• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Violet Macnair
Violet Jane Trelawney (Mancair)
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Marjorie Trelawney i Augustus Macnair
Aspiracje
zyskanie pozycji jako uznana wróżbitka, zarabianie na możnych i naiwnych, czerpanie z życia
Amortencja
kadzidło, fiołki, kawa, jesienne powietrze, dynia, ciasto drożdżowe ze śliwkami
Różdżka
włos demimoza, wierzba, 11 cali, dość giętka
Hobby, pasje
astrologia, wróżbiarstwo, zielarstwo, taniec, gry hazardowe
Bogin
więzienne kraty
Umysł
Data urodzenia
21.01.1941
Miejsce urodzenia
Anglia, Kumbria
Miejsce zamieszkania
Anglia, Kumbria
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Jasnowidz
Ukończona szkoła
Hogwart, Ravenclaw
Zawód
pracownica sklepu zielarskiego, wróżbitka, oszustka, astrolożka
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
21
167
50
Wiek
Wzrost
Waga
ciemny brąz
krucza czerń
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
szczupła
Znaki szczególne
znamię w kształcie półksiężyca pod prawą piersią, pieprzyk na prawym ramieniu
Preferowany ubiór
długie suknie i spódnice, koszule i czarodziejskie peleryny, tradycyjne szaty i zdobne tiary, wszystko w ciemnych, stonowanych odcieniach, głównie w czerni; jest łasa na błyskotki, szczególnie stare i cenne, na nadgarstkach zawsze nosi brzęczące bransolety
Zajęty wizerunek
Deva Cassel
Obrazek postaci

1941 - narodziny

Gdy była dzieckiem często słyszała od matki, że znalazła ją na leśnym mchu, utuloną liśćmi paproci, a w pobliżu kwitły pierwsze fiołki i dzięki nim zawdzięczała swoje imię – Violet.
Mając już lat kilka zorientowała się prędko, że to jedynie ładna bajka, urodziny przecież obchodziła zimą, dwudziestego pierwszego stycznia, a wtedy Kumbrię otulała gruba pierzyna ściegu, liczne jeziora zaś, w których żyły kelpie, skuwał gruby lód, na których mugolskie dzieci często jeździły na łyżwach. Nigdy nie dołączyła do nich, matka zawsze ostrzegała Violet przed obcowaniem z tymi, którzy nie władali magią; opowiadała, że są zbyt głupi, aby ją zrozumieć, a to, czego nie rozumieli, uznawali za zagrożenie. Dziewczynka trzymała się więc od nich z daleka, zgodnie z wolą matki. Nie miała zresztą wielu okazji, aby móc im się przyjrzeć, choćby spróbować ich poznać. Mugole sami trzymali się od nich z daleka. Krążyły wśród nich legendy o wiedźmach z mokradeł, dawno zaginionych, a tak naprawdę ich chata wśród kumbryjskich jezior została przed wieloma laty obłożona zaklęciami ochronnymi, tak by niemagiczni nie mieli szansy ich odnaleźć. Nigdy nie miały wielu gości, bo i wielu czarodziejów obawiało się postawić tam stopę. Słyszano wiele opowieści o porwaniach przez mieszkające w jeziorach kelpie i wodniki kappa. Bardziej zdeterminowani, pragnący poznać swą przyszłość bądź sekrety przeszłości z ust swych zmarłych krewnych i przodków, przekraczali próg kamiennego domu, pachnącego ziołami, skórami i świeżymi kwiatami. Jesienią także domowym ciastem drożdżowym ze śliwkami, które piekła, gdy dojrzały już w sadzie. Violet nie pamięta kiedy zaczęła podsłuchiwać, wbrew woli matki, Marjorie Trelawney, kobiety, która miała troje oczu – parę do patrzenia i trzecie do spoglądania w przyszłość. Czasami wymykała się ze swojego pokoju i kiedy matka zapraszała gości do środka, chowała się w starej szafie w kącie salonu. Zastygała w przerażeniu, gdy czuła pająka spacerującego po skórze, nie wydawała z siebie jednak nawet najcichszego jęku, pragnąc wszystko dokładnie słyszeć. Marjorie Trelawney poznała sekrety i tajniki wróżbiarstwa, korzystając więc z różnych technik – spoglądała w przyszłość i interpretowała znaki wedle swej wiedzy, odpowiadając na pytania czarodziejów i czarownic (częściej kobiet), udzielając im porad i wskazówek, jeśli tylko pragnęli słuchać i mieli wystarczająco dużo galeonów w sakiewce. Jako małe dziecko Violet szczerze wierzyła we wszystko, co przepowiadała matka. Była święcie przekonana o jej mocy i talencie, lecz wyróżniał ją na tle innych dzieci wyjątkowo bystry umysł. Prędko zaczęła łączyć kropki i gdy były same wypytywała matkę dlaczego te same znaki intepretuje inaczej, w zależności od tego, kto siedzi przy okrągłym stoliku. Dlaczego jedynie czasami, podczas seansów spirytystycznych, udawało jej się przywołać ducha? Matka długo zbywała jej pytania milczeniem, uciekała od odpowiedzi, lecz upartość i spostrzegawczość Violet przekuła w zalety dla samej siebie – zaczęła wykorzystywać dziewczynkę jako swoją pomocnicę,  wmawiając córce, że postępują słusznie, że czasami kłamstwo wypowiadane jest w dobrej wierze: jako pomoc, pocieszenie, wsparcie. Violet w to wierzyła i zaczęła powtarzać te same łgarstwa.



1945 - objawienie się magii

Miała zaledwie cztery lata, gdy uniosła się ponad ziemię, by dosięgnąć pierwszych wiśni w ich sadzie, a wraz z objawieniem się jej magii otworzyło się i jej trzecie oko, które przekazywane było wraz z krwią z pokolenie na pokolenie w rodzinie matki. Zaczęło się od przeczuć, na początku nazywanych intuicją; szła spać i była święcie przekonana, że wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi, w nocy nawiedzi ich niespodziewana nawałnica. Bezbłędnie odgadywała co kryje się w zamkniętym, ozdobnym pudełku, gdy otrzymywała prezent. Mówiła matce kto stanie u ich progu, prosząc o udzielenie pomocy, bo Marjorie pomagała nie tylko duszy innych czarodziejów, lecz dzięki znajomości ziół i magicznych roślin potrafiła uleczyć i ciało. Nazywali ją szeptuchą, leśną wiedźmą, a ona nosiła ten przydomek z dumą. Nauczała swoją córkę, zachęcała do pomocy w ogrodzie i przy alchemicznym kociołku, przekazując jej nie tylko wiedzę o tym jak interpretować przychodzące doń wizje, ale i miała nadzieję przekazać na barki dziewczęcia cały ciężar swego dziedzictwa. Powtarzała, że mają tylko siebie. Pytania o ojca, które zaczęły się, gdy Violet poznała inne dzieci czarodziejów mieszkające w pobliskiej wiosce, zbywała milczeniem. Mała Trelawney zachowała w pamięci jedną z ich pierwszych kłótni, okrutną awanturę, gdy matka wymierzyła siarczysty policzek w ośmioletnie blade lico i zabroniła pytać o ojca pod groźbą podania eliksiru odbierającego mowę. Przelękła się tego szczerze i zaprzestała zadawać matce kłopotliwych pytań. Spokój przyszedł wraz z wizją, w której ujrzała siebie jako dorosłą kobietę i mężczyznę mówiącego, że łączą ich więzy krwi. Zachowała to wyłącznie dla siebie, głęboko w sercu, teraz już przekonana, że każdy ma prawo do swoich sekretów – jej matka nie zamierzała zdradzić swoich, więc i ona ukryje własne. I nie pozwoli, aby Marjorie w tym przeszkodziła. Musiała jedynie zaczekać cierpliwie. Nie dało się oszukać przeznaczenia, ale nie można było go także przyśpieszyć – to były słowa matki. Wszystko miało nadejść we właściwym miejscu i czasie. 
Wojna czarodziejów, której początek dał Gellert Grindelwald pozostawała gdzieś daleko, Violet ledwie o niej słyszała, matka ukrywała przed nią gazety i gościom nie pozwalała mówić o tym w ich domu. Ich życie toczyło się własnym rytmem, jakby las pośród jezior Kumbrii był innym światem.


1951-1958 - nauka w Hogwarcie


W dniu jedenastych urodzin tak jak każde magiczne dziecko zamieszkałe na terenie Wielkiej Brytanii otrzymała list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa, z Hogwartu, placówki gdzie uczyła się także i jej matka. Urodziła się w styczniu, przyszło jej więc czekać na wyjazd przeszło osiem miesięcy. Niecierpliwiła się i wykreślała w kalendarzu dni. Większość swego życia spędziła w Kumbrii, razem z matką, odizolowana nawet od czarodziejskiego świata. Rzadko bywały z matką w Londynie, choć podróżowały po Wielkiej Brytanii – głównie jednak po to, aby Violet poznawała cuda natury i zrozumiała zasady rządzące przyrodą. Dzieci z wioski zaś opowiadały jej o quidditchu, magicznych zabawach i muzyce, nauczyły ją tańca i gier. Leśna chata stawała się coraz ciaśniejsza, a izolacja zaczynała ją drażnić. Czytane namiętnie książki przedstawiały świat, którego nie jeszcze nie znała i zapragnęła poznać go empirycznie. Ujrzeć na własne oczy. Matka trzymała ją przy sobie, lecz nie mogła zamknąć jej w klatce. We wrześniu wyfrunęła z gniazda, wsiadła do pociągu mającego dowieźć ją do Szkocji, nawet nie obracając się, aby Marjorie pomachać na pożegnanie. Tiara Przydziału ledwie dotknęła czarnych, kręconych włosów Violet, a wykrzyknęła Ravenclaw!, na szkolnej szacie pojawiły się zaś barwy Krukonów, a ona mogła dołączyć do ich stołu. Nigdy nie żałowała decyzji podjętej przez stary kapelusz. Dobrze odnajdywała się w domu Roweny Ravenclaw. Była bystra, sprytna i głodna wiedzy.
Niełatwo było Violet odnaleźć się w szkole. Od samego początku czuła się inna, wyobcowana, choć miała czystą krew i magia towarzyszyła jej od zawsze. Jednak to przeczucia, które miewała, wizje jakie przychodziły nagle i niespodziewanie wielu zniechęcały do niej, choć znajdywali się i tacy próbujący wykorzystywać dar Trelawneyówny. Prosili o podanie właściwych odpowiedzi na egzamin, o podpowiedzenie kiedy i gdzie dyżurować będzie na korytarzu nocą nauczyciel, ona zaś nie potrafiła udzielić odpowiedzi. Trzecie oko nie otwierało się na zawołanie, choć bardzo tego chciała i nierzadko próbowała się do tego zmusić. Zdobywania przyjaciół nie ułatwiało melancholijne spojrzenie spod ciężkich powiek i cięty język, który musiała najpewniej odziedziczyć po ojcu, który wciąż był obcą, nieznajomą figurą. Trzymała się raczej na uboczu, zawsze z talią tarota w kieszeni i czarnym kotem w ramionach, skupiona bardziej na nauce, aniżeli przekonywaniu innych do siebie. Lubiła lekcje alchemii w wilgotnym, pachnącym stęchlizną lochu i zajęcia z transmutacji, dzięki którym uwierzyła, że ubarwi i zmieni świat wokół siebie podług własnych życzeń. Od trzeciego roku nauki do samego jej końca uczęszczała na lekcje wróżbiarstwa oraz astronomii, na tych pierwszych odnajdując się jak ryba w wodzie. Z chęcią poznawała techniki, których nie używała nawet matka, a nauczycielka zawsze piała z zachwytu nad otwartym umysłem i intuicją Violet Trelawney. 
Miała rękę do roślin i dobrze radziła sobie z zielarstwem, lecz w czasie opieki nad magicznymi stworzeniami nierzadko miała obawy. Zbyt wiele słyszała historii o kelpiach i innych niebezpiecznych stworzeniach, od których wolała trzymać się z daleka. Ani uroki, ani obrona przed czarną magią nie leżały nigdy w kręgu jej zainteresowań, w przeciwieństwie do historii magii. Przeszłość fascynowała Violet nie mniej, aniżeli przyszłość i w wolnych chwilach chętnie sięgała po kolejne grube tomiszcza, ze szczególnym naciskiem na te traktujące o polowaniach na czarownice, które utwierdzały ją w przekonaniu, że od mugoli lepiej trzymać się z daleka.


1958-1961 - nauka i rozwijanie skrzydeł pod opieką matki

Siedem lat nauki minęło szybciej niż by sobie tego życzyła. W Hogwarcie czuła się nierzadko lepiej niż we własnym domu. Ceniła towarzystwo innych młodych czarodziejów, z którymi z wolna zaczęła odnajdywać wspólny język i dogadywać się, lecz nie potrafiła wyzbyć się nawyków wyniesionych z domu. Nie zawsze była szczera, nie zawsze uczciwa, niekiedy wykorzystywała innych dla własnej korzyści, czasami udawała sympatię, innym znowuż razem obojętność. Młode serce trzepotało niczym motyl w towarzystwie starszego o rok chłopca, gdy liczyła sobie szesnaście lat i pękło po raz pierwszy, gdy nakryła go z Gryfonką mugolskiego pochodzenia. Niemal wydrapała mu oczy, jej wykrzyczała, że żałuje zamknięcia Komnaty Tajemnic, że potwór powinien dopaść ją, przez co wymierzono jej szlaban, lecz nawet to nie powstrzymało Trelawney przed dolaniem szlamie paskudnego eliksiru do soku dyniowego. Przepłakała wiele nocy, a żal rozpalił w niej niechęć do gatunku męskiego. Na mężczyzn nigdy nie mogła liczyć. Ani na własnego ojca, który nigdy nie wyraził nawet cienia zainteresowania jej osobą (odrzucała od siebie myśl, że mógłby nawet nie wiedzieć o jej istnieniu), ani na żadnego innego. Matka miała rację. Byli okrutni, niewierni i egoistyczni.
Egzaminy nie przysporzyły dziewczynie wielu trudności. Zyskała wysokie wyniki z eliksirów, transmutacji, zielarstwa, astronomii, wróżbiarstwa oraz całkiem niezły z historii magii oraz starożytnych run. Nauczyciele zachęcali ją do aplikowania na kurs uzdrowicielski bądź alchemiczni, pewni, że podobny talent nie powinien się zmarnować. Violet powróciła jednak w rodzinne strony, niepewna swojej przyszłości, niezdecydowana i zraniona. Pozwoliła, aby znów ramiona matki zamknęły ją przy sobie. Przy niej czuła się, mimo wszystko, bezpiecznie. Interesy matki były zaś korzystne finansowo. Należało bowiem przyznać, ze Marjorie Trelawney była świetna w tym co robiła, a tkane przez nią sieci kłamstw i intryg wabiły kolejne tłuste muchy. Przedstawiała młodą Violet, jako krew ze swojej krwi, uczennicę, która odziedziczyła po niej dar. Ona zaś podążyła tą utartą ścieżką, zamiast swojej własnej, w przekonaniu, że właśnie ona jest jej przeznaczona. Miewała wizję samej siebie spoglądającą w kryształową kulę, z talią kart tarota w ręku, w ogrodzie – i utwierdzała się w przekonaniu, że nie ma dla niej innej drogi. Każda próba, jak dotąd, walki z przeznaczeniem spełzała na niczym. Poddała mu się więc, przyjmowała życie takim jakim jest, zaakceptowała ten los. Zamierzała jednak być w tym najlepsza. Przerosnąć sławą matkę. Wznieść się wyżej. Oczyma wyobraźni widziała siebie radzącą najmożniejszym czarodziejom, tym błękitnej krwi – i do tego pragnęła dążyć. Matka karciła ją, słuchając tych planów, za zbyt wielkie ambicje. Była zdania, że sobie nie poradzi. Vi miała w sobie jednak odwagę, której Marjorie brakowało. Pewność siebie tańczącą na granicy arogancji. Wciąż uczyła się od Marjorie, wraz z nią uprawiała magiczne rośliny, zgłębiała tajniki ziołolecznictwa i alchemii, a w tajemnicy przed nią sięgała po zakazane księgi. Wymykała się bowiem spod skrzydeł matki coraz częściej, a mrok, jaki nosiła w sobie, przyciągał nie tych, których trzeba. Poznała mężczyznę, kilka lat odeń starszego, absolwenta Instytutu Durmstrang. Zawrócił jej w głowie, choć zarzekała się, że nigdy więcej na to nie pozwoli. Zniknął z życia Violet równie szybko i niespodziewanie jak się w nim pojawił, pozostawił jednak po sobie zakazane księgi i stare woluminy. Zasiał w niej ziarno fascynacji czarną magią, sztuką tworzenia trucizn. Zaczęła szukać na własną rękę, choć szło jej to powoli i topornie – wolała pozostać ostrożna. Nie pokazywała się na Nokturnie, nie chcąc przyciągać do siebie niepotrzebnej uwagi, nie wzbudzać plotek. Nikt nie mógł powiązać jej nazwiska z plugawą magią.


1961 - śmierć matki

 

Spędziła z matką zaledwie trzy lata. Nie było im dane spędzić ze sobą więcej czasu, może i tak było go aż zbyt wiele, by zepsucie Marjorie przeszło na jej latorośl. Wizja, tak jak zawsze, nawiedziła Violet nagle i gwałtownie, znieruchomiała, a spod powiek wyjrzały jedynie białka – trzecie oko spoglądało na umierającą, kasłającą krwią Marjorie, a gdy dobiegła końca Violet wpadła w histerię. Obiecała sobie jednak, że nie powie o tym matce. Pewna prawdziwości tej wizji, nie zamierzała odebrać matce ostatnich miesięcy jej życia. Nie chciała skazać Marjorie na czekanie na śmierć, na wyrok. Obserwowała ją uważnie, pragnąć jeszcze raz stanąć w szranki z przeznaczeniem. Dostrzegła pierwsze symptomy choroby, zmusiła Marjorie, aby udały się do uzdrowiciela w Mungu i zasięgnęły profesjonalnej pomocy medycznej. Starsza Trelawney przyjmowała więc eliksiry i regularnie odwiedzała Londyn, choroba jednak nie ustępowała. Violet była zmuszona obserwować jak matka więdnie, traci siły, a ciężar utrzymania domu, zadbania o ich sad i ogród spadł na jej młode barki. Opieka nad Marjorie i gospodarka bywały zbyt ciężkie dla młodej kobiety, która pragnęła poznawać świat, znosiła to jednak z zaciśniętymi zębami. Lękała się dnia, gdy wypełnić się miała jej wizja. Pamięta go wciąż doskonale, jakby miał miejsce wczoraj. Wstała rano z silnym przeczuciem, że stanie się coś strasznego, a pierwszą kartą, która wypadła z jej dłoni była śmierć. Matka odeszła tej samej nocy, po długich godzinach krwawego kaszlu i bólu, a Violet nie mogła uczynić nic, aby jej pomóc.
Pozostała sama na tym świecie. Miała dalekich krewnych, lecz niewielu. Pamiętała wciąż o wizji z lat dziecięcych, o bracie, który miał ją odnaleźć – i przekonaniu, że powinna była czekać, że nie może szukać sama. Życie znów udowodniło jej, że z przeznaczeniem nie można walczyć.


1962 - odnalezienie przyrodniego brata

Czuła się samotna. Pozostawiona sama sobie. Nie wszyscy klienci matki zdecydowali się jej zaufać. Niektórzy odeszli, szukali porady i wróżb u kogoś bardziej doświadczonego. Skromne oszczędności w skrytce Gringotta zaczynały się kurczyć. Nie była w stanie żywić się jedynie tym, co wyhodowała we własnym ogrodzie i sadzie, polować zaś nie potrafiła i nie zamierzała. Pełna obaw wyruszyła więc do Londynu, aby poszukać tam pracy. Nie miała referencji, brakowało jej doświadczenia, nie mogła więc liczyć na porządną posadę. Ujęła jednak starszą czarownicę, doświadczoną zielarkę, znajomością magicznych roślin i eliksirów, a może oczarowała ją wróżbą i przepowiednią, którą zawsze miała dla niej w zanadrzu – i starała się znów wybierać jedynie te jakie mogły być zielarce miłe. Staruszka dała jej szansę, zatrudniła w swoim sklepie na Pokątnej, wpierw przydzielając prace porządkowe i ogrodnicze, z czasem zaś pozwoliła, aby Violet coraz więcej interakcji nawiązywała z klientami. Im dłużej tam pracowała, tym bardziej pewna siebie się stawała i coraz chętniej wplatała w rozmowy temat wróżb i gwiazd, w ten właśnie sposób zyskując nowych klientów. Nigdy bowiem nie przestała wróżyć za galeony, praktykowała różne techniki i w wolnym czasie wciąż poszukiwała sposobów, aby doszlifować swe umiejętności. Marzyła, aby pewnego dnia odejść ze sklepu zielarskiego – nie czuła, że to jej miejsce. Miał być jedynie przystankiem, lecz trudno rozstać się z ciepłą posadą, dzięki której nie musiała martwić się o utrzymanie. Powtarzała sobie, że musi być cierpliwa. Poczta pantoflowa działała wolno, lecz skutecznie. Codzienne odwiedziny Pokątnej były jej zaś wyjątkowo na rękę. Wreszcie była bliżej czarodziejskiego świata i tego, czym żył. 
Może właśnie dzięki temu, że przestała się ukrywać dała szansę losowi, aby wreszcie dopiął swego. W chwili, gdy Violet była przekonana, że odzyskała równowagę, a życie bez matki z wolna zaczyna się układać, znów wtargnął do niego chaos, a jej poczucie tożsamości skruszyło się. Wizja sprzed lat wypełniła się. U jej progu stanął o ponad dziesięć lat starszy mężczyzna, który uświadomił Violet, że nigdy nie powinna nosić nazwiska Trelawnej – a Macnair.
I znów znalazła się na rozdrożu, a karty nie wskazywały jasnej odpowiedzi.

0
Pozostało PP
mind
1
Pozostało PM
0
0
5
OPCM
Uroki
Czarna magia
10
0
19
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
5
5
10
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka I — Magiczne mikstury
Teoria alchemiczna
Eliksiry i maści
Trucizny i antidota
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Zielarstwo
Ziołolecznictwo
Uprawa magicznych roślin
Ścieżka III — Opieka nad magicznymi stworzeniami
Wiedza i zrozumienie magicznych stworzeń
Ścieżka IV — Astronomia i wróżbiarstwo
Astronomia teoretyczna
Astrologia i wpływ gwiazd
Kartomancja i systemy wróżbiarskie
Rytuały księżycowe
Ścieżka V — Starożytne runy
Wiedza o runach północnoeuropejskich
Ścieżka VII — Magia uzdrawiania
Pierwsza pomoc
Podstawowa opieka medyczna nad pacjentem
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Znajomość obyczajów i etykiety
Mitologia i folklor
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Sztuka negocjacji handlowych
Ścieżka XII — Przestępczość
Fałszerstwo i manipulacja dowodami
Zręczne ręce i kradzież kieszonkowa
Ścieżka XIII — Szpiegostwo
Skradanie się
Ścieżka XV — Przetrwanie
Zrozumienie rytmów przyrody i pór roku
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
sztuka kłamstwa i oszustwa
odczytywanie emocji i czujność
urok osobisty
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
śpiew
Ścieżka XVIII — Sport
taniec
latanie na miotle

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-23-2025, 20:44

Witamy na forum Serpens!


Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent - znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!


Karta zaakceptowana przez: Lucinda Macnair
    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-26-2025, 15:32

Violet Macnair

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku


darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[26.07.2025] akceptacja karty postaci, + 1 eliksiry
[05.08.2025] Zdobycie trofeum: Pierwszy dzień w Hogwarcie, +20 XP
[29.08.2025] Zdobycie trofeum: Weź moje złoto, +20 XP
[27.09.2025] Praca zarobkowa (opowiadanie), +1 PM
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:19 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.