• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Rozgrywka > Mgły czasu > Izba Pamięci > 01-06-61 | hearing damage
01-06-61 | hearing damage
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Oriana Medici
Akolici
niepokorne myśli, niepokoje
Wiek
25
Zawód
magimedyczka, genetyczka, badaczka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zaręczona
Uroki
Czarna Magia
4
0
OPCM
Transmutacja
4
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
25
9
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
8
Brak karty postaci
09-19-2025, 22:09

Oriana x Morty | Birmingham
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Morty Dunham
Akolici
L'ennemi, tapi dans mon esprit, fête mes défaites
Wiek
26
Zawód
muzyk - wiolonczelista, wróżbita
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
15
OPCM
Transmutacja
0
20
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
11
10
Brak karty postaci
10-02-2025, 21:58
Nie mówię idź do niego, by tylko przetestować, jak bardzo wielka przepaść nas dzieli i którą opcje wybierze - mnie czy jego, tego, który na nią czeka. Nie mówię idź do niego, bo jestem pewny, że wybierze mnie i nie odejdzie, nie teraz, gdy przez nasze ciała przelewa się żar. Mówię idź do niego, bo, chociaż marzę, by znowu mieć ją tak, jak kiedyś, jednocześnie łudząc się, że gdy odejdzie, emocje, jakie do tej pory gniotły moje serce, rozpłynął się jak sen i już nigdy nie wrócą.
Głupie, infantylne mrzonki zostają zdemaskowane przez jej wyznanie. W jednej chwili cała iluzja, którą z mozołem pielęgnowałem, pryska niczym bańka mydlana. Jej spojrzenie jest przenikliwe, nie pozwala mi się schować za tanimi wymówkami czy naiwną nadzieją. Nie doszukuję się prawdy tam, gdzie jej nie ma, nie bawię się w zgadywanki ani puste słowa. Dostrzegam tylko echa dawnych uczuć – tych samych, które kiedyś były tak żywe, a teraz pozostały już tylko bladym wspomnieniem. Czuję w sobie ból fantomowy po tym, co odeszło, jakby amputowano mi jakąś cząstkę duszy, ale wciąż czułem jej obecność, jej drżenie przy każdym wspomnieniu.
Słodko-gorzka prawda, o której tak długo nie chciałem słyszeć, wreszcie mnie dopada. Próbowałem przed nią uciekać - zagłuszać ją śmiechem, codziennym pośpiechem, przypadkowymi dotykiem, a jednak ona zawsze znajdowała drogę powrotu. Teraz, kiedy patrzę na nią, staje się jasne, że nie mogę już dłużej udawać. To właśnie ta prawda, jej ciężar i prostota, sprawiają, że głos na moment ugrzęzł mi w gardle.
Dała mi dużo więcej niż mógłbym prosić. Dała mi siebie. Pamiętam, jaka wtedy była. Słaba, licha konstrukcja, która, jeszcze nie do końca świadoma samej siebie, swojej atrakcyjności i intelektu, kroczyła przez życie chwiejnym, niepewnym krokiem. Po tej osobie, którą kiedyś była, nie było już nic, albo nauczyła się ukrywać pod zasłaną pewności siebie, to, co odbierało jej siłę i czyniło ją kruchą.
Nie, oczywiście, że nie. Albo starannie wyartykułowane w myślach było zbędne. Świadectwem tego jest wilgotna ścieżka łez na jej policzkach i błysk bólu, jaki dostrzegłem jej w oczach, zanim odnalazłem swoim wargami jej warg. Jej pewność siebie – zupełnie jak jego własna - jest zbudowana na fundamencie kłamstwa; wyuczonych gestach i uśmiechach.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
W zupełnie innej roli. Nie tej, która wydusza dech z płuc. Nie tej, w której rozpaczliwie szukamy bliskości swoich ust. Nie tej, w której pierwsze skrzypce gra desperacka potrzeba bliskości. Mniej bolesnej. Mniej rozdzierającej serce. Tej, która nie pragnie, nie cierpi, nie potrzebuje. Tej, która potrafi nam oddzielić to, co było i to co już nie wróci.
Naiwnie w to wierzę, nawinie wierzę, że gdy znowu się spotkamy, będziemy mogli spojrzeć sobie w oczy i nie czuć tego przytłoczenia, jakie pięścią zaciska się na żołądku. Naiwnie, bo nadal czuję dotyk jej ust na swoich ustach, nadal płonie we mnie ten ogień, który chce gorączką pragnienia pożreć moje myśli, nadal łaknę jej ciepła i tej bliskości, którą dać może mi tylko ona. Była w końcu pierwszą, w której się zadurzyłem. I pierwszą, którą odtrąciłem, bo wydawało mi się, że, zamiast rozkwitnąć, zwiędnie pod moim dotykiem. I nadal tak sądzę. Nie żałuję, że nie dopuściłem ją bliżej, ale żałuję, że zarwałem z nią kontakt. Wtedy wydawało mi się, że nasze uczucia są jak plaster - gdy szybciej je zerwę, będzie mniej bolało. Teraz wiem, że to jeden z wielu blefów, jaki powtarzałem, wierny zasadzie, że wielokrotnie powtarzane kłamstwo w końcu zmieni się w prawdę.
Teraz prawda nie ma już znaczenia. Uświadamia mi to zniecierpliwiony krzyk, który, rozdzierając ciszę, wędruje echem wzdłuż ścian otaczających ulice.
Oriana!.
Jej imię w cudzych ustach brzmi charkotliwie, nieprzyjemnie. I ponaglająco. Wzdrygam się. W pierwszym odruchu chcę ją zatrzymać. Złapać za ramię, przyciągnąć do siebie, zamknąć w obwolucie własnych ramion, niosąc w sercu obłudą wiarę, że znajdzie w znajomych kształcie mojego ciała i zapachu to, czego chce każdy - poczucia bezpieczeństwa. Zasłużę przecież na nie, a ja-
Dlaczego przyszło mi do głowy, że mogę jej to dać? Dlaczego wizja, która nasunęła się całunem na moje myśli, sprawiła, że na moment nie mogłem złapać tchu?
Musisz pozwolić jej odejść. M u s i s z, rozgorączkowany, wręcz rozhisteryzowany głos w mojej głowie próbuje przemówić do ostatniego bastionu rozsądku, jaki we mnie jeszcze drzemie. I chyba zagłusza szybki rytm wybijany przez serce, bo nie łapie ją za ramię, gdy odchodzi. Nie próbuje wpłynąć na jej decyzje. Ja odszedłem kiedyś, ona odeszła dzisiaj. Jesteśmy kwita. Przelaliśmy czarę goryczy, która w nas wezbrała. I którą kumulowały lata milczenia.
Śledząc jej ruchy, stoję niemal bez ruchu, jakby czas na chwilę zwolnił tylko po to, bym mógł dłużej patrzeć na jej oddalającą się postać. Mam wrażenie, że na moment zapomniałem, jak się oddycha. Moje myśli biegną za nią, próbując uchwycić każdy szczegół – lekkość kroku, cichą melodię stukających o bruk obcasów, drobne gesty, które tak dobrze znałem. Patrzę, jak się oddala, jak odchodzi do kogoś innego, a we mnie narasta coś, co mógłby nazwać bezsilnością,
Jej sylwetka tonie w cieniu budynku, stopniowo rozmywając się w półmroku miasta.I kiedy widzę, jak całuje nie mnie, a jego, w mojej piersi na ułamki sekund żal rozdziera serce, jakby ktoś niezauważalnie wbił ostrze tęsknoty w jego prawą komorę.

Nie sądzę, że kiedyś mnie kochała, a nawet jeśli - nie byłem gotowy, by przyjąć te uczucie i je odwzajemnić.
Czas przeszły zaginął w teraźniejszości, w której nie było już miejsca na miłość.

koniec.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 13:57 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.