• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Tworzenie kart postaci > Earnest Borgin [Budowa]
Earnest Oddvar Borgin
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Ava zd. Rookwood i Trevor Borgin
Aspiracje
tytuł bohatera narodowego, oczyszczenie czarodziejskiego świata, zemsta
Amortencja
wilgoć, metaliczny zapach krwi, zimna stal, duszące i drażniące opium, woda różana
Różdżka
9 i 1/4 cala, sztywna, klon, wibrys kuguchara
Hobby, pasje
polowania, treningi fizyczne, przemoc, tajniki czarnej magii, kobiece piękno, karty
Bogin
martwe, okaleczone ciało bliźniaczej siostry
Umysł
Data urodzenia
31 lipca 1934 roku
Miejsce urodzenia
Londyn, Wielka Brytania
Miejsce zamieszkania
Sidła, Beamish Town, Durham
Język ojczysty
angielski
Genetyka
Czarodziej
Ukończona szkoła
Sköll, Instytut Magii Durmstrang
Zawód
Funkcjonariusz Magicznej Policji, Funkcjonariusz Straży Węziennej w Tower, Szmalcownik
Czystość krwi
Półkrwi
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
28
185
87
Wiek
Wzrost
Waga
zimna zieleń
czarny
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Rosła, wysportowana, dobrze osadzona sylwetka. Barki są szerokie i rozbudowane. Całe ciało pokrywa wyraźna muskulatura widoczna na rękach, torsie oraz silnych nogach. Jego postawa jest pewna, wydłużona, wykazująca siłę i ponadprzeciętną pewność siebie. Chód jest szybki, energiczny, gwałtowny.
Znaki szczególne
Groźnie zmarszczone brwi; włosy ułożone przy pomocy brylantyny; naleciałości norweskiego akcentu; skórzane rękawiczki zawsze zdobiące jego dłonie; złote sygnety na palcach; żywiołowy sposób gestykulacji; leworęczność; mroczny znak na przedramieniu; brzydka, wypukła pajęcza blizna na lewym barku.
Preferowany ubiór
Preferuje wygodne, nietradycyjne, lecz dopasowane stroje, podkreślające cielesną muskulaturę. Zobaczysz go w kolorze: czerni, grafitu oraz granatu. Uważa, że do twarzy mu w złocie i purpurze. Nosi się w: koszulkach bez ramiączek, luźnych koszulach, w skórach, ciężkich butach i wyraźnych dodatkach.
Zajęty wizerunek
Finn Wittrock
Obrazek postaci
Niespodziewane pogodowe anomalie zapowiadano już od ponad tygodnia. Anglia od dawien dawna nie wiedziała tak rekordowej amplitudy, w jednym z najbardziej deszczowych miesięcy. Długie promienie gorejącego słońca wnikały przez każdą szczelinę, podłużną wnękę, lekko uchyloną okiennicę dającą odrobiny oczekiwanego wytchnienia. Jasne światło mieszało się z cienistym półmrokiem ogromnej sypialni, w której leżała właśnie ona. Falowana, półkolista łuna zatrzymała się na wykrzywionej twarzy, skropionej bólem i kroplami narastającego potu. Wilgotne włosy rozpostarły się na gładkiej powierzchni mokrego, zakrwawionego prześcieradła. Kobieta nie zdążyła przedostać się do miejskiego, czarodziejskiego szpitala. Jej wątły kształt, topił się pod ogromną warstwą pierzastych poduszek w kolorze intensywnego burgundu i butelkowej zieleni. Cienka, skołtuniona narzuta okrywała część cierpiącego ciała: uwidaczniała krągłość brzemiennego brzucha, gotowego wydać na świat ów wyczekiwane pociechy. Krzyczała. Niekontrolowanie, urwanie, łapiąc ulotne, stłumione oddechy przesycone gorącą temperaturą. Okrojony personel krzątał się w niedalekim pobliżu, próbując ulżyć tej niemożliwej walce. Skomplikowany poród groził zatrzymaniem akcji serca. Zawiłe ułożenie nie dopuszczało działania natury. Mężczyzna o bladej twarzy, stojący w szerokich drzwiach o podwójnym skrzydle, przyglądał się ów bolesnej niedoli. – Trevor… – usłyszał zwiędłe, piskliwe błaganie, wyszeptane z odrętwiałych, skrzepniętych ust. Potrzebowała go, tu i teraz. Dłoń opierała się na pulsującej skroni, a on pogrążył się w intensywnym rozmyśle. Nie ruszał się. Trawiony niepokojem oraz potwornym wyrzutem sumienia, czuł, że nie wszystko szło tak jak należy. Wątpliwości zaszczuły niepewny organizm…. Wiedział, że zrobił źle. Złamał rodzinne tradycje, zabrudził status, pielęgnowany od zarania dziejów. Zawiódł ojca, nestora,  wprowadzając w ich surowe, rodowite szeregi, to kruche i zagubione stworzenie. Kochał ją. Te dzieci były jego przekleństwem. Zabobonnie wierzył, iż przychodzą na świat, aby uprzykrzyć ich życie. Chciały zabić matkę, komplikując wydłużony i mozolny proces ponad dziewięciomiesięcznej ciąży. Nie chciały wyjść na świat, opóźniając poród. - Trevor! - krzyknęła nieznośnie. Podświadomie czuł jak narasta w nim prawdziwa i żywa nienawiść. 

Potwór pojawił się tuż po północy.
Jak to potwory mają w zwyczaju.


Gdy przyszedł, pukając do zamglonych, sennych odmętów dziecięcej podświadomości, Earnest już nie spał. Chłopcu przyśnił się koszmar. Ten sam, złowieszczy, paraliżujący obraz, który materializował się przed zamroczonymi tęczówkami w kolorze leśnego potoku i oszlifowanego akwamarynu. Ten, natchniony panicznym wrzaskiem, porywistym wiatrem, obezwładniającą ciemnością i dłonią wyślizgującą się spomiędzy ciasno zaciśniętych palców. Każdej nocy, raz za razem, o tej samej porze. Wkradał się pomiędzy ciepłe, skołtunione pielesze, okalając pulsujące skronie, wątłą szyję, rozsiadając się na wydatnej klatce piersiowej zaprogramowanej do przyspieszonego, nienaturalnego oddechu. Bał się. Pojawiał się zawsze, o tej samej porze: sześć minut po północy. Był niedościgniony. Skrywał się w najdalszych odmętach dziecięcej podświadomości, czekając na odpowiedni moment. Nie wiedział kto znajdował się po drugiej stronie, przynosząc ten nieuchronny niepokój kroczący tuż za nim. Nie wiedział jak poradzić sobie z bezdenną marą, czyhającą w każdym kącie lodowatego domostwa. Nie potrafił już spać spokojnie. Przewracając się na wąskiej przestrzeni sprężystego łóżka, nie zorientował się, że ktoś wszedł do ich pokoju. Enigmatyczna postać o wątłej posturze, zamkniętej postawie, cherlawym chodzie niesłyszalnym na podłodze wyłożonej dywanową wykładziną. Stanęła tuż nad nim, chcąc ulżyć bezsennej niedoli. Gdy dłoń wędrowała na czoło naznaczone kroplami potu, przykryte hebanowymi kosmykami, chłopiec wzdrygnął się znacząco otwierając oczy. Szczupłe palce złapały ją za nadgarstek, a krzyk, którego nie powinna zapomnieć, rozniósł się po całej posiadłości: – Zostaw, zostaw, zostaw mnie… Odejdź. Nienawidzę… – nienawidził matki, która była dla nich obca. Nienawidził ojca, który kochał ją bardziej niż swoje dzieci. Byli jego przekleństwem, z którym musiał się uporać. Na szczęście los zesłał mu jego drugą połowę, której miarowy oddech unosił wierzch kraciastej, zimowej pierzyny. 

Wychowywaliśmy się zgodnie z nordycką tradycją. Zamknięci w ciemnych, wilgotnych ścianach olbrzymiej, angielskiej posiadłości, odczuwaliśmy jedynie wybrane namiastki wyjątkowej tradycji i dawnych, zapomnianych obyczajów. Nie dostrzegaliśmy pełnej krasy chłodnej i walecznej natury dalekich przodków osiadłych na terenach Skandynawii i zmrożonej północy. Ich losy przeplatały się w dziecinnych opowieściach serwowanych przez zdystansowanego ojca, rozkochaną matkę, próbującą przebić się do twardej skorupy swych pierworodnych dzieci. Najbardziej ciekawił mnie odrębny wymiar serwowanej przemocy. Uwielbiałem skupiać się na opisach brutalnych walk, długoletnich wojen i dopracowanych potyczek. Główni bohaterowie w postaci ogromnych, silnych i potężnych mężczyzn, dzierżących śmiercionośną broń, byli mą inspiracją. Wyobrażałem sobie jak bez zastanowienia, ubrany w metalową zbroję oraz futro niedawno upolowanego zwierzęcia, walczę z najgroźniejszymi przeciwnikami, zagrażającymi rodzinie oraz plemieniu. Ja zawsze wygrywałem. Broniłem tak swą młodszą o minutę siostrę, wciągając ją w szereg trudnych i wyimaginowanych zabaw. Czy moje nocne koszmary, mogły rozpocząć się właśnie od tego? Twarda ręka ojca próbowała wymusić na nas odpowiednie zachowanie: przynależność i podporządkowanie, skupianie; surową dyscyplinę, potrzebną do zgłębiania skomplikowanej i złożonej wiedzy z różnorodnych, nie zawsze interesujących dziedzin. Nie bałem się go, czego nie mogłem powiedzieć o enigmatycznej figurze posępnego dziadka, przed którym zbuntowałem się tylko trzykrotnie: za pyskowanie, za niesubordynację, za napady niekontrolowanej agresji, która coraz częściej wydobywała się z dziecięcego organizmu. Pamiętam jak bez wahania, łapiąc mnie za rękę, sięgnął po gruby, skórzany pas, uderzając nim kilkukrotnie na oczach całej rodziny. Nie zapłakałem. Patrzyłem w oczy niewzruszonego ojca, którego obojętna postawa pokazywała nam, że nie byliśmy tu mile widziani. Spoglądałem na zbolałą twarz szlamowatej, roztrzęsionej matki, łkającej tuż obok ukochanego męża. Nienawidziłem jej uwidocznionej słabości. Wpatrywałem się w wyprostowaną jak struna, poważną i skupioną Antonię, która współdzieliła mój ból – niewerbalnie. Rozumieliśmy się bez słów. Robiłem to dla niej, robiłem to dla nas. W głębi duszy wiedziałem, że musimy to przetrwać, aby stać się niezwyciężonymi, aby odebrać to, co zostało nam wyrwane - gdy błotnisty bród zmieszał się z czystością szkarłatu.

Zaplanowany odgórnie, szczegółowy i wymagający harmonogram wisiał nad nami niczym najokrutniejszy kat. Seria nakazanych, codziennych zajęć pochłaniała każdą, ulotną chwilę wymarzonej, dziecinnej beztroski. Pragnąłem zabawy, podczas gdy kolejna sterta opasłych tomiszczy lądowała na sękatej powierzchni drewnianego biurka, przy którym siadaliśmy wraz z siostrą. Uczono nas podstawowej wiedzy z dziedziny Starożytnych Run oraz Historii Magii. Zmuszano nas do poszerzania horyzontów, rozkazując zbliżyć się do literatury, malarstwa oraz muzyki, ćwiczonej na dwukolorowej klawiaturze starego fortepianu. Ścieraliśmy się z podstawami przestarzałego, salonowego wychowania, traktującego kurtuazyjne zwroty i wymuszone gesty, których nienawidziłem. Tak jak kiedyś, oddając hołd wyrafinowanym przodkom. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, kręcąc się na twardym, niewygodnym krześle. Skupienie uciekało w wielowymiarowe odmęty wyobraźni, w których zmieniałem się w Pana własnego losu. Nie uważałem na słowa wygłaszane przez zaangażowanego Nestora. Głowa oparta na lewym ramieniu, śledziła zamaszyste ruchy rozpędzonego ołówka, kreślącego niezrozumiałe i przerażające sceny. Rogate potwory lądowały na moim pergaminie, miały ogromne oczy, ostre zębiska i długie pazury rozdzierające zbyt delikatną, cielesną tkankę. Widziałem je w swoich koszmarach przychodzących podczas nocnej przeprawy. Wybudzały mnie w kaskadzie skrajnych emocji, krzyku rozdzierającego pokojowy mrok. Nie umiałem skupić się na jednej czynności, dłużej niż kilkanaście minut. To siostra okazała się tą pilniejszą, była tą mądrzejszą. Moje nogi rwały się do niezatrzymanego biegu, utopionego w zielonej trawie, skropionej nieustannym deszczem. Aktywność fizyczna była mi najbliższa. Bardzo szybko załapałem podstawy latania na niewielkiej miotle, wirując po niewielkim podwórku. Byłem wysoki i silny jak na swój wiek. Dobrze radziłem sobie podczas jazdy konnej – spokój majestatycznej zwierzyny wyzwalał drobiny poszukiwanego ukojenia. Nie potrafiłem tańczyć, choć nerwowo podążałem za przedstawionym układem. Wolałem biegać za piłką, kopaną z największą siłą. Doceniałam podstawy szermierki i sportów walki, zaplanowanych przy pomocy zewnętrznego nauczyciela. Stawałem się niebezpieczny. Nie lubiłem nakazów, zakazów w postaci wysublimowanych kar wyrzucanych przez dziadka, ale również przez tchórzliwego ojca. Sprzeciwiałem się w najmniej oczekiwanym momencie. Nie szczędziłem niekontrolowanej złości, ostrych słów, pięści wymierzonych w wysportowane ramię mężczyzn, którzy powinni być dla mnie wzorem. Uciekałem. Pamiętam jak pewnego razu, wybiegając na zewnątrz, zatrzymałem się przy owalnym kształcie piłki. Mając niespełna dziewięć lat, posyłałem ją przed siebie z siłą, o której nie miałem pojęcia. W pewnym momencie, przedmiot zawisnął w powietrzu, nie poruszając się w żadną stronę. Kula wykonała kilka zamaszystych zwrotów, po czym poszybowała przed siebie, wybijając szybę wprost w naszej jadalni.






1934 - narodziny bliźniaków


1943 - objawienie magii



1945 - rozpoczęcie szkoły w Instytucie Magii Durmstrang



1952 - zakończenie szkoły



1953 - rok przerwy



1953 - rozpoczęcie szkolenia policyjnego



1955 - rozpoczęcie czynnej służby w Magicznej Policji - Brygada Uderzeniowa




1955 - tragiczna śmierć rodziców



1961 - dołączenie do Śmierciożercow



1961 - zawieszenie w Magicznej Policji



1961 - rozpoczęcie nowej pracy jako Funkcjonariusz więzienny



1962 - pierwsze polowania








0
Pozostało PP
mixed
0
Pozostało PM
10
0
10
OPCM
Uroki
Czarna magia
0
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
20
15
5
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka V — Starożytne runy
Wiedza o runach północnoeuropejskich
Ścieżka X — Polityka i prawo
Śledztwa i dochodzenia
Taktyka przesłuchań
Ścieżka XII — Przestępczość
Włamywanie się i otwieranie zamków
Fałszerstwo i manipulacja dowodami
Ścieżka XIII — Szpiegostwo
Kamuflaż i maskowanie tożsamości
Sztuka infiltracji
Unikanie pułapek i zabezpieczeń
Skradanie się
Ścieżka XV — Przetrwanie
Tropienie i śledzenie
Łowiectwo i polowanie
Przetrwanie w ekstremalnych warunkach
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
czujność i rozpoznawanie emocji
sztuka kłamstwa i oszustwa
urok osobisty
zastraszanie i manipulacja
Ścieżka XVIII — Sport
walka wręcz
taniec współczesny
ćwiczenia siłowe
Ścieżka XX — Poliglotyzm
język norweski

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Earnest Borgin
Zarejestrowani
Run, and when you came back... burn this place to the ground.
Wiek
28
Zawód
Klawisz, Szmalcownik
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
10
OPCM
Transmutacja
10
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
20
15
5
Brak karty postaci
08-06-2025, 22:37
[w budowie]
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:15 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.