• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Jasper Prince
Jasper Prince
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Melchior Prince i Anna Prince, née Wroński
Aspiracje
Zwycięstwo idei Grindelwalda, odnalezienie siostry
Amortencja
wilgotny zapach lochów w pracowniach alchemicznych, czarna kawa, czerwone wino, konwalie
Różdżka
12 cali, sztywna, włos demimoza, jodła
Hobby, pasje
alchemia, toksykologia, medycyna, podsłuchiwanie lub niewinne prowokowanie sporów naukowych
Bogin
mugolskie bomby
Umysł
Data urodzenia
10.01.1924
Miejsce urodzenia
Manchester
Miejsce zamieszkania
Londyn
Język ojczysty
angielski
Genetyka
Jasnowidz
Ukończona szkoła
Hogwart, Slytherin
Zawód
Uzdrowiciel, toksykolog
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
38
185
80
Wiek
Wzrost
Waga
zielone
ciemnobrązowe
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Sylwetka niegdyś atletyczna, obecnie raczej szczupła i utrzymywana w formie głównie dzięki prędkim spacerom po szpitalnych korytarzach.
Znaki szczególne
Burza kędzierzawych, ciemnobrązowych włosów, w pracy starannie(j) uczesanych; skłonność do nieustannego utrzymywania kontaktu wzrokowego; lekko ironiczny uśmiech, który na zawołanie staje się cieplejszy. Duże, jasne oczy przez niektórych uznawane za intrygujące, przez innych za lekko żabie.
Preferowany ubiór
Na szczególne okazje zakłada tradycyjną czarną szatę, ale preferuje garnitury w odcieniach brązu i szarości, a na co dzień białą koszulę wpuszczoną w płócienne spodnie. Ma słabość do dobrych, skórzanych butów.
Zajęty wizerunek
Rufus Sewell
Obrazek postaci

1924 - drugi syn 

Byli szczęśliwą (z perspektywy dzieci każda rodzina jest szczęśliwa na swój sposób) i tradycyjną rodziną, dbającą o czystość krwi i rozwój przekazywanych z pokolenia na pokolenie interesów. Choć nigdy nie uzyskali majątku ani pozycji równych rodzinom ze skorowidzu, Melchior Prince z dumą opowiadał synom o tym, że Prince'owie alchemią parali się co najmniej od siedemnastego wieku, a może jeszcze wcześniej. Przeglądając później stare kroniki Jasper zrozumiał, że ojciec odrobinę koloryzował, ale to nic. Grunt, że żyło im się komfortowo, w starym i porośniętym bluszczem domu na obrzeżach Manchester. Aranżowane małżeństwa miały poprawić sieć klientów rodzinnej pracowni alchemicznej, a Anna Wroński, córka wschodnioeuropejskich kupców, była jednym z ogniw łańcucha dostępu do tańszych ingrediencji. Mały Jasper, rzecz jasna, nie rozumiał z tego nic, a krewnych matki z kontynentu poznał lepiej dopiero w dorosłości. Anna pochodziła z Polski, ale uczęszczała do Hogwartu, płynnie mówiła po angielsku i wychowała dzieci na Anglików.

Był drugim synem, więc oczekiwania rodziny koncentrowały się na pierworodnym Severusie: błyskotliwym, zdolnym i z naturalnym talentem do alchemii, choć Jasper zapamiętał głównie jego ciepłe podejście dla młodszego rodzeństwa. Wpatrzony w brata, nigdy nie kwestionował wytyczonej im spokojnej i stabilnej przyszłości, w której miał wspierać Severusa gdy ten już odziedziczy rodzinną pracownię w Manchester. Z młodszym bratem, poważnym Marcusem, trochę rywalizował. Na koniec do rodziny dołączyła Eileen—niespodzianka, jedyna dziewczynka i oczko w głowie rodziców oraz trzech starszych braci.


1933-1942 - Hogwart 

Tiara Przydziału rozdzieliła braci Prince: ku pewnemu zaskoczeniu wszystkich zdolny Severus trafił do Hufflepuffu (ale był zbyt pogodny i zbyt łatwo zjednywał sobie każdego, by ktokolwiek z braci czy kolegów z dzieciństwa mu to wytykał), lojalny wobec brata Jasper do Slytherinu, a ambitny Marcus do Ravenclaw. Najwyraźniej Tiara zobaczyła w nich coś, czego jeszcze wtedy nie wiedzieli o samych sobie...  W Hogwarcie Jasper łatwo nawiązywał przyjaźnie, a i nauka przychodziła mu bez trudu—może dlatego, że od razu zdecydował się w pełni skupić na eliksirach i to do alchemii miał naturalny talent. Dzięki przekazywanej przez ojca wiedzy, od początku górował na zajęciach zielarstwa, w mig rozpoznając rośliny i ich właściwości... choć z zaskoczeniem przekonał się, że wiedza teoretyczna nie równała się ręce do roślin i że jego wrażliwsze koleżanki z większą łatwością potrafią okiełznać wrzeszczącą mandragorę. Sumiennie przykładał się też do opieki nad magicznymi zwierzętami, choć o wiele bardziej interesowała go teoria niż praktyka i podświadomie widział w okazach wartość alchemiczną, a nie żywe stworzenia. Prywatnie zafascynowała go historia magii i nie przespał żadnego wykładu, nawet tych z bladego rana. Może i profesor nie był nadmiernie interesujący, ale Jasper wyrósł na opowieściach swojego ojca i pragnął zrozumieć dzieje świata, uparcie wymykające się wszelkiej logice. Wierzył, że jeśli tylko dowie się więcej, to znajdzie w nich przewidywalny wzór, rozsądny niczym receptury alchemiczne—wyciągnięty z przeszłości przepis na lepsze jutro.
Z reszty przedmiotów był uczniem bardzo dobrym, choć nie wybitnym. Priorytetyzował swój czas i energię, wiedząc, że nie musi wiązać przyszłości z obroną przed czarną magią czy wróżbiarstwem (nie wiedząc jeszcze, że się myli). 
Pomimo stresów związanych z egzaminami, lata szkolne wydawały się równie beztroskie jak te dziecięce—pogodne, przewidywalne i początkowo odizolowane od echa mugolskiej wojny oraz od napięć w świecie czarodziejów. 
Do czasu, aż zaczęły się koszmary.


1940 - bomby i śmierć starszego brata  

Najpierw spadły w snach, w których wydawały się gwiazdami lub meteorytami, płomiennymi i uderzającymi w ziemię. 
Jasper nie mógł zrozumieć, dlaczego metalowy ptak może unieść w swoich szponach gwiazdę? Dlaczego śni o czymś, czego nigdy nie widział i czego na jawie nie mógłby sobie wyobrazić? Początkowo nie przywiązywał do tych snów większej wagi. Sny nie są przecież logiczne.
Ten sen jednak powtarzał się ciągle, podobnie jak nagły niepokój nękający pogodnego wcześniej nastolatka. Złe przeczucia nasilały się ilekroć dostawał listy od starszego brata. Severus rozpoczął praktykę alchemiczną w Londynie—przed odziedziczeniem pracowni ojca w Manchester miał nabrać doświadczenia w stolicy, pod okiem dawnego mentora Melchiora—i z entuzjazmem chwalił się pierwszymi samodzielnymi zleceniami. Odpowiedzi Jaspera stawały się coraz bardziej lakoniczne, bo nie rozumiał dlaczego nie potrafi wykrzesać z siebie entuzjazmu. Przecież to z Severusem zawsze dogadywał się najlepiej i to w nim widział wzór, dlaczego nagle miałby mu zazdrościć? A to przecież zazdrość (choć jej kwas smakował inaczej niż gorycz narastającego niepokoju) wydawała się jedynym logicznym wyjaśnieniem dla tych wszystkich emocji. Strach dotychczas był mu obcy, zwłaszcza tak niezrozumiały i utrudniający skupienie się na czymkolwiek. Szczęściem w nieszczęściu koszmary zaczęły się dopiero jesienią szóstego roku Hogwartu, gdy zdał już śpiewająco SUM-y i mógł złapać chwilę oddechu.

Jasper nigdy nie odpisał na ostatni list Severusa, w którym brat ani słowem nie zająknął się o wojnie mugoli, a jedynie dzielił zawodowymi sukcesami i pierwszym zauroczeniem. Nie zdążył. Kolejny list, pilnie wzywający go i młodszego brata do domu, przyszedł od rodziców. Severus zginął przygnieciony gwiazdami—to były bomby, ktoś ciągle powtarzał to słowo—czyli ruinami mugolskiego budynku.  Pogrzeb był symboliczny. Ministerstwo Magii pomogło przeszukiwać gruzy, ale odnaleziono tylko strzępy ubrań i różdżkę.

Nigdy nie powiedział rodzicom o swoich przeczuciach, wstydził się. Unikał ich towarzystwa, spędzając czas głównie na pocieszaniu małej Eileen z posępną świadomością, że miała mniej wspomnień o Severusie niż on i że już nigdy nie zbuduje nowych. Z ulgą powrócił do Hogwartu, gdzie z Marcusem zaczęli przeżywać żałobę na swój sposób. Młodszy brat stał się jeszcze bardziej idealny, jakby niesprawianie rodzicom problemów miało ukoić ich smutek. Jasper po raz pierwszy odróżnił gorzki posmak lęku od kwasu zazdrości—miał wrażenie, że Marcus chce zająć w sercu rodziców miejsce Severusa i zamiast reakcji na żal upatrywał w tym złych intencji. Samemu z kolei pierwszy raz w życiu zaczął się buntować. Nagle został najstraszym synem, ale ze złością ciskał do kominka listy ojca o pracowni alchemicznej—on nie miał zamiaru zastąpić brata, nie ukradnie czegoś, co miało być Severusa. Krwawe sny nie ustawały, czasem przenikając do jawy. Czasem przewijało się w nich wspomnienie Severusa, ale częściej były to wybuchy, zakrwawione ciała, stosy trupów. Początkowo nikomu o nich nie mówił. W końcu niechętnie odwiedził skrzydło szpitalne, mając szczerą nadzieję na diagnozę Kruczych Migren—która wszystko by wyjaśniła i której nie dostał, bo nigdy nie bolała go głowa. Po prostu czuł i widział więcej niż powinien. Nie uczęszczał już wtedy na zajęcia wróżbiarstwa, więc uparcie odpychał od siebie wszelkie podejrzenia i usiłował okiełznać swoją krwawą "wyobraźnię" w inny sposób. Jeśli tylko zrozumie jak działają ludzkie ciała, jeśli tylko zrozumie jak je leczyć, to zrozumie też wszystko, co działo się w jego głowie.

Na siódmym roku oznajmił rodzicom, że zostanie uzdrowicielem i chirurgiem. Nie byli zachwyceni i tłumaczyli mu, że w odróżnieniu od świata alchemii, w dziedzinie chirurgii nie mają znajomości ani wsparcia, że nie będzie miał tam równie stabilnej przyszłości. W końcu, w drodze kompromisu, pozwolili mu na Ars Sanatio w Evershire jeśli uda mu się znaleźć w prestiżowym i wąskim gronie stypendystów. Jasper, zły wtedy na cały świat, wziął ich szczere rady odnośnie trudności tego osiągnięcia za niewiarę w jego umiejętności i poprzysiągł sobie, że udowodni rodzicom jak bardzo się mylą. Rodzice prosili tylko, by myśląc o dalszej nauce wstrzymał się co do wyboru specjalizacji—chirurgia była dla nich obcym światem, ale znali dobrze kilku toksykologów i badaczy nad eliksirami leczniczymi. Zachęcali go do poważnego rozważenia czy nie łatwiej będzie mu pozostać nieco powiązanym z alchemią zamiast zaczynać od zera w zupełnie nowej dziedzinie.
Złość i ambicja napędzały go w trakcie przygotowań do owutemów, które zdał—tak jak robił wszystko w życiu—śpiewająco. Nauka była też wygodną wymówką do unikania kontaktu z przyjaciółmi, choć zawsze uśmiechał się do nich promiennie i udawał, że wszystko jest w porządku.


1942-1947 - Ars Sanatio i dołączenie do akolitów

W Evershire College of Arcane Arts kształcili się najwybitniejsi, a dzięki wynikom w nauce Prince'owi udało się znaleźć w gronie stypendystów, ale zamiast dumy czuł pustkę. Choć dopiął celu i dostał się na Ars Sanatio, to pierwszy raz w życiu nie miał konkretnego celu poza zgłębianiem kolejnych przedmiotów naukowych. Nauka pochłonęła go bez reszty na pierwszym roku, pierwszy raz w życiu zdawała się zresztą wymagająca i trudna. Ambicja kazała mu zaś nie lekceważyć pomniejszych przedmiotów, tak jak robił w Hogwarcie, i poświęcić równie wiele skupienia anatomii, co zajęciom na temat amputacji i tworzenia magicznych protez. Z zimną krwią brał udział w sekcjach zwłok, które wydawały mu się niczym drastycznym w porównaniu do scen nawiedzających go w koszmarach. Z entuzjazmem asystował przy pierwszej pomocy dla prawdziwych pacjentów i wciąż marzył o chirurgii... ale powoli zaczął się przekonywać, że koszmary wyrywające go ze snu w środku nocy i ataki nagłego rozkojarzenia nie ułatwią mu skupienia przy stole operacyjnym. I że prawdziwie wybitny, a nie dobry, jest w tym, czego z szacunku dla Severusa chciał początkowo uniknąć—w toksykologii, w leczeniu powiązanym z alchemią. Diagnozowanie wpływu eliksirów na ciała pacjentów było zarazem pokrewne z przyswajanymi od dzieciństwa rodzinnym tradycjami, jak i całkowicie odmienne od warzenia i sprzedawania eliksirów, którym zajmowali się ojciec i Severus i którym zajmie się Marcus. Ostatecznie te przemyślenia pomogły mu pogodzić się z wyborem specjalizacji. Neutralizacja trucizn i toksykologia była zarówno pragmatycznym wyborem, do którego namawiali go rodzice, jak i (zwłaszcza pod koniec studiów, gdy żal po śmierci brata nieco ostygł) obiektem szczerej fascynacji.
Nie miał już zresztą czasu myśleć tyle o własnej żałobie czy przejmować się własnym zdrowiem i bezsennością. 
Evershire nie było azylem, było posmakiem samodzielności—a Jasper nie był już na tyle naiwny, by ignorować wir historii i dwóch toczących się w Europie wojen.

Poznał akolitów, a może to oni poznali jego. Czuł się nieco obco w gronie bogatych czarodziejów i pragnął nowych znajomości. Fakt, że stracił brata w wyniku mugolskiej wojny i technologii nie był żadnym sekretem. Nowych znajomych poznał w Evershire, ale po jakimś czasie przedstawili mu starszych akolitów, wspierających czynnie Grindelwalda. By go przekonać, wystarczyło niewiele: szepty o tym, że angielskie Ministerstwo Magii wspiera wojnę mugoli, przekazywane opowieści czarodziejów walczących na kontynencie. Łzy matki, gdy listy od krewnych z Polski zupełnie się urwały. Jasper pragnął działać i walczyć, ciągnęła go myśl o wyjeździe do Europy, ale zarazem nie mógł albo nie chciał opuścić murów Evershire. Nie po tym, ile kosztowało go zdobycie stypendium: rozdarty między ideałami, ambicją i rodziną.
Na szczęście, nowi przyjaciele tego od niego nie oczekiwali. 
Potrzebujemy uzdrowicieli, mówili, a on początkowo niezdarnie i potem coraz wprawniej czuwał nad leczeniem akolitów: Anglików, którzy walczyli dla Grindelwalda na kontynencie i powracali do ojczyzny okaleczeni lub ciężko chorzy. Czasem działał pod okiem bardziej doświadczonych uzdrowicieli, czasem—w mieszance i ekscytacji i adrenaliny—sam. Nie były to rany z pogranicza życia i śmierci (czarodzieje znieśli w końcu jakoś podróż do Anglii), ale i tak w rękach miał ludzkie zdrowie, co młodemu uzdrowicielowi wydawało się szczytem odpowiedzialności. Niektórzy z jego pacjentów zmagali się z przewlekłymi konsekwencjami zatrucia, inni z komplikacjami po wyleczeniu obrażeń od pojedynków, inni czekali na magiczne protezy i walczyli z własnymi koszmarami. Jasper chciwie dowiadywał się więcej o świecie od dochodzących do siebie pod jego okiem czarodziejów, oferując im w zamian towarzystwo i rozmowę i pokrzepienie. Wieści z frontu jedynie umacniały go w nowych przekonaniach. Zgorszony tym, że angielskie Ministerstwo Magii wspiera mugolski rząd, nie czuł się już nawet Anglikiem, czuł się czarodziejem—zwłaszcza gdy kiedyś usłyszał o tym, że i angielscy mugole zrzucają bomby na europejskie miasta. Wreszcie przynależał do czegoś większego niż dom w Hogwarcie czy rodzina (do której pisał coraz rzadziej) czy nawet kraj. Był częścią wspólnoty czarodziejów.
Potrzebujemy kogoś na miejscu—mówili akolici gdy zwierzał się, że chce walczyć, a on zrozumiał, że jest ich człowiekiem w Evershire i w środowisku akademickim; że potrzebują kolejnych sympatyków wśród bogatych czarodziejów i ambitnych stypendystów. Było to wystarczającą motywacją do znalezienia czasu na naukę, nawet gdy serce mówiło, że wolałby w tym czasie angażować się w wojnę—i do uważniejszego przyglądania oraz przysłuchiwania się własnym znajomym. 

Przez pierwsze lata w Evershire był zajęty, chyba nigdy w życiu nie był tak zabiegany. Uzdrawianie, potajemne zebrania akolitów, noce spędzone nad rannymi, próba pogodzenia tego wszystkiego z nauką (w której opuścił się nieco w porównaniu do pierwszych miesięcy w Evershire—nie chciał już być prymusem, ale pilnował by nie zaniedbać stawianych przed nim wymagań; pokrywających się czasem zresztą z uzdrawianiem rannych). Miał teraz przyjaciół wszędzie i samemu stawał się przyjacielem wszystkich—wkrótce, z uśmiechem na ustach, podpytywał nowych kolegów i koleżanki w Evershire o ich historię i krewnych, przemycał do rozmów odpowiednie treści, badał ich intencje i prowadził na spotkania. Zawsze był lubiany i przekonywanie do siebie ludzi przychodziło mu naturalnie, ale jako akolita pierwszy raz świadomie zwrócił na to uwagę—ucząc się balansować charyzmę z czujnością i obserwacją innych, wymyślać kolejne wymówki gdy znikał gdzieś na całą noc oraz zyskiwać akceptację bogatszych kolegów. Traktując życie towarzyskie jako ideologiczny obowiązek, nie miał właściwie szczerego życia prywatnego i nie miałby na nie czasu, miał przed sobą tylko misję. Młodość upływała pod znakiem rewolucji i nadziei na zwycięstwo Grindelwalda, a nieustanne zabieganie pomagało mu w ignorowaniu narastającego niepokoju i koszmarów. Wmawiał sobie, że wcale nie czuje się jak tuż przed śmiercią Severusa, że to po prostu niewyspanie i stres w balansowaniu nauki i rewolucji.

Aż wszystko się skończyło, wszystko runęło. Grindelwald przegrał pojedynek z Dumbledore'm. Walka nie była już rewolucją, a gorzką pomocą dla innych zapaleńców—Jasper skupił się na dyskretnym wspieraniu akolitów, którzy usiłowali przegrupować się po przegranej wojnie. Wojna mugoli też się skończyła. Choć nie potrafił dotrzeć do mugolskich mediów, to poprzez powracających z kontynentu czarodziejów docierały do niego coraz bardziej przerażające informacje: mugole zabijający siebie nawzajem na niespotykaną skalę; broń, która zabiła Severusa, ale zdolna spopielić całe miasto. Niemagiczni byli niebezpieczni, dla czarodziejów i dla samych siebie, jasno pokazywała to historia świata i ostatnie wydarzenia. Ale czarodzieje usiłowali zapomnieć, nikt nie chciał słuchać. On nie potrafił zapomnieć, bo choć coraz rzadziej śnił koszmary to coraz częściej wspominał dręczące go sny. Czy gdyby ich nie ignorował, gdyby ostrzegł Severusa albo potrafił powiązać szczątkowe wizje z klęską akolitów... czy coś mogłoby się zmienić?
Ostatnie dwa lata w Evershire w pełni poświęcił nauce, choć miał wrażenie, że polowe warunki w jakich leczył akolitów nauczyły go więcej niż suche wykłady. Odzyskał za to trochę radości z alchemii, wiodąc prym na zaawansowanych zajęciach i coraz bardziej poświęcając się toksykologii.

Zainteresował się za to czymś nowym—czarodziejami związanymi z Fatum et Arcanum. Jeśli gdziekolwiek mógł dowiedzieć się więcej o przewidywaniu przyszłości to właśnie tam. Uczęszczając jako gość na niektóre wykłady (te, gdzie mógł siąść w tylnej ławce, a profesor nie pytał kim jest) i nawiązując kolejne interesowne przyjaźnie z przyszłym profesjonalnymi wróżbitami, odważył się wreszcie nazwać koszmary, wizje i strach  własny dar. Tak chciał o tym myśleć: jak o darze. Rozpraszającym, niejednokrotnie przerażającym i wiążącym usta wstydem—nie miał zamiaru przyznawać się do niego rodzinie ani innym uzdrowicielom, jakby miało to zburzyć w ich oczach obraz normalnego syna i logicznego toksykologa—ale zbyt cennym by go zlekcważyć. Postanowił spróbować zrozumieć i oswoić jasnowidzenie,  choć doświadczenie miało mu pokazać, że kryształowe kule i karty niewiele pomagają i że wbrew jego uporowi wizje uparcie wymykają się wszelkiej logice. 


1949 - ślub 

Prędko dostał etat toksykologa w szpitalu świętego Munga, a choć wciąż otaczał się ludźmi to przygasł. Wojna była przegrana, wizje były zamglone i pesymistyczne, a większość przyjaźni zbudował na rozbitych nadziejach politycznych. Czasami czytał stare listy Severusa, uświadamiając sobie, że jest już starszy od swojego starszego brata. W porównaniu z wojennym doświadczeniem z Evershire, radość Severusa z pierwszego samodzielnie wykonanego zlecenia czy entuzjazm wywołany spotkaniami z jakąś młodą sprzedawczynią z Pokątnej wydawały się wręcz... niezrozumiałe. Jasper nigdy nie miał nawet czasu na młodzieńcze zauroczenia. Kobiety lubiły jego towarzystwo, ale był tak zaangażowany w wojnę, że w Evershire nawet do flirtów podchodził interesownie. 
Może dlatego nie rozumiał, co stracił i biernie zgodził się na rozmowy, gdy rodzice wspomnieli mu o Ingrid, absolwentce Durmstrangu i córce handlarzy ingrediencjami zwierzęcymi (oczywiście, ojcu i Marcusowi na pewno pomoże to w pracowni—pomyślał z ironią, ale bez złości. Od przegranej Grindelwalda już niewiele rzeczy budziło w nim równie gorącą złość). 

Nie znał wcześniej Ingrid i poznał ją z otwartym umysłem. A gdy pierwszy raz podali sobie dłonie, zobaczył pierwszą w życiu wizję, którą zrozumiał od razu i to z całą klarownością (kłamiąc potem przyszłej narzeczonej i rodzicom, że spędził całą noc na dyżurze w szpitalu i ma zupełnie normalne zawroty głowy). 
Zobaczył pogrzeb, zobaczył krew i gruzy, zrozumiał, że Ingrid zginie—i to w taki sam sposób jak Severus.
Założył, że umrze przez mugoli. Dlatego nieustannie ostrzegał narzeczoną, a później żonę, przed ich światem. Nie był przecież zupełnie bez serca, choć zarazem rozumiał, że nie odwlecze (jak mu się wydawało) nieuniknionego. Rozumiał też, że znając przyszłość ma wybór przynajmniej w kwestii własnego stosunku do tego, co się zdarzy. Podświadomie chroniąc się przed tym, co czuł po śmierci brata, wybrał zatem milczącą akceptację. Szanował Ingrid, zapewnił jej wygodne życie, ale nigdy nie próbował jej pokochać, chyba nie próbował jej nawet dobrze poznać. Tak było łatwiej.

Przeżyli ze sobą jedenaście lat i po prawie dekadzie dopuścił do siebie myśl, że chyba podszedł do tego wszystkiego nazbyt radykalnie, że może mógł dać im szansę na trochę szczęścia albo na zbudowanie szczerej sympatii. Wtedy było już jednak za późno, a próby poznania własnej żony okazały się niezręczne i sztuczne. Zbudowali już własny rytm, w którym pokazywali się razem na salonach, ale żyli obok siebie. Wiedział, jak zatańczyć z Ingrid tak, by olśnić wszystkich na sylwestrowym balu i jaka biżuteria pasowała do jej garderoby i karnacji, ale nie wiedział nawet co czuła na co dzień. W milczeniu i samotności mierzył się z własną wizją, w milczeniu i samotności obydwoje mierzyli się z bezdzietnością—nie był nawet pewien, które z ich dwójki ma problemy z płodnością, a kolejne dzieci kontynuującego rodzinne dziedzictwo Marcusa sprawiły, że odechciało mu się o tym myśleć. 


1952 - wydziedziczenie siostry 

W Londynie odnalazł nowych przyjaciół, pielęgnował dawne kontakty z akolitami oraz wiarę w powrót Grindelwalda, spełniał się zawodowo. Chętnie brał nocne dyżury albo zgłaszał do pomocy w nagłych przypadkach—przeważnie związanych z zatruciami, choć nie tylko. Zamieszkali z Ingrid w mieszkaniu w stolicy, tak było wygodniej niż pozostać w rodzinnym domu w Manchesterze jak Eileen i Marcus. Odwiedzali rodzinę regularnie, choć coś—może śmierć Severusa, może czas spędzony w Evershire—sprawiało, że wobec rodziców i brata odczuwał uprzejmy dystans. Tylko na widok siostry cieszył się szczerze, z pasją opowiadając jej o historii i o alchemii i o życiu w stolicy... i w natłoku własnych słów nie zauważając, że próbuje odbudować relację, którą zaniedbał gdy był zabiegany w Evershire. Że zamiast o swojej pracy, powinien opowiedzieć siostrze o mugolskiej wojnie, od której była odizolowana w Hogwarcie.  I że Eileen zdążyła się zmienić. Dorosnąć. Oszaleć.
Tak uznali wszyscy zgodnie, gdy zniknęła z domu i zostawiła list pożegnalny. Eileen oszalała. Była taka młoda. Gdzie w ogóle poznała mugola? Jak mogła? Może to wszystko zmyśliła, mówił ojciec, może próbuje zwrócić na siebie uwagę, mówił Marcus, matka płakała, a Jasper usiłował przyzwać wizje albo prorocze sny, ale w głowie miał pustkę.
Zatrudnili detektywa, czarodzieja o mugolskim pochodzeniu, który przyniósł im smutne potwierdzenie i nazwisko. Nie dość, że Eileen uciekła z mugolem, to wzięła z nim ślub, był na to jakiś papier w mugolskim urzędzie. Tobias Snape, tylko tyle o nim wiedzieli i tylko tyle wystarczyło rodzicom by ją wydziedziczyć i próbować o niej zapomnieć.
Ale Jasper nie mógł zapomnieć. Jego siostra nie umarła, jak Severus. Jego siostra została zmanipulowana i musiała wrócić do domu.


1955 - konfrontacja z siostrą

Nie przestał płacić detektywowi-mugolakowi i szukał Eileen na własną rękę, choć ostatecznie o spotkaniu zdecydowały przebłyski z jednego z niepokojących snów. Niepewnie poszedł do mugolskiej dzielnicy Londynu, która wyglądała jak w jego wizji. Zobaczył ją w tłumie, szarpnął za ramię, zażądał by wróciła z nim do domu. Była wychudzona i blada, utraciła blask dawnej urody, to przez Snape'a, musiała wrócić do domu.
Nie spodziewał się oporu, nie spodziewał się bzdur o tym, że kochała Tobiasa, nie spodziewał się strachu w jej oczach. Spanikowali, obydwoje—ona zaczęła uciekać, a on sięgnął po różdżkę. Brak wprawy w magii ofensywnej i defensywnej sprawił, że ją stracił; ale i pozwolił mu uniknąć poważniejszych prawnych konsekwencji. Niecelne i nieudane zaklęcie nie wzbudziło wśród mugoli popłochu, wzięli je za prędki rozbłysk. Przytomnie zdążył schować różdżkę gdy Eileen zniknęła mu z oczu, ale i tak czekały go nieprzyjemne wyjaśnienia w sprawie Kodeksu Tajności. Gdyby Grindelwald wygrał, to nigdy by się nie zdarzyło. Gdyby Grindelwald wygrał, wciąż miałby siostrę.
Sprawę uznano ostatecznie za przykry wypadek, a Jasper solennie przeprosił i sam zobowiązał się do tego, że odbędzie ewaluację magipsychiatryczną w sprawie okiełznania własnej magii. Wybrał kolegę ze szpitala świętego Munga, który uznał go za poczytalnego i przed którym stopniowo i bardzo ostrożnie się otworzył. Wiedział już, że na jasnowidzeniem nie zapanuje w żaden logiczny sposób, ale po konfrontacji z Eileen pierwszy raz w życiu zaniepokoiło go coś innego: własne emocje i to jak szybko dał im się ponieść, to, że ją przestraszył. Przecież potrafił przekonać ludzi do tak wielu rzeczy: logiką i argumentacją, uśmiechem i urokiem osobistym, odgadywaniem tego, czego pragnęli usłyszeć... dlaczego więc nie udało mu się przekonać do powrotu do domu jedynej osoby, która się liczyła? Obiecał sobie, że następnym razem będzie spokojniejszy, ale koszmarne sny o Eileen wcale go nie uspokajały. 

Nieobecność siostry była jak kolec, ale poza tym lata upływały spokojnie. Zapełniał wolny czas dyżurami w szpitalu i bywaniem na salonach i balach z Ingrid (znudzona żona stała się wielbicielką sztuki i teatru, przeciw czemu nie protestował), czasem żałując, że doba nie jest na tyle długa by mógł więcej energii poświęcić warzeniu eliksirów innych niż antidota. Nie był naukowcem, ale bywał na konferencjach, na których lubił zadawać logiczne pytania i oceniać sztukę argumentacji prelegentów. Czytał publikacje ze swojej dziedziny, starając się pozostać na bieżąco z nowinkami toksykologicznymi. Wizje wciąż przychodziły i odchodziły, czasami przydatne, a czasami zupełnie nonsensowne. Próbował przestać szukać w nich bezpośredniego związku z własnym życiem, gdy zobaczył kiedyś wyraźny obraz wisielca w mugolskim ubraniu (choć przez moment bardzo chciał wierzyć, że to Tobias Snape), a niedługo później splot całkowicie losowych symboli. Pozostawał aktywny wśród akolitów. Był ostrożny, nie chcąc ryzykować własnej pozycji czy rodziny, ale wciąż wierzył w powrót i wizję Grindelwalda, nie zaniedbując okazji do podpytywania czarodziejów o ich wojenną historię czy poglądy. Tym godnym zaufania albo wystarczająco zagubionym opowiadał więcej o ideach Grindelwalda i zagrożeń płynących z mugolskiego świata, uparcie wierząc, że Anglia potrzebowała więcej akolitów. Nawet teraz, nawet po jego (pozornej?) klęsce.


1960 - wdowieństwo, wizje 

Prośba o identyfikację zwłok przyszła gdy był na nocnym dyżurze. Od razu wiedział, że chodzi o Ingrid i że spełniło się jego poczucie przed lat—zdziwiło go tylko, że wcale nie znaleziono jej w mugolskiej dzielnicy. Omal nie roześmiał się histerycznie, gdy powiedziano mu jak zginęła. Tak samo jak Severus, ale nie w taki sposób jak się spodziewał. Mugole nie mieli z tym nic wspólnego. Spędziła noc w budynku, nad którym niedawno eksperymentował magicznie architekt bez odpowiedniej licencji. Niestabilna magia i nowe ulepszenia architektoniczne doprowadziły do zawalenia się dachu. 
Zginęła na miejscu. Podobno od razu. I nie była wtedy sama, co zaskoczyło go najbardziej. Może i jej nie kochał, ale był jej wierny i nie zauważył nawet znaków ostrzegawczych.

Sprawę zdołano zatuszować na tyle, by jego reputacja nie ucierpiała, choć otrzymywanie kondolencji było męczące. Tak, to ogromny szok (nie, bo czekał na tą chwilę jedenaście lat); tak, jestem zrozpaczony (nie, bo nigdy jej nie kochał). 
Ingrid go zdradziła. Własne wizje też w jakiś sposób go zdradziły... W postanowieniu, by uznać je za nieprzewidywalne i je ignorować wytrwał zaledwie kilka tygodni, dopóki w przypływie sentymentu nie sięgnął po stare listy od Eileen. Zobaczył ją—bo przecież nie mógł sobie tego wyobrazić, prawda?—w ubogo urządzonym mieszkaniu, przestraszoną, bladą, z sińcami na przegubach i twarzy. Przerażony, raz jeszcze skontaktował się z dawnym kontaktem w mugolskim świecie, ale detektyw nie był w stanie znaleźć jej obecnego adresu. Po tamtej konfrontacji w Londynie rozpłynęła się we mgle, przepadła w gąszczu mugolskich miast i wiosek. 

Pozostały mu tylko sny, marzenia i pokusy. Marzenia o powrocie i zwycięstwie Grindelwalda, pielęgnowane nieustannie, podsycane siecią utrzymywanych kontaktów—dawnych znajomych i niedawno zrekrutowanych akolitów—i nienawiścią do ludzi, którzy zabrali mu Severusa i Eileen i zabijali siebie nawzajem. Pokusy, by wreszcie zrobić coś dla siebie, nie dla rodziny i nie dla pacjentów: kobiety, do których można uśmiechać się coraz swobodniej bez obrączki na palcu; możliwość urządzenia mieszkania po swojemu; kuguchary, których Ingrid nie lubiła. I sny, wśród których potrafił już chyba (własnym zdaniem) wychwycić te wyobrażone i te wyraźniejsze, prorocze. Sny, podsuwające mu różne miejsca, krajobrazy miast, o które wypytywał czasem pacjentów; smukłą kobietę i błysk ciemnych włosów w tłumie. Nie tracił nadziei, że jeszcze ją znajdzie, że przeklęty i nieokiełznany dar podsunie mu w końcu coś użytecznego. 



0
Pozostało PP
mixed
10
Pozostało PM
0
0
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
0
25
15
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
5
10
6
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka I — Magiczne mikstury
Teoria alchemiczna
Eliksiry i maści
Trucizny i antidota
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Zielarstwo
Ziołolecznictwo
Ścieżka VI — Nauka
Planowanie i metodologia badań
Innowacje interdyscyplinarne
Ścieżka VII — Magia uzdrawiania
Anatomia, fizjologia i sekcje zwłok
Pierwsza pomoc
Podstawowa opieka medyczna nad pacjentem
Magiczne protezy i rekonstrukcja
Specjalizacja uzdrowicielska
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Historia cywilizacji
Znajomość obyczajów i etykiety
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
odczytywanie emocji i czujność
urok osobisty
dyplomacja
sztuka kłamstwa i oszustwa
Ścieżka XVIII — Sport
taniec

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-11-2025, 23:27

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Philippa Moss

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
09-18-2025, 17:31

Jasper Prince

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[18.09.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 szybkość [prezent powitalny]
[06.10.2025] Zdobycie trofeum: Pierwszy dzień w Hogwarcie, Gall Anonim, Weź moje złoto +90 XP
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 12:10 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.