tyle, aby nie szczególnie kwestionować ich podejście do wielu rzeczy, z jakimi się nie zgadzałem. Dotąd akceptując odmienność zdania, niespodziewanie przestałem. Z coraz większą obojętnością spoglądałem na każdego kto odstawał, pozostając takie osoby w tyle. Wiedziałem, że ledwie parę miesięcy dzieli mnie od pozostawienia za sobą murów szkoły i wyjazdu, który planowałem tygodniami, chcąc wyrwać się z Anglii.



1948 - Wyjazd z Anglii

Rodzimy kraj opuszczałem z niecierpliwością i świadomością, że nie wrócę szybko, póki nie mam po co. Wiedziałem, czego chcę oraz co planuję zobaczyć, świat był wielki, oferując wiele w każdym możliwym miejscu. Szlak przetarty przez bliskich, a zwłaszcza rodzicielkę, umożliwił dotarcie tam, gdzie zwykły szarak miałby problem bez przesadnego nadstawiania karku. Korzystałem z tego, początkowo bezczelnie i na łatwiznę, by po dwóch latach zrozumieć jedno… nie było warto. Działania na własną rękę szybciej przyniosły korzyści, a nauka od doświadczonych łowców nie poszła w las i nie jeden raz uratowała mi życie, gdy stając oko w oko z niebezpiecznym zwierzęciem, wiedziałem dobrze co robić oraz jak. Nabierałem specyficznej w zawodzie ogłady, rok po roku doceniając zmianę, na jaką sam się zdecydowałem i lizałem rany, które pozostawiały trwałe ślady na ciele oraz umyśle. Parłem do przodu, mając za kompana brata, który w końcu postanowił zająć się tym samym.

1952 - Powrót do Anglii i śmierć bliźniaka

Powrót po czterech latach wygnania miał być nowym etapem, szansą na zmianę i stabilizację potwierdzaną niejednokrotnie w wysyłanych listach. Zamiast szczęścia przyszło rozczarowanie wraz z poczuciem głupiej naiwności, której powinienem wyzbyć się już dawno. Przegrana wepchnęła mnie w wir pracy, który finalnie prawie przypłaciłem życiem, chcąc się ratować za wszelką cenę. Nieśpieszno było mi jeszcze schodzić z tej marnej sceny życia, gdy mogłem zrobić tak wiele rzeczy dla własnej satysfakcji i możliwości odhaczenia kolejnego punktu z długiej listy osiągnięć życiowych. Zdrada przyjaciela, któremu ufało się bezgranicznie, boli okrutnie, a spowodowana chęcią wzbogacenia, narusza człowieczeństwo, zabija część emocji i uczuć, by roztrzaskać je w pył, gdy zdrajca odbiera ci jedyną osobę, w którą nigdy nie zwątpisz, a która w pewien sposób jest częścią ciebie. Bliźniaka. Spotkanie z dementorem zawsze zostawia skazę w psychice, lecz randka sam na sam, bez różdżki w dłoni, wzbudza koszmary, które nie słabną wraz z upływającymi miesiącami czy latami. Nie mogłem być w tym wyjątkiem, gdy dopiero wtedy poznałem co to prawdziwy strach oraz największa strata. Z dwóch przeżyłem Ja, chociaż gdybym mógł cofnąć czas, nie pozwoliłbym bratu na śmieszny heroizm, nie zamknął palców na cisowym drewnie. Najważniejsze nie teleportowałbym się drugi raz z miejsca, gdzie mógłbym umrzeć. 

1952/1953 - Morderstwo zdrajcy

Tamten dzień stał się przestrogą dla mnie samego i wyciągnął na wierzch oprawcę, którym stałem się dla dawnego przyjaciela, gdy pewnego dnia wróciłem po to, co moje. Rzucane ze spokojem czarnomagiczne zaklęcia, wydawały się wtenczas złowrogo wisieć w powietrzu, będąc obietnicą długiej śmierci, której mu nie odmówiłem. Umierałem wraz z nim, kawałek po kawałku, lecz tylko on wydał ostatnie tchnienie. Nie miałem litości dla niego, dla jego żony i dzieci. Odebrałem pięć żyć, nie mogąc ukoić bólu, cierpienia i gniewu, nie panując nad szaleńczą brutalnością. Stała się moją częścią, która nigdy nie przygasła do końca. Przeżarła moją duszę, jak czarna magia w której wtenczas zagustowałem aż do przesady i zacząłem praktykować, by oddać jej się coraz bardziej.



1953 - Ponowny wyjazd (Egipt i Norwegia)

Przez kilka lat nie szukałem już szczęścia w Anglii, zakochując się bez wzajemności w gorących piaskach Egiptu i jego stolicy, które koniec końców przegnały mnie w kierunku Norwegii, a przy tym kolejnego długiego przystanku. Podróżowałem z przyjemności lub według zleceń, gdy bycie łowcą magicznych stworzeń przestało być jedynym zajęciem, a szmuglowanie przynosiło dreszczyk emocji, słabnących wraz z przechytrzeniem kolejnych osób, złamaniem kolejnych praw. Stałem się kłamcą i mącicielem, którym od zawsze powinienem być, aby nigdy nie zawieść się na ludziach, którzy otaczali mnie od zawsze i będą robić to nadal. O rodzimy kraj zahaczałem od czasu do czasu, kiedy było mi po drodze lub musiałem pozałatwiać swoje sprawy, nie zamierzałem jednak zostawać na dłużej niż kilka dni.



1959 - Powrót do Anglii na stałe i dołączenie do Śmierciożerców

Na stałe wróciłem dopiero w połowie 1959 roku, niekoniecznie zmęczony tułaczką po świecie, ale z postanowieniem by jednak tutaj mieć swoje miejsce. Raz jeszcze spróbować osiąść w kraju z którym wiązało mnie wiele, nawet jeśli niekoniecznie mi się to podobało. Zmiany, które miały miejsce na przestrzeni lat nie naruszyły moich poglądów, a jedynie zaostrzyły je wręcz obsesyjnie i to dlatego w pewnym momencie bez zawahania stanąłem za człowiekiem, który jest przyszłością; szeptaną i budzącą niepokój, ale przyszłością. Mroczny Znak na przedramieniu stał się deklaracją, lojalnością i gotowością, by działać z Nim i dla Niego, gdy w końcu padną rozkazy.

0
Pozostało PP
mixed
0
Pozostało PM
20
0
11
OPCM
Uroki
Czarna magia
0
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
15
10
5
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka III — Opieka nad magicznymi stworzeniami
Hodowla magicznych stworzeń
Wiedza i zrozumienie magicznych stworzeń
Tropienie i śledzenie
Leczenie magicznych stworzeń
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Sztuka negocjacji handlowych
Rozpoznawanie wartości przedmiotów dotyczących profesji postaci
Ścieżka XII — Przestępczość
Przemyt i czarny rynek
Ścieżka XIV — Odkrywanie świata
Kartografia i nawigacja
Przewodnictwo i przetrwanie w nieznanych terenach
Kontakt z tubylcami i istotami magicznymi
Ścieżka XV — Przetrwanie
Tropienie i śledzenie
Sztuka kamuflażu
Zrozumienie rytmów przyrody i pór roku
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
zastraszanie i manipulacja
odczytywanie emocji i czujność
sztuka kłamstwa i oszustwa
Ścieżka XVIII — Sport
Walka wręcz
Latanie na miotle
Żeglarstwo
Ścieżka XX — Poliglotyzm
Arabski
Norweski

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-30-2025, 23:29

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Igor Karkaroff

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-31-2025, 22:52

Cillian Macnair

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[01.08.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 czarna magia
[21.09.2025] Nagroda za wydarzenie: Człowiek, który został ministrem, +15 XP
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:07 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.